niedziela, 1 lipca 2012

Nigdy nie nosiłem się z zamiarem napisania polskiego thrillera....




LITERAT LIPCA 2012 



ROZMOWA Z ADAMEM ZALEWSKIM


Adam Zalewski urodził się w Kwidzynie. Dzieciństwo, młodość i wiek dojrzały spędził w rodzinnym mieście, gdzie uczęszczał do szkoły podstawowej i do liceum. W rodzinnym mieście imał się różnych zawodów. W 2002 roku, w skutek choroby, musiał zrezygnować z czynnego życia zawodowego. Obecnie wraz z rodziną mieszka w niewielkiej posiadłości, na skraju lasów otaczających Kwidzyn. W swojej pracy twórczej ogromną ilość czasu poświęca na gromadzenie fachowej wiedzy po to, aby jego proza była maksymalnie osadzona w realiach.



Agnes Anne Rose: Panie Adamie, witam Pana bardzo serdecznie na moim blogu. To dla mnie ogromny zaszczyt gościć Pana w mojej Krainie Czytania i Historii. Niedawno ukazała się Pana najnowsza powieść pod tytułem „Małe miasteczko”. Czym różni się ta książka od poprzednich Pana powieści?

Adam Zalewski: Chyba tym, że jest jeszcze trudniejsza do zaszufladkowania niż poprzednie. Za wyjątkiem powieści „Grizzly”, która jest typowym thrillerem, większość mojej prozy wymyka się jednoznacznym określeniom, choć niektórzy krytycy uparcie próbują tego zabiegu.

AAR: Bohaterowie „Małego miasteczka” to postacie niezwykle realne. Czytelnik może dojść do przekonania, że te osoby naprawdę żyją swoim własnym życiem. Czy trudno jest opowiedzieć historię, która na wyobraźnię czytelnika będzie oddziaływać tak mocno, iż można mieć wrażenie, że jest się jednym z mieszkańców niewielkiego Abraham?

AZ: Nie wiem, jak inni radzą sobie z takimi wyzwaniami. Dla mnie jest to sprawa dość prosta. Może dlatego, że mam chyba nieprzeciętnie rozbudowaną wyobraźnię (to żadna zasługa, stwierdzam jedynie fakt). Oczami wyobraźni widzę sceny, które opisuję. Wypada tylko zachować przyzwoity styl. Niektórzy twierdzą, że nie mam z tym problemów, ja sądzę, że stać mnie na więcej. Nieustannie nad tym pracuję.  

AAR: Szeroki wachlarz portretów psychologicznych to z pewnością jeden z atutów nie tylko „Małego miasteczka”, ale także innych Pana powieści. Skąd czerpie Pan wiedzę na temat zawiłości ludzkiej psychiki? Czy przed przystąpieniem do pisania każdej kolejnej powieści drobiazgowo studiuje Pan literaturą z dziedziny psychologii, czy może wystarczy Panu obserwacja zachowań osób żyjących w Pana otoczeniu?

AZ: Żyję na tym świecie dość długo. Miałem czas, żeby poznać wielu ludzi i ocenić zachowania zarówno ich, jak swoje. Szczegółowe studiowanie wiedzy psychiatrycznej, było niezbędne jedynie podczas pracy nad zbiorem opowiadań. To bardzo szczególna książka.

AAR: W „Rowerzyście” stworzył Pan postać seryjnego mordercy, w którym tak naprawdę można dostrzec również szereg cech pozytywnych, co sprawia, że czytelnik jest w stanie obdarzyć sympatią Jerry’ego pomimo makabrycznych zbrodni, jakie popełnia. Czy uważa Pan, że granica pomiędzy Dobrem a Złem jest naprawdę aż tak cienka, że człowiek w pewnym momencie może przestać ją dostrzegać?

AZ: No właśnie! Przyłapała mnie Pani na nieścisłości. Podczas pracy nad „Rowerzystą” także konsultowałem się ze specjalistą. Musiałem wiedzieć, czy moja postać nie jest przejaskrawiona nierealna. Wyszło jak wyszło. Moim zdaniem dobrze. Tak, uważam, że granica pomiędzy Dobrem a Złem jest ulotna. Zależy od punktu widzenia i żadna obiektywna prawda nie ma tutaj racji bytu. Istnieje oczywiście kanon zachowań, jak choćby biblijny dekalog, jednak w efekcie wszystkie nasze działania sprowadzają się do kwestii sumienia.

AAR: A teraz wróćmy do korzeni Pana kariery pisarskiej. Zadebiutował Pan w roku 2008 horrorem pod tytułem „Biała wiedźma”. Skąd w ogóle pomysł na to, aby zacząć pisać?

AZ: To właściwie nie był horror, lecz thriller z elementami horroru. Dość nietypowy zabieg, który zastosowałem także w „Cieniu znad jeziora”. Pomysł narodził się w sposób banalny z potrzeby przeżyć i chęci dzielenia się nimi. Miał także być jeszcze jednym wyzwaniem życiowym. To ostatnie przyniosło mi sporo bardzo zróżnicowanych emocji. Chyba inaczej wyobrażałem sobie przygodę z literaturą. Zapewne nie ja jeden.

AAR: Akcję swoich powieści umiejscawia Pan na terenie Stanów Zjednoczonych. Skądinąd wiem, że ten kraj fascynuje Pana praktycznie od zawsze. W związku z tym proszę mi powiedzieć, czym Stany Zjednoczone zasłużyły sobie na tak wielkie uznanie z Pana strony?

AZ: Tak szczerze? Nie wiem. Fascynowały mnie i już. Często próbuję odpowiedzieć sobie samemu na to pytanie, lecz ono chyba mnie przerasta. Czuję w sposób namacalny atmosferę kraju za oceanem, a skąd się to bierze, jest dla mnie tajemnicą, choćbym przywołał nie wiem jakie powody. Domyślam się, że sporą rolę odegrały w tym zjawisku filmy oraz literatura, choć nie tylko. Analizowanie historii Stanów Zjednoczonych, przyniosło mi chyba najwięcej pozytywnych przeżyć i pobudziło moją wyobraźnię do wysiłku.

AAR: Czy nie myślał Pan, aby pewnego dnia napisać thriller, którego akcja osadzona byłaby w Polsce? Czy może rodzime realia zupełnie nie dorównują tym amerykańskim, co w efekcie mogłoby skutkować zgoła innym odbiorem Pana powieści niż ma to miejsce obecnie?

AZ: Zapewne Pani teza jest słuszna. Nigdy nie nosiłem się z zamiarem napisania polskiego thrillera. Może ze względu na wspomniane przez Panią realia, choć myślę, że powód mojej decyzji był inny, zgoła banalny. Chciałem dać czytelnikom zwłaszcza tym, zmęczonym naszą codziennością odrobinę relaksu. Nie mnie osądzać, czy pomysł zaowocował czymś pozytywnym.

AAR: Jest Pan autorem nie tylko powieści, ale także krótszych form literackich. Mam tutaj na myśli zbiór opowiadań pod tytułem „Sześć razy śmierć”. Czy w Pana przekonaniu istnieje jakaś zasadnicza różnica pomiędzy tworzeniem tych dwóch form literackich? A może wystarczy jedynie mieć dobry pomysł, natomiast reszta przychodzi sama?

AZ: Różnica jest wyraźna i przejrzysta. Autora opowiadań obowiązują rygorystyczne warunki, służące właściwej formie. Powieść daje więcej swobody. Nie wiedzieć czemu, większość adeptów pióra decyduje się na debiut w tej krótkiej, bardzo wymagającej formie. Ja zdecydowałem się dopiero przy tworzeniu mojej czwartej pozycji, co pozwoliło mi na konstruowanie bardziej rozwiniętej formy opowiadania, którą można określić fachowo jako opowiadanie: a) twórcze (powstałe z wyobraźni), b) złożone, c) z zastosowaniem dialogu i opisu. Myślę, że wielu początkujących autorów uważa opowiadanie za formę łatwą, bo krótką. Nic bardziej mylnego. I oczywiście nic nie przychodzi samo.




AAR: W poprzednim pytaniu wspomniałam o pomyśle na historię, którą potem należy jedynie przelać na papier. W związku z tym chciałabym zapytać, skąd Pan czerpie inspirację do swoich powieści?

AZ: Z wyobraźni. Nic dodać, nic ująć.

AAR: Panie Adamie, pisze Pan na bardzo wysokim, wręcz światowym poziomie. Na naszym rodzimym rynku wydawniczym niewiele jest literatury tego typu, wychodzącej spod pióra polskiego autora. Czy w Pana przypadku jest to wrodzony talent, czy może kształcił się Pan w tym kierunku, pobierając nauki u profesjonalistów?

AZ: Jestem samoukiem. Większość wiedzy, którą wykorzystuję podczas pracy twórczej, bierze się z tak zwanego oczytania oraz życiowego doświadczenia. Posiadam też chyba jakiś dar w postaci rozbudowanej wyobraźni, pozwalający mi na szczegółowe podejście do tematu. Istotną rolę odgrywa zapewne poziom wrażliwości. Piszę o tych zjawiskach, jak o darze, bowiem sądzę, że nie istnieje możliwość nauczenia się tych rzeczy. Albo się ma to coś, albo nie. A to coś jest tym, czym przyprawy dla mdłej potrawy.

AAR: Jest Pan nie tylko prozaikiem, ale także poetą. Swego czasu publikował Pan wiersze o tematyce lirycznej dotyczące piękna przyrody. W jaki sposób poezja wpłynęła na Pana obecną twórczość? Na ile tamto doświadczenie staje się pomocne przy perfekcyjnych opisach przyrody, jakie można spotkać w Pana powieściach?

AZ: Poezja rozwija wrażliwość, coś, o czym wspomniałem przed chwilą. Większość czytelników daje się ponieść akcji, czemu się nie dziwię, lecz bardziej wymagający trafią na stronach moich powieści na szereg zwrotów, jak choćby ten, zaczerpnięty z „Białej Wiedźmy”: Wtopieni w aurę miejsca, które wybrali na resztę życia, siedzieli na plecionych fotelach, przy których stały puste szklanki, i wspólnie przeżywali swoją samotność. Wieczór robił się coraz piękniejszy, jak gdyby natura chciała im powiedzieć, że majestat śmierci jest niczym wobec majestatu życia. To są takie drobne subtelności, które zbudowała poetycka wrażliwość, coś, co moim zdaniem oddziela mnie od jednoznacznego wizerunku autora thrillerów. Dystansuje mnie także od opinii naśladowcy choćby nie wiem jak głośno tupano ze wzburzeniem.

AAR: Niektórzy pisarze twierdzą, że są w stanie pracować nad kilkoma powieściami jednocześnie, bądź też pisząc jedną książkę planują już kolejną, zbierając do niej materiały. A jak jest w Pana przypadku? Czy w danym momencie skupia się Pan na tworzeniu jednej historii, czy może w tym samym momencie powstaje kilka innych?

AZ: Ja skupiam się na jednej. Pochłania mnie w całości, co ma tę zaletę, że przeżywam wymyśloną historię, niczym rzecz osobistą, absolutnie realną. To chyba największa satysfakcja, wynikająca z pisania. Może nie jedyna, lecz najważniejsza.

AAR: Na koniec chciałabym zadać standardowe pytanie o Pana najbliższe plany wydawnicze. Kiedy możemy spodziewać się kolejnego, trzymającego w napięciu, thrillera?

AZ: W przyszłym roku zamierzam opublikować kolejną powieść. Może nie będzie to thriller w ścisłym słowa znaczeniu, może będzie jeszcze trudniej zaszufladkować tę pozycję, lecz z pewnością nie zabraknie rosnącego napięcia tego uczucia oczekiwania, które sprawia, że książka jest ciekawa i czyta się dobrze. To chyba bardzo ważne, jeśli nie najważniejsze. Czytelnicy ocenią moją pracę.

AAR: Panie Adamie, serdecznie dziękuję za rozmowę, natomiast w imieniu swoim i Czytelników mojego bloga chciałabym życzyć Panu dalszych sukcesów na polu literackim oraz kolejnych wspaniałych pomysłów na następne powieści.

AZ: To ja Pani dziękuję i serdecznie pozdrawiam wszystkich Czytelników Krainy Czytania.



Rozmowa i redakcja:
Agnes Anne Rose