Wydawnictwo:
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA
Warszawa 2011
Tytuł oryginału: Las luces
de septiembre
Przekład:
Katarzyna Okrasko & Carlos Marrodàn Casas
Ileż
to razy mówiliśmy o kimś, że boi się nawet własnego cienia? Tego rodzaju
powiedzenie zazwyczaj adresujemy do kogoś, kto jest strachliwy, nieśmiały i
wszędzie widzi zagrożenie. Niby zwykła przenośnia, a jednak może zawierać w
sobie ziarenko prawdy. Każdy, kto czytał Światła września wie do czego
zmierzam.
Uważni
czytelnicy mojego bloga zapewne wiedzą, że moja lista ulubionych autorów jest
dość pokaźnych rozmiarów i wciąż się wydłuża. Odkąd sięgnęłam po Marinę,
a niedługo potem przeczytałam Cień wiatru, byłam już pewna, że Carlos
Ruiz Zafón znajdzie się w czołówce moich ulubionych autorów. Tak też się stało,
tylko żałuję, że jego książki czytam zbyt rzadko.
Motywem
przewodnim Świateł września są zabawki. Jednym z głównych bohaterów tej
powieści, której akcja rozgrywa się we Francji, a nie w Hiszpanii – jak
zostaliśmy do tego przyzwyczajeni – jest Lazarus Jann, który trudni się
projektowaniem i konstruowaniem zabawek. Mieszka w przeogromnej wilii w
Cravenmoore, gdzie z powodzeniem realizuje swoje projekty. Jego życie nigdy nie
było usłane różami. Dramatyczna przeszłość, a szczególnie lata dzieciństwa
odcisnęły poważne piętno na jego psychice. Niegdyś Lazarus mieszkał w jednej z
najbiedniejszych dzielnic Paryża, gdzie pewnego dnia poznał niezwykle bogatego
przedsiębiorcę – Daniela Hoffmana – producenta zabawek. Wydawać by się mogło,
że tego rodzaju znajomość może przynieść tylko same profity. W przypadku
Lazarusa stało się jednak inaczej.
Od
czasu tamtej znajomości mija wiele lat i nastaje rok 1936, kiedy to do
posiadłości Lazarusa Janna przybywa nowa gospodyni – Simone Sauvelle. Kobieta
niedawno przeżyła śmierć mężna i została bez środków do życia. Praca w willi
Lazarusa jest dla niej niczym los wygrany na loterii. Pani Sauvelle wychowuje
dwoje dzieci – piętnastoletnią córkę Irène
oraz młodszego syna o imieniu Dorian. Oprócz Simone w willi pracuje również
pewna młoda dziewczyna – Hannah. Jest bardzo gadatliwa i towarzyska. Jej
kuzynem jest miejscowy żeglarz – Ismael, który bardzo szybko zaprzyjaźnia się z
Irène.
Pewnego dnia nastolatkowie płyną porzuconą łodzią do latarni morskiej, gdzie
odnajdują tajemniczy dziennik pisany przez kobietę, która podczas jednej z
burzliwych nocy zmarła tragicznie w wodach pobliskiego morza. Kobiecie było na
imię Alma, a dokładnie Alma Maltisse. Kim zatem była owa piękna niewiasta i dlaczego została
pochłonięta przez morskie fale? Kto taki stoi za jej tragiczną śmiercią? Tego
oczywiście próbują dowiedzieć się Irène
i Ismael, lecz nie wiedzą, że oni sami również znajdą się w ogromnym niebezpieczeństwie.
Bo Cień wciąż czyha i tylko wypatruje sposobności, aby móc zaatakować. Naprawdę
groźnie robi się wówczas, gdy zostaje odnaleziona pierwsza śmiertelna ofiara.
Co też takiego zrobiła, że musiała zapłacić za swój czyn najwyższą cenę?
[…] rzuciła się w ciemność labiryntu, który miał ją poprowadzić na drugą stronę lasu. Spomiędzy koron drzew wyłaniał się księżyc, barwiąc mgiełkę na niebiesko. Wiatr wzniecał wokół niej szeleszczące głosy tysiąca liści. Drzewa stały szpalerem skamieniałych widm wyciągających ku niej swoje rozcapierzone szpony. Biegła rozpaczliwie w stronę światła prowadzącego ją ku wyjściu z tego fantasmagorycznego tunelu, bramy do jasności, która zdawała się oddalać od niej, im więcej wysiłku wkładała w to, by się do niej zbliżyć.Z leśnych zarośli zaczął dobiegać narastający hałas. Cień przemierzał gęstwinę, niszcząc wszystko, co znalazło się na jego drodze, śmiercionośny świder przebijający ścieżkę do niej […]*
Światła
września to trzecia powieść w literackim dorobku Zafóna. W Hiszpanii
książka została wydana pod szyldem literatury młodzieżowej, podobnie jak trzy
inne książki pisarza. Tak właśnie zaczynał Wielki Zafón i kto by pomyślał, że
powieściami dla dorosłych będzie zachwycał równie mocno, jak tymi adresowanymi
do młodzieży.
Być
może właśnie dlatego, że lektura przeznaczona jest dla młodych czytelników, Zafón
porusza w niej kilka naprawdę znaczących kwestii. Przede wszystkim mamy tutaj
do czynienia z uczuciem pierwszej miłości. W pewnym momencie Irène i Ismael
odkrywają w sobie chęć bycia ze sobą. Początkowo jest to tylko zwykłe
zauroczenie, taka fascynacja nastolatków, ale kiedy głębiej przyjrzymy się temu
uczuciu, a szczególnie gdy zapoznamy się z listami, które do siebie piszą po latach,
możemy być już niemal pewni, że to zauroczenie przerodziło się w coś naprawdę
poważnego. Pomimo upływu lat, zmieniającej się rzeczywistości, oni wciąż o
sobie myślą. Jednak to, co będzie dziać się z bohaterami dalej, czytelnik musi
dopowiedzieć sobie sam, ponieważ Zafón w żaden sposób tego nie wyjaśnia.
Pozostawia nas w swego rodzaju zawieszeniu.
Jest
też przyjaźń. Nie tylko przyjaźń pomiędzy Irène i Ismaelem, ale też między bohaterami
dojrzałymi, którzy nie mogą uwolnić się od przeszłości, choćby nawet bardzo
tego pragnęli. Niemniej główny motyw stanowi fakt zaprzedania duszy, która w
powieści przybiera postać Cienia. Praktycznie przez cały czas wieje grozą. Cień
robi, co chce, aby tylko ukarać tych, którzy w jakiś sposób mu się sprzeciwili.
Nienawidzi, kiedy ludzie są szczęśliwi. Nienawidzi miłości, przyjaźni i
wszystkich tych uczuć, które czynią człowieka szczęśliwym.
Z
kolei Lazarus Jann jest przykładem obsesyjnego uczucia, które doprowadza go na
skraj rozpaczy, aż w końcu go niszczy. Czy jest to postać pozytywna czy
negatywna? Trudno jednoznacznie stwierdzić, ponieważ z jednej strony – jako
konstruktor zabawek – robi wszystko, aby uchronić tych, na których mu zależy,
zaś z drugiej wiedząc jakiego ma przed sobą wroga, świadomie naraża niewinnych
ludzi na niebezpieczeństwo.
Generalnie
w powieściach Zafóna trudno jest dopatrzeć się jakichkolwiek wad. Autor posiada
szczególny dar do tworzenia książek na najwyższym poziomie. Literatura zna
naprawdę niewielu pisarzy, którzy każdym swoim dziełem zachwycają czytelników. Nie
wiem czy do tej pory Zafón zawiódł swoich wielbicieli. Wydaje mi się, że nie.
Jeśli ktoś próbuje dowiedzieć się, czy bohater książki żył naprawdę, czy może
został jedynie stworzony dla jej potrzeb, to musi to świadczyć o doskonałym
kunszcie pisarza. Tak właśnie działo się ze mną po lekturze Cienia wiatru.
Naprawdę szukałam Juliana Caraxa i jakież było moje rozczarowanie, kiedy
dowiedziałam się, że jest to postać fikcyjna! Tak więc o czym to może
świadczyć? Chyba tylko o tym, że w przypadku Zafóna czytelnik ma do czynienia z
perfekcją i autentycznością.
Światła
września na pewno należy zaliczyć do thrillerów. Tak, jak wspomniałam
powyżej, praktycznie od pierwszej strony wieje grozą, która potem już tylko się
wzmaga. Nie wiem dlaczego, ale ta książka w pewnym stopniu przypomina mi Marinę,
pod względem klimatu, w jakim jest napisana.
Czy
polecam? Ależ oczywiście. Jakże mogłoby być inaczej! Carlos Ruiz Zafón jest
pisarzem, którego książki należy czytać, ponieważ ukrywają w sobie wiele prawd,
które czytelnik sam musi dostrzec i wyciągnąć na światło dzienne.
A
już w lipcowym numerze e-czasopisma Obsesje, z którym na stałe współpracuję opowiem o
Barcelonie widzianej oczami Wielkiego Zafóna. Już dziś serdecznie zapraszam do lektury!
Baaardzo lubię tę książkę. :) Dzięki niej poznałam i pokochałam Zafona. :)
OdpowiedzUsuńNo ja go pokochałam najbardziej za "Cień wiatru". Przy "Marinie" mnie trochę wystraszył, ale już wiedziałam, że to nie będzie jedyna książka tego autora, którą przeczytam :-)
UsuńMam zakupioną i czeka na przeczytanie :))
OdpowiedzUsuńTo życzę miłej lektury. Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz :-)
UsuńA ja jakoś nie przepadam za tym autorem. Próbowałam czytać ,,Grę anioła'', ale z mizernym skutkiem, więc na razie dałam sobie spokój, ale może kiedyś ponownie spróbuje sięgnąć po jakieś dzieła Zafona. Czas pokaże.
OdpowiedzUsuńNie skreślaj go po jednej książce. ;-) Chociaż z drugiej strony ten autor kreuje naprawdę specyficzny klimat, więc może Tobie akurat nie podszedł ;-)
UsuńChętnie zapoznałabym się z twórczością tego autora :-)
OdpowiedzUsuńTo trzymam kciuki, żeby Ci się udało :-)
UsuńJa po "Księciu mgły" byłam rozczarowana. Zapewne jeszcze wrócę do twórczości autora, zważywszy, iż na Twoim blogu nie polecasz złych książek.
OdpowiedzUsuńAneczko, daj mu szansę :-) "Książę mgły" to jego debiut i większość czytelników się rozczarowało. Ja jeszcze nie przeczytałam tej książki, ale bardzo chcę i ciekawa jestem, jak ja na nią zareaguję :-)
UsuńChyba już Ci pisałam, że książki tego autora nie dla mnie. Próbowałam czytać i te dla dorosłych, i dla młodzieży. Niesamowite, jak różne ludzie mają gusta :-).
OdpowiedzUsuńNie, nie pisałaś, że go nie lubisz. A może zwyczajnie nie pamiętam. No cóż... Ludzie różnie podchodzą do literatury. Jak wiesz, ja nie toleruję książek napisanych i wydanych tylko dlatego, żeby wywołać skandal, a Ty się nimi wręcz zachwycasz. Rzecz gustu, jak sama przyznajesz.
UsuńTej książki nie znam (świetna okładka), ale czytanie Zafona sprawia mi przyjemność:)
OdpowiedzUsuńMnie również, tylko żałuję, że czytam go zbyt rzadko. Muszę coś z tym zrobić :-)
UsuńC.R. Zafón to jeden z moich ulubionych pisarzy, którego "poznałam" kiedy otrzymałam w prezencie od córki jedną z jego powieści "Cień wiatru". Od tej chwili przepadłam - miłość do końca życia (he he). Poluję na każdą kolejną jego książkę i jestem szczęśliwą posiadaczką wszystkich do tej pory wydanych w języku polskim (mam ich chyba 7).
OdpowiedzUsuńTo zazdroszczę takiej kolekcji :-) Ale Zafon jest tego wart. Ja po "Marinie" zostałam zachęcona, a po "cieniu wiatru" stwierdziłam, że się zakochałam w jego książkach i chciałabym przeczytać ich znacznie więcej. :-)
Usuń