LITERAT LIPCA 2012
ROZMOWA Z ADAMEM ZALEWSKIM
Adam Zalewski urodził
się w Kwidzynie. Dzieciństwo, młodość i wiek dojrzały spędził w rodzinnym
mieście, gdzie uczęszczał do szkoły podstawowej i do liceum. W rodzinnym
mieście imał się różnych zawodów. W 2002 roku, w skutek choroby, musiał
zrezygnować z czynnego życia zawodowego. Obecnie wraz z rodziną mieszka w
niewielkiej posiadłości, na skraju lasów otaczających Kwidzyn. W swojej pracy
twórczej ogromną ilość czasu poświęca na gromadzenie fachowej wiedzy po to, aby
jego proza była maksymalnie osadzona w realiach.
Agnes Anne Rose: Panie
Adamie, witam Pana bardzo serdecznie na moim blogu. To dla mnie ogromny
zaszczyt gościć Pana w mojej Krainie Czytania i Historii. Niedawno ukazała się
Pana najnowsza powieść pod tytułem „Małe miasteczko”. Czym różni się ta książka
od poprzednich Pana powieści?
Adam Zalewski: Chyba
tym, że jest jeszcze trudniejsza do zaszufladkowania niż poprzednie. Za
wyjątkiem powieści „Grizzly”, która jest typowym thrillerem, większość mojej
prozy wymyka się jednoznacznym określeniom, choć niektórzy krytycy uparcie
próbują tego zabiegu.
AAR: Bohaterowie „Małego
miasteczka” to postacie niezwykle realne. Czytelnik może dojść do przekonania,
że te osoby naprawdę żyją swoim własnym życiem. Czy trudno jest opowiedzieć
historię, która na wyobraźnię czytelnika będzie oddziaływać tak mocno, iż można
mieć wrażenie, że jest się jednym z mieszkańców niewielkiego Abraham?
AZ: Nie wiem, jak
inni radzą sobie z takimi wyzwaniami. Dla mnie jest to sprawa dość prosta. Może
dlatego, że mam chyba nieprzeciętnie rozbudowaną wyobraźnię (to żadna zasługa,
stwierdzam jedynie fakt). Oczami wyobraźni widzę sceny, które opisuję. Wypada
tylko zachować przyzwoity styl. Niektórzy twierdzą, że nie mam z tym problemów,
ja sądzę, że stać mnie na więcej. Nieustannie nad tym pracuję.
AAR: Szeroki
wachlarz portretów psychologicznych to z pewnością jeden z atutów nie tylko „Małego
miasteczka”, ale także innych Pana powieści. Skąd czerpie Pan wiedzę na temat
zawiłości ludzkiej psychiki? Czy przed przystąpieniem do pisania każdej
kolejnej powieści drobiazgowo studiuje Pan literaturą z dziedziny psychologii,
czy może wystarczy Panu obserwacja zachowań osób żyjących w Pana otoczeniu?
AZ: Żyję na tym
świecie dość długo. Miałem czas, żeby poznać wielu ludzi i ocenić zachowania
zarówno ich, jak swoje. Szczegółowe studiowanie wiedzy psychiatrycznej, było
niezbędne jedynie podczas pracy nad zbiorem opowiadań. To bardzo szczególna
książka.
AAR: W „Rowerzyście”
stworzył Pan postać seryjnego mordercy, w którym tak naprawdę można dostrzec
również szereg cech pozytywnych, co sprawia, że czytelnik jest w stanie
obdarzyć sympatią Jerry’ego pomimo makabrycznych zbrodni, jakie popełnia. Czy
uważa Pan, że granica pomiędzy Dobrem a Złem jest naprawdę aż tak cienka, że
człowiek w pewnym momencie może przestać ją dostrzegać?
AZ: No właśnie!
Przyłapała mnie Pani na nieścisłości. Podczas pracy nad „Rowerzystą” także
konsultowałem się ze specjalistą. Musiałem wiedzieć, czy moja postać nie jest
przejaskrawiona nierealna. Wyszło jak wyszło. Moim zdaniem dobrze. Tak, uważam,
że granica pomiędzy Dobrem a Złem jest ulotna. Zależy od punktu widzenia i
żadna obiektywna prawda nie ma tutaj racji bytu. Istnieje oczywiście kanon
zachowań, jak choćby biblijny dekalog, jednak w efekcie wszystkie nasze
działania sprowadzają się do kwestii sumienia.
AAR: A teraz wróćmy
do korzeni Pana kariery pisarskiej. Zadebiutował Pan w roku 2008 horrorem pod tytułem
„Biała wiedźma”. Skąd w ogóle pomysł na to, aby zacząć pisać?
AZ: To właściwie nie
był horror, lecz thriller z elementami horroru. Dość nietypowy zabieg, który
zastosowałem także w „Cieniu znad jeziora”. Pomysł narodził się w sposób
banalny z potrzeby przeżyć i chęci dzielenia się nimi. Miał także być jeszcze
jednym wyzwaniem życiowym. To ostatnie przyniosło mi sporo bardzo
zróżnicowanych emocji. Chyba inaczej wyobrażałem sobie przygodę z literaturą.
Zapewne nie ja jeden.
AAR: Akcję swoich
powieści umiejscawia Pan na terenie Stanów Zjednoczonych. Skądinąd wiem, że ten
kraj fascynuje Pana praktycznie od zawsze. W związku z tym proszę mi
powiedzieć, czym Stany Zjednoczone zasłużyły sobie na tak wielkie uznanie z
Pana strony?
AZ: Tak szczerze?
Nie wiem. Fascynowały mnie i już. Często próbuję odpowiedzieć sobie samemu na
to pytanie, lecz ono chyba mnie przerasta. Czuję w sposób namacalny atmosferę
kraju za oceanem, a skąd się to bierze, jest dla mnie tajemnicą, choćbym
przywołał nie wiem jakie powody. Domyślam się, że sporą rolę odegrały w tym
zjawisku filmy oraz literatura, choć nie tylko. Analizowanie historii Stanów
Zjednoczonych, przyniosło mi chyba najwięcej pozytywnych przeżyć i pobudziło
moją wyobraźnię do wysiłku.
AAR: Czy nie myślał
Pan, aby pewnego dnia napisać thriller, którego akcja osadzona byłaby w Polsce?
Czy może rodzime realia zupełnie nie dorównują tym amerykańskim, co w efekcie
mogłoby skutkować zgoła innym odbiorem Pana powieści niż ma to miejsce obecnie?
AZ: Zapewne Pani
teza jest słuszna. Nigdy nie nosiłem się z zamiarem napisania polskiego
thrillera. Może ze względu na wspomniane przez Panią realia, choć myślę, że
powód mojej decyzji był inny, zgoła banalny. Chciałem dać czytelnikom zwłaszcza
tym, zmęczonym naszą codziennością odrobinę relaksu. Nie mnie osądzać, czy
pomysł zaowocował czymś pozytywnym.
AAR: Jest Pan
autorem nie tylko powieści, ale także krótszych form literackich. Mam tutaj na
myśli zbiór opowiadań pod tytułem „Sześć razy śmierć”. Czy w Pana przekonaniu
istnieje jakaś zasadnicza różnica pomiędzy tworzeniem tych dwóch form
literackich? A może wystarczy jedynie mieć dobry pomysł, natomiast reszta
przychodzi sama?
AZ: Różnica jest
wyraźna i przejrzysta. Autora opowiadań obowiązują rygorystyczne warunki,
służące właściwej formie. Powieść daje więcej swobody. Nie wiedzieć czemu,
większość adeptów pióra decyduje się na debiut w tej krótkiej, bardzo
wymagającej formie. Ja zdecydowałem się dopiero przy tworzeniu mojej czwartej
pozycji, co pozwoliło mi na konstruowanie bardziej rozwiniętej formy
opowiadania, którą można określić fachowo jako opowiadanie: a) twórcze
(powstałe z wyobraźni), b) złożone, c) z zastosowaniem dialogu i opisu. Myślę,
że wielu początkujących autorów uważa opowiadanie za formę łatwą, bo krótką.
Nic bardziej mylnego. I oczywiście nic nie przychodzi samo.
AAR: W poprzednim
pytaniu wspomniałam o pomyśle na historię, którą potem należy jedynie przelać
na papier. W związku z tym chciałabym zapytać, skąd Pan czerpie inspirację do
swoich powieści?
AZ: Z wyobraźni.
