LITERAT STYCZNIA 2012
ROZMOWA Z KORNELIĄ ROMANOWSKĄ
Kornelia Romanowska to zodiakalna ryba, artystyczna dusza. Studentka
kulturoznawstwa, miłośniczka zwierząt, mocnej muzyki i literatury. Lubi pisać prozę i
poezję. Wydała dwa tomiki, zdobyła kilka wyróżnień w konkursach.
Zadebiutowała w 2011 roku powieścią „Puszka Pandory”.
Agnes Anne Rose: Kornelio, witam Cię serdecznie na swoim blogu i jest mi bardzo miło, że
zgodziłaś się otworzyć ten nowy rok i zostać Literatem Stycznia. W listopadzie
2011 roku miała miejsce premiera Twojej debiutanckiej powieści, pod tytułem
„Puszka Pandory”. Jak czujesz się w roli debiutantki?
Kornelia Romanowska: Na początku chciałabym Ci podziękować za zaproszenie. To miłe uczucie. A
co do Twojego pytania, to czuję się całkiem nieźle. Wiesz, to zawsze jest krok do przodu. Nie stoję już tam, gdzie stałam kilka miesięcy temu. Nie jest to
osiągnięcie gwiazd, ale zawsze to dobry początek.
AAR: Na Twojej stronie autorskiej przeczytałam takie oto słowa: „Długo czekałam
na ten moment. Bardzo długo. Sama już nie wiem, czy przypadkiem nie od
zawsze. Zresztą, ludzie mają różne marzenia od białych płotków wokół
domu, po kilka zer na koncie, ja miałam tylko jedno, największe”. Domyślam się,
że w tych słowach zawarłaś marzenie o wydaniu powieści. Co ten fakt zmienił w
Twoim życiu?
KR: Hm, trochę zmienił. W sumie pisują do mnie osoby, których nie znam, a
książka im się spodobała. Poznałam też dzięki temu wiele ciekawych ludzi,
związanych z literaturą i nie tylko. Uważam, że dzięki debiutowi osiągnęłam
pewien poziom zainteresowania, a to jest najważniejsze. No i spełniło się jedno
z moich marzeń. Czasami czuję się, jakbym była w czepku szczęścia urodzona (śmiech).
AAR: W 1973 roku Anna Jantar śpiewała, że najtrudniejszy pierwszy krok. Ty swój
pierwszy krok masz już za sobą. Jak w Twoim przypadku wyglądał ten pierwszy
krok w kierunku wydania powieści?
KR: Na początku chodziło o to, by coś zrobić, zadziałać, zmobilizować się na
pełne obroty. Musiałam chyba dojrzeć do tej decyzji i sądzę, że dorosłam do
niej w odpowiednim momencie. Wydaje mi się, że ta droga wcale nie była długa i
wyboista. Wyglądało to tak, że miałam tekst napisany już od roku, ale zbierałam
się w sobie, by coś z nim zrobić. Zrobiłam i czekałam na odpowiedź. Uwierz mi,
długo czekałam i w końcu przestałam. A gdy to zrobiłam, odezwali się do mnie. I
wtedy poczułam się naprawdę szczęśliwa, że komuś się te moje wypociny spodobały
i są zainteresowani opublikowaniem ich. Dla mnie to był wyczyn.
AAR: Jak wiemy „Puszka Pandory” stanowi symbol nieszczęść, czegoś, co wywołuje
mnóstwo nieprzewidzianych trudności oraz źródło niekończących się smutków
i kłopotów. Dlatego zastanawia mnie skąd w ogóle wziął się pomysł na taki właśnie
tytuł?
KR: A to jest nawet zabawne. Faktycznie, „Puszka Pandory” to coś złego,
nieokiełznanego, kojarzącego się ze smutkiem. I idealnie pasuje do książki.
Tutaj tytułową puszką jest przeszłość bohaterów, która wraca niczym bumerang.
Muszą poradzić sobie z czymś, co dawno chcieli schować głęboko w zakamarkach
duszy. Muszą uporać się z własnymi wspomnieniami i uczuciami, by móc pójść
naprzód. Dlatego właśnie puszka jest puszką. Odzwierciedla emocje, sytuacje i
wydarzenia, które miały znaczący wpływ na kształtowanie się charakteru Dominiki
i Krzyśka. Kiedyś zastanawiałam się nad zmianą tytułu, ale doszłam do wniosku,
że nie mogę, bo wtedy zabiorę im jakąś część, która potrzebna jest do całości
układanki.
AAR: Muszę Ci się przyznać, że zanim przystąpiłam do wywiadu, zasięgnęłam
troszkę informacji na Twój temat. Otóż, na jednej ze stron internetowych
wyczytałam, że nie jest Ci obca również poezja, a swoją przygodę z literaturą
rozpoczęłaś już w wieku trzynastu lat. Natomiast w wieku lat osiemnastu wydano
Twój pierwszy tomik wierszy. Czy możesz przybliżyć Czytelnikom swoją twórczość
z tamtego okresu?
KR: Poezję uprawiałam bardzo długo. Odnalazłam się w tej formie ekspresji.
Może też dzięki temu, że w wierszach trzeba być zwięzłym, ubrać uczucia w kilku
słowach, by nie przesadzić i nie zanudzić czytelnika. I wydaje mi się, że
osiągnęłam to, ten etap, kiedy poezja przestała mi wystarczać, kiedy
potrzebowałam czegoś więcej, czegoś, co dałoby mi mocnego kopa. Nie oznacza to
jednak, że całkowicie porzuciłam wiersze. Nie, piszę dalej. Teraz są one
bardziej dojrzałe, zresztą one dorastały wraz ze mną. Z czasem stały się
trudne. Ale właśnie to mi się w nich podoba można je odczytywać na wiele
sposobów, są trójwymiarowe, pełne uczuć. I kocham je wszystkie, bo są częścią
mnie. W poezji człowiek odkrywa się i to bardzo, w prozie niekoniecznie. Chyba
też to był jeden z powodów, dla których zaczęłam pisać opowiadania. Chciałam
trochę odciąć się od własnej duszy, przestać ujawniać się, zacząć być anonimowa.
AAR: Większość pisarzy przyznaje, że ma swoich ulubionych autorów. Dlatego
ciekawi mnie kogo Ty najczęściej podczytujesz? A może jest ktoś, na kim się
wzorujesz?
KR: Uwielbiam Mastertona. Jak dla mnie jest mistrzem horroru i grozy. Mimo
makabrycznych scen, jestem zafascynowana tym pisarzem. Ostatnio przekonałam się
też do Ketchuma. Jeśli chodzi o pisarki wielką miłością darzę Santę Montefiore
i chciałabym pisać tak, jak ona. Co do wzorowania się, to sama nie wiem, jak
odpowiedzieć na to pytanie, wiesz? Bo pewnie w jakimś stopniu próbuję kogoś
naśladować. Bardzo wiele książek czytam i czasami przenoszę pewne zaczytane
wątki, jednakże staram się wyrobić swój własny styl i mam nadzieję, że kiedyś
mi się to uda.
AAR: Niedawno
zdradziłaś mi, że obecnie pracujesz nad dwoma kolejnymi projektami. Czy możesz
uchylić rąbka tajemnicy?
KR: Owszem, obecnie pracuję przy dwóch projektach. Jeden to typowy kryminał
dziejący się w Szczecinie. Młoda studentka po powrocie do domu odkrywa zwłoki
swojej współlokatorki. Sprawcy nie odnaleziono, a ona stwierdziła, że nie może
więcej zostać w tym mieście, więc wyprowadza się do Krakowa z nadzieją na
lepsze życie. Przeszłość jednak wraca i Monika musi z powrotem przeprowadzić
się do Szczecina i odkryć, kim jest morderca. To jest „Autopsja”. Jej dwie
pierwsze części można przeczytać na mojej stronie internetowej. Drugi projekt
to typowy paranormal romance. Nie wiem jak wiele mogę zdradzić, ale powiem
tylko, że pewna młoda mieszkanka małego miasteczka w USA zaczyna słyszeć głosy
w swojej głowie. Nie wie, co się dzieje, ale ma zamiar rozwikłać tę zagadkę i
wtedy poznaje sprawcę jej stanu. Nie chcę zapeszać, ale mam nadzieję, że uda mi
się doprowadzić je do końca. (śmiech)
AAR: Kornelio, na koniec zapytam, czego można życzyć młodziutkiej pisarce,
stojącej u progu kariery literackiej?
KR: Siły, zaparcia i woli walki. Bo mimo wszystko pisanie to nieustanna walka
o wenę, o książkę, o wszystko. Ale chyba przede wszystkim szczęścia i nadziei,
bo bez tego, o co mamy walczyć? Ja ze swojej strony powiem jeszcze, że nie
można się poddawać. Nigdy. Trzeba brnąć i realizować swoje postanowienia, nie
zważając na przeciwności losu. Musimy wierzyć w siebie, a cała reszta jakoś się
ułoży. Dziękuję Ci bardzo za zaproszenie do tej miłej konwersacji. I Tobie
bardzo mocno i z całego serca życzę wszelakiej pomyślności.
AAR: W takim razie, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć Ci w tym nowym roku 2012 tej siły i woli walki, abyś dzięki temu mogła nadal spełniać
swoje wielkie marzenie o pisaniu.
Rozmowa i redakcja:
Agnes Anne Rose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz