poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Literatura kobieca wcale nie gorsza





Przeglądając blogi o tematyce literackiej zauważyłam, że nie poleca się na nich zupełnie literatury kobiecej, czyli typowych romansów z domieszką sensacji. W ostatnim czasie odwiedziłam sporo tego typu blogów i ani na jednym nie dostrzegłam pozycji mojej ulubionej Nory Roberts czy Danielle Steel albo Sandry Brown. Może źle szukałam? Może nie trafiałam na te blogi co trzeba? Ale w tym momencie zadaję sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje? Czy ten rodzaj literatury naprawdę jest czymś gorszym? Dlaczego powieści tego typu omija się szerokim łukiem?

Od pewnego czasu pracuję w bibliotece i obserwuję ludzi, którzy tam przychodzą. Mam pewne rozeznanie na temat tego, co zwykli czytelnicy dziś preferują, dlatego śmiało mogę się wypowiedzieć w tej kwestii. W mojej bibliotece najbardziej schodzą właśnie romanse i kryminały, albo powieści sensacyjne. Kobiety tomami zabierają do domów Norę Roberts, Barbarę Delinsky, czy też Barbarę Taylor Bradford. Natomiast mężczyźni stale pytają o Clive’a Cusslea, albo Stephena Kinga. Ostatnio coraz częściej obserwuję, że dużym powodzeniem wśród czytelników cieszy się Nicholas Sparks. No właśnie, dlaczego? Już odpowiadam. Bo pięknie pisze o miłości. Jest to temat, który zawsze będzie tematem uniwersalnym i chyba ponadczasowym, pomimo że w życiu różnie bywa z tą miłością.




Rozmawiając z czytelnikami, dowiedziałam się, że tego typu literatura pozwala im zapomnieć o szarej, a czasami nawet dramatycznej, rzeczywistości. Ludzie poprzez czytanie tego rodzaju książek odrywają się od swoich problemów, przenoszą się w inne realia, gdzie pomimo wielu niepowodzeń, a czasami wręcz tragedii, z reguły wszystko kończy się dobrze. Niedawno jedna kobieta powiedziała mi, że płakała przy powieści Danielle Steel. Płakała tak mocno, że w rezultacie nie poszła na jakieś umówione spotkanie, bo miała spuchnięte oczy. I co myśleć o takiej pani??? Czy coś z nią nie tak? Uważam, że nie. Według mnie fakt ten jest dowodem na to, że Danielle Steel naprawdę trafia w ludzkie serca. A przecież chyba właśnie to powinien potrafić robić dobry pisarz. Przynajmniej takie jest moje zdanie.

Myślę też, że ta polecana przez wielu blogujących, tak zwana literatura ambitna, dla większości ludzi jest po prostu męcząca. Książkę powinno czytać się płynnie, a nie z trudem, jak dzieje się to w przypadku niektórych książek z tej „górnej półki”. Przeciętny czytelnik zazwyczaj nie ma pojęcia, co autor chciał przekazać, pisząc taką a nie inną książkę. Nie będę w tym miejscu podawać adresów blogów, które skłoniły mnie do napisania tej notki, ale myślę, że polecają one pozycje, które w głównej mierze przeznaczone są dla pewnych kręgów, może nawet dla elit. Dlatego ja zamierzam troszkę to zmienić. Pewnie zauważyliście, że jak dotąd polecam na nim pisarzy, którzy w większości piszą lekko, łatwo i przyjemnie. I chcę, żeby tak zostało. Nie będę faszerować Was jedynie książkami trudnymi, niezrozumiałymi, tylko takimi, które szybko się czyta, a po skończeniu choć przez chwilę wierzy się, że w życiu też może tak być. Zresztą, sama również piszę i chciałabym kiedyś, żeby przy mojej książce też ktoś się wzruszył, bo to jest najlepsza nagroda dla pisarza.

Jako bibliotekarka jestem niejako zmuszona do czytania na większą skalę, ale robię to z przyjemnością. Nie mogę też odstawać od żadnego gatunku literackiego. Czasami zdarza się tak, że przychodzi do mnie czytelnik i prosi o plecenie mu jakieś „fajnej” książki. I co ja wtedy mam zrobić? Dać mu pisarza z tej górnej półki, żeby biedak się męczył przez kilka wieczorów, a potem był niezadowolony i oddał mi nieprzeczytaną książkę? Otóż nie. Na początek zawsze daję mu coś „light”. Taki sposób przyciągania czytelnika naprawdę zdaje egzamin. Po jakimś czasie osoba ta wraca uśmiechnięta i prosi o kolejną tego typu książkę.

Na swoim blogu nie zamierzam jednak dyskryminować żadnego gatunku literackiego. Może dla niektórych będzie to nie do pomyślenia. Jak napisałam niedawno na „Lubimy Czytać” to, czy dana książka jest dobra, czy też nie zależy jedynie od czytelnika i jego gustu. Każdy preferuje coś innego. Inną literaturę wolą kobiety, a inną mężczyźni. Nie wolno nam szufladkować żadnego gatunku literackiego, ponieważ w każdym można znaleźć coś dla siebie, nawet jeśli jest się zagorzałym przeciwnikiem, na przykład literatury kobiecej, bo o niej w głównej mierze tutaj mowa. Właśnie na „Lubimy Czytać” znalazłam wypowiedź dziewczyny, która z ogromnym naciskiem odradzała przeczytanie znanego wszystkim Dywizjonu 303, bo jej się nie podobał i bardzo ją zmęczył. A ja, z kolei znam chłopaka, który tak bardzo zachwycił się tą lekturą, że przez długi czas marzył o zostaniu pilotem. Wniosek? Tak robić nie wolno! Nie wolno narzucać innym swojej woli. A tak właśnie robią niektórzy blogujący.

Zdaję sobie sprawę, że nie zainteresuję blogiem tych wymagających czytelników, czy inne osoby blogujące, ale nie zamierzam zmieniać zdania tylko dlatego, żeby się komuś przypodobać i wtopić się w tłum. Uważam, że każda książka zasługuje na uwagę i jeśli ktoś jest PRAWDZIWYM CZYTELNIKIEM, to nie straszny mu żaden tekst, nawet ten najnudniejszy i najtrudniejszy. Jeśli natomiast zaczniemy polecać na blogach jedynie te książki, które podobają się nam samym, to jaki to będzie miało sens? Narzucimy innym swoją wolę, a tak robić NIE WOLNO. Nie należy skupiać się tylko na tym, co my sami preferujemy. Ewentualnie, omawiając nasz ulubiony rodzaj literatury możemy delikatnie zachęcić kogoś do sięgnięcia po niego. Mam nadzieję, że tak się stanie w przypadku tego bloga. Zadowoli mnie nawet jedna skromna osoba, która dzięki przeczytaniu mojej recenzji sięgnie po daną książkę.

Nie chcę też skupiać się tutaj tylko na nowościach. Ten fakt również uważam za bezsensowny. Czy wiecie ile jest interesujących pozycji, których data wydania jest dość odległa? Otóż takich książek jest naprawdę sporo i każda z nich zasługuje na uwagę. Na koniec nasuwa mi się porównanie literatury kobiecej, albo może inaczej tej „prostszej” literatury, z muzyką disco polo. Wszyscy ją znają, tylko mało kto ma odwagę przyznać się do tego, bo przecież to wstyd i inni mogą wyśmiać. A ja nie wstydzę się przyznać, że czasami zdarza mi się sięgnąć po typowy romans i przeczytać go z ogromnym zainteresowaniem.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz