Wydawnictwo:
KSIĄŻNICA/
GRUPA WYDAWNICZA PUBLICAT S.A.
Katowice
2012
Tytuł
oryginału: Rival to the Queen
Przekład: Urszula Gardner
Ileż
to już razy pisałam o dynastii Tudorów? Nie potrafię tego zliczyć. Na moim
blogu Tudorowie pojawiali się przeważnie przy okazji recenzji powieści Philippy
Gregory, ale były też książki innych autorów poruszające tę samą tematykę. O
Henryku VIII, jego poprzednikach i potomkach na pewno jeszcze nie raz tutaj przeczytacie, bo
ta szczególna angielska dynastia wywarła na losy świata naprawdę ogromny wpływ,
natomiast pisarze bardzo chętnie po nią sięgają z uwagi na dramatyzm, jaki jej
towarzyszy.
Tym
razem wkraczamy na dwór rozkapryszonej i znerwicowanej Elżbiety I Tudor. O
Letycji Knollys i jej płomiennym romansie z Robertem Dudleyem pisałam w
momencie, kiedy recenzowałam powieść Victorii Holt pod tytułem Mój wróg,
królowa. Prawdę powiedziawszy Rywalka królowej i wspomniana książka
Victorii Holt są identyczne. Różnicę stanowi sposób opowiedzenia tej
samej historii, bo jak wiadomo mamy do czynienia z dwiema różnymi Autorkami,
których dzieli koncepcja ukazania tego samego tematu. Inny jest także warsztat pisarski. Natomiast podobieństwem jest narracja, która ma miejce z punktu widzenia Letycji Knollys.
Kim
zatem była owa Letycja Knollys, która zatruła życie Elżbiecie I Tudor samym
tylko pojawieniem się w nim? Otóż, urodziła się 8 listopada 1543 roku w
Rotherfield Greys w hrabstwie Oxfordshire. Jej ojciec – sir Franciszek Knollys
– był członkiem parlamentu, zaś matka Letycji – Katarzyna Carey – to córka
Marii Boleyn (siostra królowej Anny Boleyn i kochanka Henryka VIII). Tak więc
Katarzyna Knollys była kuzynką Elżbiety I. Dzięki temu pokrewieństwu dla
Letycji królowa stała się ciotką. Panna Knollys urodziła się jako trzecie z kolei
dziecko Franciszka i Katarzyny.
Sir
Franciszek Knollys i jego żona byli protestantami. Z powodu prześladowań
religijnych za czasów Marii I Tudor, zostali zmuszeni do opuszczenia Anglii w
1556 roku i udania się do Frankfurtu w Niemczech. Zabrali ze sobą pięcioro swoich
dzieci. Nie wiadomo do końca czy Letycja była wśród nich. Możliwe, że ten
trudny czas spędziła w domu księżniczki Elżbiety, zanim ta została królową.
Prawdę powiedziawszy ten ścisły związek pomiędzy Knollysami a Elżbietą trwał od
połowy lat 40. XVI wieku. W styczniu 1559 roku sir Franciszek Knollys wraz z
rodziną wrócił do Anglii. Było to dwa miesiące po objęciu tronu przez Elżbietę
I Tudor. Wówczas sir Franciszek został mianowany vice szambelanem na królewskim
dworze. Z kolei lady Knollys została nadzorczynią młodych i płochliwych dwórek,
a sama Letycja zaczęła pełnić rolę osobistej dwórki królowej. Od tej pory los
nierozerwalnie połączył te dwie, jakże różne – kobiety. Wyzwolił w nich
uczucia, które spowodowały lawinę dramatycznych wydarzeń. Elżbieta I tak
naprawdę nigdy nie przestała być nieodrodną córką swojego ojca. Niektóre cechy
charakteru wyraźnie po nim odziedziczyła. Podobnie jak Henryk VIII była mściwa,
a do tego jeszcze niesamowicie podejrzliwa. Wszędzie węszyła spisek wymierzony
w jej osobę. Niemalże przez cały czas wmawiała ludziom, którzy ją otaczali, że
jest ktoś, kto pragnie jej śmierci. Nie wiadomo czy te wszystkie zamachy na jej
życie były prawdziwe, czy jedynie roiły się w głowie królowej. Była niczym pies
ogrodnika: sama nie chciała, ale komuś też nie dała. Moim zdaniem tak właśnie
postępowała w przypadku Roberta Dudleya.
