Wydawnictwo: DOM WYDAWNICZY REBIS
Poznań 2013
Tytuł
oryginału: Una dama en juego
Przekład:
Wojciech Charchalis
W 1900 roku Wiedeń był niczym połyskująca tkanina składająca się
z wielu przeciwieństw. Miasto było też jednym z najbardziej znanych miejsc w
historii kultury europejskiej pod względem kreatywności literackiej,
artystycznej, architektonicznej oraz muzycznej, co sprawiało, że na przełomie
XIX i XX wieku Wiedeń nie miał sobie równych. Tak więc w 1900 roku miasto
znacznie ewoluowało i znajdowało się w centrum uwagi Europy
Środkowej, nie tylko dzięki swojemu szybkiemu rozwojowi w porównaniu do takich
wielkich miast europejskich, jak Londyn, Paryż czy Berlin. Wraz z pojawieniem
się nowych imigrantów, jak również z powodu zrealizowania dwóch dużych
projektów deweloperskich, Wiedeń naprawdę rozkwitł pod koniec XIX wieku. Między
1890 a 1910
rokiem liczba ludności wzrosła dwukrotnie i wynosiła już ponad dwa miliony ludzi.
W połowie XIX wieku bardzo ważnym wydarzeniem dla miasta okazała się budowa
wspaniałej obwodnicy oraz monumentalnych budynków położonych wzdłuż drogi.
W
latach 1860-1890 Wiedeń o powierzchni około 1,6 kilometrów kwadratowych
był pełen zabytków związanych z życiem kulturalnym, takich jak Wiedeńska Opera
Narodowa, Teatr Zamkowy, czy muzea. Były tam również ogromne budynki
mieszkalne, polityczne, handlowe i akademickie, jak Ratusz, Parlament, Giełda,
uniwersytet i Szkoła Rzemiosła Artystycznego, która potem zmieniła nazwę na
Wyższą Szkołę Sztuki Stosowanej. Na przykład na Ringstraße w drugiej połowie
XIX wieku wybudowano wiele wielkich dworów. Mieszkańcami tych dworów byli tak
zwani „baronowie”, czyli na przykład bogaci żydowscy bankierzy. Na Ringstraße znajdowały
się także rezydencje przemysłowców oraz biura handlowe. W tym samym czasie
stare budynki zostały wyremontowane, rozbudowane lub zastąpione innymi. W
wyniku tego procesu architektura wiedeńska zyskała międzynarodową sławę,
natomiast budownictwo do czasu krachu na giełdzie w 1873 roku święciło swoje
triumfy. Na Ringstraße architekci ukończyli budowę najważniejszych budynków
publicznych, zaś ich następcy bardziej przykładali wagę do prywatnych zleceń. Jeden
z głównych i najistotniejszych projektów infrastruktury publicznej Wiednia,
czyli system tranzytowy kolei miejskiej został niestety odłożony w czasie na
bardzo długo. Zajął się nim dopiero architekt Otto Wagner (1841-1918), który w 1894
roku rozpoczął budowę czterdziestu pięciu kilometrów torów i ponad trzydziestu
stacji kolejowych.
Ukończona Ringstraße z budynkiem Parlamentu (1900) |
Wiedeń był stolicą Cesarstwa Austro-Węgierskiego, które
składało się z piętnastu państw i z ponad pięćdziesięciu milionów mieszkańców.
Wszystko to znajdowało się pod panowaniem cesarza Franciszka Józefa I
(1830-1916), symbolicznego figuranta, którego rządy trwały od 1848 do 1916
roku. Tak naprawdę władzę w cesarstwie sprawował wysoce skuteczny aparat
administracyjny. Tematy przesyłane lawinowo do stolicy z całego imperium
dotyczyły najróżniejszych grup etnicznych oraz religijnych. Ich sytuacja
społeczna była diametralnie różna, co generowało konflikty z imigrantami
cierpiącymi przede wszystkim z powodu złych warunków pracy i wyzysku, o czym
głosili przedstawiciele poglądu filozoficzno-ekonomicznego o nazwie leseferyzm.
To wszystko stworzyło niezwykle podatny grunt dla organizacji pracowników,
związków zawodowych i ruchów społecznych oraz demokratycznych. „Więzienie
narodów” (z niem. Völkerkerker) to termin, którego używano wówczas celem
zilustrowania problemu narodowościowego z punktu widzenia ówczesnych Słowian,
którzy tworzyli prawie pięćdziesiąt procent populacji. Podczas gdy Węgrzy
plasowali się na drugim miejscu po kompromisie z 1867 roku, Słowianie (Czesi,
Polacy, Serbowie, Chorwaci, Ukraińcy i inni) nie posiadali tego samego statusu
społecznego w ówczesnym Wiedniu. Tak więc napięcia tej epoki oraz ożywionej
interakcji pomiędzy różnymi narodowościami przynosiły szereg konsekwencji
wykraczających poza słynną wiedeńską kuchnię z jej węgierskimi przyprawami i
czeską wszechstronnością.
Hinduska bogini Kali Litografia pochodzi z XIX wieku. |
W końcu przyszedł rok 1914, którego tragiczne wydarzenia z
lipca i sierpnia sprawiły, że rozpoczęła się pierwsza wojna światowa. Głównym
powodem wybuchu wojny był zamach na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda
(1863-1914) – dziedzica austro-węgierskiego tronu. Zamachu dokonano w Sarajewie
w dniu 28 czerwca 1914 roku. Śmierć Franciszka Ferdynanda z rąk serbskiego
nacjonalisty zapoczątkowała mechaniczną serię innych zdarzeń, których
kulminacją stała się właśnie pierwsza wojna światowa, zwana też Wielką Wojną.
Akcja debiutanckiej powieści Carli Montero obejmuje głównie okres tuż
przed wybuchem konfliktu. Jak wynika z tytułu książki, miejscem akcji jest
Wiedeń, którego tak naprawdę w tej powieści jest niewiele. Czytelnik na pewno
nie dostrzeże na jej kartach tych wszystkich wspaniałości, którymi w tamtym
okresie mogło pochwalić się miasto. Wydarzenia są tak skonstruowane, że niemalże
wszystkie mają miejsce w zamkniętym pomieszczeniu. Prawdę powiedziawszy Autorka
w bardzo małym stopniu – jeśli w ogóle – skupia się na faktach historycznych.
Pomimo że czytelnik zostaje przeniesiony do Wiednia w okresie, kiedy sytuacja
polityczna była bardzo napięta, to jednak nie jest mu dane odczuwać tej presji
w choćby najmniejszym stopniu. O czym zatem jest ta powieść? Trudno
jednoznacznie stwierdzić, ponieważ mamy do czynienia z bohaterami mało
wyrazistymi, których wciąż otacza jakaś tajemnica. Nie wiadomo tak naprawdę kto
jest kim. Na pierwszy plan wysuwają się dwie postacie, które w formie dziennika
opowiadają o wydarzeniach rozgrywających się w ich życiu pomiędzy 1913 a 1915 rokiem, pomijając
oczywiście epilog.
Jedną z bohaterek jest uboga szklachcianka, niejaka Isabel Alsasúa, która nie tylko
straciła rodziców, ale też została porzucona przez narzeczonego tuż przed
ślubem. Z pomocą przychodzi jej ciotka Aleksandra, która jest księżną, a do
tego bardzo blisko związana jest z dworem cesarza Franciszka Józefa. Kobieta
mieszka w Brunstriechu. Jej usposobienie raczej budzi antypatię, zaś wyraz
twarzy może odstraszać. Już podczas podróży do Wiednia Isabel towarzyszą dziwne
i niepokojące wydarzenia. Wtedy też poznaje Richarda Windfielda, który nie
odstępuje jej na krok. Kim jest ten tajemniczy mężczyzna? Czy jego nagłe
pojawienie się w życiu Isabel jest przypadkowe, czy może już dawno upatrzył ją
sobie za cel? A jeśli tak, to dlaczego akurat Isabel zwróciła jego uwagę?
Czyżby ta młoda kobieta miała coś na sumieniu?
Hinduski bóg Kama |
Drugim bohaterem opowiadającym w swoim dzienniku o wiedeńskich wydarzeniach jest Karel – młodszy syn księżnej Aleksandry. Losy Karela i
Isabel łączą się ze sobą nierozerwalnie, podobnie jak ma to miejsce w przypadku
adresata obydwu dzienników. Zarówno Isabel, jak i Karel piszą do Larsa, który z
kolei był starszym synem księżnej Aleksandry. Z tych zapisków wynika, że
mężczyźni zakochali się w pięknej i tajemniczej Isabel. Karelowi nie
przeszkadzał nawet fakt, iż już wkrótce miał się ożenić. Z drugiej strony
jednak jego przyszłe małżeństwo miało mieć charakter czysto polityczny, więc w
tej kwestii nie było praktycznie mowy o żadnej miłości.
Z powyższego można byłoby wywnioskować, że wspomnienia
obydwojga bohaterów dotyczą tylko i wyłącznie ich miłosnych dylematów, które nota bene opisane są w sposób nieco wulgarny. Owszem, jest
tego sporo, ale tak naprawdę sedno fabuły stanowi pewna sekta, która w swoich
działaniach usilnie dąży do rozpętania wojny, podczas gdy dyplomaci prowadzą
zakulisowe dyskusje celem niedopuszczenia do wybuchu konfliktu. Owa sekta za
swoją duchową przewodniczkę obrała sobie boginię o imieniu Kali-Kama. Jak
wiadomo bogini Kali wywodzi się z hinduskiej kultury i jest opiekunką czasu i
śmierci, a także pogromczynią wszelkiego rodzaju demonów i sił zła. Jest też
jedną z głównych postaci żony boga Śiwy. Z kolei Kama to hinduski bóg miłości,
który przyjmuje postać pięknego młodzieńca uzbrojonego w łuk z trzciny cukrowej
oraz strzały wykonane z kwiatów. Cięciwę łuku stanowią połączone ze sobą
pszczoły. Bogowi towarzyszą jego święte ptaki, czyli kukułka i papuga, zaś jego
porą roku jest wiosna, żoną Rati, a znakiem rozpoznawczym krokodyl. Ktoś mógłby
zatem powiedzieć, że Carla Montero popełniła w swojej powieści kardynalny błąd
merytoryczny, łącząc ze sobą te dwa bóstwa w jedno. No cóż, czyżby naprawdę był to
błąd, skoro z fabuły książki jasno wynika, że Kali-Kama to bóstwo wymyślone na
potrzeby rzeczonej sekty, a cała historia opisana w powieści jest od początku
do końca fikcyjna? Wydaje mi się, że w tym kontekście raczej nie można doszukać
się błędu, ponieważ Autorka nie podaje, iż rzeczone bóstwo naprawdę istnieje w
hinduskich wierzeniach. Według mnie był to celowy zabieg, zaś nie brak wiedzy. Aby dokładniej zrozumieć problem, pozwolę sobie zacytować
fragment książki, który odnosi się właśnie do tego zagadnienia.
[…] Zanim został przyjęty do najniższej komórki, zwanej zaiksza, musiał przejść bardzo trudną próbę. Po roku nauki osiągnął poziom sziszja, drugi stopień w hierarchii, w związku z czym musiał się poddać dikszy, rytuałowi inicjacji – makabrycznemu i okrutnie nieprzyjemnemu – podczas którego dość szybko stracił świadomość. Wszystko odbywało się w świątyni pod jakimś lokalem na przedmieściach Wiednia, poświęconej Kali-Kamie, wymysłowi sekty: bogini o przerażającym wyglądzie, otaczanej kultem i czczonej z wielkim oddaniem jako pani wszech rzeczy, stwórczyni i niszczycielka, mająca absolutną władzę nad życiem i śmiercią, która naprawdę okazała się kiepską mieszanką bogini Kali w jej destrukcyjnym wcieleniu i boga miłości Kamy. […]*
Niemniej pomijając powyższy fakt, książki raczej nie można
uznać za arcydzieło, ale też nie jest to powieść zupełnie pozbawiona sensu i
źle napisana. Na pewno jest inna, niż większość książek; przede wszystkim inny
jest jej styl, co niektórych może drażnić. Tym, co mnie najbardziej raziło, był
fakt, iż zbyt mało w tej historii Wiednia z początku XX wieku oraz niewiele
wydarzeń historycznych, które w tamtym okresie były naprawdę ważne dla całej
Europy i świata. Autorka, jak gdyby o nich zapomniała, choć były one kluczowe. Sięgając
po Wiedeńską grę miałam nadzieję poznać życie ówczesnych mieszkańców
Wiednia. Niestety, tego nie otrzymałam, ponieważ Carla Montero skupia się na
kwestiach, które z prawdziwym życiem miały niewiele wspólnego. Z jednej strony
jest to powieść historyczna, a z drugiej, jak gdyby zupełnie pozbawiona tej
historii. Gdzieś w międzyczasie nasi bohaterowie uczestniczą w balu, lecz tak
naprawdę czytelnik zupełnie nie odczuwa magii niezwykłych wiedeńskich bali z
początku XX wieku.
Z uwagi na to, że w centrum wydarzeń opisanych w powieści
znajduje się sekta, historia ta powinna mieć charakter szpiegowski. Czy tak
jest w istocie? No cóż, można byłoby o tym dyskutować, ponieważ z jednej strony
padają trupy i tworzy się jakaś mroczna tajemnica, a z drugiej to wszystko
opisane jest w sposób, który jakoś słabo czytelnika wciąga. Praktycznie większa
cześć powieści wieje nudą. Dopiero pod koniec coś tam zaczyna się dziać, ale
jest już zbyt późno na to, aby czytelnik mógł się tym zainteresować. W dodatku
w polskim wydaniu chyba brakuje około dwudziestu stron, natomiast inne
dwadzieścia jest zdublowanych. To trochę rozkojarza czytelnika i denerwuje,
ponieważ mogło okazać się, że akurat na tych brakujących dwudziestu stronach
było coś, co podniosłoby walor książki.
Myślę, że ostatecznie książka napisana jest na średnim
poziomie. Wierzę jednak, że Carla Montero ma w sobie potencjał, który
wykorzystała w innych swoich powieściach. Nie chcę skreślać Autorki po przeczytaniu
tylko jednej jej książki. Jeśli ktoś przyzwyczaił się do prozy innych
hiszpańskich autorów, jak na przykład Carlosa Ruíza Zafóna, to oczywiście będzie
rozczarowany Wiedeńską grą. Natomiast, jeśli czytelnik podejdzie do niej
bez żadnych większych oczekiwań, to wówczas niektóre fragmenty fabuły mogą się nawet
spodobać. Mnie osobiście zachęciły do lektury negatywne recenzje tej powieści,
co może wydawać się dziwne. Aczkolwiek chciałam sprawdzić, czy faktycznie jest
to książka tak beznadziejna, jak o niej niektórzy piszą. Myślę, że te negatywne
oceny mogą trochę wynikać z braku właściwego zrozumienia fabuły. Cóż, czasami
trudno jest tak naprawdę odgadnąć, co dany autor miał na myśli. Wydaje mi się,
że w tym wypadku tak się właśnie stało. Czytając literaturę obcą zawsze należy
pamiętać, że mamy do czynienia z książką, której autorem jest osoba o innej
mentalności niż nasza; osoba, która te same fakty będzie postrzegać w odmienny
sposób niż robią to Polacy. Trzeba też pamiętać, że w takich przypadkach trudno
jest jednoznacznie ocenić styl danego pisarza, ponieważ książki są
tłumaczone i w tej kwestii za styl w dużej mierze odpowiada właśnie tłumacz,
który jest jak gdyby drugim autorem i nie zawsze potrafi wiernie oddać klimat
historii napisanej w oryginale.
* C. Montero, Wiedeńska gra, Wyd. Rebis, s. 19-20.
Jak dla mnie była to powieść pełna tajemnic, niedopowiedzeń, w sumie mnie zaskoczyła i ta bardzo pod koniec.
OdpowiedzUsuńRecenzja świetna, ale za książkę podziękuję
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie wnikliwe recenzje! :)
OdpowiedzUsuń