środa, 29 maja 2013

Agnieszka Lingas-Łoniewska - "W szpilkach od Manolo"



Premiera książki 31 maja 2013 roku!






Wydawnictwo: NOVAE RES
Gdynia 2013




Nazywam się Arciszewska. Liliana Arciszewska. Zabrzmiało całkiem jak Bond. James Bond. O Bondzie też będzie. Za chwilę. Żyję pod jednym dachem z trzema kotami i nie wyobrażam sobie, żeby miało być inaczej. Kocham te moje sierściuszki. Pracuję w fabryce. To znaczy w korporacji, ale nazywamy ją fabryką, bo trzeba tam się nieźle na… Piiip! I znów to robię. Przeklinam jak przysłowiowy szewc. Ale cóż poradzić. Życie ciężkie i do tego jeszcze ten Kryzys. Od jakiegoś czasu staram się kląć tylko w myślach, bo inaczej zbankrutuję. Poważnie! Moje przyjaciółki wymyśliły, że za każde niecenzuralne słowo wypowiedziane na głos, trzeba płacić. No i tak dokarmiamy tę biurową świnkę-skarbonkę, wrzucając do niej po pięćdziesiąt groszy za każde „piiip”. A skoro już o przyjaciółkach mowa, to mam cztery. Trzy z fabryki i jedną taką z lat szkolnych. Te z korpo to Baśka, Marta i Lidka. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło ich nie być. A ta czwarta to Julka. Dawno się nie widziałyśmy, ale od czego jest Internet, prawda?

Mam też wypasioną furę. Tylko z miejscem do parkowania problem, bo wciąż mi je ktoś zajeżdża. Noszę baaardzo wysokie szpilki. Ale nie jakieś tam zwykłe szpilki. Firmowe. Od Manolo. Generalnie wszystko ze mną ok., tylko czasami jestem strasznie upierdliwa. Całkiem jak moja Mamulka. To pewnie genetyczne, bo dziś wszystko jest genetycznie modyfikowane. Chyba coś pokręciłam, ale nie szkodzi. Jak już mówimy o mojej Mamulce, to muszę się Wam do czegoś przyznać. Ona chce mnie uszczęśliwić na siłę. No, ja to bym nie zagłaskała swoich kotów na śmierć. Za bardzo jestem do nich przywiązana. A moja Mamulka próbuje mnie zagłaskać. Ale trzymam się dzielnie i nie dam się. Wiem, że ona się o mnie martwi i dlatego ją kocham. Ojca też kocham. Mojego przyjaciela – Kamila – też kocham. Ale nie tak jak myślicie. To miłość braterska. Moja Mamulka chce mnie z nim wyswatać. Ani fizycznie, ani psychicznie niewykonalne. Ale ona o tym nie wie, a ja nie będę jej uświadamiać.

Miałam kiedyś faceta. Marek miał na imię. Już był w ogródku i witał się z gąską i nagle bum!!! Swoje walizki znalazł przed drzwiami mojego mieszkania. Nie, żeby były puste. Te walizki, oczywiście. Poświęciłam się i nawet go spakowałam. Teraz mam innego faceta. A właściwie chyba mam. Jeszcze nie jestem do końca pewna. To facet z parkingu. Nie, żeby to ten od pobierania opłat. O, nie! On mi bezczelnie zajechał MOJE WŁASNE miejsce i jeszcze się dziwił, że nie było podpisane! To co miałam zrobić?! Wbić tabliczkę z napisem ZAJĘTE? Jak na cmentarzu? Jeszcze mi do tego daleko. Pomyślę o tym za jakieś sześćdziesiąt lat, a może i później. To znaczy o tym cmentarzu pomyślę.

Czasami lubię imprezować. Najczęściej ze swoimi przyjaciółkami. Tylko potem często film mi się urywa i sporo czasu musi upłynąć, zanim sobie przypomnę, co robiłam poprzedniego wieczoru.

Prowadzę też bloga o książkach. To tak w ramach odprężenia od harówki w korpo. Lejdi naprawdę daje mocno w kość. Tak mocno, że aż boli. Ale jak ma nie boleć, kiedy szefowa z bólem w dowodzie chodzi? Osobistym dowodzie, oczywiście. Bo ona nazywa się Hanna Ból…

– Lilka, bardzo cię przepraszam, ale chciałabym recenzję napisać.
A co? Przeszkadzam ci w czymś? Ja sobie tu tylko siedzę i opowiadam. Jak na spotkaniu AA. Ale nie myślcie sobie, że ja jakiś nałóg jestem. Czasami tylko zdarza mi się odlecieć.
– Teoretycznie mi nie przeszkadzasz, ale chciałabym się skupić, a przez ciebie nie mogę.
No dobra. Już nic nie mówię.
– Dzięki…
Tylko dobrze napisz. Widziałam jak ci banan wyskakiwał na twarzy podczas czytania, więc mnie nie oszukasz. Poza tym mam świadków. Mój „blue eye” też to widział.
– Przecież wiesz, że ja przy recenzjach nie oszukuję. Zawsze piszę szczerze, a ciebie szczególnie polubiłam.
Bardzo mi miło z tego powodu. Polecam się na przyszłość.
– Twojego „blue eye” też polubiłam.
Od mojego Bonda, to ty wiesz co… Z daleka!

Jak widać, główna bohaterka najnowszej powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej to zwariowana trzydziestoparolatka, która nie boi się wyrażać na głos tego, co akurat chodzi jej po głowie. Myślę, że sama zdążyła opowiedzieć o sobie wystarczająco dużo, aby wzbudzić sympatię czytelników już od pierwszej strony książki. Liliany po prostu nie sposób nie lubić. Poprzez nieprzeciętne poczucie humoru i cięty język, zdobywa serce czytelnika i nie pozwala o sobie zapomnieć. Lilka wspomniała już o pewnym mężczyźnie, który nagle pojawił się w jej życiu. Poznała go na parkingu i od tej chwili nie potrafiła już myśleć o niczym innym, jak tylko o przystojnym brunecie o niebieskich oczach. Bardzo szybko okazało się, że z Michałem Maliszewskim będą łączyć ją nie tylko myśli, ale przede wszystkim wspólna praca, bo oto zupełnie niespodziewanie mężczyzna zostaje jej przełożonym, któremu Lilka ma składać raporty. Ale czy Michał naprawdę jest tą osobą, za którą się podaje? Dlaczego tak nagle znalazł się w korporacji i co go tutaj przywiodło?

W powieści, której akcja rozgrywa się we Wrocławiu, czytelnik ma również do czynienia z doskonale skonstruowanym wątkiem kryminalnym. Autorka prowadzi nas w taki sposób, że praktycznie do końca nie wiemy, kto stoi za tajemniczymi zniknięciami kobiet i dlaczego to robi.

Na pierwszy rzut oka W szpilkach od Manolo wydaje się być powieścią z gatunku tych „lekkich, łatwych i przyjemnych”. Prawdę powiedziawszy w pewnym sensie tak właśnie jest. Książkę czyta się z uśmiechem na ustach, a Lilka potrafi rozśmieszyć nawet największego ponuraka. Niemniej dopatrzyłam się w tej powieści także drugiego dna. Według mnie główna bohaterka to tylko z pozoru twarda baba z silnie ukierunkowanym życiowym celem. Jednak pod powłoką tego zdecydowania i buntu wobec pewnych społecznych schematów, kryje się mała dziewczynka, która jak my wszyscy, potrzebuje miłości i bliskości ukochanej osoby. Lilka może sobie wmawiać, że ta „druga połówka” nie jest jej do szczęścia potrzebna, lecz tak naprawdę na dłuższą metę nie potrafiłaby funkcjonować bez miłości. Kiedy już dosięga ją strzała Amora, nie wyobraża sobie, że mogłoby być inaczej. Jest to taki pewien rodzaj zdziwienia, że był niegdyś taki czas, gdy żyła bez miłości. Przecież przyjaciółki wszystkiego nie załatwią.

Skoro już mowa o przyjaciółkach, to należy zwrócić uwagę na kwestię prawdziwej kobiecej przyjaźni. Dziewczyny są tak bardzo ze sobą zżyte, że trudno im zaakceptować zmiany zachodzące w ich wzajemnych relacjach. Każda przeżywa to na swój własny sposób i niełatwo im wyobrazić sobie fakt, że teraz już będą spotykać się w innym środowisku niż dotychczas.

Ta powieść to także historia opowiadająca o spełnianiu marzeń; o wyrwaniu się z jakiegoś – wydawałoby się – zamkniętego kręgu, z którego tak naprawdę nie ma wyjścia. Niemniej okazuje się, że wystarczy jedna decyzja, jedno wydarzenie, które popycha człowieka do zebrania w sobie odwagi i rozpoczęcia czegoś nowego, co od dawna zaprzątało myśli.

W szpilkach od Manolo to również opowieść o nienawiści, której nadmiar może doprowadzić człowieka tam skąd nie będzie już drogi powrotnej. Lecz z drugiej strony to także powieść o zaufaniu i nie dawaniu wiary pozorom, bo one bardzo często mogą mylić.

Przyznam, że chyba nigdy nie zdarzyło mi czytać książki napisanej tak lekko i z takim zdrowym poczuciem humoru. Najnowsza powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej naprawdę zasługuje na najwyższą ocenę. Tak więc, drodzy Czytelnicy, jeśli macie w swoim życiu jakiś gorszy dzień albo jeżeli chcecie oderwać się od problemów dnia codziennego i od szarej rzeczywistości, to jestem wręcz przekonana, że Liliana jest właśnie tą bohaterką, która zapewni Wam nie tylko doskonałą rozrywkę, ale w niektórych momentach dostarczy również wzruszeń. Choć Lilka jest postacią fikcyjną, to jednak jest niezwykle autentyczna. Jak każdy z nas, posiada wady i zalety. Podobnie jak każdy z nas, pragnie kochać i być kochaną i tak jak większość ludzi boi się do tego głośno przyznać. To los musi za nią zadecydować.

Mnie ta książka i rozśmieszyła, i wzruszyła jednocześnie. Mam ogromną nadzieję, że Lilka jeszcze do nas wróci w jakiejś innej odsłonie. Jeśli nie będzie to druga część tej historii, to może pojawi się jako postać poboczna w którejś z kolejnych powieści Autorki. Dziś mogę śmiało przyznać, że właśnie zyskałam nową przyjaciółkę, która nazywa się Liliana Arciszewska, a właściwie Liliana…

Może już wystarczy, co? Nie za dużo przypadkiem chcesz zdradzić?
– Masz rację, Lilka. Niech resztę sami sobie doczytają.
Fajnie mi się tu z tobą siedziało, ale muszę już wracać. Mój Bond na mnie czeka. Obiecał coś specjalnego na wieczór, a ja bardzo lubię te jego niespodzianki.
– A wrócisz jeszcze?
Się zobaczy. To nie zależy tylko ode mnie. Sama wiesz jak jest.
– Jasne. Dzięki, że wpadłaś…
Oj, bo zaraz się popłaczę. Dobra, idę już. A ty nie zapomnij podziękować za książkę.
– Bez obaw. Nie zapomnę. Zawsze dziękuję.
I za dedykację…
– Za dedykację też podziękuję.
No, to trzymaj się.
– Ty też, Lilka. I pozdrów tego swojego Bonda…

Obawiam się jednak, że moich ostatnich słów Lilka już nie usłyszała. Wróciła do swojego życia i do swojego Bonda, a w moich uszach jeszcze bardzo długo rozlegał się odgłos jej wysokich szpilek, którymi uderzała o posadzkę. Oczywiście szpilek od Manolo. 


Za książkę i przepiękną dedykację serdecznie dziękuję Autorce