sobota, 12 grudnia 2015

Bogna Ziembicka – „Bądź przy mnie” # 4














Wydawnictwo: OTWARTE
Kraków 2015





Tanzania niegdyś znana była jako Tanganika. Kiedy pod koniec XIX wieku Europejczycy zdobyli i podzielili kontynent, Tanganika stała się częścią tak zwanej Niemieckiej Afryki Wschodniej (z niem. Deutsch-Ostafrika). Tak więc Niemiecka Afryka Wschodnia składała się wówczas z terenów, które dziś znamy jako Tanzanię, Rwandę i Burundi. Podczas swojego ponad trzydziestoletniego sprawowania rządów niemieccy władcy zainwestowali tam spore środki finansowe w rolnictwo, transport kolejowy oraz edukację. Stolicą zostało miasto Dar es Salaam, które było najbardziej prestiżowym miastem w ówczesnej tropikalnej Afryce. 

Po klęsce Niemiec w pierwszej wojnie światowej w 1918 roku Tanganika funkcjonowała pod protektoratem Ligii Narodów, nad którą pieczę sprawowali Brytyjczycy, podczas gdy Rwanda oraz Burundi były zarządzane przez Belgów. Tanganika pozostawała pod panowaniem Brytyjczyków przez kolejne czterdzieści trzy lata, czyli aż do dnia uzyskania niepodległości w grudniu 1961 roku. Pokojowe dążenia do niezależności wspierał Julius Kambarage Nyerere (1922-1999) wraz ze swoją partią polityczną o nazwie Afrykański Narodowy Związek Tanganiki (z ang. Tanganyika African National Union – TANU). Partia powstała siedem lat wcześniej po tym, jak Julius Kambarage Nyerere zdołał przekonać innych afrykańskich działaczy do przekształcenia Afrykańskiego Stowarzyszenia Tanganiki (z ang. Tanganyika African Association – TAA) w partię polityczną. Swoją inaugurację TANU świętował w dniu 7 lipca 1954 roku. Data ta stała się powodem, dla którego o partii mówiono po prostu „Siedem Siedem”. Pomimo że TANU został zlikwidowany prawie czterdzieści lat temu, to jednak dzień ten pozostaje nadal świętem narodowym Tanzanii.

Julius Kambarage Nyerere
Nowożytna historia Zanzibar rozpoczyna się w roku 1698, kiedy wyspą rządził sułtan Omanu. Wcześniej przez prawie dwieście lat wyspa znajdowała się pod luźną władzą Portugalii. Dla sułtana Omanu wyspy były kluczowe, jeśli chodzi o handel niewolnikami i kością słoniową z jego własnym krajem. Poszczególni władcy Omanu powołali do życia plantację goździków, która z czasem przyczyniła się do nazwania Zanzibaru „Wyspą Przypraw”, która to nazwa czasami używana jest również dzisiaj. Uprawa goździków wciąż pozostaje znaczącym sektorem gospodarki Zanzibaru. Wyspa stała się tak bardzo ważna dla władców arabskich, że w 1840 roku ówczesny władca Omanu przeniósł stolicę swojego kraju z Maskat do Zanzibaru, który wtedy był najważniejszym ośrodkiem handlu niewolnikami w tej części Afryki. Pod koniec XIX wieku Brytyjczykom z wysiłkiem udało się ostatecznie zakończyć ten handel i Zanzibar przeszedł pod ich władzę w 1890 roku. Niemniej Brytyjczycy nadal rządzili tam za pośrednictwem sułtana.

W grudniu 1963 roku Zanzibar uzyskał niepodległość i stał się monarchią konstytucyjną. Oznaczało to, że sułtan nadal mógł sprawować tam swoją władzę. Z kolei nacjonaliści pod wodzą Sheikh Abeid Karume (1905-1972) nie zaakceptowali tej formy rządów i miesiąc później obalili rząd w wyniku rewolucji, w której przelano sporo krwi, zaś ofiarami byli członkowie klasy rządzącej, którzy w większości byli Arabami i Hindusami. Wielu z nich opuściło także wyspę. Trzy miesiące po rewolucji Zanzibar formalnie został połączony z Tanganiką, tworząc Zjednoczoną Republikę Tanzanii. Było to w kwietniu 1964 roku. To jedyna afrykańska koalicja, której udało się przetrwać. Zanzibar posiada charakter pół-autonomiczny z własnym prezydentem i rządem. Niemniej sprawy zagraniczne oraz dotyczące obrony pozostają pod kontrolą rządu Unii. Co ważne, drugi prezydent Tanzanii pochodził w Zanzibaru.

Zjednoczona Republika Tanzanii wyróżnia się w regionie stabilnością polityczną o znaczących zawirowaniach politycznych. Wielu ludzi do tej pory ma świadomość strasznych stu dni ludobójstwa, w wyniku którego życie straciło prawie milion osób w sąsiedniej Rwandzie. Wspomniana rzeź ludności miała miejsce w 1994 roku. Z kolei na północy w 2007 roku mieszkańcy Kenii przeżyli dwa tygodnie bezprawia, które kosztowało życie tysięcy ludzi po tym, jak władzę przejął Mwai Kibaki. Zdaniem opozycji wybory te zostały sfałszowane, co było charakterystyczne dla post-niepodległościowych afrykańskich despotów. Innym sąsiadem z północy jest Uganda, która najpierw przez osiem lat pod rządami dyktatora Idi Amina (1925-2003), a potem po jego obaleniu przy pomocy sił Tanzanii, cierpiała kilka lat z powodu wojny domowej, w której życie straciło tysiące ludzi. Od tamtej pory kraj ten cieszy się względną stabilnością i dobrobytem gospodarczym. Problemy innych sąsiadów Zjednoczonej Republiki Tanzanii takich, jak Burundi czy Demokratycznej Republiki Konga (dawniej Zair) są bardzo dobrze udokumentowane.


Bitwa o miasto Tanga, które położone jest we wschodniej części Tanzanii.
Bitwa rozegrała się podczas pierwszej wojny światowej 
pomiędzy armią niemiecką i brytyjską. 
autor: Martin Frost (1875-1928)


Powyżej nakreśliłam historię Tanzanii zwanej niegdyś Tanganiką, ponieważ główny bohater czwartej części opowieści o podkrakowskich Różanach przez kilka lat pracował w faktorii właśnie w brytyjskiej Tanganice. Jak pamiętamy z poprzedniego tomu cyklu, Joachim von Ebert jest Niemcem, którego rodzina posiada majątek w Prusach Wschodnich. Od bardzo dawna członkowie jego familii przyjaźnią się z babcią niejakiej Zuzanny Hulewicz. Zuzia i jej babcia mieszkają w Krakowie i mają na wychowaniu małego Stasia, którego rodzice zginęli w pierwszych dniach drugiej wojny światowej. Dziecko zostało sierotą, a ponieważ dla Zuzanny ojciec chłopca był kimś naprawdę wyjątkowym, dziewczyna nie mogła postąpić inaczej, jak tylko zaopiekować się Stasiem. Oczywiście należy też pamiętać o przyjaźni, jaka łączyła pannę Hulewicz z żoną Piotra Boruckiego.

Z moich powyższych słów można domyślić się, że akcja Bądź przy mnie rozgrywa się w czasie drugiej wojny światowej. Tym razem książka posiada formę swego rodzaju pamiętnika, choć z drugiej strony trudno jest nazwać pamiętnikiem wspomnienia umierającego mężczyzny, który ich bynajmniej nie spisuje. Powieść rozpoczyna się niezwykle dramatycznie. Otóż Joachim leży w szpitalu owinięty w bandaże i zaczyna przypominać sobie swoje życie. Co takiego stało się, że młody Niemiec walczy ze śmiercią na szpitalnym łóżku? Czy to wojna odebrała mu zdrowie i być może za kilka dni zabierze mu także życie? O tym oczywiście dowiecie się, czytając powieść. Natomiast niezwykle istotne w tej opowieści są relacje łączące Niemca, czyli de facto wroga, który najechał na Polskę, oraz jego ofiarę. W tym wszystkim nie jest ważne, że obydwie rodziny przyjaźnią się ze sobą, znają się od lat i odwiedzają. Najważniejsze są bowiem kwestie polityczne i to, co dzieje się akurat w Polsce, a dzieje się naprawdę źle i nie widać końca tego okrucieństwa, które zgotował nam psychopatyczny Adolf Hitler (1889-1945).

Swoje wspomnienia Joachim von Ebert rozpoczyna od czasu, kiedy przebywał w Afryce i pracował tam jako inżynier. Poznał tam wielu ludzi, a z niektórymi nawet się zaprzyjaźnił. Miał też kobietę, która chyba go kochała, a przynajmniej można odnieść takie wrażenie. Dla Joachima ten związek też nie był bez znaczenia. Niestety, kiedy przychodzi dzień, w którym nasz bohater musi wyjechać z Tanganiki i przyłączyć się do włoskich oddziałów, Almaz nie może i nie chce mu towarzyszyć. To w Afryce jest jej dom i tam pragnie pozostać do końca życia. Ona nie zna innego życia, jak to, które wiodła do tej pory. Oczywiście Joachim będzie za nią tęsknił i łudził się nadzieją, że kiedyś znów się spotkają. Z drugiej strony jednak mężczyzna wciąż ma w pamięci piękną Zazulkę Hulewicz, wobec której ma bardzo poważne plany. Pewnego dnia chce się z nią ożenić i mieć syna. Czy faktycznie jego marzenia się spełnią? Czy wojna nie sprawi przypadkiem, że plany Joachima legną w gruzach? Czy Zuzanna będzie chciała poślubić wroga swojego narodu, nawet jeśli bardzo go kocha? A co z innymi kobietami, które przez lata przewinęły się przez życie i łóżko Niemca?

I tak oto czytelnik towarzyszy Joachimowi w jego drodze ku przeznaczeniu. Oczami wyobraźni widzimy jego niezwykle niebezpieczną przeprawę przez Afrykę. Jesteśmy świadkami okrucieństw, jakich dopuszczają się włoscy żołnierze – sojusznicy Trzeciej Rzeszy. Joachimowi może się to nie podobać, ale nic nie może zrobić. Jest sam, a ich tak wielu. Po wydostaniu się z Afryki mężczyzna w końcu dociera do domu skąd już prosta droga do Zuzanny Hulewicz, która również stale myśli o przyjacielu rodziny. Dziewczyna naraża się na wielkie niebezpieczeństwo, bo przecież łączą ją bliskie relacje ze znienawidzonym okupantem. Czy przypadkiem nie przyjdzie jej zapłacić za tę miłość najwyższej ceny? Co się stanie, kiedy ktoś odkryje, że Zuzanna nie do końca jest oddana polskiej sprawie? Czy nie zostanie oskarżona o zdradę?


Uciekinierzy z Prus Wschodnich na Węźle Hucisko w Gdańsku w lutym 1945 roku.
Rodzina Joachima von Eberta znalazła się wówczas w ogromnym niebezpieczeństwie.


Muszę przyznać, że Bądź przy mnie to książka, która naprawdę wzrusza. Dramatyczne zbiegi okoliczności, które pojawiają się w życiu poszczególnych bohaterów wywołują w czytelniku jakiś wewnętrzny bunt. Czasami ma się ochotę krzyknąć, że: „to nie tak powinno być!”. Wiadomo jednak, że gdyby Bogna Ziembicka poprowadziła swoje powieściowe postacie inną drogą, niż ta przez nią zaproponowana, wówczas książka straciłaby na wartości. Tak po prostu musiało być, aby nie rozczarować czytelnika. Musiało tak być, żeby czytelnik nie stwierdził, iż powieść nie wniosła niczego pozytywnego w jego czytelnicze życie. Musiało tak być, aby nie zarzucić Autorce, że napisała książkę nudną i bez emocji. I wreszcie musiało tak być, aby powieść nie stała się dla czytelnika jedną z wielu, o której zapomina niemalże tuż po przeczytaniu ostatniej strony.

Biorąc pod uwagę wszystkie cztery tomy cyklu, które przeczytałam, trzeba nastawić się na to, że próżno szukać w nich chronologicznego uporządkowania poszczególnych wydarzeń. Jak wynika z powyższego, w przypadku Bądź przy mnie mamy do czynienia z historią Zuzanny Hulewicz i Joachima von Eberta, którzy zostali rzuceni w realia drugiej wojny światowej, natomiast już w pierwszym tomie spotykamy Zuzannę, która zbliża się do kresu swoich dni. Potem w miarę czytania kolejnych części akcja momentami będzie się cofać, aż dotrzemy do wydarzeń, które przytaczam w niniejszym wpisie. Tak więc jeśli komuś bardzo zależy na chronologii, to obawiam się, że będzie musiał porzucić czytanie poszczególnych tomów zgodnie z datą ich wydania. Mnie taki zabieg Autorki zupełnie nie przeszkadza, ponieważ to, co nie zostało dopowiedziane w poprzednich częściach, zostało wyjaśnione w Bądź przy mnie.

Do nabycia jest już piąty i zarazem ostatni tom serii o Różanach zatytułowany Na zawsze Różany. Bardzo martwi mnie, że zakończenie tej magicznej opowieści nie pojawi się w księgarniach. Jest to bowiem wydanie kolekcjonerskie, które tylko do końca lutego 2016 roku będzie można zamawiać na stronie wydawnictwa [klik]. Przyznam, że ta forma sprzedaży nieco rozczarowuje, przynajmniej mnie. Wiedząc o planowanej publikacji, cieszyłam się, że książka będzie ogólnie dostępna. Mam jednak nadzieję, że fakt ten nie zniechęci czytelników do sięgnięcia po powieści Bogny Ziembickiej. Na chwilę obecną nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić wszystkie cztery tomy tej niezwykle wyjątkowej i wciągającej historii.