Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA Warszawa 2012
Przekład: Edyta Jaczewska
Chyba każdy człowiek przeżywa w
życiu chwile, które nie pozwalają o sobie zapomnieć przez długie lata, a
czasami nawet przez całe życie, odciskając na nim swoje piętno. Dla jednych
będą to chwile wielkiego szczęścia, zaś dla kogoś innego już zawsze będą
kojarzyć się czymś tragicznym, co tak naprawdę nigdy nie powinno było się
wydarzyć. Człowiek pragnie cofnąć czas, jednak wie, że to niemożliwe. Tego, co
utracił, nie jest w stanie już odzyskać.
Penelope John już zawsze będzie
pamiętać pewne upalne lato, które dane jej było spędzić na malowniczym Cape
Code w stanie Massachusetts w Nowej Anglii. Był rok 1968, a ona była wówczas młodziutką dziewczyną właśnie wkraczającą
w dorosłe życie. Miała wielkie plany i marzenia. Niemalże od zawsze swoje życie
wiązała ze sztuką. Piękno krajobrazu, galerie, wernisaże i muzea to było to,
czego pragnęła najbardziej. Chciała malować, choć rodzice uważali, że najlepiej
będzie, jeżeli skupi się na zdobywaniu jakiegoś konkretnego zawodu, który
zapewni jej życiową stabilizację. Lecz Penny żyła własnym życiem i kroczyła
tylko tymi jego ścieżkami, które sama sobie obrała. Lata 60. XX wieku to także
bezsensowna wojna w Wietnamie i protesty przeciwko wysyłaniu na nią młodych ludzi.
Protestowano nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także w innych krajach
świata, na przykład w Anglii. Pierwsza połowa lat 60. XX wieku to również śmierć
amerykańskiego prezydenta, Roberta F. Kennedy’ego (1917-1963), która
wstrząsnęła nie tylko Ameryką, ale całym światem.
Penny John w całej tej otaczającej
ją rzeczywistości wydaje się być szczęśliwa. Jest młoda, piękna, studiuje, ma
przyjaciół, którzy są dla niej ważni, a u jej boku stoi przystojny Rich,
którego zna od najmłodszych lat, dlatego też wszyscy wokół oczekują, że nie ma
innej możliwości, jak tylko ich rychły ślub. Sam Rich także tego pragnie.
Jednak czy Penny również oczekuje tego samego od życia, co jej znajomi i
rodzina? Otóż nie do końca. Tak więc kiedy nadchodzi szansa, aby spełnić
marzenie swojego życia i wreszcie wyjechać do Ameryki, Penny nie waha się ani
przez chwilę. Choć Rich grozi rozstaniem, ona uparcie obstaje przy swoim. Tak
naprawdę nie zależy jej na tym czy ich związek przetrwa, czy się rozpadnie. Bo
przecież już od jakiegoś czasu Penny czuje się osaczana przez chłopaka i w jej
przekonaniu ten związek wcale nie jest szczęśliwy, a już na pewno nie jest to
miłość na całe życie. Penny wie, że ten wyjazd wiele zmieni w jej życiu. Co
najważniejsze, Rich też o tym wie i dlatego za wszelką cenę nie chce do niego
dopuścić.
Plaża na półwyspie Cape Cod o zachodzie słońca fot. Daniel Schwen źródło |
Nie bez problemów Penny uzyskuje
wizę i załatwia wszelkie niezbędne formalności, aby w końcu móc wejść na pokład
samolotu, którym poleci do upragnionej Ameryki. Wraz z nią – w ramach
studenckiej wymiany – leci także wielu innych walijskich studentów, w tym jej
najlepsza przyjaciółka, Kate Burgess. Na miejscu okazuje się, że podczas tego
pobytu przez cały czas będzie towarzyszyć jej niejaki Robert Brosna, na
którego wszyscy mówią po prostu Bobby. Dziewczyna poznała go w dość
nieprzyjemnych i upokarzających okolicznościach, będąc jeszcze w Wielkiej
Brytanii. Praktycznie z chwilą, kiedy stopa Penny dotyka płyty lotniska w Nowym
Jorku, w jej życiu zaczynają zachodzić nieodwracalne zmiany. Od tej pory już
nic nie będzie takie samo. Bobby, Sandy i ich dziewczyny przeżyją
najwspanialsze, ale zarazem najtragiczniejsze lato w swoim życiu. Jeszcze nie
wiedzą o dramacie, jaki ich czeka. O tragedii, która już na zawsze odmieni ich
los, a niektórych wręcz pozbawi życia. Jak sobie z tym poradzą, okaże się
dopiero po długich dziewiętnastu latach, kiedy do Penny dotrze list, w którym
nadawca poinformuje ją, że jej jedyny syn, Andy, właśnie odziedziczył
niewyobrażalnie wielki majątek. Co kryje się za tym spadkiem? Czy chłopak
zgodzi się go przyjąć? I co zrobi Penny w tej sytuacji? Jaki wpływ fakt ten
wywrze na jej ustabilizowane życie?
Moje pierwsze spotkanie z
twórczością Catrin Collier miało miejsce podczas lektury Córki Magdy.
Chociaż tamta pozycja zawierała pewne niedociągnięcia, to jednak nie
zniechęciłam się. Wręcz przeciwnie. Chciałam przeczytać coś jeszcze tej Autorki.
I tak oto pewnego dnia trafiło do mnie Amerykańskie
lato. Były też inne książki, jak Ostatnie lato czy Carski smok.
Był też Bursztynowy rycerz, którą to powieść Catrin Collier napisała pod
pseudonimem Katherine John. I choć generalnie Autorka nie pisze źle, to jednak
Polskę przedstawia w swoich książkach fatalnie, czego nie potrafię zrozumieć
ani niczym wytłumaczyć.
Jedno z wydań brytyjskich Wyd. ALLISON & BUSBY Londyn 2012 |
Na pierwszy rzut oka Amerykańskie
lato wydaje się typowym tragicznym w skutkach romansem. I w pewnym stopniu
tak właśnie jest. Jednak Catrin Collier udaje się wciągnąć czytelnika w wir
wydarzeń tak bardzo, że zupełnie niespodziewanie zapominamy, że mamy do
czynienia z romansem. To jest właśnie ta szczególna umiejętność, która sprawia,
że nawet książka z pozoru nieciekawa, po przeczytaniu staje się tą, która na
długi czas pozostaje w pamięci. Podobne odczucia miałam w przypadku większości
książek Catrin Collier, które przeczytałam. Negatywne emocje wywołały u mnie
jedynie te powieści, których akcja rozgrywa się w naszym kraju. Jak
wspomniałam wyżej, Autorka na kartach swoich książek zupełnie nie radzi sobie z
polskimi realiami.
Atmosfera panująca w Ameryce lat 60.
XX wieku była dość specyficzna. Z jednej strony bezsensowna wojna w Wietnamie,
której powodu praktycznie nikt nie rozumiał. Dla zwykłych Amerykanów liczyło
się tylko to, że każdego dnia ktoś z ich rodziny lub znajomych tracił życie na
wietnamskich polach ryżowych. Liczba ofiar po obydwu stronach wciąż rosła. Ciał
zabitych amerykańskich żołnierzy nawet nie przywożono do kraju. Ich szczątki
rozkładały się gdzieś na wietnamskiej ziemi, a rodzina mogła jedynie odwiedzać
puste groby w swoim kraju. Natomiast z drugiej strony miała miejsce tragiczna śmierć
Roberta F. Kennedy’ego, która spowodowała, że już nic nie było takie samo. Z
pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że klimat tamtej epoki został w tej
książce przedstawiony tak, aby czytelnik mógł wręcz namacalnie odczuć jego
specyfikę.
W takich właśnie realiach toczy się
znaczna część powieści. Trzydziestodziewięcioletnia Penny John pod wpływem
listu z informacją o spadku dla jej syna wraca myślami do tamtego cudownego
lata, kiedy przeżyła najwspanialsze chwile swojego życia. To właśnie wtedy naprawdę
kochała i dla tej szczególnej miłości zrobiłaby wszystko, aby móc zmienić bieg
zdarzeń. Jednak tak naprawdę nie straciła wszystkiego, ponieważ od tamtego
pamiętnego lata otrzymała też najcenniejszy skarb, bez którego nie potrafiłaby
już żyć.
Autentyczność bohaterów jest
zadziwiająca. Rzadko zdarza mi się czytać książkę, w której wykreowane postacie
są tak bardzo realne, że czytelnik odnosi wrażenie, jakby ci ludzie żyli gdzieś
obok. Roberta Brosnę polubiłam od samego początku. Nie przeszkadzało mi nawet
to, że chłopak niekiedy zachowywał się niczym bogaty i rozwydrzony dzieciak,
który zarazem nie potrafi tupnąć nogą i przeciwstawić się swojej despotycznej
babce. Pozwala jej niszczyć to, co jest dla niego sensem życia tylko dlatego,
że w grę wchodzą ogromne pieniądze. Ta postać może wydawać się dwulicowa,
jednak w rzeczywistości wcale tak nie jest, o czym czytelnik przekonuje się w
miarę zbliżania się do zakończenia książki.
Amerykańskie lato to nie tylko opowieść o niezwykłej miłości dwojga młodych
ludzi, ale jest to także historia, która wyraźnie pokazuje, że za wszystko
trzeba w życiu zapłacić. Czasami nawet najwyższą cenę, jaką jest ludzkie życie.
Fabuła tej powieści dokładnie pokazuje, do czego może doprowadzić ludzka
głupota i brak zrozumienia drugiej osoby. Poprzez tę wyjątkową historię czwórki
młodych ludzi, Catrin Collier próbuje odpowiedzieć na pytanie: Czy naprawdę pieniądze to
wszystko, czego człowiek potrzebuje od życia?
Na okładce książki widnieje takie
oto zdanie: Wzruszająca,
ciepła opowieść. Nie sposób się od niej oderwać. Uwierzcie mi, że w tym
przypadku zdanie to nie jest ani przesadą, ani chwytem reklamowym wydawcy, choć przymiotnik ciepła jakoś nie za bardzo tutaj pasuje. Prawdą jest jednak, że tę
powieść naprawdę nie sposób odłożyć na półkę, dopóki nie przeczyta się
ostatniej strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz