poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Sandra Brown – „Piętno skandalu”












Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
Katowice 2009
Tytuł oryginału: Breath of Scandal
Przekład: Anna Kruczkowska


Przyznam, że już dawno nie czytałam tak dobrej „babskiej” książki, czyli innymi słowy, tak wciągającej, tak trzymającej w napięciu i tak nieprzewidywalnej. Pomimo takiego wstępu i tak zamierzam się czepiać. Ale o tym za chwilę.

Główną bohaterką powieści jest kobieta sukcesu. Jade Sperry ma trzydzieści trzy lata, dorastającego syna, a do tego jest niezwykle atrakcyjna. Przez lata ciężkiej pracy zdobyła dość mocną pozycję zawodową. Zajmuje się kupowaniem terenów pod budowę fabryk. Kiedy poznajemy Jade jest rok 1990. Kobieta mieszka w Nowym Jorku i żyje wyłącznie pragnieniem zemsty na tych, którzy wiele lat wcześniej boleśnie ją skrzywdzili.

Jade wspomnieniami cofa się do roku 1976. Ma wówczas osiemnaście lat i jest tuż przed maturą. Mieszka w małym miasteczku o nazwie Palmetto leżącym w Karolinie Południowej. Dziewczyna jest szaleńczo zakochana w chłopaku o nazwisku Gary Parker, czego w żaden sposób nie aprobuje jej matka. Ona uważa, że dla Jade najlepszą partią byłby syn najbardziej wpływowego mieszkańca miasteczka, Neal Patchett. W przeciwieństwie do matki, Jade nie może patrzeć na Neala. Jest on najbardziej podłym chłopakiem, jakiego zna. Ale Neal, podobnie jak jego ojciec, Ivan, również rządzi. Podporządkowuje sobie każdego. Koledzy w ciemno wykonują jego polecenia. Gdyby Neal kazał im rzucić się z mostu, z ochotą wykonaliby jego rozkaz.

Jade to najpiękniejsza dziewczyna w szkole. W dodatku ma najwyższą średnią i wraz ze swoim chłopakiem stara się o stypendium, aby móc po maturze utrzymać się na studiach. Gary również stara się o takowe stypendium, bo wie, że rodzice na pewno mu nie pomogą. Pochodzi z wielodzietnej rodziny, gdzie na każdym kroku widać biedę. Oboje z Jade planują, że po studiach powrócą do Palmetto, aby je odmienić. Wybudują w mieście fabrykę, zatrudnią ludzi, zapewnią im uczciwe wynagrodzenie, a tym samym skończy się wyzysk, jaki panuje w fabryce przetwórstwa soi, której właścicielem jest Ivan Patchett.

Pewnego dnia dochodzi do poważnej sprzeczki pomiędzy Nealem a Garym. Powodem jest Jade, którą Neal wulgarnie obraził. W konsekwencji na twarzy Neala lądują dwie porcje lodów. Tego Neal nie może darować. Został ośmieszony przez biedaka przy swoich kumplach. Jednym z nich jest syn szeryfa, Hutch Jolly, zaś drugi to Lamar Griffith, będący pod ciągłym wpływem swojej despotycznej matki. Od tego momentu Neal obmyśla plan zemsty.

W dniu kiedy Jade dowiaduje się o przyznaniu jej i Gary’emu stypendium dochodzi do tragedii. W drodze do domu Gary’ego jej najlepszej przyjaciółce kończy się benzyna i dalsza droga jest niemożliwa. Kiedy tak stoją bezradne na drodze, pojawia się Neal wraz z kompanami. Porywają Jade, zostawiając Donnę Dee na środku drogi. Wywożą na jakieś opuszczone pola, gdzie w ramach zemsty dochodzi do brutalnego, zbiorowego gwałtu na dziewczynie. Już po wszystkim zostawiają ją, a sami uciekają z miejsca zbrodni. Jade ostatkiem sił udaje się dotrzeć do drogi, skąd jakiś czarnoskóry mężczyzna odwozi ją do szpitala. Tam lekarz robi obdukcję, pobiera potrzebne materiały, zaś Jade jest zdecydowana wnieść oskarżenie przeciwko gwałcicielom.

Niestety, nikt jej nie wierzy. Wszyscy obwiniają ją. Uważają, że sama się o to prosiła. Nawet jej matka staje przeciwko niej. Zawodzi się także na najlepszej przyjaciółce, która zaprzeczając jakoby koledzy uprowadzili ją siłą, kryje jednego z przestępów, w którym jest do szaleństwa zakochana. To Hutch, syn szeryfa, który w tym wszystkim okazał się najbardziej brutalny. W tajemniczych okolicznościach giną również wszelkie dowody zebrane przez lekarza w szpitalu. Jade wie, że nic już nie może zrobić. Ivan przekupił kogo tylko się dało, a ona nie ma na tyle siły, aby z nim walczyć. Postanawia, że nie wniesie oskarżenia. Od tej chwili planuje zemstę.

Na początek zrywa z Garym, bo wie, że gdyby chłopak dowiedział się prawdy, zabiłby oprawców. Jade odkrywa również, że jest w ciąży, lecz nie wie który z gwałcicieli jest ojcem. Niestety, Neal perfidnie to wykorzystuje. Docinki w kierunku Gary’ego nie mają końca. Ostatecznie Gary, nie wytrzymując napięcia i drwin, popełnia samobójstwo. To Jade znajduje jego ciało w stodole. Powiesił się.

Po maturze Jade wyjeżdża z Palmetto. Rozpoczyna studia. Rodzi syna, Grahama. I wciąż planuje odwet, nie tyle za siebie, co za śmierć chłopaka, którego kochała całym sercem. Po wyjeździe z rodzinnego miasteczka, dziewczyna spotyka na swojej drodze wielu życzliwych ludzi. Gdyby nie ich pomoc, nie byłaby dziś kobietą sukcesu. Oczywiście matka opuściła ją, kiedy najbardziej jej potrzebowała. Ona wciąż uważała, że powinna wyjść za Neala i uznać jego ojcostwo.

Chociaż wydaje się, że w miarę upływu lat Jade coraz mniej odczuwa skutki gwałtu, to jednak jego piętno wciąż w niej tkwi, co wyraźnie uwidacznia się w jej kontaktach z mężczyznami, a praktycznie w ich braku. Od tamtej feralnej nocy Jade panicznie boi się mężczyzn, a szczególnie fizycznego kontaktu z nimi. W końcu przychodzi upragniony dzień powrotu do Palmetto i dzień zemsty na wszystkich, którzy wówczas zadali jej tyle bólu i upokorzenia. Nikt nie wie, co tak naprawdę planuje Jade. Nie wie tego nawet czytelnik, gdyż akcja jest tak prowadzona, że wszystko ujawnia się dopiero na samym końcu.

Jak napisałam na początku, powieść jest naprawdę świetna, ale… Na pewno niektórzy z Was pamiętają moją poprzednią recenzję książki Sandry Brown pod tytułem Żar. Ci, którzy jej nie pamiętają, mogą zapoznać się z nią tutaj. Dlaczego o niej wspominam? Otóż, dla mnie Piętno Skandalu jest powieleniem tamtej powieści, co pozwolę sobie udowodnić poniżej.


PODOBIEŃSTWA

ŻAR                                                                                     

— małe miasteczko (Destiny)                                              
— wątek główny:
Sayre Lynch powraca do rodzinnego miasta,  aby zemścić się na ludziach, którzy wiele  lat temu ją skrzywdzili. Osobami tymi są jej najbliżsi ojciec i brat.
— mieszkańcy:
Huff Hoyle (ojciec Syre) najbardziej wpływowy mieszkaniec Destiny. Trzęsie całą lokalną społecznością, wszystkich opłaca, budzi strach, jest właścicielem jedynej fabryki w mieście, gdzie ludzie pracują wbrew swojej woli. W fabryce panuje wyzysk.
— powód zemsty
Syre chce nie tylko zemścić się za przeszłe krzywdy, ale także chce wyjaśnić samobójczą śmierć młodszego brata i sprawić, aby osoby za nią odpowiedzialne (kobieta wie, że to jej rodzina za tym stoi) poniosły karę, którą ona sama im wymierzy.


PIĘTNO SKANDALU

— małe miasteczko (Palmetto)
— wątek główny:
Jade Sperry wraca do rodzinnego miasteczka, aby wyrównać rachunki z mężczyznami, którzy ją zgwałcili.
— mieszkańcy:
Ivan Patchett (ojciec Neala) to najbardziej wpływowy i najbogatszy człowiek w mieście. Trzęsie całą lokalną społecznością, wszyscy są mu posłuszni, każdego zastrasza, grozi utratą pracy w jedynej fabryce w mieście, której jest właścicielem. W owej fabryce wyzyskuje się ludzi.
— powód zemsty
Jade pragnie nie tylko zemścić się za swoją krzywdę. Ona przede wszystkim chce odpłacić za śmierć ukochanego Gary’ego.

Powyżej pokazałam tylko te podobieństwa pomiędzy obydwiema książkami, które najbardziej rzuciły mi się w oczy. I to właśnie one spowodowały, że w trakcie uświadamiania sobie o ich obecności, moja ocena powieści spadała. Dla czytelnika, który nie zetknął się z Żarem, podobieństwa te nie będą miały znaczenia. Być może to tylko ja w swoich recenzjach jestem tak bardzo skrupulatna. Może ktoś inny zupełnie nie zwróciłby na to uwagi. Niemniej, nie mogłam przejść obok tego obojętnie. Oczywiście jak najbardziej polecam Wam tę powieść. Jak przystało na literaturę kobiecą, pojawia się również „rycerz w lśniącej zbroi” o imieniu Dillon, który uwalnia wreszcie Jade od jej lęków. Sam także naznaczony jest cierpieniem i dźwiga ogromny bagaż życiowych doświadczeń.

W związku z powyższym za czystą fabułę daję tej książce najwyższą ocenę, natomiast biorąc pod uwagę podobieństwa, co pokazuje, że Sandra Brown znacznie ułatwiła sobie robotę, stawiam ocenę przeciętną. W konsekwencji średnia obu ocen jest bardzo dobra. 







sobota, 27 sierpnia 2011

Jak dobrze pisać dla dzieci?





Ponieważ ostatnio dość mocno zaniedbałam najmłodszych czytelników, dzisiaj chciałabym to nadrobić. Poniżej publikuję tekst, który jakiś czas temu ukazał się w jednym z anglojęzycznych czasopism, a który pozwoliłam sobie przetłumaczyć na język polski. Tekst bardziej skierowany jest do osób, które chciałyby zająć się tworzeniem literatury dziecięcej, a zupełnie nie mają pojęcia jak tego dokonać. Dziecko to wbrew pozorom niezwykle wymagający czytelnik, który dostrzega nawet najdrobniejsze szczegóły. Dlatego właśnie dla najmłodszych pisze się najtrudniej. Poniżej znajdziecie kilka wskazówek dotyczących tej kwestii oraz przykład książki, która zdobyła ogromną popularność i posłużyła za wzór literatury dziecięcej. Niestety, książka ta najprawdopodobniej nie została jak dotąd wydana w Polsce (przynajmniej ja nie znalazłam polskiego wydania). W związku z tym mogę jedynie pokazać Wam wydanie anglojęzyczne.

Magdalen Nabb (1947-2007)
Wydawcy literatury dziecięcej wciąż poszukują tak zwanego dobrego pisania. Co dokładnie mają na myśli? Zanim bajkopisarz wyśle napisaną przez siebie historię do jakiegokolwiek wydawcy, najsurowszym jej krytykiem powinien być on sam. Aby mieć szansę na sukces na konkurencyjnym rynku tworzenia fikcji dla dzieci, należy mieć świadomość oryginalności własnego utworu. Być może jest to trudne zadanie, ale mimo tego można je zrealizować. Na początku należy dokładnie dostrzec to, o czym myślą wydawcy, kiedy mówią o dobrym pisaniu dla dzieci. Dobrym punktem wyjścia byłoby przyjrzenie się niektórym książkom dla dzieci, które w ciągu ostatnich lat zdobyły nagrody literackie. Czytanie tych książek stanowi jeden z najłatwiejszych i najprzyjemniejszych sposobów na to, aby dowiedzieć się, co poszczególni wydawcy w tym momencie publikują oraz nauczyć się od profesjonalistów z ugruntowaną pozycją kilku istotnych sztuczek dotyczących handlu.

Chodzi bowiem o to, aby nie mówiono, że dany autor skopiował nie tylko styl, ale również wątek utworu innego pisarza, który zdążył już odnieść sukces na rynku wydawniczym. Jest to jeden ze sposobów uniknięcia katastrofy. Nie powinno się także wpadać w przygnębienie po przeczytaniu wyjątkowo genialnego dzieła oraz uważać, że nigdy nie będzie się w stanie sprostać jego wymogom. Należy pamiętać, że rzadko osiąga się sukces z dnia na dzień. Autorzy książek dla dzieci, którzy odnoszą największe sukcesy, są również zmuszeni do długotrwałej walki oraz do intensywnej nauki swojego zawodu. Książki te należy czytać tak, jak gdyby było się ich recenzentem. Należy notować kwestie, które mogą się podobać oraz te, które można podziwiać, jak również obszary, gdzie potencjalny autor czuje, że możliwe jest ich poprawienie. Przecież nikt nie jest doskonały, nawet autor odnoszący sukcesy i wielokrotnie nagradzany.

Najprawdopodobniej najtrudniejszym wyzwaniem jest stworzenie książki dla najmłodszych, czyli książki z obrazkami. Potencjalny autor, bądź też ilustrator będzie usiłował wykreować ekscytującą historię, mając do dyspozycji wąski i ograniczony codzienny świat małego dziecka, co nie jest sprawą łatwą. Cała fabuła musi być wystarczająco mocno wciągająca, aby sprawić, iż mały czytelnik z zainteresowaniem będzie odwracał strony książki. Ponadto fabuła ta musi być również na tyle prosta, aby zmieściła się jedynie na kilku stronach. Kolejnym problemem dotyczącym autora nowej ilustrowanej książki jest fakt stanowiący o tym, iż może wydawać się, że wszystko zostało już napisane i nie ma już nic nowego do powiedzenia. Ponieważ książki dla dzieci są pełne kolorowych ilustracji, pojawia się sprawa bardzo wysokich kosztów druku. Najprawdopodobniej sytuacja ta sprawi, że wydawcy będą oczekiwać tekstu, który będzie odpowiadał międzynarodowemu rynkowi wydawniczemu, co zapewne zwiększy sprzedaż książki. Natomiast w przypadku powieści dla dzieci, będących w wieku, na przykład dziesięciu lat, która praktycznie pozbawiona jest obrazków, kwestia finansowa będzie wyglądać o wiele bardziej przyjemnie.

Wyd. Hyperion Books (1995)
Można zastanawiać się, czy istnieją jakieś naprawdę oryginalne wątki fabuły, które mogłyby przekonać wydawcę do opublikowania danego dzieła. Niemniej należy pamiętać, że pod wieloma względami jest to indywidualny styl pisarza oraz jego inteligentne użycie, co może zmienić już znany i zastosowany wątek w coś naprawdę oryginalnego i świeżego. Dla zilustrowania tego faktu, można posłużyć się książką pod tytułem Zaczarowany Koń (z ang. The Enchanted Horse) autorstwa Magdalen Nabb, która opowiada o dziewczynce o imieniu Irina. W sklepie ze starymi zabawkami dziewczynka znajduje starego, drewnianego konia, a następnie zabiera go do domu i traktuje tak, jak gdyby był prawdziwy. Wkrótce koń niespodziewanie ożywa. Brzmi znajomo? Magiczny obiekt, który nagle ożywa stanowi fabułę wykorzystywaną w setkach innych opowieści dla dzieci. Dlaczego więc tak ogromny sukces w tym wypadku? Odpowiedź jest następująca: Magdalen Nabb stworzyła silną i wiarygodną postać, jaką jest samotna i nieszczęśliwa bohaterka, Irina. Natomiast sam opis jej związku z drewnianym koniem został przedstawiony niezwykle poetycko i wzruszająco.

A teraz należy powrócić do pytania zadanego na początku: Czym dokładnie jest dobre pisanie dla dzieci? Odpowiedź stanowi pisanie, które jest świeże, ciekawe i nieprzewidywalne, oraz które stwarza nowe i oryginalne możliwości. Jednocześnie pisanie posiadające właśnie takie cechy może być już tematem bardzo oklepanym. Nie należy jednak zniechęcać się, nawet jeśli dany autor czuje, że nie może spełnić tych wszystkich wymagań. Niemniej, oczywistą sprawą jest tutaj talent autora, którego tak naprawdę nic nie zastąpi, a także umiejętność w kwestii urzeczywistniania swoich pomysłów. Natomiast wszelkiego rodzaju technik korekty tekstu oraz szlifowania rękopisu można się nauczyć.





środa, 24 sierpnia 2011

Antonina Kozłowska – „Trzy połówki jabłka”

 






Wydawnictwo: OTWARTE

Kraków 2007

 

Nad recenzją tej książki zastanawiałam się bardzo długo. Doszłam do wniosku, że znacznie łatwiej pisać jest o książkach, których autorzy albo już nie żyją, albo nie są Polakami. Pewnie zastanawiacie się skąd taki wniosek? Otóż pomyślałam sobie, że kiedy piszemy o autorach obcojęzycznych, wówczas jest praktycznie stuprocentowa szansa, że owej recenzji ów autor nie przeczyta. A nie przeczyta jej z prostego powodu. Nie będzie znał języka polskiego. Nawet, jeśli pozna okładkę swojej książki, to i tak bez pomocy tłumacza nie zrozumie tekstu recenzji. Może jedynie zobaczyć ocenę. Nie sądzę natomiast, aby taki autor zadawał sobie trud poszukiwania osoby, która byłaby w stanie przetłumaczyć mu recenzję. Oni po prostu nie mają na to czasu. No chyba, że trafimy na autora, który będzie poliglotą.

Inna sytuacja ma miejsce, gdy piszemy o autorach rodzimych. Tutaj pojawia się problem. Pisać dobrze czy źle? Oszukiwać przy recenzji dla dobra sprawy czy pisać szczerze? W tym momencie mam właśnie taki dylemat, który przez kilka ostatnich nocy spędzał mi sen z powiek. A co jeśli autor danej książki zaglądnie na naszego bloga i przeczyta niepochlebny tekst na temat swojego dzieła? A co jeśli napisze nam maila naszpikowanego oburzeniem, że szargamy mu opinię?

Pisząc recenzje, nie chciałabym nikogo skrzywdzić, zaś z drugiej strony nie chcę być nieszczera i udawać, że książka mi się podobała, skoro tak nie było. Zanim zasiadłam do pisania o Trzech połówkach jabłka przejrzałam kilka blogów w poszukiwaniu recenzji na jej temat. Nie chodziło mi o to, żeby sugerować się innymi opiniami. Nigdy nie posunęłabym się do tego. Chodziło mi o to, aby poznać opinię innych czytelników. To, co przeczytałam było praktycznie wychwalaniem książki pod niebiosa. A ja wcale nie chcę jej wychwalać. Nie mogę napisać, że książka jest zgoła beznadziejna, bo tak nie jest. Ale na pewno nie jest to historia, która wciąga, jak twierdzi wydawca. Jest to przeciętne opowiadanko o tym, jak żona zdradza męża, a mąż zdradza żonę. Niby historia z życia wzięta, ale…

Główna bohaterka, Teresa, to kobieta po trzydziestce z ustabilizowanym życiem osobistym i zawodowym. Ma męża, dwoje dzieci i namiętnie udziela się na forach internetowych, gdzie poruszane są tematy dotyczące macierzyństwa. Pracuje jako lektorka języka angielskiego, natomiast jej mąż, Krzysztof, jest dobrze zarabiającym ekonomistą. Pewnego dnia, kiedy Teresa wraca z pracy, w autobusie spotyka mężczyznę, z którym dziesięć lat wcześniej łączyły ją w głównej mierze kontakty łóżkowe. Nie można nazwać tego miłością, ponieważ tak naprawdę była to jedynie tak zwana chemia, która doprowadzała do tego, że nie mogli się od siebie oderwać. W tym momencie okazuje się, że Teresa nigdy nie zapomniała o przystojnym Marcinie. Niemniej wybrała Krzysztofa i to z nim stworzyła rodzinę, bo lepiej nadawał się na męża i ojca.

Od tej chwili Teresa i Marcin zaczynają znów się spotykać. Na początku być może i tkwią w nich jakieś wyrzuty sumienia, ale szybko zagłusza je chemia. Ani dla Teresy, ani też dla Marcina nie liczy się tutaj fakt, że przy okazji krzywdzą swoich współmałżonków. W dodatku żona Marcina spodziewa się pierwszego dziecka. I tak toczy się akcja całej powieści. Kochankowie spotykają się, idą ze sobą do łóżka, a potem jak gdyby nigdy nic wracają do swoich domów.

Autorka dokonała podziału powieści na czas przeszły i teraźniejszy. Najprawdopodobniej miało to służyć temu, aby czytelnik dokładnie poznał fakty, które doprowadziły do obecnej sytuacji. Już od pierwszych stron powieści nie polubiłam Teresy. Moja antypatia do tej bohaterki rosła w miarę zagłębiania się w fabułę. Wydawała mi się typową egoistką, dbającą jedynie o własne potrzeby. Jej charakter wcale się nie zmieniał w miarę upływu lat. Taką samą egoistką była w wieku lat dwudziestu, jak i po przekroczeniu trzydziestki. Dodatkowo zauważyłam też, że Teresa to niesamowicie zarozumiała kobieta. I te cechy mi się nie podobały.

Podłość Teresy sięgnęła zenitu w momencie, gdy zaprzyjaźniła się z ciężarną żoną Marcina. Z jednej strony sypiała z jej mężem, zaś z drugiej udawała najlepszą przyjaciółkę Pauli. Natomiast sam Marcin okazał się nieodpowiedzialnym mięczakiem, który nie potrafił powiedzieć NIE. Co jeszcze mocno mnie uderzyło? Otóż mam nieodparte wrażenie, że książka zawiera sporo wątków autobiograficznych. Dlaczego? Wystarczy przeczytać informację wydawcy znajdującą się na tylnej stronie okładki książki, z której można dowiedzieć się, że autorka również ukończyła filologię angielską, podobnie jak Teresa, ma dwoje dzieci (chłopca i dziewczynkę) oraz udziela się w sieci, prowadząc blog dla młodych matek. W dodatku Teresa jest również nałogową palaczką. Odwiedzając strony internetowe w poszukiwaniu informacji o pani Antoninie, znalazłam zdjęcie, na którym jest ona z papierosem w dłoni. W pewnym momencie zaczęłam nawet zastanawiać się, czy opisana przez autorkę historia nie jest jej własnym przeżyciem.

Kolejna rzecz, która mi się nie podobała to fakt stosowania jednolitości. Większość czołowych bohaterów charakteryzowała ta sama cecha: krótkowzroczność. Tych osób w okularach było aż za dużo. Mało tego. Autorka jak gdyby zapomniała, że dzieci rodzi się również w sposób naturalny. A w powieści zarówno Teresa, jak i Paula urodziły swoje pociechy przez cesarskie cięcie. I znów brak różnorodności. Jeżeli jest to prawdziwa historia, to można przyjąć taką formę, ponieważ istotnie w życiu realnym mogło tak być. Natomiast, jeśli jest to fikcja, to wówczas pisarz powinien bardziej wysilić swoją wyobraźnię. Myślę, że znacznie więcej emocji czytelnikowi przyniósłby naturalny poród Pauli, zwłaszcza że jej ciąża była trudna. W dodatku kobiety leżące z Paulą w szpitalu także głównie rodziły przez cesarskie cięcie.

Następna sprawa. Niesamowicie negatywnie odebrałam fakt ośmieszania osób bez wykształcenia. Jednym z bohaterów powieści jest Łukasz, pierwszy chłopak Teresy. Jest to facet jedynie po szkole zawodowej. Autorka zrobiła z niego totalnego prymitywa. To też mi się nie podobało, ponieważ prymitywem równie dobrze może być osoba z całym rządkiem tytułów naukowych przed nazwiskiem.

Jedyną kwestią, która naprawdę wypadła po mistrzowsku, jest język. Książka napisana jest bardzo płynnie, co daje możliwość łatwego i szybkiego czytania. Na koniec wciąż zadaję sobie pytanie. Czy to jest autobiografia czy jedynie czysta fikcja literacka? Jeśli jest to autobiografia, to wówczas moje spostrzeżenia nie mają znaczenia. Natomiast jeżeli jest to fikcja, to myślę, że wyobraźnia autorki porządnie zawiodła.






niedziela, 21 sierpnia 2011

Marion Zimmer Bradley – „Leśny Dom. Avalon” # 1








Wydawnictwo: AMBER
Warszawa 1996
Tytuł oryginału: The Forest House
Przekład: Piotr Rymarczyk



Jest I wiek naszej ery. Po śmierci cesarza Wespazjana, władzę w Imperium Rzymskim obejmuje Tytus Flawiusz Domicjan, który znany jest jako cesarz Domicjan. Jego panowanie przypada na lata 81-96 naszej ery. W okupowanej przez Rzymian Brytanii toczy się walka o wpływy i władzę. Większość podbitych plemion uparcie wierzy w sukces walki zbrojnej z najeźdźcą. Natomiast jedynie Druidowie pragną osiągnąć porozumienie na drodze pokojowych negocjacji z Imperium. Powodem konfliktu jest zadawnione wydarzenie, kiedy to Rzymianie zhańbili brytyjskie kobiety, w tym również kapłanki, pozostawiając je brzemiennymi, zaś mężczyzn wycieli w pień.

Tak przedstawia się tło historyczne powieści, o której chcę dzisiaj napisać. Już na pierwszych kartach powieści czytelnik poznaje młodego Rzymianina o imieniu Gajusz, którego ojciec jest prefektem Imperium. Gajusz Macelliusz Sewerus jest młodym legionistą, którego matką była Brytyjka, dlatego od urodzenia nazywała chłopca Gawenem. Było to imię powszechnie używane wśród Brytów. Podczas jednej z wypraw Gajusz ulega wypadkowi. Staje się ofiarą sideł zastawionych na dziki. Ponieważ nie ma na sobie typowego rzymskiego ubrania, nikt nie przypuszcza, że jest Rzymianinem. Pomocy udzielają mu Brytowie. Ranny trafia do domu Druida mieszkającego w pobliżu Vernemeton, czyli nieopodal Leśnego Domu, będącego miejscem zamieszkanym przez kapłanki czczące Boginię-Matkę.

W domu Bendeigida rannego Gajusza troskliwą opieką otacza jedna z córek Druida, Eilan. Jest ona bardzo piękną dziewczyną, więc nic dziwnego, że młody Rzymianin traci dla niej głowę i zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Jego uczucie jest odwzajemnione, lecz niestety nie ma dla nich przyszłości, ponieważ takie mieszane małżeństwa są niedopuszczalne. Oczywiście istnieją wyjątki, jak na przykład ojciec Gajusza i jego nieżyjąca już matka. Niemniej, w tym przypadku jest to niemożliwe, gdyż względem Gajusza poczynione są już inne plany. Jego ojciec pragnie, aby syn zrobił karierę polityczną, a małżeństwo z Brytyjką może mu tylko przeszkodzić. Dlatego też przeznaczył już Gajuszowi na żonę córkę pewnego prokuratora rzymskiego.

Jednak serce nie sługa. Uczucie pomiędzy Gajuszem a Eilan jest tak silne, że ostatecznie stary Sewerus prosi ojca dziewczyny o pozwolenie na ślub. Ten kategorycznie odmawia. Uważa, że wolałby widzieć córkę martwą, aniżeli jako żonę Rzymianina. Skoro nie ma już żadnych nadziei, Eilan wstępuje do zgromadzenia kapłanek w Leśnym Domu. Wydawać by się mogło, że w ten sposób oboje o sobie zapomną. Ale tak się nie dzieje. Gajusz wciąż myśli o Eilan. Mijają lata. Eilan składa śluby, a po śmierci Najwyższej Kapłanki to ona obejmuje ten tytuł. Od tego momentu staje się Wyrocznią, której ustami przemawia Bogini-Matka.  Niemniej jedno przypadkowe spotkanie z Gajuszem niweczy wszystko. Nawet jej śluby. Po jakimś czasie okazuje się, że Eilan spodziewa się dziecka. Od tego momentu zaczyna się prawdziwy dramat Najwyższej Kapłanki. Musi wybrać: albo ucieczka z Gajuszem i życie na wygnaniu, albo przyznanie się do winy i rychły wyrok śmierci. Na szczęście z pomocą przychodzi jej starsza kapłanka o imieniu Caillean.

Przyznam szczerze, że na początku książka wydawała mi się niesamowicie nudna. To, co najbardziej przykuło moją uwagę, to ciekawa okładka. Niemniej w miarę jak zagłębiałam się w fabułę, czułam, że trudno mi się od niej oderwać. Naprawdę zaczynałam przeżywać tę nieszczęśliwą historię miłości Gajusza i Eilan. Ta powieść jest klasycznym przykładem na to, jak uprzedzenia i urojone wierzenia potrafią zniszczyć człowieka, a nawet doprowadzić do jego śmierci. Oczywiście fakt ten tłumaczy to, że akcja powieści toczy się w I wieku naszej ery, tuż po śmierci Chrystusa, o czym autorka również wspomina. Chrześcijanie zaczynają tworzyć własne zgromadzenia, wciąż pamiętając o konsekwencjach pożaru Rzymu. Szaleniec Neron wciąż jest obecny w ich myślach.

Na okładce książki przeczytałam również, że powieść należy zaliczyć do literatury fantasy. Sama nie wiem. Albo się nie znam, albo po prostu ta reklama jest trochę przesadzona. Dla mnie literatura fantasy to historie całkowicie wyimaginowane, a ich bohaterowie nie mają nic wspólnego z życiem realnym. Natomiast na kartach tej powieści można spotkać mnóstwo autentycznych postaci, które w tamtym okresie naprawdę żyły. Wspomnę chociażby o Tacycie, czy też senatorze Senecio.

Być może chodzi tutaj o te wszystkie wyimaginowane bóstwa, w które ludzie wówczas wierzyli. Rzekomo za ich przyczyną kapłanki potrafiły przewidzieć przyszłość lub miały prorocze sny. Niemniej Najwyższa Kapłanka, przygotowując się do seansu, była zmuszona wypić napar z jakichś tajemniczych ziół, który moim zdaniem działał jak dzisiejszy narkotyk. Nie od dziś wiadomo, że po przedawkowaniu narkotyków, u człowieka pojawiają się halucynacje i również widzi różne dziwaczne stwory. Tak naprawdę całym tym Leśnym Domem rządzili Kapłani, którym najpierw przewodniczył dziadek Eilan, Arcydruid Ardanos, a po jego śmierci był to Bendeigid, czyli ojciec dziewczyny. I to właśnie Arcydruid kierował rzekomym objawianiem się Bogini-Matki. To on dyktował Najwyższej Kapłance co ma mówić, tym samym oszukując zebrany na takim seansie lud. Tak naprawdę do końca nie wiadomo, czy ta Bogini-Matka w ogóle istniała.

Ponadto są tutaj również wymienione autentyczne miejsca, które znamy. Na przykład dzisiejszy Londyn to ówczesne Londinium, Britannia Superior to Południowa Anglia, zaś Kaledonia to Szkocja. Takich miejsc jest znacznie więcej. Dlatego jakoś mi to nie przypomina powieści fantasy. Choć na pewno wśród Was jest jakiś znawca owego gatunku (już nawet wiem kto) i uświadomi mi, czy mam rację.

To, co mnie najbardziej przeraziło w książce, to fakt, że Brytowie mieli zwyczaj obwoływać jednego z mężczyzn tak zwanym Jednorocznym Królem. Taki Król przez rok był adorowany, spełniano każde jego życzenie. Nawet kapłanki były mu posuszne i nie grzeszyły, jeśli akurat którąś z nich wybrał sobie, gdy chciał zaspokoić swoje potrzeby fizyczne jako mężczyzna. Po roku mężczyznę zabijano, a jego ciało palono na stosie.

Pomijając to wszystko, co napisałam powyżej, z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że książka jest bardzo dobra. Przynajmniej taka jest w moim odczuciu. Przede wszystkim ukazuje wszelkie celtyckie tradycje. W tym miejscu muszę się do czegoś przyznać. Zakończenie mnie porządnie wzruszyło. Dlatego też nie polecam jej osobom, które nie lubią jak książka kończy się źle. A ta naprawdę ma tragiczne zakończenie. Takiego się nie spodziewałam. Z tego, co wyczytałam Leśny Dom to powieść, która stanowi pierwszą część epopei fantasy zatytułowanej po prostu Avalon. Teraz chętnie sięgnęłabym również i po kolejne tomy.  







poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Łukasz Modelski – „Dziewczyny wojenne”

 


RECENZJA PRZEDPREMIEROWA





Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa. Dziękuję!


Wydawnictwo: ZNAK

Kraków 2011


Dzisiaj proponuję Wam, abyśmy cofnęli się do pamiętnego i chyba najbardziej tragicznego w dziejach Polski, roku 1939. Ostatnie dni upalnego sierpnia 1939 roku nie wróżyły niczego niepokojącego. Niczego, do czego Polacy nie byliby przyzwyczajeni. Tak, jak każdego dnia, wielkie słońce rozświetlało lazurowe niebo, a nerwy, które towarzyszyły Polakom już od marca, stały się czymś naturalnym. Były czymś, z czym ludzie stopniowo zaczynali się oswajać. W powietrzu wisiało niebezpieczeństwo, ale nie wydawało się ono być aż tak bardzo realne.

piątek, 1 września 1939 roku

Zarządzam w całym kraju alarm przeciwlotniczy. Uwaga! Uwaga! Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy! Uwaga! Uwaga! Nadchodzi, koma trzy...

Te słowa rozpoczęły najokrutniejszą w historii świata rzeź ludności. Kilka dni później, kiedy skończyły się bombardowania, a zaczął terror Hitler i Stalin podali sobie ręce nad Polską. Prześladowania stały się główną rozrywką zarówno dla Niemców, jak i dla Sowietów. Wróg na dobre zadomowił się, nie tylko w zdobytej Warszawie, ale w całym kraju. Na nic zdała się zażarta obrona wrześniowa. Naród polski nie potrafił sprostać potędze armii niemieckiej. Ich przewaga okazała się tak znacząca, że nikt nie ważył się tego kwestionować, choć w Polakach aż kipiało od gniewu, złości i buntu.

Te gniew, złość i bunt doprowadziły do tego, że masowo zaczęły tworzyć się organizacje podziemne, do których nie trzeba było nikogo specjalnie zapraszać, a już szczególnie ludzi młodych. Wśród tych młodych osób było Jedenaście Wspaniałych Dziewczyn, o których chcę Wam dziś opowiedzieć. Oto one:

Pierwsza Wspaniała: Halina (Dzidzia) Witting z domu Rajewska 

Druga Wspaniała: Magdalena Grodzka-Gużkowska z domu Rusinek

Trzecia Wspaniała: Halina (Hala) Cieszkowska

Czwarta Wspaniała: Zenobia (Zenia) Klepacka z domu Żurawska

Piąta Wspaniała: Barbara Matys-Wysiadecka

Szósta Wspaniała: Jadwiga (Jagoda) Piłsudska-Jaraczewska

Siódma Wspaniała: Irena (Irka) Tyman z domu Baranowska

Ósma Wspaniała: Wanda Kiałka z domu Cejkówna

Dziewiąta Wspaniała: Lidia (Lala) Lwow-Eberle

Dziesiąta Wspaniała: Alicja (Ala) Wnorowska

Jedenasta Wspaniała: Zofia (Zosia) Wysocka z domu Wikarska


Bohaterkami książki są Dziewczyny, które w chwili wybuchu wojny stoją u progu dorosłości. Każda z nich ma swoje własne plany na życie. Chcą pójść na studia, zdobyć zawód, założyć rodzinę. Pochodzą z różnych miejsc Polski. Wychowują się w różnych środowiskach i w domach o różnym standardzie materialnym. Ale łączy je jedno. Odwaga i pragnienie niesienia pomocy okupowanej Ojczyźnie. Być może zgłaszając się na ochotnika do organizacji podziemnych, nie zdają sobie sprawy, co je czeka. Być może nie wiedzą, że przyjdzie im rozpracowywać tych, którzy szpiegują na rzecz wroga, a następnie donoszą, doprowadzając do masowych aresztowań i egzekucji. Być może nie wiedzą, że takie rozpracowywanie będzie wiązało się z wykonaniem wyroku śmierci na zdrajcy. Niektóre z nich, jak na przykład Zenia Żurawska, już w połowie sierpnia zaciągają się do oddziału żywych torped. Jak sama przyznaje, nie docierało do niej, że ta torpeda w końcu ją rozerwie. 

Dziewczyny przechodzą także kursy sanitarne, uczą się obsługiwać broń, są łączniczkami, zaś aresztowane i katowane przez gestapo za nic nie zdradzają nazwisk przyjaciół z organizacji. Pomimo szerzącego się wokół terroru, nie zapominają o własnych uczuciach. Zakochują się i wychodzą za mąż, natomiast kilka godzin po ślubie są już katowane przez hitlerowców. Taki właśnie los spotyka Dzidzię Rajewską.

Niektóre z tych Wspaniałych Dziewczyn trafiają do obozów sowieckich, gdzie rozłączone z rodziną starają się żyć na tyle normalnie, na ile pozwalają im na to warunki. Trzeba wspomnieć, że dla wielu z nich wojna tak naprawdę nie skończyła się w 1945 roku. Dla nich okupacja trwała znacznie dłużej, bo aż do śmierci Józefa Stalina, kiedy to skrócono im wyroki wydane już po wojnie przez Sowietów za rzekomą współpracę z Niemcami na szkodę ówczesnego Związku Radzieckiego.

Wśród tych Dziewczyn jest również Ala Wnorowska, która została skazana na karę śmierci za szpiegostwo dla Rządu w Londynie i tylko rychły poród ratuje ją przed utratą życia. Pracując w Urzędzie Bezpieczeństwa zbierała informacje, które potem przekazywano do Anglii. W tym miejscu muszę przyznać, że to jej historia jest mi najbliższa. Nieżyjąca już dziś mjr Alicja Wnorowska pochodziła z Przemyśla, czyli z terenów województwa podkarpackiego, które są bliskie mojemu sercu, bo właśnie tam się wychowałam i znam tam każdy kąt.

Premiera książki, o której Wam dzisiaj opowiadam będzie miała miejsce 22 września 2011 roku. Mnie dane było ją przeczytać znacznie wcześniej, dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZNAK. Kiedy książka pojawi się już w księgarniach, sięgnijcie po nią, bo naprawdę warto. Czytając ją miałam wrażenie, że oglądam w telewizji dokument, gdzie każda z Bohaterek przed kamerą opowiada swoją własną wojenną historię, która co pewien czas przerywana jest zdaniami wypowiadanymi przez narratora. W tym wszystkim brakowało mi jedynie zdjęć. Myślę, że dobrze by było, gdyby takie fotografie zostały zamieszczone w książce, ponieważ dałoby to obraz większej autentyczności i pozwoliłoby, szczególnie tym młodszym czytelnikom, zrozumieć, że za tymi historiami stoją prawdziwi ludzie. Sądzę również, że tego typu książki są nam potrzebne, zwłaszcza że z dnia na dzień tych Żywych Pomników Historii jest już coraz mniej. Takie książki powinny trafiać przede wszystkim w ręce naszych dzieci, które wychowane na grach komputerowych pewnego dnia mogą zatracić świadomość powagi tamtych tragicznych dni. Nauczyciel w szkole wszystkiego nie załatwi.

Osobiście nie chciałabym, aby moje dziecko nie wiedziało czym tak naprawdę było Powstanie Warszawskie. Niektórzy uważają, że było ono zupełnie niepotrzebne, ponieważ Powstańcy ponieśli sromotną klęskę. Pomimo że nie jestem warszawianką i daleko mi do tego, dla mnie Powstanie Warszawskie zawsze było i będzie wielkim czynem, a pamięć o tych, czasami wręcz kilkuletnich żołnierzach, na zawsze pozostanie w moim sercu. Myślę też, że dobrze się stało, iż wreszcie znalazł się ktoś, kto pomyślał o zasługach kobiet w czasie wojny. Ta książka jest dowodem na to, że kobieta może na równi z mężczyzną walczyć w obronie Ojczyzny.




 

czwartek, 11 sierpnia 2011

Fabrizio Battistelli – „Przygody Kawalera Riziero. Niewidzialne kolegium” # 2









Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa. Dziękuję!



Wydawnictwo: OFICYNKA
Gdańsk 2011
Tytuł oryginału: Riziero e il Collegio Invisibile
Przekład: Barbara Czarniawska


Do tej pory sądziłam, że w powieściach z gatunku płaszcza i szpady specjalizują się przede wszystkim pisarze francuscy. Chyba każdy z nas pamięta niezapomnianych Trzech Muszkieterów Alexandra Dumas (ojca). Pamiętam, że kiedy byłam małą dziewczynką, zachwycałam się tego typu literaturą. Kilka dni temu dowiedziałam się, że nie tylko Francuzi piszą tego rodzaju powieści. Całkiem dobrze wychodzi to również Włochom, czego przykładem jest niniejsza książka. Natomiast dzięki Wydawnictwu Oficynka miałam możliwość przeniesienia się w czasie, a dokładnie do osiemnastowiecznej Italii.

Przyznam, że po raz pierwszy zdarza mi się pisać recenzję dotyczącą literatury włoskiej. O ile sobie przypominam, to również nigdy wcześniej nie miałam okazji przeczytać niczego, co wyszłoby spod pióra Włocha i prawdę powiedziawszy nie wiem jak odnieść się to tej lektury. Nie mogę napisać, że mi się nie podobała, bo tak nie było. Moje odczucia po jej przeczytaniu są jak najbardziej pozytywne. Jak już kiedyś napisałam, uwielbiam przenosić się w czasie wraz z bohaterami i razem z nimi przeżywać ich przygody. Ale tym razem naprawdę mam trudny orzech do zgryzienia.

Niewidzialne Kolegium to książka kryminalno–przygodowa z gatunku płaszcza i szpady. Jednocześnie jest to druga część cyklu pod tytułem Przygody Kawalera Riziero. Dla zainteresowanych podaję, że część pierwsza nosi tytuł Konklawe. Autor zabiera nas do osiemnastowiecznej Italii, gdzie wraz z kawalerem Riziero i jego wiernym sługą, Hiszpankiem, udajemy się na poszukiwanie zaginionego, w tajemniczych okolicznościach, rękopisu papieża. Rękopis ten dotyczy kultu świętych, a został napisany przez Benedykta XIV jeszcze w latach jego młodości. Dostanie się rękopisu w niepowołane ręce może w znacznej mierze zaszkodzić panującemu papieżowi. Wygląda na to, że za kradzież De cultu Sanctorum odpowiedzialni są członkowie tajnego stowarzyszenia noszącego nazwę Niewidzialne Kolegium. Kawaler Riziero z Pietracuty w żaden sposób nie zamierza ułatwiać owemu stowarzyszeniu uzyskania w ten sposób wpływów w państwie. W momencie, gdy dowiaduje się o przestępstwie, rozpoczyna własne śledztwo, pomimo że fakt ten poważnie krzyżuje jego plany powrotu do domu, gdzie czeka na niego rodzina i narzeczona. Od tej chwili mamy możliwość przeżywania wraz z głównym bohaterem jego licznych przygód. Wchodzimy na włoskie salony i jesteśmy świadkami intryg markizy Rosaspiny.

Riziero, aby doprowadzić swoje śledztwo do końca i aby odnaleźć ów papieski rękopis, poczyna sobie coraz śmielej. Jemu także nie obce są intrygi, wspomnijmy chociażby asystowanie wybitnemu adwokatowi podczas jednego z procesów, zważywszy że nasz Kawaler z prawem ma niewiele wspólnego. Nie brakuje także scen humorystycznych, choćby zjazd windą, która na co dzień przeznaczona była do transportu posiłków. Dla bardziej wymagających czytelników fabuła może okazać się nieciekawa, może nawet trochę infantylna. Sama również poleciłabym ją raczej tej młodszej grupie czytelników, gdyby nie dość precyzyjny opis temperamentu głównego bohatera w kwestii damsko-męskiej. Autor zbyt dobitnie opisuje sceny, w których Riziero za nic nie potrafi zapanować nad swoimi reakcjami, widząc piękną kobietę. Tego typu opisy raczej nie nadają się do czytania przez dzieci. Miałam nieodparte wrażenie, że nasz Szlachcic nie odpuści żadnej, która stanie mu na drodze. Nawet, jeśli nie ma ku temu odpowiednich warunków, to on i tak doskonale poradzi sobie z zaspokojeniem swoich potrzeb jako mężczyzna. Robi to nawet nad martwym ciałem markizy Rosaspiny. W tej kwestii nie ma dla niego żadnych ograniczeń. Nawet fakt, że gdzieś tam żyje sobie jego narzeczona, nic dla Riziero nie znaczy. Być może ta niepohamowana pożądliwość głównego bohatera w stosunku do kobiet miała posłużyć podniesieniu walorów humorystycznych powieści.

To, co najbardziej mi się podobało, to po mistrzowsku opisane sceny pojedynków. Jest to tak perfekcyjny opis, że aż można usłyszeć jak te szpady o siebie uderzają. Kolejną rzeczą, która zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, jest opis miejsc, po których nasz bohater się porusza. Wiemy, jak nazywa się dana uliczka czy budynek. Na uwagę zasługuje również to, że Fabrizio Battistelli wymienia postacie autentyczne, które niegdyś naprawdę chodziły po naszym globie. Przykładem może być tutaj Pietro Aretino, czy też Gavin Hamilton. Pierwszy z nich to włoski pisarz epoki renesansu, żyjący na przełomie XV i XVI wieku, który uznawany był za kreatora literackiej pornografii. Z kolei Gavin Hamilton to szkocki malarz neoklasyczny, żyjący w XVIII wieku. Malarz ten staje na drodze Riziero w niezbyt sprzyjających okolicznościach.

Prócz powyższego, z książki czytelnik może także dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy, jak również zapoznać się z pojęciami niegdyś używanymi. Zastanawiam się, czy wiecie jak w XVIII wieku nazywano chłopa (rolnika), który gospodarował na połowie łanu? Jeśli nie znacie tego terminu, to podpowiem Wam, że takiego chłopa nazywano „połownik”, czyli tak zwany „półrolnik”. Takich perełek w powieści znajdziecie wiele. Ogólnie muszę przyznać, że pomimo moich mieszanych uczuć, powieść znakomicie trafia w mój gust czytelniczy, który tak naprawdę jest bardzo szeroki i może wiele pomieścić. Dla odprężenia na pewno z przyjemnością sięgnę także po pierwszą część Przygód Kawalera Riziero.








czwartek, 4 sierpnia 2011

Barbara Taylor Bradford – „Kobiety jego życia”








Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
Katowice 2009
Tytuł oryginału: The Women In His Life
Przekład: Mieczysław Dutkiwiecz
  


Jak już zdążyliście się przekonać, zaliczam się do tych czytelniczek, które cenią sobie literaturę kobiecą, czyli innymi słowy lubię czytać powieści obyczajowe. Nie obca Wam jest również osoba Barbary Taylor Bradford, której książki od wielu lat (jeszcze przed założeniem bloga), robią na mnie wrażenie i często po nie sięgam. Jedno, co mogłabym jej zarzucić, to fakt, że bohaterami jej powieści są ludzie nieprzyzwoicie bogaci, znajdujący się na samym szczycie kariery zawodowej. Myślę, że Autorka mogłaby czasami spojrzeć na te niższe warstwy społeczne.

Takim właśnie nieprzyzwoicie bogatym człowiekiem jest główny bohater powieści, o której chcę dzisiaj napisać, czyli Maximilian West. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam tę powieść, pomyślałam, że jeśli w ogóle zdecyduję się na jej przeczytanie, to od początku do końca będę miała do czynienia z jego licznymi romansami. Sądziłam, że na pewno każdy rozdział książki będzie poświęcony innej kobiecie. Za takim przekonaniem wyraźnie przemawia tytuł powieści i sama okładka. W miarę jak zagłębiałam się w treść książki, uznałam, że tak naprawdę niewiele się pomyliłam. Nie jest tak, że każdy rozdział opowiada o innej kobiecie. Książka to sporej grubości tomisko, więc Autorka podzieliła ją na części. I to właśnie te części poświęcone są kobietom, które przewinęły się przez życie pięćdziesięciopięcioletniego Maxima Westa, bo w tym wieku jest bohater, kiedy go poznajemy. Ale nie wszystkie kobiety są jego kochankami.

Jednak muszę przyznać, że myliłam się co do tego, że będzie to typowy romans. Otóż nie. Pomimo że jest mężczyzna i dość spora grupa kobiet, które bezustannie go otaczają, nie jest to romans. Maximiliana Westa poznajemy w momencie, kiedy uświadamia sobie, że nie jest szczęśliwy. Chociaż ma u stóp cały świat, to jednak czuje w swoim życiu pustkę. Przez lata ciężkiej pracy stał się milionerem, a może nawet miliarderem, a mimo to wie, że czegoś mu brakuje. Niedawno otrzymał nawet od brytyjskiej królowej tytuł szlachecki. Wydawać by się mogło, że fakt ten bardziej cieszy jego przyjaciół, aniżeli jego samego. To obcy ludzie zaczynają kłaniać mu się w pas, czego on tak naprawdę nie oczekuje. Aby w spokoju zastanowić się nad swoim życiem i znaleźć sposób, żeby w końcu dokonać w nim pewnych, istotnych zmian, Maxim wyjeżdża z Nowego Jorku. W starej i uroczej wiosce na Long Island ma dom, w którym postanawia zaszyć się na jakiś czas. Nie wie tylko, że przekraczając progi domu, padnie ofiarą przypadkowego włamywacza, który nakryty na gorącym uczynku, strzeli do niego. Poważnie rannego Maxima odnajduje mężczyzna, który na co dzień wraz z żoną zajmuje się jego domem. Maximilian trafia do szpitala na ostry dyżur, gdzie lekarze ratują mu życie. Jednak musi on pozostać w szpitalu przez pewien czas. Przy jego łóżku przez cały czas czuwają kobiety jego życia. Od tego momentu akcja powieści cofa się w czasie aż do roku 1938. Tak rozpoczyna się podróż Maximiliana Westa przez lata swojego życia.

Najpierw Barbara Taylor Bradford przenosi czytelnika do Berlina, gdzie coraz głośniej mówi się o nieuniknionej wojnie. Rządy sprawuje Adolf Hitler. Zaczynają powstawać organizacje antysemickie. Żydzi są w poważnym niebezpieczeństwie. W dniu 9 listopada 1938 roku dochodzi w Berlinie do pamiętnej Kryształowej Nocy, kiedy to hitlerowcy niszczą wszystko, co tylko w jakiś sposób ma związek z Żydami. W niebezpieczeństwie jest także rodzina Maximiliana. On również pochodzi z rodziny żydowskiej, a jego nazwisko brzmi: Westheim. Dopiero po wielu latach, Maxim będąc już obywatelem brytyjskim, zmieni nazwisko na West. Rodzice Maxima chcąc ratować życie próbują załatwić nielegalnie dokumenty, które pozwolą im na opuszczenie III Rzeszy i przedostanie się do Anglii. Ostatecznie udaje się to jedynie Maximowi i jego niani, która również z pochodzenia jest Żydówką. Matka pięcioletniego wówczas chłopca, pomyślnie przekraczając granicę Niemiec, decyduje się na powrót do Berlina, aby pomóc mężowi. Od tego momentu Maximilian rozpoczyna nowe życie w Anglii wraz ze swoją nianią i jej ciotką.

Kolejna część powieści poświęcona jest właśnie niani chłopca, Teodorze Stein. Jest rok 1944. Wojna nadal trwa. Maximilian chodzi do szkoły. Zaprzyjaźnia się z chłopcem o nazwisku Alan Trenton. Przyjaźń ta przetrwa długie lata. Niemniej, chłopiec cały czas tęskni za rodzicami. Kochające osoby, które otaczają go w Anglii, nie mogą w żaden sposób ich zastąpić. Niania Teddy również stale myśli o Westheimach, przez cały czas mając złe przeczucia. Na pewien czas rezygnuje nawet z własnego szczęścia. Kiedy jej narzeczony pragnie się z nią ożenić, Teddy odmawia, gdyż uważa, że najpierw musi wiedzieć, co stało się z rodzicami Maxima.

W kolejnej części Maximilian ma już dwadzieścia pięć lat. Jest Paryż roku 1959. To tutaj poznaje swoją pierwszą żonę, która potem okaże się jego jedyną i prawdziwą miłością. Zakochują się w sobie już pierwszego dnia, ale ślub biorą rok później, gdyż Anastazja Derevenko jest zbyt młoda, aby wyjść za mąż. Oboje są bardzo szczęśliwi w tym związku. Nie wyobrażają sobie życia bez siebie. Jednak Maximilian oprócz żony i dzieci, widzi również swoją firmę i interesy, które chce prowadzić niemal na każdym kontynencie. To właśnie te interesy i przypuszczenia Anastazji dotyczące obecności w życiu męża innych kobiet, doprowadzają do tego, że ostatecznie składa pozew o rozwód. I tak Autorka przechodzi do kolejnej części. 

Teraz jest rok 1981. Maximilian West, który jest już potentatem finansowym, znajduje pocieszenie u swojej byłej kochanki, Camilli Galland, która jest znaną aktorką. Po rozstaniu z Anastazją, jest w końcu zdolny związać się z inną kobietą. Żeni się z nią, ale niedługo po ślubie Camilla ulega wypadkowi i umiera. Rozpacz Maxima jest ogromna. Ale nie byłby sobą, gdyby po jakimś czasie nie związał się z kolejną kobietą. Tym razem jest to Adriana Maclin. To jej poświęcona jest kolejna cześć powieści. Wkrótce po ślubie okazuje się, że Adriana Maclin to największa pomyka jego życia. Ale oczywiście Maxim jak zawsze świetnie sobie radzi i pociesza się u kochanki. Tym razem jest to Blair Martin.

A teraz co najbardziej podobało mi się w powieści, a co najmniej. Otóż, uwielbiam książki, których akcja toczy się w latach okupacji hitlerowskiej. Dlatego też z zapartym tchem czytałam o Berlinie, w którym władzę sprawowali hitlerowcy. Autorka przedstawia to tak dobitnie, że można mieć wrażenie przeniesienia się w czasie. Praktycznie w całej powieści obok postaci fikcyjnych pojawiają się tutaj także postacie autentyczne. O Adolfie Hitlerze już wspomniałam. Poza nim, jest również mowa o innych jego współpracownikach. Natomiast w pozostałych częściach można spotkać Winstona Churchilla, Johna F. Kennedy’ego, czy też Michaiła Gorbaczowa. Praktycznie ci fikcyjni bohaterowie zostali tutaj wciśnięci pomiędzy sytuacje polityczne, jakie wówczas panowały. W każdej z przedstawionych przez Autorkę epok można dokładnie to dostrzec. Myślę, że zamiarem Barbary Taylor Bradford było właśnie przypomnienie ważnych elementów historii świata. Wspomina o śmierci J.F. Kennedy’ego, o zburzeniu muru berlińskiego, cytując przy tym słowa polityków, które poznał cały świat.

Prócz powyższego, na kartach powieści spotkałam również bohaterów jej innej książki. Przy recenzji Głosu serca nie pisałam o siostrze lorda Cunninghama, gdyż uznałam, że nie ma takiej potrzeby. Arabella i Kurt von Wittingen byli tam jedynie wspomniani. Wiadomym było, że są, ale Autorka nie przypisywała im szczególnej roli. Natomiast tutaj dokładnie opisała ich udział w wojnie.

Na koniec wypadałoby czegoś się przyczepić. Szczerze, nawet gdybym bardzo chciała nie znalazłabym takiej rzeczy, która mi się nie podobała. Może jedynie trochę błędów literowych w tekście, ale to już nie jest wina Autorki, a wydawcy. No i może jeszcze to, że Maximilian jako kilkuletni chłopiec ma jasne włosy, natomiast jako dorosły mężczyzna ma włosy ciemne. Ale czasami zdarza się tak, że z wiekiem kolor naszych włosów może ulec zmianie. Być może tak też było w przypadku Maxima Westa, o czym Autorka nie wspomniała. Niemniej, fabuła powieści naprawdę wciąga. Jako powieść obyczajowa z pewnością jest godna uwagi.









poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Każdą wolną chwilę Dostojewski przeznaczał na studiowanie utworów literackich...



LITERAT SIERPNIA 2011


FIODOR DOSTOJEWSKI


Fiodor Michajłowicz Dostojewski (1821–1881) był synem moskiewskiego lekarza. Michał Andriejewicz, ojciec Fiodora, uchodził za ponurego despotę, rozpustnika i alkoholika. Pojawia się opinia, że to właśnie swojego ojca Dostojewski sportretował w ostatnim swoim dziele jako odrażającą postać starego Karamazowa. Wraz z bratem, Michałem Dostojewskim, pisarz najpierw pobierał naukę w moskiewskich pensjonatach, a następnie wstąpił do Wojskowej Szkoły Inżynieryjnej, która mieściła się w Petersburgu. Szkołę ukończył w 1843 roku, otrzymując tytuł inżyniera-podporucznika. Niemniej, kariera wojskowa zupełnie go nie pociągała. Już podczas pobytu w szkole, każdą wolną chwilę Dostojewski przeznaczał na studiowanie utworów literackich z zakresu nie tylko literatury rosyjskiej, ale również obcej. Do swoich faworytów zaliczał przede wszystkim Aleksandra Puszkina oraz Mikołaja Gogola.

Po jakimś czasie okazało się, że literatura nie jest jedyną rzeczą, która go fascynuje. W związku z tym, Fiodor Dostojewski angażuje się w działalność nielegalnych komórek, których powstawanie nasila się głównie w latach 40. XIX wieku. Działalność ta dotyczy przede wszystkim inteligentnej młodzieży ówczesnego Petersburga politycznie opozycyjnej wobec carskiego systemu. Jego czynne zaangażowanie skutkuje tym, że w 1847 roku, będąc już autorem „Biednych ludzi” uczestniczy w słynnych piątkowych posiedzeniach tak zwanego koła Pietraszewskiego, którego założycielem był Michał Butaszkiewicz-Pietraszewski. W dniu 23 kwietnia 1849 roku wszyscy uczestnicy spotkań koła Pietraszewskiego zostają aresztowani, a następnie osadzeni w twierdzy Pietropawłowskiej. Po śledztwie trwającym kilka miesięcy, Dostojewskiego oraz jego towarzyszy przewieziono na plac Siemionowski w Petersburgu, gdzie ogłoszono i odczytano wyrok. Było to w dniu 22 grudnia 1849 roku. Zgodnie z wyrokiem Fiodor Dostojewski razem z grupą towarzyszy zostaje skazany na karę śmierci przez rozstrzelanie. Szczęśliwym trafem, w ostatniej chwili tuż przed wykonaniem wyroku, skazańcom odczytano carski dekret, na podstawie którego karę śmierci zamieniono na kilkuletnie zesłanie. W związku z tym pisarz ma w perspektywie cztery lata katorgi oraz służbę wojskową w charakterze szeregowca. Dramatyczne minuty w oczekiwaniu na śmierć odcisnęły w psychice Dostojewskiego swój ślad, co bardzo często będzie pojawiać się w jego utworach. Natomiast lata spędzone na zesłaniu stają się motywem do stworzenia jednego z najbardziej wstrząsających dzieł literatury światowej pod tytułem „Wspomnienia z domu umarłych”.

Po odbytej karze, Dostojewski zostaje wcielony do 7. liniowego batalionu w Semipałatyńsku, gdzie zawiera dość bliską znajomość z wysoko postawionymi urzędnikami. Przyjaźń ta procentuje tym, że po kilku latach pisarz otrzymuje pozwolenie na opuszczenie Syberii. W Semipałatyńsku Dostojewski poznaje także wdowę, Marię Isajewą, która w 1857 roku zostaje jego żoną. Jednak już kilka dni po ślubie Dostojewski ulega pierwszemu, bardzo silnemu atakowi epilepsji. Po latach okaże się, że na chorobę tę będą cierpieć również bohaterowie jego dzieł.

Począwszy od roku 1860 ukazują się kolejne utwory Dostojewskiego, zaś wraz z bratem, Michałem, wydaje czasopismo „Wriemia”, na łamach którego uprawia propagandę o charakterze społeczno-politycznym. Natomiast w czerwcu 1862 roku pisarz po raz pierwszy wyjeżdża za granicę, gdzie uważnie przygląda się życiu Europy Zachodniej i poznaje wybitnych reprezentantów rosyjskiej emigracji politycznej. Nie ukrywa też swojej głębokiej niechęci do moralnego oraz społecznego porządku, jaki wówczas miał miejsce w krajach kapitalistycznej Europy. Owocem tej literackiej podróży są wydane w 1863 roku „Zimowe uwagi o wrażeniach z lata”.

Rok później bracia Dostojewscy otrzymują pozwolenie na wydawanie nowego miesięcznika pod nazwą „Epoka” (z ros. Epocha). W tym samym roku (1864) umiera żona Dostojewskiego oraz brat, Michał. Latem następnego roku z powodu problemów finansowych upada „Epoka”, natomiast sam pisarz ponownie wyjeżdża za granicę, aby uchronić się przed natarczywością wierzycieli. W tym samym czasie Dostojewski zaczyna pałać ogromną namiętnością do gry hazardowej. Efektem jego opętańczej manii grania są rozpaczliwe listy pisane do przyjaciół z prośbą o pożyczkę. Ta walka z samym sobą znajdzie swoje odzwierciedlenie w wielu wykreowanych przez pisarza postaciach literackich.

Rok 1866 to czas, kiedy ukazuje się pierwsze arcydzieło Dostojewskiego pod tytułem „Zbrodnia i kara”. Natomiast momentem przełomowym w jego życiu osobistym jest fakt zawarcia małżeństwa z Anną Grigorjewną Snitkiną. Ślub ma miejsce 15 lutego 1867 roku. Tego samego roku, w kwietniu, Fiodor i Anna wyjeżdżają za granicę. Ich pobyt tam trwa cztery lata, podczas którego mieszkają w Genewie oraz zwiedzają Niemcy i Włochy. Okazuje się, że namiętność do hazardu nie opuściła pisarza. W czasie pobytu za granicą uzależnienie od gier przybiera najbardziej drastyczne formy, co zostaje opisane przez żonę Dostojewskiego w „Dzienniku”

Ten ostatni pobyt za granicą owocuje ukończeniem „Idioty”, natomiast po powrocie do Rosji powstają kolejne wielkie dzieła, czyli „Biesy”, „Młodzik”, a także „Bracia Karamazow”. W czasie ostatniego dziesięciolecia swojego życia Dostojewski zdobywał coraz większą sławę jako jeden z najwybitniejszych literatów ówczesnej carskiej Rosji. Ponadto stał się również niezwykle znanym oraz wpływowym publicystą. Przez pewien czas był redaktorem czasopisma pod tytułem „Grażdanin”, w którym zamieszczał cykl artykułów własnego autorstwa dotyczących bieżących kwestii jemu współczesnych. Ten cykl artykułów nosił tytuł „Dziennik Pisarza”. Niemniej, w 1875 roku „Dziennik Pisarza” zaczyna ukazywać się już jako odrębny organ. Sławę Fiodora Dostojewskiego jako wyjątkowego myśliciela umocniła jego mowa o Aleksandrze Puszkinie, którą wygłosił w czerwcu w 1880 roku w Moskwie podczas uroczystości z okazji odsłonięcia pomnika poety. Wystąpienie to stało się testamentem ideowym pisarza. Dostojewski powtórzył w nim po raz kolejny wszystkie te myśli, które były mu bliskie w trakcie całego życia.

Fiodor Dostojewski zmarł 28 stycznia 1881 roku. Został pochowany na cmentarzu przy Aleksandro-Newskiej Ławrze w Petersburgu. W momencie śmierci sława Dostojewskiego zaczęła promieniować na całą Europę. Koniec życia pisarza to jednocześnie początek szerokiego zainteresowania świata literaturą rosyjską. Podziw dla jego geniuszu dalece wykracza poza standardowe ramy literatury. Należy pamiętać, że jego wizja człowieka okazała się niemalże proroczą. Jeszcze na długo przed obozami koncentracyjnymi, Dostojewski jako pierwszy wskazał mroczne możliwości tkwiące w ludzkiej naturze.

Otwarty charakter ideowego świata twórczości Fiodora Dostojewskiego sprawia, że niekiedy szereg diametralnie różniących się pomiędzy sobą ich interpretacji znajduje swoje uzasadnienie. Śmiało można rzec, że jest to obraz niezwykle bliski również współczesnej rzeczywistości rozdzieranej konfliktami. Natomiast nieprzeciętna osobowość Dostojewskiego decyduje o ogromnej i ciągle nie słabnącej popularności rosyjskiego pisarza u współczesnego czytelnika.

Podsumowując można stwierdzić, że Fiodor Dostojewski był pisarzem, który uznawał jedynie prawdy skrajne i nie tolerował jakichkolwiek kompromisów. Zwalczał zarówno rewolucjonistów, jak i tych, którzy prowadzili z nimi tak zwany ideowy flirt. Do tej grupy zaliczał wszelkiego rodzaju liberałów.




Na podstawie: J. Smaga, Fiodor Dostojewski, Wyd. PAN, Kraków 1994.