Nic dodać, nic ująć.
AAR: Panie Adamie,
pisze Pan na bardzo wysokim, wręcz światowym poziomie. Na naszym rodzimym rynku
wydawniczym niewiele jest literatury tego typu, wychodzącej spod pióra
polskiego autora. Czy w Pana przypadku jest to wrodzony talent, czy może
kształcił się Pan w tym kierunku, pobierając nauki u profesjonalistów?
AZ: Jestem
samoukiem. Większość wiedzy, którą wykorzystuję podczas pracy twórczej, bierze
się z tak zwanego oczytania oraz życiowego doświadczenia. Posiadam też chyba
jakiś dar w postaci rozbudowanej wyobraźni, pozwalający mi na szczegółowe
podejście do tematu. Istotną rolę odgrywa zapewne poziom wrażliwości. Piszę o
tych zjawiskach, jak o darze, bowiem sądzę, że nie istnieje możliwość nauczenia
się tych rzeczy. Albo się ma to coś, albo nie. A to coś jest tym, czym
przyprawy dla mdłej potrawy.
AAR: Jest Pan nie
tylko prozaikiem, ale także poetą. Swego czasu publikował Pan wiersze o
tematyce lirycznej dotyczące piękna przyrody. W jaki sposób poezja wpłynęła na
Pana obecną twórczość? Na ile tamto doświadczenie staje się pomocne przy
perfekcyjnych opisach przyrody, jakie można spotkać w Pana powieściach?
AZ: Poezja rozwija
wrażliwość, coś, o czym wspomniałem przed chwilą. Większość
czytelników daje się ponieść akcji, czemu się nie dziwię, lecz bardziej
wymagający trafią na stronach moich powieści na szereg zwrotów, jak choćby
ten, zaczerpnięty z „Białej Wiedźmy”: „Wtopieni w aurę miejsca, które wybrali na
resztę życia, siedzieli na plecionych fotelach, przy których stały puste
szklanki, i wspólnie przeżywali swoją samotność. Wieczór robił się coraz
piękniejszy, jak gdyby natura chciała im powiedzieć, że majestat śmierci jest
niczym wobec majestatu życia.” To są takie drobne subtelności, które zbudowała
poetycka wrażliwość, coś, co moim zdaniem oddziela mnie od jednoznacznego wizerunku
autora thrillerów. Dystansuje mnie także od opinii naśladowcy choćby nie wiem
jak głośno tupano ze wzburzeniem.
AAR: Niektórzy
pisarze twierdzą, że są w stanie pracować nad kilkoma powieściami jednocześnie,
bądź też pisząc jedną książkę planują już kolejną, zbierając do niej materiały.
A jak jest w Pana przypadku? Czy w danym momencie skupia się Pan na tworzeniu
jednej historii, czy może w tym samym momencie powstaje kilka innych?
AZ: Ja skupiam się
na jednej. Pochłania mnie w całości, co ma tę zaletę, że przeżywam wymyśloną
historię, niczym rzecz osobistą, absolutnie realną. To chyba największa
satysfakcja, wynikająca z pisania. Może nie jedyna, lecz najważniejsza.
AAR: Na koniec
chciałabym zadać standardowe pytanie o Pana najbliższe plany wydawnicze. Kiedy
możemy spodziewać się kolejnego, trzymającego w napięciu, thrillera?
AZ: W przyszłym
roku zamierzam opublikować kolejną powieść. Może nie będzie to thriller w
ścisłym słowa znaczeniu, może będzie jeszcze trudniej zaszufladkować tę
pozycję, lecz z pewnością nie zabraknie rosnącego napięcia tego uczucia
oczekiwania, które sprawia, że książka jest ciekawa i czyta się dobrze. To
chyba bardzo ważne, jeśli nie najważniejsze. Czytelnicy ocenią moją pracę.
AAR: Panie Adamie,
serdecznie dziękuję za rozmowę, natomiast w imieniu swoim i Czytelników mojego
bloga chciałabym życzyć Panu dalszych sukcesów na polu literackim oraz
kolejnych wspaniałych pomysłów na następne powieści.
AZ: To ja Pani
dziękuję i serdecznie pozdrawiam wszystkich Czytelników Krainy Czytania.
Rozmowa i redakcja:
Agnes Anne Rose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz