Wydawnictwo:
SONIA DRAGA
Katowice
2008
Tytuł oryginału: Das Vermächtnis der
Wanderhure
Przekład: Marta Archman
Pamiętacie
Marię Adler, niegdyś Marię Schärer – młodą dziewczynę, która padła ofiarą
spisku uknutego przez swojego narzeczonego? Jeśli tak, to zapewne przypominacie
sobie też ile trudu kosztowało ją zdjęcie z siebie hańby i rozpoczęcie życia z
dala od zgiełku rozpustnych średniowiecznych dróg Świętego Cesarstwa Rzymskiego
Narodu Niemieckiego. Niemniej pomimo usilnych starań z jej strony, kobiecie nie
zawsze udaje się żyć tak, jakby tego pragnęła. W jej przypadku los jest tak
nieprzewidywalny, że Maria i jej rodzina nie mogą być pewni jutra. Była
nierządnica ma za sobą kilkuletnią tułaczkę, która stała się konsekwencją
napiętnowania i wypędzenia jej z rodzinnego miasta – Konstancji, oraz podróż w
poszukiwaniu zaginionego męża, kiedy to została wędrowną markietanką. Bo
musicie wiedzieć, że Maria pomimo tak złej sławy, w końcu wyszła za mąż za
mężczyznę, który kochał ją od najmłodszych lat i nigdy o niej nie zapomniał. Po
trudach egzystencji młodzi państwo Adler osiedli na zamku w Rheinsobern, aby za
jakiś czas opuścić to miejsce i zamieszkać w Kibitzstein. Niemniej wciąż są
tacy, którzy pamiętają niechlubną przeszłość Marii i nie pozwalają jej o niej
zapomnieć, choć nie do końca można uznać ich za śmiertelnych wrogów.
Testament
nierządnicy to trzecia odsłona losów Marii Adler. W tej części czytelnik
poznaje ją jako stateczną panią na włościach. Wydawać by się mogło, że już nic
nie jest w stanie zburzyć jej spokojnej egzystencji. Rodzina jest dla niej
wszystkim. U boku ma kochającego i oddanego męża, wspaniałą kilkuletnią córkę –
Trudi, a w dodatku spodziewa się kolejnego dziecka. Ma nadzieję, że tym razem
będzie to syn – spadkobierca majątku. Dawnego wroga spotkała zasłużona kara,
tak więc nic tylko się cieszyć i oczekiwać szczęśliwych narodzin potomka. Maria
nie zapomina też o swojej życzliwej przyjaciółce – Hiltrud, która nadal mieszka
w Rheinsobern. Odwiedza ją tak często, jak to tylko możliwe. Właśnie teraz
spędza u niej czas, mając jednocześnie nadzieję, że przyjaciółka odda jej na
wychowanie swoją najstarszą córkę – Marię, aby ta mogła przygotować ją do
życia, a potem korzystnie wydać za mąż. Maria nie wie jednak, że jest ktoś, kto
planuje zemstę. To osoba, po której była nierządnica nie spodziewa się niczego
złego, choć wie, że ta kobieta może pałać do niej nienawiścią za to, że
pokrzyżowała jej plany. Niemniej Maria nie myśli o niej zbyt intensywnie, a już
na pewno nie przypuszcza, że ze strony tej kobiety spotka ją jakieś
okrucieństwo. Jakże bardzo się myli!
W
końcu nadchodzi czas powrotu do domu. Maria bardzo cieszy się, że znów zobaczy
ukochanego męża i córeczkę. W towarzystwie najstarszej pociechy Hiltrud oraz
swojej pokojówki, a także dwóch poddanych swojego męża zmierza na zamek w
Kibitzstein. Nic nie zapowiada nieszczęścia. Początkowo wygląda na to, że w
spokoju wszyscy dotrą do domu. Lecz los znów płata Marii figla. W drodze była
nierządnica zostaje uprowadzona. Przez kogo? Kim jest osoba, która tak bardzo
jej nienawidzi? Komuż to Maria naraziła się tak bardzo, że pragnie pozbawić ją
wszystkiego? Jaki cel ma mieć ta okrutna zemsta? I tak oto rozpoczyna się
kolejny koszmar Marii Adler. Skazana tylko i wyłącznie na własne siły oraz
łaskę lub niełaskę innych, kobieta rozpoczyna kolejną walkę o przetrwanie. Czy
uda jej się wyjść z tej pułapki zwycięsko? Czy jeszcze ujrzy swojego męża i
dziecko?
A
teraz może kilka słów na temat tła historycznego tej książki. Otóż podobnie
jak w poprzednich dwóch częściach, tutaj również czytelnik przeniesiony zostaje do
epoki średniowiecza. Nadal mamy wiek XV i wraz z Marią wędrujemy po ówczesnej
Europie. Na trasie naszej podróży znajduje się między innymi Rosja i Grecja.
Spotykamy też Holendrów, Francuzów, a także specyficznych Tatarów. Jesteśmy
świadkami ich okrutnych poczynań wobec tych, których uznano winnymi dokonania
jakiegoś haniebnego czynu. Wkraczamy na salony rosyjskiej arystokracji i co tam
widzimy? Pijaństwo, rozpustę, zdradę i bratobójczą walkę o władzę.
Bardzo
wyraźnie jest tutaj zaznaczony także problem średniowiecznego niewolnictwa. Co
ciekawe kwestia koloru skóry jest przedstawiona zgoła inaczej niż możemy
niekiedy zaobserwować w literaturze współczesnej, a dokładnie w powieściach, gdzie akcja osadzona jest w naszej epoce. Czytelnik poznaje młodą
czarnoskórą kobietę, która bynajmniej nie budzi w nikim odrazy, lecz wręcz
zachwyt. Są tacy, którzy nie mogą powstrzymać się przed jej dotknięciem, aby
tylko móc sprawdzić, czy przypadkiem nie jest „brudna". Czy to poniżenie? W moim
odczuciu nie jest to akt upokorzenia, choć zapewne jakiś znawca tematu
zinterpretowałby to inaczej. Alika, bo tak ma na imię owa czarnoskóra
dziewczyna, towarzyszy Marii niemal od samego początku podroży w nieznane. Jest
jej bardzo oddana i pomaga we wszystkim. To oddanie jest obustronne, ponieważ
Maria również troszczy się o swoją młodą przyjaciółkę. Choć czasami nie podoba
jej się, że dziewczyna jest wykorzystywana seksualnie tylko dlatego, że jest
„inna”, to jednak nic nie może na to poradzić. Nie może powołać się na swoje
szlacheckie pochodzenie, aby móc stanąć w jej obronie, bo nikt, kto widzi Marię, nie jest w stanie dać wiary
jej słowom. Wygląda niczym zwykła żebraczka. Poza tym dochodzi jeszcze bariera językowa, której Maria nie
potrafi przeskoczyć. Przynajmniej dzieje się tak w pierwszych miesiącach jej tułaczki.
Oczywiście
ktoś mógłby powiedzieć, że wykorzystywanie czarnoskórej kobiety przez mężczyznę
tylko dlatego, że posiada ona inny kolor skóry jest przejawem rasizmu. Jak już
wspomniałam powyżej, nie odebrałam tego w ten sposób. Alika jest inna i dlatego
budzi powszechne zainteresowanie zarówno wśród dorosłych, jak i dzieci.
Przecież białe kobiety traktowane są w identyczny sposób. Maria w pewnym sensie
może czuć się bezpieczna, ponieważ jest już zbyt „stara”, aby wzbudzać
pożądanie u mężczyzn. W tej części cyklu dobiega czterdziestki. Tym razem jest
wykorzystywana zgoła do czegoś innego niż miało to miejsce w poprzednich
częściach serii.
Jakich
jeszcze problemów dotyka ta książka? Otóż na pewno kwestii wiary. Pewnego dnia
życie Marii, jako „innowiercy”, jest poważnie zagrożone i tylko cud ratuje ją
od śmierci. Wzburzony lud jest w stanie zabić. Lecz była nierządnica uchodzi z
życiem, bo tak musi być. Przecież jest silną kobietą i nie pozwoli tak łatwo
się zniszczyć. Już nie w takich tarapatach była i jakoś udało jej się z nich
wydostać. Przy życiu jak zawsze trzyma ją wielka miłość do męża, a los w
najbardziej niebezpiecznych momentach zsyła jej „dobrą duszę”, która podaje jej
pomocną dłoń.Czytelnik widzi Marię również jako wspaniałą matkę, choć życie tak się ułożyło, że nie może w pełni cieszyć się swoim macierzyństwem. Lecz uczucia, jakimi się kieruje wyraźnie wskazują na to, że rola matki w pełni jej odpowiada.
Gdybym
miała porównać te trzy części, które już za mną, to ta pomimo pewnych zalet
wydaje mi się być najsłabszą. Za mało jest w niej odnośników do historii.
Praktycznie dopiero naświetlenie tła historycznego, które znajduje się na końcu
książki, wyjaśnia w jakich tak naprawdę realiach toczy się ta powieść. Nie wiem,
co zawiniło: przekład czy generalnie warsztat pisarski Iny Lorentz i Elmara
Marona, niemniej trzeci tom tej historii czytało mi się najgorzej, czyli dość
ciężko. Tego nie było przy poprzednich częściach. Kasztelankę wręcz
pochłonęłam, a tutaj jednak nieco się namęczyłam. Jak dla mnie za mało historii
w historii. Owszem bardzo ciekawie przedstawione są wszelkie średniowieczne
obyczaje adekwatnie do terenów, na których akurat toczy się akcja powieści, ale
całej fabule brakuje tak zwanego polotu. Nie wiem jeszcze jakie wrażenie zrobi
na mnie część czwarta, którą już niedługo zacznę czytać.
Szczególną
uwagę zwróciłam także na samych bohaterów. Oczywiście są wśród nich ci dobrzy i
ci źli, jednak na pierwszy plan wysuwają się postacie wręcz pozbawione ludzkich
odruchów. Nienawiść wylewa się z nich niczym lawa z wulkanu. Są zdolni dokonać
każdego okrucieństwa, aby tylko móc osiągnąć swój cel. I tak oto okazało się,
że mimo wszystko ta część również posiada swoje walory, chociaż nie wyczuwa się
zbyt wyraźnie klimatu epoki. I właśnie to jest jej największą wadą, jeśli
chodzi o umiejscowienie akcji. Pomijając brak płynności językowej, można uznać,
że cała reszta jest bez zarzutu.
I znów, ktoś mógłby zakwestionować moją opinię, twierdząc, że zaprzeczam sama sobie, bo z jednej strony książkę zachwalam, a z drugiej wytykam jej wady i uznaję za najsłabszą spośród tych trzech tomów, które już przeczytałam. Otóż nic podobnego. Nie zaprzeczam sama sobie, a jedynie próbuję nakreślić dobre i złe strony powieści. Do przeczytania kolejnych części cyklu nie zniechęcają mnie bynajmniej wskazane przeze mnie wady. Ponieważ już dawno założyłam sobie, że przeczytam całą serię, więc wielkimi krokami do tego zmierzam.
Piszesz, że Testament nierządnicy to trzecia odsłona losów Marii Adler, ale czy można ją czytać niechronologicznie pomijając dwa pierwsze tomy? Przyznam, że fabuła tej książki brzmi bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńTeoretycznie można, bo autorzy wracają do poprzednich wątków. Ja czytam chronologicznie z własnej woli. :-)
UsuńTo chyba też wezmę chronologicznie. Dzięki za info.
UsuńWiesz, każdy czytelnik ma swój własny system czytania. Ja już taka jestem, że nie lubię czytać od środka. Wolę za kolejnością. Tak samo mam przy oglądaniu filmów - nie lubię zaczynać oglądania, kiedy film już jakiś czas trwa ;-)
UsuńPrzeczytałam wszystkie części i jestem zdania,że można przeczytać oddzielnie bo w trakcie jest wyjaśniane skąd i dlaczego. Uważam, że ta saga jest super napisana nie przepadam za książkami opisującymi historyczne dzieje tu jednak dużo się dowiedziałam i to całkiem nie nie wnikając w dzieje historyczne tylko poznając życie Marii. Tomy pochłaniałam jednym tychem a nie są nowelkami :) Polecam z calym rozmysłem.Obecnie czytam inną książkę tych autorów Płomienna narzeczona i zapowieda się całkiem, całkiem.Dam znać jak skończę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiem czytelników.
Ewa
Dziękuję Ewo, że mnie odwiedziłaś w nowym miejscu :-) Fakt każda z tych książek jest pokaźnych rozmiarów, ale czytelnik tego nie widzi pogrążony w fabule. Wiem, że ten duet stworzył jeszcze inne powieści i na pewno je przeczytam. Na razie będę skupiać się na "Córce nierządnicy", a potem mam "Córy grzechu". Aż sama jestem ciekawa jakie wrażenie na mnie zrobią te dwie ostatnie części :-) Pozdrawiam :-)
UsuńPomimo braku płynności, o którym piszesz oraz nieudanej próbie oddania klimatu epoki sądzę, że mogłabym się skupić na całą serię;) Czasy są jak najbardziej interesujące, również podejście do problemów, o których piszesz wydaje mi się godne uwagi;)
OdpowiedzUsuńKolejnym plusem z mojej strony jest wydawnictwo do którego ostatnio bardzo się przekonałam, dlatego też będę wypatrywać na półkach opowieści o losach nierządnicy;)
A skuś się, skuś, bo ogólnie jest to bardzo dobra seria, przynajmniej mogę tak stwierdzić na podstawie tych trzech tomów, które już za mną. One się jakoś tak uzupełniają wzajemnie. Jak do tej pory dla mnie najlepsza okazała się być "Kasztelanka". "Nierządnica" też nie jest zła, ale tutaj autorzy skupiają się tylko na jednym, czyli na płatnym seksie kobiet. Tak jest praktycznie przez całą książkę. Owszem jest tam jedna scena naprawdę mrożąca krew w żyłach, ale generalnie nierząd króluje. :-)
Usuńjak serial, telenowela jakaś;) autorka nie da odpocząć biednej bohaterce:)to już ostatnia? czy jeszcze jakieś przeciwności spotkają Marię?
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest :-) To nie jest ostatnia część. Są jeszcze dwie: "Córka nierządnicy" i "Córy grzechu". Już je mam w domu i będę czytać niedługo :D
UsuńRzeczywiście, najsłabsza część, ale mnie się też podobała, w przeciwieństwie do tomu 4, któremu już nie dałam rady...
OdpowiedzUsuńJa się nie poddam. Jak już zaczęłam, to przeczytam wszystko do końca. ;-)
UsuńChyba nie ma pozycji idealnych. :) Mimo miliona zalet zawsze się jakaś wada znajdzie. :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, ale pomimo tych wad akurat ta seria potrafi się świetnie bronić jako całość :-)
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńCzytałam kilka powieści duetu Iny Lorentz (cykl o Marii, "Uciekinierka", "Córka tatarskiego chana") - to były ciekawe książki, w których dużo się dzieje; myślę jednak, że autorzy za bardzo postawili na akcję, a za mało na warsztat pisarski. Niby książki czyta się dobrze, ale wydarzenia odwracją uwagę od stylu, któremu bliżej do czytadła, niż do dopracowanego języka. O oryginalnym wydaniu nie mogę się wypowiedzieć, bo choć czytam po niemiecku, to akurat nie tych autorów. Jeśli lubicie książki w stylu "Nierządnicy" to polecam bardzo serię Sabine Ebert zaczynającą się od tomu "Tajemnica znachorki". Po niemiecku ukazało się pięć części, po polsku na razie tylko jedna. Tu jest więcej historii w tle (przełom XI i XII wieku), autorka opowiada historię miasta Freiberg i tego, jak wielka polityka wpłynęła na życie akuszerki Marty. Niestety nie wiem, jak wypadło tłumaczenie na polski, ale opowieść o losach Marty uważam za znacznie lepszą.
Pozdrawiam
Aniki
Dziękuję ślicznie za polecenie książek. Ja jestem ogromną fanką powieści historycznych i dla mnie każda książka o tej tematyce jest na wagę złota. Będę szukać pozycji, które polecasz, bo mnie nimi szalenie zainteresowałaś. Ja po niemiecku nie czytam, bo nie czuję się na siłach, natomiast po angielsku czytam bardzo często. A co do Marii Adler, to przede mną jeszcze dwie ostatnie części. Jakoś nie mogę się do nich zabrać, bo zawsze mi jakaś inna lektura wyskakuję, ale chcę tę serię skończyć mimo wszystko :-) Pozdrawiam :-)
UsuńTo w takim razie życzę powodzenia :) Ja musze poszukać "Cór grzechu", bo dopiero z Twojego bloga dowiedziałam się, że istnieje taka część.
UsuńCzytam bardzo dużo powieści historycznych, większość po niemiecku, bo tam to bardzo popularny gatunek. Z tytułów po polsku mogę polecić jeszcze moją ukochaną serię o Medicusie (Noah Gordon) oraz wszystkie książki Judith Merkle Riley, a także książki Barbary Wood (np. Kamień przeznaczenia, Ulica rajskich dziewic, Domina, Płomień duszy) - nie zniechęcaj się proszę kiczowatymi tytułami czy beznadziejnymi okładkami starszych wydań, bo warto po nie sięgnąć. Miłej lektury.
Aniki
Ja nie z tych, co oceniają książki po okładkach, bo przecież nie opakowanie jest najważniejsze a zawartość, prawda? Gdybym tak robiła, to wielokrotnie ominęłaby mnie świetna lektura. A co do tytułów, to z tymi polskimi tłumaczeniami różnie bywa. Czasami przekład ma się nijak do treści książki. Z autorek, które polecasz znam tylko Barbarę Wood, bo kiedyś coś już czytałam jej autorstwa, ale to było bardzo dawno temu, nie wiem, czy czasami nie w liceum jeszcze ;-) Z kolei "Ulicę rajskich dziewic" mam w formie e-booka, ale ciężko jest mi się do niej zabrać, bo nie mam czytnika. ;-) Jeszcze raz serdecznie dziękuję Ci za te wszystkie tytuły. Będę szukać, a "Córy grzechu" to nowość, więc mogło Ci gdzieś umknąć. :-)
UsuńCzytałam tylko ,,Handlarkę złotem" tej autorki i muszę przyznać, że po tej lekturze chcę upolować kolejne :)
OdpowiedzUsuń