piątek, 31 marca 2023

Renata Czarnecka – „Korona w złocie i krwi. Dylogia andegaweńska” # 2

 



Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autorki. Dziękuję!


Wydawnictwo: KSIĄŻNICA/

GRUPA WYDAWNICZA PUBLICAT S.A.

Katowice 2023

 

 

Król Karol Robert, będący pierwszym władcą z dynastii Andegawenów zasiadających na węgierskim tronie, zmarł w lipcu 1342 roku. Już sześć dni po jego śmierci węgierską koronę włożono na głowę jego najstarszego syna Ludwika, któremu historia nada potem przydomek „Wielki”. W chwili śmierci ojca Ludwik miał szesnaście lat. Natychmiast po koronacji, młody władca udał się z pielgrzymką do grobu świętego Władysława, najpopularniejszego węgierskiego króla z dynastii Arpadów panującego w XI wieku. Tam złożył przysięgę, że będzie rządził narodem węgierskim na wzór swego wielkiego poprzednika. Stamtąd wyruszył do Siedmiogrodu (Transylwanii), aby przyjąć przysięgę wierności od syna Michała Bazaráda. Michał Bazarád był władcą Wołoszczyzny, który za panowania Karola Roberta odważył się zlekceważyć swoją zależność od węgierskiej korony. Ledwie Ludwik wrócił do zamku w Wyszehradzie, a już otrzymał wielce przygnębiające wieści dotyczące jego młodszego brata, księcia Andrzeja Andegaweńskiego, będącego mężem królowej Neapolu, Joanny Andegaweńskiej.

Książę Andrzej nie był zbyt mile widziany w Neapolu, a tamtejsi liczni książęta patrzyli na niego z zazdrością i starali się wszelkimi sposobami utrudnić mu wstąpienie na tron. Matka Ludwika i Andrzeja, królowa wdowa Elżbieta Łokietkówna, słysząc jak wielka krzywda dzieje się jej młodszemu synowi, natychmiast pospieszyła do Neapolu obładowana skarbami, aby tylko uratować swoje dziecko przed machinacjami wrogów. Węgierskie pieniądze odniosły pożądany skutek na papieskim dworze, którego wasalem był w tamtym czasie Neapol. Królowa Elżbieta uzyskała bowiem zapewnienie, że książę Andrzej zostanie koronowany, po czym wróciła na Węgry. W chwili wyjazdu miała jednak bardzo złe przeczucia, które – jak się niebawem okazało – wcale nie były jedynie wytworem jej wyobraźni. Wyjazd królowej Elżbiety stał się bowiem impulsem do nowych intryg na neapolitańskim dworze. Książęta Filip i Ludwik z Tarentu, synowie Katarzyny II de Valois, otwarcie znieważali młodego księcia Andrzeja. Z kolei Joanna Andegaweńska w niegodziwy sposób odwróciła się od męża i stanęła po stronie wrogów.


Król Ludwik Węgierski według wyobrażenia Aleksandra Lessera


Dzień koronacji zbliżał się wielkimi krokami. Andrzej, licząc na władzę, którą miał wkrótce sprawować, zagroził swoim wrogom, że kiedyś pomści wszystkie wyrządzone mu krzywdy. Przeciwników księcia ogarnęło jeszcze większe przerażenie, gdy podczas turnieju rycerskiego, który miał miejsce na krótko przed planowaną koronacją, ujrzeli na sztandarze księcia Andrzeja topór i pętlę znajdujące się pod jego ramionami. Nadchodzące niebezpieczeństwo sprawiło, że spiskujący książęta stawali się coraz bardziej zdesperowani i zdecydowani usunąć Andrzeja z drogi. Postanowiono zatem, że zostanie zamordowany, a Joanna wyraziła na to zgodę, a przynajmniej nie miała nic przeciwko temu. I tak oto 18 września 1345 roku cały dwór, a razem z nim również Joanna, udał się do Aversy, aby tam oddać się rozrywkom, wśród których znalazło się także polowanie. W nocy podstępem wywołano Andrzeja z jego komnaty. Książę nie zdążył nawet przekroczyć jej progu, gdy drzwi za nim od razu się zamknęły, a czyhający już na niego zabójcy natychmiast rzucili się na swoją ofiarę. I tak oto młodszy brat Ludwika Węgierskiego i ukochany syn Elżbiety Łokietkówny został brutalnie uduszony, a jego wołania o pomoc nikogo nie obeszły. Potem martwe ciało księcia, mordercy zrzucili z balkonu, pozorując wypadek. Podczas gdy rozgrywała się na krwawa scena, królowa Joanna ponoć spała spokojnie, nie niepokojona ani przez szamotaninę pod jej drzwiami, ani też przez krzyki męża. Trudno uwierzyć, że niczego nie słyszała, skoro wiedziała co tak naprawdę się wydarzy. Czy faktycznie była tak bezwzględna i okrutna, iż mogła spokojnie spać, mając świadomość, że tuż obok mordują jej męża? Po wszystkim miała ponoć twierdzić, że była pod wpływem czarów. Joannie niczego jednak nie udowodniono.

Skoro tylko wieść o śmierci księcia Andrzeja dotarła na Węgry, na zamku w Wyszehradzie zapanowała wielka żałoba. Król Ludwik Węgierski poprzysiągł straszliwą zemstę, a naród z entuzjazmem chwycił za broń, by go wesprzeć. Z zagranicy docierały głosy współczucia. Książęta włoscy pozwolili na swobodny przemarsz wojsk Ludwika przez należące do nich terytoria. Ekskomunikowany cesarz niemiecki, Ludwik IV Bawarski, zawarł z królem sojusz. Z kolei król Anglii, Edward III Plantagenet, współczując Ludwikowi Węgierskiemu, wciąż zachęcał go do zemsty. Tylko papież zachowywał złowrogie milczenie. Tym razem jednak chęć zemsty okazała się u Ludwika Węgierskiego silniejsza niż szacunek dla papieża i w 1347 roku armia węgierska była już gotowa do wymarszu. Ukaranie wiarołomnej kobiety, jaką w oczach Węgrów była Joanna, zaś nie podbicie Włoch, stało się celem ich wyprawy, natomiast włoscy książęta usłużnie zapewnili królewskim żołnierzom wszelkie ułatwienia w osiągnięciu tego zamiaru.

Wokół Ludwika Węgierskiego zjednoczyli się wszyscy wielcy panowie królestwa. Przed armią węgierską niesiono ogromny czarny sztandar, na którym widniała blada podobizna księcia Andrzeja. Król Ludwik dwukrotnie nacierał na Neapol, a za każdym razem towarzyszyły mu najznamienitsze węgierskie rody. Wśród nich znaleźli się między innymi Mikołaj Kont z Orahovicy, Andrzej i Szczepan Lackfi, a także Dionizos, syn tego ostatniego, oraz wielu innych, którzy przyprowadzili ze sobą swoje zbrojne zaciągi. Lecz mimo to ich potężne uderzenia zarówno na Aversę, jak i na dumny Neapol zostały wkrótce osłabione. Królowa Joanna wraz ze swoim drugim mężem, Ludwikiem z Tarentu, uciekła za morze. Z kolei Karol z Durazzo, jeden ze spiskujących przeciwko Andrzejowi książąt, który był podejrzewany o współudział w morderstwie, odpokutował swoją zbrodnię, zostając zamordowanym po hucznej zabawie i zrzuconym z tego samego balkonu, który trzy lata wcześniej stał się świadkiem haniebnego czynu spiskowców. Czterech innych książąt przewieziono natomiast na Węgry i tam uwięziono.


Joanna I Andegaweńska, królowa Neapolu
Portret pochodzi z 1842 roku.
autor: Amédée Gras


I na tym zakończymy analizę przyczyn zemsty Ludwika Węgierskiego na Joannie Andegaweńskiej, królowej Neapolu, ponieważ to w tym miejscu rozpoczyna się akcja Korony w złocie i krwi, która stanowi kontynuację Dwóch królestw, jednej krwi. A zatem jest rok 1348, a król Ludwik Węgierski wraca do domu po – co tu dużo mówić – nieudanej wyprawie na Neapol. Nie ukarał znienawidzonej Joanny, tak jak planował. W dodatku jeszcze nie zdążył przekroczyć progu zamku w Budzie, a już dowiaduje się o śmierci ukochanej żony, Małgorzaty Luksemburskiej. Ale wszak jest królem, więc nie wolno mu zbyt długo rozpaczać nad grobem małżonki, bo trzeba myśleć o spłodzeniu następcy tronu, a przecież bez nowej żony nie zdoła tego dokonać. Lecz od czego ma zaradną matkę, która już doskonale wie, kim będzie jej przyszła synowa. To Elżbieta Bośniaczka, w której żyłach płynie krew polskich Piastów. I choć królowa wdowa szybko sprowadza pod swój dach młodziutką Elżbietę, to jednak jej syn raczej nie wykazuje nią zainteresowania. W głowie i w sercu Ludwika wciąż wielkim ogniem płonie żądza zemsty na Joannie Andegaweńskiej. Tym razem Ludwik ma nieco inny plan. Chce pojmać Joannę i poślubić jej siostrę, Marię. Czy uda mu się osiągnąć swój cel? Czy król tak mocno zżyty z matką będzie w stanie przeciwstawić się jej planom związanym z jego małżeństwem z kobietą, którą ta wybrała mu na kolejną żonę i królową Węgier? Czy Ludwik, zmuszony do zawarcia pokoju z Joanną Andegaweńską, będzie w stanie przełknąć tę gorzką pigułkę? A jak w tej sytuacji zachowa się sama Joanna, skoro nawet na własnym dworze nie może czuć się bezpieczna?

W kontynuacji opowieści o Andegawenach Renata Czarnecka znów potwierdza swój ogromny talent do pisania historii na nowo. Postacie, które ożywia na kartach książki są niezwykle autentyczne, co sprawia, że czytelnik odnosi wrażenie, iż wraz z nimi przeżywa każde wydarzenie będące ich udziałem. Akcja powieści jest niezwykle dynamiczna; wciąż bowiem coś się dzieje. Czytelnik ma możliwość podglądania życia toczącego się na dwóch dworach. Raz jest to dwór węgierski, a raz neapolitański. Nie brak też dworu polskiego. Bo trzeba pamiętać, że Elżbieta Łokietkówna była siostrą Kazimierza III Wielkiego, a zatem nie sposób pominąć i tej postaci, zważywszy że król Kazimierz także musi zmagać się ze swoimi problemami, nie tylko na płaszczyźnie politycznej, ale też prywatnej. Generalnie jednak wszystko rozgrywa się wokół konfliktu pomiędzy Ludwikiem Węgierskim a Joanną Andegaweńską. Poza tym ani król Węgier, ani królowa Neapolu nie doczekali się jeszcze męskiego potomka, który mógłby kiedyś objąć po nich tron. Wprawdzie Joanna urodziła syna, ale nie może go wychowywać i tym samym nie może mu wpajać własnych zasad i poglądów, aby kiedyś uczynić z niego króla Neapolu. W dodatku Karol Martel jest zbyt mały, aby móc myśleć o nim jak o potencjalnym królu jednego, czy drugiego państwa, biorąc pod uwagę również fakt, że śmiertelność wśród dzieci średniowiecza jest naprawdę wysoka.


Kamil Siegmund jako król Ludwik Andegaweński w serialu Korona królów
fot. TVP


Oprócz wysuwającego się na pierwszy plan wspomnianego powyżej konfliktu, niezwykle istotne są również wydarzenia rozgrywające się gdzieś w jego tle. Pamiętajmy, że Joanna Andegaweńska była kobietą, dla której liczyła się nie tylko władza, ale też mężczyźni stojący u jej boku. Aby osiągać swoje cele potrzebowała przede wszystkim silnych mężczyzn, którzy byliby w stanie pomóc jej wspiąć się na sam szczyt. Była też kobietą namiętną, posiadającą własne potrzeby. Choć może wydawać się, że była bezwzględna i szła do celu po trupach i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, to jednak nie była pozbawiona uczuć tak bardzo charakterystycznych dla każdej kobiety. Nie obca była jej nie tylko miłość do mężczyzny, ale też do dzieci, które urodziła. I choć nie potrafiła dać swojemu drugiemu mężowi upragnionych synów, to jednak nie gardziła córkami, które oficjalnie przyszły na świat z tego związku. Do dziś nie wiemy bowiem, kto tak naprawdę był ojcem Karola Martela. Jedni przypisują ojcostwo księciu Andrzejowi Andegaweńskiemu, zaś inni drugiemu mężowi Joanny, Ludwikowi z Tarentu.

Tak jak w poprzednim tomie, tak i tutaj fabuła nie jest wolna od intryg i spisków. Bezustannie można zastanawiać się, kto tym razem straci życie; kto zostanie usunięty z drogi; kto popełni błąd, którego nie da się już naprawić i jedynym wyjściem będzie śmierć. Nikt, kto znajduje się w otoczeniu Joanny Andegaweńskiej nie może czuć się bezpieczny i pewny siebie, nawet ona sama. Myślę, że osoba królowej Neapolu jest zbyt mało znana w Polsce, dlatego niniejszy cykl powieściowy to prawdziwy skarb dla polskich czytelników. Na chwilę obecną mamy do dyspozycji dylogię. Marzy mi się jednak, żeby powstał kolejny tom, ponieważ opowieść o Joannie tak naprawdę jeszcze się nie kończy. Po zdarzeniach zamykających Koronę w złocie i krwi następuje szereg pasjonujących wydarzeń, które – jestem przekonana – przykułyby czytelnika do lektury na bardzo długo. A zatem z pełną odpowiedzialnością polecam zarówno pierwszy, jak i drugi tom historii Andegawenów. Historii, o której trudno zapomnieć i która dostarcza czytelnikowi wciąż nowych emocji. 


Agnieszka Różycka

tłumaczka, autorka, eseistka, dziennikarka






wtorek, 7 marca 2023

Elżbieta Woodville – kontrowersyjna królowa Edwarda IV Yorka



Czy Elżbieta Woodville mogła uratować swoich synów przed Ryszardem III? Czy zaplanowała powstanie przeciwko Henrykowi VII Tudorowi? Jak zareagowała na wieść o śmierci książąt w Tower? Czy Edward IV poślubił ją z miłości?

 

Dlaczego małżeństwo Elżbiety Woodville z Edwardem IV przeraziło tak wiele osób?

 

Kiedy jesienią 1464 roku Edward IV poinformował swoich ministrów, że zawarł potajemnie małżeństwo, wprawił ich tym w wielkie osłupienie, ponieważ wybór narzeczonej – Elżbiety Wooodville – był sprzeczny ze wszystkimi ówczesnymi zasadami. Owszem, powinnością każdego króla było zawrzeć związek małżeński, ale tylko po to, aby scementować nim sojusz z obcym państwem. Elżbieta Woodville byłaby natomiast pierwszą z pochodzenia angielską królową od czasu normańskiego podboju. I choć królowie teoretycznie mogli żenić się z Angielkami, to jednak musiały to być przedstawicielki rodów arystokratycznych. Elżbieta była natomiast córką zwykłego rycerza.


Rebecca Ferguson jako królowa Elżbieta Woodville w serialu Biała królowa (2013)


Kolejnym problemem było to, że ślub został zawarty w tajemnicy. W nadchodzących latach pierwszy parlament zwołany przez brata Edwarda IV, Ryszarda III, potępił tego rodzaju małżeństwo, uznając, że jest ono niepożądanym, gdyż zostało zawarte potajemnie, bez zapowiedzi, w prywatnej komnacie i w miejscu na wskroś świeckim. Co gorsza, w czasach, gdy wielu ludzi uważało, że oblubienica króla powinna być dziewicą, Elżbieta była już wdową. Jakby tego wszystkiego było mało, jej pierwszy mąż zginął, walcząc w Wojnie Dwóch Róż i opowiadając się po stronie Lancasterów, zamiast Yorków. Nie popierał zatem Edwarda IV w jego roszczeniach do angielskiego tronu. W dodatku Elżbieta była pięć lat starsza od Edwarda, chociaż – jak zauważył sam król – mając dwóch małych synów z pierwszego małżeństwa, przynajmniej udowodniła, że jest płodną kobietą. Co więcej, Edwardowi zarzucano potem, że nie miał on najmniejszego prawa poślubić Elżbiety, skoro wcześniej ustalono już jego ślub z inną kobietą. Oskarżenie to zostało podniesione w 1483 roku, po śmierci Edwarda, kiedy to Ryszard, książę Gloucester, zasygnalizował swój zamiar objęcia tronu jako Ryszard III York. Uważano bowiem, że skoro ślub Edwarda i Elżbiety był nieważny, to i ich dwaj synowie, czyli bratankowie Ryszarda – Edward i Ryszard – są de facto bękartami. Jeden z biskupów, Robert Stillington, miał nawet oświadczyć, że Edward już wcześniej poślubił Eleonorę Butler (z domu Talbot), córkę hrabiego Shrewsbury. Niemniej dowody potwierdzające zarzuty Stillingtona są w najlepszym razie jedynie poszlakowe, ponieważ Eleonora zmarła w 1468 roku, więc nikt nie mógł zapytać jej o to, jak było naprawdę, a w 1464 roku ewentualne małżeństwo nie stanowiło jakiegoś większego problemu. Problemem był natomiast fakt, że kwestia ta po latach została podniesiona, co świadczy o tym, że małżeństwo Edwarda i Elżbiety faktycznie uchodziło za wielce kontrowersyjne.

 

Czy Elżbieta wyszła za mąż za Edwarda z miłości? A jeśli tak, to dlaczego było to tak bardzo szokujące?

 

Nie tylko skromne pochodzenie i barwna przeszłość Elżbiety okazały się szokujące dla angielskiego dworu, ale również fakt, że zarówno ona, jak i Edward mogli pobrać się z miłości. Kiedy król wybierał sobie żonę, kierując się miłością czy pożądaniem, czyli ślepym uczuciem, jak na początku XVI wieku ujął to włoski historyk, Polydore Vergil z Urbino, fakt ten uchodził za swego rodzaju dziwactwo, a niektórzy twierdzili wręcz, że takie zachowanie jest niemalże nieprzyzwoite. Było to zatem tak bardzo nieobyczajne, że po latach matce Elżbiety, Jakobinie Luksemburskiej, zarzucono, że aby połączyć swoją córkę i króla Yorków, użyła w tym celu czarów.

Czy zatem prawdą jest, że Edward i Elżbieta zapałali do siebie gorącym uczuciem? Z całą pewnością sugerują to popularne wczesne wersje ich pierwszego spotkania. Kilka z nich opisuje pożądliwego króla, który usiłuje zmusić cnotliwą damę do tego, aby ta żyła z nim w nieczystości, kiedy ona sama odmawia takiego życia. W jednej z opowieści Elżbieta broni się nawet sztyletem przed napastliwością Edwarda, natomiast w innej to Edward trzyma nóż przy jej gardle, aby zmusić ją do współżycia. Wszystkie te opowieści kończą się jednak szczęśliwie. Król był bowiem tak bardzo poruszony cnotliwością kobiety, że ostatecznie zgodził się poślubić ją w tajemnicy.


Max Irons jako król Edward IV York i Rebecca Ferguson w roli królowej
Elżbiety Woodville w serialu Biała królowa (2013)


Z drugiej strony jednak możliwe jest, że nie bez znaczenia okazała się tutaj również zimna polityczna kalkulacja, która miała pewien wpływ na decyzję Edwarda dotyczącą poślubienia Elżbiety. Król mógł bowiem dostrzec jakąś propagandową wartość w sojuszu z kobietą związaną z Lancasterami w Wojnie Dwóch Róż, a nawet w wyborze angielskiej narzeczonej. Wybór Elżbiety przez Edwarda mógł także sygnalizować jego coraz bardziej rosnącą niezależność od potężnego magnata, jakim był Ryszard Neville, hrabia Warwick, zwany Twórcą Królów, który snuł alternatywne plany małżeńskie wobec swojego królewskiego podopiecznego. Warwickowi nawet przez myśl nie przeszło, aby narajać Edwardowi jakąś chłopkę, co oczywiście w odniesieniu do Elżbiety można uznać za lekką przesadę, ponieważ jej ojciec choć był zwykłym rycerzem, to jednak matka pochodziła z królewskiej linii Luksemburgów.

Mimo wszystko nie ma powodu, aby wątpić w to, że była to gra oparta na osobistej atrakcyjności obydwu stron. W rzeczywistości był to najprawdopodobniej pierwszy, lecz nie ostatni związek w angielskiej historii królewskiej zawarty z miłości. Można też argumentować, że to dzięki Elżbiecie Woodville pojęcie małżeństwa jako realnej opcji weszło do kronik brytyjskiej rodziny królewskiej. Podążając za jej przykładem, królewskie wnuki Elżbiety, czyli Henryk VIII, Małgorzata Tudor i Maria Tudor, trzymały się twardo prawa do osobistego małżeńskiego szczęścia i przekonania, że małżeństwo i miłość powinny iść ze sobą w parze.

 

Czy Elżbieta wykorzystywała swoje wpływy, aby jej krewni otrzymywali królewskie przywileje?

 

Ze wszystkich zarzutów stawianych Elżbiecie na przestrzeni wieków, najbardziej szkodliwy – choć bynajmniej nie bezzasadnie – okazał się ten, w którym oskarżano ją o przykładanie ręki do nagradzania całej swojej rozległej rodziny. Sposób, w jaki Woodville’owie i ich krewni podnosili swój społeczny prestiż i zawierali korzystne małżeństwa był z całą pewnością czymś niezwykłym. Jeden z braci Elżbiety, mając około dwudziestu lat, zawarł związek małżeński z księżną Norfolk. Jego wybranka miała już sześćdziesiąt lat! Ambasador Mediolanu donosił, że to Woodville’owie sprawowali władzę w tym królestwie. Ale trzeba też pamiętać, że Elżbieta robiła tylko to, co zrobiłaby na jej miejscu każda inna kobieta i wciąż dyskusyjny pozostaje fakt, jak wiele w kwestii społecznego awansu zawdzięczali jej Woodville’owie i jaka była jej rola w bogaceniu się członków jej rodziny. W czasach, gdy krewni odgrywali kluczową rolę, sam Edward mógł z powodzeniem wykorzystywać te małżeństwa, zaś obdarowywanie członków rodziny królowej coraz to nowymi urzędami mogło służyć jako wzmocnienie jego własnej władzy.


Iluminacja przedstawiająca ślub Edwarda IV i Elżbiety Woodville
pochodząca z jednej z kronik Jeana de Wavrina, polityka, kronikarza
i doradcy księcia Burgundii, Filipa III Dobrego.


Co zatem można powiedzieć o Elżbiecie jako królewskiej małżonce w szerszym kontekście? Najwyraźniej nie wszyscy na angielskim dworze byli zachwyceni wyborem żony przez Edwarda, ale sam król z pewnością wysoko cenił sobie zdolności swojej królowej. Mógł je cenić do tego stopnia, że gdy przekroczył kanał La Manche, aby poprowadzić inwazję na Francję w 1475 roku, zostawił swojego małego syna Edwarda jako strażnika królestwa jedynie pod opieką Elżbiety. Testament, który król sporządził, wymienia ją jako pierwszą z dziesięciu jego wykonawców. Król zaznaczył w nim, że Elżbieta jest naszą wspomnianą najdroższą żoną, której najbardziej zaufaliśmy. Niemniej pomimo tak wielkiej odpowiedzialności, nie można powiedzieć o Elżbiecie, że była zwierzęciem politycznym. Nie ma bowiem dowodów na to, że wywierała ona jawny wpływ polityczny na męża, a będąc świadkiem tego, jak wielką i wpływową rolę odegrała Małgorzata Andegaweńska, reprezentując swego męża Henryka VI i dbając o interesy syna podczas trudnych rządów Lancasterów, wielu współczesnych Elżbiecie uznałoby jej ewentualne wtrącanie się do polityki za rzecz pożądaną i nie widziałoby w tym niczego złego.

Wydaje się jednak, że Elżbieta będąc z dala od sceny politycznej miała z nią wiele wspólnego jako królowa. Była piękna, patronowała sztuce i przemysłowi, a także wdzięcznie prezentowała się na wszelkiego rodzaju uroczystościach. Na przykład w 1472 roku podczas wielkiego bankietu z tańcami zaprosiła do swojej komnaty odwiedzającego wówczas Anglię flamandzkiego dworzanina, Louisa de Bruges, lorda Gruuthuse, i jak zauważono, zamówiła olśniewający materiał na złote zasłony do jego łóżka. Elżbieta była przede wszystkim bardzo płodna, obdarzając Edwarda aż dziesięciorgiem dzieci i dopóki żył jej mąż wydawała się być wzorem późnośredniowiecznej królowej.

 

Czy Elżbieta mogła uratować swoich synów przed Ryszardem III?

 

Kiedy w kwietniu 1483 roku zmarł nagle Edward IV, tron automatycznie miał przejść w ręce jego dwunastoletniego syna, również o imieniu Edward. Chłopiec wychowywał się w Ludlow w hrabstwie Shropshire pod okiem utalentowanego brata Elżbiety, Antoniego Woodville'a. Początkowo Elżbieta mogła dążyć do pojednania ze szwagrem. Jeden ze współczesnych jej kronikarzy napisał, że najkorzystniej starała się zgasić każdą iskrę szemrania i niepokoju, skoro tylko korona została przekazana jej synowi. Ale to nie wystarczyło, aby rozwiać obawy niektórych ludzi, a szczególnie Ryszarda z Gloucester. Obawiano się bowiem, że chłopiec będzie w pełni dorastał pod wpływem Woodville’ów. Kiedy zatem Ryszard przechwycił Edwarda i Antoniego Woodville’a w czasie ich podróży do Londynu, Elżbieta natychmiast uciekła wraz z pozostałymi dziećmi i dobytkiem do sanktuarium w Opactwie Westminsterskim.

W czerwcu tego samego roku Ryszard napisał do Yorku do swoich sojuszników z prośbą o pomoc przeciwko królowej, jej cholernym zwolennikom i krewnym, o których myślał, iż ci próbowali go zamordować. Niemniej to jeszcze nie był ten czas, kiedy Ryszard ogłosił, iż ma zamiar sam zasiąść na tronie. Właśnie na tej podstawie Elżbieta została przekonana – bądź też zmuszona – do wyrażenia zgody na zabranie od niej młodszego syna, Ryszarda, który miał dołączyć do swego starszego brata w Tower. Zaraz potem zwolennicy przyszłego Ryszarda III Yorka zaczęli rozpowszechniać plotki o tym, że małżeństwo Edwarda i Elżbiety zostało unieważnione przez umowę przedślubną zmarłego króla z Eleonorą Butler. W ten sposób synowie Elżbiety i Edwarda zostali uznani za nieślubne dzieci, a gdy minęło lato chłopcy zniknęli bez śladu, a ich los stał się jedną z najbardziej, najczęściej i najgłębiej dyskutowanych tajemnic brytyjskiej historii królewskiej.


Książęta z Tower, Edward i Ryszard. 
autor obrazu: Pedro Amẻrico (1843-1905)


Kiedy Elżbieta dowiedziała się, że książęta uwięzieni w Tower nie żyją?

 

Latem 1483 roku Elżbieta wciąż przebywała w sanktuarium w Opactwie Westminsterskim i to właśnie wtedy weszła w spisek z sojusznikiem, którego wręcz nienawidziła. Tym sojusznikiem była Małgorzata Beaufort, matka Henryka Tudora, który od śmierci Henryka VI Lancastera i jego syna Edwarda Westminstera, był pierwszym pretendentem do angielskiego tronu ze strony Lancasterów. Intryga polegała na tym, że obydwie kobiety zgodziły się, aby Henryk Tudor poślubił najstarszą córkę Elżbiety Woodville, Elżbietę York. I tak oto obydwie sojuszniczki wypowiedziały wojnę Ryszardowi III Yorkowi. Często mówi się, że działania Elżbiety Woodville pokazały, że wierzyła w to, iż jej synowie wciąż żyją. Z jakiego innego powodu miałaby bowiem popierać plan wyniesienia na tron Henryka Tudora, hrabiego Richmond? Kilkadziesiąt lat później wspomniany już włoski historyk Polydore Vergil z Urbino dramatycznie opisał scenę, kiedy to Elżbieta usłyszała o tym, iż jej synowie zostali zamordowani. Kronikarz pisał, że żałosnymi wrzaskami sprawiła, iż cały dom dzwonił, biła się w piersi, rozdarła szaty i obcięła włosy.

Nie jest jednak jasne, czy na początku, zawiązując spisek z Małgorzatą Beaufort, Elżbieta faktycznie planowała posadzić na tronie Henryka Tudora, czy też nastąpiło to dopiero po tym, jak zaczęły rozprzestrzeniać się pogłoski o śmierci książąt. Sam Edward IV jeszcze za swojego życia brał pod uwagę możliwość poślubienia swej najstarszej córki przez Henryka Tudora, a tym samym bezpiecznego sprowadzenia do domu następcy tronu z linii Lancasterów. Tak czy inaczej, bunt przeciwko Ryszardowi III nie powiódł się i w styczniu 1484 roku Elżbieta Woodville została pozbawiona królewskiego statusu i dochodów. Dwa miesiące później dama o nazwisku Elżbieta Grey, błędnie nazywająca siebie królową Anglii została zmuszona do opuszczenia sanktuarium w Opactwie Westminsterskim i wydania zgody na to, aby jej córki udały się na dwór stryja Ryszarda. Twierdzono, że nigdy nie zaakceptowałaby takiego rozwiązania, gdyby nie wierzyła w to, że Ryszard nie był winny śmierci jej synów – albo gdyby nie wierzyła, że książęta wciąż żyją.

I tak oto Elżbieta Woodville znika z zapisków kronikarskich aż do końca panowania Ryszarda III Yorka, co toruje drogę tylko do jednej teorii. Otóż przynajmniej młodszy z jej synów przeżył i został oddany pod opiekę w jakiejś nieznanej części kraju. Z drugiej strony jednak Elżbieta mogła być na tyle pragmatyczna, że w końcu uświadomiła sobie, że dla jej córek, które przeżyły, trzeba stworzyć jakieś życie, niezależnie od tego, co się stało z ich braćmi. Nie mogły przecież pozostawać w nieskończoność w sanktuarium w Opactwie Westminsterskim.

 

Czy Elżbieta poparła bunt przeciwko Henrykowi VII Tudorowi?

 

Możliwe, że tak. Możliwe, że nie. Po tym, jak Henryk odebrał angielską koronę Ryszardowi III i tym samym zakończył Wojnę Dwóch Róż, spełnił złożoną wcześniej obietnicę i poślubił córkę Elżbiety Woodville, Elżbietę York. Wtedy też przywrócił swoją nową teściową do rangi królowej wdowy, dając jej dożywotni grant na sześć dworów w Essex oraz roczny dochód w wysokości stu dwóch funtów. Kiedy natomiast Elżbieta York urodziła syna, Artura, matka chrzestna niemowlęcia, Elżbieta Woodville, zaniosła małego księcia do głównego ołtarza podczas jego chrztu. Lecz już niecały rok po rozpoczęciu panowania nowego króla, Elżbieta Woodville rozpoczęła negocjacje w sprawie dzierżawy dworu w obrębie Opactwa Westminsterskiego. Jej pozycja na dworze mogła być równie trudna, biorąc pod uwagę prymat tej drugiej wdowy, czyli Małgorzaty Beaufort, to jest Mojej Damy Królowej Matki, jak mówił o niej Henryk VII Tudor.


Essie Davis jako królowa wdowa Elżbieta Woodville
w serialu Biała księżniczka (2017)


Niestety, już niebawem Elżbieta odkryła, że jej plany znów zaczynają się krzyżować. W lutym 1487 roku odebrano jej wszystkie przyznane ziemie, lecz tylko po to, aby zostały przekazane jej córce, królowej Elżbiecie York. W zamian otrzymała niewielką rentę i nieoczekiwanie zamieszkała w Opactwie Bermondsey. Możliwe, że Elżbieta sama wybrała taką emeryturę, ale czas jest tutaj sugestywny, ponieważ wielkimi krokami zbliżał się moment, kiedy tron Henryka VII był realnie zagrożony. Otóż w 1487 roku niejaki Lambert Simnel został figurantem powstania Yorkistów przeciwko Henrykowi VII Tudorowi. Ten dziesięcioletni wówczas chłopiec początkowo twierdził – choć potem zmienił zdanie – że jest młodszym synem Edwarda IV Yorka ocalałym z Tower. Mogła zatem pojawić się obawa, że niezadowolona Elżbieta, urażona tym, że Henryk wydawał się zdeterminowany trzymać w cieniu swoją żonę, córkę Elżbiety Woodville, mogła udzielić wsparcia buntownikowi. 

Z całą pewnością późne lata życia Elżbiety Woodville kręciły się głównie wokół klasztoru. Tylko kilka razy przebywała na dworze, tak przynajmniej podają źródła. Po jej śmierci 8 czerwca 1492 roku odbył się natomiast wielce skromny i niemalże nędzny pogrzeb, podczas którego – jak zauważył herold – nic nie zostało zrobione uroczyście.


Prawa autorskie do tekstu © Agnieszka Różycka