czwartek, 28 kwietnia 2011

Barbara Taylor Bradford – „Potęga kobiety”









Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
Katowice 2008
Tytuł oryginału: Power of a Woman
Przekład: Magdalena Białoń-Chalecka



Na okładce niniejszej książki napisano: Historia, do której scenariusz napisało samo życie. Niestety ale z bólem serca piszę ten tekst, gdyż nie mogę odnieść się do tej powieści w sposób pozytywny, nawet gdybym bardzo tego chciała. Barbara Taylor Bradford jest dla mnie jedną z tych pisarek, których twórczość naprawdę sobie cenię, lecz w tym wypadku mam wrażenie, że Basia po prostu przespała tę książkę. Moim zdaniem napisała coś, bo tak należało zrobić. Może miała za długi przestój w publikacji albo wydawca za bardzo naciskał na kolejny bestseller. Sama nie wiem. Mam naprawdę mieszane uczucia. W swoim życiu przeczytałam już sporo jej powieści, dlatego mam porównanie i dlatego też jestem tak bardzo zawiedziona.

Historia, do której scenariusz napisało samo życie. No cóż, według mnie to zdanie nie ma związku z fabułą powieści. Polski wydawca trochę przesadził. Być może miał to być chwyt reklamowy, żeby przyciągnąć czytelników. Kiedy przeczytałam opis na okładce, pomyślałam, że warto sięgnąć po tę powieść. W dodatku tak, jak wspomniałam wyżej, pisarka nie jest mi obca i od lat darzę ją sympatią. Opis ten brzmi mniej więcej tak: Poruszająca opowieść o kobiecie sukcesu, której matczyna miłość oraz zdolność wybaczania dawnych krzywd stały się źródłem siły potrzebnej do przetrwania najcięższej życiowej próby.

Mnie osobiście historia Stephanie Jardine nie poruszyła. Owszem, jest ona kobietą sukcesu, gdyż po śmierci męża, niemal trzydzieści lat wcześniej, objęła kierownictwo amerykańską filią wielkiej spółki jubilerskiej. Stevie ma trzech synów i córkę, przed którą ukrywa informacje na temat jej biologicznego ojca. Fakt ten owiany jest tajemnicą również przed resztą rodziny. Niemniej, to w osiemnastoletniej Chloe Stephanie pokłada największe nadzieje, ale Chloe ma inne plany, aniżeli wizje jej matki. Dopiero w momencie, gdy rodzinę Stephanie dotyka tragedia, kobieta zmuszona jest dowieść nie tylko bezgranicznej miłości do córki, ale również wykazać się umiejętnością wybaczania dawnych krzywd.

Fabuła powieści rozdzielona jest pomiędzy dwa kontynenty, tj. Amerykę i Europę. Macierzysta firma Stephanie ma swoją siedzibę w Londynie, gdzie nad wszystkim czuwają jej synowie i teść. Powieść podzielona jest na trzy części. Dwie z nich to jedna wielka nuda. Nie dzieje się nic. Dopiero w części trzeciej można przez chwilę poczuć dreszczyk emocji. Ale tylko przez chwilę. Powieść tak naprawdę nie wzrusza. Przynajmniej nie mnie. Naprawdę starałam się z całych sił odnaleźć w niej coś pozytywnego. Przez dwa wieczory jedynie się wynudziłam, czekając na choć odrobinę emocji. Zawiodłam się, ale nie odradzam przeczytania tej powieści. Teraz mogę zrozumieć moją mamę, kiedy po przeczytaniu trzydziestu stron oddała mi ją, mówiąc: jak chcesz to sama czytaj. No to przeczytałam, bo nigdy nie cofam się przed żadnym tekstem, nawet tym najtrudniejszym i najnudniejszym.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz