środa, 11 stycznia 2017

Erica Spindler – „Naśladowca” # 1














Wydawnictwo: MIRA
Warszawa 2007
Tytuł oryginału: Copycat
Przekład: Krzysztof Puławski





Śmierć dziecka zawsze niezwykle emocjonalnie działa zarówno na jednostkę, jak i na opinię publiczną. Jeśli dziecko umiera z powodu jakiejś nieuleczalnej choroby, to wówczas łatwiej jest nam sobie wytłumaczyć zasadność takiej tragedii. Trochę trudniej jest w przypadku, gdy mały człowiek traci życie w wypadku, do którego nie miało prawa dojść, a który zdarzył się przez nieodpowiedzialność osoby dorosłej. Natomiast chyba większość z nas nie jest w stanie zrozumieć sytuacji, w której niewinnemu dziecku ktoś odbiera życie, ponieważ tak sobie z góry zaplanował albo zwyczajnie zrobił to z powodu jakichś chorych ideologii, które w pewnym momencie zawładnęły życiem mordercy. Wtedy wstrząśnięci są praktycznie wszyscy. Media prześcigają się w podawaniu coraz to nowych informacji na temat owego tragicznego zdarzenia, zaś ludzie przez długi czas zastawiają się, jak w ogóle mogło dojść do takiego dramatu. Nie potrafią bowiem zrozumieć, że ktoś był zdolny dopuścić się tak makabrycznego czynu bez żadnego konkretnego powodu. Wówczas policja bierze sprawę w swoje ręce i usiłuje jak najszybciej złapać zabójcę. Niestety, może też zdarzyć się tak, że morderca jest nieuchwytny i wciąż wyprowadza w pole organa ścigania. Czasami muszą upłynąć długie lata, aby wreszcie podejrzany stracił czujność i zrobił jakiś błąd, który sprawi, że wpadnie w ręce policji i w konsekwencji stanie przed sądem. Niemniej zanim to się stanie może dojść do kolejnych zabójstw, a policjanci nadal nie będą potrafili wpaść na trop mordercy.

Tak właśnie stało się w 2001 roku w małym miasteczku Rockford w amerykańskim stanie Illinois. We własnych domach w środku nocy zostały zamordowane trzy dziesięcioletnie dziewczynki. Tym, co je łączyło był nie tylko ich wiek, lecz także kolor włosów. Zabójca wybierał sobie śliczne blondynki, które zarówno policja, jak i media nazwały aniołkami, zaś samego zabójcę określono mianem Mordercy Śpiących Aniołków. Sprawa należała do naprawdę trudnych, ponieważ sprawca nie zostawiał na miejscu zbrodni żadnych śladów, które mogłyby w jakiś sposób naprowadzić śledczych na jego trop. W dodatku zadawano sobie też pytanie, w jaki sposób morderca był w stanie pozbawić życia swoje ofiary, skoro za ścianą ich sypialni spali rodzice dziewczynek. Tak było w każdym z domów, w których popełniono tę straszną zbrodnię. Wyglądało bowiem na to, że zwyrodnialec był naprawdę inteligentny.

Wydanie z 2013 roku
Wyd. HarperCollins
Wówczas sprawą zajmowała się detektyw Kitt Lundgren. Policjantka tak bardzo się w nią wciągnęła, że wręcz popadła w obsesję. W dodatku sama również przeżyła osobistą tragedię, więc doskonale potrafiła wczuć się w sytuację matek, które właśnie straciły swoje dzieci. Z jednej strony nie można mieć Kitt za złe, że bez reszty zaangażowała się w sprawę odnalezienia mordercy, lecz z drugiej praca tak bardzo ją pochłonęła, że w pewnym momencie zapomniała o własnym życiu, a szczególnie o mężu, którego podobno bardzo kochała. Jak gdyby tego było mało, policjantka popadła w nałóg, co oczywiście negatywnie odbiło się na jej pracy. To wszystko spowodowało, że któregoś dnia zwyczajnie zawaliła sprawę i pozwoliła, aby zabójca jej się wymknął. Oczywiście przełożeni Kitt zareagowali natychmiast i odebrali jej sprawę, a ona została skierowana na leczenie. Tylko czy takie działanie miało jakikolwiek sens, skoro Kitt Lundgren nie miała już tak naprawdę dla kogo żyć?

Mija pięć lat. Jest rok 2006. W miasteczku ponownie zaczynają być mordowane dziesięcioletnie dziewczynki. Tak jak poprzednio, do tragedii dochodzi również w ich sypialniach, kiedy to w domu tuż obok śpią ich rodzice, którzy w ogóle nie są świadomi tego, że oto właśnie ktoś pozbawia życia ich ukochane dzieci. Tym razem jednak pojawia się pewien szczegół, który nieco odróżnia obecne zabójstwa od tych sprzed pięciu lat. Sprawą zajmuje się młoda i ambitna detektyw Mary Catherine Riggio, na którą wszyscy mówią po prostu M.C. Przełożeni policjantki chcą, aby ta współpracowała z Kitt Lundgren, która zdążyła już stanąć na nogi po załamaniu nerwowym. Chcą bowiem, aby Kitt służyła radą M.C. i pomogła jej w powiązaniu obecnych morderstw z tymi z 2001 roku. Niemalże wszyscy są pewni, że one wszystkie w jakiś sposób łączą się ze sobą. Tak więc albo stary morderca wrócił, albo jest ktoś, kto doskonale go naśladuje. Czy mają rację? Czy faktycznie tamten zabójca przez lata wyszkolił kogoś, kto teraz również wyprowadzi policję w pole? Czy M.C. i Kitt będą w stanie współpracować ze sobą, skoro ta pierwsza już od samego początku jest wrogo nastawiona do swojej starszej koleżanki? Czy kobiety dla dobra sprawy odrzucą negatywne emocje i połączą siły, aby wreszcie odnaleźć Mordercę Śpiących Aniołków?

Naśladowca to pierwsza część dylogii, w której głównymi bohaterkami są Kitt Lundgren i Mary Catherine Riggio. Te dwie policjantki spotykamy również w Złodzieju tożsamości, gdzie rozwiązują zupełnie inną zagadkę kryminalną. Oczywiście obydwie książki stanowią oddzielne historie, lecz z uwagi na fakt, iż pojawiają się w nich ci sami bohaterowie uznaje się je za dylogię. Twórczość Eriki Spindler jest w Polsce tak dobrze znana, że nie trzeba nikomu specjalnie przedstawiać Autorki. Jeśli o mnie chodzi, to poznałam ją stosunkowo późno, ale praktycznie od samego początku zapałałam ogromną sympatią do jej powieści kryminalnych. Erica Spindler naprawdę potrafi wyprowadzić czytelnika w pole i dostarczyć mu wielu emocji podczas lektury. Ciekawe w tym wszystkim jest to, że praktycznie przez cały czas czytelnik zastanawia się, kim jest morderca i dlaczego zabija niewinne dziewczynki. Podczas lektury typuje tego czy innego bohatera, aż w końcu daje sobie z tym spokój i doczytuje książkę cierpliwie do ostatniej strony, ponieważ co pewien czas zmienia się podejrzany. A potem pojawia się totalne zaskoczenie.

Wydanie z 2016 roku
Wyd. HarperCollins Polska
Powieść czyta się bardzo szybko. Autorka całą uwagę skupia na sprawie kryminalnej, przeplatając ją wydarzeniami z życia prywatnego poszczególnych bohaterów, szczególnie jednak stawia na Kitt Lundgren i Mary Catherine Riggio. Wciąż pojawiają się nowe wątki, które nasze policjantki muszą zbadać, nie bacząc na własne bezpieczeństwo. Oczywiście nie obywa się bez sprzeczek. Z drugiej strony jednak dokładnie widać, że kobiety zaczynają stopniowo przekonywać się do siebie nawzajem, aż ostatecznie można powiedzieć, że łączy je prawdziwa kobieca przyjaźń. Choć ich zwierzchnikiem jest mężczyzna, to jednak jest to postać, która występuje gdzieś w tle. W tej książce generalnie mężczyźni odgrywają drugoplanowe role.

Pokazanie życia prywatnego głównych bohaterek sprawia, że stają się one bardziej wiarygodne. Czytelnik widzi zatem, że one nie są zwykłymi policyjnymi maszynami do łapania bandytów, lecz – jak każdy człowiek – posiadają uczucia. Chcą kochać i czuć się kochane. Czasami pragnienie miłości jest tak duże, że tracą czujność, na co oczywiście nie mogą sobie pozwolić, jeśli chcą sprawę Mordercy Śpiących Aniołków doprowadzić do końca. Obydwie policjantki są pięknymi kobietami, więc nie dziwi fakt, że mężczyźni zwracają na nie uwagę. W dodatku w najmniej odpowiednim momencie może też powrócić przeszłość, która uderzy ze zdwojoną siłą. Nie wszystko bowiem zostało w ich życiu do końca załatwione, jeśli chodzi o sprawy prywatne.

Myślę, że Naśladowca jest powieścią na tyle znaną, iż wielbiciele twórczości Eriki Spindler już ją czytali. Natomiast ci, którzy lubią thrillery kobiece – jak zwykło się ostatnio nazywać tego rodzaju książki – śmiało mogą po nią sięgnąć. Moim zdaniem raczej nie można rozczarować się tą pozycją, ponieważ posiada ona w sobie jedną zasadniczą cechę niezbędną w przypadku tworzenia dobrych kryminałów. Otóż jest nieprzewidywalna, nawet jeśli czytelnikowi wydaje się, że już odkrył prawdę. Erika Spindler naprawdę potrafi zaskoczyć.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz