Wydawnictwo: MIRA
Warszawa 2009
Tytuł oryginału: Lawman
Przekład: Małgorzata Fabianowska
San Antonio to amerykańskie miasto położone w stanie Teksas.
Jego nazwa pochodzi od imienia świętego Antoniego z Padwy (1195-1231), którego
Kościół Katolicki wspomina 13 czerwca, czyli w dniu, kiedy w 1691 roku na
terenie obecnego San Antonio zatrzymała się hiszpańska wyprawa. Niedaleko
miasta znajduje się natomiast fikcyjne Jacobsville, które powstało w wyobraźni
Diany Palmer, a właściwie Susan Spaeth Kyle. Miasteczko to stanowi bowiem
miejsce akcji prawie pięćdziesięciu tomów powieściowej serii o wspólnym tytule Long,
Tall Texans. Każda z opowiedzianych przez Autorkę historii jest inna i
dotyczy innych bohaterów, niemniej łączy ich miejsce zamieszkania, a także
bliższe lub dalsze więzi rodzinne lub sąsiedzkie. Praktycznie od zawsze Diana
Palmer kojarzona jest w Polsce z tandetnymi romansami, po które szanujący się
czytelnik nie powinien w ogóle sięgać. Ba! On nawet nie powinien w ich stronę
patrzeć, bo to przecież wielki wstyd czytać coś tak słabego i niegodziwego! Takich
opinii można znaleźć w Internecie bardzo dużo. Na tej haniebnej liście figurują również powieści Danielle Steel, Nory Roberts, Nicholasa Sparksa, a nawet – według niektórych – Jodi Picoult.
Zastanawia mnie zatem fakt, skąd biorą się takie recenzje, skoro
wystawiane są przez tych „prawdziwych czytelników”, którzy tego typu literaturę
omijają szerokim łukiem, żeby przypadkiem się nią nie zhańbić? „Prawdziwi czytelnicy” już na samym początku
swoich recenzji asekurują się mniej więcej takim oto stwierdzeniem: nigdy
nie czytam takiej badziewnej
literatury, ponieważ na co dzień spędzam czas przy powieściach
Dostojewskiego lub Prousta, ale akurat ta książka trafiła do mnie przez
przypadek, więc postanowiłam/łem ją przeczytać. Cóż za wielka hipokryzja
kryje się za takim rozumowaniem! Aby dodatkowo podkreślić fakt, że książka
przecież nie mogła się spodobać, trzeba oczywiście napisać o niej jak
najgorzej, żeby broń Boże (!) inni nie pomyśleli przypadkiem, że ona mi się
jednak spodobała i pozwoliła odpocząć po ciężkim dniu.
Rzesza komentujących taką recenzję oczywiście przyklaskuje w
zachwycie, bo wszak nie można inaczej. I tak oto hipokryzja goni hipokryzję. A
prawda jest taka, że gdzieś w zaciszu mieszkania czytamy romanse z wypiekami na
twarzy, lecz boimy się zostać z tego powodu wyśmiani i napiętnowani przez
innych, dlatego nie potrafimy publicznie wyrazić własnego zdania i powiedzieć
prawdy. Bo przecież to wielki wstyd! Mówi się, że wstyd to kraść, ale czy
czytać romanse? Tego nie wiem, zważywszy że ich fabuła coraz częściej
przeplatana jest dobrymi wątkami kryminalnymi, które w pewnym momencie stają
się o wiele ważniejsze, niż gorące uczucie pomiędzy głównymi bohaterami. Uważam
też, że książki takie, jak Kłamstwa i tajemnice są źle reklamowane przez
wydawnictwa, które już z góry sugerują czytelnikom, że tak naprawdę oprócz
romansu niczego ciekawego w nich nie znajdziemy. W dodatku okładki również nie
zachęcają, ponieważ kojarzą się jednoznacznie.
Wydanie brytyjskie z 2008 roku Wyd. MILLS & BOON |
Jak już wcześniej wspomniałam, akcja Kłamstw i tajemnic
rozgrywa się w małym miasteczku Jacobsville, gdzie społeczność jest dość
konserwatywna. Oczywiście wszyscy się tutaj znają i wiedzą o sobie wzajemnie
praktycznie wszystko. Wszelkie wieści rozchodzą się błyskawicznie, dlatego
trzeba uważać, aby nie stać się tematem plotek. Ludzie żyją raczej skromnie, a
posiadanie zbyt dużego majątku nie jest szczególnie dobrze widziane. Podobnie jak
wyzywający ubiór u kobiet czy ostry i zwracający uwagę makijaż. Taka kobieta
natychmiast staje się tematem dyskusji i zostaje jej przyklejona etykietka
rozwiązłej i puszczalskiej. Z drugiej strony jednak mieszkańcy są ze sobą
wzajemnie tak silnie zżyci, że jeden drugiemu spieszy z pomocą, nawet wtedy,
gdy nie pada prośba o jakąkolwiek pomoc. Można być zatem pewnym, że w Jacobsville każdy
czuje się bezpiecznie i nigdy nie może narzekać na samotność. Oczywiście
czasami wydarzy się coś złego, ale ludzie starają się o tym nie rozmawiać. Tak
więc z jednej strony są wobec siebie nawzajem nastawieni bardzo serdecznie i
przyjaźnie, zaś z drugiej rządzi nimi zakłamanie.
Grace Carver ma dwadzieścia cztery lata i mieszka z babcią,
która od lat widzi w swojej wnuczce wroga. Po śmierci rodziców, Grace trafiła
pod dach pani Collier. Niestety, kobieta nadużywa alkoholu, a w dodatku wini
dziewczynę za śmierć swojej córki, a matki Grace. Pewnego dnia pani Collier
dostaje ataku serca i umiera. Od tej chwili cała posiadłość przechodzi w ręce
jej wnuczki. Grace jest jednak nieco specyficzna. Choć wszyscy w miasteczku
odnoszą się do niej z sympatią, to jednak ona stroni od ludzi. Boi się ich
dotyku, natomiast mężczyźni budzą w niej paniczny lęk. Oczywiście wszyscy w
Jacobsville doskonale wiedzą, czym to jest spowodowane, lecz nikt nie mówi o
tym głośno. Kiedyś bowiem postanowiono, że sprawa Grace zostanie zatuszowana i
taka zmowa milczenia trwa do dziś.
Pewnego dnia sąsiadem Grace Carver zostaje nieziemsko przystojny
agent FBI – Garon Grier. Mężczyzna kupił właśnie ranczo, a w dodatku jego brat
jest w Jacobsville szefem policji. Garon ma trzydzieści sześć lat i jakoś nie
do końca potrafi się zadomowić w nowym miejscu. Oczywiście ma gosposię, która
dba o niego jak tylko może najlepiej. Garon pracuje też nad pewną bardzo
makabryczną sprawą. Otóż od wielu lat mordowane są małe dziewczynki. Zabójca
jest bardzo brutalny. Przed śmiercią torturuje swoje ofiary, a na miejscu
zbrodni nie zostawia żadnych śladów. Dlatego też policja jest bezradna, pomimo
że nie odkłada tej sprawy do archiwum, lecz wciąż nad nią pracuje. Bardzo
szybko nowy sąsiad budzi zainteresowanie Grace Carver, co może wydawać się
trochę dziwne, zważywszy na jej stosunek do mężczyzn. Garon Grier również zwraca
na dziewczynę uwagę, lecz nie oznacza to, że pragnie się z nią związać na
stałe. O żadnym ślubie nie ma mowy. On także wiele w życiu przeszedł i nie
dopuszcza do siebie myśli, że mógłby ponownie stanąć przed taką samą tragedią,
jak ta sprzed lat. Dla niego najważniejsze jest w tym momencie złapanie
mordercy niewinnych dziewczynek. Pewnego dnia mężczyzna dokonuje wstrząsającego
odkrycia, które ma związek z Grace Carver...
Kłamstwa i tajemnice to nie tylko romans, jakich wiele
w literaturze. Diana Palmer skupiła się tutaj przede wszystkim na analizie
psychologicznej bohaterów. Zarówno Grace, jak i Garon mają za sobą naprawdę
trudne przeżycia, z którymi nie potrafią sobie poradzić, choć minęło już wiele
lat. Powodem takiej sytuacji może być bowiem fakt, iż żadne z nich nie mogło
bądź nie chciało nikomu o nich powiedzieć. Grace nie zrobiła tego, ponieważ
otrzymała wyraźny zakaz, zaś Garon był tak bardzo przybity, że nie miał na to
ani siły, ani odwagi. Nawet jego najbliższa rodzina nie miała pojęcia, co takiego
się stało. Świadczy to oczywiście o tym, że relacje rodzinne agenta nie
należały – i chyba nadal nie należą – do najlepszych.
Krajobraz gdzieś na terenie stanu Teksas |
Autorka pokazuje także na czym polega prawdziwa przyjaźń.
Niemniej można tutaj kwestionować czy jest to naprawdę szczera przyjaźń, czy
może tylko taka, która pomaga w zatuszowaniu ludzkiego dramatu, aby broń Boże
nie wywołać przypadkiem skandalu. Skłaniałabym się ku temu drugiemu
stwierdzeniu. Grace cierpi, lecz nie może nic z tym zrobić, ponieważ wtedy całe
miasteczko zaczęłoby wrzeć, a ona stałaby się świetnym tematem do rozmów przy
piwie i pizzy w miejscowej restauracji. Tak więc wszyscy o wszystkim wiedzą,
ale trzymają język za zębami, jedynie współczując biednej dziewczynie. Czy
takie zachowanie nie jest gorsze niż powiedzenie prawdy i w efekcie doprowadzenie
sprawy do końca? Ile jeszcze zdoła przeżyć Grace, zanim całkiem się załamie? Choć
z drugiej strony dziewczyna tylko na pozór wydaje się krucha i słaba
psychicznie. Tak naprawdę jej dramatyczna przeszłość i lęki, które są
konsekwencją wydarzeń sprzed lat, jedynie ją wzmacniają.
Moim zdaniem Grace Carver to młoda kobieta, która marzy o tym
samym, co każda dziewczyna w jej wieku. Pragnie wyjść za mąż, urodzić dzieci,
choć doskonale wie, że tylko cud mógłby to sprawić. A jaki jest Garon Grier? Tak
naprawdę pragnie dokładnie tego samego, co Grace, lecz każdego dnia wmawia
sobie, że jest inaczej. Już dawno zamknął się na wszelkiego rodzaju uczucia, a
praca jest dla niego zapomnieniem o rzeczywistości. W świecie morderców i rozmaitej
maści przestępców mężczyzna szuka spełnienia, którego de facto i tak nie
znajduje. Tak więc zarówno Grace, jak i Garon to bohaterowie, którzy posiadają
w sobie szereg sprzeczności i tylko los może sprawić, że w którymś momencie
zrozumieją, co tak naprawdę jest dla nich ważne. Jeśli natomiast chodzi o wątek
kryminalny, to jest on bardzo podobny do tego, jaki zaproponowała nam Erica
Spindler w Naśladowcy. Przypadek? Czy może celowe powielenie tematu
przez którąś z autorek?
Ktoś mógłby powiedzieć, że fabuła książki trąca ckliwością i
jest przesłodzona, bo to przecież romans wykreowany na bazie harlequinów.
Czyżby? Czy stawianie czoła śmierci naprawdę jest ckliwe? Czy groźba utraty
człowieka, którego się kocha nad życie naprawdę może być przesłodzona? Czy
cierpienie, które życie zafundowało bohaterom faktycznie jest czymś tandetnym i
niewartym uwagi? To są przecież sytuacje, które mogą w każdej chwili pojawić
się w życiu każdego człowieka. Czy wtedy także powiemy o nich ckliwe,
przesłodzone i tandetne? Myślę, że nie. Dlatego szukajmy w tego rodzaju
książkach ukrytego drugiego dna, zamiast wciąż je krytykować i udawać, że tak
naprawdę w ogóle nas nie interesują, ale mimo to i tak je czytamy. Nie bądźmy
zakłamani, jak mieszkańcy Jacobsville, i jedynie dla lepszego samopoczucia i
zwrócenia na siebie uwagi innych nie wyśmiewajmy takich powieści, ponieważ tym
samym wyśmiewamy i obrażamy czytelników, którzy po nie sięgają i którym te
książki naprawdę się podobają. Jeśli natomiast naprawdę uważamy, że tego typu
historie nie są dla nas, ponieważ nie przedstawiają sobą niczego wartościowego,
to zwyczajnie ich nie czytajmy. Współczesny rynek wydawniczy jest tak bogaty,
że każdy może wybrać dla siebie coś, co naprawdę go zainteresuje i dostarczy
niezapomnianych wrażeń. A zatem szanujmy wybory innych i nie dzielmy czytelników na
„prawdziwych” i „nieprawdziwych”.
Tak sobie myślę, że takie listy "wstydliwych" książek są bardzo szkodliwe. Co do opisów wydawców, to nieco się dziwię, że czasem reklamując książkę, banalizują jej treść. Sama ostatnio tego doświadczyłam. Opis sugerował, że jest to dość schematyczna obyczajówka, a w środku znalazłam coś na kształt kryminału z elementami powieści psychologicznej.
OdpowiedzUsuńCo do książki, o której pisałaś (podejrzewam, że to tekst archiwalny, stąd użyłam czasu przeszłego) to fabuła bardzo mnie zaintrygowała, choć zastanawiam się na tym jak wyglądałby ten cykl wydany w całości w polskim przekładzie, Choć, jak wspomniałaś, każda część to oddzielna powieść, mnie zawsze intryguje czy w spojrzeniu na całość, nie dałoby się wyłapać małych mrugnięć w stronę czytelnika, który zna wszystkie tomy.
Aniu, to nie jest tekst archiwalny. Ja tę książkę przeczytałam kilka dni temu. Wiesz, że raczej nie czytam nowości, tylko wybieram lektury, na które akurat mam ochotę. "Kłamstwa i tajemnice" to bodajże trzydziesty trzeci tom cyklu. U nas chyba nie wydano wszystkich tomów, pomimo że książek Diany Palmer jest w polskim przekładzie mnóstwo. Teraz czytam kolejną jej książkę pochodzącą właśnie z tego cyklu. Jest to historia starszego brata Garona - Casha. Też wzruszająca i zmuszająca do psychologicznej analizy bohaterów. Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie napisać o czytelnikach-hipokrytach. Na forach literackich czytam nieraz takie głupoty, że głowa mała. Śmieszni są ci, którzy asekurują się tym, że przecież nie czytają takich książek. To skąd niby wiedzą o czym one są? To jak z muzyką disco polo. Nikt jej nie słucha, a mimo to każdy zna teksty piosenek. A co do wydawców, to już dawno przestałam się sugerować opisami z okładek, bo wielokrotnie wprowadziły mnie w błąd. Pozdrawiam. :-)
OdpowiedzUsuń