Letycja Knollys (1543-1634) portret pochodzi z roku 1585 Autor: George Gower (1540-1596) |
Chyba
żadna kobieta nie lubi, kiedy w pobliżu kręci się jej rywalka. Taka rywalizacja
pomiędzy kobietami generalnie oscyluje wokół mężczyzny, którego obydwie pożądają.
Pokrewieństwo jakie łączyło Elżbietę I i Letycję Knollys wcale nie
przeszkodziło im ze sobą rywalizować o tego samego mężczyznę, który w dodatku
na królewskim dworze uchodził za najprzystojniejszego. Jego uroda oślepiała
każdą kobietę i nawet niezbyt chlubna przeszłość nie była w stanie tego
zmienić. Fakt, że Letycja naprawdę kochała Roberta Dudleya jest niezaprzeczalny.
Lecz jak kwestia ta przedstawiała się ze strony królowej? Moim zdaniem Robert
Dudley był dla niej jednym z wielu kaprysów, a całą tę sytuację podkręcał fakt,
iż w pewnym momencie swojego życia mężczyzna zwrócił się w kierunku Letycji.
Rozpieszczona i rozhisteryzowana Elżbieta nie potrafiła tego znieść, więc całą
swoją nienawiść wylewała potem na Letycję. Możliwe, że się mylę, ale w mojej
opinii ze strony Elżbiety nie było mowy o jakiejkolwiek prawdziwej miłości. Nie
wiem nawet czy ta kobieta była w stanie w ogóle kogokolwiek kochać poza sobą. Pisarze
i historycy rozmaicie interpretują jej uczucie do Roberta Dudleya. Jedni
uważają, że łączyła ich miłość aż po grób, choć może nieco platoniczna, zaś
inni twierdzą, że chodziło jedynie o władzę, którą Dudley pragnął zdobyć dzięki
związkowi z królową, lecz ona za nic nie chciała jej oddać ani dzielić, więc
nigdy też nie wyszła za hrabiego za mąż. Ze swej strony bardziej skłaniałabym
się ku tej drugiej wersji.
Jak
już wspomniałam wyżej, narratorką Rywalki królowej jest Letycja Knollys.
Opowiada ona swoje przeżycia, rozpoczynając je egzekucją swojego nauczyciela – Jocelyna
Palmera, zaś kończy praktycznie w dniu swojej śmierci. Gdybym nie czytała
wcześniej powieści Victorii Holt, to wówczas ta książka wywarłaby na mnie
bardzo pozytywne wrażenie. Niestety, tak się nie stało, ponieważ Mój wróg,
królowa bije na głowę Rywalkę królowej pod względem emocjonalnym.
Oczywiście niektóre wydarzenia są tutaj przedstawione w inny sposób niż zrobiła
to Victoria Holt, co bynajmniej nie jest wadą, bo przecież każdy pisarz
tworzący powieści historyczne ma pełne prawo do własnej interpretacji wydarzeń
z przeszłości. Mnie najbardziej chodzi o styl tworzenia. Jeśli ktoś nie lubi
romansów, to być może Rywalka królowej bardziej przypadnie mu do gustu
niż Mój wróg, królowa. Niemniej jednak sama postać Letycji Knollys jest
bardziej wyrazista w wykonaniu Victorii Holt, gdyż Autorka przedstawiła ją jako
kobietę twardą, uparcie dążącą do celu i mówiącą to, co jej ślina na język
przyniesie, bez względu na konsekwencje swoich wypowiedzi. Natomiast miłość
jaka łączyła główną bohaterkę z Robertem Dudleyem wcale nie była taka cukierkowa,
jak próbuje pokazać ją Carolly Erickson. U Victorii Holt pojawia się też cała
masa niebezpiecznych sytuacji, w których życie Letycji jest naprawdę zagrożone
z powodu małżeństwa z Robertem Dudleyem. Tutaj niestety tego nie spotykamy.
Odnoszę
wrażenie, że Carolly Erickson opowiedziała tę historię po łebkach, mówiąc
kolokwialnie. Nie zadała sobie trudu, aby zagłębić się w historię na tyle
mocno, żeby wyciągnąć na światło dzienne wydarzenia związane bezpośrednio z
relacjami Elżbiety I i Letycji Knollys. Jest tego zbyt mało. Natomiast jeśli źródła historyczne nie podają tego typu informacji, to przecież te luki zawsze można zapełnić fikcją i nadać opowieści pewien smaczek. Tak naprawdę
czytelnik nie wie, jak bardzo królowa była wściekła na swoją krewną za
„kradzież” ukochanego. Konfliktu, o którym tak głośno na kartach historii,
praktycznie nie widać. Nazwanie Letycji „wszetecznicą” czy pytanie o „czyraka
na czole”, to stanowczo za mało. Gwoli wyjaśnienia czyrak na czole kobiety w
tamtych czasach stanowił symbol rozpusty, więc tego typu pytanie było
jednoznaczne z tym, co osoba pytająca ma na myśli. Z kolei Letycja Knollys
wydaje mi się zbyt pokorna i usuwająca się w cień, byle tylko nie wchodzić w
drogę królowej.
Nie
twierdzę bynajmniej, że książka jest zła i nie warto jej czytać. Jednak moim
zdaniem Victoria Holt nakreśliła w swojej powieści znacznie bardziej
emocjonalny obraz tego rodzinnego miłosnego trójkąta. Rywalizacja obydwu kobiet
w książce Victorii Holt jest bardziej widoczna i niebezpieczna. Z kolei
Philippa Gregory w Kochanku dziewicy nie porusza praktycznie tematu
Letycji Knollys. Córka sir Franciszka pojawia się tam już w końcowych scenach powieści
i jest nieistotna. Możliwe, że Philippa Gregory nie chciała wchodzić głębiej w
tę tematykę, bo jest to problem na osobną historię. A może zwyczajnie Autorka
zrezygnowała z tego tematu, ponieważ jest on poruszany w literaturze
historycznej zbyt często? Aby uniknąć porównań, jak w tym wypadku, czasami
lepiej jest odpuścić i skupić się na zupełnie innym zagadnieniu niż to, które
jest powszechnie znane.
Powieści o podobnej tematyce:
Czy mnie oczy nie mylą, czy to jest jedna z tych książek, które pragnę przeczytać?!
OdpowiedzUsuńMimo wad - które niewątpliwie książka posiada - patrzę na zalety, czyli wątek historyczny i uczucia! <3
Wiesz co? Jeśli nie czytałaś "Mój wróg, królowa" Victorii Holt, to przypuszczam, że nie znajdziesz w tej książce wad. Ja niestety zrobiłam porównanie i "Rywalka..." wypadła gorzej. A zatem miłej lektury życzę! :-)
UsuńWłaśnie sobie uświadomiłam, że od dwóch miesięcy nie przeczytałam ani jednej książki. To straszne, że można być tak zajętym i mieć tyle na głowie. Teraz mam nadzieję, że już się wszystko poukłada i wreszcie wrócę do normalnego rytmu. A Rywalkę bardzo chętnie bym przeczytała:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
A ja teraz czytam jak w transie, szczególnie mam dużo powieści historycznych. U mnie gorzej z pisaniem recenzji, bo czasami mam poślizg. Już niedługo wakacje, więc na pewno znajdziesz czas na czytanie. A "Rywalka..." nie jest zbyt obszerna, więc szybko byś ją przeczytała. :-)
UsuńPo przeczytaniu recenzji kolejny raz stwierdzam, że lepsze jest wrogiem dobrego.
OdpowiedzUsuńChyba tak. Gdybym nie przeczytała wcześniej wersji Victorii Holt, to pewnie bym "Rywalkę..." oceniła znacznie wyżej. ;-)
UsuńSkusiłabym się :)
OdpowiedzUsuńTo miłej lektury życzę! :-)
UsuńMiałam bardzo podobne wrażenia z lektury - autorka zdecydowanie nie wykorzystała potencjału tej historii, czułam ogromny niedosyt, zwłaszcza porównując jej prozę z powieściami Philippy. Niemniej jednak "pociągnęła" ona temat, który chronologicznie kończy cykl tudorowski Gregory i choćby dlatego zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę. Natomiast Erickson jako takiej mówię stanowcze nie :/
OdpowiedzUsuńDla mnie wersja tej historii w wykonaniu Victorii Holt jest bezkonkurencyjna. Gdybyś gdzieś dostała tę książkę, to przeczytaj. Tam jest trochę więcej romansu, ale emocjonalnie jest lepiej napisana, a i sama Letycja jest zupełnie inna niż ta u Erickson. A swoją drogą ciekawa jestem, jak opisałaby tę historię Philippa Gregory? :-)
UsuńJestem obecnie na etapie "Uwięzionej królowej" Philippy Gregory, ale słucham jej jako audiobooka. Przyznam szczerze, że nie gustowałam do tej pory w takich książkach, aczkolwiek się przekonałam do nich.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że słuchasz "Uwięzionej królowej". Mnie się bardzo ta książka podobała. A czytałaś też inne powieści Philippy Gregory? Jeśli nie, to polecam. Są naprawdę świetne. :-)
Usuń