piątek, 3 lutego 2017

Diana Palmer – „Zdrajca”














Wydawnictwo: MIRA
Warszawa 2007
Tytuł oryginału: Renegade
Przykład: Alina Patkowska





Nie da się ukryć, że literatura kobieca kojarzy nam się przede wszystkim z romansami. Od dawna obserwujemy prawdziwy wysyp powieści skierowanych do kobiet. Ten swoisty boom dotyczy nie tylko literatury obcej, ale także rodzimej, która w ostatnich latach wręcz zalewa nasz rynek wydawniczy. Oczywiście nie ma w tym niczego złego pod warunkiem, że książki z tego gatunku będą napisane na poziomie, który nie będzie obrażał inteligencji czytelniczek. Wbrew pozorom nie jest wcale łatwo napisać powieść przeznaczoną dla kobiet, która spełniałaby powyższe kryterium. Czasami fabuła takich książek jest tak naiwna, że na pierwszy rzut oka widać, iż powieść została wydana tylko po to, aby móc na niej zarobić i wmówić czytelniczkom, że oto właśnie w ich ręce trafia historia, o której przez bardzo długi czas nie będą w stanie zapomnieć. Nierzadko zdarza się, że jest to tylko zwykły chwyt marketingowy, za którym kryje się chęć zysku i nic więcej. Niemniej wśród literatury kobiecej można jednak znaleźć książki, które nie są zwykłymi romansami, zaś ich autorzy poruszają na ich kartach naprawdę istotne problemy społeczne. Co ciekawe, za takimi historiami kryją się nie tylko kobiety-pisarki, ale także mężczyźni, jak chociażby Nicholas Sparks czy Richard Paul Evans. Niestety, bardzo często wszystkie powieści z gatunku literatury kobiecej wrzucane są do tego samego worka i krytykowane dla samej tylko zasady. Nie jest to uczciwe podejście do problemu, ponieważ nie każda książka dla kobiet jest zła, tak samo jak nie każda powieść zaliczana do literatury ambitnej jest dobra.

Kreując historię przeznaczoną stricte dla kobiet, czyli innymi słowy historię obyczajową, trudno jest pominąć w niej romans. Szkoda tylko, że wielu czytelników w takich powieściach dostrzega jedynie wątek uczuciowy zamiast skupić się na ukrytym drugim dnie, które przeważnie tam występuje. Jest to wysoce niesprawiedliwe podejście do tematu, co bardzo mnie smuci. Z drugiej strony jednak zastanawiam się, dlaczego tego typu historie pisane są z reguły do jednego schematu. Przeważnie wykreowani przez autorów główni bohaterowie posiadają trudną przeszłość. Mężczyzna to zazwyczaj typowy macho ukrywający jakieś niecne występki z przeszłości lub osobiste dramaty, który bardzo długo boi się przyznać, że potrafi także czuć, zaś kobieta to albo szara myszka, która nie wierzy w siebie z powodu przeżytych nieszczęść, albo silna zołza niszcząca wszystko, co tylko stanie jej na drodze. Taka bohaterka również mężczyzn traktuje przedmiotowo, choć gdzieś w głębi duszy pragnie być kochana, a i sama także chce komuś tę miłość dać. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze zdrady małżeńskie, które rzekomo mają podnieść walor powieści. Czy nie można stworzyć bohaterów, którzy byliby w stu procentach normalni i sprawiali wrażenie, że są ludźmi żyjącymi gdzieś obok nas? Opinie czytelniczek są jednak jednoznaczne. Tego rodzaju postacie budzą znacznie więcej emocji, niż bohaterowie, którzy mają poukładane życie. Z tego też powodu często wydają się nudni i nawet tragedie, które po drodze ich dotykają rzadko potrafią to zmienić. A ponieważ autorzy generalnie słuchają tego, co mają do powiedzenia ich czytelnicy, kreują każdą kolejną historię według ich życzenia oraz nierzadko także zgodnie z żądaniem wydawców. Moim zdaniem brak w tym swobody i kreatywności.

Diana Palmer to jedna z tych amerykańskich autorek, które rozkwit pisarskiej kariery datują na lata 80. i 90. XX wieku. To wtedy ugruntowały swoją mocną pozycję nie tylko na rodzimym rynku, ale też na międzynarodowym. Ich dobra passa trwa do dziś, nawet jeśli w Polsce tego nie widać. Ich książki nadal tłumaczone są na języki obce, natomiast czytelniczki na całym świecie chętnie sięgają po każdą nową powieść, która wyszła spod ich pióra. Do takich pisarek można zaliczyć Norę Roberts, Danielle Steel, Barbarę Taylor Bradford czy Sandrę Brown, a także wiele innych amerykańskich i brytyjskich autorek. Pisząc niedawno o Kłamstwach i tajemnicach wspomniałam, że jest to historia wchodząca w skład wielotomowego cyklu powieściowego, którego akcja rozgrywa się w małym fikcyjnym miasteczku Jacobsville położonego w Teksasie niedaleko San Antonio. Podczas gdy tam mogliśmy poznać losy niejakiego Garona Griera będącego agentem FBI i właśnie rozpracowującego sprawę seryjnego mordecy małych dziewczynek, tak w tym przypadku Autorka proponuje nam opowieść o jego młodszym bracie.

Jedno z wydań anglojęzycznych
Wyd. HQN BOOKS
USA/Kanada 2011
Cash Grier właśnie objął stanowisko komendanta policji w Jacobsville. Kiedyś zajmował się cyberprzestępczością, natomiast teraz za punkt honoru postawił sobie pilnowanie porządku w teksańskim miasteczku. Lata pracy w policji sprawiły, że doskonale wie, iż nie można nikomu wierzyć na słowo. Miejscowa społeczność traktuje go życzliwie, lecz gdyby jednak któregoś dnia sprzeniewierzył się zasadom panującym w Jacobsville, wówczas zapewne wszyscy by się odwrócili do niego plecami. Tak już jest w małych miejscowościach, że niczego nie da się tam ukryć, natomiast nawet najdrobniejsze przewinienie jest piętnowane. Gdyby zaś Cashowi przyszło kiedyś do głowy skrzywdzić kogoś z mieszkańców Jacobsville, wówczas jedyne, co by mu pozostało, to spakowanie manatek i wyjazd tam, gdzie nikt nie miałby pojęcia o jego winie.

Podobnie jak jego brat – Garon – Cash również skrywa mroczną przeszłość, o której nikt nie wie. Mężczyzna tylko raz odważył się o niej opowiedzieć, ale bardzo szybko tego pożałował. Od tamtej pory nikomu nie ufa i przed wszystkimi udaje, że tak naprawdę od zawsze był prawym i uczciwym człowiekiem, który nie skrzywdziłby nawet muchy. Już jakiś czas temu w życiu Casha pojawiła się dużo od niego młodsza gwiazda Hollywood. To dwudziestosześcioletnia modelka i początkująca aktorka – Tippy Moore. Dziewczyna mieszka w Nowym Jorku, mając na wychowaniu dziewięcioletniego brata. Pomimo że mały Rory mógłby mieszkać z matką, to jednak nie może tego zrobić z uwagi na patologię jaka panuje w jego rodzinnym domu. Tippy także nie utrzymuje kontaktu z matką, lecz ona robi to z zupełnie innego powodu, niż jej młodszy brat. Tak naprawdę Rory jest dla niej wszystkim i nie wyobraża sobie, że mogłoby go nie być w jej życiu. Dla bezpieczeństwa wysłała go do szkoły wojskowej, gdzie stale ktoś sprawuje nad nim kontrolę, co sprawia, że Tippy bez reszty może poświęcić się swojej pracy.

Jak można się spodziewać, splot rozmaitych wydarzeń sprawia, że Cash i Tippy zbliżają się do siebie wzajemnie coraz bardziej. Cash nie chce jednak angażować się w ten związek i robi wszystko, aby Tippy zrozumiała wreszcie jego argumenty. Pewnego dnia dochodzi do dramatu, wobec którego twardziel Cash Grier nie może przejść obojętnie. Jako stróż prawa jest podwójnie zobowiązany do tego, aby nieść pomoc pokrzywdzonym. W dodatku sprawa dotyczy ludzi, którzy tak naprawdę stanowią centrum jego świata. Czy zatem uda mu się uratować tych, na których naprawdę mu zależy? Czy zdąży na czas? A może dotrze na miejsce zbyt późno i nie będzie już czego zbierać? Czy jako komendant policji działający na zupełnie innym terenie może ot tak sobie wtrącać się w pracę swoich kolegów po fachu? Czy w tym przypadku sprawy prywatne staną się ważniejsze, aniżeli służbowe?

Zdrajca to powieść utrzymana w podobnym klimacie, jak wspomniane już Kłamstwa i tajemnice. Pojawia się bowiem rozwijające się uczucie oraz wątek kryminalny, który dość szybko znajduje swoje rozwiązanie. Są także sceny humorystyczne oraz szczęśliwe zakończenie, odnośnie do którego można śmiało rzec, że żyli długo i szczęśliwie. Czy zatem ta książka ma jakiejś wady? Och, gdyby tak się przyczepić, to na pewno znalazłoby się ich kilka, jak zresztą w przypadku każdej innej. Po pierwsze, fabuła nie jest zbyt wyszukana, lecz przewidywalna. Po drugie, bohaterowie raczej nie zaskakują niczym szczególnym, czyli inaczej niż miało to miejsce podczas lektury Kłamstw i tajemnic. Po trzecie, wątek kryminalny jest bardzo prosty, co nie pozwala potrzymać czytelnika w napięciu. Wiadomo bowiem, że tylko sekundy dzielą rycerza na białym koniu od tego, aby mógł wykonać ten ostateczny ruch. Jest jeszcze kilkuletni chłopiec zbyt dojrzały jak na swój wiek, co sprawia, że można o nim powiedzieć, iż to taki typowy „stary maleńki”, a to z kolei wywołuje wrażenie nierealności.

Tak więc w przypadku tej książki generalnie mamy do czynienia z fabułą leciutką, nieskomplikowaną, ale jednocześnie sprawiającą, że można przy niej odpocząć. Z drugiej strony jednak, czy naprawdę powyższe elementy można uznać za wady? Zapewne ktoś, kto gustuje w literaturze ambitniejszej tak właśnie będzie je odbierał, ale jest przecież mnóstwo czytelniczek, które uwielbiają takie bajki dla dużych dziewczynek. Dlatego nadal nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że tego typu książek w ogóle nie powinno się czytać. A skoro nie powinno się czytać, bo wstyd, to także nie należałoby ich pisać. Jest to wierutna bzdura! 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz