Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kobiety. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kobiety. Pokaż wszystkie posty

środa, 29 sierpnia 2018

Francuska balerina, która była bogatsza niż królowa Wiktoria








Zimą 1836 roku młoda francuska baletnica przybyła do Londynu, aby zatańczyć w Theatre Royal przy Drury Lane w dzielnicy Covent Garden. Od tej chwili stała się ulubioną tancerką epoki, zaś później najbogatszą kobietą w Anglii. Kim była owa tancerka? To oczywiście Yolande Duvernay znana również jako Pauline Duvernay, Yolande Marie-Louise Duvernay lub Yolande Marie Louise de Varnay (1812-1894).

Yolande Duvernay (1888)
autor: Charles Auguste Émile Durand 
(1837-1917)
Życie słynnej francuskiej baleriny, Yolande Duvernay, stanowi jedną z najbardziej szokujących dziewiętnastowiecznych historii o tym, jak ze zwykłego zera można stać się milionerką. Urodzona w ubogiej paryskiej rodzinie, odziedziczyła jedną z największych przemysłowych fortun w Europie i stała się najbogatszą kobietą w Anglii. Mówiono, że jest bogatsza nawet od królowej Wiktorii Hanowerskiej (1819-1901). Fortuna, która ostatecznie przypadła w udziale Yolande Duvernay to fabryka szkła w Portugalii, której właścicielem był Anglik, William Stephens (1731-1803) znany w Portugalii jako Guilherme Stephens. W 1755 roku przeżył w Lizbonie trzęsienie ziemi i przez czternaście lat palił wapno, by móc dostarczyć zaprawę potrzebną do odbudowy miasta. W 1769 roku został poproszony przez Sebastião José de Carvalho e Melo (1699-1782), znanego jako Markiz de Pombal, o ponowne otwarcie opuszczonej fabryki szkła znajdującej się dziewięćdziesiąt mil (około stu czterdziestu pięciu kilometrów) na północ od Lizbony. Dla przypomnienia dodam, że Markiz de Pombal był pierwszym ministrem i wielce skutecznym dyktatorem Portugalii.

I tak oto William Stephens otrzymał od Markiza de Pombal prawo własności do fabryki, a także szereg niezwykle lukratywnych przywilejów, jak: zwolnienie z wszelkich podatków, monopol na dostawy szkła na terenie całej Portugalii i w jej koloniach, swobodę przy ustalaniu własnych cen oraz bezpłatne wykorzystywanie paliwa wyrabianego z sosen rosnących w królewskich lasach. Minister stracił jednak władzę w 1777 roku, kiedy umarł król, zaś na tronie zasiadła jego najstarsza córka, Maria I Franciszka Pobożna (1734-1816), która wręcz nienawidziła Markiza de Pombal. Nie akceptowała również jego polityki. Próbując utrzymać swoją pozycję, William Stephens postanowił więc zdobyć nową królową. Tak bardzo ją oczarował, że nie tylko odnowiła przywileje nadane Stephensowi przez byłego ministra, ale także odbyła dwie wizyty w fabryce szkła, z których jedna trwała aż trzy dni.

Maria była monarchinią absolutną, która rządziła w imieniu Boga. Wierzyła ona bowiem, że jej autorytet władzy pochodzi od samego Stwórcy. Niemniej była bardzo zadowolona, iż przez dwie noce mogła spać w domu Anglika, czyli mężczyzny, który nie tylko pochodził z nizin społecznych, ale także był nieślubnym dzieckiem i to jeszcze w dodatku protestantem, czyli heretykiem w oczach Portugalczyków. Kilka dni po wizycie królowej, siostra Williama Stephensa napisała: Mój brat osiągnął to, czym nikt inny w królestwie nie może się chlubić. To mojemu bratu przypadł honor goszczenia królewskiej rodziny i całego dworu przez trzy dni, co sprawiło satysfakcję wszystkim, począwszy od królowej, poprzez pomywaczki, a na chłopcach stajennych kończąc. Te królewskie wizyty dodały prestiżu fabryce i sprawiły, że William Stephens cieszył się przywilejami przez prawie czterdzieści lat, a to z kolei umożliwiło mu zgromadzenie ogromnej fortuny przemysłowej. Ponieważ nigdy się nie ożenił i zmarł bezpotomnie, jego majątek został przekazany kuzynowi pochodzącemu z Londynu, a mianowicie Karolowi Lyne'owi (?), który zabiegał o królewskie pozwolenie na noszenie nazwiska Lyne-Stephens. Spadek, który otrzymał Karol Lyne, sprawił, że mężczyzna stał się niesamowicie sławny w Anglii. Jego jedynym spadkobiercą był syn Stephens Lyne-Stephens (1801-1860), który był doskonałą partią dla niezamężnych kobiet. Lecz Stephens był skromnym młodym mężczyzną, którego zainteresowania ograniczały się do strzelania i polowań w Melton Mowbray. Nie wykazywał natomiast najmniejszego zainteresowania kobietami, dopóki zimą 1836 roku do Londynu nie przybyła młoda francuska baletnica, by tańczyć w Theatre Royal przy Drury Lane.


Sebastião José de Carvalho e Melo, Markiz de Pombal (1766)
autor: Louis-Michel van Loo (1707-1771)


Yolande Duvernay, której pseudonim sceniczny brzmiał Pauline Duvernay, miała wówczas dwadzieścia trzy lata i była wielką gwiazdą. Wielu mówiło wtedy, że jest to najbardziej porywająca kobieta, jaką widział świat. Posiadała piękne, czarujące oczy, wspaniałe nogi i figurę, zaś cała była uosobieniem zmysłowej elegancji. Była po prostu zjawiskową, piękną i bardzo seksowną młodą kobietą. Yolande Duvernay urodziła się w Paryżu w grudniu 1812 roku. W wieku sześciu lat została zapisana do Szkoły Tańca. Niestety, była też jedną z niedożywionych i źle ubranych uczennic baletu, które zwano małymi szczurami. Pod kontrolą matek, „szczury” spędzały w szkole całe dnie, natomiast wieczorami występowały w operze, grając role odpowiednie do ich wieku. W miarę, jak dziewczynki dorastały, ich matki stawały się odpowiedzialne za ich dostępność seksualną. Mężczyźni, którzy odwiedzali paryską operę, obserwowali małe baletnice i za pośrednictwem ich matek wybierali sobie odpowiedniego „szczura” do łóżka. Po rewolucji w lipcu 1830 roku, kiedy obalono monarchię Burbonów, Yolande stała się już mistrzynią w oczach nowego dyrektora Opéry, Louisa Vérona (1798-1867). Zabrał ją ze szkoły baletowej i, pomijając pozostałe tancerki z jej zespołu i z klas młodszych, natychmiast zaczął obsadzać ją w pierwszoplanowych rolach. Wkrótce Yolande stała się gwiazdą Opéry. Jeden z jej wielbicieli napisał: Każdego wieczoru nazwisko Duvernay zyskuje sobie uznanie tysiąca głosów.

Uwielbienie dla Yolande wzrosło na przestrzeni kolejnych kilku lat, zarówno w Paryżu, jak i w Londynie, gdzie stała się ulubioną tancerką ówczesnej księżniczki Wiktorii. Po obejrzeniu przedstawienia Le Dieu et la Bayadère (z pol. Kaszmirowa dziewczyna) w dniu 19 marca 1833 roku, przyszła królowa Wiktoria Hanowerska pisała w swoim dzienniku: Mademoiselle Duvernay tańczyła i wyglądała pięknie, a robiła to z takim wdziękiem i uczuciem. Wyglądała tak uroczo… Bardzo mnie rozbawiła.  Z kolei młody William Makepeace Thackeray (1811-1863) zakochał się w pięknej tancerce, o czym napisał tak: Kiedy myślę o Duvernay, pląsającej wLe Dieu et la Bayadère”, mówię sobie, że była to wizja czystego piękna, jakiej oczy śmiertelnika nigdy nie widziały. Jakże dokładnie pamiętam muzykę, w trakcie której się pojawiła! Kaled [powiedział] do sułtana: „Mój panie, oto nadchodzi grupa tych tańczących i śpiewających dziewcząt, które zwą się Bayadères”. Ona tańczyła tam w rytm cymbałów i bicia mojego serca! Nigdy nie było czegoś takiego, nigdy. I nigdy nie będzie.

Yolande Duvernay tańcząca kaczucza (1836)
autor: Richard James Lane (1800-1872)
Zimą 1836/37 roku Yolande tańczyła rolę Florindy w pierwszej londyńskiej produkcji Le Diable Boiteux (z pol. Diabeł kulawy), w której wykonała niezwykły hiszpański taniec o nazwie kaczucza. Jest to wesoły taniec andaluzyjski z kastanietami w metrum trzy czwarte. To sprawiło, że zyskała jeszcze większą sławę. Sama na scenie, z kastanietami w dłoniach, ubrana w różową satynową sukienkę obszytą szerokimi falbanami z czarnej koronki, nadała prowokacyjny kształt, i tak już interesującym, krokom tanecznym. Jeden z jej wielbicieli pisał z zapartym tchem: Te ruchy bioder, te prowokujące gesty, te ręce, które zdają się poszukiwać i obejmować nieobecnego kochanka, te usta wołające o pocałunek, to ekscytujące, drżące i wijące się ciało. Po raz pierwszy Stephens Lyne-Stephens zobaczył Yolande Duvernay na scenie, a gdy przyglądał się jej, jak tańczy kaczucza, w jego umyśle pojawił się pewien pomysł. Przez lata Yolande była kochanką wielu mężczyzn i wciąż otaczało ją mnóstwo wielbicieli w Londynie. Bardzo chętnie spotykała się z mężczyznami w każdym wieku, byle tylko nie odmawiali jej seksu, za który często płacili. I choć Yolande bardzo wysoko się ceniła, to jednak skromni Stephensonowie byli w stanie pokonać wszystkich adoratorów tancerki.

Przy udziale hrabiego Alfreda d'Orsay (1801-1852), który był bliskim przyjacielem Stephensa Lyne-Stephensa, oraz matki Yolande, Stephens zapłacił za tancerkę półtora miliona funtów (w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze), by móc spędzić z dwudziestoczteroletnią tancerką trzy lata, korzystając jednocześnie z jej usług seksualnych. Suma była tak duża, że w środowisku wręcz zawrzało. O tym, co się stało podekscytowani ludzie opowiadali po obydwu stronach kanału przez kilka miesięcy. Dwie trzecie tej kwoty przypadło matce Yolande, czyli apodyktycznej kobiecie, która odkąd jej córka skończyła piętnasty rok życia, sprzedawała ją wpływowym mężczyznom w celach seksualnych. Niemniej Stephens zapewnił Yolande naprawdę luksusowy styl życia. Z wyjątkiem kilku miesięcy, kiedy tancerka ponownie nawiązała kontakt z byłym kochankiem, dziewczyna pozostała wyłącznie kochanką Stephensa. Trwało to przez osiem długich lat, aż do momentu, gdy baletnica wymyśliła chytry plan, jak by tu uwięzić swego sponsora i kochanka w małżeństwie. Ich relacje były wystarczająco skandaliczne na tle coraz bardziej purytańskiego społeczeństwa. Ich małżeństwo było natomiast postrzegane jako jeszcze bardziej szokujące. Skazany na ostracyzm przez większość swoich przyjaciół, Stephens opuścił w końcu centrum Londynu i przeniósł się z Yolande na obrzeża miasta do willi w Roehampton. Kiedy sześć lat później zmarł ojciec młodego Stephensa, ten stał się najbogatszym plebejuszem w Anglii. Natomiast gdy w 1860 roku zmarł również sam Stephens Lyne-Stephens, zostawił wdowie całą fortunę należącą do Lyne-Stephensów.

Tak więc prawie pięćdziesięcioletnia baletnica, wychowana w paryskiej biedocie i już jako nastolatka sprzedawana mężczyznom, by świadczyć im usługi seksualne, stała się teraz najbogatszą kobietą w Anglii. Jej nazwisko znane było w całym anglojęzycznym świecie, ponieważ artykuły prasowe na temat ostatniej woli jej męża były drukowane i przedrukowywane na całym świecie. Przykładem był Moreton Bay Courier ukazujący się w Australii, na łamach którego napisano: Zdecydowanie najszczęśliwszą, jeśli chodzi o fortunę liczoną w funtach i wiele innych rzeczy, spośród wszystkich bogatych ulubieńców sceny, jest najpiękniejsza balerina, ciągła turystka, najwspanialej tańcząca, niegdyś znakomita i wciąż doskonała, Yolande Duvernay, żona, a obecnie wdowa po zmarłym milionerze, Lyne-Stephensie. Dochód z majątku, jaki odziedziczyła Yolande, wynosił (w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze) około sześciu i pół miliona funtów rocznie. Było to znacznie więcej niż tancerka mogłaby sobie wymarzyć, nawet jeśli wziąć pod uwagę trzy wielkie domy w Anglii i Paryżu, tysiące akrów ziemi i setki służących oraz innych pracowników, będących na jej usługach. Już wkrótce Yolande zaczęła sama pomnażać odziedziczoną fortunę, lecz niestety nie posiadała wystarczających zdolności biznesowych, by zajmować się finansami, ani też prawnikami i powiernikami swego męża, którzy raczej nie byli skłonni okazywać jej szacunek.

Stephens Lyne-Stephens 
W związku z powyższym Yolande Duvernay potrzebowała kogoś, kto mógłby zająć się jej sprawami. W końcu znalazła Edwarda Stopforda Claremonta (1819-1890), który był brytyjskim attache wojskowym przebywającym w Paryżu. Generał był także przyjacielem samego prezydenta Francji, Napoleona III Bonapartego (1808-1873), i mężczyzną, którego bardzo wysoko ceniła sobie królowa Wiktoria Hanowerska. W wieku czterdziestu dziewięciu lat, Yolande wciąż wyróżniała się nieprzeciętną urodą, więc już wkrótce po śmierci męża uwiodła generała. Kiedy Claremont stracił wpływy po wojnie francusko-pruskiej, wówczas Yolande namówiła go, by zamieszkał z nią i swoją nieszczęśliwą żoną, która według jednego z sąsiadów: Nie tylko nie lubiła, ale wręcz nienawidziła swej gorzkiej pozycji kobiety zależnej od męża. Tancerka nie miała zatem żadnych oporów, aby żyć w trójkącie. Trójkąt trwał dwadzieścia lat, a w miarę jak Yolnade stawała się coraz starsza, przekazywała ogromne sumy pieniędzy katolickiej diecezji w Northampton. Ufundowała budowę kilku kościołów i kaplic, wśród których najbardziej znany jest wielki kościół pod wezwaniem Matki Bożej i Angielskich Męczenników w Cambridge, który stał się symbolem miasta. Jak powiedziała biskupowi, zbudowała go według własnego gustu i fantazji.

W Cambridge nadal krąży pogłoska, że zmarły mąż Yolande zbił fortunę dzięki temu, iż wyposażył lalki w ruchome oczy. Plotkę tę mieli rzekomo rozpuścić protestanci, którzy poczuli się obrażeni tym, że w mieście powstaje tak ogromny kościół katolicki. Z kolei słowa odnoszące się do produkcji szkła jako źródła wielkiego majątku Lyne-Stephensa oraz legendy z tym związanej znalazły swoje odzwierciedlenie w literaturze, kiedy powieść Edwarda Morgana Forstera (1879-1970) zatytułowana The Longest Journey została opublikowana w 1907 roku: Czekali na zupełnie inny tramwaj, który pociągnie Kościół Rzymskokatolicki. Tłum ludzi o zarumienionych twarzach cofnął się w półmroku. Był to pierwszy tak duży budynek, jaki rzucał się w oczy odwiedzającym. „Och, czy to uczelnia?! – krzyknął protestancki rodzic, zaś po chwili dowiedział się, że budynek został zbudowany przez papistę, który zarobił fortunę na ruchomych oczach lalek. – „Zbudowany z oczu lalek, by móc pomieścić swoich bożków”. Słowa te są tylko legendą i swego rodzaju żartem, lecz prawdą jest, że kościół góruje nad miastem i jest wyższy od wszystkiego, co znajduje się w jego centrum. Ludzie twierdzą, że jest on wieczny, stabilny i nic nie jest w stanie go zniszczyć.

William Stephens, pierwszy właściciel 
fabryki szkła, która uczyniła z 
Yolande Duvernay kobietę bogatszą niż 
sama królowa Wiktoria Hanowerska.
autor nieznany 
Podobnie, jak w przypadku wielu innych plotek, na potwierdzenie prawdziwości tej historii nie ma żadnych twardych dowodów. Stephens Lyne-Stephens nigdy nie pracował nad żadnym wynalazkiem i nie był zainteresowany wymyślaniem czegokolwiek. Z biegiem czasu pojawiła się jednak kolejna plotka, która mogła być nieco bliższa prawdy. Otóż Yolande mogła zbudować kościół ku czci dzieci, których nigdy nie miała z mężem. Jej przeszłość kryła sekret, o którym nikt w Anglii nie miał pojęcia. Kiedy była młoda, urodziła bowiem w Paryżu dwoje dzieci. Pierwsze z nich przyszło na świat, gdy tancerka miała zaledwie szesnaście lat i było owocem świadczonych przez nią usług seksualnych, czyli związku do którego popchnęła ją matka, biorąc za to pieniądze. Drugie z dzieci urodziło się natomiast siedem lat później, kiedy baletnica była kochanką młodego mężczyzny o podejrzanej reputacji, którym okazał się samozwańczy markiz de la Valette, czyli Charles-Jean-Marie-Félix (1806-1881). Dzieci te zostały oddane do adopcji i nigdy nie stanowiły części życia Yolande Duvernay. Niemniej, w jej testamencie znalazł się zapis, aby spuściznę po niej otrzymał Dom dla Nieuleczalnie Chorych Dzieci w Paryżu, co mogło być wskazówką, iż przynajmniej jedno z dzieci przebywało właśnie w tej instytucji.

Yolande Duvernay zmarła w 1894 roku. Nekrologi wspominały o jej wielkim bogactwie i budowaniu kościołów; tylko nieliczni pamiętali o jej latach na scenie. W Pall Mall Gazette napisano: Dla dziewięćdziesięciu dziewięciu procent obecnego pokolenia nazwiska Duvernay i Lyne-Stephens nic nie znaczą; jednak kobieta, która odnosiła sukcesy i która zmarła w zeszłym tygodniu w bardzo dojrzałym wieku, ponad sześćdziesiąt lat temu była przedmiotem wielu komentarzy i obiektem ogromnego podziwu wyrażanego przez naszych dziadków, którzy stłoczeni na Drury Lane pragnęli ujrzeć tylko ją. Jakaś starsza dziennikarka pamiętała jednak jej kaczucza: Zastanawiam się jak wielu ludzi wie, że ta czcigodna dama przed ślubem ze Stephensem Lyne-Stephensem była sławna na całym cywilizowanym świecie jako czarująca tancerka operowa, Yolande Duvernay. Ta cudowna balerina po raz pierwszy pojawiła się na Drury Lane, a było to wtedy, gdy zatańczyła hiszpański taniec kaczucza i właśnie z tego powodu szczególnie ją pamiętam. Teraz widzę ją w swojej wyobraźni, w różowej spódnicy z czarnymi falbankami i słyszę wesoły stukot kastanietów.

Obecnie, dzięki nowoczesnej technice, możemy na własne oczy zobaczyć ten taniec. Są bowiem filmy pokazujące baletnice tańczące kaczucza do oryginalnej choreografii i muzyki i noszące tę samą różową satynową sukienkę obszytą falbanami z czarnej koronki. To prawie tak, jakbyśmy oglądali samą Yolande Duvernay na scenie, która robi niesamowite wrażenie na młodzieńcu, który już niedługo miał stać się najbogatszym plebejuszem w Anglii.










czwartek, 9 sierpnia 2018

Szkalowanie Wallis Simpson









Abdykacja króla Edwarda VIII Windsora (1894-1972) w dniu 11 grudnia 1936 roku była wydarzeniem, które wstrząsnęło narodem brytyjskim. Latem 1936 roku lady Diana Cooper (1892-1986)[1] powiedziała: Wallis bardzo źle się nosi. Jej powszechność i wyrazistość, niczym u Becky Sharp, bardzo drażnią. Jeśli wziąć pod uwagę angielskie klasy wyższe, to Amerykanka Wallis Simpson (1896-1986) uchodziła za niesamowicie przebiegłą, ponieważ dość szybko wspinała się po szczeblach społecznych, tak jak robiła to Becky Sharp z powieści Williama Makepeace’a Thackeraya (1811-1863) zatytułowanej Vanity Fair (z pol. Targowisko próżności). Nikt nie mógł więc pojąć, co takiego zobaczył w niej król Edward VIII Windsor. Przecież była kobietą pochodzącą ze zbyt niskiej warstwy społecznej, aby można było zaakceptować ją na królewskim dworze. Była też rozwódką i oczywiście Amerykanką, co dodatkowo dyskwalifikowało ją jako życiową partnerkę króla Wielkiej Brytanii. Lecz Edward po prostu ją uwielbiał. Spotkał ją w 1931 roku, kiedy jeszcze był księciem Walii, a ona była żoną swojego drugiego męża, Ernesta Simpsona (1897-1958). Nie minęło dużo czasu a zakochali się w sobie wzajemnie. W 1935 roku Edward VIII napisał: Moja ukochana Wallis, kocham cię coraz bardziej i bardziej, i bardziej… Nie widziałem się dziś z tobą i nie mogę tego znieść. Kocham cię.

Wallis Simpson w 1936 roku
Przyjaciel Edwarda VIII Windsora, Winston Churchill (1874-1965), uważał, że Wallis była dla króla naprawdę dobra. Polityk mówił, że pomimo piętna zakazanej miłości, żadna para nie mogła wyglądać bardziej naturalnie, wolna od niestosowności czy obrzydzenia. Wallis była bardzo dobrze odbierana przez towarzystwo. Miała charakterystyczne poczucie humoru, a także ciepłe i szczere serce. Poświęcała się matce i córce, i nawet w kręgach, gdzie płatna praca uważana była za wulgarną, nie ukrywała faktu, że jej ciotka zarabiała na swoje utrzymanie. Służba również bardzo ją lubiła. Jedna z pokojówek powiedziała kiedyś, wchodząc do kuchni: Wszystkie pokojówki naprawdę dobrze mówią o pani Simpson. W styczniu 1936 roku, kiedy Edward został królem, postanowił poślubić Wallis Simpson. W dworskich kręgach mówiono wprost, że Wallis robi wszystko, aby tylko móc zostać królową. Lecz to nie była prawda. Wallis raczej zastanawiała się nad tym, czy przypadkiem nie byłoby lepiej wybrać prostszego rozwiązania i zostać królewską kochanką, zamiast żoną. Ale Edward szybko odsunął na bok wszelkie jej obawy i przekonał ją, aby złożyła pozew o rozwód.

W listopadzie 1936 roku, skoro tylko Wallis otrzymała rozwód, Edward przedstawił ówczesnemu premierowi Wielkiej Brytanii, Stanleyowi Baldwinowi (1867-1947), swoje małżeńskie plany. Będąc wolnym człowiekiem, Edward mógł poślubić każdą kobietę, którą pokochał, z wyjątkiem tej, która byłaby wyznania rzymskokatolickiego. Fakt ten miał swoje potwierdzenie w dokumencie z 1772 roku dotyczącym zawierania małżeństw przez członków królewskiego rodu. Niemniej Stanley Baldwin oświadczył, że jest to niemożliwe, ponieważ opinia publiczna nie zaakceptowałaby rozwiedzionej kobiety zostającej nagle królową Wielkiej Brytanii. I tak oto Winston Churchill, William Maxwell Aitken, 1. baron Beaverbrook (1879-1964) oraz Esmond Harmsworth, 2. wicehrabia Rothermere (1898-1978) wymyślili pewne rozwiązanie tej bez wątpienia trudnej i niekomfortowej sytuacji. Ich zdaniem Edward powinien bowiem zawrzeć małżeństwo morganatyczne[2], dzięki któremu Wallis stałaby się żoną Edwarda, lecz nie byłaby królową. Sytuację tę zdefiniowano jako tak zwany „plan Kornwalii”, ponieważ Winston Churchill sugerował, że Wallis Simpson może być stylizowana na księżną Kornwalii.

Aż do początku grudnia 1936 roku tylko nieliczni wiedzieli o związku króla Edwarda z Wallis Simpson, ponieważ informacja o ich uczuciu była trzymana w wielkiej tajemnicy. Lecz 2 grudnia 1936 roku wszystko wyszło na jaw. Naród był zszokowany. Na ulice wyszły tłumy ludzi, a prasa rozpisywała się o skandalu. Gazety sprzedawały się niczym świeże bułeczki. W swoim dzienniku żona Stanleya Baldwina, Lucy Baldwin (1869-1945) napisała: Gazety są pełne tej harpii i króla! Elita, na której czele stał Baldwin, a także Kościół Anglikański, prasa torysowa (prasa angielskiej partii konserwatywnej) i królewski dwór oczekiwały, że naród nie dopuści do tego, aby Edward zawarł małżeństwo ze skandalistką. Ku ich przerażeniu okazało się, że większość ludzi pragnie, aby Edward nadal był ich królem, a warunki, na jakich to się stanie, nie miały znaczenia. Edward VIII Windsor cieszył się ogromną popularnością, podobnie jak wiele lat później księżna Diana Spencer (1961-1997). Dla Brytyjczyków był on po prostu gwiazdą. Najbardziej ceniono go za troskę o zwykłych ludzi, z którymi służył na froncie podczas pierwszej wojny światowej, oraz za jego liczne wizyty w domach dla ubogich. Wielu ludziom podobał się także pomysł, iż Wallis Simpson, tak samo jak oni, nie była bogata i uprzywilejowana. Pewna kobieta z Południowej Walii napisała nawet do króla: Jest to postać, która się tutaj liczy, w tych Wielkich Przestworzach, i nie tylko z powodu tytułu.


Książę Walii, Edward Windsor, i Wallis Simpson na nartach w Austrii w 1935 roku


Kraj był jednak podzielony, tak samo, jak stało się to w 1997 roku po śmierci księżnej Diany. Z jednej strony istniała elita władzy, a z drugiej była masa zwykłych ludzi, a także liberałów i intelektualistów klasy średniej, takich jak George Bernard Shaw (1856-1950). Nagłówek w Daily Mail głosił: Ludzie pragną swojego króla! Goście w restauracjach wstawali i wznosili toasty na cześć Edwarda, a w kinie słychać było hymn narodowy, któremu towarzyszyły entuzjastyczne oklaski i okrzyki: Chcemy króla! W kronikach towarzyskich przyznawano, że Wielka Brytania przechodzi kryzys, ale przedstawiano go jako historię miłosną, a nie skandal. Z kolei w Izbie Gmin członkowie parlamentu wiwatowali, gdy Winston Churchill wstał, aby domagać się, by król nie wywierał na nich presji. Wiele osób podejrzewało natomiast, że Stanley Baldwin chciał pozbyć się Edwarda VIII Windsora, a Wallis Simpson była „darem niebios”, który miał mu w tym pomóc, ponieważ stanowiła doskonałą wymówkę, aby móc zepchnąć go z tronu.

Edward i Wallis na wakacjach nad
Morzem Śródziemnym w 1936 roku
Niemniej, w weekend od 4 do 6 grudnia 1936 roku wśród Brytyjczyków rozeszły się plotki, które zasiały ziarno niepewności. Pojawiły się bowiem spekulacje, że Winston Churchill zamierza utworzyć tak zwaną „partię króla”, która ma zapewnić poparcie dla monarchy, tym samym doprowadzając do upadku rządu. Krążyły pogłoski, że – według słów sir Horace’a Johna Wilsona (1882-1972), doradcy Baldwina – Wallis Simpson była: „egoistyczna, samolubna, nieugięta, wyrachowana, ambitna, intrygująca, niebezpieczna”. Mówiono, że Wallis najbardziej szkodzi Edwardowi tym, iż jest przyjaciółką niemieckiego ambasadora Joachima von Ribbentropa (1893-1946), któremu zdradza tajemnice państwowe. Takie uwagi wygłaszał brytyjski poeta i wydawca Francis Meynell (1891-1975): Takie rzeczy musiały być wypowiedziane, ale inne przypadki, o których słyszałem sprawiły, że można ją słusznie podejrzewać o działania w tej kwestii.

Prawdą było jednak to, że Wallis Simpson spotkała Joachima von Ribbentropa tylko dwa razy; pierwszą okazją ku temu był uroczysty lunch, w którym uczestniczył także Winston Churchill. Ani ona, ani Edward nie należeli do żadnego społecznego kręgu, do którego należałby również ambasador Adolfa Hitlera (1889-1945). Joachim von Ribbentrop był ulubionym gościem niejakich państwa Londonderry oraz działaczki społecznej pani Margaret Greville (1863-1942), która była żoną polityka partii konserwatywnej Ronalda Greville’a (1864-1908). Margaret Greville podziwiała Hitlera za jego faszyzm. Do przyjaciół pani Grenville należeli także członkowie rodziny królewskiej, jak książę Yorku, Albert (1895-1952) i jego żona Elżbieta Bowes-Lyon (1900-2002), czyli przyszły Jerzy VI Windsor i królowa Elżbieta, natomiast nie było wśród nich ani Wallis, ani Edwarda.

3 grudnia 1936 roku, czyli dzień po tym, jak historia romansu Edwarda i Wallis ujrzała światło dzienne, Wallis Simpson uciekła na południe Francji do swoich przyjaciół. Była naprawdę zaradną kobietą; przetrwała uwłaczające jej godności pierwsze małżeństwo i sporo podróżowała po Europie i Azji. Niemniej odczuwała narastające zagrożenie w samej atmosferze, która ją otaczała i czuła się bliska załamania nerwowego. Po opuszczeniu Anglii uświadomiła sobie, że Edward, któremu Stanley Baldwin powiedział, że małżeństwo morganatyczne nie wchodzi w grę, postanowił abdykować. Wallis próbowała go powstrzymać przed tak drastyczną decyzją. W dniu 7 grudnia 1936 roku wydała na łamach prasy oświadczenie, że jest gotowa rozstać się z królem. To bardzo zdenerwowało Baldwina. Powiedział wówczas: Tylko raz tak się przestraszyłem. Myślałem już, że [król] może zmienić zdanie. Tak więc najszybciej, jak się dało, ówczesny premier wysłał telegram do premierów dominium brytyjskiego, stwierdzając w nim, że ma wszelkie powody, aby wątpić w wiarygodność wypowiedzi pani Simpson.   

Dokument abdykacyjny podpisany
przez Edwarda VIII Windsora i jego
trzech braci: Alberta (Jerzy VI),
Henryka i Jerzego w dniu
10 grudnia 1936 roku
Edward był jednak zdecydowany i postanowił odejść. W dniu 10 grudnia 1936 roku, wiedząc, że Baldwin zamierza zawiadomić Izbę Gmin, król przesłał mu list, prosząc w nim, by ten opowiedział o próbach pani Simpson odnośnie do powstrzymania go przed rezygnacją z tronu. Horace Wilson dołączył własną notatkę do tej, którą otrzymał od Edwarda, pisząc w niej: Zapytałem premiera czy ma zamiar wspomnieć o pani Simpson (jeśli tak, to ja jestem gotów przygotować odpowiednie fragmenty!) Premier powiedział, że nie będzie żadnego odniesienia do tej kwestii

W dniu 11 grudnia 1936 roku Edward VIII Windsor wygłosił przemówienie do narodu, które pomógł mu napisać Winston Churchill. Powiedział w nim, że niemożliwe jest, aby mógł nadal wypełniać obowiązki króla, tak jak by tego pragnął, bez pomocy i wsparcia kobiety, którą kocha. Wallis Simpson wysłuchała tych słów, będąc we Francji i leżąc na sofie z zamkniętymi oczami. Potem napisała do Edwarda: Kochanie, chcę widzieć cię szczęśliwym. Pragnę prowadzić własny dom. Chcę być twoją żoną i żyć dla ciebie. Ostatecznie Wallis poślubiła Edwarda 3 czerwca 1937 roku. Ich ślub odbył się we Francji. Lecz nowy król Jerzy VI Windsor nie zgodził się, aby ich brat i siostra uczestniczyli w uroczystości. Potem wysłał wiadomość, że tytuł „Jej Królewska Wysokość” nie zostanie przyznany Wallis Simpson. Miała być jedynie księżną Windsoru. To był naprawdę bolesny cios dla Edwarda. W praktyce oznaczało to bowiem, że jego małżeństwo z Wallis było jednak morganatyczne. Mam nadzieję, że nigdy nie będziesz żałował swojego poświęcenia – pisała Wallis do Edwarda. – A twój brat udowodni światu, że nadal mamy pozycję, a ty będziesz miał obowiązki, które będziesz musiał wypełnić. Tak się jednak nie stało. Wallis i Edward ponownie wystosowali prośbę dotyczącą powrotu na łono rodziny, lecz została ona odrzucona. W dworskich kręgach obawiano się – jak powiedział Horace Wilson w rozmowie z Neville’em Chamberlainem (1869-1940) w grudniu 1936 roku – że pani Simpson zamierza nie tylko tutaj wrócić, ale również stworzyć własny dwór i nie ma najmniejszej wątpliwości, że zrobiłaby to najlepiej, jak tylko można, aby wprawić w zakłopotanie nowego monarchę. Nie można zakładać, że ostatecznie porzuciła nadzieję, aby zostać królową Anglii. Z kolei w grudniu 1938 roku Jerzy VI napisał do Neville’a Chamberlaina, który był już wtedy premierem Wielkiej Brytanii: Myślę, że wiesz, iż ani królowa [Elżbieta, potem Królowa Matka[3]], ani też królowa Maria[4] nie mają ochoty spotykać się z księżną Windsoru. Winston Churchill ze smutkiem obserwował to, co dzieje się wokół księżnej Windsoru: Nikt nie był nigdy większą ofiarą plotek i skandali.


Rok trzech królów: Jerzy V (1865-1936; po lewej), Edward VIII (po prawej)
i Jerzy VI (w środku)


Plotki na temat Wallis Simpson nie zniknęły nawet po jej śmierci w 1986 roku. W pewnym sensie były one nawet gorsze, niż te za jej życia, ponieważ obecność Wallis w życiu królewskiej rodziny w 1936 roku przyćmiła w tamtym czasie przyjazne postrzeganie elity władzy przez zwykłych ludzi. Mówiło się nawet, że istnieją jakieś chińskie dokumenty, w których wymieniane są seksualne sztuczki, których Wallis nauczyła się w Szanghaju, a których użyła, aby usidlić króla. Niczego jednak nie znaleziono w żadnym archiwum. Zarzut, że była nazistowską agentką wciąż jest aktualny, pomimo że nie ma wiarygodnych dowodów ani w brytyjskim, ani w niemieckim archiwum narodowym. W Boże Narodzenie 1936 roku Winston Churchill pisał do Davida Lloyda George’a (1863-1945): Jestem głęboko zasmucony tym, co się stało. Uważam, że abdykacja była całkowicie przedwczesna i prawdopodobnie zupełnie niepotrzebna.








[1] Lady Diana Cooper była bardzo znaną działaczką społeczną w Londynie i w Paryżu. Jako młoda kobieta przyłączyła się do grupy intelektualistów znanej jako „Koteria”, której większość członków zginęło podczas pierwszej wojny światowej. Poślubiła jednego z nielicznych ocalałych, Duffa Coopera, 1. wicehrabiego Norwich (1890-1954), późniejszego ambasadora Wielkiej Brytanii we Francji. Po jego śmierci napisała trzy tomy wspomnień, które ujawniają wiele informacji o życiu klasy wyższej z początku XX wieku.
[2] Małżeństwo morganatyczne – małżeństwo zawierane przez członka arystokratycznego rodu lub dynastii z osobą wywodzącą się z niższej warstwy społecznej. Poprzez tego rodzaju związek osoba niższego stanu nie zmienia go, czyli nie uzyskuje awansu społecznego. Dzieci będące owocem takiego małżeństwa nie uzyskują natomiast praw do tytułów, funkcji i dóbr dziedziczonych w rodzinie małżonka wyższego stanem.
[3] Mowa o Elżbiecie Bowes-Lyon, żonie Jerzego VI Windsora.
[4] Mowa o Marii Teck (1867-1953), matce Jerzego VI Windsora. 





poniedziałek, 6 sierpnia 2018

O tym, jak wyglądało życie kobiet w epoce Tudorów






Dynastię Tudorów przede wszystkim charakteryzują kobiety, wśród których chyba najbardziej rzucającymi się w oczy postaciami jest sześć żon Henryka VIII (1491-1547). W tym kontekście warto wspomnieć również o pechowej Jane Grey (1537-1554), oraz królowych Marii I Tudor (1516-1558) i Elżbiecie I Tudor (1533-1603). Nie można jednak zapominać o tych, które pochodziły z nizin społecznych. Spróbujmy zatem odpowiedzieć sobie na pytanie, jak wyglądało życie zwykłej kobiety w epoce Tudorów?

Narodziny

Moment poczęcia i narodzin był pierwszym i niezwykle ważnym etapem w życiu wszystkich kobiet z epoki Tudorów, a nie tylko tych związanych w jakiś sposób z królewskim dworem. Te dwa wydarzenia były więc istotne dla każdej dorosłej kobiety z tamtego okresu, gdyż większość z nich bardzo pragnęła zostać matką. Ciąża była jednak dość trudna do zdiagnozowania. Źródła historyczne podają bowiem, że ówcześni medycy często mylili stan błogosławiony ze zwykłą puchliną wodną. Tak więc alternatywnie, powiększenie obwodu talii mogło być spowodowane tak zwaną „pewną wietrzną materią”, zaś nie dzieckiem, którego oczekiwano. W rzeczywistości niewielu medyków było gotowych potwierdzić swoją diagnozę, dopóki dziecko faktycznie nie zaczęło poruszać się w łonie matki. Błędna diagnoza mogła okazać się niesamowicie kłopotliwa dla wszystkich zainteresowanych, więc przez wiele miesięcy kobiety żyły w ogromnym napięciu.

W epoce Tudorów kobiety rodziły
dzieci, siedząc na specjalnych
krzesłach (ok. 1515 rok).
Niemniej, kiedy już jednoznacznie potwierdzono ciążę, wówczas zalecano kobiecie, aby ta spędzała dużo czasu „na dobrym hartowanym powietrzu”, czyli po prostu na świeżym powietrzu, mówiąc współczesnym językiem. Nawet królowe przerabiały swoje dotychczasowe suknie, aby móc nadal się w nich mieścić, gdy ich talia zyska dodatkowe centymetry. Krawcowe miały wtedy pełne ręce roboty, gdyż musiały wszywać specjalne zakładki do sukien. Czasami niewiasty zakładały charakterystyczne kamizelki czy suknie, które były szyte specjalnie dla kobiet w ciąży i poszerzano je w miarę, jak stan błogosławiony stawał się coraz bardziej widoczny.

Jak natomiast wyglądał sam poród? Otóż, dla członków rodziny królewskiej był to dość skomplikowany ceremoniał, kiedy to królowa musiała zamykać się w swojej komnacie co najmniej na miesiąc przed planowanym porodem. Uboższe kobiety również przygotowywały się do tego wydarzenia w sposób szczególny. Jednym ze zwyczajów było na przykład dziedziczenie prześcieradeł. Chodziło bowiem o to, aby podczas porodu córka używała tych samych prześcieradeł, z których korzystała jej matka, kiedy ją rodziła. Czasami zdarzało się jednak tak, że kobietę poród całkowicie zaskakiwał. Na przykład mała Mary Cheese z Hounslow w hrabstwie Surrey zapragnęła przyjść na świat w momencie, gdy jej matka spacerowała po mieście, a było to dokładnie w marcu 1573 roku. Narodziny były tak nagłe i nieoczekiwane, że Mary Cheese doznała śmiertelnego urazu głowy, gdy wypadła na ziemię spod spódnic swojej matki.

Nieco ponad osiemdziesiąt lat wcześniej królowa Elżbieta York (1465-1503) urodziła swoje czwarte dziecko – córkę, również o imieniu Elżbieta (1492-1495) – która natychmiast została przekazana mamce i trafiła pod opiekę całej gromady niań, które do swojej roli były przygotowywane na długo przed jej narodzinami. Mała Elżbieta wychowywała się zatem w królewskim żłobku, gdzie – jak wszystkie dzieci – spędzała czas na zabawie. Bogate dzieci mogły bawić się lalkami, grzechotkami, wiatrakami, czy konikami na biegunach, podczas gdy biedniejsze dzieci musiały zadowalać się bardziej prowizorycznymi zabawkami. Pomimo tych zabaw okres niemowlęctwa zawsze należał do niebezpiecznych. Księżniczka Elżbieta zmarła we wrześniu 1495 roku w wieku trzech lat, a przyczyna jej zgonu wciąż pozostaje tajemnicą. Wielu jej rówieśników także nie zdołało dożyć wieku dorosłego. 

Edukacja

Chociaż adwokat, naukowiec i królewski kanclerz Tomasz More (1478-1535) był w stanie zapewnić swoim córkom dobre wykształcenie, to jednak większość rodziców z epoki Tudorów było znacznie mniej oświeconych. Pedagog Ryszard Mulcaster (1531-1611), który zajmował się tą kwestią w latach 80. XVI wieku, szybko uświadomił swoich czytelników, że najważniejsza jest edukacja chłopców, ponieważ to właśnie „mężczyzna jest bardziej godny”, by być wykształconym. Niemniej przyznał też, że dziewczęta również posiadają cechy, które mogą być pomocne w zdobywaniu wiedzy. Na początku XVI wieku dziewczęta często uczęszczały do lokalnych szkół wraz ze swoimi męskimi rówieśnikami. W Londynie w latach 1504-1515 istniała jedna szkoła, którą prowadził starszy ksiądz o nazwisku William Barbour (?). Do szkoły uczęszczało trzydziestu uczniów zarówno płci męskiej, jak i żeńskiej. Duchowny uczył ich nie tylko doktryny religijnej, ale także „innych nauk”. Znanych jest również wiele innych szkół tego typu. W latach 60. XVI wieku nawet najbiedniejsze dziewczęta w Norwich chodziły do szkoły. Wieczorami musiały jednak pomagać rodzicom w pracach domowych. Żadna z dziewcząt nie mogła natomiast uczęszczać na uniwersytet, a jedynie garstka kończyła gimnazjum.


Typowa sala lekcyjna w epoce Tudorów


Większość nastolatków z epoki Tudorów musiała opuścić dom, aby udać się na służbę. Dla dziewcząt z wyższej sfery były to domy przełożonych danej warstwy społecznej, którzy mieli im patronować, a potem pomóc znaleźć męża. Dla osób o niższym lub średnim statusie społecznym opuszczenie rodzinnego domu oznaczało zgodę na roczną służbę w zamian za wynagrodzenie i wyżywienie. Oczekiwano, że większość młodych dziewcząt będzie wykonywała prace domowe lub rolnicze. Inne dziewczęta udawały się natomiast na praktykę do mistrza w danym zawodzie, na przykład Helen Ap Richard przybyła do Bristolu w 1542 roku, aby tam uczyć się przez siedem lat zawodu krawcowej. Miała pracować ze swoją mistrzynią krawiectwa, ucząc się jak należy kroić, szyć i dopasowywać modne ubrania do figury i gustu klienta. W ten sposób nie tylko mistrzyni krawiectwa, ale także sama Helen zarabiała na życie. Wiele zawodów, których uczyły się dziewczęta, było czysto kobiecych, jak na przykład prowadzenie gospodarstwa domowego. Niemniej, można też było spotkać dziewczęta, które uczyły się bardziej męskich zawodów, takich jak na przykład wyrabianie gwoździ. Żony także miały obowiązek uczestniczyć w pracy swoich mężów, a wdowy często przejmowały firmę po zmarłym małżonku. Niejaka Katherine Fenkyll, wdowa po londyńskim sukienniku, podjęła się działalności handlowej po śmierci męża, a co za tym idzie, na początku XVI wieku stała się popularna w Draper's Company, czyli gildzie zrzeszającej handlowców z londyńskiego City.

Byli jednak i tacy, którzy w czasach Tudorów zaczęli mieszać handel z prostytucją. Skala takich działalności – często prowadzonych przez kobiety – była zmienna. Pewnego zimowego wieczoru 1567 roku niejaka pani Cooe z Chelmsford w hrabstwie Essex, wychodząc z kościoła dowiedziała się, że jej mąż, Henryk, był widziany w pobliżu domu Matki Bowden. Wściekła żona ruszyła zatem w kierunku rzeczonego domu, z którego jej mąż zdążył już uciec tylnymi drzwiami. Fakt ten sprawił, że zarówno Matka Bowden, która otworzyła frontowe drzwi, jak i „nierządnica” (córka Bowden) stanęły w obliczu gniewu pani Cooe. Rozgniewana kobieta jednym ruchem odsunęła Matkę Bowden, po czym złapała jej córkę za włosy i tam i z powrotem przeciągnęła ją po domu. Zarówno Henryk Cooe, jak i Matka Bowden zostali potem oskarżeni przez parafialnych urzędników o niemoralne prowadzenie się.

Miłość i małżeństwo

Większość kobiet z epoki Tudorów spodziewała się wyjść za mąż, a dziewczęta miały obowiązek zachować dziewictwo aż do nocy poślubnej. Jane Singleton z Halsall w hrabstwie Lancashire sądziła, że wszystko idzie dobrze, kiedy zaczął o nią zabiegać pewien młody dżentelmen. Ich ślub odbył się pewnego popołudnia 1558 roku. Jakiś miejscowy człowiek udał się z Jane do kościoła, aby zostać świadkiem zawarcia małżeństwa. Tak więc para stanęła przed ołtarzem, po czym narzeczony wziął Jane za rękę, mówiąc: Ja Gilbert, biorę ciebie, Jane, za swoją zaślubioną małżonkę, i przysięgam ci wierność i uczciwość małżeńską. Ona odpowiedziała w podobny sposób, po czym obydwoje udali się do domu, aby spędzić razem noc poślubną. Ku przerażeniu Jane, jej mąż bardzo szybko ją porzucił, więc została zmuszona do złożenia petycji do sądu kościelnego w Chester, aby utrzymać w mocy zawarte tak niedawno małżeństwo. Teoretycznie rzecz biorąc, para nie musiała nawet przyprowadzać do kościoła świadków, ponieważ wówczas do ważności małżeństwa wymagana była jedynie obietnica zawarcia ślubu i wypowiedzenie przysięgi. Jane miała jednak szczęście posiadać świadka.


Ślub w czasach Elżbiety I Tudor


Znacznie mniej nieformalne było małżeństwo zawierane w wyższych sferach. Kiedy obydwoje narzeczeni wywodzili się z arystokracji, wówczas małżeństwo traktowane było jako umowa biznesowa zawarta pomiędzy dwiema rodzinami targującymi się o jej warunki. Sir William Locke, wybitny londyński radny i kupiec, nalegał, aby zobaczyć księgi rachunkowe przyszłego zięcia, Antoniego Hickmana, który byłby naprawdę szczęśliwy, gdyby Locke pozwolił mu poślubić swoją córkę, Rose. Wartość Hickmana wyceniono wówczas na tysiąc funtów…

Lecz dla takiej dziewczyny, jak Elżbieta Howard (ok. 1480-1538), która była córką hrabiego Surrey, Tomasza Howarda, 2. księcia Norfolk (1443-1524), ważne było, aby utrzymała lub nawet pogłębiała swoją pozycję społeczną, jak również uzyskała finansowe zabezpieczenie. W ostatnich latach XV wieku, gdy Elżbieta zbliżała się do swoich dwudziestych urodzin, jej rodzice zaaranżowali małżeństwo z młodym Tomaszem Boleynem (1477-1539). Był to naprawdę porządny, przyzwoity układ z ojcem Tomasza, który zgodził się, aby jego syn wniósł do małżeństwa określoną liczbę dworów, które pozostałyby własnością Elżbiety nawet wtedy, gdy ta zostałaby wdową. W zamian Tomasz Howard wyposażył Elżbietę w konkretny posag.

Kobiety z epoki Tudorów miały też za zadanie wspierać swoich mężów w prowadzeniu interesów lub w pracy. Miały również prowadzić gospodarstwo domowe i, co najważniejsze, zobligowane były rodzić dzieci. Zdolności potrzebne do prowadzenia gospodarstwa domowego były najistotniejsze. Pewien ówczesny pisarz uważał, że kobieta, która nie potrafi gotować, łamie przysięgę małżeńską: Musi kochać i być posłuszną, musi być służącą i nie wolno jej zostawić męża z obowiązkami, które do niej należą. Niemniej nie wszystkie kobiety były zadowolone z tego, że muszą siedzieć w domu. Wraz z reformacją Henryka VIII i zmianami religijnymi, które w konsekwencji nastały, niektóre kobiety wypowiedziały się przeciwko nakładaniu na nie obowiązków domowych, a także wyznawanej przez nie wiary.


Egzekucja Anny Askew spalonej w Smithfield za głoszenie herezji w 1546 roku


Anna Askew (1521-1546) pomimo że była łagodną kobietą, to jednak opuściła męża i dzieci, aby głosić ewangelię. W konsekwencji swoich działań została spalona na stosie pod koniec rządów Henryka VIII, podczas gdy jej przyjaciółka – równie zagorzała buntowniczka Joan Bocher (?-1550) – była jedną z dwojga protestantów, którzy zostali spaleni na stosie za herezję, a było to za protestanckiego panowania Edwarda VI Tudora (1537-1553). Podczas jego rządów królewska siostra, katolicka księżniczka Maria, uważała, że z powodu wyznawanej religii znajduje się w ogromnym niebezpieczeństwie. W pewnym momencie zaczęła więc rozważać ucieczkę z Anglii. Kilka lat później, w czasie swojego panowania, królowa Maria I Tudor bez litości paliła na stosach kobiety i mężczyzn, oskarżając ich o heretyckie praktyki. Do ofiar królowej należała między innymi Cicely Ormes, która postanowiła zostać męczennicą podczas oglądania egzekucji dwóch protestantów spalonych na stosie w Norwich w 1557 roku. Ta trzydziestodwuletnia żona tkacza była bardzo prostą kobietą, która nie potrafiła nawet napisać własnego imienia. Była jednak bardzo zaniepokojona wcześniejszym odwoływaniem się do swoich protestanckich wierzeń. Gdy patrzyła na człowieka palonego na stosie, nagle krzyknęła: Przysięgam, że będę pić z tego samego kielicha, z którego on pije! Potem została aresztowana, a jej egzekucja odbyła się 23 września 1557 roku. Przywiązano ją do palika wciąż czarnego od sadzy po poprzedniej egzekucji, której była świadkiem.

Inni protestanci nie mieli w sobie aż tyle odwagi, aby zostać męczennikami. Rose Hickman, której ojciec tak uważnie przeglądał księgi rachunkowe swojego przyszłego zięcia, wyjechała za panowania Marii I Tudor na dobrowolne wygnanie do Antwerpii. Ona i jej mąż wybrali to katolickie miasto przede wszystkim dlatego, że wciąż chcieli prowadzić swoje intratne interesy handlowe. Przyszła Elżbieta I Tudor również zgodziła się uczestniczyć we mszy podczas rządów swojej przyrodniej siostry, lecz mimo to rozwścieczyła królową, oświadczając, że w czasie mszy przez cały czas bolał ją żołądek.

Kobieta w białym kornecie
(ok. 1534 roku)
autor: Hans Holbain Młodszy
(1497-1543)
Starość

W epoce Tudorów śmierć mogła przyjść zupełnie nieoczekiwanie, podczas gdy starość wydawała się czymś naprawdę mało atrakcyjnym dla tych, którzy jej dożywali. Dotyczyło to w szczególności starych kobiet. Mówiono nawet, żeby nie dopuszczać ich do niemowląt, ponieważ swoim wzrokiem mogłyby rzucić na nie urok i zatruć im życie. Stare kobiety uważano za „jadowite”. Aby więc usunąć „jad”, młode kobiety używały do tego swojej krwi menstruacyjnej, która osłabiała tak zwane „złe humory”. Sądzono także, że w okresie menopauzy cała ta trucizna pozostaje w ciele kobiety, zaś najgorsze toksyny wydostają się z niej przez jej oczy otoczone zmarszczkami. Takie kobiety bardzo łatwo padały ofiarami oskarżeń o czary. Jedną z nich okazała się stara Alicja Samuel z Warboys w hrabstwie Huntingdonshire, której zarzucono w 1589 roku, że rzuciła urok na pięć córek swojego sąsiada. Niestety, na nic zdały się tłumaczenia Alicji i zapewnienia, że nie jest żadną czarownicą i nie potrafi rzucać klątw. Ówczesne władze miejskie były nieubłagane i w konsekwencji kobieta została powieszona.

Wiele starych kobiet borykało się też ze skrajnymi trudnościami finansowymi. Nie miały bowiem żadnych perspektyw, aby żyć z emerytury, tak jak ma to miejsce obecnie. Na przykład w 1570 roku osiemdziesięcioletnia wdowa z Norwich o nazwisku Elżbieta Menson została ochrzczona mianem „kulawej kobiety z jednej strony”, co najprawdopodobniej miało związek z przebytym udarem mózgu. Pomimo choroby wciąż była w stanie wyżywić się z przędzenia wełny, którą potrafiła prząść jedną ręką. Kobiety, które nie mogły pracować otaczane były troską, a wiele instytucji, takich jak Szpital świętego Bartłomieja w Londynie, zostało ponownie otwartych, aby zapewnić opiekę osobom starszym i schorowanym. Nawet Elżbieta I Tudor, którą bogactwo i status społeczny uchroniły przed trudami starości, nie mogła powstrzymać upływu czasu, choć stale próbowała zachować młodzieńczy wygląd dzięki kosmetykom, perukom i coraz bardziej wyszukanym ubraniom. W 1602 roku jeden z gości przebywających na jej dworze zauważył, że fakt ten miał pewien wpływ na wygląd królowej: Nawet będąc starą kobietą nie wygląda brzydko, gdy człowiek przygląda się jej z daleka. Mimo to Elżbieta I Tudor była ofiarą swoich czasów. To właśnie na niej – kobiecie – zakończyła się dynastia Tudorów w 1603 roku.