Wydawnictwo: ALBATROS A. KURYŁOWICZ
Warszawa 2011
Tytuł oryginału: The Family
Przekład: Zygmunt Halka & Władysław Masiulanis
Niewiele
jest nazwisk w historii znienawidzonych bardziej od tego Borgiów. Ludzie
współcześni im oraz żyjący później zrobili z nich potworów. Na ich temat
przelane zostały rzeki – jednak nie atramentu, lecz żółci.
Roberto
Gervaso
Nierzadko zdarza się, że przychodzi nam do głowy jakaś myśl,
której nie potrafimy się pozbyć. Walczymy z nią, staramy się wyrzucić ją z
umysłu, lecz nasze wysiłki są bezowocne. Przychodzi wreszcie taka chwila, że
owa myśl staje się obsesją. Towarzyszy nam wszędzie i nie pozwala skupić się na
niczym innym. Rozprasza nas w najmniej oczekiwanym momencie. Jest niczym
natrętny komar żądny ludzkiej krwi. Takie natarczywe myśli nie są obce
szczególnie pisarzom. Któregoś dnia wpada takiemu autorowi jakiś pomysł do
głowy i już nie potrafi się od niego uwolnić. Jedynym rozwiązaniem wydaje się
być przelanie go na papier. W innym przypadku wciąż będzie go dręczyć i nie
pozwoli normalnie żyć. Czasami wręcz do dnia śmierci pisarze walczą z owym
natręctwem. Tak właśnie było z Mario Puzo, którego praktycznie przez większość
życia dręczyła rodzina Borgiów, a szczególnie Rodrigo Borgia, późniejszy papież
Aleksander VI.
Kim zatem był rzeczony rodzinny klan, który swoje korzenie
miał w Hiszpanii, a na kartach historii zapisał się jako pierwsza włoska mafia?
Losy Borgiów ściśle związane są z historią Kościoła Katolickiego. Ten związek
wynika z tego, iż dwóch przedstawicieli rodu zasiadało na tronie Piotrowym:
Alfonso Borgia (Kalikst III), którego pontyfikat przypadł na lata 1455-1458,
oraz wspomniany już Rodrigo Borgia (Aleksander VI), panujący w latach
1492-1503. Aleksander VI był siostrzeńcem Kaliksta III.
Skupmy się jednak na papieżu Aleksandrze VI, ponieważ jest on
głównym bohaterem powieści Mario Puzo. Kiedy czytelnik spotyka go na kartach
powieści, Rodrigo Borgia pełni właśnie funkcję wicekanclerza Kościoła
rzymskiego. Jest też wodzem wojsk papieskich. W tamtym okresie, czyli na
przełomie XV i XVI wieku duchownym nie było wolno zakładać rodzin, ale nikt nie
zabraniał im mieć kochanek i korzystać z usług prostytutek. Owszem, w
niektórych kręgach taki styl życia nie był dobrze widziany i czasami trzeba
było stwarzać pozory bogobojnego życia z dala od ziemskich rozkoszy. Niemniej
kardynał Rodrigo Borgia wcale nie krył się z tym, iż ma potomstwo ze swoją
wieloletnią kochanką – Vannozzą Cattanei.
Papież Aleksander VI (1431-1503) |
Pewnego dnia Borgia zabiera dzieci od matki i postanawia je
wychować według własnego uznania. Starszy syn – Cezar – jest przeznaczony do
stanu duchownego, choć jak się potem okaże ten stan wcale go nie pociąga. On
chce być żołnierzem i zdobywać kolejne państwa-miasta celem poddania ich
Kościołowi. Lecz decyzja ojca jest jednoznaczna i już jako nastoletni chłopak
przyjmuje tytuł kardynała. Drugi syn Borgii – Juan – w przyszłości stanie na
czele wojsk papieskich, pomimo że zupełnie nie będzie znał się na potyczkach
wojennych. Jest też córka – Lukrecja, którą ojciec postanowił wydać korzystnie
za mąż. Oczywiście korzystnie z jego punktu widzenia. Małżeństwo Lukrecji ma
zapewnić mu sojusz przeciwko wrogom. Kardynał doczekał się również najmłodszego
syna – Jofre, który także posłuży mu w przyszłości do pozyskiwania
sprzymierzeńców. Był też Pedro Luis, z którego na mocy dokumentu papieża
Sykstusa IV zdjęto piętno nieślubnego dziecka.
Urząd wicekanclerza pozwolił Rodrigo Borgii doskonale ustawić
się na przyszłość. Dzięki temu pozyskał szereg dochodowych beneficjów, zdobył
astronomiczny majątek oraz ogromną władzę, co sprawiło, iż żył w przepychu
niczym udzielny książę. Nic też nie robił sobie z napomnień papieża Piusa II
odnośnie do swojego rozpustnego życia. Kochanki w swoim łożu zmieniał niczym
przysłowiowe rękawiczki. Oprócz dzieci spłodzonych z Vannozzą, miał też
inne potomstwo. Niemniej trzeba przyznać, że Rodrigo Borgia nie był głupi.
Wręcz przeciwnie. Odznaczał się niezwykłą inteligencją i darem krasomówczym.
Był również nieocenionym mecenasem sztuki oraz posiadł doskonałą umiejętność w
kwestii osiągania zamierzonych celów.
W końcu nadszedł rok 1492. Wtedy to z ziemskim życiem rozstał
się papież Innocenty VIII, a kardynałowie natychmiast zebrali się, aby wybrać
jego następcę. Prawdę powiedziawszy nikt nie wróżył wówczas kardynałowi Borgia tronu Piotrowego. Choć znany, stał gdzieś na uboczu. Jednakże jego zachłanność
i żądza władzy doprowadziła do tego, iż najprawdopodobniej przekupił i opłacił
kogo trzeba, aby wyjść z obrad konklawe jako papież Aleksander VI. I tak oto
rozpoczyna się jedenaście lat rządów najbardziej znienawidzonego papieża w
historii Kościoła Katolickiego. Minął wieki, a historycy będą pisać o nim, iż
czas jego panowania to „dni hańby i zgorszenia w Kościele rzymskim.” Ale
czy tylko Borgia pohańbił Kościół Katolicki na przestrzeni wieków i lat? Czy na
pewno tylko jemu można przypisywać wszystko to, co najgorsze?
Lukrecja Borgia (1480-1519) |
Czym w takim razie Rodrigo Borgia, już jako papież, zasłużył
sobie na powyższe określenie? Otóż na pewno ogromnych rozmiarów rozpustą i
wyuzdaniem. W Watykanie utrzymywał swoje kochanki, zaś uczty, jakie tam się
odbywały ociekały seksem. Jedną z kochanek papieża była Gulia Farnese, którą
przysposobił sobie do łoża, gdy ta miała zaledwie piętnaście lat. Mario Puzo
ukazuje Aleksandra VI nie tylko jako cudzołożnika, ale także jako tego, który
popychał swoje dzieci do kazirodztwa. Lukrecja i Cezar regularnie uprawiali
seks za przyzwoleniem ojca, dla którego w ich zachowaniu nie było niczego
karygodnego. To właśnie Cezar pozbawił swoją siostrę dziewictwa, a papież bez
słowa przyglądał się temu. Działo się to dosłownie na jego oczach.
Oprócz rozpusty, Aleksandrowi VI przypisuje się też szereg
innych niegodziwości. Dla własnych celów potrafił jednym pociągnięciem
uśmiercić wroga. Oczywiście nie robił tego własnymi rękoma, gdyż miał do tego
oddanych pomocników. To skrytobójcy, którzy śledzili ofiarę, a potem brutalnie
ją mordowali. Na polecenie papieża wieszano publicznie rzekomych zdrajców,
których uprzednio poddawano okrutnym torturom. Nie można się więc dziwić, że
doszło nawet do bratobójczej walki, w której jeden z braci stracił życie. W
końcu mówi się, że przykład idzie z góry. W tym przypadku to powiedzenie
doskonale się potwierdziło. Aleksander VI swoich wrogów pozbywał się także w
bardziej humanitarny sposób. Po prostu na jego polecenie dosypywano biedakowi
trucizny do jedzenia i w ten sposób usuwano go z drogi. Tak więc Rodrigo
Borgia, aby osiągnąć swój cel, wykorzystywał każdą sprzyjającą ku temu
sytuację. A ponieważ miał licznych wrogów, na swoim sumieniu miał też wiele
ofiar. Oczywiście wszystko to robił w Imię Boże, uważając, że piąte przykazanie
nie obowiązuje, jeśli zabija się w szlachetnym celu. Tak przynajmniej to sobie
tłumaczył. On jako przywódca Kościoła rzymskiego był nieomylny i jeśli kazał
kogoś zabić, to tylko dlatego, że tego żądał od niego Bóg. Takie zakłamanie i
hipokryzja towarzyszyło Borgii praktycznie przez całe życie. Panowanie
Aleksandra VI na pewno stanowi czarną plamę w dziejach Kościała Katolickiego.
Ale czy jedyną?
Niestety, z reguły jest tak, iż wielcy namiestnicy torujący
sobie drogę do celu po trupach, pewnego dnia sami również padają ofiarą spisków
i intryg. Nie inaczej było i w tym przypadku. Historycy podają rozmaite
przyczyny śmierci Aleksandra VI, lecz bardzo prawdopodobne jest, iż został
otruty podobnie jak czynił to ze swoimi wrogami. Tak więc kto mieczem wojuje,
ten od miecza ginie. Kolejne przysłowie, które doskonale sprawdziło się w tym
przypadku.
Syn Rodrigo Borgii – Cezar – również nie pożegnał się ze swoim
życiem w naturalny sposób. Kiedy już wydawało się, iż umknął swoim wrogom i
wywinął się śmierci spod kosy, dopadła go w najmniej oczekiwanym momencie. On także
musiał w końcu zapłacić za swoje winy. Tak naprawdę w niczym nie różnił się od
swojego ojca. Z zimną krwią zabijał wrogów. Przygotowywał spiski, intrygował.
Oddawał się rozpuście, przypłacając to chorobami, które wskutek tego łapał.
Kazirodztwo nie było dla niego niczym złym. Twierdził, że kocha Lukrecję całym
sercem tak, jak mężczyzna kocha kobietę, z którą nie łączą go więzy krwi. Miał
mnóstwo kochanek, korzystał z usług prostytutek, a kiedy i to mu nie
wystarczało, zwyczajnie gwałcił.
Lukrecja też wcale nie była lepsza. Lgnęła do Cezara niczym
ćma do światła. Praktycznie nie było nic, co mogłoby powstrzymać ją przed
stosunkami kazirodczymi. Nawet będąc mężatką, spotykała się z bratem w jednym i
wiadomym celu, co w końcu zaowocowało spłodzeniem dziecka.
Cezar Borgia (1475-1507) |
Jaki zatem jest Rzym przedstawiony na kartach powieści Mario
Puzo? Na pewno jest to Rzym pełen rozpusty. Na ulicach Wiecznego Miasta panoszy
się syfilis, szaleje pedofilia, a wysocy dostojnicy Kościoła wcale nie kryją
się z tym, iż korzystają z usług seksualnych nieletnich chłopców. Przechadzają
się w ich towarzystwie jawnie, krocząc dumnie ulicami miasta. Oprócz rodu
Borgiów, Mario Puzo wspomina też inne szlacheckie rodziny, które w tamtym
okresie odegrały znaczącą rolę w dziejach polityki kraju i Kościoła.
Choć na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że książce nie
można niczego zarzucić, to jednak coś mi w niej zgrzytało, mówiąc kolokwialnie.
Przyzwyczaiłam się do zupełnie innego stylu i warsztatu pisarskiego. Początkowo
czytanie szło mi naprawdę opornie i musiało minąć trochę czasu, abym mogła
wczuć się w stronę techniczną powieści. Pomysł na fabułę naprawdę dobry, ale
momentami odnosiłam wrażenie, że akcja nie rozgrywa się na przełomie XV i XVI
wieku, lecz bardziej współcześnie. Poza tym zbyt dużo narracji, a za mało
dialogów. Lubię czytać, o czym rozmawiają bohaterowie, a tutaj tego jest zbyt
mało, jak dla mnie. W dodatku brakowało mi też dokładniejszych opisów miejsc, w
których przebywają aktualnie bohaterowie. Autor znacznie bardziej skupił się na
kwestii psychologicznej i na tym, co dzieje się w głowach poszczególnych
postaci, niż na ich wyglądzie zewnętrznym. Przyznam, że czasami jest mi to
obojętne, a niekiedy zwracam na ten element szczególną uwagę. Chyba chodzi
tutaj głównie o to, czego dotyczy dana powieść. W Rodzinie Borgiów
brakowało mi właśnie tej dokładności i dbania o szczegóły. Zbyt mocno
wsiąknęłam w styl Philippy Gregory i Renaty Czarneckiej, dlatego w tym
przypadku odczułam swego rodzaju zawód. Lecz to wcale nie oznacza, że powieść
jest zła. Ona jest po prostu inna. Inaczej napisana pod względem technicznym.
Dla pasjonatów historii na pewno będzie to doskonała lektura.
Rodzina Borgiów to powieść, która została wydana już po
śmierci Autora. Prawdę powiedziawszy Mario Puzo jej nie dokończył. Zrobiła to
jego wieloletnia przyjaciółka – Carol Gino. Posłowie, które znajduje się na
końcu książki, naprawdę wzrusza. To właśnie stamtąd dowiadujemy się, ile tak
naprawdę znaczył dla Autora klan Borgiów jako motyw książki. Mógł o nich
rozmawiać godzinami. Miał naprawdę ogromną wiedzę na ich temat. Generalnie
Pisarz znany jest z bestsellerowej powieści Ojciec chrzestny. Obawiam
się, że czytelnicy, którzy czytali tamtą mafijną opowieść, mogą być nieco
rozczarowani Rodziną Borgiów. Dla mnie była to pierwsza lektura tego
Autora i pomimo kilku uwag, które mam odnośnie do tej powieści, chcę przeczytać
też inne książki Mario Puzo.
Mimo wszystko zaciekawiła mnie ta książka, już jakiś czas temu słyszałam o niej, ale jak do tej pory nie miałam okazji przeczytać recenzji.
OdpowiedzUsuńBo książka jako całokształt zła nie jest. Może to tylko ja taka drobiazgowa jestem i zawsze czegoś tam się dopatrzę. ;-) Cieszę się, że mój tekst Cię zainteresował. Mam nadzieję, że książka Ci się spodoba. Porusza naprawdę kontrowersyjny temat.
UsuńJa przeczytałam "Rodzinę Borgiów" przed moją fascynacją prozą Philippy Gregory i pamiętam, że książka ogromnie mi się spodobała, nie miałam wobec niej żadnych zarzutów. Ciekawe, czy też zwróciłabym uwagę na brak takiej dokładności w opisywaniu realiów, jak u Gregory. Za to pamiętam, że portrety psychologiczne bohaterów były niezwykle staranne i autentycznie mnie zachwyciły:)
OdpowiedzUsuńCzytałam Twoją recenzję tej książki na LC i widziałam, że bardzo wysoko ją oceniłaś. U mnie chyba faktycznie zadziałało porównanie z Philippą Gregory. Ona stawia na otoczenie, choć i z psychologii nie rezygnuje. Taka z niej perfekcjonistka. :-) U Puzo zwróciłam właśnie uwagę na psychologię i to mi się nawet podobało, ale chciałam czegoś więcej. Może to być też wina tego, że Puzo był poważnie chory, kiedy to pisał i nie miał tej energii. Najważniejsze, że zdążył przed śmiercią napisać większość tej powieści. :-)
UsuńOstudziłaś mój entuzjazm
OdpowiedzUsuńA miałaś ochotę na tę powieść? Może jednak nie rezygnuj pod wpływem mojej opinii, bo Ty możesz inaczej ją odebrać. :-)
UsuńCoś dla mnie :-)
OdpowiedzUsuńSuper! :-)
UsuńA ja niestety nie znam słynnego ,,Ojca chrzestnego'', dlatego myślę, że nie będę jakoś zawiedziona powyższa pozycją. Wprawdzie teraz mam co czytać, ale będę miała tę pozycje na względzie w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńA nie oglądałaś filmu? Na podstawie książki Puzo zrobili film o tym samym tytule, a potem Puzo napisał scenariusz do kolejnych części "Ojca chrzestnego". Ja mam zamiar przeczytać, bo oglądałam film i nawet mi się spodobał, co się rzadko zdarza. ;-)
UsuńJeju, co za człowiek z tego papieża był...
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że gdyby pogrzebać w historii to takich Aleksandów VI znalazłoby się więcej. ;-)
Usuńja jestem tego w 100% pewna...niestety władza, przywileje często uderzały do głowy, a ludzie bez sumienia bezwzględni dochodzili do władzy, a kościół ją miał...odstępując od książki mamy np. morderstwa kobiet i innowierców...w Imię Boga...
UsuńWiesz, takie nawracanie na siłę nigdy nikomu na zdrowie nie wyszło. Poza tym, swego czasu duchowni uważali siebie za nieomylnych i działających w Imię Boga. Wmawiali sobie i innym, że im wolno wszystko, a wiernym nic. Sprzedawali odpusty itp. Myślę, że w przypadku niektórych przedstawicieli Kościoła, pomimo upływu wieków, mentalność niewiele się zmieniła.
UsuńDziękuję, Aniu! :-)))
OdpowiedzUsuńZafascynowana filmem "Ojciec chrzestny" najpierw przeczytałam jego kontynuacje napisane przez innego autora, który otrzymał na to prawa od spadkobierców Maria Puzo. Potem sięgnęłam po "Sycylijczyka", "Czwartego K","Głupcy umierają", "Sześć grobów do Monachium", "Rodzinę Borgiów" i na koniec samego "Ojca chrzestnego". Każda z tych lektur dość, że sprawiła mi dużo frajdy (poza tymi grobami - nie polecam), to nauczyły czegoś o życiu. Do "Rodziny Borgiów" mam pewien sentyment, gdyż towarzyszyła mi w bardzo trudnych chwilach. Puzo w tej powieści, stylem trochę przypomina Wilbura Smitha (bardzo dobry pisarz, polecam w szczególności "Boga Bilu" oraz "Czarownika")Świetnie wspominam tę książkę, Twoja recenzja przypomniała o emocjach, jakie towarzyszyły mi podczas jej poznawania... chyba czas jeszcze raz się z nią zmierzyć ( od czasu, gdy ją czytałam upłynęło już z sześc lat). Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńOglądałam "Ojca chrzestnego", ale nie czytałam, co chcę nadrobić. Powiem Ci, że po "Rodzinie Borgiów" naprawdę nabrałam ochoty na inne powieści Puzo. Dziękuję za kolejne tytuły. Będę je mieć na oku. :-)
UsuńLubię M. Puzo i niemal całą jego twórczość. Rodzina Borgiów zainteresowała mnie parę lat wcześniej, nim temat stał się tak popularny w mediach. Chociaż czy można się temu dziwić?
OdpowiedzUsuńNo nie można się dziwić. ;-) O rodzinie Borgiów powstało sporo publikacji. Pewnie nie poprzestanę na tej jednej książce i będę czytać kolejne, bo to ciekawy temat jest. :-)
UsuńI moja lista znowu się rozrosła ... Świetna recenzja :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i mam nadzieję, że książka Ci się spodoba. :-)
UsuńJest to jedna z moich ulubionych powieści :) Swoim tekstem sprawiłaś, że znów mam ochotę do niej wrócić :D
OdpowiedzUsuńTo bardzo się cieszę z Twojego powrotu do książki. :-)
UsuńCześć.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na twój blog jeszcze na blox, zatem przywędrowałam i tutaj. I tak sobie myślę, że tam masz kupę ciekawych rzeczy, które szkoda by było stracić. Nie wiem jak jest z bloxem, ale na wordpressa są wtyczki, które pozwalają "wydrukować" cały blog, zapisać do w formie pliku tekstowego razem ze zdjęciami i wszytkimi linkami. Może warto zarchiwizować tamten blog? Sama uciekłam z bloxa. Teraz używam wordpressa postawionego na własnej domenie, wale szystkie posty z bloxa zostały wraz z komentarzami przeniesione. Dla mnie to kosmos, ale migrację zrobił mi mój sprytny facet. Ale te wtyczki są całkiem proste w użyciu. Pozdrawiam. Asia
Witaj Asiu:-)
UsuńBardzo mi miło i cieszę się, że czytałaś mój blog na Bloxie. :-) Kiedy zdecydowałam się na przenosiny, próbowałam przenieść z Bloxa wpisy ręcznie, bo niestety Blox i Blogspot nie są połączone ze sobą jakąś wtyczką czy czymś w tym rodzaju. Tego nie da się zrobić automatycznie. Pewnie inaczej sprawa przedstawia się z Wordpressem i dlatego mogłaś skopiować automatycznie zawartość Bloxa. Ręczne przenoszenie to masakra jest. Owszem, można z datą wsteczną, ale komentarzy już się nie przeniesie. Chyba że też ręcznie. Dlatego podlinkowałam wszystkie wpisy z Bloxa tutaj, a admin obiecał mi, że tamtego bloga mi nie zlikwiduje. Niemniej dałaś mi znów do myślenia i teraz nie wiem, czy stopniowo nie zacząć kopiować tamtych wpisów. :-)
Pozdrawiam serdecznie!
Czytałam (a właściwie słuchałam) "Ojca chrzestnego" i "Rodzinę Borgiów" i uważam, że obie książki są świetne. Żałuję, że serialowa adaptacja książki, tak bardzo odbiega od oryginału. Zdołałam przebrnąć tylko przez I sezon.
OdpowiedzUsuńJa tylko oglądałam "Ojca chrzestnego", natomiast nie czytałam. Nie oglądałam też serialu o Borgiach. Może kiedyś to nadrobię. Prawdę powiedziawszy nawet nie wiedziałam, że powstał na podstawie książki Puzo. :-)
UsuńTak sobie ostatnio myślałam, recenzje jakich książek chciałabym przeczytać na blogach, bo sama nie byłam przekonana czy po nie sięgnąć. "Rodzina Borgiów" była na tej liście, Fajnie, że jesteś droga Kraino Czytania, bo zawsze można liczyć, że wyciągniesz coś z klasyki i umiejętnie to opiszesz :)
OdpowiedzUsuńZ biegiem czasu będą i inne książki Puzo. To jest właśnie ta moja przekora. Nie sięgam po książkę wtedy, kiedy wokół niej jest masa szumu, często robionego na zmówienie. Chyba że to jest mój ulubiony autor/autorka. Wtedy oczywiście jestem skłonna napisać nawet recenzję przedpremierową. A kiedy już szum cichnie, wtedy za książkę zabieram się ja i generalnie jest tak, że nie umiem znaleźć powodu tak wielkiej reklamy. Myślę, że o Puzo trochę już zapomniano, więc go przypomniałam. :-) Mam nadzieję, że Tobie ta powiesć też się spodoba. :-)
UsuńAgnieszka, a serial oglądałaś? Bardzo odbiega od książki? Mam ją w planach przeczytać. Piszesz, że Lukrecja miała się ku bratu, w filmie jest to miłość tylko siostrzano - braterska. Film zresztą bardzo widowiskowy i wciągający, ale bardzo zniekształcił obraz Lodovica Sforzy Mora, pokazuje go jako nieokrzesanego barbarzyńcę jakim nie był, księcia Mediolanu Giangaleazza i księcia Kalabrii Alfonsa ojca Izabelli Aragońskiej Bony Sforzy póżniejszej królowej Polski, a może w książce ich obraz jest inny, bliższy prawdy? W filmie brakowało mi również samej Izabelli Aragońskiej i Beatrycze d'Este.
OdpowiedzUsuńNie oglądałam serialu, bo tak naprawdę dowiedziałam się o nim dopiero po przeczytaniu książki. Na pewno kiedyś to zrobię i wtedy porównam obydwie wersje. Jeśli chodzi o relacje Lukrecji z Cezarem, to w powieści nie mają one charakteru miłości siostrzano-braterskiej. To jest normalny romans, a fizyczność odgrywa zasadniczą rolę. Dochodzi w końcu do tego, że mają ze sobą dziecko, które potem trzeba ukrywać i w związku z tym kłamać. Pozostałe postacie, o których wspominasz są dość mdłe i niewiele można o nich powiedzieć. Tak sobie myślę, że to wszystko jest tak zniekształcone, dlatego że Puzo pisał tę powieść, kiedy był już bardzo chory. Potem dokończyła ją jego życiowa partnerka. Na końcu książki ona to wszystko wyjaśnia. Opowiada jak to się stało, że Puzo zainteresował się tematem. To była dla niego swego rodzaju obsesja. Może zbyt długo czekał na realizację tej obsesji i nie wyszło tak, jak planował. Generalnie powieść nie jest zła, ale coś i tak w niej zgrzyta. Przynajmniej w mojej opinii.
UsuńIzabella była oczywiście matką Bony Sforzy
OdpowiedzUsuńportrety to mieli piękne... chyba się ponarażali artystom:) książki nie czytałam, Ojca chrzestnego kiedyś kiedyś.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że tutaj nie chodziło o narażenie się malarzowi. Po prostu taka była technika i tak malowano. A swoją drogą mnie się te protrety podobają. Patrzę na to z punktu widzenia historii, natomiast nie czasów współczesnych. ;-)
UsuńPołowa książki za mną. Brak mi w niej plastyczności obrazu, atmosfery ówczesnej Italii, emocji, które by mną targały. Świetny temat został tu niewykorzystany w pełni. Miłość łącząca Lukrecję i Cezara, i dziecko z tego kazirodczego związku, to wielki minus tej powieści. Nie wiem po co Puzo oparł się na pomówieniach i plotkach, jest więcej rzeczy, które w książce przeczą prawdzie historycznej, ale dobra, nie czepiam się, to powieść historyczna, przymykam więc oko. Ale związek Lukrecji i jej brata nie został w źródłach udokumentowany, sądzę też, że Rodrigo Borgia nie posunąłby się do takiego kroku, aby córkę proponować własnemu synowi i jej bratu, by była kochanką Cezara. Od kobiety oczekiwano dziewictwa, a tu sam Cezar na polecenia ojca rozdziewicza siostrę, by zdobyć jej miłość i duszę. To niedorzeczność.
OdpowiedzUsuńWłaśnie widziałam na FB, że zaczęłaś czytać. Teraz widzisz, co mi zgrzytało w tej powieści. Wiesz, ja nie znam rodziny Borgiów tak dobrze, jak Ty, i byłam nawet skłonna przyjąć, że faktycznie ten Aleksander VI był tak bardzo zdemoralizowany, że posunął się wręcz do stosunków kazirodczych. Myślę, że ta partnerka Puzo zamiast opowiadać na końcu książki, ile dla Puzo znaczyła ta historia, mogła wyjaśnić czytelnikowi na jakiej zasadzie książka była tworzona. Ile w niej prawdy, ile fikcji, a ile takich zwykłych ludzkich przypuszczeń. Nie wiem, jak jest w innych wydaniach, ale ja opieram się na swoim, a w nim tak to właśnie wyglądało. Mam zamiar przeczytać dla porównania też inne publikacje o Borgiach, żeby mieć jakieś lepsze rozeznanie w sprawie. Wiesz, ja to wszystko staram się tłumaczyć chorobą Puzo, ale może prawda jest zupełnie inna. Może on świadomie stworzył nową rodzinę Borgiów, żeby podkreślić, jakimi skandalistami byli? Tak dla lepszego efektu?
UsuńWydaje mi się, że właśnie chodziło o zszokowanie czytelnika, pokazanie skandalicznego życia papieża, ale Puzo posunął się za daleko. U mnie to wywołało niesmak, inaczej jakby na to były dowody, a to tylko pomówienia. Niestety w moim wydaniu Rodziny Borgiów, nie ma żadnego posłowia, a szkoda. Polecam Ci obszerną, dokładną biografię Lukrecji Borgii, rzetelną i wciągającą, którą teraz czytam. Lukrecja Borgia - jej życie i czasy - Marii Bellonci.
OdpowiedzUsuńDziękuję Reniu, za tę biografię. Będę ją mieć na uwadze. Chciałabym też przeczytać "Grzechy rodu Borgiów" Sarah Bower. Ciekawa jestem jak tam jest ta rodzina przedstawiona. Autorem jest kobieta. Może od płci też dużo zależy? Sama już nie wiem. Ale zauważyłam, że inaczej piszą kobiety, a inaczej mężczyźni. Kobiety dbają o szczegóły, a faceci tak trochę po łebkach, żeby wzbudzić sensację.
UsuńRównież polecam książkę Marii Bellonci - sama przeczytałam ją z ciekawości, jak to było z tą Lukrecją i ze zdziwieniem odkryłam całkiem inny portret niż u Puzo. Jego książkę przeczytałam jako uzupełnienie i odebrałam ją jako zbiór sensacji, nie próbę oddania prawdy historycznej. Na pewno podstawowa różnica między tymi dwiema pozycjami jest taka, że jedna jest rzetelną biografią (dlatego czyta się nieco trudniej), druga to powieść, czerpiąca po równi z fikcji i faktów. Ja wolę wersję Belloci.
UsuńAniki
Skoro tak bardzo polecacie tę biografię, to będę musiała ją koniecznie przeczytać. :-) Natomiast co do Puzo, to tę książkę okrzyknięto takim arcydziełem, a tutaj okazuje się, że jednak poważne wpadki Autor zaliczył. Ja myślę, że dużo zaważył fakt, iż powieść ukazała się po śmierci Pisarza, a wiadomo, że o zmarłych źle się nie mówi. ;-) Może chciano w ten sposób zachować go w pamięci jako doskonałego autora, bo przecież "Ojciec chrzestny" wyszedł mu rewelacyjnie. Tak przynajmniej twierdzą znawcy. Ta książka jeszcze przede mną, więc sama się przekonam, ile w tym jest prawdy. :-)
UsuńWłaśnie, ja się spodziewałam arcydzieła, bo i recenzje ma w przeważającej liczbie bardzo pochlebne, i zawiodłam się. I chodzi tu nie tylko o mocne odbieganie od faktów historycznych, ale i stronę literacką.
UsuńFakt, warsztat też pozostawia wiele do życzenia. Chyba na LC przeczytałam opinię jednej czytelniczki, która napisała tam, że nie czytała jeszcze tak bardzo niedopracowanej powieści, a porównując ją z "Ojcem chrzestnym", to w ogóle jest tragedia. Reniu, Ty znasz temat o wiele głębiej niż przeciętny czytelnik i wyłapujesz rzeczy, które dla innych nie mają znaczenia, więc zrozumiałe, że się zawiodłaś. I bardzo Ci dziękuję, że w tych komentarzach zwróciłaś na to uwagę, bo przynajmniej ja i inni czytelnicy mamy teraz zupełnie inny obraz tej powieści. :-)
UsuńPrzepraszam, posłowie jest, nie zauważyłam.
OdpowiedzUsuńMnie to posłowie trochę wzruszyło. Zobaczyłam, ile tak naprawdę ta książka znaczyła dla Puzo. Tam pisze, że on miał naprawdę ogromną wiedzę na temat Borgiów, więc dlaczego tak tę powieść zniekształcił? Chyba nie ma innego wytłumaczenia, jak tylko wywołanie skandalu.
UsuńMnie na pewno nie zniechęciłaś do tego tytułu, natomiast nie czytałam nic jeszcze Puzo, ale mam w swoich planach czytelniczych :)
OdpowiedzUsuńJa teraz przymierzam się do "Ojca chrzestnego", bo widziałam tylko ekranizację, a jakoś te mafijne klimaty w literaturze mnie intrygują. A co "Rodziny Borgiów", to powiem Ci, że książka nie jest zła, tylko trzeba wziąć pod uwagę, że Puzo napisał ją chyba bardziej dla wywołania skandalu niż dla opisania historycznych faktów. :-)
Usuń