Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
Katowice 2008
Tytuł oryginału: Power
of a Woman
Przekład: Magdalena Białoń-Chalecka
Na okładce niniejszej książki napisano: Historia, do której scenariusz napisało samo życie.
Niestety ale z bólem serca piszę ten tekst, gdyż nie mogę odnieść się do tej
powieści w sposób pozytywny, nawet gdybym bardzo tego chciała. Barbara Taylor
Bradford jest dla mnie jedną z tych pisarek, których twórczość naprawdę sobie
cenię, lecz w tym wypadku mam wrażenie, że Basia po prostu przespała tę książkę.
Moim zdaniem napisała coś, bo tak należało zrobić. Może miała za długi przestój
w publikacji albo wydawca za bardzo naciskał na kolejny bestseller. Sama nie
wiem. Mam naprawdę mieszane uczucia. W swoim życiu przeczytałam już sporo jej
powieści, dlatego mam porównanie i dlatego też jestem tak bardzo zawiedziona.
Historia, do której scenariusz
napisało samo życie. No cóż, według mnie to zdanie nie ma związku z fabułą
powieści. Polski wydawca trochę przesadził. Być może miał to być chwyt
reklamowy, żeby przyciągnąć czytelników. Kiedy przeczytałam opis na okładce,
pomyślałam, że warto sięgnąć po tę powieść. W dodatku tak, jak wspomniałam
wyżej, pisarka nie jest mi obca i od lat darzę ją sympatią. Opis ten brzmi
mniej więcej tak: Poruszająca opowieść
o kobiecie sukcesu, której matczyna miłość oraz zdolność wybaczania
dawnych krzywd stały się źródłem siły potrzebnej do przetrwania najcięższej
życiowej próby.
Mnie osobiście historia Stephanie Jardine nie poruszyła. Owszem, jest ona
kobietą sukcesu, gdyż po śmierci męża, niemal trzydzieści lat wcześniej, objęła
kierownictwo amerykańską filią wielkiej spółki jubilerskiej. Stevie ma trzech
synów i córkę, przed którą ukrywa informacje na temat jej biologicznego ojca.
Fakt ten owiany jest tajemnicą również przed resztą rodziny. Niemniej,
to w osiemnastoletniej Chloe Stephanie pokłada największe nadzieje, ale Chloe
ma inne plany, aniżeli wizje jej matki. Dopiero w momencie, gdy rodzinę
Stephanie dotyka tragedia, kobieta zmuszona jest dowieść nie tylko
bezgranicznej miłości do córki, ale również wykazać się umiejętnością
wybaczania dawnych krzywd.
Fabuła powieści rozdzielona jest pomiędzy dwa kontynenty, tj. Amerykę i
Europę. Macierzysta firma Stephanie ma swoją siedzibę w Londynie, gdzie nad
wszystkim czuwają jej synowie i teść. Powieść podzielona jest na trzy części.
Dwie z nich to jedna wielka nuda. Nie dzieje się nic. Dopiero w części trzeciej
można przez chwilę poczuć dreszczyk emocji. Ale tylko przez chwilę. Powieść tak
naprawdę nie wzrusza. Przynajmniej nie mnie. Naprawdę starałam się z całych sił
odnaleźć w niej coś pozytywnego. Przez dwa wieczory jedynie się wynudziłam,
czekając na choć odrobinę emocji. Zawiodłam się, ale nie odradzam przeczytania
tej powieści. Teraz mogę zrozumieć moją mamę, kiedy po przeczytaniu trzydziestu
stron oddała mi ją, mówiąc: jak chcesz to
sama czytaj. No to przeczytałam, bo nigdy nie cofam się przed żadnym
tekstem, nawet tym najtrudniejszym i najnudniejszym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz