piątek, 7 października 2011

J.D. Bujak – „Spadek”






Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autorki i Wydawnictwa. Dziękuję!


Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA
Warszawa 2011




Konsekwencje otwarcia piwnicznych drzwi są coraz gorsze
 dla Małgorzaty. Dziewczyna poznaje zupełnie inny świat,
niż ten, który znała przez
całe swoje dotychczasowe życie.
Zapraszam do lektury.


Pewnie nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak trudno jest napisać rzetelną i obiektywną recenzję książki autorstwa osoby, do której czuje się osobistą sympatię. A może jednak zdajecie sobie z tego sprawę? Może Wam też coś takiego przydarzyło się w trakcie prowadzenia bloga książkowego? Jeśli o mnie chodzi, to przed takim właśnie dylematem stoję po raz pierwszy i zupełnie nie wiem jak sobie z tym poradzić, żeby nie zarzucono mi, że nie jestem obiektywna. Dlatego też naprawdę długo zastanawiałam się, jak napisać Wam o Spadku. Moja recenzja tej powieści nie jest jedną z pierwszych, ponieważ na innych blogach już dawno pojawiły się wpisy na ten temat. Z tego, co zdążyłam wyczytać, praktycznie nikt z Was nie napisał o książce źle. I bardzo się z tego cieszę. Cieszę się, że powieść Wam się spodobała, bo jest tego naprawdę warta. Przystępując do napisania tej recenzji postanowiłam sobie, że na ten moment wyłączę w swoim mózgu wszystkie pozytywne emocje skierowane do osoby Autorki i będę pisać tak, jak gdybym nigdy wcześniej tej książki nie czytała (mam tutaj na myśli pierwowzór, który ukazał się na pewnym portalu literackim), oraz w taki sposób, jak gdybym nigdy wcześniej nie komentowała, ani też nie oceniała na portalu pierwotnej wersji powieści, a Autorki nigdy wcześniej nie znała. I z takim oto obiektywnym nastawieniem przystępuję do dzieła! 

Małgorzata Jaworska, zwana przez najbliższych po prostu Megi, jest młodą pediatrą. Na co dzień pracuje w jednym ze szpitali dziecięcych w Gdańsku. Pewnego dnia zupełnie nieoczekiwanie listonosz przynosi jej list, z którego kobieta dowiaduje się, że w Krakowie zmarła jej ciotka, której prawdę mówiąc, nie widziała od lat. Nazajutrz po otrzymaniu wiadomości o śmierci ciotki Aurelii, Małgosia wraz z rodzicami jedzie do Krakowa na pogrzeb. Już na cmentarzu, podczas uroczystości żałobnej, Megi dostrzega swoisty witraż, przedstawiający białego anioła. Ten specyficzny byt duchowy trzyma miecz wzniesiony ku górze w taki sposób, jak gdyby za moment miał zadać śmiertelne pchnięcie jakiejś niedostrzegalnej ludzkim okiem postaci. Natomiast pod stopami owego anioła wije się wąż z rozwartymi szczękami, a nad głową widać złowieszcze niebo koloru czerwono-fioletowego. Ponadto, tuż za witrażem, kobieta dostrzega jakiś niewytłumaczalny ludzkim rozumem cień. Ma wrażenie, że to COŚ jakby przeskakiwało. Małgorzata nie wie jeszcze, że ten oto cmentarny witraż będzie ją prześladował przez najbliższe tygodnie jej życia.

Tuż po zakończeniu uroczystości pogrzebowej, do Małgorzaty podchodzi niezwykle przystojny mężczyzna w średnim wieku i przedstawia się jako prawnik jej zmarłej ciotki. Bez żadnych wstępów mecenas Marcin Granicki przekazuje lekarce klucze do tajemniczej cmentarnej kapliczki oraz do kamienicy, której właścicielką była ciotka Aurelia Jaworska. Natomiast już za kilka chwil do świadomości Małgorzaty dociera informacja, że od tej pory to właśnie ona jest spadkobierczynią owego przybytku przy ulicy Sławkowskiej w Krakowie. Kiedy mija pierwszy szok i Megi powoli zaczyna oswajać się z nową sytuacją, decyduje się przenieść na stałe do Krakowa. W zasadzie kobieta nie ma wyjścia. Ciotka wyraźnie zastrzegła, że kamienica ma pozostać w rodzinie, więc żadna sprzedaż nie wchodzi w grę. Zatem Małgosi nie pozostaje nic innego, jak tylko pozostawić za sobą życie niezależnej singielki w Gdańsku i na stałe przeprowadzić się do Krakowa. Praktycznie od tego momentu życie dziewczyny zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni.

Ponieważ kamienica jest stara i dość zniszczona, Megi decyduje się na kapitalny remont. Oczywiście przy boku ma kochających rodziców, ale przecież oni nie uchronią jej przed niebezpieczeństwem, jakie niesie ze sobą mieszkanie w tej wiekowej kamienicy. Właściwie już od pierwszych dni pobytu w kamienicy, do świadomości Megi docierają jakieś dziwne dźwięki, jakby odgłosy żywcem wyjęte z klasycznej gospody, gdzie piwo leje się strumieniami, a gwar ludzkich głosów jest tak realny, jak gdyby cała rzecz działa się tuż obok. Do tego dochodzą również inne dziwaczne sytuacje, których racjonalny umysł Małgorzaty nie potrafi ogarnąć. W pewnym momencie kobieta myśli nawet, że cierpi na jakąś poważną chorobę, lecz po serii badań okazuje się, że jej mózg pracuje jak najbardziej prawidłowo. Te wszystkie dziwaczne odgłosy swoje źródło mają nie gdzie indziej, jak tylko w piwnicy. To tam Małgorzata odkrywa zupełnie inny świat. Świat, który z jednej strony ją fascynuje, a z drugiej przeraża. Świat, który jest w stanie zrobić krzywdę, a nawet zabić.

Niemalże od samego początku, Megi towarzyszy Janek Topolnicki. Mężczyzna wynajmuje od niej pomieszczenia, gdzie otwiera herbaciarnię. Wiadomo też, że tych dwoje nie jest sobie obojętnych, zaś Janek wcale nie jest takim zwyczajnym mężczyzną i nie przypadkowo pojawia się w życiu Małgosi. Poza tym, jak się po jakimś czasie okaże Megi również posiada w sobie potencjał, o jaki nigdy wcześniej siebie nie podejrzewała. Oprócz Janka Topolnickiego, Megi spotyka na swojej drodze jeszcze wiele innych osób, które tak naprawdę mają w jej życiu do odegrania bardzo istotną rolę. Bez ich pomocy, kobieta najprawdopodobniej nigdy nie zdołałaby uporać się z demonami przeszłości, które wraz z nią zamieszkują kamienicę i nie odejdą z niej dopóki kwestia ich pobytu w tym miejscu nie zostanie do końca wyjaśniona.

A teraz czego może spodziewać się czytelnik po lekturze Spadku? Otóż, czytelnik może spodziewać się magii, nieprzewidywalnego zwrotu akcji, a przede wszystkim nieprzeciętnej i wciągającej opowieści, którą czyta się jednym tchem, a gdy dociera się do końca, to wówczas chciałoby się zacząć czytać od początku. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Uwierzcie mi, że poczułam zawód, kiedy książka się skończyła. Nie umiałam się od niej oderwać i wykorzystywałam każdą chwilę, aby przeczytać kolejny fragment, a kiedy się skończyła, to zrobiło mi się zwyczajnie przykro, bo chciałam jeszcze. W tym wszystkim, na pewno ogromnym plusem jest to, że powieść napisana jest bardzo płynnym językiem i czyta się ją bardzo szybko, może aż za szybko. Nie ma w niej jakichś górnolotnych zwrotów. Jest to język potoczny i dla każdego zrozumiały. Zagorzali przeciwnicy romansów nie muszą się obawiać, że skoro jest Jaś i Małgosia, to na pewno będzie też wielki, płomienny romans z serią scen łóżkowych. Otóż, nic z tego. Dlatego bez obaw wszyscy antyromansoholicy mogą śmiało sięgać po Spadek.

Myślę, że polskiej literaturze potrzeba więcej takich książek. Nie zawaham się tutaj napisać, że Spadek to powieść na miarę literatury światowej. Boję się, aby ta książka w Polsce nie zawieruszyła się gdzieś pomiędzy innymi i w pewnym momencie nie została zapomniana. Wiem, że niektórzy mogą mi tutaj wytknąć mój osobisty bardzo pozytywny stosunek do Autorki. Otóż nie, Kochani. Moja osobista sympatia nie ma tutaj nic do rzeczy. Po prostu to się czuje podczas czytania. Mam ogromną nadzieję, że któregoś dnia jakieś zachodnie wydawnictwo poprosi o zakupienie praw do Spadku i przetłumaczenie go na język obcy. Bardzo bym chciała, żeby tak właśnie się stało, bo w moim przekonaniu książka naprawdę jest tego warta.

Oczywiście bardzo wiele zależy też od gustu czytelniczego. Na pewno są tacy, którym powieść nie spodoba się, bo akurat preferują coś zgoła innego. Z mojej strony mogę tylko dodać, że z niecierpliwością czekam na kolejne powieści Pani Joasi i myślę, że się nie zawiodę, bo z taką wyobraźnią i z takim talentem, jaki posiada Autorka, rozczarować czytelnika będzie bardzo trudno.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz