Wydawnictwo: SONIA DRAGA
Katowice 2013
Tytuł oryginału: Im
Tal des Fuchses
Przekład: Dariusz
Guzik
Człowieka można porwać z różnych powodów. Najczęściej
przyczyną uprowadzenia jakiejś osoby jest chęć wymuszenia przez przestępcę
okupu. Można też porwać kogoś, aby zemścić się na wrogu, szczególnie jeśli
obiektem tegoż porwania jest osoba, z którą wroga łączą bliskie relacje, jak na
przykład ze współmałżonkiem czy dzieckiem. Każde tego typu działanie jest
niezwykle bolesne dla osób poszkodowanych. Nigdy tak naprawdę nie wiadomo, czy
ofiara porwania jeszcze żyje, czy może jest już stanowczo za późno na podejmowanie
jakichkolwiek czynności, aby móc ją uratować. Z reguły przestępca grozi, że
zabije, jeżeli nie zostaną spełnione jego żądania. Daje ultimatum, któremu
należy sprostać, jeśli chce się jeszcze zobaczyć bliską osobę żywą. Niekiedy
może być to zwykły blef ze strony porywacza, który ma na celu zastraszyć przerażonych
ludzi i czerpać satysfakcję z ich lęku o najbliższą osobę.
Trudno jest sobie wyobrazić co w takiej sytuacji czuje
porwany. Każdy krok prześladowcy budzi w nim potworny lęk, bo tak naprawdę
nigdy nie wiadomo, czy bandyta właśnie nie idzie go zabić i tym samym wypełnić
swoją obietnicę, którą złożył rodzinie ofiary. Zdarza się też, że ofiarą
porwania pada zupełnie przypadkowy człowiek. Przestępca może się zwyczajnie
pomylić i uderzyć nie tam, gdzie pierwotnie miał zamiar. Potem boi się przyznać
do swojej pomyłki, aby nie zostać aresztowanym. I tak oto osoba, która zupełnie
nie jest związana ze sprawą może łatwo stać się kartą przetargową w sprawie, o
której ani ona sama, ani też jej rodzina nie mają najmniejszego pojęcia. To są
naprawdę dramatyczne sytuacje, w których liczy się czas. Trzeba również mieć
wiele szczęścia, aby wyjść z tego cało, bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo co
psychopatycznemu porywaczowi strzeli nagle do głowy. Pod wpływem strachu
bandyta może przecież zachować się irracjonalnie i posunąć się do czynów, które
będą mieć tragiczne konsekwencje. W tym wszystkim niezwykle istotny jest także
stan emocjonalny ofiary porwania. Tylko jak zachować przytomność umysłu, kiedy
w każdej chwili może wydarzyć się to, co najgorsze?
Pewnego sierpniowego wieczoru 2009 roku podczas podróży z
walijskiego Holyhead do Swansea pomiędzy Willardami dochodzi do poważnej
kłótni. Tak naprawdę ich małżeński konflikt trwa już od jakiegoś czasu, ale dopiero
w trakcie rzeczonej podróży osiąga swój punkt kulminacyjny. Otóż Matthew
Willard wciąż jest zaniepokojony sytuacją w pracy. Uważa, że już niedługo
zostanie z niej zwolniony, jeśli nie zgodzi się na przeniesienie do Londynu. Z
kolei jego żona Vanessa nawet nie chce o tym słyszeć. Kobieta wykłada
literaturę na uniwersytecie w Swansea, gdzie jest jej bardzo dobrze i nie
dopuszcza do siebie myśli, że ot tak sobie mogłaby zmienić pracę i wyjechać do
Anglii. Dodatkowo twierdzi, że mąż przesadza i tak naprawdę nic złego mu nie
grozi w firmie. Czy Vanessa ma rację? Czy Matthew faktycznie wyolbrzymia całą
sytuację? A jeśli to on ma rację i ośli upór kobiety doprowadzi kiedyś do tego,
że nie będą mieć z czego żyć, bo mężczyzna wyląduje na bezrobociu? Może nie są
zadziwiająco bogaci, ale przecież od lat żyją na dość wysokim poziomie i jakoś
nie wyobrażają sobie, żeby coś miało się w tej kwestii zmienić.
