Wydawnictwo: WYDAWNICTWO LITERACKIE
Kraków 2005
Moja
przygoda z twórczością Doroty Terakowskiej zaczęła się stosunkowo późno, bo w
wieku, kiedy byłam już osobą w pełni dorosłą. Prawdę powiedziawszy pierwszą
książkę Autorki przeczytałam w ubiegłym roku, a była ona zatytułowana Tam,
gdzie spadają Anioły. Ta powieść tak mnie zauroczyła, że w krótkim czasie
sięgnęłam również po dwie inne książki Doroty Terakowskiej, czyli Córkę Czarownic
oraz Ono. Tym, co zwróciło wówczas moją uwagę była nie tylko tematyka
powieści, ale też styl. Zupełnie inny od tego, którym posługują się współcześni
polscy pisarze. W dodatku powieści te poruszały niezwykle ważne problemy
społeczne. Dla mnie książki te okazały się być jednymi z tych, które skłaniają
do refleksji nad sobą i nad otaczającą nas rzeczywistością. One po prostu niosły
ze sobą wyjątkowo istotne przesłanie. W mojej ocenie fabuła nie była z tych
płytkich i nie wnoszących w ludzkie życie niczego dobrego. Historie, które
Dorota Terakowska w nich opisała wywarły na mnie niesamowity wpływ. Wreszcie
zobaczyłam, że literatura naprawdę może czegoś nauczyć. Że nie jest to zwykła
ściema i mydlenie czytelnikowi oczu przy pomocy nieudolnie używanych słów.
Pamiętam, że poczułam wtedy ogromny żal, bo zdałam sobie sprawę, że dziś już
niewielu autorów potrafi tak pisać. Pisać w sposób, który dotyka każdej struny
sumienia czytelnika. Choć nadal mam na koncie jedynie te trzy książki Doroty
Terakowskiej, to moje przekonanie wciąż pozostaje takie samo. Autorka doskonale
wiedziała, w jaki sposób uderzyć w czytelnika, żeby sprawić, aby ten zatrzymał się
i choć przez chwilę pomyślał o sprawach istotnych, zaś nie jedynie o bzdurach,
które funduje nam dzisiejszy świat, nawet ten literacki.
Kiedy
niedawno przygotowywałam się do napisania artykułu o Dorocie Terakowskiej
sięgnęłam po jej biografię napisaną przez starszą córkę Pisarki – Katarzynę
Nowak. Pomyślałam, że na podstawie tej książki uda mi się opowiedzieć o Dorocie
Terakowskiej w miarę rzetelnie, bo przecież będę opierać się na rzeczywistych
informacjach. Dziś, po napisaniu rzeczonego artykułu, który ukaże się na łamach
mojego bloga już 1 listopada tego roku, odnoszę wrażenie, że stworzyłam jedynie
suchą biografię, zamiast sprawić, aby ta wyjątkowa osoba znów ożyła i sama
opowiedziała nam o swoim życiu, które było naprawdę bogate. Myślę, że ktoś, kto
nie znał Doroty Terakowskiej osobiście nie będzie w stanie napisać tekstu,
który wiernie odda całą prawdę o niej samej. Taki ktoś będzie opierał się
jedynie na dostępnych faktach, które potem sucho przekaże dalej.
Na
pewno suchej biografii swojej matki nie stworzyła Katarzyna Nowak. Dorota
Terakowska była kobietą niezwykle energiczną. Doskonale wiedziała, czego chce
od życia i do tego dążyła. Była jedną z tych osób, które albo się uwielbia i
szanuje, albo nienawidzi. Była szczera aż do bólu, niczego nie owijała w
przysłowiową bawełnę. Jeśli pojawiał się problem, to głośno o nim mówiła.
Czasami raniła tym uczucia innych. Dopiero po latach niektórzy potrafili
przyznać jej rację i byli jej wdzięczni, że w tamtej chwili zwróciła im uwagę,
być może zbyt ostro, ale tak było trzeba i ona doskonale o tym wiedziała.
Dorota
Terakowska była nie tylko wybitną pisarką, ale też dziennikarką. Wraz ze swoim
drugim mężem, Maciejem Szumowskim, prowadziła gazetę, co w czasach PRL-u nie
było łatwe z uwagi na system i wszechobecną cenzurę. Przypłaciła to nawet
wyrzuceniem z pracy i zakazem wykonywania zawodu, lecz mimo to nie poddała się
i nie zniechęciła. Zmieniła jedynie kierunek. Zamiast pisać dobitne artykuły
uderzające w ówczesny system, ona zaczęła pisać książki, w których niejedno z
tamtego okresu przemycała.
Niektórzy
nazywali Dorotę Terakowską „harpią”, „taczerką” czy po prostu „tą straszną
Terakowską”. Jednak nigdy nie mówili jej tego wprost, lecz za plecami do
kolegów i koleżanek. Co ciekawe, pomimo upływu lat i zmiany pokoleń, dzisiaj
również wielu rzeczy nie mówi się komuś prosto w twarz, bo przecież znacznie
wygodniej, a może bezpieczniej jest zrobić to za plecami osoby najbardziej
zainteresowanej. Dorota Terakowska wymagała nie tylko od innych, ale też od
samej siebie. Była perfekcjonistką w tym, co robiła i dlatego chciała nauczyć
tego perfekcjonizmu innych. Chyba nikt nie lubi, kiedy ktoś zwraca mu uwagę
albo zwyczajnie poucza, a już nie daj Boże krytykuje! W takich sytuacjach
zazwyczaj wyzwala się w człowieku jakiś wewnętrzny bunt, który prowadzi do
tego, że obrażamy się i odchodzimy, na przykład z pracy czy opuszczamy grono
znajomych, w którym spotkało nas owo „nieszczęście”. Tylko czy zawsze mamy
rację? A może ktoś, kto nas poucza czy zwraca nam uwagę, robi to dla naszego
dobra, abyśmy na przyszłość uniknęli popełnienia tego samego błędu?
Dorota
Terakowska nie ukrywała, że jest osobą zawziętą i kłótliwą. Ta cecha charakteru
towarzyszyła jej od najmłodszych lat życia. Już jako mała dziewczynka potrafiła
pokazać rodzicom na co ją stać. Nie znosiła zakazów i nakazów. Ceniła sobie
swobodę. Praktycznie robiła, co chciała. Wydawać by się mogło, że była
pozbawiona empatii. Nic bardziej mylnego. Kiedy ktoś potrzebował pomocy, była w
stanie przewrócić do góry nogami niebo i ziemię, żeby tej pomocy udzielić. Jednak
miała też wrogów. A może nie tyle wrogów, co znajomych, z którymi kontakty
nagle się urywały właśnie z powodu jej szczerości. Moim zdaniem była też osobą
sprawiedliwą. Jeśli widziała, że ktoś postępuje źle, nie upominała, ale nie
robiła tego tylko wtedy, kiedy doskonale wiedziała, że sama w tej kwestii też
lepsza nie jest. Naciskała jedynie tam, gdzie sama była perfekcjonistką, czyli
głównie w przypadku pracy zawodowej. Inaczej sprawa przedstawiała się w domu
względem rodziny, choć i na tym polu czasami ujawniała swój zacięty charakter.
Ci,
którzy znali Dorotę Terakowską mówili, że miała podzielną uwagę. Potrafiła
jednocześnie skupić się na kilku kwestiach. Była osobą niezwykle towarzyską.
Uwielbiała teatr, stawiała też fundamenty Piwnicy pod Baranami.
Próbowała również swoich sił w kabarecie Wiesława Dymnego. Uwielbiała
zwierzęta. Niektórzy znajomi uważali, że Dorota Terakowska była jedną z tych
osób, którym z trudem przychodzi powiedzenie słowa „przepraszam”. Wszystko
zmieniło się dopiero pod koniec życia Pisarki. Być może częste kontakty z
czytelnikami zarówno te twarzą w twarz, jaki i wirtualne, sprawiły, że
zaczynała inaczej postrzegać pewne sprawy i wiedziała, że nie warto za wszelką
cenę bronić swojego zdania.
Moja
mama czarownica. Opowieść o Dorocie Terakowskiej to książka, która wiele
mówi o Pisarce. Katarzyna Nowak napisała naprawdę doskonałą biografię
upamiętniającą tę niezwykłą osobę. Jestem przekonana, że Mama byłaby z niej
dumna, gdyby ją przeczytała. W książce czytelnik znajdzie szereg informacji na
temat Doroty Terakowskiej, począwszy od momentu jej narodzin, a nawet jeszcze wcześniej,
ponieważ zawarty jest tutaj także rodowód Pisarki. Katarzyna Nowak nie trzyma
się chronologii. Pisze tak, jak chce: swobodnie, rzeczowo i niekiedy bardzo
wzruszająco. Większość tekstu to wypowiedzi osób, które znały Dorotę
Terakowską, czyli głównie jej współpracowników, ale także członków rodziny. Poza
tym biografia zawiera też szereg zdjęć z każdego okresu życia Autorki.
Myślę,
że dla wielbicieli twórczości Doroty Terakowskiej będzie to doskonały dokument.
Dla mnie ta książka okazała się być właśnie takim dokumentem. Po lekturze tej
biografii czuję się tak, jak gdybym znała Dorotę Terakowską w rzeczywistości. Bardzo
cenię sobie ludzi szczerych, natomiast nie znoszę fałszu i obłudy. Myślę więc,
że gdyby było mi dane pracować z Dorotą Terakowską wzbudziłaby we mnie
szacunek. Tak, szanowałabym ją za to, jaka była i jak potrafiła wpływać na
innych. Czułabym wobec niej respekt za to, iż nie kryje się ze swoimi uczuciami,
tylko mówi o nich głośno. Oczywiście nie o wszystkim można głośno powiedzieć.
Są sprawy bardzo osobiste, których nie zdradza się nawet najbliższym. O tym
również Dorota Terakowska doskonale wiedziała, i chyba właśnie dlatego był to
jeden z powodów, dla których zaczęła pisać książki. To właśnie dzięki tym
powieściom miała szansę oczyścić się wewnętrznie i przelać na papier to, o czym
nie chciała mówić.
Odniosłam też wrażenie, że ta biografia jest takim osobistym pożegnaniem córki z matką,
ponieważ jest tutaj wiele informacji, które dotyczą relacji tylko i wyłącznie
pomiędzy Katarzyną Nowak a Dorotą Terakowską. Mnie, jako czytelnikowi, ta
książka naprawdę wiele dała. Nie tylko cofnęłam się w czasie, odbywając
niezapomnianą podróż po Krakowie w towarzystwie Doroty Terakowskiej, ale też
poznałam ludzi, o których do tej pory nie słyszałam.