Wydawnictwo:
PRÓSZYŃSKI I S-KA
Warszawa
2007
Tytuł
oryginału: Valley of Silence
Przekład:
Xenia Wiśniewska
Walka
Dobra ze Złem to motyw, który w literaturze pojawia się praktycznie od początku
jej istnienia. Są to podstawowe pojęcia etyczne, które generalnie służą do
oceny ludzkiej moralności oraz społecznych zjawisk. Te obydwie siły zawsze
stają naprzeciwko siebie i symbolizują skrajnie różne wartości, postawy i
zachowania, dlatego też stawiane są w opozycji do siebie nawzajem. Dobro i Zło
toczą ze sobą odwieczną walkę, zmagając się na rozmaitych płaszczyznach oraz na
szereg różnych sposobów. Ta batalia polega na pojedynku pomiędzy wzniosłymi i
niezwykle szlachetnymi postaciami, jak również wartościami, ideałami i
postawami a okrucieństwem, cynizmem, brakiem jakiejkolwiek moralności oraz
wszystkimi zachowaniami, które doprowadzają do wyrządzenia szkody drugiemu
człowiekowi. W tym miejscu można zadać sobie pytania: Która ze stron wygrywa
tę walkę i jakim kosztem to robi? Jak rzeczona walka wygląda?
Dobro
i Zło stacza ze sobą wzajemnie batalię nie tylko w dziełach wybitnych pisarzy
klasycznych, ale także na kartach współczesnej beletrystyki popularnej. Przykładem
takich książek jest trylogia Nory Roberts, którą właśnie skończyłam czytać.
Autorka stawia naprzeciwko siebie dwa światy: ludzi i wampirów. Ci pierwsi
muszą robić wszystko, aby nie dopuścić do zniszczenia ludzkości, zaś ci drudzy
są żądni zemsty i pragną jednego: zmiecenia z powierzchni ziemi każdego, kto
jest człowiekiem. Pierwszą grupą dowodzi celtycka bogini Morrigan, która pomimo
że jest patronką wojen i śmierci nie chce zagłady ludzkości, lecz pragnie ją
ocalić. Z kolei drugiej grupie przewodzi wampirzyca Lilith, która dąży jedynie do wyrównania
rachunków i zapanowania nad światem. Chce, aby od tej pory po ziemi chodziły
tylko te istoty, które ona sama stworzy. Niestety, wszystko wskazuje na to, że
jej okrutne działania tak naprawdę obrócą się przeciwko niej.
Już
jakiś czas temu bogini Morrigan wybrała sześcioro śmiałków, którzy muszą zebrać
armię ludzi, aby stawić opór wojsku Lilith. Bogini nazwała ich Kręgiem
Sześciu i dała im władzę nad zwykłymi ludźmi. Jej wybrańcy nie są
zwyczajni. Są wśród nich czarnoksiężnicy, pogromczyni demonów, przyszła królowa
średniowiecznego państwa o nazwie Geallia, jej kuzyn, który na zawołanie
potrafi wcielać się w rozmaite postacie, a także nawrócony wampir. Ten ostatni
dodatkowo ma do wyrównania osobiste rachunki z Lilith. Pomimo że wampirzyca
zapewniła mu nieśmiertelność, on nie jest jej za to wdzięczny. Chociaż żyje na
ziemi od prawie tysiąca lat, to jednak nie może pogodzić się z losem, jaki
zafundowała mu Lilith. Wniosek zatem z tego jest taki, że Morrigan wybierając
Ciana doskonale wiedziała, co robi. Nie ma bowiem dla Lilith niczego
straszniejszego, niż zbuntowany wampir, który stanowi dla niej jeszcze większe
zagrożenie, niż zwykły człowiek. Cian MacCionaoith zna doskonale słabe strony
królowej wampirów i nie zawaha się w nie uderzyć.
Już
nie pierwszy raz przekonałam się, że nigdy nie należy oceniać powieściowej
serii zanim nie doczyta się jej do końca. Pisząc o drugim tomie Trylogii
Kręgu byłam przekonana, że Nora Roberts niczym mnie już nie zaskoczy. O ile
Magia i miłość wciągnęła mnie w swoją fabułę, o tyle Taniec Bogów wydawał mi się nieco mdły i nudny, ponieważ nie było tam żadnej dynamiki.
Bohaterowie przygotowywali się do stoczenia decydującej walki i oczywiście
przeżywali swoje gorące romanse. Teraz natomiast jestem skłonna przyznać, że Dolina
Ciszy to zdecydowanie najlepsza część trylogii. Zbliża się bowiem finał
tego, nad czym przez kilka tygodni pracowali Hoyt, Glenna, Larkin, Blair, Moira
i Cian. Nareszcie udaje im się wyszkolić niemalże do perfekcji armię
legendarnej krainy o nazwie Geallia. Żołnierze są już gotowi do stoczenia walki
życia z wampirzycą Lilith i jej mocami ciemności.
W Magii
i miłości Hoyt i Glenna zakochali się w sobie i w konsekwencji tego uczucia
połączyli się węzłem małżeńskim. Na kartach Tańca Bogów to Larkin i
Blair wyznali sobie miłość aż po grób, co oczywiście zaowocowało zaręczynami i
planami na wspólną przyszłość. Nie dziwi więc fakt, że w Dolinie Ciszy
przyjdzie kolej na ostatnią parę z Kręgu Sześciu, czyli na Ciana i Moirę.
Jak można już na wstępie przypuszczać, nie będzie to związek łatwy, ponieważ
Cian jest wampirem, zaś Moira człowiekiem. Cian już zawsze będzie
nieśmiertelny, jego wygląd nigdy się nie zmieni pomimo że żyje na świecie setki
lat, natomiast władczyni Gealli kiedyś się zestarzeje i umrze. Oczywiście Cianowi
także grozi śmierć w sytuacji, gdyby ktoś potraktował go ogniem, przebił mu
klatkę piersiową drewnianym kołkiem albo po prostu obciął mu głowę ostrym
narzędziem. Są jeszcze inne sposoby na pozbycie się wampira, ale zwykli ludzie
nie mają nawet pojęcia, czym tak naprawdę jest Cian, więc z ich strony raczej
nic mu nie grozi. To on może ich zaatakować, jeśli poczuje głód, a świńska krew
już mu nie wystarczy do jego zaspokojenia.
Kobieta wampir Obraz pochodzi z 1895 roku. autor: Edvard Munch (1863-1944) |
Praktycznie
przez cały trzeci tom wampirzyca Lilith testuje wytrzymałość Kręgu Sześciu,
zdając sobie sprawę ze swoich słabości. Ona tak naprawdę wcale nie jest taka
doskonała, jak można byłoby przypuszczać. Niemniej robi wszystko, aby nasi
dobrzy bohaterowie nie poczuli się zbyt pewnie. Przyznam, że Nora Roberts
zaskoczyła mnie opisem decydującej bitwy, która odbyła się w pewną szczególną
noc. Jest w tym sporo dynamizmu, magii, ognia i oczywiście ryzykownych
sytuacji. Nie obywa się też bez strat w ludziach.
Z
kolei Lilith pokazana jest nie tylko jako bezwzględna wampirzyca, ale też jako
kochająca matka. Oczywiście nie można mówić w tym kontekście o matce jako
takiej, bo przecież Lilith sama stworzyła sobie syna, zabierając dziecko jakimś
przypadkowym ludziom, którzy akurat świetnie bawili się podczas wakacji. Chodzi
głównie o jej uczucia. Okazuje się bowiem, że wampirzyca potrafi cierpieć i
wylewać krwawe łzy spowodowane bólem i stratą.
Zaskakujące
jest również samo zakończenie. Choć z jednej strony bardzo przewidywalne, jeśli
chodzi o wynik bitwy, to jednak z drugiej pokazuje, ile tak naprawdę można
poświęcić w imię prawdziwej miłości. Wiadomo, że Nora Roberts znana jest z
tego, że zakończenia jej książek zawsze są szczęśliwe, to jednak nie do końca
można przewidzieć, w jaki sposób do tego szczęścia dojdzie. Tak właśnie jest w
tym przypadku. Nie martwiłam się zanadto o los głównych bohaterów – oczywiście
tych pozytywnych – ale nie sądziłam też, że rozwiązanie problemu dotyczącego związku
Ciana i Moiry będzie wyglądać tak, jak zaproponowała to Nora Roberts.
Prócz
powyższego Autorka położyła także nacisk na uczucie prawdziwej przyjaźni.
Wyraźnie widać, że cała szóstka naszych pozytywnych bohaterów jest ze sobą
związana niezwykle silnym uczuciem przyjaźni i każdy z Kręgu Sześciu
bardzo mocno przeżywa to, co akurat dzieje się z pozostałymi wybranymi. Choć
niejednokrotnie dochodzi między nimi do sprzeczek, to jednak w efekcie stają za
sobą murem i próbują zrozumieć postępowanie tej drugiej strony. Są przerażeni,
jeśli dzieje się coś złego i używają całej swojej mocy, aby tylko nie dopuścić
do katastrofy. Za nic w świecie nie chcą stracić siebie nawzajem. Już nawet
planują, jak będą żyć, kiedy to wszystko się skończy. Pamiętajmy, że pochodzą z
różnych światów i któregoś dnia będą musieli dojść do jakiegoś kompromisu, aby
tylko móc nadal utrzymywać ze sobą kontakt.
Myślę,
że cała trylogia zasługuje na uwagę. Książki są dobre dla tych czytelników,
którzy preferują literaturę wampiryczną, lubią gorące romanse, a także chcą
odpocząć od literatury bardziej wymagającej, przy której nie można przestać
myśleć o tym, co się akurat czyta. Oczywiście zagorzałych fanów Nory Roberts
nie muszę namawiać do sięgnięcia po tę trylogię. Jeśli bowiem pała się sympatią
do twórczości jakiegoś autora, to już samo nazwisko wystarczy, aby sięgnąć po
jego książki.
Och kiedyś bardzo dawno temu czytałam jej książki, chyba czas na powrót :)
OdpowiedzUsuń