Wydawnictwo:
NASZA KSIĘGARNIA
Warszawa
2014
Rok 1938 nie był dla Polski zbyt szczęśliwy, a to głównie
dlatego, że wielkimi krokami zbliżała się druga wojna światowa. Choć ludzie nie
zdawali sobie jeszcze sprawy z tego, co ich czeka już za kilka bądź kilkanaście
miesięcy, to jednak czuło się pewne napięcie. Z faszystowskich Niemiec co
chwilę dochodziły niepokojące informacje, a Adolf Hitler (1889-1945) wraz ze
swoimi współpracownikami skutecznie przygotowywał inwazję na poszczególne kraje
europejskie. Wielu jednak uważało, że wódz Trzeciej Rzeszy tylko sobie
pokrzyczy i przestanie. W 1938 roku Polacy nie wiedzieli jeszcze jak bardzo
nasz kraj zostanie zniszczony, a Warszawa zrównana z ziemią, zaś ludzie
wypędzeni z własnych domów i bestialsko zamordowani. Gdyby ktoś wówczas
powiedział im o tym, zapewne uznaliby, że opowiada wierutne bzdury. Zwykli
ludzie tak naprawdę zaczęli interesować się polityką dopiero wtedy, gdy władze rozpoczęły nawoływanie do masowego wspomagania obrony kraju, szczególnie pod
względem finansowym.
Wydawało
się więc, że zarówno w Polsce, jak i na świecie życie generalnie toczy się identycznie,
jak do tej pory. Ludzie zajęci byli własnymi sprawami, a tylko jedna Anna
Duszkowska doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co przyniesie najbliższa
przyszłość. Tylko ona znała dokładną liczbę ofiar wojny i wciąż ze strachem
zastanawiała się, czy jej rodzina i przyjaciele, których odnalazła w
przeszłości, przeżyją. Owszem, w przypadku niektórych osób była pewna, że wojna
nie wyrządzi im większej krzywdy, bo przecież, kiedy urodziła się pod koniec
lat 60. XX wieku, oni nadal żyli. Niemniej lękiem napawała ją myśl, czy jej
nowa rodzina, którą zupełnie nieoczekiwanie założyła w przeszłości, również bez
szwanku przejdzie przez masakrę, którą Europie i światu zgotował Adolf Hitler.
Anna
Duszkowska to oczywiście postać, którą czytelnicy doskonale znają z poprzedniej
części opowieści o niezwykłej podróży w przeszłość, której doświadczyła główna
bohaterka wykreowana przez Wiesławę Bancarzewską. Jak pamiętamy, Anna to
kobieta po czterdziestce, której życie w 2011 roku nie za dobrze się układało,
natomiast niezwykle silna tęsknota za tymi, którzy już odeszli, sprawiła, że
psotny los uśmiechnął się do niej i sprawił, iż pewnego dnia przeniosła się do
Nałęczowa z 1932 roku. Tam oczywiście spotkała nie tylko swoich najbliższych,
lecz także osoby, których nigdy wcześniej nie znała. Musiała także stawić czoło
różnym nieprzewidzianym sytuacjom i niektóre sprawy doprowadzić do końca. Poza tym
wygląda na to, że to właśnie w przeszłości Anna ułożyła sobie życie. Co
ciekawe, nie potrafiła zrobić tego, żyjąc w XXI wieku. Dlaczego? Możliwe, że
Anna Duszkowska tak naprawdę nie nadaje się do współczesnego życia, więc jedyne, co
powinna zrobić, to zostać tam, gdzie jest. Z drugiej strony jednak realia
panujące w latach 30. XX wieku sprawiają, że naszej bohaterce nie zawsze żyje
się tam lepiej. Wiadomo przecież, że nie wszystkie urządzenia, których teraz
używamy bez zastanowienia, były wówczas dostępne. Niemniej Anna doskonale sobie
radzi. Wszak zawsze można wrócić „na chwilę” do swojego toruńskiego mieszkania
i zabrać z XXI wieku to, co akurat jest potrzebne i bez czego nie da się żyć w
latach 30. XX wieku.
Od
chwili, gdy Anna Duszkowska – obecnie Obrycka – pokonała po raz pierwszy
granicę pomiędzy teraźniejszością a przeszłością minęło sześć lat. Tym razem
wraz z główną bohaterką czytelnik przenosi się do 1938 roku. Jest lipiec, czyli
miesiąc, kiedy w Baranowiczach (obecnie Białoruś) uruchomiono regionalną
rozgłośnię radiową, który stała się jednocześnie dziewiątą tego typu rozgłośnią
w kraju. Ponadto w dniu 9 lipca w krakowskim kościele dominikanów odkryto
szczątki księcia z dynastii Piastów – Leszka Czarnego (ok. 1241-1288) oraz jego
brata – króla Władysława I Łokietka (1260-1333). Z kolei 15 lipca sprowadzono
do Polski z Petersburga prochy naszego ostatniego króla, czyli Stanisława
Augusta Poniatowskiego (1732-1798). Króla pochowano w rodzinnym Wołczynie w
krypcie kaplicy pod wezwaniem świętej Trójcy.
Anna
Obrycka obecnie jest szczęśliwą mężatką i matką czteroletniej Walentynki. Na
chwilę obecną nie wyobraża sobie innego życia, jak tylko to, które wiedzie w
1938 roku. Jej mąż Aleksander, który pracuje jako administrator pewnego
majątku, jest dla Anny całym światem. Podobnie jak jej mała rezolutna córeczka.
Anna wraz z rodziną mieszka w rzeczonym majątku, posiada służbę, którą szanuje
i nie pokazuje, że to ona jest tutaj panią. Kiedy zajdzie taka potrzeba, nasza
bohaterka spieszy z pomocą tym, którzy wywodzą się z niższej warstwy
społecznej. Jej miłe usposobienie sprawia, że praktycznie nie ma wrogów, a
każdy, z kim zetknie ją los, widzi w niej przyjaciółkę. Życie Obryckich na
pierwszy rzut oka może przypominać sielankę, a nawet jeśli pojawiają się jakieś
problemy, to daleko im do tych, którym każdy z nas stawia czoło w XXI wieku. W
Annopolu życie płynie, jak gdyby wolniej, a ludzie mają znacznie więcej czasu
na to, aby móc jedni drugim poświęcić swój czas. Wydaje się, że nikt się
nigdzie nie spieszy i każdy jest życzliwy wobec swoich sąsiadów, znajomych,
rodziny i przyjaciół. Czy na pewno tak jest? Może to tylko złudzenie? Trzeba
bowiem pamiętać, że człowiek tak naprawdę wcale się nie zmienił pomimo upływu
lat, a nawet wieków. Wtedy też ludzie potrafili wywyższać się nad innymi i
doprowadzać ich do płaczu.
Toruń – Ratusz Staromiejski Tak wyglądał ratusz, kiedy Anna Obrycka udawała się z wizytą do swojej ciotki Marysi w roku 1938. |
Z
uwagi na to, że Anna zna też inne życie, nie może przejść obojętnie obok
niesprawiedliwości. A ponieważ pani Obrycka nie jest egoistką, posuwa się do
działań, które pokrzywdzonym mogą jedynie pomóc albo otworzyć oczy na pewne
sprawy. Przed mężem czasami też ma swoje tajemnice i nie we wszystkim się z nim
zgadza. W ich związku jednak najważniejsza jest miłość, więc nie ma innej
możliwości, jak tylko wybaczyć nawet, jeśli ta druga strona coś przeskrobała.
Podobnie rzecz ma się w przypadku Walentynki. Wiadomo, że kilkuletnie dziecko
nie zawsze bywa posłuszne i czasami robi to, na co ma w danym momencie ochotę,
nie bacząc na przykazania dorosłych.
W
całej tej historii najważniejsze jest jednak to, że Anna może spotykać się z
rodziną swojego ojca. W Powrocie do Nałęczowa nasza bohaterka trafiła do
domu swojej babci Zofii Leśniak i tam między innymi poznała matkę, która
oczywiście nie miała i nadal nie ma pojęcia, że oto właśnie widzi przed sobą
własną córkę. Tym razem Anna Obrycka spotyka się z rodziną ze strony ojca.
Swojego rodziciela widzi jako bardzo młodego chłopaka, któremu nie żeniaczka w
głowie. Na to przyjdzie jeszcze czas. Niemniej dla Anny niesamowitym przeżyciem
jest to, że może w ogóle go zobaczyć, bo przecież w jej prawdziwym życiu, które
wiedzie w XXI wieku, ojca już nie ma. Podobnie jak matki i całej reszty
rodziny, której obecnością może się teraz cieszyć bez końca. Nie wszystko
jednak układa się tak, jakby Anna sobie tego życzyła. Kobieta musi bowiem
uwiarygodnić pewne sprawy, a to jest dość trudne. I tutaj należałoby wytężyć
swoją wyobraźnię. Co zatem takiego Anna wymyśliła, żeby wkupić się w łaski
swojej rodziny? Czy ci ludzie nie zauważą niczego niepokojącego?
Zapiski
z Annopola to książka, którą czyta się bardzo przyjemnie. Życie biegnie
swoim własnym torem. Nie dzieje się nic, co mogłoby zakłócić spokój bohaterów.
Niemniej Anna wciąż się martwi. Czym? Oczywiście zbliżającą się wojną. Ona wie,
że to już niedługo i obawia się, że ci, których kocha najbardziej na świecie
mogą tej wojny nie przeżyć. Co stanie się zatem z jej ukochanym mężem
Aleksandrem i uwielbianą córeczką Walentynką? Jak i gdzie sprawdzić czy
przeżyli wojnę, czy może zostali zamordowani przez hitlerowców? Przecież nie znała
tych ludzi wcześniej, więc nie ma pojęcia, jak skończył się dla nich koszmar
faszystowskiej okupacji. A może oni tak naprawdę w ogóle nie istnieją? Może
żyją jedynie w wyobraźni Anny? Przyznam, że te dwa ostatnie pytania bezustannie
zadawałam sobie w trakcie czytania książki. Niby wiele rzeczy wskazuje na to,
że jest inaczej, a jednak nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Anna to wszystko
sobie wymyśliła, tylko po to, żeby zabić w sobie tęsknotę za innym życiem i za
ludźmi, których kochała, a którzy odeszli.
Toruńskie Bydgoskie Przedmieście z ulicą Mickiewicza na początku XX wieku W willi pod numerem 15 mieszkała ukochana ciotka Anny Obryckiej – Marysia Rawiczowa wraz z mężem |
Muszę
przyznać, że ta trylogia coraz bardziej mnie wciąga i pobudza moje szare
komórki do rozwiązania zagadki tajemniczego przemieszczania się w czasie,
którego doświadcza Anna Duszkowska-Obrycka. Jak to wszystko się skończy? Czy
Anna kiedykolwiek wróci do życia w XXI wieku? A może zostanie już tam, gdzie
jest i będzie szczęśliwa z tymi, którzy stanowili dla niej sens życia? Może
Anna będzie obserwować gdzieś z boku ślub swoich rodziców, a potem narodziny
starszego brata i swoje własne? Trudne to jest do zrozumienia i mam nadzieję,
że w Nocy nad Samborzewem Autorka wyjaśniła tę sprawę oraz inne kwestie,
które nie były dla mnie do końca jasne.
Co
zatem podobało mi się w tej powieści? Przede wszystkim to, że Wiesława
Bancarzewska wplotła do fabuły mnóstwo ciekawostek, które mają związek z latami
30. XX wieku. Ciekawym zabiegiem jest pokazanie, jak funkcjonowało wtedy
wydawnictwo Nasza Księgarnia, z którym Anna Obrycka jest związana. Pojawiają
się postacie znane z historii. Choć niektóre miejscowości – jak Wierzbiniec czy
Samborzewo – są fikcyjne, to jednak czyta się o nich, jakby istniały naprawdę. Akcja
powieści jest bardzo prosta, bo przecież Anna Obrycka wiedzie w Annopolu
całkiem zwyczajne życie, lecz jest w tym jakaś magia. Możliwe, że właśnie w
taki sposób odebrałam tę książkę, ponieważ od dziecka uwielbiam czytać nie
tylko powieści, których akcja rozgrywa się w przeszłości, ale też takie, które
mają w sobie coś z baśni i charakteryzują się brakiem realizmu. W Zapiskach
z Annopola niektórym sytuacjom naprawdę daleko do realizmu i zapewne te czy
inne wydarzenia nigdy nie miałyby miejsca w prawdziwym życiu. Niemniej mnie ta
historia ujęła i czekam niecierpliwie, kiedy sięgnę po ostatni tom i w końcu
dowiem się, co takiego działo się z bohaterami podczas drugiej wojny światowej
oraz czy obawy Anny okazały się słuszne.