Wydawnictwo:
WYDAWNICTWO LITERACKIE
Kraków
1979
Seria: Powieści Piastowskie
Seria: Powieści Piastowskie
Dzisiaj
znów chciałabym zabrać Was w odległą podróż do epoki średniowiecza. Jednak tym
razem nie będziemy podróżować po średniowiecznej Anglii, Francji czy Niemczech.
Po raz pierwszy pozostaniemy na naszych rodzimych ziemiach. Wyobraźcie sobie
zatem, że jest rok 1034. Właśnie nagłą i przedwczesną śmiercią umiera Mieszko
II Lambert, syn wspaniałego i niezwykle walecznego Bolesława I Chrobrego. W
Polsce panuje żałoba. Pomimo że zmarły król nie dorównywał swojemu ojcu, to
jednak lud i najbliżsi dworzanie czują smutek po jego odejściu. Mieszkowi II
przypisuje się, iż wypędził z kraju swoich dwóch braci. Organizował też
niszczycielskie inwazje na Saksonię. Prowadził wojny obronne przeciw Niemcom,
Czechom oraz książętom Rusi Kijowskiej. W roku 1031 Mieszko II opuścił Polskę z
powodu kolejnej wyprawy Konrada II na nasze ziemie.[1] Do tego
doszły jeszcze ataki Jarosława Mądrego[2] i
Mścisława I Chrobrego[3]. To
właśnie oni pomogli osadzić na polskim tronie Bezpryma – najstarszego syna
Bolesława I Chrobrego i brata Mieszka II Lamberta. Tereny, które waleczny
ojciec Mieszka II zdołał przyłączyć do Polski, jego syn utracił. Chociaż zjednoczył
państwo, to jednak nie udało mu się odbudować stabilnych struktur władzy.
Jeszcze
jako książę Mieszko II ożenił się z Rychezą Lotaryńską. To małżeństwo pozwoliło
mu pozyskać wsparcie Rzeszy. Rycheza Lotaryńska była pierwszą koronowaną
władczynią Polski, choć zdaniem Jana Długosza po raz pierwszy koronę na głowę
założyła czwarta żona Bolesława I Chrobrego – Oda Dytrykówna. Rycheza urodziła
Mieszkowi II syna Kazimierza oraz dwie córki. Wiara w Boga stanowiła dla niej
fundament władzy. Być może właśnie dlatego przeszła do historii jako Rycheza
Błogosławiona. Była córką palatyna reńskiego – Erenfrieda Ezzona i Matyldy – córki
Ottona II i siostry Ottona III. Swoje młode lata spędziła prawdopodobnie w
klasztorze. Jednak nie wszyscy podzielali sposób myślenia królowej Rychezy.
Chrześcijaństwo sprowadzone do Polski przez księcia Mieszka I zaczęło poważnie
słabnąć. Na Śląsku rozpoczęły się powstania pogan. Lud nie chciał wiary w
jednego Boga, ale swobody wyznania. Nawet ci, którzy przyjęli chrzest, dążyli
do wiary w wielu bogów. Po śmierci Mieszka II te wystąpienia przeciwko
chrześcijaństwu jeszcze bardziej się nasiliły. I co wtedy robi mądra królowa
Rycheza? Otóż występuje do papieża, aby ten zdjął śluby z jej syna Kazimierza,
który od najmłodszych lat swojego życia przebywał w klasztorze, gdzie przyuczał
się na duchownego. I tutaj nasuwa się pytanie. Po co zatem przeznaczono
Kazimierza do stanu duchownego, skoro był on jedynym synem Mieszka II i zgodnie
z prawem jedynym następcą tronu? A może jednak późniejszy Kazimierz Odnowiciel
nie był jedynym męskim potomkiem Mieszka II? Może gdzieś w zapomnieniu żył syn,
którego ojciec już wcześniej przeznaczył na tron?
Rycheza Lotaryńska (ur. ok. 993 - zm. 1063) |
Otóż
okazuje się, że Mieszko II nie był posłusznym mężem i jeszcze przed śmiercią –
jako swoją ostatnią wolę – tron polski powierzył w ręce swojego syna z
nieprawego łoża. Potomek Bolesława I Chrobrego miał swego czasu kochankę. Z
tego związku na świat najprawdopodobniej przyszedł książę Bolko, o którym
historia zupełnie zapomniała. Nie wspomina o nim nawet Gall Anonim w swoich
kronikach. A dlaczego nie wspomina? Z bardzo prostego powodu. Bolko w żadnym
wypadku nie przyniósł chluby naszemu krajowi. Był księciem okrutnym, pozbawiał
życia innych bez mrugnięcia okiem, stał po stronie pogaństwa. Oczywiście miał
swoich zwolenników, jak Michała Awdańca – palatyna i wiernego wykonawcę
testamentu Mieszka II.
Współcześni
historycy zgodnie uważają, że postać Bolesława Mieszkowica zwanego również
Zapomnianym lub Okrutnym, to zwykła fikcja. Bolko został wymyślony, jedynie po
to, aby zapełnić około pięcioletnią lukę w dziejach Polski jaka powstała po
śmierci Mieszka II. Ale czy ci historycy mają rację? Jeśli tak, to kto zasiadał
na polskim tronie w tym okresie, skoro prawowity syn zmarłego władcy przebywał
wówczas gdzieś w Niemczech, bo to właśnie tam wysłała go matka? Poza tym sporo
informacji na temat księcia Bolesława zawierają kroniki niemieckie. Skąd zatem
taka rozbieżność? Myślę, że w tej kwestii nigdy nie będzie wiadomo jak było
naprawdę.
W Bezkrólewiu
Karola Bunscha książę Bolko jak najbardziej występuje. Mało tego. Obok Rychezy
Lotaryńskiej i braci Awdańców, jest on jednym z głównych bohaterów tej części
cyklu piastowskiego. Autor ukazuje go w sposób identyczny jak zapiski
historyczne, w których ta tajemnicza postać funkcjonuje. Po śmierci Mieszka II,
książę Bolko upomina się o swoje prawa z całą mocą swojego silnego charakteru.
Kiedy czytelnik spotyka go na kartach powieści, mężczyzna ma około dwudziestu lat i właśnie jedzie do Gniezna, aby zasiąść na polskim tronie. W tym
samym czasie Rycheza Lotaryńska sprowadza z klasztoru swojego
osiemnastoletniego syna – Kazimierza, któremu wręcz nakazuje objęcie władzy. Dochodzi
do pierwszego zjazdu, na którym Bolko niestety nie pojawia się. Z kolei młody
Kazimierz nie jest skory do posłuszeństwa matce, ponieważ znacznie lepiej czuje
się jako duchowny. Ta bratobójcza walka o władzę wcale nie jest mu na rękę.
Chce nawet podzielić się Polską z księciem Bolkiem. Tylko czy porywczego Bolka
zadowoli taki kompromis? Przecież ojciec wyraźnie powiedział przed śmiercią, że
chce go widzieć jako swojego następcę.
wydanie z 2003 roku |
Książę
Bolko ma na sumieniu naprawdę wiele złego. W swoim krótkim życiu dopuścił się
okrucieństw, o jakich nikomu się nie śniło. Aby dopiąć swego i osiągnąć
zamierzony cel jest w stanie pozbawić swojego wroga życia jednym pchnięciem
miecza. Ale jest coś, co sprawia, że wstydzi się swojego postępowania. To
pogarda ukochanej kobiety. Pomimo wszystko, Bolko ma uczucia. Potrafi kochać.
Lecz jego miłość jest zaborcza i bezlitosna. Nie pyta o zdanie wybranki swojego
serca. Nie wie, co ona czuje. Nie ma pojęcia, czy ona też darzy go uczuciem.
Liczy się tylko on sam. Aby zdobyć jej serce posuwa się do najgorszego
okrucieństwa. Jednak nie wie, że za wszystko w życiu trzeba zapłacić. A on
będzie musiał to zrobić bardzo szybko. Śmierć upomni się o niego w najmniej
spodziewanym momencie.
Bezkrólewie
to piąta część cyklu piastowskiego stworzonego przez zapomnianego już trochę Karola
Bunscha. Na tego Autora trafiłam zupełnie przypadkowo. Do niedawna nie miałam
pojęcia, że w polskiej literaturze historycznej zapisał się tak znakomity
pisarz. Przez swoje niedopatrzenie cykl piastowski liczący trzynaście tomów,
rozpoczęłam od części piątej. Jednak mam zamiar swój błąd bardzo szybko
naprawić i wrócić do tomów poprzedzających Bezkrólewie, a także sięgnąć
po następne.
Spotkałam
się z opinią, że Bezkrólewie to najsłabsza część tej serii. Na chwilę
obecną nie umiem stwierdzić czy tak jest w istocie, ponieważ pozostałe tomy
jeszcze przede mną. Akurat mnie ta część bardzo się podobała. Jednak trzeba
wiedzieć, że nie czyta się jej łatwo. Autor zastosował tutaj język staropolski,
szczególnie w przypadku dialogów. Narracja pisana jest językiem w miarę prostym
i zrozumiałym. Natomiast przy dialogach Autor użył słownictwa zbliżonego do
tego, jakim posługiwano się w średniowieczu. Dla niektórych czytelników może to
być męczące, ale z drugiej strony dowiadujemy się, że na przykład:
- marchy – zwłoki
- rozbaczasz – rozważasz
- wiło – głupcze
- sądy – naczynia
- obasta – obydwaj
Tego
typu słownictwa spotkamy trochę na kartach powieści. Mnie ono bynajmniej nie
przeszkadzało, ponieważ wszystko jest doskonale wyjaśnione w przypisach. Moim
zdaniem dzięki takiemu zabiegowi książka tylko zyskuje, ponieważ w ten sposób
poznajemy dokładniej klimat tamtej epoki.
Muszę
przyznać, że pomimo tego, iż książę Bolko jest postacią negatywną, to jednak
Karol Bunsch przedstawił go w taki sposób, że można poczuć do niego sympatię.
Przynajmniej tak było w moim przypadku. Na tyle dobrze znam historię, aby
wiedzieć, że Bolko nigdy tronu polskiego nie objął, a przynajmniej tak twierdzą
znawcy, lecz nie przeszkadzało mi to w dopingowaniu go w walce z Rychezą
Lotaryńską. Może stało się tak dlatego, że królowa pokazana jest tutaj jako –
mówiąc kolokwialnie – zwyczajna zołza, żądna władzy. Robi praktycznie wszystko,
aby to Kazimierz ten tron objął. Mało tego. Pragnie na siłę nawracać naród
polski, a tego nie wszyscy pragną. Poza tym tak naprawdę to nie Kazimierz ma
rządzić Polską, ale ona. Młody król ma być jedynie narzędziem w jej rękach.
Po
przeczytaniu tylko jednej części tego piastowskiego cyklu nie podejmę się
jeszcze jego rekomendacji. Mogę ewentualnie polecić wszystkim miłośnikom
historii ten jeden tom. Mnie bardzo się podobał. Moim zdaniem Karol Bunsch
przedstawił średniowieczne polskie realia doskonale. Alexandre Dumas (ojciec)
powiedział swego czasu, że pisarze, którzy tworzą powieści historyczne to swego rodzaju cudotwórcy, bo
wskrzeszają umarłych. Myślę, że miał rację. Praktycznie zawsze, kiedy czytam
powieść historyczną odnoszę wrażenie, że ci nieżyjący już tak długo bohaterowie
naprawdę na tę jedną chwilę powracają do świata żywych.
Dla mnie jest to naprawdę cenna recenzja, świetnie nakreślona. O Bunschu już bym prawie Agnieszko zapomniał, świetnie ze go nam przypomniałaś :-)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się podobało. :-) Pozostałe części tego cyklu chcę dorwać jak najszybciej. Nie wiem, jaki poziom jest kolejnych książek Bunscha, ale na podstawie tej jednej uważam, że pisał rewelacyjnie. :-)
UsuńŚredniowieczne polskie realia doskonale, to nie jest coś, co lubię najbardziej, dlatego nie skuszę się na tę książkę, niemniej jednak, jak zwykle jestem pod wrażeniem twojej profesjonalnej recenzji.
OdpowiedzUsuńOstatnio czytałaś przecież świetne fantasy, gdzie akcja przeniesiona jest też do średniowiecza, więc coś mi tu nie pasuje z tym Twoim "nielubieniem" tej epoki. ;-) No chyba, że Ty klasyków nie lubisz. A to już inna sprawa. Ja tych powieści historycznych mam w planie bardzo dużo, a Bunscha chcę przeczytać wszystkie. :-)
UsuńPodpisuję się pod tym, co napisala Cyrysia. :)
UsuńA ja dziś znowu przytargałam z biblioteki tomy powieści historycznych i to tych liczących sobie już sporo lat. :D
UsuńNo właśnie o to mi chodziło, że nie przepadam za klasyką, wręcz czuje do niej wstręt. Próbowałam czytać parę razy książki z tego gatunku, lecz mają one z reguły tak specyficzny styl narracji, iż nie nie odczuwałam żadnej przyjemności czytania, dlatego średniowiecze we ,,współczesnym wydaniu'' owszem tak, lecz w klasycznym- niestety nie.
UsuńOj, a nie za mocnego słowa używasz - "wstręt"? Wiesz, ja uwielbiam klasykę i trochę mnie to zabolało. Klasyka jest nieśmiertelna i zawsze ludzie będą do niej wracać. Dziś już nikt tak nie pisze. Masowo zalewa nas literatura śmieciowa. Widzisz, ja na przykład nie lubię tych wszystkich wulgarnych erotyków, którymi Ty się zachwycasz, a klasyka na ich tle to swego rodzaju perły.
Usuńnie mogę się do tego Bunscha przybrać:( mam upatrzone ze trzy jego książki i jakoś weny nie mam... To Bezkrólewie też dobre widzę...
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ciężki jest językowo, ale ja nie miałam z tym problemu. Tak jak napisałam w recenzji, Bunsch użył słownictwa staropolskiego. Mnie się podobało i wielki szacunek mu się należy za odwagę. Współcześni pisarze jednak uciekają od tego rodzaju języka, bo chyba trochę się boją, żeby nie wyszło karykaturalnie. Generalnie uważam, że lepiej z czegoś zrezygnować, niż się ośmieszyć. Ale co klasyk to klasyk. :-)
UsuńDobra książka historyczna od czasu do czasu nikomu nie zaszkodziła, a że czasem lubię sięgnąć po ambitną literaturę i za tą bym chętnie się zabrała :)
OdpowiedzUsuńhttp://qltura.blogspot.com/
No pewnie, że nie zaszkodziła. Nawet powinno się ją przeczytać od czasu do do czasu. Nie mówię, żeby to robić tak często, jak ja, ale raz na jakiś czas naprawdę warto. :-)))
UsuńSpójrz tylko, jak Ty swoimi recenzjami działasz na moją pamięć. Dziękuję swoją drogą za przypomnienie o tym kawałku naszej historii. Gdzieś w połowie Twojego tekstu uderzyła mnie pewna myśl. Przypomniała mi się okładka i tytuł pewnej książki, którą znalazłam dawno temu na strychu. Sprawdziłam i okazuje się, iż "Ojciec i syn" to pierwszy tom serii, której kontynuację teraz przedstawiłaś. Nie wiem nawet czy teraz znajdę tę książkę wśród kurzu i starych zeszytów, ale mam teraz wielką ochotę ją przeczytać zwłaszcza, że po fragmentach jakie przeczytałam, akcja zaczyna się gdzieś przed panowaniem Mieszka I, więc powinno być ciekawie.
OdpowiedzUsuńAneczko, jest mi bardzo miło, że tak działam swoimi recenzjami historycznymi. :-) Książka , o której wspominasz, to tom drugi cyklu piastowskiego. Po kolei leci to tak:
Usuń1. Dzikowy skarb
2. Ojciec i syn
3. Rok tysięczny
4. Bracia
5. Bezkrólewie
6. Odnowiciel
7. Imiennik - śladem pradziada
8. Przekleństwo
9. Zdobycie Kołobrzegu
10. Psie Pole
11. Powrotna droga
12. Wywołańcy
13. Przełom
K. Bunsch napisał jeszcze dwie powieści o Jagiellonach, trylogię o Aleksandrze Wielkim i jakieś nowelki. Mam zamiar wszystkie te książki przeczytać. Dzisiaj zaopatrzyłam się w tom pierwszy i drugi cyklu piastowskiego. Z tym, że one są podzielone jeszcze na dwa odrębne tomy i może dlatego pomyślałaś, że "Ojciec i syn" to część pierwsza cyklu, bo znalazłaś tom pierwszy tej drugiej części. Trochę to skomplikowane. :-) Mam takie marzenie, żeby ludzie zaczęli przekonywać się do historii, bo to bardzo piękna nauka jest. Kiedy analizuje się wydarzenia, można wyciągać własne wnioski, można "gdybać". To jest super sprawa. Oby udało Ci się odszukać jeszcze raz tego "Ojca i syna". :-)))
To chyba jednak zacznę po kolei :) Dzięki za poprawkę. "Imiennik" chyba też jest podwójny, chyba że znowu się mylę. W każdym razie choć denerwują mnie serie to tym razem zamierzam się przełamać.
UsuńTak, masz rację. "Imiennik" jest podwójny. Umknęło mi podczas pisania. :-) Jest tak:
Usuń7. Imiennik - śladem pradziada
8. Imiennik - Miecz i Pastorał
A po "Powrotnej drodze" jest jeszcze "Wawelskie wzgórze". Okazuje się, że tych tytułów jest piętnaście, a nie trzynaście, tak jak podałam. Mój błąd. Przepraszam. :-)
Brzmi nieźle, ale chyba nie będę miała kiedy przeczytać i tak już tyle pozycji czeka, ami czasu wciąż brak...
OdpowiedzUsuńNo właśnie z tym brakiem czasu to wieczny problem. Gdyby nie wakacje, to na pewno nie przeczytałabym tylu książek. Przez te dwa miesiące nadrobiłam sporo zaległości, ale od września już mi się skończy to dobre i tych powieści na pewno będzie mniej. :-)
UsuńMoja ulubiona pozycja to OJCIEC I SYN, choc czytalam wszystko Bunscha. Od zawsze marzylam o ekranizacji tej powiesci /zamiast Sienkiewicza-bajkopisarza/
OdpowiedzUsuńPrzede mną właśnie "Dzikowy skarb" i "Ojciec i syn". Ciekawa jestem czy też ten "Ojciec..." tak mnie zachwyci jak Ciebie. A tak w ogóle, to zekranizowano Bunscha kiedykowiek, bo się nie orientuję? Jeśli nie, to uważam, że jest to ogromna strata, bo jego twórczość naprawdę na to zasługuje. :-)
Usuńtrochę inne spojrzenie:
OdpowiedzUsuńhttp://slowianin.wordpress.com/zniknal-w-mrokach-sredniowiecza/
Dziękuję. :-)
Usuń