poniedziałek, 7 września 2015

Marian Piotr Rawinis – „Dworek pod malwami. Zranione dusze” # 2














Wydawnictwo: WYDAWNICTWO PI
Warszawa 2015





W latach 1911-1912 w Polsce nie działo się najlepiej pod względem politycznym. Nasz kraj wciąż znajdował się pod zaborami, a w powietrzu czuło się rychły wybuch wojny. Mam oczywiście na myśli pierwszą wojnę światową, zwaną Wielką Wojną. Tego rodzaju niepokoje nie ominęły także rodziny Kalinowskich zamieszkujących w przepięknym majątku Kalinówka położonym niedaleko Białegostoku i porośniętym pachnącymi malwami. Właścicielem dworu jest ponad czterdziestoletni Michał Kalinowski, którego czytelnik poznał już w pierwszym tomie sagi zatytułowanej Dworek pod malwami. Nadzieje i tęsknoty. Sytuacja polityczna w kraju, a szczególnie ta dotycząca okolic Białegostoku, gdzie władzę sprawują Rosjanie, poważnie odbiła się na życiu rodziny Kalinowskich. Jak wiadomo, działa konspiracja, a co za tym idzie zawiązują się także spiski przeciwko carowi Mikołajowi II Aleksandrowiczowi Romanowowi (1868-1918). Trzeba naprawdę uważać, aby nie zostać – czasami wręcz zupełnie niewinnie – posądzonym o działalność przeciwko caratowi. Carska policja robi naloty na podejrzane miejsca, a kiedy znajdzie tam choćby najdrobniejszy dowód niewierności wobec władzy, wówczas następuje natychmiastowe aresztowanie, a potem więzienie, wywózka na Syberię albo nawet kara śmierci.

Tragedia na tle politycznym boleśnie dotknęła także rodzinę Kalinowskich. Otóż, któregoś dnia zrobiono rewizję majątku i okazało się, że jeden z członków familii posiada „szkodliwe” publikacje, za których posiadanie grozi najwyższa kara. Teraz osoba ta znajduje się gdzieś na terenie Rosji i tak naprawdę nikt nie wie, dokąd ją zabrano. Niemniej Michał Kalinowski nie spoczywa na laurach i robi wszystko, aby tylko doprowadzić do powrotu do domu członka rodziny. Czy mu się to uda? Czy zdoła przekupić wpływowych ludzi, aby doprowadzić do uwolnienia niesłusznie oskarżonego chłopaka? Może trzeba będzie błagać o łaskę samego cara? Czy zaprzyjaźnieni z Kalinowskimi Rosjanie zdołają pomóc w tej sprawie?

Piotr Arkadiewicz Stołypin 
Jedna z historycznych postaci pojawiających się
na kartach książki. 
Jak wiemy z pierwszej części sagi, Michał Kalinowski to mężczyzna, który nie stroni od kobiet. Lubi się z nimi zabawić, ale wcale nie jest skory do jakichkolwiek zobowiązań. Michał żyje też pod wpływem swojej matki, której zdanie liczy się w majątku najbardziej. Nieważne, że to Michał jest dziedzicem Kalinówki. Choć Katarzyna funkcjonuje gdzieś w cieniu i generalnie uważa, że to syn posiada ostatnie słowo, to jednak w praktyce jest całkiem inaczej. Michał liczy się ze zdaniem matki i informuje ją o każdej sprawie, która dotyczy majątku. No właśnie, majątku, a nie jego prywatnego życia. Katarzyna zdaje sobie sprawę z tego, że jej syn prowadzi rozwiązłe życie, ale przymyka na to oko. Najważniejsze, aby przed ludźmi wszystko wyglądało jak najlepiej.

Z pierwszego tomu wiemy już, że dziedzic Kalinówki ożenił się wbrew woli matki. Choć pani Katarzyna nie była przeciwna powtórnemu małżeństwu Michała, bo przecież sama go do tego zachęcała, to jednak omal nie dostała apopleksji, kiedy dowiedziała się z kim jej jedynak będzie teraz dzielił małżeńskie łoże. Czy Michał już do reszty postradał rozum?! Pani Katarzyna wybrała mu żonę, a on przywlókł do domu zwykłą chłopską córkę, którą ta powinna teraz nazywać „synową”! Niedoczekanie! Na tym polu od samego początku zaczynają pojawiać się rysy we wzajemnych relacjach Katarzyny Kalinowskiej i jej chłopskiej synowej. Czy Franciszka jest zatem w stanie zdobyć z czasem sympatię swojej teściowej? Czy znajomość prowadzenia gospodarstwa wystarczy, aby pani Katarzyna spojrzała na nią łaskawszym okiem?  Franciszka może jednak cieszyć się z jednej rzeczy. Otóż, zarówno mąż, jak i dwóch jego synów nie mają nic przeciwko jej osobie. To, że Michał jest jej przychylny wcale nie dziwi, bo przecież sam ją wybrał, ale pociechą jest fakt, że dwaj jego prawie dorośli synowie również odnoszą się do niej co najmniej poprawnie.

Trzeba jednak wiedzieć, że Franciszka – jeszcze do niedawna Lulewicz – poważnie awansowała w hierarchii społecznej. Z samych nizin przedostała się niemalże do najwyższej sfery. Teraz może o sobie mówić „szlachcianka”. Fakt ten oczywiście budzi zazdrość wśród tych, którzy jeszcze tak niedawno stali z nią w jednym rzędzie. Czy owa zazdrość nie stanie się przypadkiem powodem do tego, aby zniszczyć Franciszkę? A może jest ktoś, kto bardzo mocno chciałby dostać się do rodziny Kalinowskich i nie cofnie się przed niczym, aby tylko osiągnąć swój cel? Czy członkowie familii mogą czuć się bezpiecznie? Czy coś im zatem grozi ze strony tych, którzy pragną nosić to samo nazwisko, co Franciszka, i tym samym wspiąć się na wyżyny społeczne?




Jeśli bliżej przypatrzymy się Franciszce Lulewicz, obecnie Kalinowskiej, to tak naprawdę nie dostrzeżemy w niej żadnych zmian w osobowości. Dziewczyna nie potrafi ani pisać, ani czytać, zaś Michał jakoś niespecjalnie interesuje się tym, aby swoją młodą żonę edukować. Poza tym dziewczyna ciężkiej pracy się nie boi, gdyż jest do niej przyzwyczajona od dzieciństwa. Co ciekawe, jedynie teściowa jej nie zaakceptowała. Reszta domowników odnosi się do niej bardzo przychylnie. Franciszka po prostu daje się lubić i oczywiście stara się jak tylko może, aby nie przynieść wstydu swojemu mężowi, a ten z biegiem czasu zaczyna jej coraz bardziej ufać, jeśli chodzi o prowadzenie majątku. Powierza jej zadania, które powinna wykonywać klasyczna pani na włościach. Niestety, w końcu przychodzi taki moment, że na skutek rozmaitych splotów wydarzeń Franciszka będzie musiała pewne sprawy ukryć przed domownikami, a szczególnie przed mężem i teściową. Tego nie dowiemy się jednak z drugiego tomu, ponieważ Autor pozostawia czytelnika w zawieszeniu i każe czekać na kolejną część sagi, co jest niesamowicie trudne.

Sigmund Freud 
Kolejna postać znana z historii,
a pojawiająca się na kartach powieści.
Czytając sagi rodzinne musimy nastawić się na to, iż poszczególnych członków rodziny wciąż będą dotykać jakieś kłopoty. Jeśli natomiast mamy do czynienia z historią wielowątkową, to tych problemów jest naprawdę sporo. Tak więc w poważne tarapaty wpadają obydwaj synowie Michała Kalinowskiego, choć każdy z nich dopuścił się innego „przewinienia”. Szereg problemów rozwiązać muszą także sąsiedzi Kalinowskich. Znany z poprzedniej części Jacek Nowacki – właściciel majątku Topolany – zmuszony jest w pewnym momencie zmagać się z konsekwencjami skandalu, jakiego dopuściła się jego jedyna i ukochana córka. Czytelnik spotyka również nowych bohaterów, a są nimi Anna i Rafał Sidorowiczowie – właściciele majątku Rafałówka. Pojawia się też niesforny dziewięcioletni chłopiec o imieniu Witek, na którego wszyscy wołają po prostu „Witia” albo „Piekielny Witia”. Ten mały urwis każdemu potrafi zaleźć za skórę i nikt oprócz Franciszki, nie umie sobie z nim poradzić. Czy możliwe jest, aby nieodpowiedzialne pomysły chłopca doprowadziły do tragedii?

Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu, tak i tutaj wielbiciele sag rodzinnych nie poczują się rozczarowani. Książka wciąga już od pierwszej strony, a Autor-gawędziarz opowiada nam o losach rodziny Kalinowskich, wplatając w nie autentyczne postacie historyczne, jak cara Mikołaja II, rosyjskiego polityka Piotra Stołypina (1862-1911), czy też neurologa i psychiatrę Sigmunda Freuda (1856-1939). To wszystko sprawia, że cała ta opowieść nabiera wiarygodności i jeszcze bardziej ciekawi. Nie waham się zatem stwierdzić, że Dworek pod malwami to historia magiczna, od której nie można się oderwać. Przeczytanie ostatniej strony sprawia, że czytelnik czuje złość, bo chciałby tu i teraz poznać dalsze losy bohaterów, a nie może i musi czekać cierpliwie na kolejną część.

Każdą z pojawiających się na kartach książki postaci można poddać analizie psychologicznej. Są tutaj zarówno bohaterowie dobrzy, jak i źli, ale nie ma postaci kryształowych. Nawet ci, którzy generalnie mogą zostać uznani za osoby pozytywne, mają coś na swoim sumieniu. Pisząc o pierwszym tomie nie wspomniałam o miejscowym proboszczu – księdzu Miodyńskim, który bawi czytelnika czasami wręcz do łez. Z jednej strony duchowny twardo przestrzega swoje „owieczki” przed popełnianiem złych czynów, a szczególnie tych nieczystych, i straszy piekłem podczas wygłaszania każdego kazania, lecz z drugiej strony on sam także nie jest bez winy. Ksiądz ma bowiem na sumieniu uczynki, które zapewne piętnowałby u swoich parafian, ale jemu jakoś uchodzą na sucho i nie widać, aby się z nich spowiadał jakiemuś koledze po fachu. Trochę taki zakłamany jest ten duszpasterz, ale cóż poradzić. Widocznie tak już musi być.

Pisząc Dworek pod malwami Marian Piotr Rawinis zadbał o najdrobniejsze szczegóły. Chciałabym, aby na naszym rynku wydawniczym pojawiało się więcej takich pozycji „rodzinnych” z historią w tle. Ostatnio zauważyłam, że polscy autorzy świetnie radzą sobie, jeśli chodzi o tworzenie tego typu opowieści, i to bardzo cieszy. Mam nadzieję, że już wkrótce czytelnicy będą mogli przeczytać kolejny tom sagi, bo trudno jest tak pozostać w zawieszeniu, nie wiedząc, co dalej z naszymi bohaterami.







3 komentarze: