Wydawnictwo: DOM WYDAWNICZY REBIS
Poznań 2014
Tytuł oryginału: La piel dorada
Przekład: Wojciech Charchalis
W dniu 6 kwietnia 1888 roku policja
metropolitarna została poinformowana o rozprawie, która miała odbyć się
nazajutrz w sprawie zamordowania Emmy Elizabeth Smith (1843-1888). Kobieta dwa
dni wcześniej zmarła w szpitalu w Londynie. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że
ta śmierć będzie pierwszą związaną z morderstwami w ubogiej dzielnicy Whitechapel,
natomiast sześć miesięcy później na londyński East End zostaną zwrócone oczy
całego świata. Emma Elizabeth Smith urodziła się w 1843 roku. Według autorów
książki The Jack the Ripper A to Z (z pol. Kuba Rozpruwacz od A do Z),
Emma urodziła się w Margate w stanie Kent, poślubiła żołnierza, a potem została
wdową. Tak naprawdę niewiele wiadomo o jej wcześniejszym życiu, lecz informacje
te z całą pewnością zostały zebrane przez policję, ale w miarę upływu lat musiały
gdzieś się zapodziać. Z raportu inspektora Edmunda Reida (1846-1917), który
zajmował się tym morderstwem, dowiadujemy się, że kobieta miała co najmniej
dwoje dzieci – syna i córkę – mieszkające w okolicy Finsbury Park. W swojej
autobiografii zatytułowanej I caught Crippen (z pol. Złapałem
Crippena)*,
Walter Dew (1863-1947), który był wtedy detektywem w policji metropolitarnej,
napisał:
Jej przeszłość była zamkniętą księgą nawet dla jej bliskich przyjaciół. Jedyne, o czym kiedykolwiek mówiła w odniesieniu do samej siebie, to to, iż była wdową, która ponad dziesięć lat wcześniej opuściła męża i oderwała się od swojego towarzystwa. Było jednak coś na temat Emmy Smith, co sugerowało, że był taki czas, kiedy nie odmawiała sobie komfortu życia. Mówiła niezwykle kulturalnie, jak na warstwę społeczną, z której pochodziła. Gdy zapytano Emmę, dlaczego całkowicie oderwała się od swego starego życia, wówczas odpowiedziała z pewną powagą: „Teraz [ludzie] nie zrozumieliby tego lepiej niż rozumieli wtedy. Muszę jakoś żyć.”
Edmund Reid Fotografia pochodzi z około 1896 roku. |
Wyglądało więc na to, że detektyw znał ją
dość dobrze albo przynajmniej z widzenia lub z opowiadań jej przyjaciółek.
Niezależnie od jej potencjalnie szanowanego pochodzenia, Emma w 1888 roku – mając
czterdzieści pięć lat – pracowała na ulicach Whitechapel jako powszechnie znana
prostytutka. Często widywana była z podbitym okiem, ranami ciętymi i siniakami
będącymi wynikiem pijackich libacji. Do chwili śmierci przez około osiemnaście
miesięcy mieszkała przy George Street 18. Każdego wieczoru opuszczała
mieszkanie pomiędzy szóstą a siódmą, aby spotykać się z klientami. Do domu
wracała nazajutrz we wczesnych godzinach rannych. Tak więc pod tym względem
noc, kiedy została zamordowana, niczym nie różniła się od poprzednich. W
Poniedziałek Wielkanocny, czyli 2 kwietnia 1888 roku, w jedno ze świąt banku (z
ang. Bank Holiday)**, Emma
wyszła z domu o szóstej. Krótko po północy była widziana na Faience Street w
londyńskiej dzielnicy Limehouse, kiedy rozmawiała z mężczyzną, który miał na
sobie ciemne ubranie i biały szal.
Według niejasnych zeznań Emmy, około godziny
pierwszej trzydzieści w nocy, podczas gdy wracała do swojego miejsca
zakwaterowania, w dzielnicy Whitechapel ruszyło za nią trzech lub czterech
nastolatków. Zaatakowali ją na rogu Brick Lane i Wentworth Street. Okrutnie ją
pobili, zgwałcili i zranili jej intymne miejsce jakimś tępym narzędziem.
Następnie okradli i zostawili na pewną śmierć. Krótko po godzinie czwartej rano
Emma w jakiś nadludzki sposób ruszyła w kierunku noclegowni przy George Street.
Szła tak z krwawiącą twarzą, uciętym uchem, wciskając sobie między uda kawałek
materiału, aby zatamować krwotok. Tępe narzędzie, którego użyli bandyci
rozerwało kobiecie krocze, i to właśnie ten uraz doprowadził do jej śmierci.
Zadziwiające jest jednak to, w jaki sposób udało się Emmie zrobić choćby tylko
jeden krok, któremu zapewne towarzyszył rozdzierający ciało ból. Niestety, ani
policja, ani też świadkowie nie widzieli jej wtedy, dlatego pojawiły się
rozbieżności w zeznaniach.
Walter Dew Zdjęcie pochodzi z 1920 roku. |
Wbrew swojej woli, Emma Elizabeth Smith
została jednak zabrana do szpitala przez Mary Russell, zastępcę właścicielki
noclegowni, gdzie mieszkała prostytutka, i kobietę o nazwisku Annie Lee.
Niestety, podczas transportu Emmy do szpitala, ponownie nie natrafiono na
żadnych świadków, ani też na patrole policji. W szpitalu prostytutka została
zbadana przez doktora George’a Haslipa (1864-?). Emma nie zgodziła się na to,
aby wezwać policję. Nie chciała opowiadać o szczegółach napadu i opisywać
napastników. Potem straciła przytomność i zapadła w śpiączkę. Zmarła 4 kwietnia
1888 roku o godzinie czwartej rano. Przyczyną zgonu było zapalenie otrzewnej.
Gdy wreszcie poinformowano o całym zdarzeniu policję, wówczas badaniem sprawy
zajął się wspomniany już inspektor Edmund Reid. Dokonał on dokładnych oględzin
ubrania prostytutki, zauważając przy tym: Ubranie jest tak brudne i
zniszczone, że nie można ostatecznie stwierdzić, czy jakakolwiek jego część
jest świeżo rozdarta. Inspektor próbował też odnaleźć świadka zarówno ataku
na Emmę, jak i jej powrotnej podróży do domu noclegowego lub do szpitala, lecz
nie było nikogo, kto mógłby cokolwiek na ten temat powiedzieć. Nawet
policjanta, który byłby w stanie udzielić jakichś informacji. Tak więc dwa dni
totalnej bezczynności policji wyraźnie wpłynęło na sprawę, co spowodowało, że
ślady zbrodni zaczęły się zacierać, o czym wspomina Edmund Reid w swoich
raportach. W ten sposób policjant wyjaśnił opóźnienie w dochodzeniu i wskazał
winę policji, zarzucając jej bierność. Natomiast Walter Dew opisał śledztwo w
następujący sposób:
Jak w każdym przypadku zabójstwa w tym kraju – jakkolwiek ofiara byłaby biedna czy pozbawiona przyjaciół – policja dołożyła wszelkich starań, aby wytropić napastnika Emmy Smith. Nierealne, jak i prawdopodobne miejsca były przeszukiwane celem znalezienia śladów. Przesłuchano setki osób. Zanotowano wyniki zeznań. Strażnicy Tower of London (którzy wchodzili w skład H Division***) zostali zapytani o to, co wówczas robili. Statki w dokach również były przeszukiwane, a żeglarze przesłuchiwani.
Pomimo tych starań, dochodzenie policji nie
powidło się, nie było żadnych podejrzanych ani nie dokonano żadnych aresztowań,
a sąd stwierdził, że morderstwo popełniła jedna osoba lub osoby o nieznanej
tożsamości. Gdyby nie kolejne morderstwa popełnione w tej samej okolicy,
wówczas zabójstwo Emmy Elizabeth Smith prawdopodobnie również odeszłoby w
zapomnienie. Choć jesienią 1888 roku prasa wiązała pierwszą ofiarę morderstw w
dzielnicy Whitechapel z kolejnymi zabójstwami, to jednak w toku śledztwa
zabójstwo Emmy Smith w tym kontekście najprawdopodobniej nie było brane pod
uwagę przez policję. Przypuszczalnie w tamtych czasach większość policjantów – z
wyjątkiem Waltera Dew – uważała podobnie jak wielu współczesnych badaczy
tamtych zdarzeń. Są jednak tacy, którzy wyraźnie wskazują na to, iż Emma
Elizabeth Smith była pierwszą ofiarą Kuby Rozpruwacza (z ang. Jack the
Ripper).
To właśnie w oparciu o osobę Kuby Rozpruwacza
i popełniane przez niego okrutne zbrodnie przeważnie na prostytutkach
pochodzących z ubogich dzielnic Londynu, Carla Montero stworzyła Złotą skórę.
Akcję powieści Autorka przeniosła do Wiednia, lecz już na samym początku
wspomina mordercę z Londynu, którym – jako dziecko – zafascynowany był
policjant prowadzący wiedeńskie śledztwo. Oczywiście Karl Sehlackman nie chciał
bynajmniej iść w ślady mordercy z Whitechapel i odbierać życia kobietom. Jego zainteresowanie
dotyczyło badania sprawy i doprowadzenie sprawcy przed oblicze wymiaru
sprawiedliwości. To właśnie to zainteresowanie sprawiło, że Karl
zdecydował się na pracę w zawodzie policjanta, choć obecnie nie uważa siebie za
dobrego stróża prawa. Doskonale wie, że sporo brakuje mu do perfekcji. Wątpliwości
Karla przybierają na sile szczególnie wtedy, gdy widzi, iż jego wysiłki
spełzają na niczym. Morderca, którego tropi poczyna sobie w najlepsze i wcale
nie boi się, że wpadnie w ręce policji. Najgorsze jest to, że życie tracą
kolejne piękne dziewczyny i to w taki sam sposób, jak niegdysiejsze ofiary Kuby
Rozpruwacza.
Londyńska dzielnica Whitechapel w 1905 roku |
Wróćmy jednak do chwili popełnienia
pierwszego morderstwa przez tajemniczego zabójcę, który panoszy się po Wiedniu
z początku XX wieku. Jest zatem rok 1904, zaś do rodzinnego domu wraca z
tułaczki książę Hugo von Ebenthal. Mężczyzna jest serdecznym przyjacielem
Karla. Jego ucieczka z domu spowodowana była makabrycznym morderstwem
narzeczonej, którą ktoś zwyczajnie wypatroszył niczym kurę. Hugo był w niej
zakochany do nieprzytomności, lecz jego arystokratyczna rodzina nie mogła i nie
chciała zgodzić się na ten związek. Kobieta pochodziła bowiem ze znacznie
niższej warstwy społecznej, a do takiego mezaliansu nie mogli przecież dopuścić
von Ebenthalowie. Wykluczyłoby ich to z towarzystwa, a dodatkowo znacznie
zaniżyło ich status społeczny. Nie trzeba chyba pisać, jak bardzo Hugo przeżył
śmierć ukochanej. Niestety, znalazł się on w kręgu podejrzanych o dokonanie
morderstwa. I tutaj na scenę wkroczył Karl Sehlackman, który za namową starego
von Ebenthala zrobił wszystko, co w jego mocy, aby oddalić zarzuty od osoby
przyjaciela. Potem Hugo wyjechał i sprawa przycichła.
Wygląda jednak na to, że morderca nadal jest
na wolności i wcale nie zamierza zrezygnować ze swojej bestialskiej
działalności. Jego ofiarami znów zaczynają padać młode i piękne kobiety, a
jedyne, co je łączy, to przynależność do konkretnego środowiska. Mowa
oczywiście o modelkach, które udostępniają swoje ciało malarzom, którzy
uwieczniają je na obrazach. W Wiedniu panuje bowiem przekonanie, że dziewczyny
pozujące artystom są zwykłymi prostytutkami, co oczywiście nie zawsze jest
prawdą, ale przecież jak ktoś sobie coś wbije do głowy, to bardzo trudno jest
go przekonać, że sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Tak więc od pewnego czasu
Wiedeń znów żyje brutalnymi morderstwami kobiet, a sam akt zabójstwa wyraźnie
przypomina ten, któremu hołdował Kuba Rozpruwacz. I tak oto Karl Sehlackman
znów staje przed wyzwaniem. Musi złapać mordercę zanim ten zakatuje kolejną
kobietę. Oczywiście nie jest to takie proste. Wszystko wskazuje bowiem na to,
że zabójca wciąż jest o krok przed inspektorem. Czy Karlowi uda się w końcu
dotrzeć do prawdy? Czy złapie mordercę? A może wyniki śledztwa okażą się tak
przerażające, że Karl znów będzie musiał je zatuszować? Kim jest zabójca i
dlaczego uwziął się akurat na modelki? W czym zawiniły te dziewczyny, że muszą
tracić życie w tak bestialski sposób? Czyżby ktoś naśladował Kubę Rozpruwacza? A
może to sam morderca z Whitechapel wrócił, aby kontynuować swoje makabryczne
dzieło?
Państwowa Opera Wiedeńska w 1898 roku fot. Josef Löwy (1834-1902) |
Choć Carla Montero główną bohaterką uczyniła
Inés, która jest kochanką znanego malarza Aldousa Lupu, to jednak można odnieść
wrażenie, że wcale tak nie jest, ponieważ na pierwszy plan wysuwa się kilka
postaci i każda z nich ma naprawdę sporo do powiedzenia. Inés jest niesamowicie
piękną kobietą, więc nie dziwi fakt, że ma ogromne powodzenie u mężczyzn, za co
panie jej nienawidzą, pomimo że starają się nie okazywać tego zbyt
ostentacyjnie. Tak więc czytelnik stopniowo poznaje życie Inés oraz jej
przeszłość, która wcale nie była taka kolorowa, jak może się wydawać, patrząc
przez pryzmat tego, co osiągnęła. To ona stoi za wyborem zjawiskowych
dziewczyn, które otrzymują pracę jako modelki. To ona je fotografuje, a potem
kieruje do odpowiednich artystów, którzy uwieczniają ich piękne ciała na
płótnie. Czyżby to właśnie Inés miała coś wspólnego z morderstwami w Wiedniu?
Któż to może wiedzieć, skoro nawet sam Karl Sehlackman nie ma o tym pojęcia.
Jak wynika z powyższego, czytelnik zostaje
więc wciągnięty w życie środowiska, o którym krążą nie najlepsze opinie. Z
drugiej strony jednak można dostrzec, że ci ludzie zdolni są do takich samych uczuć,
jak każdy inny człowiek, który dba o swoją reputację i stara się każdego dnia
żyć tak, aby nikt o nim nie plotkował. Artyści – może nawet bardziej niż inni –
pragną miłości i bliskości drugiego człowieka. Oddana przyjaźń również jest dla
nich niesamowicie ważna, choć wielokrotnie jest ona wystawiana na próbę i
czasami tylko wieloletnia znajomość, a co za tym idzie, umiejętność zrozumienia
sposobu zachowania tej drugiej osoby, są w stanie zapobiec tragedii albo
zerwaniu kontaktów. Chyba z najpoważniejszymi dylematami w tej kwestii musi
radzić sobie Karl Sehlackman. Wygląda na to, że policjant bardzo łatwo zaprzyjaźnia
się z ludźmi, których los stawia mu na drodze, a przecież jako stróż prawa
powinien być ostrożny na tym polu, bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo, czy
akurat nie trafi na bandytę, którego poszukuje od wielu miesięcy. Nie może więc
ufać każdemu, kto ma dla niego dobre słowo. To zapewne poniekąd dlatego Karl
uważa siebie za złego policjanta. Możliwe, że ta nadmierna ufność sprawia, iż
nie jest w stanie rozwiązać sprawy, nad którą pracuje. Poza tym, jak każdy
mężczyzna nie jest obojętny na piękno kobiet.
Tętniąca życiem wiedeńska kawiarnia na początku XX wieku |
Jak już wspomniałam, Carla Montero zabiera
nas do Wiednia z początku XX wieku, czyli do miasta, które posiadało i wciąż
posiada niezapomniany klimat. Niestety, trudno jest poczuć tę specyficzną
atmosferę miasta, ponieważ Autorka konsekwentnie unika szczegółowych opisów
miejsc, poświęcając praktycznie całą swoją uwagę bohaterom, ich uczuciom oraz
aspektowi psychologicznemu. Podobnie rzecz przedstawiała się w przypadku Wiedeńskiej gry, którą czytałam dwa lata temu. Można zatem przypuszczać, że Carla
Montero obrała sobie właśnie taki styl pisania, co zapewne nie spodoba się
wszystkim czytelnikom. Z drugiej strony jednak wątek kryminalny jest bardzo dobrze
skonstruowany i naprawdę trzyma w napięciu do samego końca. Wiele kwestii
należy też wyczytywać pomiędzy wierszami. Literatura hiszpańska jest dość
specyficzna i znacznie różni się od amerykańskiej, brytyjskiej, czy chociażby
polskiej. Nie oznacza to jednak, że jest gorsza, a wręcz przeciwnie. Posiada
swoisty klimat, nierzadko mroczny, który wciąga czytelnika już od pierwszej
strony, szczególnie jeśli akcja rozgrywa się w dalekiej przeszłości. Czasami jest to klimat wręcz senny, lecz wcale nie nudny.
W Złotej skórze Carla Montero ukazuje
przede wszystkim osobisty dramat jednostki. Lecz z drugiej strony daje nadzieję
na to, że po złym zawsze przychodzi dobre, choć może nie w takim znaczeniu, jak
sami sobie wymarzyliśmy. To życie pisze własny scenariusz, a człowiek albo go
zaakceptuje i nauczy się żyć w nowych warunkach, albo będzie się stale buntował
i tym samym tracił to, co najważniejsze i co mimo wszystko mogłoby dać
szczęście. Zauważyłam, że polscy czytelnicy trochę po macoszemu traktują
powieści Carli Montero, a samą Autorkę niesłusznie nazywają grafomanką,
co jest ogromnie krzywdzące nie tylko dla niej samej, ale przede wszystkim dla
jej książek. Możliwe, że wynika to z braku zrozumienia prozy Carli Montero. Dla
mnie jej książki stanowią całkiem dobry kawałek literatury i gdyby jeszcze
Autorka położyła większy nacisk na opisy miejsc, w których przebywają jej
bohaterowie, wówczas byłabym w pełni usatysfakcjonowana lekturą jej powieści.
* Hawley
Harvey Crippen (1862-1910) – zazwyczaj znany jako Dr Crippen.
Był amerykańskim homeopatą, specjalistą od uszu i oczu oraz aptekarzem. Został
powieszony w więzieniu Pentonville w Londynie za zamordowanie żony Cory
Henrietty Crippen. Był pierwszym podejrzanym, który został złapany przy
pomocy telegrafii bezprzewodowej.
** Święto
Banku – święta państwowe, które są dniami wolnymi od pracy dla osób
niezatrudnionych w służbach użyteczności publicznej lub służbach mundurowych.
Pozostali otrzymują w tych dniach wyższe wynagrodzenie za pracę. Święta bankowe
obchodzone są w Wielkiej Brytanii w różne dni w zależności od kraju. W święta bankowe nieczynne są banki, a co za tym idzie, nie mogą pracować też inne firmy.
*** H
Division – oddział policji badający najpoważniejsze sprawy kryminalne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz