środa, 20 listopada 2019

Zawsze chciałam napisać książkę o pięknym wybrzeżu Oregonu...




ROZMOWA Z IRENE HANNON


Irene Hannon jest bestselerową i wielokrotnie nagradzaną autorką. Napisała ponad pięćdziesiąt powieści, wśród których są romanse z wątkiem sensacyjnym, współczesne romanse oraz powieści typowo kobiece. Irene posiada tytuł licencjata z psychologii i magistra z dziennikarstwa. Przez wiele lat pracowała na dwóch etatach, aż w końcu zrezygnowała ze stanowiska dyrektora ds. komunikacji korporacyjnej w firmie Fortune 500, aby zostać pełnoetatową pisarką. Wszystkie jej powieści charakteryzuje światopogląd chrześcijański. W wolnym czasie lubi gotować, uprawiać ogród i śpiewać. Jako wykwalifikowana wokalistka śpiewała główne role w wielu musicalach. Jest także solistką w swoim kościele parafialnym. Kiedy nie jest zajęta, wówczas wraz z mężem podróżuje, w sobotnie poranki chodzi do ulubionej kawiarni i spędza czas z rodziną. Mieszkają w Missouri. W Polsce możemy przeczytać trzy jej książki: „Pewnego lata”, „Tej idealnej wiosny” i  Przystań Nadziei”.



Agnes Anne Rose: Witam Cię bardzo serdecznie, Irene, i dziękuję, że poświęciłaś czas, aby dzisiaj ze mną porozmawiać. Czy zawsze uważałaś siebie za pisarkę? Możesz opowiedzieć coś o swojej drodze wydawniczej?

Irene Hannon: Cieszę się, że tutaj jestem! Tak, zawsze uważałam się za pisarkę. Myślę, że pisarzem człowiek się rodzi, a nie jest stworzony, natomiast pisanie, jak każdy inny talent, jest darem. Niemniej, w młodości nigdy nie uważałam pisania powieści jako realny wybór swojej kariery. Wszyscy wiedzą, jak trudno jest zarabiać na życie w jakiejkolwiek twórczej dziedzinie, a ja nie chciałam się martwić tym, że nie będę mieć wystarczająco dużo pieniędzy na życie. Po skończeniu studiów dziennikarskich podjęłam pracę w świecie biznesu, gdzie pisałam codziennie i wtedy nocami zaczęłam pisać książki. Sprzedaż mojej pierwszej książki zajęła dużo czasu, a po drodze było wiele niepowodzeń. Mimo to nadal pisałam i ostatecznie osiągnęłam sukces, który pozwolił mi porzucić korporacyjny świat i pisać w pełnym wymiarze godzin.

AAR: Kim byli ludzie, którzy Cię zachęcali i dostrzegali w Twoim pisaniu potencjał?

IH: Na początku to moi rodzice byli dla mnie największym wsparciem. Uwierzyli we mnie, co dało mi pewność, że mogę spróbować. Mój tata wciąż mnie zachęca i wiem, że moja mama czuwa nade mną z nieba. Pierwszą osobą, która przekonała mnie, że posiadam poważny potencjał, była moja nauczycielka języka angielskiego w szkole średniej. Była również pasjonatką siły języka i to ona przekazała mi tę pasję.

AAR: Jak wspomniałam wyżej, fabuła Twoich książek opiera się na światopoglądzie chrześcijańskim. Co sprawiło, że zdecydowałaś się tworzyć beletrystykę chrześcijańską?

IH: Dwie rzeczy. Po pierwsze, zawsze wierzyłam, że można opowiadać ciekawe historie bez wulgaryzmów, jawnej przemocy lub scen łóżkowych. Beletrystyka chrześcijańska jest idealnym domem dla tego rodzaju opowieści. Lubię ten gatunek, ponieważ jest pełen nadziei i koncentruje się na rzeczach, które naprawdę mają znaczenie. Pomimo tego, element wiary w moich książkach wydaje się niewielki. Zazwyczaj pokazuję bohaterów, którzy żyją w wierze, a nie o niej mówią, lecz jasne jest, że ich przekonania wpływają na wszystkie ich wybory.

AAR: W jaki sposób sprawiasz, by opowieść stała się wiarygodna, szczególnie kiedy osobiście nie zetknęłaś się z trudnościami, które przeżyli Twoi bohaterowie?

IH: Pomagają mi moje studia psychologiczne. Podobnie jak moja praca sceniczna, która wymaga ode mnie odgrywania różnych ról i stawania się inną osobą. Podsumowując, empatia jest tutaj kluczem. Musisz postawić się w roli bohatera i postarać się wyobrazić sobie, co on czuje. W dużej mierze pomaga także czytanie, ponieważ istnieje wielu wspaniałych autorów, którzy stworzyli postacie, które pomagają nam lepiej zrozumieć ogrom różnych doświadczeń i wyzwań.

Wydawnictwo Replika
tłum. Piotr Kuś
AAR: A teraz porozmawiajmy o książkach, które zostały opublikowane w Polsce. Pierwszą z nich jest „Pewnego lata”. Powieść została wydana w 2013 roku. Według polskich recenzentów jest to piękna opowieść o sile wiary i relacji międzyludzkich, jak również zadziwiającym splocie wydarzeń, który pewnego lata zetknął ze sobą losy kilkorga ludzi. Czy mogłabyś powiedzieć nam, co zainspirowało Cię do napisania tej książki?

IH: Chciałam napisać książkę o uzdrowieniu relacji pomiędzy rodzeństwem. Stworzyłam więc historię, w której dwie bardzo różniące się od siebie siostry i żyjące przez dość długi czas z dala od siebie, spotykają się pewnego lata, aby poradzić sobie z kryzysem rodzinnym. Trzeba przezwyciężyć urazę, wzajemną rywalizację i bolesną przeszłość. Przesłanie, które chciałam zawrzeć jest takie, że nigdy nie jest za późno, aby naprawić krzywdy i zacząć wszystko od nowa, i że przebaczenie win z przeszłości stanowi często klucz do lepszej przyszłości.

AAR: Twoja kolejna książka, zatytułowana „Tej idealnej wiosny”, została opublikowana w Polsce w 2014 roku. Niektórzy polscy czytelnicy mówią, że jest to przyjemna lektura o sile modlitwy i wiary w to, że nasze losy są zapisane przez jakąś siłę wyższą i wszystko, co się dzieje z ludźmi prowadzi ich ku temu, co jest im przeznaczone. Czy mogłabyś powiedzieć nam, jak wspominasz pracę nad tą książką?

IH: „Tej idealnej wiosny” zaczyna się od listu małej dziewczynki, w którym prosi biznesmena filantropa o pomoc w zaplanowaniu urodzinowej niespodzianki dla swojego starszego sąsiada. Ostatecznie ten prosty gest dobroci dotyka wielu ludzi i przynosi mnóstwo błogosławieństwa. Jednym z przesłań tej książki jest to, że wszystko, co robimy może wywołać efekt fali i że łaska może wejść w nasze życie w najbardziej nieoczekiwany sposób. To piękna, podnosząca na duchu opowieść o drugich szansach i rozpoczynaniu wszystkiego od nowa.

AAR: Kilka tygodni temu przeczytałam „Przystań Nadziei”, która została wydana w Polsce w zeszłym roku. Jestem pod wielkim wrażeniem tej powieści. Nie mogę o niej zapomnieć. Pozwól, że zapytam, jak pojawił się pomysł opowiedzenia historii Tracy i Michaela?

IH: Zawsze chciałam napisać książkę o pięknym wybrzeżu Oregonu, więc kilka lat temu pojechałam tam, aby zebrać materiały na temat miejsca akcji. Jedną z roślin uprawianych w Oregonie jest żurawina. Postanowiłam więc stworzyć bohaterkę, która jest właścicielką rodzinnej farmy żurawinowej przeżywającej trudności finansowe. Towarzyszy jej także głęboki smutek. Michael przybywa do Przystani Nadziei w poszukiwaniu odpowiedzi… i odkupienia. Ukrywa tę bolesną tajemnicę i głęboki żal. Chciałam zabrać czytelników w podróż z tymi dwiema zranionymi duszami, które znajdują uzdrowienie, nadzieję i miłość. Jest też druga historia o starszej kobiecie, która ma pretensje izolujące ją od wielu lat od otoczenia. Kluczową częścią tej historii jest obserwowanie jej transformacji, gdy zaczyna ona wchodzić w interakcje z Michaelem.

Wydawnictwo Replika
tłum. Monika Orłowska
AAR: Oprócz tych trzech książek, o których rozmawiałyśmy powyżej, napisałaś ich znacznie więcej. Czy mogłabyś wybrać jedną z nich i zarekomendować ją swoim polskim czytelnikom? Powiedz, dlaczego akurat ta.

IH: Poleciłabym jedną z książek pochodzących z serii „Przystań Nadziei”. Oprócz pierwszego tytułu – „Przystań Nadziei” – są jeszcze cztery… i co najmniej trzy w drodze. Cieszę się, że czytelnicy na całym świecie przyjęli to małe nadmorskie miasteczko w stanie Oregon. „Driftwood Bay”, najnowsza powieść z serii „Przystań Nadziei”, cieszy się szczególną popularnością. Każda historia jest autonomiczna, ale we wszystkich pojawia się kilka drugorzędnych postaci, jak Floyd i Gladys, moja para mew; przekomarzający się duchowni z dwóch kościołów w mieście; oraz Charley Lopez, artysta prowadzący stoisko z taco na nabrzeżu. Zapraszam wszystkich czytelników tej strony do odwiedzenia Przystani Nadziei i poznania ich!

AAR: Jaka jest najbardziej zaskakująca rzecz, którą odkryłaś podczas pisania książki/książek?

IH: To, że pisanie nigdy nie staje się łatwiejsze. Ludzie, którzy nie są pisarzami, nie zawsze to rozumieją. Ale prawda jest taka, że im dłużej to robię, tym jest mi trudniej. To dlatego, że chcę, aby każda książka była lepsza od poprzedniej, więc zawsze staram się ją ulepszać. I z każdą książką, którą piszę uczę się czegoś nowego.

AAR: Czy wśród bohaterów, których stworzyłaś, masz swojego ulubionego? Jeśli tak, to który? I co czyni go tak wyjątkowym?

IH: Uwielbiam wszystkie moje postacie, ale ulubionym bohaterem czytelników jest Charley Lopez, czyli postać z „Przystani Nadziei”, o której wspomniałam powyżej. On zawsze ma do powiedzenia coś mądrego i wydaje się, że dużo wie o innych. Dostałam od czytelników więcej komentarzy dotyczących tej postaci, niż na temat wszystkich innych moich bohaterów razem wziętych i pojawiających się w pozostałych książkach.

AAR: Twoja najnowsza książka „Dark Ambitions” została wydana w październiku. Jest to trzecia część serii zatytułowanej „Code of Honor”. Czy mogłabyś powiedzieć nam coś więcej na temat tej powieści i całej serii?

IH: Pisząc skupiam się na dwóch gatunkach – współczesnym romansie i romansie z wątkiem sensacyjnym. „Dark Ambitions” to powieść trzymająca w napięciu. Seria „Code of Honor” przedstawia troje przyjaciół z dzieciństwa pochodzących z trudnych środowisk, których więź w miarę upływu czasu… i grożącego im niebezpieczeństwa jeszcze bardziej się umocniła. Będąc dziećmi przysięgli sobie, że uczynią świat lepszym, i to jest ten kod, według którego żyją – stąd wziął się tytuł serii. „Dark Ambitions” to trzecia książka z serii, która opowiada o byłym pilocie wojskowym, który obecnie prowadzi obóz dla przybranych dzieci. Historia zaczyna się, gdy w obozie odkryty zostaje ślad krwi na śniegu. Wtedy były pilot wynajmuje prywatnego detektywa, aby ten pomógł mu rozwiązać zagadkę śladu krwi. Lecz im bardziej zagłębiają się w sprawę, tym większe grozi im niebezpieczeństwo, ponieważ ktoś nie chce, aby prawda została odkryta. Jest to historia trzymająca w napięciu z zakończeniem, którego większość czytelników nie jest w stanie przewidzieć. I jak w przypadku wszystkich moich książek tworzących serie, tutaj też każda jest autonomiczna. Nie ma wątków fabularnych, które przenoszą się z książki na książkę.

Wydawnictwo Dreams
tłum. Emilia Niedzieska
AAR: Czy mogłabyś zdradzić nam, jaki jest styl Twojej pracy? Czy jesteś planistką, czy piszesz to, co akurat przyjdzie Ci do głowy?

IH: Trochę i jedno, i drugie. Przed rozpoczęciem pisania spędzam sporo czasu na poznawaniu swoich postaci i kreśleniu podstawowej fabuły. Na wczesnym etapie robię też dużo badań. Gdy zaczynam pisać, pozwalam, aby to historia przejęła kontrolę. Nie mam jednak ani konspektu, ani nawet planu pisania sceny po scenie.

AAR: Napisałaś więcej niż pięćdziesiąt książek. Czy kiedykolwiek ogarniały Cię jakieś wątpliwości?

IH: Często – szczególnie wtedy, gdy próbuję wymyślić, dokąd udać się ze swoją kolejną książką. Ten etap wydaje mi się bardzo bezproduktywny, ponieważ na stronie nie pojawiają się żadne słowa. A zatem myślę. Wiem, że to część mojego pisarskiego procesu, ale czasami myślę, że wątki tej historii nigdy nie połączą się ze sobą lub że nie wpadnę na naprawdę sugestywny pomysł. Mój mąż mógłby opowiedzieć Ci o tych wątpliwościach, ponieważ to on musi tego słuchać!

AAR: Jak wspomniałam wyżej, jesteś autorką otrzymującą szereg nagród. Na przykład siedmiokrotnie byłaś finalistką nagrody RITA, a trzy razy ją zdobyłaś. Ta nagroda uważana jest za Oscara w dziedzinie romansów. Ale zdobyłaś także znacznie więcej nagród. Czy mogłabyś powiedzieć nam coś więcej na ich temat?

IH: Miałam szczęście, że moja praca została doceniona wieloma nagrodami, wśród których znalazły się także National Readers’ Choice, Daphne du Maurier Award, Retailers’ Choice, Booksellers’ Best, Carol Award i Reviewers’ Choice. Ta ostatnia przyznawana jest przez magazyn RT Book Reviews.  Nagroda za całokształt twórczości przyznawana przez RT Book Reviews dotyczyła całego mojego dorobku literackiego i była dla mnie wyjątkowa. Lecz ta, która ma dla mnie największe znaczenie wprowadziła mnie do galerii sław amerykańskich pisarzy. Dzieje się tak po trzykrotnym zdobyciu nagrody RITA w tej samej kategorii, a tylko szesnastu autorów dokonało tego w prawie czterdziestoletniej historii organizacji.

AAR: Co oznacza dla Ciebie sukces literacki? W jaki sposób zmienił on Twoje życie?

IH: Ogromnym błogosławieństwem okazało się zarabianie na życie dzięki pisaniu powieści. Pracuję przez wiele godzin, ale mój harmonogram dnia jest znacznie bardziej elastyczny, niż wtedy, gdy pracowałam w korporacji. Tak więc od czasu do czasu wraz z mężem możemy wymknąć się na lunch do uroczego miejsca na wsi. Poza tym moje życie nie zmieniło się tak bardzo, ponieważ moje priorytety są takie same… wiara, rodzina i pisanie. Mój mąż i ja mieszkamy w tym samym domu, który kupiliśmy po ślubie, na długo zanim odniosłam duży literacki sukces. Udzielam więcej wywiadów i mam więcej spotkań autorskich, niż kiedyś, ale kiedy jestem w domu (to moje ulubione miejsce), jestem tą samą Irene, którą zawsze byłam. Nigdy nie potrzebuję rzeczy materialnych do tego, aby być szczęśliwą, i chociaż cieszę się chwilami splendoru, który zawdzięczam swojemu sukcesowi, cieszę się, że większość dni spędzam w spokoju i kameralnie.

AAR: Na koniec chciałabym zapytać Cię, czy obecnie nad czymś pracujesz. Czy mogłabyś podzielić się tym ze swoimi czytelnikami?  

IH: Zawsze pracuję nad jakąś książką. W kwietniu ukaże się szósta część serii „Przystań Nadziei”. Jej tytuł to „Starfish Pier”. Przyszłej jesieni rozpocznę nową serię romansów z wątkiem sensacyjnym, w której udział biorą trzy siostry zaangażowane w poszukiwanie prawdy. Ta seria nosi tytuł „Triple Threat”, a jej pierwsza część zatytułowana jest „Point of Danger”. Tak więc przede mną wiele powieści!

AAR: Irene, bardzo dziękuję Ci za tę miłą rozmowę. To była dla mnie ogromna przyjemność móc z Tobą porozmawiać. Czy jest coś, co chciałabyś dodać albo powiedzieć swoim polskim czytelnikom?

IH: Cieszę się, że kilka moich książek zostało przetłumaczonych na język polski i mam nadzieję, że w przyszłości zostaną przetłumaczone kolejne. Dziękuję wszystkim, którzy czytali lub kupili moje książki wydane w języku polskim. Tych, którzy czytają po angielsku zapraszam do odwiedzenia mojej strony na Facebooku (https://www.facebook.com/Irene-Hannon-426433004084567/), gdzie prawie codziennie rozmawiam z czytelnikami. Natomiast moja strona internetowa (www.irenehannon.com) zawiera więcej informacji na temat wszystkich moich książek i mojej przeszłości. Dziękuję, Agnieszko, za zaproszenie. Było mi bardzo miło!




Rozmowa, przekład i redakcja
Agnes A. Rose




Jeśli chcesz przeczytać ten wywiad w oryginale, kliknij tutaj
If you want to read this interview in English, please click here






piątek, 8 listopada 2019

Magdalena Zimniak – „Wschód księżyca”








Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autorki i Wydawnictwa. Dziękuję!



Wydawnictwo: PROZAMI
Słupsk/Warszawa 2019



Niektórzy uważają, że szkolne przyjaźnie są tymi najtrwalszymi i zawieranymi na całe życie, podczas gdy są też tacy, którzy twierdzą, że dopiero będąc na studiach ludzie są zdolni do nawiązywania najsilniejszych relacji. Niemniej często zdarza się, że po zdaniu matury, kiedy to każdy młody człowiek wybiera własną życiową drogę, w jego pamięci wciąż pozostają ci, z którymi spędził kilka najlepszych lat życia. To szkolni koledzy byli świadkami pierwszych miłosnych rozczarowań; to oni przychodzili z pomocą, gdy trzeba było wyciągać z tarapatów; to im powierzaliśmy najgłębiej ukryte tajemnice i naiwnie wierzyliśmy, że nigdy nie ujrzą one światła dziennego. Co jednak zrobić, jeśli szkolna koleżanka lub kolega bezustannie tkwią w naszych myślach i nie pozwalają nam normalnie żyć? Co zrobić, gdy mimo wszystko staramy się ułożyć sobie życie, lecz myślami wciąż wracamy do tego, co było, kiedy mieliśmy osiemnaście lub dziewiętnaście lat? Co zrobić, kiedy każdego dnia zdradzamy w myślach naszego obecnego partnera? Albo partnerkę, z którą dzielimy życie? Czy to już obsesja czy może jedynie tak silne zauroczenie, że nie pozwala nam ono normalnie funkcjonować?

Monikę i Pawła połączyło coś wyjątkowego, choć była to tylko jedna upojna noc podczas balu maturalnego. Noc, o której oboje nie potrafili zapomnieć, pomimo że każde z nich po ukończeniu szkoły ułożyło sobie życie po swojemu. Monika praktycznie od zawsze była inna. Często można było odnieść wrażenie, że choć fizycznie jest obecna, to jednak jej dusza porusza się w jakimś zupełnie innym wymiarze. Możliwe, że właśnie ta inność tak bardzo zafascynowała Pawła, iż nie mógł o niej zapomnieć pomimo upływu lat. Mało kto zdawał sobie sprawę z tego, że ta wyobcowana dziewczyna przeżyła w dzieciństwie tragedię i od tamtej pory nie potrafi uporać się z traumą. Nieświadomi niczego koledzy traktowali ją na tyle normalnie, na ile można traktować osobę, która wciąż duchem błądzi w jakiejś innej rzeczywistości.

Od matury Moniki i Pawła mija kilka lat. Ona ma już dom, męża i malutkie dziecko, natomiast on wciąż nie potrafi się ustatkować. Zmienia dziewczyny niczym przysłowiowe rękawiczki, ponieważ z żadną nie potrafi stworzyć stałego związku. W podświadomości chłopaka nadal „mieszka” Monika. Pewnego dnia oboje spotykają się zupełnie przypadkowo i wówczas ich uczucie odżywa na nowo. W rezultacie dziewczyna namawia Pawła na wyjazd w Tatry. Chłopak nie waha się ani chwili. Wie bowiem, że taka okazja już się nie powtórzy, bo przecież Monika jest mężatką, a mąż nie będzie stale wyjeżdżał służbowo. Niestety, romantyczny w zamyśle wyjazd kończy się tragicznie. Kobieta bez żadnego ostrzeżenia rzuca się w przepaść na oczach zszokowanego mężczyzny. Pragnie tylko jednego. Chce aby Paweł podążył w nieznane razem z nią, lecz ten tego nie robi sparaliżowany strachem. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczał, że dziewczyna, z którą jeszcze przed kilkoma minutami przeżywał chwile miłosnych uniesień, targnie się na swoje życie. Wydaje się, że jedyne, co w tej sytuacji może zrobić młody mężczyzna, to wrócić do domu i modlić się, żeby nikt nie odkrył, iż to on towarzyszył Monice w ostatnich minutach jej życia. Gdyby stało się inaczej, mógłby wszak zostać posądzony o zamordowanie ukochanej.

Mijają lata. Paweł układa sobie życie u boku najwspanialszej dziewczyny, jaką mógł sobie wymarzyć, lecz to wcale nie oznacza, że zapomniał o tym, co stało się w górach. Na samą myśl o Zakopanem paraliżuje go strach i wie, że nie może tam wrócić, choćby nie wiadomo co się działo. Lecz okazuje się, że życie napisało dla niego zupełnie inny scenariusz. Po dwudziestu latach Paweł wraca do miejsca, w którym miał nadzieję już nigdy się nie znaleźć. Nie ma bowiem pojęcia, że w drodze na Zawrat wciąż ktoś na niego czeka. Czy mężczyźnie uda się oprzeć demonom czającym się w górach? A może z raz obranej drogi nie ma już powrotu? Co stanie się z jego bliskimi, jeśli Paweł ulegnie i podąży za głosem, który bezustannie go woła? Czy może narażać niewinnych ludzi? Przecież oni nie zasłużyli sobie na to, aby dzielić z nim to, co zostało zapoczątkowane wiele lat temu.

Magdalena Zimniak znana jest z tego, że pisze mroczne thrillery psychologiczne. Kiedy wydaje się, że nie można wymyślić już niczego nowego, wówczas autorka wydaje kolejną książkę i zaskakuje czytelnika tematem, który wbija go w fotel, po kręgosłupie przebiega mu stado mrówek i zaczyna nerwowo rozglądać się po pokoju, zastanawiając się, czy przypadkiem złe duchy nie nawiedziły i jego. Czytelnik wytęża słuch, myśląc czy sam również nie usłyszy jakichś podejrzanych głosów. Klimat powieści jest niezwykle mroczny. Pojawiają się w niej różni bohaterowie, którzy w mniejszym bądź większym stopniu związani są z Moniką. Moim zdaniem to ona jest tutaj główną bohaterką, ponieważ to właśnie wokół niej wszystko się kręci. Choć nie żyje od wielu lat, to jednak stale daje o sobie znać. To ona kieruje życiem tych, którzy zostali i którzy byli jej bliscy. Monika nie daje o sobie zapomnieć, choćby nie wiadomo, jak bardzo nasi bohaterowie pragnęli wyrzucić ją z pamięci.  

Pomimo że powieść zawiera w sobie pierwiastek metafizyczny, to jednak należałoby bardziej skupić się na kwestiach realnych. Na kartach powieści występuje wielu bohaterów, z których każdy musi zmagać się z własnymi demonami. U niektórych pojawia się przeogromna chęć zemsty. W ich przypadku jest to uczucie, którego tak naprawdę nie powinni czuć, a jednak dzieje się inaczej. To uczucie jest silniejsze od nich samych i wydaje się, że tak naprawdę nic nie jest w stanie tego zmienić. Z drugiej strony obecna jest także miłość, która objawia się pod kilkoma postaciami. Jest zatem miłość rodziców do dziecka, obsesyjna i prowadząca do zguby miłość pomiędzy kochankami, czy też miłość między przyjaciółmi, która przejawia się przede wszystkim w niewyobrażalnej potrzebie bezustannego chronienia osób znajdujących się w ciągłym niebezpieczeństwie. Oprócz tego mamy również do czynienia z miłością zakazaną, dla której można wręcz zabić.

Wschód księżyca to bez wątpienia thriller psychologiczny stanowiący doskonałe studium przypadku. Psychikę i postępowanie wszystkich bohaterów, nawet tych drugoplanowych, możemy bowiem poddać dogłębnej analizie i spróbować dociec, dlaczego zachowują się w ten konkretny sposób. Co ciekawe, oprócz Moniki, na pierwszy plan wysuwa się duchowny, który nie tylko musi radzić sobie z niełatwą codziennością swojego kapłańskiego stanu, ale przede wszystkim z własnymi emocjami i demonami, które od lat mu towarzyszą. On doskonale wie, że są rzeczy, których robić mu nie wolno, lecz mimo to są chwile, kiedy nie potrafi skutecznie walczyć z pokusą.

Najnowsza powieść Magdaleny Zimniak stanowi doskonałą lekturę dla tych czytelników, którzy oczekują od powieści czegoś więcej, niż tylko rozrywki i przyjemnie spędzonego czasu. Wschód księżyca to opowieść, która pozwala zrozumieć, co tak naprawdę jest w życiu najważniejsze i czym należy kierować się w relacjach z innymi ludźmi. To także opowieść o tym, jak ważne są ludzkie wybory. Jedna nierozważna i nieprzemyślana decyzja może bowiem uruchomić lawinę dramatycznych zdarzeń, które trudno będzie zatrzymać i których konsekwencje przejdą na kolejne pokolenia. Historia Moniki i Pawła hipnotyzuje i wciąga z każdą kolejną stroną. To bez wątpienia książka, która na długo pozostaje w pamięci czytelnika.