Wydawnictwo:
ALBATROS A. KURYŁOWICZ
Warszawa
2013
Tytuł
oryginału: The Secret Keeper
Przekład:
Magdalena Koziej
Ludzki
los czasami naprawdę potrafi być bardzo przewrotny i zazwyczaj pisze swój własny
scenariusz, z którym możemy zgadzać się bądź buntować przeciwko niemu.
Wielokrotnie nie mamy jednak wpływu na to, co spotyka nas w życiu. Często są to
zwyczajne zbiegi okoliczności – albo jak kto woli – przeznaczenie. Możliwe, iż
tylko wydaje nam się, że wszystko, co robimy zależy jedynie od nas samych. Może
faktycznie naszym życiem kieruje coś znacznie potężniejszego od nas i nigdy tak
naprawdę nie działamy sami, a przysłowie, że człowiek jest kowalem własnego
losu, to tylko oklepany slogan, który z prawdą nie ma nic wspólnego. Przecież
wielokrotnie spotykamy się z sytuacją, gdy ktoś, kogo znamy, po latach uparcie
powtarza, że gdyby dziś stawił czoło przeszłym okolicznościom, postąpiłby
zupełnie inaczej niż wtedy. Czy takie rozumowanie ma związek z tym, iż po
latach jesteśmy mądrzejsi, dojrzalsi, a na te same kwestie patrzymy inaczej? A
może jest to jedynie nasze naiwne pojmowanie rzeczywistości, bo w gruncie
rzeczy zachowalibyśmy się identycznie, ponieważ to nie my odpowiadamy za to, co
dzieje się w naszym życiu, tylko robi to przeznaczenie czy jakaś inna
niewytłumaczalna siła?
Wydaje
mi się, że bardzo trudno jest odpowiedzieć na powyższe pytania. Na pewno należy
wyciągać wnioski z popełnionych błędów i – o ile to w ogóle możliwe – nie
dopuszczać do ich powielenia. Przypuszczalnie nie ma na tym świecie człowieka,
który nie żałowałby czegoś, co zrobił w przeszłości. Szczególnie kiedy dane mu
jest dożyć sędziwego wieku zaczyna zastanawiać się nad źle podjętymi
decyzjami, które nie dość, że niedobrze skończyły się dla niego samego, to
jeszcze okrutnie skrzywdziły innych. Ludzie na łożu śmierci często analizują swoje
życie, ale czasami jest już za późno na to, aby naprawić błędy z przeszłości,
bo albo ludzie, których skrzywdziliśmy już dawno nie żyją, albo są gdzieś
bardzo daleko i nie ma możliwości, żeby nawiązać z nimi kontakt. Wtedy
pozostaje już tylko wybaczyć samemu sobie i próbować pogodzić się z losem. Na
pewno nie jest to proste, zważywszy że wyrzuty sumienia ciążą niczym kamień
uwiązany u szyi i wciąż ciągną człowieka w dół.
Wydanie australijskie Wydawnictwo: ALLEN & UNWIN (listopad 2012) |
W
angielskim hrabstwie Suffolk w Anglii Wschodniej w szpitalu leży staruszka,
której dni są już policzone. Jej stan jest tak ciężki, że lekarze nie dają jej
więcej, jak kilka dni życia. W związku z tym do domu zjeżdżają dzieci kobiety,
aby móc pożegnać się z matką. Dorothy Nicolson, bo o niej mowa, tak naprawdę
nie ma pojęcia, że jej dziewięćdziesiąte urodziny są jednocześnie pożegnaniem z
dziećmi. Jej stan jest bardzo ciężki, co oczywiście objawia się między innymi tym,
iż staruszka traci kontakt z rzeczywistością. W jednej chwili rozmawia z córkami,
a już za moment przenosi się do zupełnie innego świata, w którym funkcjonowała
jako bardzo młoda dziewczyna. Jest to świat jej dzieciństwa i młodości, który do
najszczęśliwszych nie należy. W swojej wyobraźni Dolly na nowo przeżywa dramat
drugiej wojny światowej i bombowe naloty na Londyn w latach 1940-1941. To wtedy
straciła rodzinę i została całkiem sama, pomimo że miała obok siebie
kochającego mężczyznę, który pragnął się z nią ożenić. Lecz Dorothy miała
wówczas zupełnie inne plany. Pomimo że nie pochodziła z arystokratycznej
rodziny, to jednak robiła co tylko w jej mocy, aby uchodzić za damę z wyższych
sfer. Czasami nawet wstydziła się przed ludźmi swojego niskiego pochodzenia i
przyjaciół, którzy wywodzili się z tej samej warstwy społecznej co ona.
Po
stracie najbliższych do Dolly – wówczas jeszcze Smitham – los, jakby się nieco
uśmiechnął, bo oto otrzymała pracę w domu niejakiej lady Gwendolyn. Była to
starsza pani, która reprezentowała wyższe sfery, co naszej Dorothy bardzo
odpowiadało. Teraz stała się jej damą do towarzystwa, a to oczywiście mogło
sprawić, że dziewczyna kiedyś nie będzie głodować i wstydzić się swojego
pochodzenia, lecz osiągnie naprawdę wiele. Musi zatem bardzo się starać, aby
nie zniechęcić do sobie starszej pani, w tym znosić również jej dziwaczne
humory i przestrzegać surowych zasad panujących w domu. Czy faktycznie takie
poświęcenie się opłaci? Czy oprócz pracy i dachu nad głową Dolly uda się
wyciągnąć coś więcej z opieki nad staruszką? Na pozór wydaje się, że tak. W
dodatku po drugiej stronie ulicy mieszka małżeństwo wywodzące się ze sfery, o
której panna Smitham może tylko pomarzyć. To Vivien i Henry Jenkinsowie. Ona
jest wytworną modą kobietą pracującą charytatywnie na rzecz ofiar wojny, zaś on
to starszy od Vivien poczytny pisarz. Tak więc nasza Dolly robi wszystko, aby
tylko móc się zbliżyć do tych ludzi. Nad wszystko pragnie widzieć w Vivien
swoją przyjaciółkę. Pytanie tylko, czy z drugiej strony chęć nawiązania
jakichkolwiek relacji jest równie silna.
Wróćmy
jednak do czasów współczesnych. Otóż najstarsza córka Dorothy Nicolson – Laurel
– wciąż nie potrafi zapomnieć dramatycznego wydarzenia, którego była świadkiem.
Miała wówczas szesnaście lat, było lato roku 1961, a ona siedziała ukryta w domku
na drzewie, nie chcąc brać udziału w rodzinnym pikniku nad rzeką, który to
piknik rodzice zorganizowali z okazji urodzin swojego najmłodszego dziecka –
Gerry’ego. Laurel właśnie oddawała się rozmyślaniom o pewnym chłopaku, który
całkiem niedawno skradł jej serce, kiedy usłyszała śpiew matki, gaworzenie
dziecka i szczekanie psa. Zaciekawiona wyjrzała ze swojej kryjówki, a jej oczom
ukazał się następujący widok: matka z małym Gerrym na rękach zmierza w kierunku
domu, a obok niej wesoło szczeka pies. Z tamtego dnia Laurel zapamiętała każdy
szczegół. W pamięci zachowała nawet hula-hoop swojej siostry, które stało
oparte o ścianę domu, a potem zwyczajnie spadło. Wtedy też dziewczyna
uświadomiła sobie, że matka przyszła po nóż do krojenia tortu, którego
najzwyczajniej zapomniała ze sobą zabrać, gdy szykowała swoją rodzinę na
urodzinowy piknik Gerry’ego.
Wydanie brytyjskie Wydawnictwo: MANTLE (październik 2012) |
Tak
więc zadowolona matka weszła do domu, a w tym samym momencie na posesję
wkroczył tajemniczy mężczyzna, zaś pies przestał już szczekać tak wesoło, jak
jeszcze kilka minut temu. Teraz po prostu złowrogo warczał, czego nie można
było zrozumieć. Co tak nagle zdenerwowało Barnaby’ego? Czyżby obcy na posesji?
Niemalże w tej samej chwili oczom Laurel ukazała się matka z małym Gerrym na
rękach i nożem w dłoni. Zdezorientowana dziewczyna ukryta na drzewie nadal nie
miała pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Dostrzegła, że na widok nieznajomego
jej matka niesamowicie się przeraziła i praktycznie w ułamku sekundy wbiła nóż
w pierś mężczyzny. Ten zdążył coś jeszcze do niej powiedzieć, a już za chwilę
leżał martwy na trawie przed domem Dorothy Nicolson. Oczywiście Gerry zaczął
rozdzierająco płakać, a Laurel sparaliżowana strachem zemdlała. Kim był
mężczyzna, który wtargnął na teren Greenacres? Jakie relacje łączyły go z
Dorothy Nicolson? Dlaczego kobieta tak bardzo się przeraziła na jego widok, że
aż posunęła się do ostateczności i wbiła mu nóż w serce? Czy tajemnica
kiedykolwiek wyjdzie na światło dzienne? A jeśli tak, to czy jej skutki nie
będą jeszcze bardziej przerażające niż samo morderstwo?
Po
pięćdziesięciu latach Laurel Nicolson, która przez ten czas zdążyła już zrobić
oszałamiającą karierę jako aktorka teatralna, pragnie dowiedzieć się, co stało
się w Greenacres w dniu urodzin jej małego wówczas braciszka. Wydaje jej się,
że ostatnie chwile jej matki na tym świecie mogą jej w tym pomóc. Kobieta
widzi, że Dorothy wciąż zmaga się z przeszłością, ponieważ niejednokrotnie
słyszy, jak matka wymawia imiona ludzi, o których jej córka nigdy nie słyszała.
Kim zatem są bądź byli ci ludzie? Dlaczego Dorothy nie potrafi o nich
zapomnieć? Czy ich skrzywdziła? A może to oni przysporzyli jej niewyobrażalnych
cierpień? Tak więc Laurel podejmuje szereg działań, aby tylko rozwikłać tę
zagadkę sprzed lat i pozwolić matce odejść w spokoju, a także sprawić, aby
trauma, z jaką żyła przez te wszystkie lata przestała ją tak bardzo męczyć. W
dodatku jest jeszcze jej rodzeństwo, które niby coś tam wie, ale nie do końca
zdaje sobie sprawę, jak bardzo dramatyczne wydarzenie miało miejsce przed ich
domem w 1961 roku. I tak oto krok po kroku wraz z Laurel i Dorothy cofamy się
do czasów drugiej wojny światowej. Cofamy się do lat, kiedy oprócz
makabrycznych wydarzeń na tle politycznym, ludzie przeżywali również swoje
własne dramaty, których konsekwencje będą odczuwać już do końca swych dni.
W Anglii podczas drugiej wojny światowej wiele kobiet pracowało charytatywnie z ramienia Women's Voluntary Service. Dorothy Smitham była jedną z nich. W kantynie pracowała w latach 1940-1941. |
Strażnik
tajemnic to druga powieść Kate Morton, jaką przeczytałam. Choć Dom w Riverton nie do końca spełnił moje oczekiwania, to jednak postanowiłam, że
tak łatwo nie ustąpię i za jakiś czas przeczytam kolejną książkę tej Autorki.
Dziś mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że nie żałuję ani minuty,
którą spędziłam przy lekturze Strażnika tajemnic. Ta powieść
zaciekawiła mnie już od pierwszej strony i czytałam ją – jak to mówią – jednym
tchem. Przyznam, że już dawno nie czytałam książki, która tak bardzo oderwałaby
mnie od świata rzeczywistego i całkowicie pochłonęła swoją fabułą. Trzeba
przyznać, że Kate Morton potrafi zaskakiwać. Nigdy nie spodziewałabym się, że
tajemnica morderstwa mężczyzny, który nagle wdarł się do Greenacres może mieć
takie konsekwencje, jak to zostało pokazane na kartach powieści. Zakończenie
całej tej historii jest tak zaskakujące, że czytelnik jeszcze długo po
zamknięciu książki nie potrafi zrozumieć, dlaczego stało się tak, a nie
inaczej.
Wbrew
pozorom Laurel Nicolson nie jest tutaj główną bohaterką. Tę rolę oddałabym
Dorothy Smitham-Nicolson. Narracja prowadzona jest na dwóch płaszczyznach
czasowych, czyli współcześnie i w latach 1940-1941. Na pewno jest to powieść o
kobietach, a właściwie o niezwykle trudnych relacjach, które pomiędzy nimi
panują. Sporo w tej historii również psychologii. Dolly to postać niesamowicie
skomplikowana. Jej postępowanie może budzić wiele zastrzeżeń. Są bowiem
sytuacje, w których nasza bohaterka za nic nie powinna postąpić tak, jak to
zrobiła. Popełniła błąd, za który musiała srogo zapłacić. Na pewno nie jest to
postać pozytywna, choć mogłoby się tak wydawać. Z jednej strony nie można jej
niczego zarzucić, bo przecież ona pragnie jedynie lepszego życia, lecz z
drugiej czy faktycznie cel uświęca środki?
Wydanie amerykańskie Wydawnictwo: ATRIA (październik 2012) |
Kate
Morton poruszyła w powieści kilka problemów społecznych, które są obecne
również w dzisiejszym świecie. Jest więc przemoc domowa, która ma miejsce za
zamkniętymi drzwiami, czyli tak, aby przypadkiem nikt z zewnątrz nie domyślił
się, co tak naprawdę dzieje się w domu kogoś, kto powszechnie budzi ogromny
szacunek i raczej nikt nie domyśliłby się, że w czterech ścianach własnego domu
zdolny jest do największych okrucieństw wobec tych, których rzekomo ubóstwia
nad życie. Jest tutaj również chęć polepszenia sobie warunków
materialno-bytowych, która i dziś nie jest nam obca. Ludzie bowiem zdolni są
posunąć się do największej podłości, aby tylko osiągnąć swój cel. Ale mamy
także coś pozytywnego. Jest to oczywiście przyjaźń, choć zbudowana nie do końca
na uczciwości. Niemniej w pewnym momencie przychodzi opamiętanie, lecz na
naprawienie błędów jest już zbyt późno. Poza tym życie naszych bohaterów nie
jest też wolne od miłości, która musi być przecież obecna w powieściach
obyczajowych. Nie jest to jednak miłość wulgarna i nafaszerowana pod każdym
względem erotyką.
Moim
zdaniem Kate Morton stworzyła rewelacyjną historię, a jej pisarstwo może
stanowić wzór dla innych autorów, jeśli chodzi o pisanie powieści obyczajowych
z historią w tle, których fabuła owiana jest mrocznymi tajemnicami. Takich
książek nie ma na rynku wydawniczym zbyt wiele, więc doceniajmy je, bo nie
każdy pisarz potrafi tak bardzo wciągnąć czytelnika w swoją opowieść, jak robi
to Kate Morton. Mam nadzieję, że inne książki tej Autorki są równie doskonałe i
bez zarzutu. Historia opowiedziana przez australijską pisarkę jest także
dramatem psychologicznym. Myślę, że te wszystkie cechy mogą jedynie przyciągnąć
nas do powieści. I co najważniejsze: nie słuchajcie tych, którzy twierdzą,
że powieść jest słaba! Wręcz przeciwnie. Napisana jest na bardzo wysokim
poziomie. Dodatkowym atutem są nieoczekiwane zwroty akcji. Kiedy czytelnikowi
wydaje się, że już wszystko wie, wówczas dzieje się coś zupełnie
nieprzewidzianego, a my znów jesteśmy wyprowadzani przez Autorkę w pole. Tutaj
nie ma spraw oczywistych. Do samego końca jest tajemnica, którą rozwikłać może
jedynie Kate Morton, ponieważ czytelnik nie jest w stanie tego zrobić i niech
nawet nie próbuje.