czwartek, 4 września 2014

Robert Löhr – „Szachista”

















Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
Wrocław 2007
Tytuł oryginału: Der Sachautomat
Przekład: Małgorzata Słabicka





Wyobraźcie sobie, że nagle ktoś przy pomocy magii przenosi Was do osiemnastowiecznej Europy, gdzie o takich odkryciach, jak komputer, Internet czy smartfon nikt nie ma pojęcia. Jak zachowalibyście się, gdyby nagle trzeba było żyć w czasach peruk, twarzy przypudrowanych białym proszkiem, gorsetów, które noszone są nie tylko przez panie celem poprawienia ich urody, zaś szczyt technicznych wynalazków stanowi mechanizm zegarowy? Wyobraźcie sobie zatem, iż w tym świecie, tak różnym od współczesnego, pojawia się automat, który jest w stanie myśleć oraz grać w szachy z człowiekiem. Na początek odpowiedzmy sobie więc na pytania: kim była osoba, która pod koniec XVIII wieku przyczyniła się do podejmowania gorących dyskusji na tematy techniczne oraz kim był człowiek, który stworzył dwa zadziwiające urządzenia, czyli Mechanicznego Turka i Mówiącą Maszynę?

Otóż pełne nazwisko tego sławnego wynalazcy brzmi Johann Wolfgang Ritter von Kempelen. Ten węgierski baron, inżynier, fizyk oraz radca dworu austriackiej cesarzowej – Marii Teresy – urodził się 23 stycznia 1734 roku w Preszburgu (obecna Bratysława, Słowacja). Został ochrzczony w katedrze pod wezwaniem świętego Marcina jako Wolfgangus Franciscus de Paola Joannes Elemosinarius. Jego ojciec – Engelbert Kempelen – był radcą sądowym i kontrolerem urzędu skarbowego. Stanowisko to piastował od 1715 roku. Wolfgang był najmłodszym z trzech braci. Pierwszy z młodych Kempelenów – Johann Christoph von Andreas Kempelen – studiował filozofię i prawo, był też sekretarzem ambasadora w Konstantynopolu oraz walczył w wojnie na Śląsku. Zmarł w 1753 roku na skutek poważnej choroby płuc, a było to tuż po tym, jak został mianowany na prywatnego nauczyciela austriackiego następcy tronu. Drugi z braci Wolfganga – Johann Nepomuk Freiherr von Kempelen, baron de Pázmánd (Węgry) – również służył w wojsku, gdzie został awansowany do stopnia generała dywizji.

Wolfgang von Kempelen uczęszczał do szkoły podstawowej w Preszburgu, natomiast w 1750 roku udał się do Györ, aby tam zdobyć średnie wykształcenie. Po ukończeniu szkoły średniej miał poważny dylemat odnośnie swojej dalszej kariery zawodowej, ponieważ interesowało go zbyt wiele rzeczy. Chciał studiować fizykę, matematykę, nauki przyrodnicze, architekturę, literaturę, a nawet muzykę. Niektóre źródła historyczne podają, iż podjął nawet studia filozoficzne i prawnicze na Uniwersytecie Wiedeńskim, lecz w żadnym rejestrze z tamtego okresu nie figuruje nazwisko Kempelena. Tak więc możliwe, że są to tylko i wyłącznie przypuszczenia. Wiadomo natomiast, że Kempelen był niezwykłym poliglotą. Władał biegle ośmioma językami: węgierskim, francuskim, włoskim słowackim, angielskim, irlandzkim, rumuńskim i oczywiście niemiecko-łacińskim.

Wolfgang von Kempelen (1734-1804)
Po odbyciu dość długiej podróży po Włoszech, pobycie w Rzymie i Neapolu, Wolfgang von Kempelen podjął się przetłumaczenia kodeksu cywilnego Marii Teresy z łaciny na język niemiecki. Było to w 1755 roku. Jego szybka i wykonana w obowiązującym terminie praca sprawiła, że zdobył powszechne zaufanie i już wkrótce został radcą węgierskiego sądu, a potem, w 1757 roku objął urząd sekretarza. W roku 1766 Wolfganga von Kempelena powołano na stanowisko dyrektora węgierskich kopalń soli. Z kolei w 1768 roku został komisarzem osadniczego regionu Banat, gdzie sąd wiedeński prowadził intensywną politykę osadniczą celem ponownego zaludnienia prowincji. Był odpowiedzialny za osiedlenie się tam trzydziestu siedmiu tysięcy rodzin, organizowanie gmin oraz projektowanie domów dla osadników. Udało mu się także wprowadzić nowe uprawy roślin, na przykład lnu, z którego szyto bieliznę. Zbudował również fabrykę jedwabiu. Wokół miejscowości o nazwie Timisoara, która stanowiła główne miasto prowincji Banat, Wolfgang von Kempelen prowadził prace przy osuszaniu bagien oraz przebudowie dróg i szkół. Tak więc dzięki jego działaniom Banat stało się zupełnie innym miejscem, bardziej nowoczesnym, a to z kolei wywołało ogromne zadowolenie Marii Teresy. W 1771 roku Wolfgang von Kempelen za swoje usługi otrzymał tysiąc guldenów oraz roczną rentę w tej samej kwocie.

Jesienią 1769 roku Wolfgang von Kempelen został zaproszony przez cesarzową Marię Teresę do Wiednia, aby uczestniczyć tam w pokazach francuskiego iluzjonisty o nazwisku François Pelletier. Niestety, Kempelena nie zachwyciły pokazy Francuza. Wówczas obiecał Marii Teresie, że jest w stanie w ciągu pół roku wynaleźć maszynę, która będzie znacznie bardziej porywająca, aniżeli występy francuskiego magika. I tak oto Wolfgang von Kempelen przystąpił do konstruowania Mechanicznego Turka, którego zadaniem miała być gra w szachy. W zamyśle Kempelena maszyna miała być tak doskonała, iż żaden człowiek nie mógłby się z nią równać. Mechaniczny Turek miał zawsze wygrywać. Czy tak się w istocie stało? Czy faktycznie ten szachowy automat okazał się urządzeniem, którego nawet najlepszy szachista nie był w stanie pokonać?

Po raz pierwszy swoje arcydzieło Kempelen pokazał cesarzowej w Wiedniu w 1770 roku. W bardzo krótkim czasie maszyna stała się znana na całym świecie, zaś Europa jak długa i szeroka pragnęła zobaczyć ją na własne oczy. O żadnym urządzeniu nie mówiono tak często, jak właśnie o Mechanicznym Turku. Nie schodził on z ust zarówno wynalazców, jak i zwykłych ludzi. Wielu starało się odkryć tajemnicę fenomenu tegoż urządzenia. Niestety, już w 1785 roku pojawił się ktoś, kto domyślił się sekretu, jaki krył się za geniuszem szachowego automatu…

Praktycznie od tego momentu zaczyna się akacja powieści Roberta Löhra. Poznajemy twórcę automatu szachowego, który robi wszystko, aby tylko móc zabłysnąć na dworze cesarzowej Marii Teresy. Wolfgang von Kempelen ma do pomocy Żyda – Jakuba – który jest jego asystentem. Ale to nie wszystko. Nasz konstruktor poszukuje jeszcze kogoś, kto będzie stanowił sedno jego projektu. W tym celu podstępem wyciąga z weneckiego więzienia niejakiego Tibora Scardanelliego z Provensano, zwanego dalej po prostu Tiborem. Do czego zatem Kempelenowi potrzebny jest karzeł, którego atrybutem jest nieprzeciętna umiejętność gry w szachy?


Mechaniczny Turek 
Grafika pochodzi z książki Josepha Freidricha, barona von Räcknitz z 1789 roku. 


Robert Löhr prowadzi czytelnika tak, aby ten mógł być świadkiem tego, w jaki sposób Wolfgang von Kempelen konstruuje swój wynalazek. Oczami wyobraźni widzimy cały proces budowy automatu szachowego. Przyglądamy się, jakiego rodzaju emocje towarzyszą bohaterom, którzy są bezpośrednio zaangażowani w budowę urządzenia szachowego. Nie obywa się bez kłótni, które w tym przypadku mają swoje uzasadnienie, ponieważ Kempelen praktycznie wymusza na swoich kompanach bezwzględne podporządkowanie się jego rozkazom. Ambicje konstruktora sięgają naprawdę wielkich rozmiarów, więc to, co tak naprawdę liczy się dla niego, to jego własna sława, nawet kosztem współpracowników. Wolfgang jest zdolny posunąć się wręcz do ostateczności, aby tylko świat nie dowiedział się o tym, w jaki sposób przebiega proces tworzenia automatu szachowego. Pomiędzy bohaterami dochodzi również do sprzeczek na tle religijnym. Żyd Jakub to przecież wyznawca judaizmu, natomiast Tibor jest zagorzałym katolikiem, który nie wyobraża sobie dnia bez wizyty w kościele czy udania się do spowiedzi. A ponieważ bierze udział w czymś nielegalnym, więc ta spowiedź jest mu niezbędna, gdyż wciąż czuje się wielkim grzesznikiem. W dodatku – jak każdy zdrowy mężczyzna – nie jest wolny od fantazji erotycznych na temat kobiet.

Oczywiście postać Tibora jest fikcyjna. Autor wprowadził go tylko i wyłącznie dlatego, aby pokazać czytelnikowi, w jaki sposób Mechaniczny Turek przyniósł sławę Wolfgangowi von Kempelenowi, co akurat jest zgodne z historycznymi przekazami, jednak nie wiadomo kim faktycznie był człowiek, który w rzeczywistości zajmował miejsce Tibora. Dlatego też ten bohater jest w powieści niezbędny, i jak gdyby stanowi substytut prawdziwego bohatera, którego nazwiska nie znamy. Podobnie jak Tibor, wytworem wyobraźni Roberta Löhra są również wydarzenia o zabarwieniu kryminalnym. Szachista to powieść, która uznawana jest za thriller historyczny, tylko dlatego, iż w grę wchodzą morderstwa. Moim zdaniem oprócz tła historycznego, które kwalifikuje tę książkę do gatunku powieści historycznych, bardziej zasadne byłoby określenie jej mianem powieści przygodowej, zamiast powieści z dreszczykiem.

Uważam, że Robert Löhr posiada bardzo ciekawy styl pisania, który z pewnością lepiej wygląda w języku niemieckim, aniżeli w polskim przekładzie. Jego styl to połączenie tradycyjnego gawędziarstwa na temat osiemnastowiecznych wynalazków oraz opisu gry w szachy. W swojej książce Autor nawiązuje też do postaci mitologicznego Zeusa, który – jak wiemy – ukarał Prometeusza za nieposłuszeństwo.


Replika Mechanicznego Turka 


Szachista to debiutancka powieść Roberta Löhra, która w moim odczuciu stanowi niezwykle interesuje studium realiów charakterystycznych dla XVIII wieku, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę opis ówczesnych technicznych wynalazków. Opis ten jest wyjątkowo żywy, natomiast sam Autor zaprasza czytelnika do odwiedzenia ówczesnego Wiednia, Włoch czy Francji. Akcja rozgrywa się także na terenie historycznych Węgier, czyli w Preszburgu, który w roku 1541 został stolicą tego kraju. Dopiero w konsekwencji licznych wojen miasto znalazło się w granicach Czechosłowacji, a potem Słowacji, przyjmując nazwę „Bratysława”.

Autor nie stroni także od humorystycznych sytuacji. W książce znajdziemy fragmenty, które na pewien czas mogą skutecznie poprawić nam humor. Sam Tibor to bohater, który z jednej strony może budzić współczucie, ponieważ został podstępnie wykorzystany przez wielkiego wynalazcę, natomiast z drugiej jest to postać dość komiczna w odbiorze, którą jednak cechuje odwaga, kiedy zmuszony jest stawić czoło naprawdę niebezpiecznym sytuacjom zagrażającym jego zdrowiu i życiu.

Może Szachista nie zachwyca jakąś szczególnie atrakcyjną fabułą, ponieważ Autor kręci się wokół tego samego tematu, lecz dla mnie książka stała się doskonałym pretekstem do tego, aby rozpocząć poszukiwanie informacji na temat Wolfganga von Kempelena. Jak dotąd nie spotkałam się w literaturze z tym nazwiskiem, więc cieszę się, że trafiłam na Szachistę, dzięki któremu Kempelen nie jest już dla mnie postacią anonimową. Ogromnie pomocne w zrozumieniu książki jest również słowo od Autora, które czytelnik znajdzie na końcu powieści. Czytając je, dowiemy się, ile tak naprawdę w tej historii jest prawdy, a ile fikcji; jak dalej potoczyły się losy poszczególnych bohaterów oraz które z tych postaci żyły w rzeczywistości, a które to tylko wymysł Roberta Löhra.








4 komentarze:

  1. A ja z tym nazwiskiem się spotkałam tylko nie wiedziałam gdzie. Odkąd dowiedziałam się, że będziesz pisać o "Szachiście" nie mogłam przestać o tym myśleć. Dalej nie jestem pewna, ale chyba była to jedna z opowieści generała z "Syberiady polskiej" Zbigniewa Domino, który wyzwał jednego z więźniów gułagu do zagrania o swoje życie, grając w szachy właśnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To cieszę się, że wreszcie mogłaś przeczytać u mnie o "Szachiście". :-) Niestety, nie znam książki, o której wspominasz, ale dzięki za tytuł. Będę mieć na uwadze. Zawsze sobie zapisuję tytuły, które czytelnicy bloga wpisują mi w komentarzach, więc i ten sobie zanotuję. Skoro nie jest Ci obcy ten temat, to zapytaj w bibliotece o "Szachistę". Książka powinna Ci się spodobać. Mnie się spodobała. Trochę się pośmiałam, bo niektóre dialogi są naprawdę zabawne. :-)

      Usuń
  2. Byłabym zachwycona, gdyby ktoś chciał mnie przenieść do przeszłości! Od dawna twierdzę, że XXI wiek to kompletnie nie moja bajka. Nie musiałabym być hrabianką czy baronową, choć nie ukrywam, że zachwycam się na widok tych przepięknych strojów - ważne, by znaleźć się daleko od tego przeklętego, skomputeryzowanego świata. O automacie szachowym nigdy wcześniej nie słyszałam. A co do samej książki - podziwiam możliwość porównania oryginału z przekładem - istotnie, czasem różnice są tak ogromne, że w różnych językach książka wypada kompletnie inaczej. Sztuka przekładu to też w końcu sztuka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja Cię bardzo dobrze rozumiem, bo też czasami nachodzi mnie chęć przeniesienia się w czasie. I też mam niekiedy dosyć naszego skomputeryzowanego świata. Chciałabym od tego odpocząć przez jakiś czas, ale niestety nie da się. Pewnie dlatego tak uwielbiam historię, bo przynajmniej na kartach książek mogę się cofnąć wstecz. A co do "Szachisty", to polecam. Skoro nie znasz tematu, to ta powieść na pewno w pewnym stopniu Ci go przybliży. Aha, i to nie ja robiłam porównanie oryginału z przekładem, tylko koleżanka-germanistka. Ja niestety nie znam tak dobrze niemieckiego, żebym mogła się za to zabrać. Ja jestem specjalistką od angielskiego. :-)

      Usuń