Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
Katowice 2006
Tytuł oryginału: The Pilot’s Wife
Przekład: Ewa Gorządek
Pod
koniec zeszłego roku przeczytałam Trudną miłość autorstwa Anity Shreve.
Ta książka tak bardzo mi się spodobała, że postanowiłam sięgnąć po kolejne
powieści Autorki. Ponieważ o Żonie pilota powszechnie mówi się, że jest
to najlepsza i najbardziej znana książka Anity Shreve, zdecydowałam się sięgnąć
właśnie po nią. W dodatku na podstawie tej powieści w 2002 roku powstał film w
reżyserii Roberta Markowitza o tym samym tytule. Główną rolę zagrała
amerykańska aktorka i reżyserka, a także laureatka Oscara za film
krótkometrażowy – Christine Lahti. Gdybym miała porównywać Żonę pilota z
Trudną miłością, to przyznam szczerze, że ta druga powieść w moich
oczach wypadła znacznie lepiej. Oczywiście obydwie historie mają kilka cech
wspólnych, ale do najważniejszych zaliczyłabym umiejscowienie akcji. Wydarzenia
opowiedziane w Trudnej miłości rozgrywają się na przełomie XIX i XX
wieku, natomiast Żona pilota osadzona jest w realiach bardziej nam
współczesnych, bo jest to przełom lat 80. i 90. XX wieku, kiedy swoją
działalność terrorystyczną na terenie Irlandii prowadzi Irlandzka Armia
Republikańska, czyli w skrócie IRA (z ang. Irish Republican Army). To
właśnie ta organizacja stała się dla Anity Shreve inspiracją wykreowania w powieści
wątku kryminalnego. Oczywiście Autorka znacznie więcej uwagi poświęca tym,
którzy stoją, jak gdyby poza działalnością tejże organizacji, ale mimo tego jej
skutki odczuwają dość dotkliwie. O czym w takim razie jest ta powieść?
Główną
bohaterką jest około czterdziestoletnia Kathryn Lyons. To tytułowa żona pilota.
Kobieta jest Amerykanką i mieszka w Fortune's Rocks w stanie New Hampshire w
Nowej Anglii. Przypomnę, że bohaterowie Trudnej miłości również byli
związani z tym miejscem, ale było to wiele lat wcześniej. Kathryn Lyons mieszka
tam razem z dorastającą córką, zaś jej mąż jest pilotem samolotów pasażerskich.
Generalnie kursuje na trasie Ameryka-Europa. Z uwagi na swój zawód, bardzo
często nie ma go w domu, co niekorzystnie wpływa na relacje pomiędzy nim a
Kathryn. Niemniej, wygląda na to, że małżonkowie są w stanie nadal być ze sobą,
a wszelkiego rodzaju konflikty starają się tłumić w zarodku. Możliwe, że
Kathryn na wiele spraw przymyka oko, bo przecież ponad wszystko kocha męża i
nie chce, aby ich związek się rozpadł. W dodatku jest jeszcze Mattie, która
potrzebuje ojca. Jack jest dla córki całym światem. Ta miłość jest oczywiście
wzajemna, ponieważ Jack również nie wyobraża sobie braku Mattie w swoim życiu.
Plakat promujący film zrealizowany na podstawie książki. |
Pewnego
dnia tuż przed Bożym Narodzeniem dochodzi do tragedii. Gdzieś na terenie
Irlandii samolot, za którego sterami siedział Jack Lyons niespodziewanie
eksploduje w powietrzu i wpada do wody. Kathryn i Mattie są zrozpaczone.
Właśnie straciły na zawsze najdroższą im osobę. Jak teraz będą żyć bez Jacka?
Nie będzie już pożegnań przed lotem, ani też radosnych powrotów do domu po
szczęśliwej podróży. Czy są w stanie się z tym pogodzić? Posłańcem, który
przynosi Kathryn wiadomość o śmierci jej męża jest Robert Hart, który od tej
pory wraz z innymi specjalistami będzie zajmował się badaniem przyczyn
katastrofy. Katastrofy, w której oprócz Jacka Lyonsa życie straciło jeszcze sto
trzy niewinne osoby. Niestety, w miarę jak śledztwo nabiera tempa, na światło
dzienne wychodzą sprawy, o których ani Kathryn, ani współpracownicy Jacka nie
mieli pojęcia. Co takiego kryje się za tragiczną śmiercią pilota? Czy mężczyzna
był uczciwy wobec własnej rodziny i przyjaciół? Jakie życie prowadził? Czego
się dopuścił? Czy kursowanie pomiędzy dwoma kontynentami miało na celu jedynie
transportowanie pasażerów? A może za tymi służbowymi podróżami kryło się coś
jeszcze, o czym nikt nie miał pojęcia?
Ta
książka to przede wszystkim powieść o tym, jak dobrze znamy człowieka, z którym
mieszkamy przez lata pod jednym dachem czy pracujemy w tym samym
przedsiębiorstwie. Okazuje się bowiem, że nie zawsze ludzie, którym
bezgraniczne ufamy, na to zaufanie zasługują. Może się zdarzyć, że ci ludzie
będą prowadzić podwójne życie i dopiero po ich śmierci bliscy poznają prawdę. Żona
pilota to także opowieść o miłości, która trwa pomimo oszustw, zdrady i
codziennych kłamstw. Ktoś powiedziałby, że Kathryn Lyons była po prostu głupia,
ufając bezgranicznie mężowi, zważywszy że jego zawód niósł ze sobą mnóstwo
pokus, i tylko ogromna siła woli Jacka mogła zapobiec katastrofie nie tylko tej
w powietrzu, ale przede wszystkim tej życiowej. Powieść porusza też kwestię
granicy podejmowania ryzyka. Już sam wybór zawodu przez Jacka jest bardzo
ryzykowny. Ale jeśli ktoś nie wyobraża sobie życia bez solidnej dawki
adrenaliny co kilka dni, to oczywiście można ten wybór usprawiedliwić,
natomiast rodzina i przyjaciele powinni go zaakceptować. Tylko czy to czasem
nie jest egoizm ze strony – w tym wypadku – Jacka? Ktoś powie, że równie dobrze
egoizmem można nazwać zabronienie mu latania. Lecz z drugiej strony egoizm
bliskich spowodowany jest troską o zdrowie i życie osoby, którą kochają. No,
tak. Ale czy można zamknąć tego człowieka w klatce i odgrodzić go od pracy,
która stanowi sens jego życia? I tak źle, i tak niedobrze. Takich pytań w
stylu: „co by było, gdyby…?” można w tej książce postawić bardzo dużo. Prawda
jest jednak taka, że odpowiedzi na nie i tak w niej nie znajdziemy. Nie robi
tego nawet Anita Shreve. Pozostawia ona czytelnika w swego rodzaju zawieszeniu.
Natomiast zakończenie powieści też niczego nam nie wyjaśni.
Christine Lahti jako Kathryn Lyons |
Przyznam
szczerze, że jeśli chodzi właśnie o zakończenie, to spodziewałam się zupełnie
innego. Przechodząc przez kolejne etapy fabuły, tworzyłam swój własny finał,
który nawet w najdrobniejszym elemencie nie pokrył się z tym, który
zaproponowała nam Autorka. Czy to dobrze, czy źle? Myślę, że to już zależy od
indywidualnych spostrzeżeń każdego czytelnika, ponieważ jedni cenią sobie zakończenia
otwarte, którym towarzyszą liczne niedopowiedzenia, zaś inni lubią, kiedy autor
wszystko wyjaśni do końca.
Jeżeli
ktoś spodziewa się po Żonie pilota jakichś szczególnych emocji, to ta
książka raczej mu ich nie dostarczy. Jest to bowiem najzwyklejsza powieść
obyczajowa z wątkiem kryminalnym. Można też nazwać ją dramatem z uwagi na
katastrofę lotniczą. Anita Shreve bardzo dużo uwagi skupia na bliskich Jacka
Lyonsa i ich uczuciach po jego śmierci. Żona Jacka praktycznie w pewnym
momencie przejmuje stery dochodzenia i to ona za wszelką cenę pragnie poznać
prawdę o swoim mężu i ojcu jej dziecka. Dużo uwagi Autorka poświęca także
emocjom dziecka, które nagle straciło ojca, którego kochało ponad wszystko. Te
relacje pomiędzy Mattie a Jackiem były może nawet silniejsze niż między Mattie
a Kathryn, ponieważ w pewnej chwili okazuje się, że matka również czegoś nie
dopatrzyła i o czymś zapomniała. Możliwe, że za bardzo skupiła się na własnym
małżeństwie, nie pamiętając o potrzebach i problemach dorastającej córki.
Dla
kogo zatem jest ta książka? Na pewno dla tych czytelników, którzy preferują
powieści obyczajowe. Książka nie jest obszerna, co sprawia, że Autorka, jak
gdyby patrzy na problem tylko z jednej strony. Przyznam, że brakowało mi w tej
historii tak zwanej drugiej strony medalu. Jeżeli poruszany jest problem
terroryzmu, to wydaje mi się, że należałoby pokazać badanie katastrofy
lotniczej z udziałem ekspertów. Nie przekonuje mnie bowiem obraz śledztwa
oparty jedynie na przesłuchaniu Kathryn Lyons. W dodatku jest jeszcze Robert
Hart, który jest przedstawicielem śledczych, ale jakoś nie bardzo angażuje się
w to śledztwo. Zbyt mało posiadamy informacji na jego temat. Jest jakaś
wzmianka odnośnie jego życia prywatnego i na tym koniec. A co z pracą? Tak
naprawdę nie widzimy go w akcji i nie możemy wyrobić sobie o nim zdania. Nie
wiemy de facto, co Robert robi i gdzie się udaje po wyjściu z domu Kathryn.
Relacje na ten temat są bardzo ubogie, o ile w ogóle można mówić o ich
istnieniu.
W moim odczuciu popularność tej książki i zachwyty nad nią są w
dużym stopniu wyolbrzymione. Gdyby Anita Shreve rozbudowała niektóre wątki,
powieść byłaby bardziej interesująca i wciągająca. Z kolei film na jej podstawie
jest znacznie lepszy, ponieważ pokazuje to, czego zabrakło mi w powieści.
Miałam ją zamiar przeczytać i spodziewałam się więcej emocji.
OdpowiedzUsuńNie sugeruj się tym, co napisałam. To jest moje zdanie, a Twoje może być zupełnie inne. Ja tej książki w żadnym wypadku nie odradzam. Wychodzę z założenia, że każdy ma inny gust. Możliwe, że Tobie się spodoba. Może ja po prostu potrzebuję czegoś więcej. :-)
UsuńNie wiedziałam że film powstał na podstawie książki, a mam w planach go obejrzeć. Teraz postanowiłam że najpierw zabiorę się za książkę :)
OdpowiedzUsuńTak, powstał w 2002 roku. Powiem Ci, że jak dla mnie jest bardzo dobry, a rzadko się zdarza, żebym ekranizację chwaliła bardziej niż książkę. Miłej lektury! :-)
UsuńCzytałam i muszę przyznać, że mnie książka nie zawiodła. Może dlatego, że nie oglądałam filmu.
OdpowiedzUsuńI wcale nie żałuję, że książka nie została rozbudowana o dochodzenie, gdyż akurat ja nie przepadam za książkami sensacyjnymi.
To przyjemnie się czytająca książka obyczajowa nie mająca za zadanie uwypuklać problemu terroryzmu.
Bardzo dziękuję za komentarz. Właśnie o to mi chodzi, żeby wyrażać różne opinie na temat tej samej książki. Bardzo się cieszę, że książka Ci się podobała, bo generalnie przecież wcale nie jest zła. To wszystko jest rzeczą gustu. Ja generalnie lubię, kiedy w powieściach obyczajowych jest wątek kryminalny rozbudowany. Może dlatego tak mam, że wychowałam się na powieściach Nory Roberts, a ona jak jest śledztwo, to je opisuje. Poza tym całkiem niedawno zapałałam uczuciem do książek Eriki Spindler, i stąd moje delikatne niezadowolenie. A film jest naprawdę super. Polecam! :-)
UsuńJa nie znam Roberts i Spindler również, ale generalnie najbardziej lubię książki obyczajowe i wspomnieniowe a jak już kryminał to koniecznie z rozbudowanym wątkiem obyczajowym.
UsuńA film poszukam, bo jak przeczytam książkę to wtedy lubię obejrzeć film...nie odwrotnie.
Ale jednego nie lubię...gdy fabuła filmu odbiega od fabuły książki.....to mnie irytuje.
Serdeczności zostawiam.....
Mnie tak właśnie zirytowała "Szkoła uczuć" na podstawie książki Nicholasa Sparksa - "Jesienna miłość". Oprócz głównego wątku fabuła jest bardzo zniekształcona i to mi się nie podobało. Natomiast w "Żonie pilota" widać, że to, co było tylko tłem dla powieści, w filmie zostało wyeksponowane dość wyraźnie.
UsuńUściski!
Będę się chciała o tym przekonać.
UsuńA zatem miłego oglądania! :-)
UsuńNie czytałam książki ani nie oglądałam filmu, ale namawia mnie do tego szwagierka, która jednym i drugim jest zachwycona. Nie mówię nie, może kiedyś dam szansę "Żonie pilota" :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że trzeba posłuchać szwagierki, a potem sama wyrobisz sobie zdanie. Tak jest najlepiej. :-)
Usuń