Wydawnictwo:
WYDAWNICTWO LITERACKIE
Kraków
1976
Wzrost
prestiżu macedońskiego królestwa sprawił, że zaczęła się wypełniać polityczna
pustka, która powstała na skutek jałowych wojen toczonych pomiędzy sobą przez
greckie poleis[1]
w IV wieku przed naszą erą. W tamtym okresie Macedonia była surowym górzystym
państwem, które rozciągało się tuż za północną granicą ziem greckich. Mieszkańcom
żyło się tam znacznie trudniej, aniżeli w Grecji. Warunki te były ciężkie nie
tylko ze względu na surowszy klimat, ale także dlatego, iż ludy sąsiadujące z Macedończykami
od strony zachodniej i północnej, bardzo często najeżdżały ich tereny. Tak więc
Macedończykom niezwykle trudno było bronić się przed zbrojnymi inwazjami, gdyż
egzystowali oni w głównej mierze w osadach oraz małych miastach, a te
pozbawione były murów obronnych. Macedonia posiadała też więcej bogactw
mineralnych, aniżeli Grecja, szczególnie metali szlachetnych i drewna. Nie
zmienia to jednak faktu, że Macedonia, czyli wówczas tak naprawdę królestwo o
niewielkim znaczeniu, w drugiej połowie IV wieku przed naszą erą stało się
dominującą potęgą w Grecji, a potem odniosło zwycięstwo nad potężnymi Persami,
co oczywiście dla wielu okazało się ogromnym zaskoczeniem, jeśli chodzi o
starożytną zarówno militarną, jak i polityczną historię.
Władza
króla Macedonii, o którym bardzo często mówiono, że jest „królem
Macedończyków”, była ograniczona przez tradycję, która nakazywała mu słuchać
tego, co mają do powiedzenia jego poddani, którzy tak naprawdę mogli zwracać
się do niego z ogromną swobodą. Monarcha sprawował bardzo efektywne rządy
jedynie tak długo, jak był w stanie cieszyć się poparciem najpotężniejszych
macedońskich rodów, których przywódcy, sprawujący nadzór nad sporych rozmiarów
grupami zwolenników, uważali samych siebie za równych królowi. Do ulubionych
zajęć tych niezwykle twardych wojowników należały przede wszystkim walka,
polowania oraz uczty zakrapiane dużą ilością wina. Z kolei król zobowiązany był
dawać dowody swojego męstwa, aby w ten sposób przekonać innych do tego, iż
naprawdę jest mężczyzną zdolnym do sprawowania zwierzchniej władzy w swoim
państwie. Była to więc społeczność zdominowana przez mężczyzn, w której ogromnym
szacunkiem darzono zarówno macedońskich królów, jak i ich matki. Wszyscy
pochodzili bowiem z macedońskiej szlachty bądź z rodów królewskich, które
panowały w krajach sąsiadujących z Macedonią. Do tego dochodził jeszcze fakt
obdarzania swoich mężów męskimi potomkami, którzy byli niezbędni do tego, aby
podtrzymać linię danej dynastii. Podczas nieobecności króla, to kobiety niejednokrotnie
sprawowały kontrolę nad dworem i konkurowały w tej kwestii z królewskim
przedstawicielem.
Filip II Macedoński fot. Gunnar Bach Pedersen |
Trzeba
też wiedzieć, że Macedończycy posiadali swój własny język, który wywodził się z
greki. Tak więc członkowie elity, która stanowczo dominowała w całym ówczesnym
społeczeństwie macedońskim, uczyli się władać językiem greckim, gdyż uważali,
że każdy Macedończyk pochodzi od Greków. Niemniej jednocześnie spoglądali na
Greków z wyraźną pogardą, ponieważ twierdzili, iż prowadzą oni wygodne życie,
które jest nieporównywalne z ich własną surową egzystencją. Jak można się
spodziewać, Grecy nie byli im dłużni i w pełni odwzajemniali te negatywne
uczucia.
W tamtym okresie żył sobie pewien ateński mówca Demostenes (384-322
p.n.e.), który był zaciekłym wrogiem króla Filipa II
Macedońskiego (382-336 p.n.e.), a którego panowanie przypadło na lata 359-336
przed naszą erą. Demostenes mówił o królu, że: „nie jest to Grek ani
człowiek mający coś wspólnego z Grekami, ani nawet barbarzyńca z kraju, którego
nazwę godzi się wymienić, lecz chłystek z Macedonii, gdzie jak dotąd nigdy nie
można było nabyć porządnego niewolnika.” Jego słowne ataki względem osoby
monarchy były naprawdę ostre. Ateński mówca skupiał się na tematach
poświęconych polityce zagranicznej oraz wewnętrznej, a swoje mowy wygłaszał
przed ateńskim zgromadzeniem, gdzie usilnie próbował wpłynąć na swoich
słuchaczy, aby jak najszybciej wystąpili przeciwko macedońskiej ekspansji na
ziemiach greckich. To właśnie ten niecodzienny krasomówczy talent sprawił, że
Demostenes stał się wybitnym autorem mów, również tych sądowych, które pisał na
zlecenie.
Niezwykle
porywcze wystąpienia Demostenesa przeciwko królowi Filipowi II Macedońskiemu
miały na celu przytępienie ambicji monarchy, dzięki któremu Macedonia miała
szansę stać się międzynarodową potęgą. Przed wstąpieniem na tron Filipa II,
Macedonia nie potrafiła skutecznie wykorzystać swojej militarnej siły, ponieważ
wciąż targały nią poważne nieporozumienia i konflikty pomiędzy frontalnymi
rodami. W dodatku strach przed inwazją współplemieńców był tak silny, że poszczególni
władcy Macedonii trzymali osobistą straż nawet przed drzwiami własnych
sypialni. Z kolei macedońscy książęta zawierali małżeństwa w dużo młodszym
wieku, aniżeli robili to zwykli mężczyźni. Chcieli w ten sposób jak najszybciej
zapewnić sobie narodziny męskiego potomka i utrzymanie dynastii.
Sytuacja
polityczna w Macedonii była więc bardzo poważna. W 359 roku przed naszą erą
jakieś cztery tysiące Macedończyków straciło życie w bitwie pod Ilirami. Ich
wrogiem był lud sąsiadujący z Macedonią od północy. W tym starciu poległ
również król Perdikkas III Macedoński (?). Wtedy jego brat – Filip II – miał
dwadzieścia dwa lata. Ponieważ syn Perdikkasa był jeszcze zbyt młody, aby móc
samodzielnie rządzić krajem, na tron – jako regent – wstąpił Filip II, który w
tym krytycznym momencie zdołał przekonać reprezentantów najważniejszych
macedońskich rodów, żeby uznali go prawowitym królem, zamiast małoletniego
bratanka, w imieniu którego sprawował rzeczoną regencję. W niedługim czasie
Filip II przywrócił macedońskiej armii siłę i prestiż, a dokonał tego przede
wszystkim dzięki wprowadzeniu nowoczesnej taktyki w szeregach piechoty.
Oddziały macedońskie były uzbrojone we włócznie, których długość wynosiła co
najmniej cztery i pół metra. Żołnierze musieli zatem ściskać je obiema
rękami. Filip II nauczył swoich
żołnierzy walki z użyciem tego ciężkiego oręża w szyku falangi[2], której
front jeżył się od wysuniętych włóczni. Z kolei oddziałów jazdy ciężkiej król
używał jako siły uderzeniowej, która równocześnie zapewniała ochronę flankom[3]
piechoty. Zorganizowana w ten sposób armia rozgromiła siły najeźdźców oraz
zgniotła opór przeciwników Filipa II Macedońskiego.
Współczesna rekonstrukcja greckiej falangi |
Po
jakimś czasie król Macedonii powziął dość złożone działania, które miały być
mieszanką dyplomacji, korupcji oraz posunięć militarnych. Tego rodzaju kroki
miały na celu uświadomienie greckim miastom-państwom przewagę Macedonii. Na
swoje działania wydawał mnóstwo środków finansowych zarówno w monecie złotej,
jak i srebrnej, którą wybijał dzięki bardzo bogatym złożom kruszców
znajdujących się w Macedonii oraz w zdobytej Tracji. Ówczesny grecki historyk i
jednocześnie uczeń Izokratesa (436-338 p.n.e.) – Teopomp z Chios (ok. 378-305
p.n.e.) – o Filipie II mówił tak: „[...] nienasycony i rozrzutny; wszystko czynił
w pośpiechu [...] żołnierz, nigdy nie tracił czasu na zastanawianie się nad
dochodami i wydatkami.” W latach 50. IV wieku przed naszą erą macedoński
król osiągnął bowiem ogromny sukces, gdyż zdołał przekonać przywódców
miast-państw leżących w Tessalii – urodzajnej krainie znajdującej się w
środkowej Grecji od południa graniczącej z Macedonią – aby mu zaufali i powierzyli
dowództwo wojsk Związku Tessalskiego. Takie działanie umożliwiło mu oficjalne
uzyskanie prawa do przewodzenia Grekom. Z kolei tessalscy możni tłumaczyli
wybór Filipa II na stanowisko wodza tym, że król był rzekomo z nimi
spokrewniony jako potomek Heraklesa[4] i w
związku z tym posiadał doskonałe kwalifikacje do sprawowania tejże funkcji.
W
połowie lat 40. IV wieku król Filip II Macedoński wdał się w bardzo poważny
konflikt, który najprawdopodobniej miał związek z dopuszczeniem się
świętokradczego czynu przez Fokijczyków, którzy byli greckim plemieniem
graniczącym od południa z Tessalią. W tej rzekomej świętej wojnie po
przeciwnych stronach stanęły oddziały Filipa II wraz ze swoimi greckimi
sprzymierzeńcami oraz wspomniani już Fokijczycy razem z własnymi sojusznikami,
w których skład wchodzili także Ateńczycy. Spór ten był dość skomplikowany, a
udział w nim brała nawet delficka wyrocznia greckiego boga sztuki i
wróżbiarstwa Apollona. Konflikt oczywiście rozstrzygnął się z korzyścią dla
Filipa II Macedońskiego i jego sprzymierzeńców. Co ważne, jeszcze przed
zakończeniem dekady król przekonał większość państw leżących na obszarze
północnej i środkowej Grecji, aby uznały jego zwierzchność w polityce
zagranicznej. Nie wiadomo do końca czy monarcha w tym celu użył pochlebstw, czy
może dokonał tego przy wykorzystaniu siły.
Demostenes podczas wygłaszania mowy Aby wzmocnić swój głos, orator bardzo często przemawiał nad brzegiem morza na tle ryku fal. autor: Jean-Jules-Antoine Lecomte du Nouÿ (1842-1923) |
Kolejnym
osiągnięciem Filipa II Macedońskiego było podążenie ze wspólną armią
macedońsko-grecką na wyprawę skierowaną przeciwko mocarstwu perskiemu.
Oficjalnie przyczyną tejże wyprawy miało być ogromne pragnienie zemsty za
perską inwazję, jaka miała miejsce w 480 roku przed naszą erą. Niemniej spore
znaczenie miał tutaj również fakt, iż monarcha obawiał się, że jego panowanie
mogłoby znaleźć się w poważnym niebezpieczeństwie, jeśli krzepkie oddziały wojska
pozostawałyby przez długi czas bez jakiegokolwiek zajęcia. Obejmując
przywództwo nad armią i wyruszając na tak poważną wyprawę, Filip II zmuszony
był wzmocnić swoje siły. W związku z tym podjął zamiar połączenia swojego
wojska z armiami państw leżących w południowej Grecji.
Tymczasem
w Atenach wspomniany już wyżej Demostenes nie przestawał występować przeciwko
macedońskiemu królowi. Orator wykorzystywał do tego swój nieprzeciętny
krasomówczy talent, karcąc w ten sposób Greków za przerwanie buntu przeciwko
Filipowi II Macedońskiemu. Demostenes mówił, że: „Grecy stoją bezczynnie i
wydaje się, że tak mu [królowi] jakoś przypatrują się, jak burzy gradowej:
każdy prosi w duchu boga, aby się nie przetoczyła nad jego głową, ale nie czyni
żadnych wysiłków, aby zapobiec klęsce.” Ostatecznie jednak Ateny oraz Teby
stanęły na czele federacji miast-państw południowej Grecji i w ten sposób
podjęto próbę zbrojnego oporu przeciwko zamiarom macedońskiego króla. Niemniej
w 338 roku przed naszą erą Filip II wraz ze swymi greckimi sojusznikami pokonał
oddziały federacji, a stało się to w bitwie pod Cheroneją w Beocji.
Pokonane
w bitwie greckie miasta-państwa zachowały wolność w sprawach wewnętrznych, lecz
zmuszone były przyłączyć się do sojuszu, na którego czele stał Filip II Macedoński.
Sojusz ten nazwano Związkiem Korynckim. Nazwa pochodzi od miejsca, gdzie
znajdowała się kwatera główna koalicji. Pomimo że Sparcie jakoś udało się
pozostać poza Związkiem Korynckim, to jednak jej dni, kiedy mogła poszczycić
się swoją militarną i polityczną potęgą, przeszły już do lamusa. Bitwa pod
Cheroneją okazała się punktem zwrotnym w dziejach Grecji, zaś greckie
miasta-państwa już nigdy nie były w stanie przystąpić do samodzielnej polityki
zagranicznej, która byłaby niezależna od dobrej woli zewnętrznych mocarstw. Grecka
polis przestała więc być autonomicznym podmiotem w kwestii polityki
międzynarodowej, pomimo że nadal funkcjonowała jako podstawowa jednostka
społeczna oraz gospodarcza na ziemiach greckich. Od tego momentu polis stała
się z jednej strony poddanym Macedonii, a z drugiej jej sojusznikiem.
Być
może niewielu czytelników ma świadomość tego, że Karol Bunsch (1898-1987)
oprócz doskonałej serii o polskich Piastach, stworzył również trylogię o
Aleksandrze III Macedońskim, który zapisał się na kartach historii jako
Aleksander Wielki (356-323 p.n.e.). Swoją opowieść Autor rozpoczął od momentu
narodzin przyszłego wielkiego wodza. Jest to noc, podczas której płonie efeski
Artemizjon, czyli miejsce kultu greckiej bogini Artemidy. Według wierzeń
greckich była to bogini łowów, zwierząt, lasów, gór i roślinności, płodności,
księżyca i śmierci, a także niosła pomoc rodzącym kobietom.
Artemizjon w Efezie |
Pierwszy
tom trylogii nie jest jednak poświęcony ani Aleksandrowi, ani nawet jego matce
Olimpias (ok. 375-316) – jak mógłby sugerować tytuł – lecz Filipowi II
Macedońskiemu, który był ojcem Aleksandra. Akcja powieści rozgrywa się w latach
356-336 przed naszą erą. Czytelnik jest świadkiem narodzin przyszłego wielkiego
wodza, o którym wręcz mówiono, że jest potomkiem samego Zeusa, a więc
półbogiem. Czy tak było naprawdę? Któż to może wiedzieć. Ludzie żyjący w epoce
starożytnej wierzyli w rozmaite rzeczy. Mieli swoich bogów i to właśnie im
przypisywali ingerencję w życie śmiertelników. Wierzono przecież, że bogowie
schodzą ze swojego Olimpu i obcują ze zwykłymi kobietami. Ponieważ Aleksander
od samego początku wykazywał niezwykłe przywódcze cechy i generalnie znacznie
różnił się od swoich rówieśników pod względem poziomu inteligencji, panowało
przekonanie, że w jego poczęciu musiał uczestniczyć sam bóg.
Aleksander III Macedoński fot. Andrew Dunn |
Karol
Bunsch prowadzi zatem czytelnika przez wszystkie te bitewne pola, o których
napisałam powyżej, dodając do tego całą galerię starożytnych postaci
historycznych, a także skupiając się na życiu prywatnym królewskiej pary. Filip
II Macedoński raczej nie należy do bohaterów wzbudzających sympatię. Jego żona
– królowa Olimpias – nie może powiedzieć, że jest z nim szczęśliwa. Monarcha
bowiem uwielbia otaczać się młodymi i pięknymi kobietami. W dodatku w miarę
upływu lat konflikt pomiędzy nim a Aleksandrem przybiera na sile. Widać
wyraźnie, że młodzieniec znacznie przewyższa swojego rodziciela zarówno pod
względem radzenia sobie na polu bitwy, jak i inteligencją, a król wcale nie
czuje się z tego powodu zadowolony, ani też nie jest dumny z syna. Niekiedy
można odnieść wrażenie, że gdyby nie ciągłość dynastii i potrzeba pozostawienia
tronu w rękach męskiego potomka, Filip II bez wahania pozbyłby się syna ze
swego życia. Poza tym mrocznym cieniem na ich wzajemnych relacjach kładzie się
silny emocjonalny związek Aleksandra z matką, która ma ogromny wpływ na decyzje
podejmowane przez jej ukochanego syna. Filipowi nie jest to na rękę, ponieważ
Olimpias również jest mu kulą u nogi.
Myślę,
że zarówno konflikt z dorastającym synem, jak i z małżonką w dużej mierze
przyczynił się do ostatecznego upadku Filipa II Macedońskiego, który tak
naprawdę w pewnym momencie swojego życia czuł się niczym bóg. Uważał, że może
wszystko, a śmierć nie jest mu pisana. Nie wiedział tylko, że ten, z którym
toczy spór, pewnego dnia przyjdzie mu z pomocą. Wiadomo, że w królewskich
rodach znacznie bardziej ceniono synów, aniżeli córki, więc Kleopatra (ok.
355-308 p.n.e.) – siostra Aleksandra Wielkiego – praktycznie przez całą powieść
znajduje się gdzieś w tle. Nikt tak naprawdę nie zwraca na nią uwagi. Ona
gdzieś tam sobie żyje i jak na razie stanowi narzędzie polityczne w rękach
swojego ojca i jego doradców.
Specyficzny
styl pisania sprawia, że książka może być trochę niezrozumiała. W tekście sporo
jest także wyrazów pochodzenia greckiego, co może dodatkowo utrudnić czytanie.
Wprawdzie na końcu książki znajduje się słownik, lecz trzeba do niego sięgać
dość często, co może trochę denerwować. Na pewno Olimpias różni się od
książek Karola Bunscha wchodzących w skład serii o Piastach. Przypuszczam, że
już sama tematyka zmusiła Autora do tego, aby zmienić charakter pisania. Moim
zdaniem powieści osadzone w starożytnych realiach generalnie są trudniejsze i
do napisania, i do odbioru. Przyznam, że mnie również powieści Piastowskie
czytało się przyjemniej, niż pierwszy tom trylogii o Aleksandrze Wielkim. Nie
oznacza to jednak, że książka jest zła. Jest po prostu inna.
[1] Poleis
– forma miast-państw w starożytnej Grecji wraz z przylegającymi
terenami rolniczymi; polityczna oraz religijna wspólnota obywateli. Miasta-państwa
powstały pomiędzy VIII a VI wiekiem p.n.e.
[2] Falanga
– zwarty oddział bojowy piechoty greckiej, a potem macedońskiej i
hellenistycznej; falanga powstała w VII wieku p.n.e.
[3]
Flanka – bok, skrzydło szyku bojowego.