Wydawnictwo:
WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
Wrocław
2008
Tytuł
oryginału: 4.50 From Paddington
Przekład:
Tomasz Cioska
Podróże
pociągiem mogą niekiedy dostarczyć człowiekowi niezapomnianych wrażeń. Nie mam bynajmniej
na myśli technicznej jakości niektórych polskich pociągów, które czasami mogą
być odpowiedzialne za stan naszych emocji podczas podróży. Chodzi mi głównie o
to, co możemy zaobserwować, wpatrując się uporczywie w przesuwający się za
oknem krajobraz. Na pewno współczesna podróż koleją różni się diametralnie od
tej sprzed wielu lat, kiedy pasażerowie nie byli jeszcze tak bardzo zajęci
światem wirtualnym, a ich palce zapamiętale nie przesuwały się po klawiaturze
smartfona czy ekranie tabletu. W dobie bez Internetu i funkcji Wi-Fi co
najwyżej można było pogrążyć się w czytaniu jakiejś interesującej książki albo
obserwować innych pasażerów bądź wpatrywać się w to, co działo się za oknem lub po prostu zasnąć. Tak
więc nierzadko taki pasażer mógł zupełnie przypadkowo stać się świadkiem
jakiegoś podniosłego lub tragicznego wydarzenia, o którym musiał potem bez
końca opowiadać odpowiednim służbom.
Wyobraźmy
sobie zatem, że jadąc pociągiem widzimy jak na dłoni mężczyznę, który w
brutalny sposób morduje młodą kobietę. Sytuacja ma miejsce w pociągu, który
akurat mija nas na sąsiednim torze. Ponieważ zarówno nasz pociąg, jak i ten
obok są w ruchu, nie możemy wszcząć alarmu, który i tak na niewiele by się
zdał, zważywszy że rzeczony pociąg już dawno odjechał. Poza tym cała sytuacja
jest tak bardzo niewiarygodna, że raczej mało kto byłby w stanie w nią
uwierzyć. Gdybyśmy podzielili się z kimś tym, co właśnie zobaczyliśmy, na pewno
zostalibyśmy wyśmiani i nikt nie potraktowałby nas poważnie. Z drugiej strony jednak
mogło przecież coś nam się przewidzieć. Może ten mężczyzna wcale nie mordował
owej kobiety? Może on ją zwyczajnie obejmował w jakiś dziwny sposób, a my
naczytaliśmy się zbyt dużo kryminałów i teraz wszystko nam się z nimi kojarzy? Jeśli
głębiej się nad tym zastanowimy, to faktycznie możemy dojść do przekonania, że
ulegliśmy chwilowemu złudzeniu, a rzekomo mordowana kobieta jest teraz cała i
zdrowa i cieszy się życiem. Czy w takim razie powinniśmy dać sobie spokój i
nikogo nie informować o zaistniałym – naszym zdaniem – wydarzeniu? Czy nasze
sumienie pozwoliłoby nam żyć spokojnie i nie zastanawiać się nad wiarygodnością
tamtej sytuacji? Czy widziana przez nas kobieta naprawdę mogła zostać
zamordowana?
Jedno z wydań amerykańskich pod zmienionym tytułem (1991) |
No
cóż, myślę, że dla własnego spokoju lepiej byłoby powiadomić o całej sprawie
policję albo przynajmniej poradzić się przyjaciół w kwestii dalszych kroków w
tej sprawie. Tak właśnie zrobiła pani Elspeth McGillicuddy, która podróżując
pociągiem była świadkiem morderstwa, a przynajmniej twierdzi, że to było
zabójstwo z premedytacją. Swoimi spostrzeżeniami i jednocześnie obawami
natychmiast dzieli się z przyjaciółką – panną Jane Marple. Myślę, że tej
postaci nie trzeba nikomu specjalnie przedstawiać. To obok Herkulesa Poirota,
stała bohaterka kryminałów Agathy Christie. Podobnie jak wspomniany detektyw,
ona również z powodzeniem rozwiązuje zagadki kryminalne, choć ma już swoje
lata. Jest to postać wzorowana na przyszywanej babce Agathy Christie lub na jej
ciotce Margaret West i jej znajomych. Mówi się, że Agatha Christie inspirację
do wykreowania postaci panny Marple czerpała z wielu źródeł. Według słów samej
Autorki, panna Marple to taki rodzaj starszej pani, która jest podobna do
niektórych znajomych przyszywanej babki Agathy Christie, czyli starszych pań,
które ta spotykała w wielu wioskach, gdzie spędzała czas jako dziecko.
Wróćmy
jednak do książki. Otóż wydaje się, że jedynie panna Marple wierzy swojej
przyjaciółce i nie próbuje wyśmiać tego, o czym z ogromnym przekonaniem
opowiada Elspeth McGillicuddy. Kobieta nie ma bowiem najmniejszej wątpliwości,
że z okna swojego pociągu widziała, jak w pociągu jadącym sąsiednim torem jakiś
mężczyzna dusi młodą kobietę. Oczywiście nikt inny nie zwrócił na ten incydent
uwagi. Nawet pracownik kolei, którego pani McGillicuddy natychmiast
poinformowała o wydarzeniu, nie dał wiary jej słowom. Nie pozostało jej zatem
nic innego, jak tylko zatrzymać się na chwilę w St Mary Mead u panny Marple i
obgadać z nią dalsze postępowanie w tej sprawie. W dodatku gdzieś zniknęło
ciało zamordowanej, co naturalnie jeszcze bardziej działa na niekorzyść wiarogodności
słów Elspeth McGillicuddy. Poza tym gazety również nie wspominają o
morderstwie. Nie ma więc żadnych dowodów świadczących o popełnieniu
przestępstwa. Dlatego też policja zamyka sprawę. Pozostaje już tylko zdać się na
niezawodny instynkt panny Marple.
Analizując
fakty podane przez przyjaciółkę, nasza detektyw-amator wpada na pomysł, aby do
posiadłości Rutherford Hall znajdującej się na obrzeżach Brackhampton wysłać
swoją znajomą, która jest fantastyczną pomocą domową. To Lucy Eyelesbarrow
będzie musiała stawić czoło całej tej tajemniczej sytuacji i odnaleźć
ewentualnego mordercę. Zapytacie jednak, dlaczego akurat ma się to odbyć w
posiadłości Rutherford Hall? Otóż pojawiają się pewne przesłanki, że właśnie ta
posiadłość może mieć coś wspólnego z potencjalnym morderstwem. Morderstwem, na
którego autentyczność na razie nie ma żadnych dowodów. Ponadto posiadłość leży
w pobliżu torów kolejowych, co oczywiście stanowi także element tejże
układanki. Czy zatem Lucy Eyelesbarrow uda się odnaleźć ciało zamordowanej w
pociągu kobiety? Czy członkowie rodziny Crackenthorpe, do których należy
rzeczona posiadłość, naprawdę mają coś wspólnego z zabójstwem kobiety w
pociągu? Kto jest mordercą i dlaczego dopuścił się tej strasznej zbrodni? Kim
jest zamordowana? Na te wszystkie pytania będzie musiała znaleźć odpowiedź Lucy
Eyelesbarrow, zaś ostateczny werdykt i tak wyda panna Marple.
Margaret Rutherford jako Jane Marple w pierwszej ekranizacji powieści z 1961 roku. |
4.50
z Paddington to kryminał, w którym ponownie spotykamy bohaterów walczących
ze sobą wzajemnie o majątek. Użyłam słowa „ponownie”, ponieważ w trakcie
czytania nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że książka pod względem kreacji
bohaterów jest podobna do tej którą czytałam całkiem niedawno, a było to Morderstwo w Boże Narodzenie. Tam również chodziło o rodzinę, której członkowie
skupiali swoją uwagę na majątku seniora rodu. Tym razem jednak życie głowy
rodziny nie jest zagrożone, lecz starszy pan – Luther Crackenthorpe – jest
niezwykle skąpy i wciąż wypomina innym rozrzutność. Generalnie wszystkie
postacie są dość dobrze wyeksponowane i każda z nich ma coś ciekawego do
powiedzenia. I tak oto na kartach książki oprócz wyżej wymienionych postaci
spotykamy również dzieci pana Crackenthorpe'a, czyli Cedryka Crackenthorpe'a, który
jest malarzem artystą i jednocześnie wielkim miłośnikiem kobiet; jest też Harold
Crackenthorpe – wyrafinowany bankier o niesamowicie chłodnym usposobieniu; Alfred
Crackenthorpe – wojenny weteran o dość łagodnym charakterze, oraz Emma
Crackenthorpe – niezamężna córka seniora rodu, która wraz z ojcem mieszka w
posiadłości i opiekuje się nim.
Są
również inne postacie, których obecność w powieści jest ważna na swój własny
sposób. Z kolei akcja kryminału ma miejsce w okolicach Bożego Narodzenia, ale
próżno szukać tutaj wyjątkowej świątecznej atmosfery. Dialogi są dość
humorystyczne i czasami można odnieść wrażenie, że jest ich więcej niż samej
narracji. Co ciekawe, Agatha Christie nie zapomniała także o tajemnicy
rodzinnej, która w miarę upływu czasu będzie coraz bardziej nurtować
czytelnika. Jedyną wadą – przynajmniej dla mnie – jest fakt, iż praktycznie od
połowy książki trafnie wytypowałam zabójcę, co nie powinno się zdarzyć przy
dobrze skonstruowanej intrydze kryminalnej.
Na
pewno 4.50 z Paddington to kolejny doskonały kryminał w „starym stylu”,
który wyszedł spod pióra Agathy Christie. Po raz pierwszy książka została
wydana w listopadzie 1957 roku, natomiast w Stanach Zjednoczonych pojawiła się
pod tytułem Co widziała pani McGillicuddy? (z ang. What Mrs.
McGillicuddy Saw). W 1961 roku na podstawie kryminału Agathy Christie
powstał film zatytułowany Murder, She Said (z pol. Śmierć ma okna),
którego reżyserem był George Pollock (1907-1979), zaś pannę Marple zagrała Margaret
Rutherford (1892-1972). Był to pierwszy film, w którym pokazano postać Jane Marple.
Potem pojawiły się następne produkcje filmowe inspirowane kryminałem 4.50 z
Paddington.