Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Warszawa 1988
Muszę przyznać, że zanim przystąpiłam do pisania tej recenzji, czułam lekki
niepokój. Ponieważ mam ogromny szacunek zarówno do postaci Mieczysławy
Ćwiklińskiej, jak i książki, którą wreszcie udało mi się przeczytać, swoją
recenzję rozpocznę od słów Józefa Szczublewskiego, który skomentował biografię
aktorki tak: Pasjonująca opowieść o
aktorce, która przez cały początek swej kariery z uporem nie doceniała głównych
swych uzdolnień, sukcesy w farsie i sukcesy śpiewania w operetkach chciała
zamienić na sukcesy śpiewaczki operowej, marzyła o karierze operowej na
wielkich scenach świata, i to wcale nie w partiach komicznych, lecz w partiach
lirycznych i dramatycznych. Dla tego wysokiego celu miała odwagę zerwać z całym
swoim dorobkiem scenicznym pierwszych lat w Warszawie i dobijać się o prawo
występów operowych w Berlinie czy w Paryżu. Opowieść o komediantce, którą
angażowano jako magnes kasowy do kilkudziesięciu polskich filmów między
wojnami, unikano jej zaś w obsadach filmów po drugiej wojnie. Opowieść o
największej polskiej komiczce, która rekord swej popularności ustanowiła pod
koniec życia w najzwyklejszym melodramacie, gdzie odrzuciła całą swą przeszłość
komizmu.
Wydawać by się mogło, że praktycznie w tych kilku zdaniach Józef
Szczublewski zawarł wszystko to, co najistotniejsze, jeśli chodzi o biografię
Mieczysławy Ćwiklińskiej. Otóż to tylko złudzenie. Postać tej przedwojennej
aktorki jest tak barwna, że można o niej pisać w nieskończoność. Muszę
przyznać, że już od dłuższego czasu chodziła za mną jej biografia i wreszcie
zdobyłam się na odwagę i przeczytałam ją od deski do deski. Dlaczego na odwagę?
Ponieważ jest to książka trudna i należy ją czytać w pełnym skupieniu. Jeśli
myśli nam się gdzieś rozproszą, to wtedy nie będziemy nic z tego wiedzieli. A
szkoda by było, gdyż jest to naprawdę wartościowa pozycja, przeznaczona przede
wszystkim dla tych, którzy naprawdę czują się dobrze w klimacie przedwojennego
kina.
Kiedy przyszłam na świat Mieczysława Ćwiklińska nie żyła już od sześciu lat
i gdyby nie kultowy program pod tytułem W
starym kinie emitowany swego czasu w programie pierwszym TVP, z całą pewnością
nie miałabym pojęcia, kim tak naprawdę była Mietuchna,
Żelazna Miecia, Ćwikła czy Pulpietuszek.
Jej przydomki zmieniały się wraz z upływem lat. Pulpietuszek pochodzi jeszcze z jej dzieciństwa, gdyż aktorka jako
mała dziewczynka była bardzo pulchniutkim dzieckiem. Mietuchną stała się dla przyjaciół. Żelazną Miecią nazywano ją dlatego, że nigdy się nie poddawała,
była niezwykle uparta w swoich dążeniach do celu. Natomiast Ćwikłą została nazwana przez oddaną
publiczność oraz niektórych recenzentów.
Biografia Ćwiklińskiej to książka, którą czytałam chyba najdłużej, bo ponad
tydzień. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, nawet jeśli nie miałam zbyt
wiele czasu na czytanie. Stało się tak dlatego, że już po kilku stronach
stwierdziłam, że książki tej nie można czytać szybko, bo po prostu jest to
niewykonalne. Tak, jak napisałam wyżej, jest to pozycja, którą należy czytać w
skupieniu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miałam do czynienia z bohaterką,
która istniała naprawdę. Nie została wymyślona przez autora, więc nie była to fikcja
literacka. Tego właśnie było mi trzeba. Takiej odskoczni od fikcji. Wreszcie
chciałam poczytać o czymś realnym. Jedna z moich czytelniczek bardzo często
uświadamia mi, że książki czyta się po to, żeby czegoś pożytecznego się z nich
dowiedzieć. I chyba ma rację. Z fikcji literackiej nie zawsze możemy dowiedzieć
się czegoś pożytecznego, choć pisarze starają się jak mogą umieszczać swoich
bohaterów w miejscach, które naprawdę istnieją. Niemniej, w dalszym ciągu jest
to tylko fikcja. A tutaj ani jedno zdanie nie było wirtualne, choć z drugiej
strony pojawiają się też przekłamania wynikające nie tyle z braku wiedzy Marii
Bojarskiej, co z cenzury, która obowiązywała w chwili, gdy tę książkę wydawano.
Nigdy wcześniej nie czytałam żadnej publikacji Marii Bojarskiej. Znałam ją
jedynie jako długoletnią partnerkę życiową wspaniałego, niestety już
nieżyjącego aktora, Tadeusza Łomnickiego, którego biografię również napisała
(zamierzam ją przeczytać w niedługim czasie). W tej książce pani Bojarska
naprawdę wiernie oddała klimat przedwojennej Polski, a szczególnie
przedwojennego kina i teatru. Posłużyła się szeregiem recenzji teatralnych i
filmowych napisanych przez ówczesne sławy polskiego świata kultury. Jak gdyby
tego było mało, w książce można znaleźć ogrom wspaniałych fotografii nie tylko
Mieczysławy Ćwiklińskiej, ale także wybitnych aktorów, którzy wówczas z nią
pracowali. Biografia jest napisana zupełnie innym językiem, aniżeli pisze się
powieści, które z reguły są lekkie i zrozumiałe nawet, jeśli na chwilę odpłyniemy
gdzieś myślami. Czytając Mieczysławę
Ćwiklińską dowiedziałam się, że naprawdę był to tylko jej pseudonim. W rzeczywistości
nazywała się Mieczysława Trapszo i pochodziła z rodu aktorskiego. Nie chcę
tutaj zdradzać zbyt wielu szczegółów, bo wtedy mało kto sięgnie po tę pozycję.
Mogę tylko napisać, że życie przełomu XIX i XX wieku diametralnie różniło się
od tego, jakie obserwujemy obecnie.
W niektórych momentach biografia naprawdę wzrusza. Szczególnie dzieje się
tak pod koniec życia aktorki. Pamiętajmy, że zmarła mając ponad
dziewięćdziesiąt lat i do końca swoich dni była czynną aktorką. Mówiono o niej,
że jest najstarszą czynną aktorką świata. Jeszcze rok przed śmiercią miała na
tyle sił, aby odbyć wyczerpujące tournée po Stanach Zjednoczonych. Podczas
czytania, były również i takie chwile, kiedy uśmiechałam się do siebie, bo nie
wiem czy wiecie, ale Mieczysława Ćwiklińska słynęła z nieprzeciętnego poczucia
humoru. I właśnie to specyficzne poczucie humoru Maria Bojarska wiernie oddała
na kartach biografii aktorki. Czasami miałam wrażenie, że przenoszę się w
czasie o jakieś sto lat wstecz. Jednego, czego mi brakowało w tej książce, to
tego, że jest w niej zbyt mało informacji na temat prywatnego życia aktorki.
Skupiono się tutaj w głównej mierze na jej życiu zawodowym. Jednak ten element
nie zaważył w żaden sposób na mojej ocenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz