Wydawnictwo: KSIĄŻNICA/
GRUPA WYDAWNICZA PUBLICAT S.A.
Katowice
2012
Tytuł
oryginału: The Confessions of Catherine de Medici
Przekład: Paweł
Korombel
Na
kartach historii zapisało się naprawdę wiele kobiet, którym do dziś przypisuje
się szczególne okrucieństwo. Tak więc w Anglii władała Maria I Tudor, która nie
bez powodu zyskała przydomek „Krwawa Mary”. Na Węgrzech „działała” legendarna
wampirzyca – Elżbieta Batory, która rzekomo piła krew dziewic sprowadzanych na
swój zamek. Nie mało na sumieniu miała także caryca Katarzyna II, zwana
„Semiramidą Północy”. Nieco rzadziej natomiast w tymże kontekście okrucieństwa wspomina
się o Katarzynie Medycejskiej, choć przecież to właśnie ona odpowiada za
rozpętanie bestialskiej rzezi w Paryżu w pamiętną noc świętego Bartłomieja z 23
na 24 sierpnia 1572 roku, podczas której życie straciło trzy tysiące ludzi. Kim
zatem była królowa, która z jednej strony była na tyle wyrozumiała, iż
potrafiła każdego dnia patrzeć w oczy kochance swojego męża, a z drugiej
wystarczająco nieustępliwa, aby doprowadzić do tak wielkiej masakry o podłożu
religijnym?
Katarzyna
Medycejska wywodziła się z włoskiego rodu Medyceuszów. W czasach, kiedy żyła
Katarzyna, nazwisko to miało naprawdę ogromne znaczenie i robiło wielkie
wrażenie na dworach ówczesnej Europy. Dwóch stryjów Katarzyny Medycejskiej
zasiadało na tronie papieskim. Byli to Leon X i Klemens VII. Niemniej jednak, jej
rodzina uważana była za kupiecką, a to było równoznaczne z tym, że także za
gorszą od innych. Jean des Carsa w swojej książce pod tytułem Kobiety, które
zawładnęły Europą, o Medyceuszach pisze, że byli to „plebejusze, bankierzy,
agitatorzy, trybuni pospólstwa.” Tak więc niskie pochodzenie nigdy nie zostało
Katarzynie zapomniane, ale dzięki poparciu samego papieża wartość tej
osieroconej już w dzieciństwie dziewczynki znacznie rosła na rynku
matrymonialnym.
W
wieku czternastu lat Katarzyna Medycejska wyszła za mąż za późniejszego Henryka
II de Valois. Nie stanowili oni jednak wzorowej pary małżeńskiej, pomimo że
Katarzyna była dość sympatyczną młodą kobietą o zgodnym charakterze. Była też
bardzo lubiana na dworze francuskim, szczególnie przez swojego teścia –
Franciszka I (1494-1547), lecz Henryk miłością jej nie darzył. Być może stało
się tak dlatego, iż Katarzyna nie była kobietą zbyt urodziwą? A może fakt ten
spowodowany był tym, że Henryk miał kochankę w osobie Diany de Poitiers, która
była od niego starsza aż o dwadzieścia lat? W chwili, gdy nawiązali romans
Diana miała już trzydzieści dziewięć lat! Pamiętajmy, że były to czasy, kiedy o
chirurgii plastycznej nikt jeszcze nie wiedział, więc wiek Diany musiał robić
wrażenie, a i zapewne niektórych ten romans też i dziwić. Bo jak młody chłopak,
który ma u boku równie młodą żonę może tak bez pamięci zadawać się z
podstarzałą księżną de Valentinois?! Być może Diana dbała o zachowanie młodości
w inny sposób. Tego do końca nie wiemy, ale przecież kobiety w tamtych czasach
stosowały rozmaite triki, jak na przykład długie wysypianie się czy zażywanie
kąpieli w zimnej wodzie.
Katarzyna Medycejska (1519-1589) portret powstał już po śmierci królowej, bo około 1600 roku Autor nieznany |
Pomimo
że Henryk II Walezy pozostawał aż do dnia śmierci we władaniu swojej metresy,
to jednak relacje pomiędzy nim a Katarzyną układały się nad wyraz dobrze.
Najprawdopodobniej Diana pilnowała go, aby ze swoich małżeńskich (czytaj: łóżkowych) obowiązków wywiązywał się tak, jak na przykładnego męża i
spadkobiercę tronu przystało. Katarzyna przymykała na to oko i pozwalała sobą
kierować w tej kwestii. Wydawało się, że Diany zupełnie nie dostrzega. Ale czy
na pewno ignorowała swoją rywalkę? Możliwe, że to były tylko pozory. Bo która
kobieta patrzy spokojnie jak jej małżonek praktycznie na jej oczach współżyje z
inną? Niestety, wysiłki obydwu pań przez bardzo długi czas nie przynosiły
zamierzonych efektów. Dopiero po dziewięciu latach małżeństwa Katarzynie udało
się zajść w ciążę. Niemniej jednak, wieść niosła, że w celu powiększenia
królewskiej rodziny, Katarzyna nie tylko była posłuszna metresie swojego męża,
ale też zgłębiała tajniki alchemii, gromadziła księgi o tematyce toksykologicznej,
a w swych apartamentach rzekomo przechowywała w rozmaitych tajemniczych
skrytkach szereg wyciągów ziołowych i proszków. Wiedza odnośnie toksykologii
zapewne była przydatna również podczas przygotowywania trucizn. Zgodnie z
legendą, Katarzyna Medycejska miała otruć, między innymi, króla Francji –
Franciszka I, królową Nawarry – Joannę, oraz kochankę swojego męża – wspomnianą
już Dianę de Poitiers. Jej wspólnikiem w tych niegodziwych postępkach miał z
kolei być alchemik i medyk – Cosimo Ruggeri (?-1615), z którym najprawdopodobniej
Katarzyna niejednokrotnie przebijała szpilą woskowe figurki przedstawiające jej
wrogów. Możliwe, że były to tylko i wyłącznie pomówienia osób nieprzyjaźnie
nastawionych do Katarzyny Medycejskiej. Trzeba też pamiętać, że w XVI wieku
nagła śmierć kojarzona była właśnie z otruciem, jeśli nie była ona konsekwencją
jakiegoś nieszczęśliwego wypadku, na przykład podczas rycerskiego turnieju czy
polowania.
Ślub Katarzyny Medycejskiej i Henryka II de Valois 28 X 1533 udzielany przez papieża Klemensa VII obraz został namalowany około siedemnaście lat po faktycznym wydarzeniu |
Katarzyna
Medycejska urodziła Henrykowi II dziesięcioro potomstwa, w tym trzech królów
Francji oraz trzy żony europejskich władców. Troje z tychże dzieci zmarło we
wczesnym dzieciństwie.
O Katarzynie Medycejskiej pisałam już co najmniej
dwukrotnie. Raz przy okazji recenzji książki Alexandre Dumas – Królowa
Margot, zaś po raz drugi, kiedy opowiadałam o powieści autorstwa Judith
Merkle Riley pod tytułem Tajemnica Nostradamusa. Poprzednie portrety
Katarzyny Medycejskiej różnią się znacząco od tego, który proponuje
czytelnikowi C.W. Gortner. W obydwu poprzednich powieściach Medyceuszka pokazana
jest jako kobieta, która nie cofnie się przed niczym, aby tylko móc osiągnąć
swój cel. Zarówno Alexandre Dumas, jak i Judith Merkle Riley pomijają kwestię
jej macierzyństwa i opieki nad dziećmi. Nie wiemy, co tak naprawdę czuła
Katarzyna jako matka, zaś jako zdradzana żona i kobieta żądna władzy jest wręcz
okrutna. Pragnie zemsty na swojej rywalce i to głównie w tym celu sprowadza na
zamek znanego ówcześnie jasnowidza – Michała Nostadamusa. Z kolei w Wyznaniach
Katarzyny Medycejskiej okazuje się jednak, że Nostradamus wcale nie przyjął
zaproszenia królowej po to, aby rzucić klątwę na Dianę de Poitiers czy w jakiś
inny sposób doprowadzić do jej zguby. Chodziło mianowicie o to, aby
przepowiedzieć przyszłość mężowi i dzieciom Katarzyny. Królowa pragnęła
wiedzieć co czeka Francję. Wyglądało to tak, jak gdyby dobro kraju, do którego
przybyła jako czternastoletnia dziewczyna, było dla niej ważniejsze, aniżeli
własne dzieci. Nie dopuszczała do siebie myśli, iż synowie mogliby umrzeć
bezpotomnie. Tak właśnie odebrałam postać Katarzyny w wykonaniu C.W. Gortnera.
Aczkolwiek z drugiej strony Autor nie zapomina o jej macierzyńskich uczuciach.
Moim
zdaniem portret Katarzyny Medycejskiej ukazany przez C.W. Gortnera odbiega od
tego, który znamy z kart historii. Ludzie mają skłonność do wyolbrzymiania
niektórych spraw, a jeśli nie znają niepodważalnych faktów, wówczas dorabiają
własną teorię. Możliwe zatem, iż ten „zły” wizerunek Katarzyny Medycejskiej
jest faktycznie efektem takich wymyślonych teorii. Tego do końca nie wiadomo.
Poza tym, każdy pisarz ma też prawo do własnej interpretacji postaci
historycznych, o których pisze. Świat do dziś potępia Medyceuszkę za wywołanie
masakry w noc świętego Bartłomieja. Z kolei C.W. Gortner pokazuje, iż Katarzyna
wcale nie pragnęła tej rzezi. Ona była wręcz zbulwersowana zabijaniem ludzi na
tle religijnym. Wszelkiego rodzaju egzekucje, których podłożem była właśnie
religia, budziły jej sprzeciw i odrazę. Była również zakochana w mężczyźnie z
przeciwnego obozu. Ten fakt także stanowił o jej opinii odnośnie przekonań
religijnych. Niemniej jednak zewsząd czuła ogromną presję, ponieważ była
królową, a jej doradcy stanowczo twierdzili, że tylko wiara katolicka jest tą,
którą należy wyznawać, natomiast wszystkie inne trzeba tępić. Wówczas chodziło
głównie o wiarę protestancką.
Noc świętego Bartłomieja obraz został namalowany w latach 1572-1584 Autor: François Dubois (1529-1584) |
Katarzyna pochylająca się nad ciałami pomordowanych w noc św. Bartłomieja fragment obrazu François Dubois |
Gdyby
sam Autor w wywiadzie nie zaznaczył, iż świadomie pominął w powieści rok panowania w
Polsce syna Katarzyny Medycejskiej – Henryka III de Valois – wówczas zapewne
nie zwróciłabym na tę kwestię uwagi. Lecz skoro już o tym wiedziałam, to bardzo
uważnie śledziłam fabułę powieści i zastanawiałam się, czy naprawdę nie dało
się przełomu lat 1573-1574 gdzieś wcisnąć, tak jak zrobił to Alexandre Dumas w Królowej
Margot. Pomimo że panowanie Henryka III w naszym kraju tak naprawdę do
fabuły Wyznań Katarzyny Medycejskiej nie wniosłoby niczego szczególnego,
to jednak uważam, że Autor mógł jednak o tym wspomnieć. Przecież Katarzyna
Medycejska mogła w którymś momencie spotkać się z polskim poselstwem, pożegnać
ukochanego syna, dać mu na drogę swoje błogosławieństwo, a potem co pewien czas
otrzymywać od niego listy, w których biedny Henryczek użalałby się na swój
okrutny los w Polsce, aż wreszcie pięknej czerwcowej nocy, niczym tchórz,
uciekłby z Polski i stanął ze swoim orszakiem u wrót Paryża. Moim zdaniem te wydarzenia wcale nie
zmieniłyby niczego w sposobie narracji, jak to ocenił amerykański wydawca
książki. Taka jest moja opinia jako czytelnika i przypuszczam, że jedynie
Polacy i może Francuzi zwrócą na ten aspekt uwagę. Reszta świata zapewne nie
będzie nawet wiedzieć, że był taki czas, kiedy Francuz z rodu de Valois zasiadał
na polskim tronie, chyba że powieść będzie czytał wytrawny historyk, któremu ta
kwestia rzuci się w oczy. Oczywiście, jest to tylko i wyłącznie moja
indywidualna sugestia, bowiem inwencja twórcza zawsze pozostaje po stronie
Autora. Natomiast brak wspomnianego wydarzenia wcale nie obniża poziomu książki.
Wyznania
Katarzyny Medycejskiej to na pewno książka inna niż te, które do tej pory
przeczytałam, a ktore opisywały losy tej nietuzinkowej postaci historycznej. Jak już wspomniałam przedstawia Katarzynę w zupełnie innym
świetle. To przede wszystkim kobieta, która czuje. Mocno przeżywa śmierć swoich
dzieci, cierpi po nagłym odejściu z tego świata jej młodego męża, potrafi
też kochać i czuje się wykorzystana, kiedy jej uczucie zostaje zdradzone. Ale z
drugiej strony jest także zazdrosna i gdyby była w stanie pozbyć się Diany de
Poitiers, zapewne by to uczyniła. Niestety, Katarzyna Medycejska w pewnym sensie
stanowi postać tragiczną, ponieważ jej życie nie tylko nie było usłane różami,
ale też wszelkie zabiegi, jakie podejmowała celem ratowania Francji i
pozostawienia jej we władaniu dynastii de Valois spełzły na niczym. Ostatecznie
władza przeszła przecież w ręce Bourbonów i Katarzyna już nic nie mogła na to
poradzić.
To jedna właśnie z tych kobiet, które zdecydowanie zapisały się na kartach historii :) Od dłuższego czasu mam na uwadze powieści tego autora. Gdzieś nigdy mi nie po drodze z nimi, pora nadrobić :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTakich kobiet mamy całe mnóstwo. To dobrze, że są pisarze, którzy sięgają po ich portrety. C.W. Gortner pisze fantastycznie, więc przypuszczam, że się nie zawiedziesz. Miłej lektury Ci życzę! Również pozdrawiam! :-)
UsuńZaciekawiłaś mnie
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. :-)
UsuńTo ciekawe, Wydawało mi się, że Katarzynę Medycejską można przedstawić tylko w jeden sposób.
OdpowiedzUsuńA jednak nie. Wiesz, każdy nosi w sobie i pozytywne, i negatywne cechy. C.W. Gortner wydobył z Katarzyny właśnie te pozytywne cechy. Nie opisał jej szablonowo, jak robią to inni pisarze czy historycy. To jest jego Katarzyna i jego własna indywidualna interpretacja. I to mu się chwali. :-)
UsuńCzytałam i tę powieść Gortnera. Podobała mi się nieco mniej niż opowieść o Joannie Szalonej,ale autor ma dobre pióro, potrafi przykuć uwagę czytelnika. Zwróciłam uwagę na brak polskiego akcentu w życiu Henryka. Zgadzam się, że pisarz mógł wpleść kilka scen, podkreślając troskę Katarzyny o ulubieńca,ale też ambicje władczyni.
OdpowiedzUsuńA czytałaś książkę Noc świętego Bartłomieja L. de Medici? Akcja powieści rozpoczyna się w noc śmierci Katarzyny , która snuje wspomnienia swego życia. Wiele miejsca poświęcono masakrze hugenotów. Nazwisko autora wskazuje na pokrewieństwo z Katarzyną. Obraz królowej ciekawy.
Zgadza się. Gdybym miała ją porównać z "Ostatnią królową", to faktycznie wypada nieco gorzej. Uważam, że wątek polski powinien się jednak pojawić w "Wyznaniach...". Zanim przeczytałam tę książkę rozmawiałam z Autorem na ten temat i myślałam, że może faktycznie wprowadzenie tego wątku zmieniłoby sposób narracji. Teraz, po przeczytaniu, wydaje mi się, że raczej niczego by nie zmieniło, a wręcz przeciwnie. Podniosłoby walor tej powieści. No ale to nie my-czytelnicy decydujemy, ale sam Autor i jego wydawca i trzeba się z tym pogodzić. :-) "Nocy św. Bartłomieja" nie czytałam i dziękuję Ci za ten tytuł. Będę mieć go na uwadze. Możliwe, że Katarzyna należała do przodków tego autora. Trzeba by to było gdzieś sprawdzić. ;-)
Usuń