środa, 27 lipca 2011

Regina Dachówna – „Tango z motylem”










Wydawnictwo: EUROPA
Wrocław 2003



Na południu Polski, a dokładnie w województwie podkarpackim, znajduje się takie maleńkie miasteczko o nazwie Radymno. Tuż obok tego miasteczka leży wieś, którą nazwano Michałówka. W tej wsi na świat przyszła główna bohaterka książki Tango z motylem, Weronika. Kiedy dziewczynka miała dziewięć lat zdarzył się straszny wypadek. W sklepie, do którego akurat wchodziła, wybuchł pożar. Jeden z mężczyzn nieopatrznie wrzucił zapaloną zapałkę do wiadra wypełnionego naftą zmieszaną z benzyną. Wiele lat temu ludzie używali lamp naftowych zamiast prądu, dlatego też sklepikarze zaopatrywali swoje sklepy w metalowe beczki wypełnione naftą, z których przelewali ją do wiader.

Dziewczynka w drodze do kościoła wstępuje jeszcze do sklepu, aby kupić sobie zeszyt do szkoły. Stojąc przy ladzie widzi błysk i słyszy przeraźliwy huk, a zaraz potem staje w ogniu niczym żywa pochodnia. Wybiega na zewnątrz, nie otrzymując ratunku od osób znajdujących się w sklepie. Dopiero jakaś przypadkowa kobieta idąca drogą zdejmuje swój płaszcz i gasi ogień na dziecku. Weronika trafia do pobliskiego szpitala, ale tam niewiele mogą pomóc. Rokowania są złe. Dziecko ma poparzoną twarz i ręce. Lekarz mówi ojcu, że być może będzie widzieć, ale nie jest tego pewien. Po jakimś czasie Weronika wraca do domu. Zaczyna żyć na tyle normalnie, na ile pozwala jej oszpecone ciało. Wraca do szkoły, pasie krowy, pomaga w gospodarstwie. Ale ma ojca, który za wszelką cenę chce jej pomóc. Ojciec na wsi nazywany jest „chłopskim filozofem”, ponieważ jako jedyny jest oczytany, potrafi napisać pismo do urzędu. Ogólnie mieszkańcy wsi liczą się z nim i okazują mu szacunek. Kiedy wydaje się, że Weronika już na zawsze będzie oszpecona, jej ojciec spotyka pewnego posła, który daje mu adres szpitala w Polanicy Zdroju oraz nazwisko „lekarza od cudów”. Tym lekarzem okazuje się być sam dyrektor placówki. Dziewczynka jedzie tam wraz z ojcem i natychmiast zostaje przyjęta na oddział. Od tego momentu rozpoczyna się walka o przywrócenie dziecku dawnej twarzy.

Weronika przechodzi szereg operacji plastycznych, a szpital staje się jej drugim domem. Niemniej za leczenie trzeba płacić, ponieważ w socjalistycznej Polsce w latach sześćdziesiątych XX wieku, rolnicy nie byli ubezpieczeni. Sytuacja zmieniła się dopiero w latach siedemdziesiątych. Dlatego też dziewczynka musi przerwać leczenie, gdyż opłaty za pobyt w szpitalu rujnują jej rodzinę. Dziewczynka dorasta. Jest bardzo ambitna i marzy o studiach, co w tamtych czasach jest czymś niepojętym. Ale niestety z powodu swojego wyglądu jest dyskryminowana. Dochodzi do tego, że nauczyciele obniżają jej oceny, byle tylko nie dopuścić do tego, aby dostała się na studia. Nie ukrywa swoich defektów urody. Kiedy pragnie wraz z koleżanką rozpocząć naukę w szkole hotelarskiej, najpierw pisze list do dyrekcji. W odpowiedzi pani dyrektor radzi jej, aby wybrała technikum fotograficzne, ponieważ praca w ciemni przy jej wyglądzie jest dla niej najodpowiedniejsza.

Ostatecznie Weronika dostaje się na studia w Krakowie. Zaczyna studiować polonistykę. Równocześnie powraca do Polanicy na kolejne zabiegi, gdyż teraz jest już ubezpieczona i nie musi płacić za pobyt w szpitalu. Tam poznaje innych pacjentów. Każdy z nich jest w jakiś sposób oszpecony. Jedni są po wypadkach, inni nie mają twarzy z powodu ataku nowotworu, a jeszcze inni próbują poprawiać urodę, ponieważ obecny stan skutecznie utrudnia im normalne życie. Do każdego z tych pacjentów Weronika podchodzi indywidualnie. Z uwagą słucha ich historii. Chociaż sama przeżywa swój własny dramat, to jednak zawsze ma czas dla koleżanek i kolegów znajdujących się z nią w szpitalu. Zaprzyjaźnia się także z personelem. Ta przyjaźń jest tak silna, że zaczyna traktować tych obcych ludzi jak rodzinę. W końcu teraz spędza tam każdą wolą chwilę od studiów. Lekarz prowadzący tak ustawia jej zabiegi, aby termin nie kolidował z zajęciami na uczelni. Studia są najważniejsze. Odzyskanie twarzy również.

Leczenie Weroniki w Polanicy Zdroju trwa długie lata. Nawet kiedy kończy studia i podejmuje pracę dziennikarki w gazecie, wraca tam na kolejne zabiegi. W zawodzie odnosi sukcesy. Otrzymuje nagrody i podróżuje po krajach bloku wschodniego: NRD i Czechosłowacji. Świetnie posługuje się językiem niemieckim. Natomiast u boku ma kochającego mężczyznę o imieniu Norman, który jest Amerykaninem. Niemniej wciąż wraca do Polanicy na kolejne operacje. Wraca tam nawet wtedy, gdy lekarze stanowczo twierdzą, że nie ma już czego operować, bo wszystko zostało już zrobione, a ona odzyskała urodę.

Teraz kilka słów ode mnie. Od lat znam tę historię z opowiadań mojej mamy. Ową Weroniką jest Autorka książki, Pani Regina. Wsie, w których wychowała się moja mama i Pani Regina sąsiadują ze sobą. Potem, oczywiście każda z nich poszła inną życiową drogą. Pani Regina wyjechała na studia i już tam nie wróciła. Moja rodzina również opuściła tamte tereny. Kiedy dowiedziałam się, że Pani Regina opisała swoje doświadczenia, nie mogłam postąpić inaczej, jak tylko przeczytać tę książkę. Przyznam, że czytałam ją ze łzami w oczach. Po pierwsze dlatego, że znam dobrze tamte tereny i wspomnienia zrobiły swoje. Natomiast po drugie, można namacalnie poczuć cierpienie bohaterów książki. Dla mnie jest to coś na kształt dokumentu. Nie jest to taka zwykła autobiografia. Pani Regina przytacza historie wielu osób, które tak jak ona zmagały się z brzydotą nabytą albo wrodzoną. Opowiada o Julii, Beacie, Józku, Krystynie, Marzence i wielu innych osobach, które już do końca życia będą jej bliskie.

Wspaniale wyraża się o lekarzach i pielęgniarkach tam pracujących. Traktuje ich niczym rodzinę. Jest z nimi tak bardzo spoufalona, że nie waha się zwracać im uwagi przy wykonywaniu zabiegów, jak gdyby sama lepiej wiedziała, co mają robić. Oni oczywiście nie traktują tego poważnie. Jest ich ulubioną pacjentką i wszystko obracają w żart. Z chęcią zacytowałabym Wam kilka fragmentów, ale Wydawca zastrzegł sobie wszelkie prawa do publikacji innej niż książka. Dlatego nie mogę tego zrobić. Uwierzcie mi, że momentami Pani Regina pisze z takim humorem, że naprawdę łzy ciekną z oczu ze śmiechu. Podziwiam ją za to, że tak dramatyczne historie potrafiła przedstawić w tak lekki sposób. Niemniej mam dziwne wrażenie, że w miarę jak rosła liczba zabiegów, Pani Regina zaczynała się od nich uzależniać, dlatego wciąż tam wracała i za każdym razem obiecywała sobie, że to już ostatni raz. A może nie mogła już żyć bez swoich przyjaciół i dlatego z uśmiechem na twarzy kładła się na stole operacyjnym?

Moim zdaniem książka pokazuje do czego tak naprawdę służy chirurgia plastyczna. Ten dział medycyny nie jest po to, aby dla zwykłego kaprysu poprawiać sobie urodę. Polecam tę pozycję każdemu, nawet osobie, która nie przepada za czytaniem, ponieważ być może dzięki temu zmieni swój stosunek do ludzi, którzy z jakiegoś powodu wyglądają inaczej. Może po przeczytaniu tego dokumentu ktoś przestanie uporczywie wpatrywać się i wskazywać palcem na przykład mężczyznę z fioletem na twarzy, albo kobietę bez żuchwy. Tę pozycję polecam również wszystkim tym rodzicom, dla których najwspanialszym prezentem z okazji Komunii Świętej jest korekcja uszu u swojego dziecka. Przeczytajcie tę książkę, a zrozumiecie po co tak naprawdę wymyślono chirurgię plastyczną.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz