Warszawa 2014
Wyobraźcie sobie, że planujecie
przyszłość u boku ludzi, których kochacie i ufacie im całym sercem, aż tu nagle
wszystko rozsypuje się niczym domek z kart. Wtedy z dnia na dzień zdajecie
sobie sprawę, że to, w co wierzyliście praktycznie przez całe życie było jednym
wielkim kłamstwem. Że ktoś z premedytacją oszukiwał, choć robił to w dobrej
wierze, aby zapobiec tragedii. Czy bylibyście w stanie wybaczyć takie kłamstwo
podszyte dobrymi intencjami? A może wolelibyście usłyszeć nawet najbardziej
bolesną prawdę, ale jednak prawdę? Jak zachowalibyście się w sytuacji, kiedy
każdy kolejny dzień przynosiłby ból, a wręcz rozpacz? Nigdy bowiem nie można
mieć stuprocentowej pewności, że ktoś, kogo znamy i kochamy jest z nami szczery
i niczego nie ukrywa. Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek tak naprawdę nie zna
nawet samego siebie, a co dopiero drugiej osoby, która gdzieś na dnie swojej
duszy może skrywać najbardziej przerażające tajemnice.
Beata Tyszkiewicz (nie mylić ze
sławną polską aktorką) to młoda mężatka, która praktycznie miała wszystko.
Wychowali ją kochający rodzice, a potem kiedy dorosła podjęła studia, poznała
mężczyznę swoich marzeń, za którego w końcu wyszła za mąż. Jednym słowem była
szczęśliwa. Nie można też zapomnieć o ciotce, z którą może nie łączyły ją
jakieś szczególnie bliskie relacje, ale nie można też powiedzieć, że nie darzyła
jej ciepłymi uczuciami. Ostatecznie to siostra jej matki, więc już przez sam
fakt pokrewieństwa jej relacje z ciotką Matyldą były dość zażyłe. Beata
wychowała się w domu, gdzie tak naprawdę niczego jej nie brakowało. Ojciec to
dobrze znany dziennikarz piszący o sprawach niezwykle trudnych i
kontrowersyjnych pod względem społecznym, zaś matka to psycholog ciesząca się
dużym uznaniem. A teraz jest jeszcze Konrad, który świata poza nią nie widzi.
Czego można chcieć więcej? Tylko pozazdrościć takiego życia, prawda?
Niestety, życie już wielokrotnie
pokazało, że potrafi być brutalne i niczego nie daje za darmo. Wygląda na to, że
od Beaty również zażądało zapłaty za te wszystkie szczęśliwe i beztroskie lata.
Za lata życia w bezpiecznym rodzinnym kokonie. Pewnego dnia kobieta dostaje
informację, że jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Można sobie jedynie
wyobrazić, co w tym momencie przeżywa. Prawda za nic nie może do niej dotrzeć.
Przecież to nie mogło się tak skończyć! W końcu każdy kiedyś umrze, ale taka
nagła i nieplanowana śmierć zawsze jest ogromnym wstrząsem dla tych, którzy
zostają. Do Beaty nic nie dociera. Kobieta wpada w histerię i minie trochę
czasu zanim się uspokoi na tyle, aby mogła stawić czoło zaistniałej sytuacji.
Na szczęście ma obok siebie oddanego męża, no i oczywiście ciotkę, która
również służy pomocą.
W końcu przychodzi dzień pogrzebu.
Rodzina gromadzi się na cmentarzu. Wydaje się, że Beata w jakimś stopniu
pogodziła się już z tą ogromną stratą, ale to wcale nie oznacza, że ją rozumie.
Tego tak naprawdę nigdy nie da się zrozumieć. Bo czy można pojąć to, że dwoje
zdrowych i stosunkowo młodych ludzi odchodzi nagle w tak dramatycznych
okolicznościach? Jeszcze tak niedawno ze sobą rozmawiali, a dziś już ich nie ma
i nigdy nie wrócą. Beata może spodziewać się, że od tej chwili już chyba tylko
w snach będzie mogła zobaczyć rodziców. Od tego momentu życie młodej kobiety
diametralnie się zmieni, choć ona sama jeszcze o tym nie wie. Na razie rozpacz
po stracie rodziców przesłania wszystko inne. Tak naprawdę wiele zmieni się w
chwili, gdy ciotka Matylda nagle poważnie zapadnie na zdrowiu. Oczywiście jej
nieoczekiwaną chorobę można łatwo wytłumaczyć. Przecież straciła siostrę i
szwagra. Stres z tym związany musi być bardzo duży, więc jej niespodziewane
omdlenie na cmentarzu nie jest czymś niezwykłym. Ale czy na pewno tak jest?
Może za tym omdleniem kryje się coś jeszcze, o czym nikt nie wie?
Podczas pobytu ciotki w szpitalu
Beata opiekuje się jej domem. I w tym momencie dochodzimy do sedna sprawy.
Kobieta oprócz dwóch kotów, znajduje tam również pamiętniki Matyldy. Okazuje
się bowiem, że starsza kobieta pisała je z przerwami od 1972 roku, czyli od
chwili, kiedy była jeszcze nastolatką. Co takiego zawierają dzienniki ciotki
Matyldy? Czy Beata będzie w stanie przeczytać je do końca? Jakie tajemnice
skrywała Matylda przez te wszystkie lata? Czy jest jeszcze szansa na
naprawienie zła, które nagromadziło się od tamtego czasu? Czy Beata będzie
miała na tyle siły, aby zrozumieć ciotkę i motywy jej postępowania? Ale to nie
wszystko. Policja twierdzi, że wypadek, w którym zginęli rodzice Beaty wcale
nie był przypadkiem. Wygląda na to, że ktoś go doskonale zaplanował. Kto i
dlaczego? Komu Gregorczukowie tak bardzo się narazili, że ten dopuścił się aż
morderstwa? Czy policja odnajdzie sprawcę zbrodni? Czy Beata będzie jeszcze
kiedykolwiek w stanie żyć normalnie, wiedząc, że jej matka i ojciec nie zginęli
z woli losu?
Białe róże dla Matyldy to najnowsza powieść Magdaleny Zimniak i trzecia z kolei,
którą przeczytałam. Sięgając po tę powieść wiedziałam, że nie będzie to lektura
lekka, łatwa i przyjemna. Autorka zdążyła już mnie przyzwyczaić do tego, że w
swoich książkach porusza tematy trudne i takie, których ludzki rozum nie
ogarnia. Potrzeba bowiem czasu, aby zrozumieć, dlaczego bohaterowie wykreowani
piórem Magdaleny Zimniak postępują tak a nie inaczej. Dlaczego podejmują działania,
które powszechnie uznawane są jako złe? Co nimi kieruje? Jak bardzo są
zdeterminowani w swoim postępowaniu, aby w końcu móc osiągnąć zamierzony cel? Czy
należy ich potępiać za to, co robią? A może należałoby usprawiedliwić? Tego
typu pytania zawsze pojawiają się w głowie czytelnika podczas poznawania fabuły
książek Magdaleny Zimniak. Nie inaczej jest także w przypadku Białych róż
dla Matyldy.
Beacie Tyszkiewicz w pewnym
momencie jej życia świat zawalił się na głowę. Nagle musi stanąć twarzą w twarz
z nową rzeczywistością, która jest niezwykle dramatyczna. Kobieta czuje się
emocjonalnie rozdarta. Nie wie już co jest prawdą, a co tylko złudzeniem. Nie
może już nikomu ufać. Nawet ci, których do tej pory traktowała jak przyjaciół,
teraz stają się jej wrogami. Pytanie: Czy są to wrogowie faktyczni, czy może
tylko wykreowani przez jej umysł? Bez względu na to, jaka jest prawda, Beata i
tak musi sobie poradzić z nowymi faktami, które stopniowo odkrywa, czytając
pamiętnik ciotki Matyldy. Lektura z jednej strony fascynuje i wciąga, lecz z
drugiej naprawdę przeraża.
Białe róże dla Matyldy to przede wszystkim doskonały dramat psychologiczny. Każdy
z bohaterów musi walczyć ze swoimi własnymi demonami z przeszłości, co
oczywiście nie jest łatwe. Każda z tych postaci to znakomite studium
psychologiczne, co pozwala na dokonanie dogłębnej analizy. Wszyscy są jakby
nieco tajemniczy. Wydaje się, że coś wiedzą, ale nie chcą mówić o tym głośno.
Dlaczego? Czyżby czegoś się obawiali?
Z kolei białe róże zawarte w
tytule powieści również nie są tutaj przypadkowe. Mają one bowiem swoją
symbolikę, która ściśle wiąże się z poszczególnymi etapami życia Matyldy. Sama
Matylda to postać bardzo skomplikowana pod względem emocjonalnym. Kiedy razem z
Beatą odkrywamy jej tajemnice, wówczas doświadczamy podobnych uczuć, które
towarzyszą głównej bohaterce. Czujemy gniew, złość, niedowierzanie, ale z
drugiej strony także swego rodzaju współczucie z powodu tego, co zaszło w życiu
Matyldy przez lata.
A Konrad Tyszkiewicz? Kim jest
mężczyzna, którego pokochała Beata i z którym pragnęła spędzić resztę życia? Na
pierwszy rzut oka to postać, w której możemy czytać niczym w otwartej księdze.
Wydaje się, że tak naprawdę jest krystaliczny i nie można mu niczego zarzucić.
Niemniej, w miarę zagłębiania się w fabułę i stopniowego poznawania kolejnych
wydarzeń z jego życia, nasza ocena tej postaci niekoniecznie musi być już taka
pozytywna. W umyśle czytelnika pojawiają się wątpliwości i w którymś momencie
naprawdę trudno o jednoznaczną ocenę. Zastanawiamy się, czy Beata naprawdę
dobrze wybrała. Czy miłość do Konrada nie przesłoniła jej innych kwestii? Czy
jej mąż faktycznie jest tak uczciwym i kochającym mężczyzną, na jakiego pozuje?
W dodatku jeszcze ten wątek kryminalny. To wszystko, jak gdyby nawarstwia się i
sprawia, że Beata stoi w obliczu naprawdę trudnej sytuacji, z którą nie wie,
jak sobie poradzić. Zaskakujące zwroty akcji powodują, że czytelnik dochodzi do
przekonania, iż znów został wyprowadzony w pole. Niby już wszystko było jasne,
a jednak nadal nic nie wiadomo.
Książkę Magdaleny Zimniak śmiało
mogę zaliczyć do literatury ambitnej. Jest to powieść dopracowana w każdym
elemencie. Komu zatem mogę ją polecić? Na pewno czytelnikom, którzy cenią sobie
literaturę nastawioną na emocje i psychologię oraz na stopniowe odkrywanie
prawdy, co sprawia, że napięcie wciąż rośnie. Na koniec pozwolę sobie zacytować
słowa pisarki Aleksandry Tyl, które widnieją na okładce powieści: Białe róże
dla Matyldy to „książka, od której nie sposób się oderwać, dopóki nie pozna
się prawdy.” I tak jest w istocie. Sami sprawdźcie.
Uwielbiam różane powieści ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba. :-)
UsuńCzytałam "Willę" tej autorki i niesamowicie mi się podobała. Ten duszny klimat, poplątane losy kobiet, tajemnice. Świetna. Niestety nie mam dostępu do innych książek pani Zimniak, a szkoda. Jeśli będę miała kiedyś możliwość, to na pewno przeczytam:)
OdpowiedzUsuńJa nie czytałam "Willi", czego bardzo żałuję. Nie czytałam też powieści pt. "Szlak". Natomiast "Pokój Marty" i "Jezioro cierni" mnie zachwyciły. No i oczywiście ta najnowsza też jest niesamowita. Mam nadzieję, że ją gdzieś upolujesz, czego Ci życzę. :-)
UsuńSłyszałam o tej książce, mam wielką chęć ją przeczytać bo bardzo interesuje mnie co też odkryła Beata i jak potoczą się jej losy :)
OdpowiedzUsuńOj, odkryła i to sporo. Mam nadzieję, że dostaniesz tę książkę jak najszybciej. Miłej lektury! :-)
UsuńPatrząc na okładkę nie spodziewałam się dramatu psychologicznego, ani tym bardziej wymagającej lektury. Na szczęście po przeczytaniu Twojej recenzji utwierdziłam się w przekonaniu, że to książka godna przeczytania. Ważne jest też to, że to nie pierwsza książka autorki, którą przeczytałaś, już wiesz, że nazwisko Zimniak gwarantuje dobrą lekturę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Angelika
No właśnie te okładki czasami potrafią zwodzić czytelnika. Wielokrotnie zupełnie nie pasują do fabuły powieści. Dlatego ja nigdy nie zwracam na nie uwagi. Natomiast jeśli chodzi o twórczość Autorki, to jest mi już ona znana, więc mogę polecić z czystym sumieniem. :-)
Usuń