środa, 26 listopada 2025

Jakobici w osiemnastowiecznej Szkocji i dążenie do przywrócenia dynastii Stuartów






Osiemnaste stulecie w Szkocji naznaczone było wytrwałymi, choć ostatecznie bezskutecznymi próbami jakobitów, zmierzających do przywrócenia zdetronizowanej dynastii Stuartów na tron brytyjski. Od nieudanej francuskiej inwazji w 1708 roku po katastrofalną klęskę pod Culloden w 1746 roku i jej brutalne konsekwencje, ruch jakobicki tworzył złożoną mozaikę lojalności dynastycznej, społeczno‑ekonomicznych krzywd, przekonań religijnych oraz poczucia kulturowej tożsamości. Nie był to ruch jednolity ¾ jego zwolennicy wywodzili się z różnych środowisk, które łączyło przede wszystkim rozczarowanie sukcesją hanowerską, a w wielu przypadkach także sprzeciw wobec Aktu Unii z 1707 roku. Analiza natury jakobityzmu w osiemnastowiecznej Szkocji ukazuje motywacje stojące za kolejnymi próbami restauracji Stuartów, stosowane strategie oraz liczne przyczyny ostatecznej porażki, która doprowadziła do głębokiej przemiany społeczeństwa szkockiego i jego miejsca w kształtującym się państwie brytyjskim.
 
Korzenie jakobityzmu sięgają końca XVII wieku, a zwłaszcza rewolucji chwalebnej z 1688 roku. Obalenie króla Jakuba VII Szkockiego (Jakuba II Angielskiego) nie zostało powszechnie zaakceptowane, szczególnie przez tych, którzy wierzyli w boskie prawo monarchii i uznawali decyzję parlamentu za bezprawne pozbawienie tronu. Katolicyzm Jakuba, będący główną przyczyną jego upadku w Anglii, w Szkocji spotkał się z bardziej zróżnicowanym odbiorem ¾ znaczna część Kościoła episkopalnego pozostała lojalna wobec Stuartów, postrzegając rewolucję chwalebną jako narzucenie prezbiterianizmu i politycznej dominacji Anglii. Ta początkowa lojalność dynastyczna została dodatkowo umocniona przez Akt o następstwie tronu z 1701 roku, który wykluczał katolików z dziedziczenia korony i wskazywał protestancką dynastię hanowerską jako następców Jakuba, tym samym trwale odsuwając starszą linię Stuartów.


Jakub VII (II) Stuart
Portret został namalowany pomiędzy 1650 a 1675 rokiem
w szkole sir Petera Lely'ego.



Jeszcze większym katalizatorem niezadowolenia okazał się Akt Unii z 1707 roku, który przekształcił lojalność wobec Stuartów w szerszy sprzeciw polityczny. Unia, niepopularna w wielu kręgach społeczeństwa szkockiego, była postrzegana jako zdrada narodowej suwerenności, podyktowana angielskimi interesami gospodarczymi i chciwością części szkockich komisarzy. Wielu Szkotów, niezależnie od wyznania, odczuwało głęboką urazę z powodu utraty własnego parlamentu i postrzeganego podporządkowania kulturowego. Dla tych „patriotycznych” jakobitów restauracja Stuartów stała się nierozerwalnie związana z uchyleniem Unii i ponownym potwierdzeniem szkockiej niezależności. Dwór Stuartów na wygnaniu ¾ najpierw w Saint‑Germain, a później w Rzymie ¾ pełnił rolę symbolicznego punktu zbornego dla rozczarowanych nowym porządkiem politycznym, podtrzymując poczucie wspólnego sprzeciwu wobec reżimu hanowerskiego i parlamentu westminsterskiego.
 
Pierwsza poważna próba restauracji Stuartów w XVIII wieku miała miejsce podczas planowanej francuskiej inwazji w 1708 roku. Operacja ta, której celem było wysadzenie na ląd Jakuba Franciszka Edwarda Stuarta („Starego Pretendenta”) w Szkocji wraz z licznymi oddziałami francuskimi, ujawniła kilka motywów, które później wielokrotnie powracały w działaniach jakobitów. Wyprawa, kluczowo uzależniona od zagranicznego wsparcia militarnego, zakończyła się niepowodzeniem wskutek przewagi brytyjskiej marynarki w sztuce żeglugi oraz niesprzyjających warunków pogodowych, które uniemożliwiły lądowanie. Ta wczesna klęska uwydatniła podatność strategii jakobickiej na czynniki zewnętrzne i dominację brytyjskiej potęgi morskiej. Choć przedsięwzięcie zyskało znaczne poparcie społeczne w Szkocji, zwłaszcza w Edynburgu, jego fiasko pozostawiło zwolenników bez punktu skupienia dla mobilizacji, podkreślając potrzebę silnego wewnętrznego przywództwa zdolnego wykorzystać szeroko rozpowszechnione poczucie krzywdy.


Książę Jakub Franciszek Edward Stuart
Portret pochodzi z 1712 roku.
autor: Alexis Simon Belle

 
Siedem lat później sprawa jakobicka ponownie przerodziła się w otwarty bunt ¾ powstanie z 1715 roku. Na jego czele stanął Jan Erskine, hrabia Mar, były sekretarz stanu Szkocji, który początkowo popierał Unię, lecz rozczarowany zmienił stronę. Było to powstanie o najszerszym zasięgu geograficznym spośród wszystkich prób jakobickich. Mar wzniósł sztandar w Braemar, apelując zarówno do klanów górskich, jak i do niezadowolonej szlachty nizinnej. Rebelia szybko nabrała rozpędu, przejmując kontrolę nad Perth i umacniając obecność w północno‑wschodniej Szkocji. Jednak wizja strategiczna Mara okazała się poważnie wadliwa. Mimo dowodzenia znacznymi siłami, nie potrafił wykorzystać początkowej przewagi, zwłaszcza w niezdecydowanej konfrontacji z wojskami hanowerskimi księcia Argyll pod Sheriffmuir. Bitwa ta, w dużej mierze nierozstrzygnięta, obnażyła wojskowe niedostatki Mara i jego niezdolność do odniesienia decydującego zwycięstwa.


Jan Erskine, hrabia Mar, wraz ze swoim synem, Tomaszem
Portret pochodzi z 1750 roku.
autor: sir Godfrey Kneller



Przybycie Starego Pretendenta do Szkocji w grudniu 1715 roku, gdy powstańczy impet już osłabł, niewiele zmieniło. Jakub, opisywany jako postać poważna i melancholijna, nie posiadał charyzmy ani zdecydowanego przywództwa, które mogłyby zjednoczyć chwiejące się siły. Jego obecność nie zdołała wzbudzić szerokiego poparcia, niezbędnego dla sukcesu, zwłaszcza wśród szlachty nizinnej, która ¾ mimo niezadowolenia z Unii ¾ obawiała się destabilizacji i wpływów katolickich związanych z restauracją Stuartów. Brak istotnej pomocy zagranicznej, słabo skoordynowana strategia oraz wewnętrzne podziały wśród dowódców doprowadziły ostatecznie do upadku powstania. Pretendent wraz z Marem musieli uchodzić do Francji, pozostawiając zwolenników na pastwę represji ze strony rządu hanowerskiego, obejmujących pierwsze akty rozbrojeniowe i konfiskaty majątków. Choć powstanie z 1715 roku ujawniło wciąż znaczące resztki poparcia dla Stuartów w Szkocji, jednocześnie obnażyło fundamentalne słabości ruchu jakobickiego ¾ niewystarczające przywództwo, brak realnego wsparcia zagranicznego oraz trudności w jednoczeniu rozproszonych frakcji.
 
Mniejsza, lecz strategicznie istotna próba jakobicka miała miejsce w 1719 roku i przeszła do historii jako bitwa pod Glenshiel. Powstanie to wyróżniało się wyraźnym uzależnieniem od wsparcia militarnego Hiszpanii, która w ramach wojny Poczwórnego Przymierza dążyła do destabilizacji Wielkiej Brytanii. Niewielki hiszpański korpus ekspedycyjny wraz z grupą jakobickich emigrantów wylądował w Zachodnich Highlands. Planowana większa flota inwazyjna, przewożąca tysiące żołnierzy oraz samego Pretendenta, została jednak rozproszona przez sztormy u wybrzeży przylądka Finisterre, pozostawiając szkocki oddział desantowy odizolowany i skazany na klęskę. Następująca porażka pod Glenshiel z rąk wojsk hanowerskich utrwaliła przekonanie, że bez znaczącej i wiarygodnej zagranicznej interwencji militarnej powstania jakobickie nie miały szans w starciu z lepiej wyposażonym i centralnie zorganizowanym państwem brytyjskim.


Bitwa pod Glenshier
Na obrazie najprawdopodobniej widać lorda Jerzego Murray'a (ok. 1700-1760),
Rob Roya MacGregora (1671-1734) oraz generała Józefa Wightmana (zm. 1722).
autor: Peter Tillemans

 
Lata między 1719 a 1745 rokiem przyniosły względną przerwę w otwartych działaniach militarnych jakobitów, choć napięcia wciąż się utrzymywały. Rząd hanowerski, coraz bardziej świadomy ciągłego zagrożenia, prowadził politykę stopniowej integracji Highlands z państwem brytyjskim, budując drogi wojskowe i zakładając garnizony. Tymczasem nastroje jakobickie nadal tliły się, podtrzymywane przez tajne stowarzyszenia, sieć agentów oraz nieustające nadzieje na francuską interwencję, szczególnie w okresach konfliktów angielsko‑francuskich. Na tym tle przygotowano scenę dla najbardziej dramatycznej i ostatecznie decydującej próby jakobickiej ¾ powstania z 1745 roku, prowadzonego przez Karola Edwarda Stuarta, „Młodego Pretendenta”, znanego także jako „Bonnie Prince Charlie” (pol. Piękny książę Karol).


Zaginiony portret Karola Edwarda Stuarta,
najstarszego syna księcia Jakuba Franciszka Edwarda Stuarta
Portret został namalowany w 1745 roku.
autor: Allan Ramsay 


 
Karol Edward Stuart był postacią znacznie bardziej charyzmatyczną i ambitną niż jego ojciec. Rozczarowany biernością dworu Stuartów i przekonany, że konieczny jest śmiały krok, w lipcu 1745 roku rozpoczął swoją legendarną wyprawę, lądując na Eriskay na Hebrydach Zewnętrznych zaledwie z garstką towarzyszy i minimalnym wsparciem francuskim. Jego ryzykowny plan początkowo przyniósł sukces. Choć część wodzów klanów okazywała niechęć, osobisty urok Karola oraz potężna symbolika nazwiska Stuartów szybko zgromadziły znaczną liczbę górskich klanów. Wzniesienie sztandaru w Glenfinnan w sierpniu oznaczało oficjalny początek powstania. Pierwsze etapy powstania z 1745 roku przyniosły zdumiewające sukcesy. Edynburg szybko padł, a Karol ogłosił swojego ojca królem Jakubem VIII i III w Pałacu Holyrood. Następująca bitwa pod Prestonpans we wrześniu zakończyła się spektakularnym zwycięstwem słabo wyposażonych, lecz niezwykle zdeterminowanych górali nad siłami hanowerskimi dowodzonymi przez sir Jana Cope’a. Triumf ten podniósł morale i przyciągnął nowych rekrutów, wywołując autentyczny niepokój w Londynie i chwilowo potwierdzając śmiałość strategii Karola. Armia jakobicka, licząca już około 5 000 ludzi, ruszyła na południe do Anglii w listopadzie, docierając aż do Derby ¾ zaledwie 120 mil od Londynu.
 
Marsz do Derby okazał się jednak punktem zwrotnym rebelii. Choć militarnie skuteczny w zwodzeniu i przechytrzaniu sił hanowerskich, nie zdołał wzniecić szerokiego poparcia angielskiego, na które Karol tak liczył. Angielski jakobityzm, choć obecny, pozostawał rozproszony i niechętny do otwartego buntu. Armia jakobicka została odizolowana, głęboko na wrogim terytorium, narażona na konwergencję sił generała Wade’a, księcia Cumberland oraz rosnącej krajowej milicji. W obliczu informacji o braku francuskiego desantu na południu i przy nadmiernie rozciągniętych liniach zaopatrzenia, doświadczeni dowódcy Karola opowiedzieli się za odwrotem. Pomimo gorącego pragnienia Karola, by kontynuować marsz na Londyn, rada wojenna w Derby zdecydowała o powrocie do Szkocji na początku grudnia. Decyzja ta, choć strategicznie rozsądna w danych okolicznościach, była ogromnym ciosem psychologicznym dla sprawy jakobickiej i głębokim rozczarowaniem dla Karola, który nigdy nie wybaczył swoim oficerom.


Epizod w bitwie na wrzosowisku Culloden
Obraz został namalowany w 1750 roku.
autor: David Morier

 
Odwrót na północ okazał się trudny, pełen potyczek i narastającego zniechęcenia. Ostatnie, choć krótkotrwałe zwycięstwo jakobici odnieśli w styczniu 1746 roku pod Falkirk Muir, lecz nie wystarczyło ono, by odmienić losy kampanii. Armia, ograniczona już w dużej mierze do Highlands, była coraz bardziej wyczerpana, źle zaopatrzona i nękana dezercjami. Ostateczna konfrontacja z dobrze wyposażoną, zdyscyplinowaną i liczniejszą armią hanowerską dowodzoną przez księcia Cumberland rozegrała się 16 kwietnia 1746 roku na wrzosowisku Culloden. Bitwa zakończyła się katastrofalną klęską jakobitów. Otwarty, płaski teren Culloden Moor uniemożliwił skuteczność tradycyjnej szarży góralskiej, która została zatrzymana przez niszczycielski ogień muszkietowy i artyleryjski. Błędy w rozmieszczeniu wojsk, problemy komunikacyjne oraz ogromna przewaga w profesjonalizmie wojskowym przesądziły o szybkim i brutalnym końcu jakobickiego marzenia. Karol Edward Stuart stał się uciekinierem, słynnie wymykając się dzięki pomocy Flory MacDonald, spędzając miesiące w ukryciu, zanim ostatecznie zdołał przedostać się do Francji.


Flora MacDonald z białymi różami będącymi symbolem jakobitów
Portret został namalowany w 1749 roku. 
autor: Allan Ramsay


Przyczyny ostatecznej porażki prób jakobickich, a zwłaszcza powstania z 1745 roku, były wielowymiarowe. Po pierwsze, wewnętrzne podziały i spory strategiczne nieustannie osłabiały przywództwo. Powstanie z 1715 roku cierpiało na niezdecydowanie hrabiego Mara i brak charyzmy Pretendenta. W 1745 roku, choć początkowa energia Karola była kluczowa, jego późniejszy upór i odmowa słuchania rad doświadczonych dowódców ¾ szczególnie w Derby i przed Culloden ¾ okazały się zgubne. Rywalizacje klanowe, choć chwilowo stłumione, wielokrotnie powracały, utrudniając rekrutację i spójność taktyczną. Po drugie, brak szerokiego poparcia społecznego stanowił krytyczną słabość. Jakobityzm cieszył się znacznym wsparciem w Highlands, w części północno‑wschodnich Lowlands oraz wśród szkockich episkopalnych, lecz nigdy nie zdołał zmobilizować większości mieszkańców Lowlands, gdzie lojalność wobec prezbiterianizmu i pragmatyzm ekonomiczny przeważały nad sentymentem dynastycznym. Kluczowe było także to, że angielski jakobityzm pozostał ruchem iluzorycznym, nigdy nie przekształcając się w masowe powstanie, na które Karol tak liczył. Bez szerszego zaplecza armia jakobicka pozostała w dużej mierze siłą góralską, podatną na izolację.
 
Po trzecie, niewystarczająca i często oportunistyczna pomoc zagraniczna była powtarzającą się piętą achillesową. Francuskie wsparcie, choć wielokrotnie obiecywane, rzadko pojawiało się w odpowiednim momencie i w wystarczającej skali. Francja traktowała jakobitów przede wszystkim jako narzędzie destabilizacji Wielkiej Brytanii i odciągania jej zasobów w szerszych konfliktach europejskich, a nie jako sprawę wartą pełnego zaangażowania. Powstania z 1708, 1715 i 1745 roku cierpiały z powodu niewypłynięcia flot francuskich lub spóźnionej, ograniczonej pomocy. Bez zdecydowanego wsparcia militarnego i finansowego ze strony dużej potęgi europejskiej jakobici nie mogli liczyć na pokonanie przewagi zasobów państwa brytyjskiego. Wreszcie, najważniejszym czynnikiem okazała się siła i odporność państwa hanowerskiego. Rząd brytyjski dysponował zawodową armią, potężną flotą, sprawnym wywiadem oraz ogromnie przewyższającymi zasobami finansowymi. Sukcesja hanowerska, mimo początkowej niepopularności, stopniowo zyskiwała legitymację, szczególnie wśród zamożnych klas kupieckich i arystokracji wigowskiej. Brytyjska dominacja morska utrudniała jakobitom uzyskanie trwałej pomocy zagranicznej, a rozbudowa infrastruktury ¾ zwłaszcza dróg wojskowych w Highlands ¾ umożliwiała szybkie przemieszczanie wojsk. Dowódcy hanowerscy, zwłaszcza książę Cumberland, wyciągnęli wnioski z wcześniejszych błędów i zastosowali skuteczne taktyki przeciwko siłom jakobickim.


Jakobici - romatyczna wersja jakobityzmu z XIX wieku
autor: John Pettie


 
Choć polityczny jakobityzm faktycznie zakończył swój żywot na wrzosowisku Culloden, jego dziedzictwo w osiemnastowiecznej Szkocji i poza jej granicami okazało się niezwykle trwałe. Ruch ten sprzyjał kształtowaniu wyraźnego poczucia szkockiej tożsamości, szczególnie w opozycji wobec Unii i dominacji Anglii. Po klęsce jakobityzm stopniowo ulegał romantyzacji, zwłaszcza w XIX wieku, przekształcając się w potężny mit kulturowy ¾ „straconą sprawę” ¾ upamiętnianą w pieśniach, literaturze i sztuce. Bonnie Prince Charlie, pełen uroku, lecz ostatecznie tragiczny bohater, stał się trwałym symbolem szkockiego oporu, odwagi i żalu. Ta romantyzacja często jednak zacierała złożone polityczne, religijne i społeczno‑ekonomiczne realia pierwotnego ruchu, jak również brutalne represje, które nastąpiły po jego upadku.

Jakobityzm w osiemnastowiecznej Szkocji był wytrwałą, lecz ostatecznie skazaną na niepowodzenie próbą restauracji dynastii Stuartów i ¾ dla wielu ¾ odwrócenia skutków Aktu Unii. Napędzani złożoną grą lojalności dynastycznej, społeczno‑ekonomicznych krzywd i kulturowej odrębności, jakobici podjęli kilka znaczących powstań, z których najważniejsze miały miejsce w latach 1715 i 1745. Ich porażki wynikały z wielu czynników: ograniczeń przywództwa, wewnętrznych podziałów, trwałego braku szerokiego poparcia poza określonymi regionami i warstwami społecznymi, kluczowego niedostatku wiarygodnej i zdecydowanej pomocy zagranicznej oraz przewagi militarnej i gospodarczej konsolidującego się państwa hanowerskiego. Klęska pod Culloden i następujące po niej represyjne ustawodawstwo nie tylko zakończyły walkę dynastyczną, lecz także zasadniczo przeobraziły społeczne, polityczne i kulturowe oblicze Szkocji, integrując Highlands z brytyjskim imperium i pozostawiając trwałe konsekwencje. Choć polityczne cele jakobitów nigdy nie zostały osiągnięte, pozostawili oni niezatarty ślad w szkockiej świadomości narodowej, przyczyniając się do poczucia historycznej krzywdy oraz bogatego dziedzictwa kulturowego, które rezonuje do dziś. 



 
Bibliografia:
 
1.     Duffy Ch.: Fight for a Throne: The Jacobite ’45 Reconsidered, Helion & Company, Solihull 2015.
2.     Hopkins P.: Glencoe and the End of the Highland War, John Donald Publishers, Edynburg 1998.
3.     McLynn F.: Charles Edward Stuart: A Tragedy in Many Acts, Routledge, Londyn 1988.
4.     Monod P. K.: Jacobitism and the English People, 1688–1788, Cambridge, University Press Cambridge 1989.
5.     Pittock M.: The Myth of the Jacobite Clans, (wydanie drugie), Edinburgh University Press, Edynburg 2009.
6.     Szechi D.: 1715: The Great Jacobite Rebellion, Yale University Press, New Haven 2006.


Ⓒ Agnieszka Różycka



poniedziałek, 24 listopada 2025

Maria z Teck – królowa Wielkiej Brytanii o niemieckich korzeniach

 



Historia brytyjskiej monarchii w XIX i na początku XX wieku splata się nierozerwalnie ze złożoną siecią niemieckich rodów książęcych, które przez stulecia stanowiły kręgosłup europejskiej arystokracji. W tym kontekście niewiele postaci potrafiło poruszać się w dziedzictwie dynastii z taką strategiczną skutecznością i trwałym wpływem jak królowa Maria, małżonka króla Jerzego V. Urodzona jako księżniczka Wiktoria Maria Augusta Ludwika Olga Paulina Klaudyna Agnieszka z Teck, była głęboko związana z niemieckim światem dynastycznym: jej ojciec, książę Franciszek, należał do rodu Wirtembergów, a matka, księżniczka Maria Adelajda, jako wnuczka króla Jerzego III, łączyła ją z dynastią hanowerską. To germańskie pochodzenie jednak wyraźnie kontrastowało z wizerunkiem, jaki Maria konsekwentnie kształtowała i ostatecznie ucieleśniła — surowej, oddanej obowiązkom, do głębi brytyjskiej królowej-imperatorowej, która w czasach najtrudniejszych przemian ustabilizowała monarchię i nadała jej nowy wymiar narodowej trwałości.


Maria z Teck była królową Zjednoczonego Królestwa
i cesarzową Indii jako żona Jerzego V.
Przed jego wstąpieniem na tron była kolejno
księżną Yorku, księżną Kornwalii i księżną Walii.
Zdjęcie zostało zrobione w 1925 roku. 
źródło: Bain News Service

 
Sukces Marii z Teck wynikał z jej głębokiego zrozumienia wymogów instytucjonalnych. Świadomie neutralizowała polityczne i społeczne napięcia związane ze swoim niemieckim pochodzeniem poprzez rygorystyczne przestrzeganie wiktoriańskich zasad obowiązku, skrupulatne zachowywanie królewskich tradycji, a przede wszystkim przez strategiczne utożsamienie się z rodzącą się tożsamością narodową Wielkiej Brytanii w czasie egzystencjalnego kryzysu I wojny światowej. Nie ograniczała się do roli królowej małżonki — była architektką instytucjonalną, która zapewniła przetrwanie i profesjonalizację rodziny królewskiej, przekształcając dynastię o niemieckich korzeniach, Sachsen-Coburg-Gotha, w jednoznacznie brytyjski Dom Windsorów.
 
 
Brzemię dziedzictwa: definiowanie niemieckich korzeni
 
Aby w pełni zrozumieć skalę przemiany, jaką przeszła Maria, należy najpierw docenić głębię jej niemieckiego pochodzenia. Jej rodowód wywodził się z dwóch odrębnych, choć powiązanych nurtów niemieckiej arystokracji. Ze strony ojca była księżniczką Teck, należącą do morganatycznej gałęzi starego i szanowanego rodu Wirtembergów. Choć jej ojciec, książę Franciszek, książę Teck, nosił tytuł o ograniczonym znaczeniu politycznym, to kulturowe, językowe i dynastyczne odniesienia jego rodziny były jednoznacznie niemieckie. Pozycjonowało to Marię poza ścisłym kręgiem najważniejszych europejskich monarchii, co wymagało od niej większego polegania na samodyscyplinie i umiejętnym poruszaniu się w świecie dworskich relacji — cechach, które rozwijała i doskonaliła przez całe życie.
 
Linia matczyna, poprzez księżniczkę Marię Adelajdę, księżną Teck, łączyła Marię bezpośrednio z brytyjskim tronem, choć nadal poprzez hanowerskie i niemieckie struktury dynastyczne. Księżniczka Maria Adelajda była córką księcia Adolfa, księcia Cambridge, siódmego syna króla Jerzego III. Warto przypomnieć, że przed rokiem 1837 brytyjska Korona była złączona z elektoratem, a następnie królestwem Hanoweru. Nawet po formalnym rozdzieleniu tych dwóch tronów więzi dynastyczne pozostały silne — zarówno rodzinne, jak i kulturowe. Sama królowa Wiktoria była przecież żoną księcia Alberta z dynastii Sachsen-Coburg-Gotha. Maria dorastała więc w realiach XIX wieku, w których europejskie monarchie tworzyły rozległą, wzajemnie powiązaną niemiecką rodzinę królewską.


Maria ze swoimi rodzicami jako niemowlę (867)
Zdjęcie pochodzi z popularnej
w XIX wieku karty wizytowej. 


Choć jej edukacja zapewniła jej biegłość w języku niemieckim i francuskim, a część dzieciństwa spędziła na kontynencie, pozycja jej najbliższej rodziny była niepewna. Teckowie nie dysponowali ani znacznym majątkiem, ani ugruntowaną pozycją wśród czołowych rodów królewskich. Ta konieczność życia w oszczędności i bliskość granicy finansowej nauczyły Marię głębokiego szacunku dla gospodarowania zasobami, przywiązania do tradycji oraz poczucia wartości stabilności instytucjonalnej — cech, które odróżniały ją od często rozrzutnych nawyków prawdziwie uprzywilejowanych monarchów. To tło, zamiast stanowić obciążenie, ukształtowało jej zdyscyplinowany charakter — niezbędny dla roli, którą miała odegrać jako królowa. Jej niemieckie korzenie dostarczyły jej wzorca obowiązku i uporządkowania, który stał się fundamentem jej podejścia do Korony — stoickiej akceptacji konieczności, znanej w języku niemieckim jako Pflicht.

Kształtowanie królowej małżonki: wiktoriański staż i strategiczny wybór
 
Awans Marii z Teck do roli królowej małżonki nie był wynikiem romantycznego przypadku, lecz świadomą, strategiczną decyzją królowej Wiktorii, która pragnęła zabezpieczyć przyszłość dynastii poprzez wybór kandydatki godnej zaufania, moralnie nieskazitelnej i odpowiednio usytuowanej w strukturze rodzinnej. Wybór Marii — najpierw jako narzeczonej księcia Alberta Wiktora, księcia Clarence i Avondale (Eddy’ego), a następnie, po jego nagłej śmierci, jako narzeczonej jego młodszego brata, księcia Jerzego, księcia Yorku (przyszłego Jerzego V) — podkreślał jej wartość jako stabilnego i przemyślanego wyboru instytucjonalnego.
 
Wiktoria widziała w Marii kandydatkę idealną: skromną, doskonale obeznaną z protokołem dworskim, inteligentną i — co szczególnie istotne w rodzinie nieustannie narażonej na skandale — moralnie nienaganną. W tamtych czasach określano ją mianem „Möglichst Deutsche” — „najbardziej odpowiedniej Niemki”: osoby już w dużej mierze zintegrowanej z brytyjskim społeczeństwem, a jednocześnie obdarzonej wrodzoną dyscypliną i poczuciem obowiązku, charakterystycznymi dla kontynentalnych domów książęcych. Jej obecność minimalizowała ryzyko dynastyczne. Po śmierci Eddy’ego decyzja o przeniesieniu zaręczyn na księcia Jerzego ukazała jasno, że Maria była postrzegana nie tylko jako przyszła żona, lecz jako nieodzowna matka przyszłego monarchy — gwarantka ciągłości i stabilności w przejściu między braćmi.


Księżniczka Maria z Teck krótko przed
swoim ślubem z księciem Yorku (1893)
Naszyjnik z brylantów typu rivière, który Maria ma na sobie, 
był podarunkiem od króla Edwarda VII
i królowej Aleksandry, ofiarowanym ku pamięci księcia Clarence,
27 lutego 1892 roku.
fot. James Lafayette

 
Zawarcie małżeństwa z Jerzym w 1893 roku zapoczątkowało dla Marii okres wiktoriańskiego stażu. Prowadzili wspólnie życie rodzinne nacechowane dyscypliną i powściągliwością, wyraźnie odróżniające się od społecznych ekscesów dworu edwardiańskiego, którego Jerzy był dziedzicem. Maria poświęciła się zgłębianiu historii, archiwów i zawiłości instytucji Korony, zyskując reputację osoby niestrudzenie pracowitej — cechy ukształtowanej przez jej niemieckie książęce wychowanie. Ten etap życia stanowił kluczowe przygotowanie do przyszłych wyzwań, kształtując małżeństwo oparte nie na namiętności, lecz na wzajemnym szacunku i wspólnej służbie monarchii.
 
Instytucjonalna surowość i profesjonalizacja monarchii (1910-1914)
 
Po objęciu tronu w 1910 roku Maria i Jerzy V stanęli na czele monarchii, która wciąż znajdowała się w procesie głębokiej transformacji — od osobistego, wielkopańskiego stylu panowania królowej Wiktorii ku bardziej ograniczonej, konstytucyjnej roli, jakiej wymagało nowoczesne społeczeństwo XX wieku. Wkład Marii w ten proces polegał na gruntownym uporządkowaniu i profesjonalizacji królewskiego ceremoniału. Monarchię postrzegała nie jako rodzinne dziedzictwo, lecz jako narodowy depozyt, wymagający skrupulatnego zarządzania i konsekwentnej troski.
 
Jej niemieckie korzenie ujawniały się w pedantycznym poczuciu ładu i organizacji. Maria podjęła się monumentalnego zadania katalogowania, porządkowania i zabezpieczania królewskich zbiorów — od klejnotów i insygniów po meble oraz dokumenty państwowe. Nie była to zwykła pasja kolekcjonerska, lecz akt instytucjonalnej archeologii, mający na celu ochronę materialnych symboli ciągłości. Dzięki dogłębnej znajomości pochodzenia insygniów koronnych oraz historycznego kontekstu pałaców królewskich, Maria zadbała o to, by monarchia jawiła się jako głęboko zakorzeniona w brytyjskiej tradycji, skutecznie neutralizując niedawne wpływy dynastyczne — zwłaszcza te związane z linią Sachsen-Coburg-Gotha.


Zdjęcie ślubne księcia Jerzego, księcia Yorku,
i księżniczki Wiktorii Marii z Teck:
6 lipca 1893 roku
fot. Studio fotograficzne W. & D. Downey 


Równocześnie narzuciła nowy standard publicznego zachowania, który akcentował niezawodność, powagę i godność, stanowiąc wyraźne zerwanie z frywolnym tonem późnej epoki edwardiańskiej. Ta instytucjonalna surowość okazała się kluczowa w budowaniu zaufania społecznego w czasach narastających napięć: socjalistycznych nastrojów, irlandzkiego nacjonalizmu oraz globalnej rywalizacji imperialnej. Maria doskonale rozumiała, że monarcha konstytucyjny musi być nie tylko godny, lecz przede wszystkim przewidywalny. Jej niemiecka dyscyplina stanowiła fundament tej stabilizującej siły, dzięki której król i królowa jawili się jako niezawodne, niezmienne centrum narodowej tożsamości.
 
Tygiel wojny: neutralizacja niemieckiej tożsamości (1914-1918)
 
Wybuch I wojny światowej w sierpniu 1914 roku stanowił moment największej próby dla pozycji królowej Marii i przyszłości dynastii. Konflikt postawił Wielką Brytanię w bezpośredniej konfrontacji z Niemcami, wywołując falę intensywnej antyniemieckiej histerii wśród brytyjskiego społeczeństwa. Nagle głęboko zakorzenione niemieckie pochodzenie rodziny królewskiej — wywodzącej się przecież z dynastii Sachsen-Coburg-Gotha — stało się poważnym obciążeniem politycznym. Kuzyni króla walczyli po stronie wroga, a cesarz Wilhelm II, przywódca Niemiec, był jego rodzonym kuzynem.
 
W obliczu tego kryzysu Maria z Teck odegrała kluczową, choć często niedocenianą rolę. Jej głęboko zakorzenione poczucie Pflicht (obowiązku) sprawiało, że lojalność wobec brytyjskiej Korony zdecydowanie przewyższała wszelkie więzy krwi. Z niezachwianą determinacją publicznie opowiedziała się za sprawą patriotyczną, dbając o to, by jej wystąpienia wzmacniały jedność narodową i wspierały morale żołnierzy. Jej stoicki spokój i widoczne zaangażowanie w wysiłek wojenny stanowiły istotną przeciwwagę dla społecznych podejrzeń wobec lojalności dynastii.


Portret koronacyjny królowej Marii z Teck (1911)
autor: sir William Llweellyn

 
Kulminacją tego procesu był rok 1917, kiedy Jerzy V — odpowiadając na nastroje społeczne i oficjalne rekomendacje — formalnie zrzekł się wszystkich niemieckich tytułów i nazwisk przynależnych rodzinie królewskiej. Nazwa Sachsen-Coburg-Gotha została porzucona, a w jej miejsce przyjęto wyraźnie angielskie miano Windsor. Rola Marii w tym przeobrażeniu była stanowcza i wspierająca. Choć decyzja ta oznaczała zerwanie więzi z wieloma jej krewnymi z kontynentu, w tym z kuzynami z Wirtembergii, Maria zdecydowanie poparła zmianę. Był to ostateczny, definitywny akt neutralizacji jej niemieckiego dziedzictwa. Zgadzając się na wymazanie wspólnego germańskiego rodowodu, Maria potwierdziła nadrzędność brytyjskiej monarchii instytucjonalnej nad sentymentem dynastycznym. Ten gest okazał się kluczowy dla przetrwania dynastii, cementując przyszłość Domu Windsorów poprzez ustanowienie jednoznacznie narodowej tożsamości.


Królowa z córką Marią podczas
I wojny światowej (1914)
źródło: Bain News Service


Matka stabilności w latach międzywojennych (1918-1936)
 
Okres powojenny przyniósł szereg nowych wyzwań: upadek potęgi imperialnej, rozwój mediów masowych oraz gwałtowne przemiany społeczne. W tym zmieniającym się świecie królowa Maria pełniła rolę widocznego symbolu ciągłości — sztywnego wzorca przyzwoitości i godności. Jej publiczny wizerunek, nienagannie ubranej w usztywnione stroje, ozdobione historycznymi klejnotami, zawsze zachowującej dystans i powagę, stał się synonimem narodowej niezawodności.
 
Jej niemieckie dziedzictwo wyrażało się w niezłomnym przywiązaniu do tradycji. Maria była strażniczką rytuału królewskiego, dbając z bezwzględną precyzją o przebieg ceremonii, inwestytur i uroczystości państwowych. Ten nacisk na rytuał dawał społeczeństwu, zmagającemu się z depresją gospodarczą, strajkiem generalnym i rozpadem dawnych struktur społecznych, poczucie trwałości i porządku. Dla Marii życie ceremonialne nie było anachronizmem, lecz fundamentem narodowej tożsamości — wyrazem przekonań zakorzenionych w konserwatywnym, uporządkowanym etosie niemieckich książąt.
 
Jej wpływ sięgał głęboko do życia rodzinnego. Wychowując dzieci, Maria przekazała im tę samą rygorystyczną etykę pracy i poczucie obowiązku, które definiowały jej własne życie. Choć z perspektywy czasu często zarzucano jej emocjonalny chłód, jej podejście miało charakter funkcjonalny: przygotowała przyszłych monarchów — Edwarda VIII i Jerzego VI — oraz kolejne pokolenie książąt królewskich do podporządkowania osobistych pragnień wymogom państwa. To wychowanie okazało się decydujące, gdy monarchia stanęła w obliczu największego wewnętrznego kryzysu.
 
Kryzys abdykacyjny (1936): obrończyni instytucji
 
Kryzys abdykacyjny z 1936 roku, związany z decyzją króla Edwarda VIII (Davida), był momentem przełomowym, który unaocznił bezwarunkową lojalność królowej Marii z Tecku wobec instytucji Korony — lojalność stawianą ponad wszelkie więzi rodzinne. Sednem konfliktu było nieustępliwe dążenie Edwarda do poślubienia dwukrotnie rozwiedzionej amerykańskiej arystokratki Wallis Simpson — wyboru, który rząd brytyjski oraz Dominia uznały za politycznie, moralnie i konstytucyjnie nie do przyjęcia.
 
Postawa Marii była jednoznaczna i bezkompromisowa. W jej oczach odmowa Edwarda, by podporządkować osobiste pragnienia obowiązkom konstytucyjnym, stanowiła głębokie niepowodzenie i zdradę narodowego zaufania, które ona i Jerzy V z mozołem odbudowywali. Jej reakcja nie wynikała z osobistej niechęci do Wallis Simpson, lecz z bezwzględnego przestrzegania niepisanych zasad monarszego obowiązku. To czarno-białe rozumienie Pflicht — obowiązku pielęgnowanego od dzieciństwa w duchu niemieckiej dyscypliny — nie dopuszczało kompromisów. Monarchia, według Marii, wymagała całkowitego wyrzeczenia się siebie.

Odmowa spotkania z Wallis Simpson — zarówno w przestrzeni publicznej, jak i prywatnej — była milczącym, lecz wyraźnym gestem potępienia. Wycofanie wsparcia dla najstarszego syna w czasie kryzysu było być może najbardziej bolesnym aktem jej życia, ale uznała je za konieczne dla ocalenia Korony. Stając jednoznacznie po stronie swego drugiego syna, Jerzego VI, i jego żony Elżbiety, Maria wystąpiła jako niezachwiana opoka konstytucyjnego porządku. Jej lojalność wobec urzędu, a nie osoby, umożliwiła płynne i prawomocne przekazanie władzy, wzmacniając zasadę, że monarcha jest jedynie tymczasowym powiernikiem ponadczasowej instytucji narodowej. Stanowczość Marii w 1936 roku ugruntowała jej dziedzictwo jako najwyższej obrończyni integralności brytyjskiej monarchii.
 
Późniejsze lata i trwały wpływ
 
W okresie wdowieństwa królowa Maria stała się niekwestionowaną królową matką — widocznym ogniwem łączącym stabilność epok wiktoriańskiej i edwardiańskiej. Pozostała aktywną, choć budzącą respekt, postacią życia publicznego, pełniąc obowiązki również w czasie II wojny światowej (1939–1945). Jej decyzja, by nie opuszczać Wielkiej Brytanii podczas nalotów i pozostać na zachodzie kraju, była wyrazem tej samej wojennej determinacji, którą wykazywała dekady wcześniej. Niezłomna postawa Marii stanowiła istotne moralne wsparcie dla narodu i wzmacniała wizerunek Domu Windsorów jako odpornego, głęboko zakorzenionego w narodowej walce.


Królowa Maria ze swoimi wnuczkami:
księżniczką Małgorzatą (z przodu) i księżniczką Elżbietą
(maj 1939)
autor nieznany


Wpływ Marii na wnuki, zwłaszcza na księżniczkę Elżbietę — przyszłą Elżbietę II — był znaczący. Maria osobiście wprowadzała ją w zawiłości historii konstytucyjnej, królewskiego protokołu oraz konieczność zachowania dystansu i godności. Słynne oddanie Elżbiety II obowiązkowi i mechanizmowi konstytucyjnemu można bezpośrednio powiązać z rygorystycznymi standardami instytucjonalnymi Marii — standardami wywodzącymi się z jej własnego, zdyscyplinowanego niemieckiego wychowania książęcego.
 
Śmierć Marii w 1953 roku, tuż przed koronacją jej wnuczki, oznaczała symboliczny koniec bezpośredniego wpływu epoki wiktoriańskiej. Jej życiowa droga ukazała pełną, udaną asymilację: niemieckiej księżniczki, która stała się jedną z najbardziej brytyjskich królowych, oddaną bez reszty narodowi, któremu służyła.
 
Dziedzictwo Marii z Teck
 
Droga Marii z Teck — od niemieckiej księżniczki z bocznej linii rodu Wirtembergów do architektki nowoczesnego Domu Windsorów — stanowi studium strategicznego kształtowania tożsamości i bezwarunkowego oddania instytucji. Jej niemieckie korzenie dostarczyły fundamentu charakteru: głębokiego szacunku dla obowiązku (Pflicht), pedantycznego uporządkowania oraz niezachwianego przywiązania do godności urzędu królewskiego. Zamiast traktować swoje pochodzenie jako ciężar, Maria wykorzystała dyscyplinę zakorzenioną w niemieckim dziedzictwie, by sprofesjonalizować i ustabilizować brytyjską monarchię.

Jej największym osiągnięciem było skuteczne zarządzanie antyniemieckimi nastrojami podczas I wojny światowej, zwieńczone przyjęciem nazwy Windsor. To instytucjonalne przeformułowanie, zdecydowanie wspierane przez Marię, zapewniło przetrwanie dynastii w wymiarze politycznym. Równie istotna była jej niezłomna obrona integralności konstytucyjnej podczas kryzysu abdykacyjnego, która ugruntowała moralny autorytet monarchii w XX wieku. Maria z Teck nie była jedynie królową małżonką; była postacią przejściową o kluczowym znaczeniu, która przeprowadziła Koronę z epoki złożonych powiązań dynastycznych ku nowoczesnej, narodowej instytucji. Pozostawiła po sobie dziedzictwo wytrwałości, obowiązku i niezrównanej instytucjonalnej surowości. Wchłonęła niemiecką dyscyplinę i przekształciła ją w istotę brytyjskiego królewskiego obowiązku — tworząc wzorzec, który przetrwał pokolenia.

 

Bibliografia:

  1. Aronson T.: Grandmama of Europe: The Crowned Descendants of Queen Victoria. Cassell, Londyn, 1973. → Analiza europejskich powiązań dynastycznych, w tym roli Marii w redefinicji monarchii w czasie I wojny światowej.
  2. Desmare C. Y.: Mary of Teck: The Untold Story of the Queen Who Shaped Modern Royalty. Independently published via Amazon Kindle, Seattle 2023. → Współczesna biografia skupiająca się na roli Marii w przekształceniu dynastii Sachsen-Coburg-Gotha w Dom Windsorów.
  3. Edwards A.: Royal Sisters: Queen Elizabeth II and Princess Margaret. William Morrow & Company, Nowy Jork 1990. → Zawiera istotne fragmenty o wpływie królowej Marii na wychowanie Elżbiety II i kształtowanie monarchicznego etosu.
  4. McCreery C.: Mary of Teck: A Dutiful Consort [w:] Hanoverian to Windsor Consorts, Janes A. & McDonagh J. (red.), Springer, Cham (Szwajcaria) 2023. → Rozdział analizujący rolę Marii jako królowej małżonki w kontekście instytucjonalnej stabilizacji monarchii.
  5. Pope-Hennessy J.: Queen Mary. Hodder & Stoughton, Londyn 1959 (wyd. wznowione 2019). → Oficjalna biografia królowej Marii, oparta na dokumentach i rozmowach z rodziną królewską. 


Ⓒ Agnieszka Różycka



piątek, 21 listopada 2025

Zmienne cienie Północy: trolle i ogry w mitologii skandynawskiej

 




Mitologia skandynawska, znana z bogatego panteonu bóstw, epickich sag i pierwotnych krajobrazów, równie silnie ukształtowana została przez mniej znanych, lecz głęboko zakorzenionych mieszkańców Północy: monstrualne, często złowrogie istoty zbiorczo określane mianem trolli, a w szerszym sensie także ogrów. Nie są to jedynie folklorystyczne ozdobniki, lecz postacie fundamentalne dla północnoeuropejskiej wyobraźni — ucieleśnienia dzikich, nieokiełznanych sił natury, pierwotnego chaosu czającego się na obrzeżach ludzkiego świata oraz lęków i niepokojów przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Ich formy, cechy i symboliczne funkcje przeszły głęboką ewolucję: od kosmicznych olbrzymów znanych z Edd staronordyckich, przez groteskowe, leśne istoty ludowych opowieści, aż po romantyzowane postacie narodowej sztuki. Celem analizy jest uchwycenie historycznych przemian oraz różnorodnych przejawów trolli i ogrów w mitologii i folklorze Skandynawii, a także zrozumienie ich trwałego znaczenia jako odbicia ludzkiej relacji z dziką przyrodą, siłami nadprzyrodzonymi i kulturowym pejzażem Północy.


- Spójrz na nich - rzekła trollowa matka.
- Spójrz na moich synów! Nie znajdziesz piękniejszych trolli
po tej stronie Księżyca. 
John Bauer - ilustracja do opowiadania Waltera Stenströma
pt. Chłopiec i trolle, czyli Przygoda (ang. The boy and the trolls or the Adventure)
w dziecięcej antologii pt. Wśrod skrzatów i trolli 
(ang. Among pixies and trolls),
zbiorze opowieści dla dzieci z 1915 roku.
tłumaczenie fragmentu Ⓒ Agnieszka Różycka


Geneza istot pokrewnych trollom i ogrom w Skandynawii sięga najwcześniejszych warstw mitologii staronordyckiej. Samo słowo „troll” ma starożytną i niejednoznaczną etymologię. W języku staronordyckim „troll” było szerokim, często pejoratywnym określeniem stosowanym wobec różnorodnych złowrogich lub niebezpiecznych bytów — obejmowało olbrzymów (jötnar), demony, monstra, a nawet ludzi parających się czarną magią. Mogło oznaczać zmiennokształtną czarownicę, morskiego potwora lub górskiego giganta. Ta semantyczna płynność jest kluczowa, gdyż sugeruje, że wyobrażenie wrogiej, nieludzkiej obecności w dziczy istniało jeszcze przed jakimikolwiek sztywnymi definicjami morfologicznymi. Wczesne prototrolle były istotami groźnymi, reprezentującymi niszczycielskie siły natury — zimę, burze, trzęsienia ziemi, nieugiętą skałę. Stanowiły naturalnych antagonistów bogów z rodu Æsir, nieustannie zagrażając kruchemu porządkowi Midgardu i Asgardu, zamieszkując odludne rubieże znanego świata: Jötunheimr (krainę olbrzymów), głębiny oceanów i mroczne lasy.
 
Jötnar, czyli olbrzymy, to najważniejsi prekursorzy późniejszego archetypu trolla w mitologii staronordyckiej. Były to istoty pierwotne, często starsze od samych bogów, zamieszkujące surowe, nieuprawiane krainy. Ich fizyczne opisy były zróżnicowane, lecz konsekwentnie przedstawiano je jako ogromne, potężne i zazwyczaj wrogie wobec bogów i ludzi. Postacie takie jak Hrungnir — kamienny olbrzym — czy Útgarða-Loki, którego iluzje wystawiły Thora na próbę, ukazują ich groźną naturę. Pomimo ogromnej siły, często przedstawiano ich jako mniej przebiegłych od bogów, podatnych na gniew, obżarstwo i pewną pierwotną prostotę. Co istotne, jötnar stanowili nie tylko fizyczne zagrożenie — ucieleśniali siły chaosu, istniejące przed ustanowieniem kosmicznego porządku i nieustannie zagrażające jego rozpadowi. Ich siedziby — góry, jaskinie i inne formacje naturalne — postrzegano jako miejsca zarazem święte i niebezpieczne, wyznaczające granice między światem ludzi a dziką, nieznaną przestrzenią. Ten wczesny etap mitologiczny ustanawia podstawowe cechy, które później zdefiniują trolla: potężną, niebezpieczną, nieludzką istotę, głęboko związaną z dziką przyrodą i pozostającą w opozycji do człowieka.
 
Wraz z nadejściem i stopniową asymilacją chrześcijaństwa w Skandynawii, sposób postrzegania rdzennych postaci mitologicznych uległ głębokiej przemianie. Jötnar — dawniej istoty niejednoznaczne, a nawet kosmicznie neutralne — podobnie jak szersza kategoria trolli, zostały poddane procesowi demonizacji. Chrześcijańska doktryna, dążąca do jednoznacznego zdefiniowania wszelkich niechrześcijańskich bytów duchowych jako przejawów zła lub sił demonicznych, nadała tym pradawnym istotom nowy, jednoznacznie negatywny kontekst. Trolle, które wcześniej symbolizowały surową, nieokiełznaną moc natury, zaczęły być utożsamiane z grzechem, pogaństwem, a nawet samym Diabłem. Ich kolosalne rozmiary często ulegały pomniejszeniu, a wizerunki stawały się bardziej lokalne i groteskowe — choć wciąż budzące grozę. Przekształciły się w postacie moralnego ostrzeżenia, ucieleśniające chciwość, żądzę, przemoc i obżarstwo — grzechy, przeciwko którym nowa wiara aktywnie występowała.
 
W średniowieczu narracyjne centrum ciężkości przesunęło się z kosmicznych zmagań na bardziej bezpośrednie, ludzkie interakcje. W ludowych opowieściach trolle zaczęły funkcjonować jako mieszkańcy lokalnej dziczy — ciemnych lasów, odludnych wzgórz i zdradliwych wód, rozciągających się tuż poza granicami wsi. Kradły bydło, porywały dzieci i kobiety, strzegły skarbów, a ich siła — choć ogromna — miała charakter prymitywny. Zazwyczaj przedstawiano je jako istoty o niskiej inteligencji, co bohaterowie ludowi potrafili wykorzystać z przebiegłością. W tym okresie utrwaliło się kilka kluczowych cech trolli: niechęć do światła słonecznego, które mogło je zamienić w kamień; wyostrzony węch, szczególnie na krew chrześcijan; oraz samotniczy, prymitywny tryb życia. Szczególne miejsce zajęła również gygr — olbrzymka lub trollowa żona — często ukazywana jako jeszcze bardziej przerażająca i przebiegła niż jej męski odpowiednik, nierzadko powiązana z kanibalizmem i czarami. Zagrożenie, jakie niosły te postacie, miało wymiar nie tylko fizyczny, lecz także duchowy — symbolizowały bowiem niebezpieczeństwo oddalenia się od bezpiecznego, schrystianizowanego społeczeństwa i wkroczenia w dzikie, pogańskie resztki dawnego świata.
 
XIX wiek i początek XX stulecia przyniosły głęboki renesans zainteresowania skandynawskim folklorem, napędzany falą romantycznego nacjonalizmu. W miarę jak Norwegia, Szwecja, Dania i Islandia odzyskiwały niepodległość lub do niej dążyły, poszukiwały własnych, unikalnych tożsamości kulturowych. W tym kontekście sięgano do dawnych sag, ludowych opowieści i rdzennych istot mitycznych jako symboli narodowego dziedzictwa. Trolle, w szczególności, stały się potężnymi emblematami dzikiego, nieokiełznanego krajobrazu Skandynawii oraz surowego ducha jej mieszkańców. Wizerunki tych istot zaczęły ewoluować — od jednoznacznie przerażających ku bardziej zniuansowanym, a niekiedy nawet pełnym współczucia przedstawieniom.
 
Niezwykle istotną rolę w kształtowaniu współczesnej ikonografii trolli odegrali artyści tacy jak Theodor Kittelsen w Norwegii i John Bauer w Szwecji. Ich ilustracje, towarzyszące często zbiorom baśni ludowych — jak choćby Norske Folkeeventyr Asbjørnsena i Moe — na nowo zdefiniowały wizualny obraz trolla dla kolejnych pokoleń. U Kittelsena trolle były kolosalne, porośnięte mchem, sękate, stapiające się z kamieniem i lasem; ich twarze wyrażały pradawną mądrość, smutek lub brutalną radość. Bauer z kolei nadawał swoim trollom bardziej melancholijny, a czasem wręcz dziecięcy rys — ich ogromne, pytające oczy zdradzały głęboką samotność. Te artystyczne interpretacje wyprowadziły trolle poza ramy prostych potworów, obdarzając je poczuciem przynależności do samej duszy krajobrazu — czyniąc je zarazem przerażającymi i dziwnie ujmującymi.
 
W okresie folklorystycznego odrodzenia klasyfikacja trolli uległa znacznemu uszczegółowieniu. Wykształciły się wyraźne rozróżnienia między trollami górskimi (bergtroll), leśnymi (skogstroll), mostowymi (bruatroll) i morskimi (havfrue-troll lub sjøtroll). Każdy z tych typów posiadał charakterystyczne cechy oraz przypisane środowisko życia, odzwierciedlając regionalne warianty folkloru i zróżnicowany krajobraz Skandynawii. Trolle górskie — najbliżsi spadkobiercy jötnarów — przedstawiane były jako gigantyczne, powolne umysłowo istoty, często kojarzone z ukrytym w górach bogactwem: złotem i srebrem. Leśne trolle, mniejsze i liczniejsze, zamieszkiwały ciemne zarośla, wykazując skłonność do psot i złośliwości. Trolle mostowe zasłynęły z żądania opłat za przejście lub pożerania podróżnych. Wspólne cechy tych istot obejmowały ogromną siłę, nienasycony apetyt, groteskowe deformacje (takie jak wielogłowość, nadmiar oczu, długie nosy, ogony), silną niechęć do symboli chrześcijańskich i dźwięku kościelnych dzwonów, a także śmiertelną wrażliwość na światło słoneczne, które zamieniało je w kamień. Epoka ta romantyzowała ich związek ze starożytnym, przedludzkim światem, czyniąc z nich strażników — choć niebezpiecznych — dzikiej przyrody, żywe relikty minionej ery.
 
Choć termin „ogr” nie wywodzi się z mitologii skandynawskiej — jego źródłem są francuskie baśnie, zwłaszcza te spopularyzowane przez Charles’a Perraulta, a później przez braci Grimm — sama koncepcja ogra jest głęboko zakorzeniona w północnoeuropejskim folklorze. Ogr to zazwyczaj wielki, odrażający, ludożerczy olbrzym lub monstrualny humanoid, polujący na ludzi, szczególnie dzieci. Obdarzony ogromną siłą, lecz ograniczoną inteligencją, stanowi archetyp groźnego przeciwnika. Taka definicja doskonale oddaje wiele postaci występujących w skandynawskich podaniach — zwłaszcza tych większych, bardziej przerażających wersji olbrzymów i trolli.

 


Najbliższymi konceptualnymi odpowiednikami ogrów w mitologii staronordyckiej są jötnarowie. Postacie takie jak olbrzymka Hyrrokkin, która odpaliła stos pogrzebowy Baldra, czy anonimowi giganci pojawiający się w poematach eddycznych i sagach, ucieleśniają surową, pożerającą i niszczycielską naturę ogra. Często przedstawiani byli jako kanibale, chętni do uczty z ludzkiego mięsa, a nawet z ciał bogów. Ich domostwa opisywano jako pełne kości ofiar. Gygr — trollowa żona — również wpisuje się w ten schemat: okrutna, żarłoczna, nierzadko bardziej przebiegła niż jej męski odpowiednik, skupiona na pojmaniu i pożarciu ludzi.
 
Tradycja ta była kontynuowana w późniejszych ludowych opowieściach, w których trolle górskie często przedstawiano jako istoty o nienasyconym apetycie na ludzi, zwłaszcza dzieci. Przykładem może być słynna norweska baśń o „Trzech koziołkach Bruse”, gdzie troll mostowy otwarcie deklaruje zamiar „pożarcia cię!”. Choć ten troll nie dorównuje rozmiarami staronordyckim jötnarom, jego funkcja narracyjna jest tożsama z ogrem: duża, brzydka, złośliwa istota czyhająca na przechodniów. Wszechobecny lęk przed monstrualnymi humanoidami czającymi się w dziczy, gotowymi schwytać i pożreć nieostrożnych, stanowi fundamentalną nić łączącą pierwotnych jötnarów ze średniowiecznym trollem i szerszym europejskim archetypem ogra. Choć sam termin „ogr” jest zapożyczeniem, jego podstawowa koncepcja — monstrualnego, często kanibalistycznego zagrożenia dla ludzkiego istnienia — od zawsze była obecna w skandynawskiej wyobraźni mitologicznej, wyrażana przede wszystkim poprzez ewoluującą postać trolla i pradawnych olbrzymów.
 
Trwała obecność trolli oraz istot przypominających ogry w mitologii skandynawskiej to nie tylko świadectwo żywej tradycji narracyjnej, lecz także wyraz ich głębokiego znaczenia tematycznego i kulturowego. Przede wszystkim pełnią one rolę strażników dzikiej, nieokiełznanej natury. Uosabiają groźne, nieposkromione aspekty skandynawskiego krajobrazu — miażdżące góry, ciemne, bezdenne lasy, lodowate fiordy i wzburzone morza. Zasiedlając te przestrzenie monstrualnymi bytami, folklor wyrażał lęk przed nieznanym, samotnością i obojętną siłą przyrody, czającą się tuż za granicami uprawnych pól i osiedlonych wiosek. Trolle, nierozerwalnie związane ze swoim środowiskiem — często porośnięte mchem, przypominające skały — stanowiły nieustanne przypomnienie o kruchości ludzkiego istnienia wobec potęgi natury.
 
Pełniły również funkcję znaczników granicznych. Zamieszkiwały przestrzenie liminalne: pogranicze cywilizacji i dziczy, dnia i nocy (ze względu na ich niechęć do światła słonecznego), a także przeszłości pogańskiej i chrześcijańskiej teraźniejszości. Ich obecność wyznaczała granicę między światem bezpiecznym i znanym a tym, co niebezpieczne i nadprzyrodzone. Przejście przez most strzeżony przez trolla czy wejście do lasu pełnego tych istot było metaforyczną podróżą w nieznane — próbą odwagi, sprytu i wytrwałości. Ta graniczna rola rozciągała się również na sferę kulturową: trolle stawały się symbolami uporczywie trwających duchów pogańskich, których chrześcijaństwo nie zdołało całkowicie wymazać. Ucieleśniały dziki, pradawny duch ziemi, niechętny wobec prób ujarzmienia.
 
Jednocześnie trolle i ich ogrowe odpowiedniki stanowiły antropomorficzne odbicie pierwotnych ludzkich lęków. Uosabiały strach przed samotnością, zagubieniem, głodem, a przede wszystkim — przed pożarciem. Ich chciwość i kanibalistyczne skłonności odwoływały się do najgłębszych instynktów przetrwania i przerażenia przed staniem się ofiarą. Poza fizycznym zagrożeniem, reprezentowały mroczne aspekty ludzkiej psychiki — wewnętrzną potworność rzutowaną na zewnętrzne postacie. Ich groteskowy wygląd często odzwierciedlał moralne ułomności lub brzydotę, której ludzie bali się w sobie i innych. W licznych ludowych opowieściach pełniły także funkcję alegorii moralnych i społecznych. Historie z ich udziałem miały charakter przestrogi: ostrzegały przed chciwością (trolle strzegą skarbów, lecz same są chciwe), nieposłuszeństwem (dzieci zbaczające ze ścieżek), pychą (konfrontowanie się z potężnymi siłami bez rozwagi) oraz brakiem szacunku dla natury. Wzmacniały obowiązujące normy społeczne, ukazując konsekwencje ich naruszenia. Bohaterowie, którzy przechytrzali lub pokonywali trolle, ucieleśniali cnoty takie jak spryt, pobożność (często poprzez wykorzystanie symboli chrześcijańskich) i wytrwałość — stając się wzorcami właściwego postępowania.
 
Wreszcie, w okresie romantycznego nacjonalizmu, trolle zyskały status potężnych symboli tożsamości kulturowej. W Norwegii i Szwecji przyjęto je jako unikalne, rodzime postacie, reprezentujące dzikie piękno i surową niezależność nordyckiego ducha. Przemawiały do poczucia głębokiego dziedzictwa oraz więzi z krajobrazem, który ukształtował narodowy charakter. To ponowne zawłaszczenie przekształciło je z przerażających potworów w złożone figury — ucieleśniające zarówno majestat, jak i niebezpieczeństwa północnej dziczy — stając się wyróżniającym znakiem skandynawskiego dziedzictwa kulturowego. 
Narracyjna trajektoria trolli i postaci przypominających ogry w mitologii skandynawskiej nie kończy się na epoce romantyzmu — przeciwnie, w epoce nowoczesnej ulega dalszej ewolucji. W drugiej połowie XX wieku oraz w XXI stuleciu ich monstrualne cechy zostały często złagodzone, wręcz „udomowione”, by odpowiadać oczekiwaniom nowych odbiorców. W literaturze dziecięcej i animacjach trolle pojawiają się jako dziwaczne, przyjazne lub psotne istoty — dalekie od swoich pierwotnych, przerażających wcieleń. Atrakcje turystyczne w całej Skandynawii pełne są sympatycznych, przerysowanych figur i pamiątek z ich wizerunkiem, przekształcając dawnych strażników dziczy w symbole uroku i tożsamości narodowej. Ten proces „oczyszczenia” odzwierciedla głęboką społeczną przemianę — odejście od lęku przed dziką naturą ku jej postrzeganiu jako przestrzeni rekreacji, piękna i kulturowej dumy.
 
Mimo tej transformacji, pewne aspekty pierwotnej istoty trolli przetrwały — choć w nowych, zaskakujących formach. Przykładem może być „troll internetowy”, który zachowuje kluczowe cechy swego mitologicznego pierwowzoru: złośliwość, skłonność do zakłócania porządku i anonimową, agresywną obecność. Dowodzi to, że starożytne archetypy mogą być skutecznie reinterpretowane w kontekście współczesnym. Trwała obecność trolli w kulturze masowej — od gier wideo i powieści fantasy po filmy i seriale — świadczy o ich potężnej sile symbolicznej. Wciąż reprezentują „inność”, dzikość, wyzwanie i nieznane, nawet jeśli konkretne lęki, które ucieleśniają, uległy przekształceniu. Ich zdolność do adaptacji — od pierwotnych gigantów po urocze maskotki — podkreśla niezwykłą trwałość tych postaci jako ikon kultury.
 
Podsumowując, trolle i ogry mitologii skandynawskiej tworzą dynamiczną, wielowymiarową linię monstrualnych istot, które głęboko ukształtowały wyobraźnię kulturową Północy. Od amorficznych jötnarów i szerokiej kategorii trolli w mitologii staronordyckiej, ucieleśniających surowe, chaotyczne siły pogańskiego świata, przez demonizowane postacie średniowiecznego chrześcijaństwa, aż po romantyzowane symbole tożsamości narodowej ostatnich dwóch stuleci — ich formy i funkcje nieustannie się zmieniały. Choć termin „ogr” nie jest rdzenny dla Skandynawii, jego konceptualna istota — wielki, ludożerczy, groteskowy humanoid — znajduje głębokie odzwierciedlenie w różnych wcieleniach gigantów i trolli obecnych w północnoeuropejskim folklorze. Znaczenie tych postaci wykracza daleko poza sam strach. Są strażnikami dziczy, znacznikami granic — fizycznych, kulturowych i duchowych — oraz odbiciem najgłębszych ludzkich lęków. Służą jako alegorie moralne, opowieści ku przestrodze i potężne symbole dziedzictwa kulturowego. Droga trolla — od przerażającego, pierwotnego antagonisty, przez złożony symbol ducha narodowego, aż po uroczy element kultury popularnej — stanowi świadectwo trwałej siły mitu i jego zdolności do ewolucji wraz ze zmieniającymi się społeczeństwami. Zmienne cienie tych północnych stworzeń wciąż rezonują, przypominając o dzikości — zarówno tej wewnętrznej, jak i zewnętrznej — oraz o nieustannej ludzkiej potrzebie zrozumienia i współistnienia z nieokiełznanymi siłami świata.

 
Bibliografia:

  1. Gundarsson K.: Elves, Wights, and Trolls: Studies Towards the Practice of Germanic Heathenry, Raven Press, Arizona 2007.
  2. Gunnell T. (red.): Legends and Landscape: Trolls and Nature in Nordic Folklore, University of Iceland Press, Reykjavík 2015.
  3. Kittelsen T.: Troldskab: Illustrations and Tales of Norwegian Trolls, Aschehoug, Oslo 1909 (wznowienia: 1993, 2018).
  4. Larrington C.: Skandynawia. Przewodnik po bogach, władcach i olbrzymach, Brożek-Sala A. (tłum.), Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2025.
  5. Lindow J.: Norse Mythology: A Guide to Gods, Heroes, Rituals, and Beliefs, Oxford University Press, Oksford/Nowy Jork 2001.
 

 Ⓒ Agnieszka Różycka