Widok z Pembrokeshire Coast National Park To gdzieś tam doszło do porwania Vanessy Willard. fot. Manfred Heyde |
Zarówno kłótnia małżonków, jak i fizjologiczne potrzeby psa,
który podróżuje wraz z Willardami sprawiają, że Matthew zjeżdża na opustoszały
parking w pobliżu Pembrokeshire Coast National Park i udaje się na spacer z
Maksem. Chce też nieco ochłonąć po sprzeczce z żoną. Oczywiście Vanessa nie
towarzyszy mężowi w spacerze i – mówiąc kolokwialnie – rzuca fochem. Kobieta
zostaje zatem przy samochodzie, wciąż rozmyślając o zaistniałym problemie. Na
chwilę obecną Vanessa nie ma pojęcia, jak można by go było rozwiązać. Jest
jedynie głęboko przekonana o tym, że nie pojedzie za mężem do Londynu i nie
zostawi za sobą tego wszystkiego, co udało jej się do tej pory osiągnąć,
pracując na uniwersytecie w Swansea. Zdaje sobie również sprawę z tego, że
Matthew nie odpuści, a jego strach o ewentualną utratę pracy weźmie nad nim
górę.
Robi się coraz ciemniej. Matthew Willard nie wraca, a
Vanessa wciąż rozmyśla i czeka oparta o maskę samochodu. Gdzieś w oddali
dostrzega jakiś przejeżdżający samochód. Wokół panuje jednak cisza i nigdzie
nie widać żywej duszy. Kobieta chciałaby, aby mimo wszystko mąż już wrócił. W
tej ciszy coraz bardziej czuje się nieswojo. Ogarnia ją jakiś niewytłumaczalny
lęk. W pewnej chwili Vanessa Willard zostaje zaatakowana przez nieznanego jej
mężczyznę, który ją ogłusza i pakuje do samochodu, a potem wywozi gdzieś w
nieznane. Człowiek ten ma plan. Chce zażądać od męża kobiety sporej kwoty
pieniędzy, co pozwoliłoby mu spłacić dług, jaki zaciągnął u pewnego gangstera.
W tym celu wywozi Vanessę do kryjówki, którą przypadkowo odnalazł jeszcze w
dzieciństwie i tam wyciąga od niej wszystkie informacje na temat Matthew. Kobieta
jest przerażona. Błaga porywacza, aby nie robił jej krzywdy, lecz ten jest tak
bardzo zdesperowany w swoim działaniu, że nie przyjmuje niczego do wiadomości,
pomimo że obchodzi się z nią dość delikatnie, zważywszy na okoliczności. Jedyne,
co bandyta musi teraz zrobić to powiadomić Willarda o porwaniu i zażądać okupu.
Potem wypuści Vanessę i wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie. Niestety, los
zadecydował inaczej.
Pomimo że na okładce książki widnieje nazwisko porywacza, to
jednak zachowam je w tajemnicy. Napiszę tylko, że mężczyzna jest już notowany
przez policję i chyba tylko cudem udało mu się do tej pory uniknąć więzienia. Generalnie
jest to facet, któremu nic się nie udaje, dlatego żyje z włamań i drobnych
kradzieży. Nawet rodzina nie chce mieć z nim nic wspólnego. W dodatku kobieta,
z którą jeszcze do niedawna dzielił życie również kazała mu się wynosić, nie
mogąc dłużej znieść sposobu, w jaki ten kieruje swoim losem. Tak więc kiedy
porywacz udaje się do miasta, aby wreszcie móc powiadomić męża Vanessy o jej
uprowadzeniu i zażądać okupu, zostaje aresztowany. Szybko okazuje się, że tym
razem nie wywinie się już od kary więzienia. Wyobraźmy sobie zatem sytuację
Vanessy Willard: kobieta leży gdzieś zamknięta w drewnianej skrzyni
skręconej śrubami, a jej oprawca właśnie trafił za kratki! Czy w takim
razie jest jeszcze jakakolwiek szansa na jej uratowanie? Czy porywacz zdobędzie
się na odwagę i powiadomi policję o swoim ostatnim czynie i tym samym sprawi,
że żona Matthew Willarda odzyska wolność? A może lęk o samego siebie będzie
silniejszy i bandyta zachowa to wszystko do własnej wiadomości, nie bacząc na
konsekwencje swego działania? Czy zatem Vanessa może już tylko modlić się o
cud, bo w innym razie czeka ją pewna śmierć? Czy ktokolwiek ją kiedyś odnajdzie?
Swansea. Widok na miasto ze wzgórza Kilvey |
Oczywiście Matthew Willard nie spoczywa na laurach i
natychmiast po odkryciu, iż jego żona zniknęła, wszczyna alarm. Niestety,
policja wydaje się być bezsilna, a do tego w pierwszej kolejności podejrzenia
padają na osobę Willarda. Przecież tuż przed zaginięciem żony poważnie się z
nią pokłócił. Poza tym możliwe też, że Vanessa miała go już dosyć i odeszła z
kochankiem. I tak mijają lata bezowocnych poszukiwań, aż w końcu w
niewyjaśnionych okolicznościach znika kolejna kobieta. Okoliczności rzeczonego
zniknięcia są bardzo podobne do tych, w których trzy lata wcześniej jak kamień
w wodę przepadła Vanessa Willard. W międzyczasie dochodzi także do innych
przestępstw. Czy one wszystkie mają zatem jakiś wspólny punkt odniesienia? Czy
stoi za nimi ta sama osoba? Czy policja w końcu odkryje prawdę? Czy nasi
bohaterowie będą mogli jeszcze normalnie żyć?
Charlotte Link nigdy mnie nie zawodzi, pomimo że jej książki
generalnie pisane są do tego samego schematu. Tym razem jednak autorka odchodzi
od rutyny i proponuje czytelnikowi fabułę utkaną w zupełnie inny sposób, niż ma
to miejsce w przypadku książek, które czytałam do tej pory. Chociaż Charlotte
Link sięga po motyw porwania, który jest dość popularny wśród autorów
tworzących powieści kryminalne, to jednak pomysł na wykonanie jest zgoła
odmienny od tych, które znam. W całą tę historię uwikłanych jest sporo osób i
tak naprawdę w końcowym rozrachunku nie wiadomo kto ponosi winę za to, co się
dzieje. Poszczególnych bohaterów łączą ze sobą dość silne przyjacielskie
relacje, dlatego też sprawa jeszcze bardziej się gmatwa.
Wszystkie książki Charlotte Link posiadają w sobie duży
ładunek psychologiczny. Tym razem jest podobnie. Lisia dolina to cała
galeria postaci skomplikowanych pod względem psychologicznym i emocjonalnym. Z
jednej strony są to zwyczajni ludzie, którzy mogliby żyć obok nas, zaś z
drugiej jest w nich coś niezwykłego, co sprawia, że z każdą kolejną stroną coraz
głębiej wciągają czytelnika w swoje zawiłe losy. Wśród nich są tacy, którzy za
nic na świecie nie potrafią pogodzić się z przeszłością i jedyne, czego pragną
to poznać wreszcie prawdę i – na ile to tylko możliwe – zacząć normalnie
funkcjonować w społeczeństwie. Są też i tacy, których codzienne życie
przytłacza i gdzieś w podświadomości wciąż czują, że już najwyższy czas, aby
coś zmienić. Pytanie tylko, w jaki sposób tego dokonać, skoro życie stale ich
ogranicza i nie pozwala poczuć się wolnymi? Niektórzy bohaterowie Lisiej
doliny nie potrafią zmierzyć się z otaczającą ich rzeczywistością. Stres i
ciągła presja nie pozwalają im optymistycznie patrzeć w przyszłość. Są też i
tacy, którzy cierpią za grzechy innych. I to chyba jest w tym wszystkim
najgorsze. Łatwiej bowiem zrozumieć, kiedy należy zapłacić za coś, czego sami
się dopuściliśmy. Gdy jednak trzeba ponosić odpowiedzialność za złe
postępowanie innych ludzi, wówczas nie ma szans na zrozumienie.
Oczywiście książkę polecam, jak każdą inną, która wyszła
spod pióra Charlotte Link. Na koniec mogę jedynie dodać, że w Lisiej dolinie
czytelnik odnajdzie przekrój przez różne warstwy społeczne, a także pozna
rozmaite relacje międzyludzkie, które z pewnością do łatwych nie należą. Z
każdą kolejną stroną coraz bardziej jesteśmy wciągani w zagmatwaną historię
porwania Vanessy Willard, zaś akcja zatacza tak szerokie kręgi, że trudno jest
jednoznacznie stwierdzić, kto w tym wszystkim ponosi największą winę: czy
jest to ten, który naprawdę spowodował śmierć, czy może ten, kto swoim
postępowaniem sprawił, że w końcu coś pękło i doprowadziło do tragedii?
Lubię intrygi trzymające w napięciu, a to porwanie i podejrzewanie wielu osób może być ciekawym przeżyciem. Muszę w końcu sięgnąć po książki Link. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Pierwsza mój książka Link. I byłam zachwycona :)
OdpowiedzUsuńInsane z http://przy-goracej-herbacie.blogspot.com/