środa, 25 maja 2011

Aleksander Kamiński – „Kamienie na szaniec”

 



Zanim opowiem Wam o książce, która najprawdopodobniej do końca życia będzie mi bliska, chcę Wam przypomnieć, że dziś upływa termin składania przez Was propozycji do rubryki Literat Miesiąca. Właśnie dzisiaj podjęłam decyzję w kwestii tytułu. Nie ukrywam, że jest mi trochę przykro, iż tylko trzy osoby zainteresowały się moim pomysłem na tyle, żeby zostawić swoją propozycję. Nie wiem czym jest to spowodowane. Być może stało się tak dlatego, że mój blog jest nowy i jeszcze mnie nie znacie. A może pomysł Wam się nie spodobał? Niemniej pomimo tak ubogiego zainteresowania postanowiłam ruszyć z tą rubryką, gdyż poczyniłam już ku temu pewne starania, które będą dla Was niespodzianką. Na razie nic więcej Wam nie zdradzę. Wciąż mam nadzieję, że z biegiem czasu zaprzyjaźnimy się w tej mojej Krainie Czytania. Póki co pozdrawiam serdecznie i zapraszam do przeczytania poniższej recenzji.

 

***

 


Wydawnictwo: NASZA KSIĘGARNIA

Warszawa 2007

 

Chyba każdy z nas przeczytał w swoim życiu książkę, która w jakiś szczególny sposób zmieniła jego pogląd na niektóre kwestie. Być może nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, ale w pewnej chwili coś, co jeszcze do niedawna było ważne, po przeczytaniu przestało mieć znaczenie. Albo nagle złapaliśmy się na tym, że to, co było nieistotne, nagle zaczęło nabierać jakiejś specyficznej wymowy w naszym życiu. Ze mną tak właśnie się stało po przeczytaniu Kamieni na szaniec. Pamiętam, że było to wiele lat temu, kiedy jeszcze byłam uczennicą szkoły podstawowej, a lekturą obowiązkową w klasie siódmej były właśnie losy „Rudego”, „Alka” i „Zośki”.

Pamiętam też, że zanim chwyciłam za książkę, obejrzałam w kinie film Akcja pod Arsenałem. Moje wzruszenie było ogromne. Pomimo że miałam wtedy tylko czternaście lat i w głowie przysłowiowe „siano”, rozpłakałam się w kinie przy wszystkich. Jak już wspomniałam wyżej, była to lektura obowiązkowa, więc nauczyciele zabrali nas do kina na film. Nigdy nie zapomnę też fantastycznych ról Cezarego Morawskiego (Rudy) i Mirosława Konarowskiego (Zośka).

Po jakimś czasie przeczytałam książkę. Byłam pod tak wielkim wrażeniem, że do dziś z sentymentem wracam do niej. Od tamtej pory moje spojrzenie na II wojnę światową, czy też na losy Polaków i Żydów zmieniło się diametralnie. Zaczęłam coraz częściej myśleć o ludziach z tamtego okresu, o tym, w jaki sposób udało im się przeżyć taką gehennę. Nie wyobrażałam sobie, że w ogóle jakikolwiek człowiek mógłby to przeżyć. Wpadłam w taki trans, że pisałam wypracowanie za wypracowaniem, oczywiście o tematyce wojennej. Potem pojawiły się kolejne książki z tego samego gatunku.

Pamiętam, że bardzo wzruszyłam się losami tych trzech chłopaków. Jak wiecie, w książce wyraźnie zaznacza się problem dojrzewania ówczesnej młodzieży. Należy pamiętać, że w latach okupacji niemieckiej, młodzi ludzie dojrzewali znacznie szybciej. Bohaterowie Kamieni na szaniec brali czynny udział w akcjach Małego Sabotażu i wiele rozmyślali o swoim życiu, moralności i ewentualnej śmierci. W momencie, gdy śpieszyli z pomocą Podziemnej Polsce, proces ich dorastania przebiegał niezwykle szybko. Praktycznie z dnia na dzień stali się odpowiedzialni, posłuszni, obowiązkowi oraz dokładni. Po jakimś czasie rozpoczęli działalność w Akcjach Dywersyjnych, a kiedy Niemcy aresztowali i katowali „Rudego” (Jan Bytnar), usiłowali uzyskać informacje na temat miejsca jego przetrzymywania, zaś oddziały „Zośki” (Tadeusz Zawadzki) i „Alka” (Aleksy Dawidowski) jednocześnie przygotowywały się do akcji odbicia kolegi. Efektem tych działań była słynna do dnia dzisiejszego Akcja pod Arsenałem mająca miejsce w dniu 26 marca 1943 roku.

Jak wiemy, pomimo że Rudy został odbity, to jednak jego stan fizyczny był tak ciężki, że trzy dni później zmarł. Życie stracił również Alek, który został postrzelony podczas akcji. Zośka bardzo to przeżył. Od tego momentu został zupełnie sam. Należy pamiętać, że Jan Bytnar był jego najlepszym i najbardziej oddanym przyjacielem. Dopiero pomoc ojca i siostry sprawiła, że Tadeusz Zawadzki odzyskał równowagę psychiczną. Niemniej wojny nie udało mu się przeżyć podobnie jak kolegom.

Każdy z tych chłopców był bardzo mocno zaangażowany w odzyskanie polskości wszystkich obywateli okupowanego kraju. Ich młodzieńcze bunty przejawiały się w walkach zbrojnych przeciwko okupantowi, a przeżycia wojenne dotkliwie odbijały się na ich psychice. Przecież jeszcze przed wstąpieniem do Małego Sabotażu, każdy z nich był zwykłym nastolatkiem, zaś po znalezieniu się w Kedywie, stali się dorosłymi mężczyznami i dzielnymi żołnierzami.

Ta książka wywarła na mnie tak mocne wrażenie, że już jako dorosła osoba zaczęłam pisać swoją własną powieść. Oczywiście jej akcja toczy się w latach II wojny światowej. Niestety jak do tej pory jej nie wydałam i nie wiem, czy kiedykolwiek to zrobię. To zależy od tego, czy znajdzie się ktoś, kto będzie zainteresowany wydaniem mojej powieści. W tej chwili „mieszka” sobie na dysku mojego komputera i być może już tam pozostanie. Poza tym brakuje jej jeszcze kilku rozdziałów i coraz częściej zastanawiam się, czy nie zrobić z tego rodzinnej sagi w trzech tomach, która pokazywałaby, w jaki sposób zmieniała się przez lata polska rzeczywistość.

Po Kamieniach na szaniec przyszło ogromne zainteresowanie Powstaniem Warszawskim. Znów targałam do domu z biblioteki wielkie tomiska zawierające wspomnienia powstańców. W tej chwili marzę o tym, żeby któregoś dnia, będąc w Warszawie, odwiedzić Muzeum Powstania Warszawskiego. Mam nadzieję, że mi się to uda.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz