sobota, 17 grudnia 2011

Ottavio Cappellani – „Tragedia sycylijska”









Wydawnictwo: MUZA
Warszawa 2008
Tytuł oryginału: Sicilian Tragedi
Przekład: Anna Niewęgłowska




Prawdę powiedziawszy, nie wiem czy mam nad tą książką płakać, czy może się z niej śmiać. Nie wiem też do jakiej kategorii mam ją zaliczyć. Teoretycznie książka jest powieścią, zaś praktycznie może wydawać się, że jest to sztuka teatralna i wcale nie ze względu na swoją fabułę. Całość podzielona jest na trzy akty, czyli dokładnie tak, jak sztuka. Ale ma też prolog i epilog. Według mnie jest to trochę dziwna konstrukcja, ale co tam. Wybór Autora. Akcja tej sztuko-powieści rozgrywa się na Sycylii i, jak sama nazwa wskazuje, w środowisku mafijnym. Wojna o wpływy, a dokładnie o udział w przemyśle naftowym, toczy się pomiędzy dwoma bossami, czyli Turi Pirrotą i Misterem Alfio Turrisim, który w dodatku na zabój kocha się w córce Turiego Pirroty, Betty. O jej rękę stara się niczym dżentelmen z powieści wiktoriańskich. Pisze długi list do rodziców Betty, w którym prosi o pozwolenie na ślub. Jednak nie jest to takie proste, ponieważ obaj panowie wręcz się nienawidzą, natomiast Betty nie ma najmniejszego zamiaru wychodzić za „dziada”, który, przynajmniej w jej mniemaniu, ma „dziewięć dych”.

W tym samym czasie podstarzały reżyser teatralny, Toni Cagnotta, kompletuje ekipę równie podstarzałych aktorów celem wystawienia Romea i Julii. Zamiarem reżysera jest wystawienie sztuki na zasadach katańskiego teatru dialektalnego, czyli takiego, gdzie dialekt sycylijski jest podstawowym materiałem scenicznych dialogów. Dla Cagnotty jest to nie lada problem, gdyż nie ma kto sfinansować jego przedsięwzięcia. Powinny to zrobić władze, ale nie chcą wydawać pieniędzy na coś, co z pewnością nie odniesie sukcesu. Dlatego też reżyser decyduje się wziąć kredyt hipoteczny pod zastaw własnego domu. Ostatecznie udaje mu się doprowadzić sprawę do końca i nadchodzi dzień premiery. No i wtedy dopiero wszystko się zaczyna. Na premierze ginie jeden z radnych do spraw kultury. Oczywiście wiadomo, że za zamachem stoi mafia, tylko jeszcze nikt nie wie, który z bossów wydał rozkaz. Nie wiadomo czy był to Turi Pirrota, czy może Alfio Turrisi. W środowisku mafijnym taka niewiadoma określana jest mianem „zemsty na przestrzał”. Przecież każdy z mafiosów ma powód, aby poświęcić życie radnego, a potem zrzucić winę na tego drugiego w ramach zemsty. 

Po jakimś czasie ten drugi boss (czyli ten niewinny) nie chce być gorszy i każe zabić innego radnego. Teraz to już nie wiadomo, czy cała ta gra to walka o ropę, czy może chodzi o piękną Betty, która przez cały czas wodzi Mistera Turrisiego za nos. Oczywiście myślą przewodnią całej tej farsy jest... fiut. Pozwólcie, że nie będę w tym miejscu wyjaśniać dlaczego akurat ta część męskiego ciała. Po szczegółowe informacje na ten temat odsyłam Was do książki. Natomiast czytelników wrażliwych oraz tych, dla których piękno języka polskiego jest kwestią priorytetową, bardzo przepraszam za owo wyrażenie, ale musicie wiedzieć, że w tej książce aż się roi od wulgaryzmów. Praktycznie nie ma dialogu, gdzie Autor nie użyłby przekleństw. Prawdę powiedziawszy w części narracyjnej też jest ich mnóstwo.

Przyznam, że najpierw ta sztuko-powieść mnie denerwowała, bo jakoś nie mogłam się w niej połapać, a kiedy już się połapałam, to wówczas stwierdziłam, że może i nie jest ona taka zła, ale rewelacyjna też nie jest. W końcu pewne środowiska rządzą się własnymi prawami. Swego czasu sporo czytałam o włoskiej mafii, ponieważ chciałam zdobyć pewną wiedzę na ten temat. Moi stali czytelnicy z pewnością domyślają się po co mi ta wiedza była potrzebna. W związku z tym wiem, że środowisko mafijne jest niezwykle brutalne, ordynarne i bezwzględne, choć akurat w tej książce jest jakby nieco ośmieszane.

Na początku napisałam, że nie wiem tak naprawdę, czy jest to powieść, czy sztuka teatralna. Myślę, że chyba każdy będzie miał wątpliwości, czytając tę lekturę, ponieważ w epilogu wszyscy bohaterowie nadal żyją i mają się całkiem dobrze. Można odnieść wrażenie, że wszyscy bohaterowie to aktorzy, którzy właśnie odegrali swoje role i wracają do normalnego życia. Spotykamy wśród nich także dwóch radnych, którzy wcześniej zginęli z rąk wynajętych morderców. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć też, że w książce tej występuje mieszanka różnych środowisk. Obecne jest nie tylko środowisko mafijne i aktorskie, ale również gejowskie i szlacheckie (hrabina i baronowa).

Podsumowując, nie będę specjalnie polecać Wam tej książki. Dla mnie okazała się przeciętna, a nawet słaba. Oczywiście do strony technicznej zastrzeżeń nie mam. Nie znalazłam literówek, ani też błędów rzeczowych. Niemniej, bardzo podoba mi się okładka i to chyba właśnie ona przyciągnęła mnie do tej książki. Moim zdaniem jest ona bardzo trafiona, gdyż w pełni oddaje klimat tej sztuko-powieści. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz