LITERAT GRUDNIA 2012
ROZMOWA Z RENATĄ CZARNECKĄ
Renata Czarnecka debiutowała
powieścią „Królowa w kolorze karminu”. Po „Signorze Fiorelli” wkroczyła w epokę
oświecenia, która niesamowicie ją zauroczyła. Patrzyła na nią oczami ówczesnych
bohaterek, czyli przede wszystkim Heleny Radziwiłłowej i Izabeli Czartoryskiej.
Widziała ludzi rozdartych, szarpanych emocjami, nie-patriotów i nie-zdrajców. Żaden obraz nie był czarno-biały, lecz nasycony barwami. W
trakcie pisania zawsze wspiera ją rodzina i to ona jest pierwszym czytelnikiem jej
książek. W życiu kieruje się zasadą tolerancji i poszanowania. Jest zodiakalną rybą, absolwentką UMK. Mieszka w urokliwej miejscowości, w otoczeniu
lasów. Uwielbia zwierzęta, przyrodę i oczywiście książki.
Agnes Anne Rose: Witam
Cię serdecznie na moim blogu i dziękuję, że zgodziłaś się zostać Literatem
Grudnia 2012. Może zacznę od tego, że specjalizujesz się w tworzeniu powieści
historycznych. Tak sobie myślę, że to jednak poważne wyzwanie móc przenosić czytelnika w odległe czasy, które już dawno za nami. Dlaczego zdecydowałaś się
akurat na ten gatunek literacki, a nie na przykład, na typową literaturę
kobiecą, która ostatnio staje się coraz bardziej popularna?
Renata Czarnecka:
Witam wszystkich serdecznie i dziękuję za zaproszenie. Piszę powieści
historyczne, bo akurat historia mnie najbardziej pociąga. Bardzo lubię kostium,
całą oprawę dawnych epok, i uważam, że fajnie jest pokazywać historię z
perspektywy człowieka współczesnego, a w tej historii właśnie jednostkę.
AAR: Nie ukrywam,
że bardzo interesuje mnie cały ten proces tworzenia powieści historycznych.
Przypuszczam, że praca nad tego rodzaju literaturą odbywa się trochę inaczej,
aniżeli w przypadku współczesnych powieści obyczajowych. Jak to wygląda u
Ciebie? Czy dużo czasu zabiera Ci gromadzenie materiałów, które w efekcie
posłużą Ci do skonstruowania interesującej fabuły?
RC: Tak, to
zupełnie coś innego. Powieść historyczna wymaga zgłębienia epoki i solidnych
przygotowań. Najpierw więc buszuję w książkach w poszukiwaniu czegoś, co mnie
zainspiruje do stworzenia nowej powieści. To może być jakieś zdarzenie z
przeszłości, osoba, ale bywa i tak, że już w trakcie pisania obecnej książki
napotykam na coś, co staje się dla mnie inspiracją dla kolejnej powieści i już
wiem, że o tym chciałabym pisać. Potem jest szukanie informacji na ten temat,
zgłębianie tematu, które odbywa się przez cały czas pisania powieści, gdyż
nieustannie mam wiele pytań i wątpliwości odnośnie do zdarzeń, epoki, ludzi, coś
mi nie gra, coś jest niejasne, a więc trzeba szukać odpowiedzi, których czasem
nie ma, a wtedy trzeba zdać się na własną intuicję. Tak więc praca nad powieścią
zajmuje mi jakiś rok.
AAR: Wielu czytelnikom powieść historyczna kojarzy się z latami szkolnymi, kiedy pod
presją nauczyciela musieli zapamiętywać szereg dat i wydarzeń z naszej
przeszłości. Przyznam, że sama, czytając powieść historyczną nie chcę, aby
przypominała tradycyjny podręcznik do nauki historii. Jak, w takim razie,
sprawić, aby czytelnicy pozbywali się tego mylnego wrażenia?
RC: Powieść
historyczna nie może być podręcznikiem historii. Pisząc, pamiętam, że to ludzie
tworzą historię, nie odwrotnie. Ludzie tacy jak my, z ambicjami, z wadami,
słabościami. I tych ludzi trzeba pokazać w wirze ich epoki, ich czasów. Rolą
powieści historycznej nie jest nauczenie czytelnika historii, ale rozbudzenie
zainteresowania tą historią, by zapragnął zgłębić zdarzenia, jakie ukazał
autor, by dociekać, co jest prawdą, a co fikcją literacką. I to już jest
sukces, gdy taki czytelnik przeczytawszy powieść historyczną, zajrzy do źródeł,
by dowiedzieć się czegoś więcej o tamtych czasach, ludziach i zdarzeniach.
AAR: Przytoczenie w
powieści faktów, które niegdyś w istocie miały miejsce to jedno, ale powołanie
do życia na kartach książki postaci, które żyły setki lat temu, to już zupełnie
inna sprawa. Przecież trzeba skonstruować dialogi, „włożyć w usta” bohaterów
kwestie, które kiedyś naprawdę zostały wypowiedziane albo być może zostały
wypowiedziane adekwatnie do sytuacji. Czy trudno jest ożywić takiego księcia
czy króla, których znamy jedynie z podręczników do historii?
RC: A no właśnie.
To podwójna robota, bo nie dość, że trzeba odtworzyć tło historyczne, to
jeszcze postaciom, które żyły setki lat temu zabieram nazwisko, korzenie i
tworzę na nowo, tworzę tak, by czytelnik uwierzył mi, że tacy byli. To nie jest
łatwe. Nie jest możliwe przedstawić jakąś postać historyczną taką, jaką była
ona w rzeczywistości, bo choć opieram się na źródłach historycznych, to tworzę
bohaterów moimi oczami.
AAR: W Twoich
powieściach często pojawia się ród Radziwiłłów. Przypuszczam, że może to
wynikać z Twojej fascynacji tą dynastią. Czy tak właśnie jest w istocie, czy
może zadziałał tutaj zwykły przypadek?
RC: Ogólnie
uwielbiam poznawać dzieje dynastii, a co do Radziwiłłów, pierwsza moja powieść
ich tyczyła, więc na nich musiałam się skupić. W renesansie był to ród dopiero
wspinający się po drabinie kariery, ale w dalszych wiekach widzimy już ich
rosnącą potęgę.
AAR: Kraków to
miasto, które chyba większości z nas kojarzy się z monarchią. W powieści pod
tytułem „Signora Fiorella, kapeluszniczka Królowej Bony” niezwykle wiernie
odmalowałaś społeczeństwo szesnastowiecznego Krakowa. Jak Ci się to udało?
RC: Nie wiem, na
ile mi się to udało, ale starałam się pokazać różnorodność Krakowa w tamtych
czasach. Obok bogatych włoskich kupców i przepychu wawelskich komnat istniał
drugi świat, był to świat ludzi, którzy musieli sobie jakoś radzić, zwykłych
mieszczan, ludzi z półświatka, a także bogatych i biednych Żydów, a wszyscy oni
byli ze sobą powiązani wzajemnymi zależnościami. Tak więc poszukiwałam książek,
które pozwoliły mi poznać ówczesny Kraków.
AAR: „Królowa w
kolorze karminu” to opowieść o wielkim romansie i małżeństwie Barbary
Radziwiłłówny i Zygmunta Augusta. Historycy twierdzą, że tych dwoje ludzi
praktycznie zmieniło bieg historii. Skąd, Twoim zdaniem, takie przekonanie?
RC: Może stąd, że
Barbara Radziwiłłówna stała się jakimś fatum, które zawisło nad Zygmuntem
Augustem, bowiem kolejna jego żona, Katarzyna z rodu Habsburgów, również nie
urodziła królowi potomka, i szybko wyszło na jaw, że choruje na epilepsję, tak
jak jej starsza siostra, Elżbieta. To małżeństwo trwające wiele lat było
ogromnym ciężarem dla króla, który pragnął mieć syna, tymczasem miał związane
ręce, bo papież nie godził się na unieważnienie małżeństwa z Katarzyną. I co
ten biedny król miał robić? Brał sobie kochanki. Jedną z nich była słynna z
urody i podobieństwa do Barbary Radziwiłłówny, Barbara Giżanka. Nie można
jednak pominąć, że najprawdopodobniej król był bezpłodny a więc każde kolejne
małżeństwo nie dałoby królowi dziedzica.
AAR: Która z Twoich
powieści jest Ci najbliższa i dlaczego?
RC: Zdecydowanie „Królowa
w kolorze karminu”. Najwięcej serca włożyłam w wykreowanie postaci Barbary
Radziwiłłówny, bo i jej historia była bardzo tragiczna. Gdy wszystko tak pięknie
szło i jej głowę przyozdobiła korona, w pół roku pożegnała się z życiem.
Tworząc jej postać widziałam świat jej oczyma, pragnęłam pokazać dramat kobiety
zależnej od woli mężczyzn, uwikłanej w rodzinne rozgrywki. Nie mogła stanowić o
sobie, bo była kobietą. Po drugie ważną rolę odgrywały korzenie. Nie mogła więc
powiedzieć, zrywam z wami, idę swoją drogą. Urodziła się jako Radziwiłłówna i
należała do rodziny, to rodzina decydowała o niej. Jej pierwsze małżeństwo nie
było szczęśliwe, ale przecież mariaż miał być tylko dobrze ubitym interesem,
uczucia nie wchodziły w grę. Małżeństwo miało łączyć fortuny, pomnażać je i
zwiększać wpływy. Barbara wiedziała, że takie jest jej przeznaczenie. Była z
tym pogodzona, a jednocześnie była świadoma swojej niepospolitej urody i uroku,
jaki roztaczała. Lubiła być podziwiana, była takim lekkoduchem, kobietą próżną,
którą zmieniła miłość do króla. Zmieniła ich oboje. Ta korona na głowie
Jagiellona jej ciążyła, przecież doskonale wiedziała, że nigdy nie zostanie
małżonką króla, tak więc w Zygmuncie Auguście widziała mężczyznę, człowieka,
który z wzajemnością ją pokochał. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że dla niej król
gotów iść na wojnę z całym światem, z matką, senatorami, prymasem i szlachtą. I
jeszcze jedna rzecz, nie sądzę, by tak było, jak niektórzy podają, że to bracia
Barbary, Mikołaj Rudy i Czarny tylko czyhali na króla, by dać mu ultimatum,
albo korona dla ich siostry, albo koniec romansu. Na to, sądzę, żaden z nich by
się nie poważył. To od króla wyszła inicjatywa poślubienia Barbary. I ta miłość
wyzwoliła Zygmunta Augusta spod kurateli i władzy matki, Bony Sforzy. To
musiało ją zapiec, zaboleć, ten sprzeciw dotąd potulnego syna, który dla
jakiejś Litwinki o niezbyt dobrej reputacji, chce wszystko poświęcić. Ale tak naprawdę
to nie zła reputacja Barbary była przyczyną tej powszechnej nienawiści, ale
obawa o wyniesienie Radziwiłłów.
AAR: Gdzieś
przeczytałam, że piszesz tak, jak gdybyś osobiście znała bohaterów swoich
książek. Gdybyś faktycznie miała taką możliwość, to z którą postacią
historyczną umówiłabyś się na kawę? (śmiech)
RC: Trudny wybór.
Na pewno z Barbarą Radziwiłłówną i księżną Heleną Radziwiłłową. Chciałabym zobaczyć
jakie były naprawdę.
AAR: Czy jest jakiś
szczególny okres w dziejach Polski, który chciałabyś wykorzystać w którejś ze
swoich kolejnych powieści?
RC: Tak mocno tkwię
w renesansie, że nie myślę teraz o innej epoce.
AAR: Gdybyś nagle
miała możliwość przeniesienia się w czasie, to do której z epok chciałabyś trafić
i dlaczego?
RC: Chciałabym znaleźć
się na Wawelu, krótko przed śmiercią Barbary Radziwiłłówny, by posłuchać o czym
szeptano w jej pokojach, w korytarzach, gdy już nie mogła się bronić przed
zgrają nieprzychylnych jej ludzi czekających na jej śmierć, a jedynym
człowiekiem, który jej bronił był król. Wyobrażam sobie jej samotność, gdy
bliscy ludzie, dworzanie, damy dworu zaczęli odsuwać się od niej, nie mogąc
znieść smrodu gnijącego ciała, a także jej złego nastroju i wybuchów złości, co
było wynikiem cierpienia, gdy z pięknej kobiety pozostał już tylko szkielet
obleczony skórą, cień człowieka. Ciekawie też byłoby znaleźć się na ulicach
Warszawy 17 kwietnia 1794 roku w dniu wybuchu powstania przeciwko Rosjanom, a
także później. Cały ten okres od wybuchu powstania do listopada, gdy do stolicy
wkroczył Suworow jest szalenie ciekawy. Pisząc o tych zdarzeniach, czułam całą
grozę, ten wielki strach jaki towarzyszył warszawiakom obserwującym z okien
pałaców i domów tego wielkiego wodza, który, aby złamać warszawiaków wymordował
dwadzieścia tysięcy prażan. Widok kozaków zaglądających do okien i liczących na
łup, musiał budzić przerażenie.
AAR: W jaki sposób
zachęciłabyś czytelników do sięgania po powieści historyczne, bo tak naprawdę
są to lektury niezwykle wartościowe, a jednak w pewien sposób traktowane po
macoszemu?
RC: Powiedziałabym:
Nie bójcie się historii, nie uprzedzajcie się do niej, historia nie jest nudna,
bo historię tworzyli ludzie.
AAR: Nad czym teraz
pracuje Renata Czarnecka i kiedy wielbiciele powieści historycznych i Twojego
talentu mogą spodziewać się kolejnej fascynującej lekcji historii?
RC: Obecnie piszę
powieść o Bonie Sforzy. Jej życiorys jest gotowym scenariuszem na świetny film
i doskonałym tematem na powieść. Mało kto wie, jak wiele zaznała w dzieciństwie
tragedii i tułaczki, straciła ojca, dwie siostry i brata. Jej ciotkami były
Lukrecja Borgia i Katarzyna Sforza, od której otrzymała spis receptur na
kosmetyki, a także na trucizny. Te rodowe powiązania rzucały na nią cień, gdy
przybyła do Polski, stąd tyle oskarżeń o otrucie, między innymi, synowych.
AAR: Reniu,
serdecznie dziękuję Ci za rozmowę i korzystając z okazji, że zbliżają się
Święta Bożego Narodzenia, w imieniu swoim i czytelników mojego bloga,
chciałabym życzyć Ci spokojnych, radosnych i rodzinnych Świąt oraz wciąż
rosnącej liczby oddanych czytelników.
RC: Dziękuję i
życzę Tobie, Agnieszko, oraz czytelnikom spokojnych Świąt, i aby nikt w tym
szczególnym dniu nie był sam, a pod choinką oczywiście książek, na które
niecierpliwie czekacie.
Rozmowa i redakcja:
Agnes Anne Rose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz