sobota, 15 września 2018

Nawet gdyby nigdy nie opublikowano moich książek, to i tak wciąż pisałabym nowe historie...





ROZMOWA Z ELIZABETH CHADWICK



Elizabeth Chadwick urodziła się w Bury (Lancashire). Gdy miała trzy lata, przeprowadziła się z rodziną do Szkocji, gdzie spędziła dzieciństwo. W wieku dziesięciu lat przyjechała do Nottingham, gdzie mieszka do tej pory. Mówi o sobie, że urodziła się gawędziarką. Pamięta, że zanim nauczyła się czytać i pisać, otwierała książeczki z obrazkami na swoich ulubionych ilustracjach i na ich podstawie tworzyła nowe opowieści. Autorka nie zajmowała się pisaniem, dopóki nie skończyła piętnastu lat. Kiedy po raz pierwszy zobaczyła program historyczny dla dzieci, a była to opowieść z akcją osadzoną w XII wieku w Ziemi Świętej, uświadomiła sobie, że chce tworzyć właśnie powieści historyczne. Po latach pisania i odrzucania jej tekstów, wreszcie wydała swoją pierwszą książkę, a było to w 1989 roku. Powieść nosiła tytuł „The Wild Hunt” i zdobyła nagrodę Betty Trask Award. Elizabeth Chadwick jest jedną z czołowych powieściopisarek tworzących beletrystykę historyczną, a przez „The Historical Novel Society” została określona, jako „najlepsza współczesna autorka pisząca o średniowieczu”. Jej książki wydawane są na całym świecie i tłumaczone na wiele języków. Pisarka słynie z prowadzenia rozległych badań dotyczących epoki średniowiecza, a szczególnie, jeśli chodzi o rodziny Marshalów i Bigodów. Jej powieści o trzynastowiecznym arystokracie, Williamie Marshalu, „Waleczny rycerz” (2005) i „The Scarlet Lion” (2006), przyniosły jej międzynarodowe uznanie. Niedawno ukazała się w Polsce jej trylogia o Eleonorze Akwitańskiej.  



Agnes A. Rose: Bardzo dziękuję, że przyjęłaś moje zaproszenie do rozmowy. Jestem niesamowicie zaszczycona, że mogę gościć Cię na swoim blogu i porozmawiać z Tobą. Tworzysz powieści osadzone w epoce średniowiecza. Dlaczego? Co takiego wyjątkowego jest w tej epoce, że postanowiłaś o niej pisać?

Wydawnictwo: SPHERE (2008)
Elizabeth Chadwick: To czysty przypadek, że wybrałam akurat średniowiecze. Ten okres zainteresował mnie po obejrzeniu w telewizji kilku historycznych dramatów. Pierwszym z nich było Sześć żon Henryka VIII z udziałem Keitha Michelle’a, co sprawiło, że zaczęłam pisać opowieść o Tudorach. To były wakacje, a ja miałam wtedy czternaście lat. Kiedy ponownie zaczęła się szkoła, odłożyłam pisanie książki. W następnym roku BBC stworzyła historyczną, przygodową serię dla dzieci zatytułowaną Desert Crusader. Była ona dubbingowana z francuskiego. Oryginał nosił tytuł Thibaud ou les Croisades i obecnie, pod tym samym tytułem, jego epizody można znaleźć na YouTube. Zakochałam się w bohaterze i zaczęłam pisać swoją własną wersję fan fiction. Jednak historia rozwinęła się w zupełnie nową opowieść i stała się niezwykle charakterystyczna dla postaci z programu telewizyjnego. Pisanie nowej książki pomiędzy lekcjami szkolnymi uświadomiło mi, że chcę tworzyć beletrystykę historyczną. Miałam zaledwie szesnaście lat, a już znalazłam swoją ścieżkę kariery zawodowej. Chciałam, by moja historia była jak najbardziej realna, a to oznaczało prowadzenie badań. Im więcej badałam, tym bardziej interesowałam się tematem, aż w końcu utknęłam w średniowieczu na dobre i jeszcze bardziej zapragnęłam o nim pisać. To jest niekończące się koło, jedno zainteresowanie wynikało z drugiego.

AAR: Zanim opublikowałaś „The Wild Hunt”, nie mogłaś znaleźć agenta literackiego. Twoje książki były odrzucane przez wiele lat. Co wtedy czułaś? Czy byłaś wściekła, ponieważ wiedziałaś, że piszesz dobrze, ale nikt nie chce docenić Twojej pracy?

EC: Bynajmniej. Wiedziałam, że pisanie jest tym, co mam robić, i że w którymś momencie się uda. Zasadniczo poświęcałam bardzo wiele doskonaleniu warsztatu i spędzałam mnóstwo godzin przy maszynie do pisania i przed monitorem komputera. Nigdy nie odbierałam odrzucenia tekstu jako coś osobistego. To po prostu sprawiało, że byłam jeszcze bardziej zdeterminowana do tego, aby następna książka, jaką napiszę, okazała się tak dobra, że ludzie nie będą w stanie jej odrzucić. Chociaż zdarzyło się to tak wiele razy, to jednak nigdy się nie zniechęciłam. Od wczesnego dzieciństwa opowiadałam sobie historie takiego czy innego rodzaju, więc de facto były one częścią mnie. Nawet gdyby nigdy nie opublikowano moich książek, to i tak wciąż pisałabym nowe historie. Musisz mieć szczęście, aby zostać opublikowaną, ale musisz też być wystarczająco dobra w tym, co robisz, a w czasie, kiedy mnie odrzucano, wciąż uczyłam się swojego rzemiosła, lecz nie osiągnęło ono jeszcze wystarczająco wysokiego poziomu, jak stało się to pod koniec mojej praktyki. Jeśli tak właśnie można to określić, to zauważyłam, że powoli stawałam się tak dobra, jak publikowani powieściopisarze. Zaczęłam wygrywać konkursy i miałam wiarę w to, że mi się uda. Tak więc nie, nigdy nie byłam wściekła. Gdybym nie została opublikowana, to oznaczałoby to, że nie jestem wystarczająco dobra. Przyjęłam do wiadomości tę rzeczywistość, nie martwiąc się o nic. Po prostu to dało mi motywację do tego, by stać się lepszą.

AAR: Po opublikowaniu „The Wild Hunt” napisałaś kontynuację tej historii. Co zmotywowało Cię do podjęcia tego wyzwania?

EC: Moją motywacją było to, że interesowałam się rodziną, o której pisałam i chciałam kontynuować opowieść o nich przynajmniej przez jakiś czas. Dla mnie główną siłą napędową jest pisanie i interesowanie się historią i ludźmi, którzy żyją w tej opowieści, zarówno rzeczywistej, jak i wymyślonej.

AAR: Muszę przyznać, że od wielu lat interesuję się historią Anglii. Wciąż odkrywam w niej coś nowego. Także dużo piszę i czytam o historii Wielkiej Brytanii. Trzy lata temu napisałam artykuł o Williamie Marshalu, 1. hrabim Pembroke. Wiem, że w swoim dorobku literackim masz również książki związane z tą postacią. Czy możesz powiedzieć nam coś więcej na ich temat? Co skłoniło Cię do napisania o Williamie Marshalu i jego rodzinie?

Wydawnictwo: AURUM PRESS (2010)
tłum. Anna Krawczyk-Łaskarzewska
EC: William Marshal był czwartym synem Johna FitzGilberta, który był marszałkiem królewskim w czasie wielkiego przewrotu w Anglii. W połowie był arystokratą. Lecz William przeznaczony był do większych rzeczy. Jako mały chłopiec został niemalże powieszony, gdy był zakładnikiem podczas oblężenia. Jednak król nie mógł zmusić się do wykonania wyroku i Williama odesłano potem do jego rodziny. Dorastał, aby stać się ekspertem w dziedzinie sztuk walki, a gdy już wyrobił sobie nazwisko, odnosił sukcesy szczególnie w turniejach.

Wstąpił na służbę do królów Andegaweńskich, najpierw jako wychowawca i marszałek najstarszego syna Henryka II, również Henryka. Kiedy młody Henryk zmarł, buntując się przeciwko ojcu, William przysiągł zabrać płaszcz młodzieńca do Jerozolimy i położyć go na płycie świętego grobu. Po osiągnięciu założonego sobie celu, powrócił do kraju i nadal służył Henrykowi II.

Po śmierci Henryka, William dostał się pod patronat Ryszarda Lwie Serce, który oddał mu rękę młodej dziedziczki, Izabeli de Clare. Teraz William stał się magnatem królestwa i gdy Ryszard wyruszył na krucjatę, pozostawił Williama jako jednego z głównych współrządzących państwem. Po śmierci Ryszarda, William służył również królowi Janowi i był jednym ze starszych baronów zaangażowanych w wydanie Magna Carta. Przez chwilę był także regentem Anglii dla młodego króla Henryka III.  

Jego życie było wielkim dramatem. Był świetnym wojownikiem, sportowcem, mężem stanu i politykiem. W swoim życiu rodzinnym był ojcem dla dziesięciorga dzieci, pięciu chłopców i pięciu dziewczynek, a jego małżeństwo wydaje się być długotrwałym i pełnym partnerskiej miłości przez trzydzieści lat. Napisałam o nim kilka książek. „Waleczny rycerz” obejmuje tę część jego życia, kiedy był młodym rycerzem i kończy się na roku 1194, gdy wraz z żoną, będąc u progu życia rodzinnego, pragnie poszerzać swoje horyzonty. Kolejna część „The Scarlet Lion” opowiada o kolejnych latach jego życia – aż do śmierci – kiedy został wielkim mężem stanu i politykiem i zajmował się irlandzkimi ziemiami swojej żony. Istnieje też prequel do tych dwóch powieści zatytułowany „A Place Beyond Courage”, który opowiada historię życia jego ojca, Johna FitzGilberta. „The Time of Singing” to z kolei opowieść o rodzinie spokrewnionej z Marshalami, której nazwisko brzmi Bigod, a jej ciąg dalszy „To Defy A King” opowiada historię córki Williama Marshala, Mahelt, która poprzez małżeństwo jest związana z rodziną Bigodów. Moją najnowszą książką w Wielkiej Brytanii jest „Templar Silks”, autonomiczna powieść opisująca czas spędzony przez Williama na pielgrzymce do Ziemi Świętej.

Jeśli chodzi o to, co skłoniło mnie do napisania historii Marshala, to jak zawsze były to moja ciekawość i zainteresowanie tematem. Najpierw zagłębiam się w temat, a potem chcę wiedzieć jeszcze więcej. Początkowo chciałam jedynie napisać o Williamie Mashalu, ponieważ czułam, że prowadził on naprawdę interesujące życie, które dobrze przełożyłoby się na medium powieści, ale kiedy zaczęłam robić badania, odkryłam, że temat wykracza daleko poza ramy tego, o czym chciałam pisać i miałam dość materiału na kilka powieści i pragnienie, by pisać dalej o czymś, co będzie mnie interesowało przez resztę mojego życia. Od piętnastu lat badam rodzinę Marshalów i każdego dnia wciąż uczę się nowych rzeczy. Bardzo podziwiam Williama Marshala. Z pewnością był mężczyzną swoich czasów i działał zgodnie z normami tamtego społeczeństwa, lecz pod jego fundamentami tkwi potężna integralność, której nie czuję w dzisiejszym świecie.

Wydawnictwo: AURUM PRESS (2009)
tłum. Anna Krawczyk-Łaskarzewska
AAR: Oprócz trylogii o Eleonorze Akwitańskiej i „Walecznego rycerza”, Twoi polscy czytelnicy mogą również przeczytać „Córki Graala”. Czy możesz nam powiedzieć coś więcej na temat tej książki? Co skłoniło Cię do napisania tej historii?

EC:  „Córki Graala” napisałam na zamówienie producenta filmowego, który napisał szkic scenariusza i chciał, żeby uszczegółowić go w postaci powieści. Film nigdy nie powstał, ale książka została opublikowana na całym świecie. Jest to rodzaj średniowiecznego „Kodu Leonarda da Vinci” z lekkim elementem fantastyki i opowiada historię prześladowań katarów, w tym potomków pewnego rodu.

AAR: Porozmawiajmy teraz o Twojej trylogii związanej z Eleonorą Akwitańską, którą niedawno opublikowano w Polsce. Mówi się, że Eleonora była najwybitniejszą kobietą w Europie w XII wieku. Została uznana przez magazyn „Time” za jedną z najbardziej wpływowych i silnych kobiet minionego tysiąclecia. Czy sądzisz, że królowa zasłużyła sobie na miano „najbardziej wpływowej kobiety tysiąclecia”?

EC:  Myślę, że była niesamowitą kobietą. Silną, otwartą, odporną, bardzo inteligentną. Sądzę, że jest bardzo wiele kobiet z tamtego okresu, które posiadają te same cechy, ale Eleonora była tą, która stała w świetle reflektorów. Tak, zasługuje na to wszystko z powodu tego, kim była, ale mogła być też częścią znacznie większej grupy kobiet.

AAR: Co najbardziej zaskoczyło Cię podczas pracy nad tą trylogią?

EC:  Tym, co naprawdę mnie zaskoczyło było to, jak trudno jest znaleźć przyzwoitą biografię Eleonory. Istnieje wiele prac, z których zainteresowany czytelnik może się czegoś o niej dowiedzieć, ale wiele z nich jest wysoce niewiarygodnych. Przyjmują one opinie za fakty i są bardzo luźne w interpretacji. Biorąc pod uwagę, że jedyną reprezentacją Eleonory jest jej grób, stylizowany witraż i siwowłosa dama w psałterzu z Fécamp, która może, ale wcale nie musi być Eleonorą, zadziwiające jest to, że jej biografowie nazywają ją czarnowłosą, czarnooką pięknością z zaokrągloną figurą, która na starość nigdy nie była gruba. Lub pyskatą, gorącokrwistą blondynką albo wesołą, zielonooką i rudowłosą. Żadnego z tych twierdzeń nie można uznać za precyzyjne, ponieważ nie istnieje żaden fizyczny opis Eleonory sporządzony podczas jej życia. Zasadniczo nie można ufać większości biografom. Znalazłam kilka książek, które zostały zapomniane i to one zapewniły mi szereg dobrych informacji, ale ogólnie trudno było znaleźć przyzwoite, oparte na faktach dzieła, które nie byłyby wytworem wyobraźni. Wiem, że tworzę fikcję, ale lubię mieć mocno ugruntowane prawdziwe tło historyczne i dlatego było mi ciężko pomimo, a może właśnie ze względu na liczne dzieła literatury faktu, które napisano o Eleonorze.

AAR: Ile czasu zajęło Ci przygotowanie się do napisania historii o Eleonorze Akwitańskiej? Czy miałaś jakieś problemy przy prowadzeniu badań?

EC: Tworzę średniowieczną fikcję od kilkudziesięciu lat, więc miałam już świadomość linii bazowej. Pisząc powieści o Williamie Marshalu, poznałam także Eleonorę, więc miałam już za sobą trochę badań. Zawsze gdy piszę, robię badania, więc prawdopodobnie intensywne zbieranie materiałów trwało około osiemnastu miesięcy, więc miałam już silną świadomość tła historycznego. Moje problemy, o których mowa powyżej wynikały z faktu, że wielu biografom nie można ufać. Starałam się jak najwięcej powracać do badań nad źródłami pierwotnymi, ale to samo w sobie jest trudnym projektem. Radzę sobie z łaciną i językiem starofrancuskim, lecz wolę czytać prace w tłumaczeniu.

AAR:  Gdybyś mogła cofnąć się w czasie i spotkać Eleonorę Akwitańską, to co chciałabyś jej powiedzieć? Jak generalnie wyobrażasz sobie spotkanie z tak potężną królową?

EC: Powiedziałabym jej, żeby uciekała przed Henrykiem II! Z badań, które przeprowadziłam, wynika, że każdy, kto stara się lepiej poznać Eleonorę, powinien przeczytać książkę zatytułowaną „Inventing Eleonor” Michaela Evansa, która pokazuje, jak wiele na przestrzeni wieków wymyślono na jej temat i jaki obecnie mamy jej portret (zwłaszcza, jeśli czytamy niektóre z jej popularnych biografii), co w niczym nie przypomina osoby, która żyła w XII wieku.


Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA (2017/2018)
tłum. Magdalena Moltzan-Małkowska


AAR: Mówi się, że Ryszard Lwie Serce był najbardziej ukochanym dzieckiem Eleonory Akwitańskiej. Czy możesz nam powiedzieć, jak postrzegasz tego króla? Napisałaś o nim powieść? Jeśli nie, to czy masz taki plan?

EC:   Nie, nie napisałam o Ryszardzie Lwie Serce, ani nie planuję tego zrobić. Gdyby ktoś chciał o nim przeczytać, to moja dobra przyjaciółka, Sharon Penman, napisała o nim dwie wspaniałe powieści: „Lionheart” i „A King’s Ransom”. Powiedziałabym, że był on ulubieńcem Eleonory, ale częściowo dlatego, że od urodzenia był synem przeznaczonym do dziedziczenia ziem po matce. Został wychowany, by być jej spadkobiercą, więc musiała mieć go przy sobie. Jego umiejętnością była walka. Był także utalentowanym muzykiem, co można było dostrzec, kiedy nie brał udziału w bitwach, i miał wnikliwy pogląd na politykę. To bardzo skomplikowany i interesujący mężczyzna.  

AAR: Podczas drugiej krucjaty, w której uczestniczył pierwszy mąż Eleonory, Ludwik VII Młody, pojawiły się plotki, że królowa ma romans ze swoim wujem, Rajmundem z Poitiers. Co o tym sądzisz? Czy na pewno były to tylko pogłoski, a może Eleonora naprawdę stała się główną bohaterką skandalu obyczajowego?

EC:  Nie sądzę, żeby miała romans ze swoim wujem. Kiedy głębiej przyjrzymy się dowodom „za” i „przeciw”, wówczas w większości będą one negatywne. Niektórzy autorzy sugerują, że to prawda, ale podejrzewam, że spowodowane jest to raczej poszukiwaniem sensacji, niż dopuszczaniem istnienia bardziej prozaicznej prawdy. O tym, dlaczego w ogóle tak nie myślę, napisałam dokładnie na blogu. Oto link: http://elizabethchadwick.com/blog/eleanor-of-aquitaine-raymond-of-poitiers-and-the-incident-at-antioch/

AAR: Jak wspomniałam powyżej, mieszkasz w Nottingham. Według legendy Robin Hood miał przebywać w pobliżu tego miasta. Jego osoba jest też bardzo silnie związana z synami Eleonory, Ryszardem Lwie Serce i Janem bez Ziemi. Muszę przyznać, że od dzieciństwa jestem zafascynowana Robinem z Sherwood. Chociaż dużo o nim czytałam i pisałam, nadal stanowi dla mnie zagadkę. Czy możesz nam powiedzieć, jaka jest prawda? Czy synowie Eleonory faktycznie mieli coś wspólnego z Robin Hoodem?

EC: Nie, nie sądzę, że tak było. Nie wierzę, żeby Robin Hood żył tak wcześnie. Jest wytworem ballad pochodzących z późnego średniowiecza i jako taki jest postacią fikcyjną. Może być połączeniem kilku banitów, którzy żyli w XIV wieku, ale w rzeczywistości mit wyrósł sam z siebie i powołał do życia kogoś, kto nigdy nie istniał. Obawiam się, że to Hollywood i pisarze literatury współczesnej są głównymi twórcami Robin Hooda żyjącego pod koniec XII i na początku XIII wieku.

Wydawnictwo: SPHERE (2006)
AAR: Wróćmy na chwilę do Twoich książek. Do tej pory napisałaś wiele powieści. Czy masz wśród nich swoją ulubioną historię; taką, którą kochasz bardziej niż inne?

EC: Dla mnie byłoby to trochę tak, jakby zapytać matkę, czy ma ulubione dziecko! Każda książka, którą piszę, zawsze posiada w sobie coś wyjątkowego, co czyni ją dla mnie niezwykłą. Moja pierwsza opublikowana powieść „The Wild Hunt” była tą, która zdobyła główną nagrodę w Wielkiej Brytanii i została reprezentowana przez czołową londyńską agencję literacką. Książka „Lords of The White Castle” była moją pierwszą próbą biografii i stała się bestsellerem, „Waleczny rycerz” był z kolei bestsellerem New York Timesa i rozpoczął moją podróż z Williamem Marshalem. Trylogia o Eleonorze Akwitańskiej skłoniła mnie do myślenia w bardzo różny sposób o wielkiej średniowiecznej królowej i o tym, jaka mogłaby być naprawdę pod tym całym blaskiem i pyłem, którym posypaliśmy jej życie. Każda książka nauczyła mnie czegoś unikalnego na temat ludzi, ich życia i czasów, które badałam. Tak więc odpowiedź brzmi: nie, one wszystkie są moimi ulubionymi.

AAR: A co z bohaterami? Czy jest taki, którego najbardziej lubisz i uśmiechasz się zawsze, gdy o nim myślisz?

EC: Odpowiem tak samo, jak powyżej, lecz z kilkoma wyjątkami. John Marshal z powieści „A Place Beyond Courage” zawsze jest przy mnie, ponieważ uważam, iż historia źle się z nim obeszła – a raczej nasza współczesna interpretacja historii, a nasze lenistwo powstrzymuje nas przed tym, by unieść zasłony i zobaczyć, co znajduje się pod powierzchnią. To daje nam uproszczony obraz skomplikowanego człowieka, który stara się przetrwać w bardzo trudnych czasach. I oczywiście wielki William Marshal. Był legendą już wtedy, gdy żył, a obecnie stał się nią jeszcze bardziej. Lecz pod tym wszystkim jest człowiek z krwi i kości z wadami i zaletami, pasjami, preferencjami i antypatiami. Chciałabym móc poznać go wtedy, gdy żył. 

AAR: Czy jest coś, jakaś epoka lub postać, o której chciałabyś napisać, ale uważasz, że nie nadszedł jeszcze właściwy czas? 

EC: Tak, jest tego wiele, ale nie chcę o tym mówić. To jest coś, co jest w fazie tworzenia w mojej głowie i nie będę o tym mówić, dopóki nie będę gotowa!

AAR: Jak ważni są dla Ciebie czytelnicy? Czy masz z nimi dobry kontakt? Jak bardzo pomagają Ci podczas pisania?

EC: Gdybym nie miała czytelników, nie miałabym pracy! Mam bardzo dobry kontakt z moimi czytelnikami, z których wielu stało się dobrymi przyjaciółmi. Mam otwartą grupę autorów na Facebooku, gdzie otrzymuję wiadomości i rady oraz opinie – nie chodzi tylko o promocję. Dzielę się swoimi badaniami z czytelnikami, a także codziennymi sprawami. Wszyscy jesteśmy ludźmi o indywidualnych zainteresowaniach i umiejętnościach i dobrze jest każdego dnia integrować się podczas pracy. https://www.facebook.com/ElizabethChadwickAuthor/?fref=ts

AAR: Powiedziałaś mi, że jest szansa na wydanie w Polsce Twojej kolejnej książki. Czy możesz nam powiedzieć coś więcej, jeśli nie jest to tajemnicą?

Wydawnictwo: SPHERE (2012)
EC: Myślę, że wkrótce ukaże się w Polsce „Lady of the English”. Jest to opowieść o dwóch kobietach i walce o angielską koronę w XII wieku. Matyldzie, córce króla, został odebrany tron (przynajmniej ona tak to widzi) przez jej kuzyna Stefana i jest zdeterminowana, by odzyskać go dla siebie i swoich spadkobierców. Pomaga jej w tym macocha, która tak naprawdę jest w wieku Matyldy i posiada łagodniejszą osobowość, a z drugiej strony silną determinację, aby przekonać się, że sprawiedliwość zwycięża.

AAR: Na koniec chciałabym Cię zapytać o Twój kolejny projekt. Czy pracujesz nad nową powieścią?

EC: Właśnie zaczęłam, ale ponieważ jest to bardzo wczesny etap i jeszcze nie doszło do podpisania umowy, ponownie nie mogę powiedzieć nic więcej poza tym, że jest ona osadzona w XIII wieku, a w rolach głównych występuje dwóch niezwykle charyzmatycznych bohaterów!

AAR: Elizabeth, dziękuję bardzo za tę miłą rozmowę. To była dla mnie wielka przyjemność porozmawiać z Tobą. Czy jest coś, co chciałabyś dodać lub powiedzieć swoim polskim czytelnikom?

EC: Dziękuję Wam za czytanie moich książek i mam nadzieję, że Wam wszystkim się podobają! I dziękuję za rozmowę i zadawanie tak różnorodnych pytań!



Rozmowa, przekład i redakcja
Agnes A. Rose




Jeśli chcesz przeczytać ten wywiad w oryginale, kliknij tutaj
If you want to read this interview in English, please click here





poniedziałek, 10 września 2018

Dlaczego Jane Austen nigdy nie wyszła za mąż?








Jane Austen (1775-1817) uważana jest za jedną z najbardziej uznanych pisarek tworzących powieści romantyczne w języku angielskim, które do tej pory podziwiane są na całym świecie. Pomimo że jej bohaterki literackie cieszyły się szczęśliwym zamążpójściem, sama Jane Austen nigdy nie wyszła za mąż. Jaka była tego przyczyna? Czyżby panna Austen z wyboru nie chciała poślubić żadnego mężczyzny? A może nikt odpowiedni nie starał się o jej rękę? Może miała zbyt wygórowane wymagania wobec mężczyzn? Spróbujmy zatem bliżej przyjrzeć się tej kwestii.

Jane Austen
Portret został namalowany 
prawdopodobnie pomiędzy
1790 a 1810 rokiem.
autor: Ozias Humphry 
(1742-1810)
Obecnie książki Jane Austen zawdzięczają swoją popularność głównie bohaterkom żyjącym na ich kartach, pomimo że te mają już dwieście lat, lecz nie zmienia to faktu, iż są niczym romantyczne latarnie dla współczesnych czytelniczek. Głównym przesłaniem powieści Jane Austen jest wstąpienie w związek małżeński oparty na prawdziwej miłości, zaś nie z powodu bogactwa jednej czy drugiej strony. Bohaterki – choć fikcyjne – stanowią przykład kobiet wybierających sobie mężów z miłości, a nie z wyrafinowania. Mark Twain (1835-1910) powiedział kiedyś: Pisz o tym, co jest ci znane. Gdyby tak powyższe słowa odnieść do twórczości Jane Austen, to autorka powinna była żyć w jednym z najszczęśliwszych małżeństw w historii świata. Okazuje się jednak, że życie pisze własne scenariusze i nie mają one nic wspólnego z naszą wiedzą na temat tego czy innego zjawiska. Trochę smutnym wydaje się fakt, iż jedna z najwybitniejszych autorek literatury angielskiej piszących o romantycznej miłości i tworzących liczne, pełne szczęścia opowieści, nigdy nie stanęła przed ołtarzem u boku ukochanego mężczyzny.

Publiczne wybielanie osobowości Jane Austen zaczęło się niemal natychmiast po jej śmierci w 1817 roku. Zapoczątkowała je notka biograficzna, którą jej brat, Henry Thomas Austen (1771-1850), napisał jako wstęp do Opactwa Northanger i Perswazji. Niestety, notatka wielebnego Austena tak naprawdę niczego nie wyjaśniała i nie dawała odpowiedzi na pytanie: Dlaczego Jane Austen do końca życia pozostała panną? Sam fakt, że Jane nie odnalazła swojego pana Darcy’ego w prawdziwym życiu i – jak się wydaje – żyła jako cnotliwa chrześcijańska „panna” wystarczał, aby zaspokoić powszechną ciekawość. Niemniej w połowie XX wieku ten nieco zniekształcony obraz, obecnie bardzo podziwianej i poddawanej wciąż nowym analizom autorki, zaczął być coraz częściej kwestionowany. W 1942 roku pewna krytyczka literacka opowiedziała się na przykład przeciwko konwencjonalnemu obrazowi panny Austen jako prymitywnej, skromnej, spokojnej, pruderyjnej i typowej wiktoriańskiej panienki. Jej esej był tylko jednym z wielu kwestionujących, a następnie w ciemno przepisujących znaną wszystkim biografię autorki. Wraz ze wspomnianym esejem pojawiło się pragnienie dokładnego wyjaśnienia problemu i znalezienia odpowiedzi na pytanie: Dlaczego Jane Austen nigdy nie wyszła za mąż i do dnia śmierci była samotna?

Najbardziej kontrowersyjna hipoteza stawia zarzut, że Jane Austen nie wyszła za mąż z bardzo prostego powodu. Otóż jej seksualność była ukierunkowana na inne kobiety, czyli innymi słowy była lesbijką. Z drugiej strony jednak żadne dowody nie wskazują na to, aby tak było w rzeczywistości. Wiemy, że Jane Austen miała romans z Tomem Lefroyem (1776-1869), który potem został lordem Naczelnego Sądu Najwyższego Irlandii. Ich romans nie przetrwał bynajmniej nie dlatego, iż Lefroy podawał w wątpliwość orientację seksualną Jane, lecz dlatego, że jego rodzina uważała pannę Austen za nieodpowiednią partnerkę dla Toma. Była po prostu zbyt biedna, by móc związać się z kimś takim jak Thomas Langlois Lefroy. Pamiętajmy, że był to czas, kiedy – przynajmniej w przypadku klas średniej i wyższej – majątek stanowił miarę, według której oceniano wszystkich potencjalnych partnerów, zarówno mężczyzn, jak i kobiety.

Harris Bigg-Wither
W życiu Jane Austen miało miejsce także tajemnicze spotkanie nad morzem w 1798 roku, o którym mówi się, że wtedy Jane zakochała się w młodym duchownym, a miłość ta została odwzajemniona. Ich uczucie rozkwitało przez kilka tygodni podczas jednego z letnich rodzinnych wyjazdów do Bath, zaś kochankowie planowali spotkać się w tym samym miejscu za rok. Niestety, gdy naszedł czas ich ponownego spotkania, nadeszła wiadomość, że duchowny zginął w wypadku. W 2009 roku duchownego zidentyfikowano jako Samuela Blackalla (?), choć z drugiej strony pojawiła się również teza, że Blackall wcale nie umarł, a raczej ożenił się z kimś innym. Potem pojawiła się natomiast prawdziwa propozycja małżeństwa, którą Jane przyjęła bez wahania. Podczas gdy w grudniu 1802 roku wraz ze swoją siostrą Cassandrą Austen (1773-1845) przebywała w rezydencji Manydown Park, gdzie mieszkały jej przyjaciółki, siostry Bigg, ich brat Harris Bigg-Wither (1781-1833; drugie nazwisko przysługiwało wówczas jedynie mężczyznom) postanowił w jeden wieczór połączyć obydwie rodziny, proponując Jane małżeństwo. Pomimo że był sześć lat od niej młodszy, to jednak pannie Austen wcale to nie przeszkadzało. Można przypuszczać, że Jane rozmyślała potem nad swoją decyzją przez całą noc, ponieważ już następnego dnia rano zerwała zaręczyny i pośpiesznie zażądała podstawienia powozu i powrotu do Steventon, a później wyjazdu do Bath.

W związku z powyższym można zatem wysunąć następujący argument: Gdyby Jane Austen faktycznie była lesbijką, to czy przyjęłaby oświadczyny Harrisa Bigg-Withera? Możliwe, że tak. Małżeństwo zapewniłoby jej bezpieczeństwo i stabilizację finansową, zaś ona sama mogłaby w dalszym ciągu utrzymywać swoje kontakty z kobietami. Wszelkie relacje z kobietami, jakie były udziałem Jane Austen oparte były albo na prawdziwej kobiecej przyjaźni, albo miały charakter rodzinny, czyli w grę wchodziły tutaj przede wszystkim kuzynki. Kolejna teoria pojawiła się nieco później i dotyczyła kazirodczego związku pisarki. Ci, którzy ją wysnuli mieli na myśli tak zwaną siostrzaną miłość, co miało odnosić się do więzi seksualnej pomiędzy Jane a jej siostrą Cassandrą. Tego rodzaju teoria pojawiła się w 1995 roku, czyli w roku, w którym widzowie mogli obejrzeć Dumę i uprzedzenie, zaś w roli pana Fitzwilliama Darcy’ego – Colina Firtha. Fakt ten sprawił, że zaczęły pojawiać się kolejne eseje, w których ponownie zajęto się staropanieństwem Jane Austen. Jednym z nich był artykuł w London Review of Books, w którym skrytykowano najnowsze wydanie listów Jane Austen. Zastanawiano się nad niezwykle bliską relacją emocjonalną pomiędzy siostrami Austen, a także próbowano przeanalizować prawdziwy charakter ich związku i ostatecznie odpowiedzieć na pytanie: Co takiego zaszło pod kołdrami dwuosobowego łóżka, które siostry Austen rzekomo miały dzielić przez całe życie? 


 Manydown Park pod koniec XVIII wieku
autor nieznany


Mówi się, że to właśnie Cassandra dopuściła się jednego z największych aktów literackiego wandalizmu w historii, czyli spalenia ogromnej korespondencji wymienianej pomiędzy siostrami, pozbawiając w ten sposób wglądu w bardziej autentyczne studium osoby Jane, inne niż to wybielone i dziewicze, które powszechnie funkcjonowało i poniekąd nadal funkcjonuje. Spalenie tamtych listów dało początek niekończącym się spekulacjom dotyczącym tego, co dokładnie zawierały. Czy zatem zamiarem badaczy życia Jane Austen kiedykolwiek było zakwestionowanie orientacji seksualnej obydwu sióstr? Raczej nie. Bardziej chodziło o wywołanie nowej dyskusji i w pewnym stopniu również poruszenia wśród wielbicieli pisarki. Bardzo szybko zrobił się na ten temat szum medialny; pojawili się też tacy, którzy zażarcie bronili dobrego imienia Jane Austen, nie kryjąc swego oburzenia i uparcie twierdząc, że Jane była wyłącznie heteroseksualną samotną dziewicą. Ostatnim gwoździem do trumny tej teorii okazała się pewna notatka. Jak pamiętamy, Jane Austen zarzucono bycie lesbijką na podstawie założenia, iż dwie kobiety spały razem w jednym dwuosobowym łóżku. To założenie zostało jednak całkowicie obalone dzięki kartce papieru, która zawierała informację, iż pan George Austen (1731-1805) zamówił dwa osobne łóżka dla każdej z sióstr, gdy te zaczęły wchodzić w wiek dojrzewania. Nie zapominajmy również, że sama Cassandra była zaręczona, lecz jej narzeczony zmarł w 1797 roku, pozostawiając ją bezradną, ale zdecydowaną nigdy nie poślubić innego mężczyzny. Jej decyzja nie wynikała bynajmniej z faktu, iż była lesbijką, lecz dlatego, że żywiła dla niego ogromny szacunek i bardzo go kochała.

Kiedy już dano sobie spokój z głoszeniem kontrowersyjnej teorii, jakoby Jane Austen była lesbijką, pojawiła się kolejna, która była bardziej prawdopodobna i wyjaśniała powód, dla którego pisarka nigdy nie wyszła za mąż. Mówiono bowiem, że Jane Austen była niesamowicie mocno związana ze swoją twórczością i głęboko wierzyła w to, że kiedy wyjdzie za mąż, wówczas jakiś dżentelmen zabroni jej zajmować się pisaniem i będzie nalegał, aby natychmiast zaprzestała tworzyć coraz to nowe romantyczne historie. Jane Austen zaczęła pisać w wieku dwunastu lat i nie zaprzestała tego robić, dopóki nie zmusił jej do tego zły stan zdrowia, a było to krótko przed śmiercią, gdy miała czterdzieści jeden lat. Pomimo że zdarzały jej się lata jałowe, na przykład wtedy, gdy przebywała w Bath lub Southampton, lecz nie oznaczało to bynajmniej końca uprawiania pisarskiego rzemiosła. Pisała wtedy obszerne listy celem szlifowania swego specyficznego dowcipu, a także zapisywania tego, co udało jej się zaobserwować w otaczającym ją świecie. Pochłaniała również tomy książek, które wypożyczała z biblioteki lub pożyczała od przyjaciół i krewnych, by w ten sposób pobudzić umysł do kreatywnego myślenia, tworząc przez ostatnie kilka lat swego życia w domku w Chawton, który należał do jej brata, Edwarda Austena (1767-1852). Zarówno ta teoria, jak i cała masa innych dowodów potwierdzających jej prawdziwość są na swój sposób jeszcze bardziej kontrowersyjne, niż pytania dotyczące seksualności Jane. Dlaczego? Ponieważ sugerują one, że Jane Austen była nie tylko geniuszem literackim, ale też myślącą przyszłościowo kobietą; była umysłem niezależnym, bystrą bizneswoman i pionierką feminizmu, która z łatwością może stanąć obok takich sław, jak Mary Astell (1666-1731) czy Mary Wollstonecraft (1759-1797).


Chawton House (2008)


W czasach, kiedy kobiety miały jedynie kochać, szanować i być posłuszne swoim mężom, zaś jedynym sposobem uzyskania finansowego zabezpieczenia dla większości z nich, w tym także dla Jane Austen, miało okazać się małżeństwo, głoszenie feministycznych postulatów było czymś naprawdę szokującym i kontrowersyjnym. Z kolei jeśli kobieta decydowała się na samodzielne zarabianie na swoje utrzymanie, tak jak robiła to Jane Austen, wówczas musiał stać za tym sam Bóg. Patrząc z perspektywy czasu, nie ma nic dziwnego w tym, że brat Jane – Henry Austen – starał się złagodzić wizerunek swej siostry, sądząc, że jej prawdziwy portret najprawdopodobniej wywoła oburzenie w niektórych środowiskach regencyjnej Anglii, a potem w konserwatywnym świecie wiktoriańskim. Możliwe, że Tom Lefroy zachęcałby Jane do pisania i rozwijania literackich aspiracji, tak samo jak jej tajemniczy konkurent, którego poznała podczas pobytu nad morzem, ale na pewno Harris Bigg-Wither mocno by się temu sprzeciwiał, dlatego Jane odrzuciła jego propozycję małżeństwa. Z drugiej strony jednak pomyślmy pod jak wielką presją musiała być Jane w tamtą grudniową noc 1802 roku w Manydown Park. Jej rodzina, choć nie była biedna, nie zaliczała się też do bogaczy, zaś małżeństwo panny Austen zapewniłoby wszystkim bezpieczeństwo finansowe, a przynajmniej stałoby się tak w przypadku kobiet: Jane, Cassandry i ich matki, również Cassandry (1739-1827). Można zatem przypuszczać, że pragmatyczny umysł Jane sprawił, iż dziewczyna przyjęła propozycję Harrisa Bigg-Withera, a potem przez całą noc albo w samotności, albo rozmawiając z siostrą, kalkulowała co może stracić, wiążąc się z Harrisem, i dlatego ostatecznie zmieniała zdanie. Z jednej strony jako posłuszna córka zgodziła się na to małżeństwo, lecz z drugiej jako początkująca pisarka, i w dodatku prawdziwa artystka, następnego ranka zeszła po schodach, poprosiła Harrisa o rozmowę na osobności i oświadczyła mu, że popełniła błąd. I tak oto ich krótkie narzeczeństwo definitywnie dobiegło końca.

Młody Thomas Langlois Lefroy
Możliwe, że literackie aspiracje Jane Austen nie są jakąś szczególną niespodzianką. Po powrocie do Bath wprowadziła poprawki do tekstu Opactwa Northanger, lub raczej Susan (pierwotny tytuł powieści), i zaczęła szukać dla książki wydawcy. Oczywiście poszukiwania te zakończyły się powodzeniem, bo Jane osiągnęła swój cel, a sama książka jest pierwszą, za którą Jane otrzymała pieniądze. Ostatecznie publikacja nie doszła jednak do skutku, a zamiast niej wydano Rozważną i romantyczną. Fakt, że wcześniej jakaś firma wydawnicza nie zdecydowała się na publikację tego dzieła, jedynie dostarczył Jane lekcji odnośnie do tego, w jaki sposób działa branża wydawnicza, co sprawiło, że autorka stała się jeszcze bardziej zdeterminowana do tego, by wreszcie ujrzeć swoją pracę w druku, pomimo że na okładce nie widniało jej nazwisko. Niestety, Jane nie doczekała wydania Opactwa Northanger, gdyż książka swoją premierę miała już po śmierci autorki, podobnie jak Perswazje. O publikację tych dwóch powieści zadbała jej siostra, Cassandra.

Po dokonaniu koniecznych poprawek w Rozważnej i romantycznej i po osiedleniu się Jane w Chawton, autorka sama zapłaciła za wydanie wspomnianej książki, a było to w 1811 roku. Dość szybko przekonała się, że była to słuszna inwestycja, ponieważ wydane pieniądze nie zostały wyrzucone w błoto. Chociaż sprzedała prawa do kolejnej powieści, tym razem do Dumy i uprzedzenia, szybko zdała sobie sprawę z tego, że podczas procesu wydawniczego popełniono błąd i każda kolejna książka stała się elementem tak zwanego biznesowego modelu. Fakt, że Jane Austen przez całe życie pozostała samotna, podczas gdy jej bohaterki literackie cieszyły się zarówno romantyczną, małżeńską idyllą, jak i bezpieczeństwem finansowym, stanowi jedną z największych ironii angielskiej literatury. Jednak prawdą jest, że nawet gdyby Jane doświadczyła szczęśliwego małżeństwa z wybrankiem swego serca, który nie miałby nic przeciwko temu, aby jego żona kontynuowała pisarską karierę, to jednak mając dużą rodzinę i dzieci, które trzeba byłoby wychować, Jane nie miałaby zbyt wiele czasu na pisanie w takim stopniu, w jakim to robiła. Jej niesamowity talent nigdy nie rozwinąłby się tak, jak możemy to obecnie obserwować, czytając książki Jane Austen. Nie wychodząc za mąż, Jane zapewniła sobie czas i przestrzeń do tego, by bez przeszkód rozwinąć swój talent i nie zawracać sobie głowy domowymi i małżeńskimi obowiązkami. Jane Austen poświeciła zatem bezpieczeństwo finansowe i małżeńskie szczęście, aby zachować wolność pisania i rozwijania się jako prawdziwa artystka. Być może właśnie z tego powodu autorka uważana jest za jeden z największych talentów literackich, jakie do tej pory widział świat.   








czwartek, 6 września 2018

W kim kochała się królowa Wiktoria zanim poślubiła księcia Alberta?







Byli jedną z najsłynniejszych par w historii, zaś miłość królowej Wiktorii Hanowerskiej (1819-1901) do księcia Alberta z Saksonii Koburg-Gotha (1819-1861) – jej przyjaciela, powiernika i ukochanego męża – nigdy nie budziła wątpliwości. Ale co w takim razie z mężczyznami, którzy próbowali zdobyć serce i rękę Wiktorii zanim w jej życiu pojawił się Albert? Spróbujmy zatem odpowiedzieć na to pytanie.

Księżniczka Wiktoria i jej piesek 
o imieniu Dash (1833)
autor: George Hayter (1792-1871)
Wstąpienie Wiktorii Hanowerskiej na tron w czerwcu 1837 roku doprowadziło do zakończenia rozpasanych, męskich rządów hanowerskich, które trwały ponad sto dwadzieścia lat. Wielka Brytania miała teraz młodą, ładą, dziewiczą i nieskażoną skandalami królową, mającą jedynie osiemnaście lat. Prasa chwaliła jej urodę, przedwczesną mądrość, dobroć i opanowanie chaosu, jaki powstał w Wielkiej Brytanii przed objęciem przez nią tronu. Z tego też tytułu Wiktoria otrzymywała mnóstwo listów, w których mężczyźni deklarowali namiętną miłość i składali propozycje małżeństwa. Listy te napływały od coraz to nowych wielbicieli i potencjalnych kandydatów na męża, których prasa nazwała „miłośnikami królowej”. Jednym z pierwszych był kapitan John Goode (?), którego prasa określiła jako żyjącego złudzeniami, że pewnego dnia zdobędzie rękę Jej Królewskiej Mości. Zaczął on bowiem prześladować Wiktorię, gdy ta jeszcze mieszkała w pałacu Kensington. Podążył nawet jej śladem, kiedy księżniczka udała się na wakacje do Ramsgate i Hastings. Wielokrotnie spotykano go w pobliżu pałacu Kensington. Pytał wówczas o stan zdrowia księżniczki i starał się wejść do środka, by zapisać swoje nazwisko w księdze osób odwiedzających pałac. Pomimo wyrzucenia go z Kensington Gardens, John Goode wielokrotnie wracał z nadzieją, że ujrzy Wiktorię. Ilekroć jej powóz wyjeżdżał przez bramę, kapitan podążał jego śladem swoim faetonem. Jeśli powóz gdzieś się zatrzymał, Goode natychmiast wyskakiwał ze swego pojazdu i próbował zaczepiać Wiktorię. Po kilkukrotnym aresztowaniu za nękanie królowej, ostatecznie w listopadzie 1837 roku został skierowany do ośrodka dla umysłowo chorych w Bethlem.

Pewnego razu inny gorący wielbiciel Wiktorii dostał się do kaplicy królewskiej, by tam ogłosić, jak bardzo jest zakochany w królowej. Z kolei innego razu kapitan 15. Pułku Lekkiej Kawalerii, niejaki Tom Flower (?), usiłował wtargnąć na ceremonię koronacyjną w Westminsterze, ponieważ wcześniej nie dostał się do królowej spędzającej czas w operze. Został on jednak przewieziony do westminsterskiego więzienia Tothill Fields House of Correction. Kilku innych wielbicieli próbowało zatrzymać konia królowej, która akurat odbywała jakąś podróż. Jeden z nich o nazwisku Ned Hayward (?), uczynił to w Hyde Parku, by wręczyć Wiktorii list z pytaniem, czy ta wyjdzie za niego za mąż. Niejaki John Stockledge (?), który przez prasę satyryczną określany był jako Ostatni Miłośnik Królowej, także sprawił jej wielki kłopot, a było to późną jesienią 1837 roku. W dniu 29 listopada, po próbie wejścia do zamku Windsor, został aresztowany. Zapytany, dlaczego chciał włamać się do zamku, powiedział: Jestem jak wszyscy inni mężczyźni, którzy pragną mieć żonę. Pragnę się nią opiekować. Przyznał również, że królowa nada się do tej roli jak znalazł.

Książę Albert z Saksonii 
Koburg-Gotha (1842)
autor: Franz Xaver Winterhalter 
(1805-1873)
W rzeczywistości, od chwili narodzin Wiktorii, czyli od dnia 24 maja 1819 roku, jej matka i wuj, książę Leopold I Koburg (1790-1865), planowali jej przyszłość. Od samego początku swoją uwagę skupiali na niemieckim księciu, który byłby dla Wiktorii doskonałym mężem. Chodziło o kogoś z saksońskiej dynastii Koburgów. Tak więc idealnym kandydatem okazał się oczywiście kuzyn Wiktorii, książę Albert z Saksonii Koburg-Gotha, który urodził się zaledwie trzy miesiące po Wiktorii, w sierpniu 1819 roku. Gdy Wiktoria weszła w wiek dojrzewania, wówczas w Europie żyło wielu innych prawdopodobnych kandydatów do jej ręki. Między trzynastym a osiemnastym rokiem życia młoda księżniczka miała kilku zalotników, którzy starali się o zatwierdzenie swojej kandydatury przez rywalizujące ze sobą obozy w rodzinie królewskiej. Najpierw zasugerowano więc, że powinna poślubić angielskiego księcia, takiego jak książę Jerzy (1819-1878), syn jej stryja Ernesta Augusta I, księcia Cumberland (1771-1851), lecz Wiktoria nigdy nic do niego nie czuła, podobnie, jak on do niej. W 1828 roku zasugerowano natomiast, że dobrym kandydatem na męża będzie dla niej książę Orleanu, lecz był on katolikiem, więc wkrótce odstąpiono od tego pomysłu. W 1829 roku pomyślano natomiast o jednym z książąt Orani. Poważne działania w kierunku swatania nastąpiły zaś w 1836 roku, gdy dwóch kuzynów Wiktorii, Albert i jego brat Ernest (1818-1893), a także obaj książęta Orani, zostali zaproszeni do Anglii, aby poddać ich swego rodzaju testowi. Ci ostatni byli ulubieńcami Wilhelma IV Hanowerskiego (1765-1837), lecz Wiktoria ich nie polubiła, uznając ich za zbyt prostych i zbyt „holenderskich”. Co do kuzynów z dynastii Koburgów, to podczas pierwszej wizyty Wiktoria jakoś nie była pod wrażeniem pulchnego i niepewnego siebie Alberta, podczas gdy jego brat, Ernest, okazał się dla niej o wiele bardziej interesujący.

Do 1839 roku, czyli po dwóch latach od objęcia przez nią tronu, Wiktoria żyła pod coraz silniejszą presją, by wreszcie wyjść za mąż. Wciąż jednak opierała się temu, mówiąc, że chce poczekać jeszcze kilka lat. Niemniej w maju niespodziewanie poczuła się szczęśliwa z powodu swojego pierwszego poważnego romantycznego spotkania, ale nie z księciem z rodu Koburgów, lecz z Rosjaninem. Wizyta w Londynie Wielkiego Księcia Aleksandra Nikołajewicza (1818-1881), spadkobiercy rosyjskiego tronu, była pierwszym doświadczeniem w życiu Wiktorii, jeśli chodzi o goszczenie u siebie zagranicznych rodzin królewskich. Nikt jej przed tą wizytą nie ostrzegł. Premierowi, Williamowi Lambowi, 2. Wicehrabiemu Melbourne (1779-1848), przyznała się, że jest „niesamowicie wściekła” z powodu tejże wizyty. Zmieniła nieco zdanie dopiero wtedy, gdy stanął przed nią Aleksander, ponieważ ujrzała wysokiego, pięknego mężczyznę o przyjemnym i otwartym wyrazie twarzy, i choć nie był przystojny, to jednak posiadał piękne niebieskie oczy, krótki nos i ładne usta, które rozciągały się w słodkim uśmiechu.

Aleksander Nikołajewicz 
vel Aleksander II Romanow (1856)
autor: Yegor Botkin (?)
Aleksander przywiózł ze sobą paczkę, w której znajdowały się diamenty i ogromne diamentowe kółka, które rozdawał ludziom. Ze względu na zachowanie przyzwoitości, książę przez większość swego pobytu mieszkał nie u królowej, lecz w hotelu Mirvat (obecnie Claridge’s). Kiedy Wiktoria zaprosiła go na trzy dni do Windsoru, wówczas wielu oficjalnie skrytykowało jej decyzję. Błyskotliwy Wielki Książę Aleksander, który najwyraźniej był dobrze zorientowany w sztuce uwodzenia, bardzo szybko zachwycił Wiktorię swoją osobą. Obsypywał ją komplementami i szeptał jej do ucha słodkie słówka po francusku i aż do trzeciej nad ranem tańczył z nią wokół sali balowej, czego dowiadujemy się z jej listu do lorda Melbourne: Królowa tańczyła pierwszy i ostatni taniec z Wielkim Księciem, kazała mu siedzieć blisko siebie i starała się być dla niego bardzo uprzejma, i myślę, że jesteśmy już świetnymi przyjaciółmi i dobrze się dogadujemy; bardzo go lubię. Wiktoria zaprosiła Aleksandra do włoskiej opery. Zgodnie z protokołem, powinni siedzieć w osobnych lożach. Niemniej podczas przerwy Aleksander wślizgnął się do loży Wiktorii na krótką pogawędkę, która odbywała się za zasuniętą kurtyną, co oczywiście zostało natychmiast dostrzeżone i pojawiły się złośliwe plotki. Członkowie rosyjskiej świty zauważyli, że pomiędzy królową a księciem ma miejsce ewidentny flirt, o czym natychmiast poinformowano cara Mikołaja I Romanowa (1796-1855), wysyłając do Rosji depeszę tej treści: Królowa wyraźnie cieszy się towarzystwem Jego Cesarskiej Mości. Wszyscy mówią, że są idealną parą. Gdyby Wielki Książę złożył królowej propozycję małżeństwa, zostanie ona przyjęta bez wahania.

Prywatnie Wiktoria ze łzami w oczach opowiedziała swojej guwernantce i przyjaciółce, baronowej Louise Lehzen (1784-1870), o swoich pełnych pasji uczuciach do Aleksandra. Było zatem jasne, że uczucia te zostały odwzajemnione, lecz oczywiście nie było możliwości, aby Wiktoria poślubiła rosyjskiego Wielkiego Księcia. Jako spadkobierca tronu był on zobowiązany zamieszkać w Rosji, a więc małżeństwo z Wiktorią było strategicznie, politycznie i geograficznie wykluczone. Myśl o tym ogromnie zaniepokoiła nawet cara, który wiedział, jak bardzo porywczy jest jego syn. Nie chciał bowiem, aby Aleksander choćby tylko przez chwilę rozważał małżeństwo z angielską królową, a także nie wyobrażał sobie, że angielski rząd będzie chciał, by Wiktoria podzieliła się władzą z Rosjaninem. Kiedy nikt nie widział, zrozpaczeni kochankowie bardzo przeżywali zaistniałą sytuację i czuli ogromne rozczarowanie, gdy car Mikołaj kazał Aleksandrowi wrócić do Darmstadt w Niemczech. Tak więc 27 maja 1839 roku Aleksander uczestniczył w pożegnalnej kolacji, którą wydano we wspaniałej St George’s Hall w State Apartaments w Windsorze. Było to naprawdę cudowne przyjęcie, o czym królowa napisała tak: Wkrótce po północy poszliśmy do jadalni na kolację; po kolacji tańczyliśmy mazurka przez pół godziny, czy coś około tego; Wielki Książę poprosił mnie, abym wirowała w tańcu, co oczywiście uczyniłam […] Wielki Książę jest tak bardzo silny, że musiałam biegać, musiałam szybko podążać za nim, a potem zatańczyliśmy walca, co było niezmiernie przyjemne […] Nigdy tak dobrze się nie bawiłam. Wszyscy byliśmy tak weseli; położyłam się spać za kwadrans trzecia nad ranem, ale nie mogłam zasnąć aż do piątej.

Maria Aleksandrowna Romanowa, 
pierwsza żona Aleksandra Nikołajewicza
autor: Ivan Makarov (1822-1897)
Opuszczając Anglię, Aleksander rozdał dwadzieścia tysięcy funtów różnym organizacjom charytatywnym i innym potrzebującym. Wielki Książę zrobił coś jeszcze. Otóż przeznaczył trzysta funtów na rzecz Jockey Club*. W dowód wdzięczności klub zorganizował na cześć Aleksandra wyścig, który nazwano Cesarewitch Handicap, używając wiktoriańskiej odmiany słowa „carewicz” (z ang. tsarevich). Od tamtej pory wyścig ten organizowany jest każdego roku w październiku w Newmarket, a biorą w nim udział konie mające trzy lata i więcej. Kiedy Aleksander żegnał się z Wiktorią w dniu 29 maja, powiedział jej, że jest bardzo poruszony tym, jak przyjęto go w Anglii, o czym królowa napisała tak: Ufał, że ta wizyta jedynie wzmocni więzy przyjaźni pomiędzy Anglią a Rosją… Pocałowałam go w policzek. On także pocałował mnie w policzek w bardzo ciepły sposób, a potem ponownie serdecznie uścisnęliśmy sobie dłonie… Czułam wielki smutek, że musiałam pożegnać się z tym sympatycznym młodym człowiekiem, w którym tak naprawdę, mówiąc żartobliwie, byłam trochę zakochana… Wiktoria patrzyła, jak Aleksander odchodzi i czuła ogromny smutek. Przecież był tak silny, taki przystojny w mundurze huzara, więc nie dziwi fakt, że młoda królowa zakochała się w nim bez pamięci. Przez kilka kolejnych dni bawiła się, tańcząc swego ulubionego kadryla. Miesiąc później nadeszła wiadomość, że Aleksander niechętnie zaręczył się z piętnastoletnią księżniczką Marią z Darmstadt (1824-1880).

Po wyjeździe Aleksandra Nikołajewicza powrócono zatem do swatania Wiktorii z Albertem. Tamtego lata, Christian Friedrich, baron Stockmar (1787-1863), któremu powierzono zadanie przekonania Wiktorii, by ta poślubiła księcia Alberta, oświadczył, że jego protegowany jest już gotowy do wypełnienia dynastycznego obowiązku. Według słów barona, Albert posiadał wszystkie właściwe cechy, które najprawdopodobniej sprawiłyby, że byłby doskonały jako kochanek, a poza tym jego cechy mentalne stały na równie wysokim poziomie. Lecz Wiktoria nie była tym zainteresowana, zaś po rozczarowaniu, jakie przeżyła z powodu Wielkiego Księcia Aleksandra, wciąż przekonywała wszystkich wokół, że nie jest jeszcze gotowa, by wyjść za mąż. W dniu 15 lipca 1839 roku do swego wuja Leopolda I Koburga (1790-1865) powiedziała: Chociaż wszystko, co mówi się o Albercie wygląda naprawdę korzystnie, i chociaż nie mam wątpliwości, że go polubię, to wciąż nie mogę brać odpowiedzialności za swe uczucia, a może na razie nie czuję do niego tego, co jest konieczne, by zapewnić nam szczęście. Mogę go polubić jako przyjaciela albo kuzyna i brata, ale nic ponad to.


Ślub Wiktorii i Alberta w dniu 10 lutego 1840 roku
autor: George Hayter


Podczas gdy Leopold i Wiktoria rozmawiali o wspaniałych cechach Alberta, sam zainteresowany zaczął się irytować i niecierpliwić, niczym ogier w stajni. Czekając w Coburg na decyzję Wiktorii, jego duma została poważnie zraniona, a on sam zagroził, że wycofa się z tego małżeństwa. Namówiono go jednak, by w październiku odwiedził Wiktorię wraz ze swym bratem Ernestem. Łudzono się też nadzieją, że do tego czasu Wiktoria pozbędzie się niechęci wobec jego osoby. Królowa nie była jednak tym zachwycona: Myślę, że nie wykazują oni zbytniej gorliwości, aby tu przybyć, co raczej mną wstrząsa. Wszystko zmieniło się, gdy Albert przyjechał do Anglii w październiku. Ewentualni zalotnicy zostali zapomniani przez Wiktorię w mgnieniu oka. Patrząc na księcia Alberta po raz pierwszy od trzech i pół roku, królowa była oszołomiona, widząc, że ta „cherlawa niemiecka żaba” przemieniła się w archetypowego księcia: O wpół do ósmej stanęłam na szczycie schodów i wtedy moim oczom ukazało się dwóch kuzynów, Ernest i Albert, których ujrzałam przystojnych, zmienionych i pięknych. Z pewnym wzruszeniem patrzyłam na Alberta.

Potem Wiktoria odniosła się w swoim dzienniku do osobistego uroku Alberta i jego „nader przystojnej” fizjonomii tak: Miał takie piękne niebieskie oczy, ładny nos i takie piękne usta z delikatnymi, drobnymi wąsami; miał też doskonałą figurę, był szeroki w ramionach i wąski w talii. Do tego wszystkiego Albert okazał się też wspaniałym tancerzem. W dniu 11 października, kiedy tańczył z Wiktorią, ta podarowała mu kwiatek wyciągnięty ze swojego bukietu. Nie mając w mundurze dziurki na guzik, Albert wyjął z kieszeni mały scyzoryk i przeciął materiał munduru w miejscu, gdzie znajduje się serce, po czym włożył tam kwiat otrzymany od młodej królowej. To wystarczyło, aby dwudziestoletnia dziewczyna, posiadająca romantyczne usposobienie, zaczęła mdleć z miłości do księcia. Nie tracąc czasu Wiktoria postanowiła zatem wyjść za mąż i w ten sposób zdobyć uznanie w oczach lorda Melbourne. Premier był zachwycony, zaś decyzję królowej skomentował tak: Myślę, że to bardzo dobra decyzja. Teraz twoje życie będzie wygodniejsze, bo kobieta nie może być długo sama, bez względu na to, jaka jest.








*Jockey Club to największa komercyjna organizacja wyścigów konnych w Wielkiej Brytanii.