Koniec każdego roku to z reguły czas podsumowań, robienia
planów i przyrzekanie sobie i innym, że w nadchodzącym roku już na pewno
zrobimy to, czego nie udało nam się dokonać podczas minionych dwunastu
miesięcy. Jak wiadomo, takie podsumowania towarzyszą praktycznie każdej
dziedzinie życia. Bycie blogerem – szczególnie książkowym – również zmusza do
zrobienia bilansu i podliczenia „zysków” i „strat”. Dotyczy to przede wszystkim
książek, które autor/autorka danego bloga przeczytał(a) w tym konkretnym mijającym
roku. Nawet, jeśli ów bloger nie robi tego co miesiąc (jak ja), to z końcem
roku wypada jakoś ten upływający czas podsumować. Ponieważ podsumowanie
oznacza, że coś się kończy, nie jestem zwolenniczką robienia takich bilansów.
Dlatego postaram się napisać krótko i na temat.
Książki...
Zacznę może od tego, że w 2014 roku przeczytałam 114
książek, z czego na blogu omówiłam 112 z nich. O pozostałych dwóch opowiem
już po Nowym Roku. Wśród tych powieści przewagę stanowiła literatura obca,
czyli konkretnie mówiąc literatura amerykańska, brytyjska i niemiecka. Były też
inne, lecz w znacznie mniejszej ilości. Jeśli chodzi o nasze rodzime podwórko,
to sięgałam głównie po powieści historyczne i klasykę, jak na przykład cykl
Piastowski Karola Bunscha. Wyjątkowo rzadko brałam się za polską prozę
obyczajową, a jeśli już to robiłam, to tylko dlatego, że autorzy tych książek
nie byli mi obcy i wiedziałam, czego mogę spodziewać się po ich powieściach. Na
tym polu unikałam eksperymentów.
Nie chciałabym żadnej z książek jakoś specjalnie wyróżniać,
bo nie chodzi mi o to, żeby robić na blogu plebiscyt. Poza tym tak się
szczęśliwie złożyło, że w 2014 roku nie przeczytałam ani jednej powieści, która
pretendowałaby do miana totalnego gniota. Takich książek po prostu nie było,
choć nie mogę stwierdzić, że wszystkie były na równym, wysokim poziomie. Były
lepsze i gorsze, ale każdą z nich naprawdę dało się czytać bez większych
problemów. Oczywiście dominowała historia. Chyba najwięcej było tych, które wyszły spod pióra Iny Lorentz.
Tak sobie myślę, że największe wrażenie (a wręcz piorunujące!) zrobiły na mnie dwie książki.
Pierwsza z nich to Korona śniegu i krwi autorstwa Elżbiety
Cherezińskiej, i oczywiście Damy złotego wieku Kamila Janickiego.
Tej drugiej z chęcią przyznałabym miano Książki Roku 2014! W mojej
ocenie Kamil Janicki dokonał wręcz cudu, przenosząc czytelnika w czasy
Jagiellonów. Naprawdę doskonała robota, panie Kamilu! Były też dwie trylogie,
które czytałam jednym tchem. Pierwsza z nich to Trylogia rzymska Miki Waltariego, natomiast drugą jest Znamię lwa autorstwa Francine Rivers (czytałam po raz drugi!).
Jeśli chodzi o powieść obyczajową z historią w tle, to
przyznam, że do dziś nie mogę zapomnieć książki Laili El Omari zatytułowanej
Monsunowe dni. To naprawdę wspaniała powieść, której akcja rozgrywa
się w dziewiętnastowiecznych Indiach, a gdzieś w tle unosi się aromatyczny
zapach herbaty. Nie zawaham się stwierdzić, że jest to najpiękniejszy romans
historyczny, jaki kiedykolwiek czytałam. W dodatku napisany z ogromnym
rozmachem.
To tyle, jeśli chodzi o wyróżnienia, ponieważ tak, jak
napisałam wyżej, nie chcę uprawiać na blogu jakichś plebiscytów. Wszystkie
książki miały w sobie to „coś”, co przykuwało uwagę, nawet jeżeli nie zostały
napisane perfekcyjnie pod każdym względem.
Wywiady...
W 2014 roku przeprowadziłam 11 wywiadów, z czego 8 to
rozmowy z autorami anglojęzycznymi. Z drugiej strony można powiedzieć, że
tych wywiadów z obcymi pisarzami było 9, ponieważ Ewa Stachniak, która
była moim gościem w maju, tworzy w języku angielskim, a jej powieści historyczne
są tłumaczone na język polski. Myślę, że dla mnie osobiście takim wywiadem roku
okazała się czerwcowa rozmowa z C.W. Gortnerem, która miała miejsce tuż
po jego wizycie w Polsce, gdzie pisarz promował swoją powieść zatytułowaną Przysięga królowej. Historia Izabeli Kastylijskiej. Autor odwiedził nasz kraj na
zaproszenie wydawnictwa ZNAK. Bardzo ważnym dla mnie wywiadem był też ten z
Diane Chamberlain, z którą rozmawiałam w kwietniu. Niezwykle „smaczna”
rozmowa miała natomiast miejsce w lutym, a moim gościem była wówczas Nicky Pellegrino. Autorka do fabuły swoich powieści przemyca mnóstwo kulinarnych rarytasów,
co sprawia, że jej książki naprawdę doskonale smakują.
Plany…
A co zatem czeka W Krainie Czytania i Historii w
przyszłym roku? Otóż, definitywnie żegnam się z cyklem Literat Miesiąca,
co wcale nie oznacza, że nie będzie w ogóle wywiadów. Rozmawiać z autorami jak
najbardziej zamierzam, ale nie chcę w tym temacie ograniczać ani siebie, ani
pisarzy. Do tej pory wywiady ukazywały się pod konkretną datą, co czasami przyprawiało
albo mnie, albo autorów o szybsze bicie serca i wzrost ciśnienia, bo trzeba
było zdążyć w terminie. Teraz będzie znacznie spokojniej. Możliwe też, że tych
rozmów będzie więcej niż poprzednio. Oczywiście nadal planuję „wyruszyć” za
ocean albo nad Tamizę (a może na zielone pola Irlandii?), żeby właśnie tam
przeprowadzić jakiś ciekawy wywiad.
W przyszłym roku będzie także dużo historii. Z tego na pewno
nie zrezygnuję, ponieważ jest to moja pasja od najmłodszych lat. Zdaję sobie
jednak sprawę, że historia trafia tylko do nielicznej grupy osób. To
zainteresowanie wyraźnie widać w komentarzach pod moimi postami.
Będzie też nowość! Wszyscy wielbiciele amerykańskiej i
brytyjskiej klasyki z XIX i pierwszej połowy XX wieku mogą już zacierać ręce. Planuję bowiem nieregularny cykl dotyczący tekstów literackich pochodzących
właśnie z tamtego okresu. Uwaga! To nie będą ani recenzje książek, ani
artykuły! Na razie jednak niczego nie zdradzam. Niech to będzie niespodzianka.
Mogę powiedzieć tylko tyle, że chcę połączyć bloga ze swoją pracą zawodową. Po
prostu nie chcę stać w miejscu i pisać jedynie o książkach. Chcę się rozwijać!
Niektórzy zapewne wiedzą, że jakiś czas temu otrzymałam
propozycję przejścia do anglojęzycznej blogosfery literackiej. Na chwilę obecną
sprawa wciąż jest otwarta i kto wie, czy w przyszłym roku nie zacznę pisać
również po angielsku dla znacznie szerszego grona czytelników, niż robię to
teraz. Bo musicie wiedzieć, że ja już po angielsku piszę, ale moje teksty – jak
na razie – nie są dostępne w sieci.
Miało być krótko, a ja jak zwykle się rozpisałam. Na koniec
chciałabym jeszcze podziękować wszystkim, którzy spędzili ze mną ten rok, czy
tu na blogu, czy na Facebooku. Dziękuję Czytelnikom komentującym i tym
anonimowym, czyli takim, którzy czytają to, co piszę, ale nie komentują. Wiem,
że tacy są. Jest ich nawet więcej, niż tych, którzy zostawiają po sobie ślad.
A teraz zapraszam Was do przeczytania moich odpowiedzi na
pytania dwóch blogowych koleżanek, które kilka tygodni temu nominowały mnie do Liebster
Blog Award.
Pytania od autorki bloga Notatnik Kaye
Czy
prowadzenie bloga zmieniło w jakikolwiek sposób Twoje nawyki lub preferencje
czytelnicze?
Raczej
nie. Odkąd pamiętam, zawsze interesowała mnie literatura historyczna i
obyczajowa. Od czasu do czasu sięgałam też po thrillery i kryminały, tak jak
teraz. Niemniej, kiedy blogowałam na platformie Blox, wówczas pisałam pod
orientacyjny gust czytelnika i sięgałam po książki, które wydawały mi się
trendy. Robiłam to po to, żeby zainteresować nimi tych, którzy mnie odwiedzają.
To był taki chwyt, dzięki któremu chciałam zdobyć czytelników. Po jakimś
czasie zdałam sobie jednak sprawę, że jeśli ktoś będzie miał ochotę czytać to,
o czym piszę, to po prostu będzie to robił i niepotrzebny jest w tym celu żaden
magnes. W końcu blogowanie ma być przyjemnością, zaś nie ograniczeniem i
pisaniem o tym, co podoba się innym. Dlatego teraz sięgam po literaturę, która
interesuje tylko mnie.
Co
najbardziej lubisz w blogowaniu o książkach?
Zapewne
moja odpowiedź Was zdziwi, ale tym, co najbardziej lubię w blogowaniu, jest
przede wszystkim pisanie o historii; szukanie informacji na temat postaci
historycznych, które pojawiły się na kartach danej powieści; analizowanie stanu
emocjonalnego bohaterów. Natomiast wystawianie opinii książkom już mnie nie
bawi, tak jak kiedyś, gdy pisałam na platformie Blox. W związku z tym po
przejściu na Bloggera odeszłam od wystawiania ocen punktowych poszczególnym
książkom, ponieważ uznałam, że nie są one faktycznym odzwierciedleniem wartości
danej lektury. Nie chcę też aby mój blog kojarzony był z blogiem recenzenckim,
ponieważ ja o książkach (literaturze) opowiadam, ale ich (jej) nie recenzuję!
Czego
najbardziej nie lubisz w książkowej blogosferze?
Chyba
jak większość blogerów, nie lubię tych ciągłych afer, w które wdają się nie
tylko inni blogerzy, ale ostatnio także autorzy książek. Nienawidzę tego! Niech
każdy zajmie się własnym podwórkiem, zamiast szukać sensacji u innych i wytykać
im błędy. Nikt nie jest doskonały i o tym należałoby pamiętać. Kiedy zauważę na
blogu, który odwiedzałam post, gdzie autor/autorka ewidentnie zachęca
czytelników do „znęcania” się nad innymi blogerami poprzez wytykanie im błędów,
a wręcz ich wyśmiewanie i wyszydzanie, wówczas taki blog automatycznie znika z
moich zakładek, i więcej tam nie zaglądam.
Jakie
trzy książki, od których lektury trudno było Ci się oderwać, mogłabyś polecić?
Tylko
trzy? Będzie trudno, ale spróbuję. Na pewno były to powieści/książki historyczne,
czyli Laila El Omari – Monsunowe dni, Renata Czarnecka – Królowa w
kolorze karminu, i ostatnio Kamil Janicki – Damy złotego wieku.
Zaznaczam jednak, że tych powieści było znacznie więcej.
Jaka
jest Twoja ulubiona sentencja o książkach/czytaniu?
To
ta, którą umieściłam na blogu jako motto: Książka to mędrzec łagodny i pełen
słodyczy, który puste życie napełnia światłem, a puste serca wzruszeniem;
miłości dodaje skrzydeł, a trudowi ujmuje ciężaru; w martwotę domu wprowadza
życie, a życiu nadaje sens. Autorem jest Kornel Makuszyński.
Jakiego
rodzaju książek raczej nie czytasz i dlaczego?
Generalnie
nie czytam typowej fantastyki, choć czasami zdarza mi się przeczytać jakąś
powieść historyczną z elementami literatury fantasy, jak na przykład Korona
śniegu i krwi autorstwa Elżbiety Cherezińskiej. A nie czytam, bo lubię,
kiedy bohaterowie powieści są autentyczni, zaś nie gdy są to jakieś dziwaczne
stwory z innego świata, jak wampiry czy wilkołaki. Tak więc fantastyka owszem,
ale tylko taka, która ma coś wspólnego z naszymi realiami. Natomiast w ogóle
nie czytam wulgarnych erotyków w klimacie osławionego „Greya”. Dlaczego? Bo są
wulgarne, po prostu. Nie oznacza to jednak, że jestem przeciwna erotyce w
literaturze. O, nie! Ona powinna się tam znaleźć, ale autorzy powinni też
wiedzieć, że wprowadzenie do książki sceny łóżkowej, która nie będzie śmieszna
albo nie będzie zniesmaczać czytelnika, jest bardzo trudne. Do takich scen
trzeba mieć naprawdę talent, żeby móc je dobrze napisać. Niestety, nie każdy autor to potrafi.
Czy
zdarza Ci się kupować kilka wydań tej samej książki? Jeśli tak, dlaczego?
Nie.
A jeśli już mam kilka wydań tej samej książki, jak na przykład Tajemniczy
ogród, to tylko dlatego, że ktoś mi ją dał w prezencie albo zwyczajnie
uratowałam tę książkę przed wyrzuceniem jej na makulaturę. W takiej sytuacji to
ja mogę zrobić komuś prezent, dzieląc się egzemplarzami.
Ukochana
książka z dzieciństwa to…?
Tylko
jedna? Bez wątpienia Alexandre Dumas (ojciec) – Trzej muszkieterowie i
kolejne tomy o muszkieterach.
Jaki
jest Twój czytelniczy „wyrzut sumienia”, czyli książka, którą wypada znać, a Ty
jej jeszcze nie czytałaś?
Nie
mam wyrzutów sumienia. Może inaczej. Są książki – szczególnie klasyczne – które
chciałabym przeczytać, ale nie pod presją. Do takich pozycji należy między
innymi proza Thomasa Hardy’ego.
Jaką
książkę teraz czytasz?
Miasto Odkupienia Josepha O’Connora. Wiedzieliście, że autor jest bratem słynnej
irlandzkiej piosenkarki – Sinead O’Connor? Ja nie wiedziałam. Natomiast jeśli
chodzi o samą książkę, to jest to powieść epicka, w której pisarz przedstawia naprawdę
dramatyczny obraz Ameryki po wojnie secesyjnej. Książka dość trudna w odbiorze,
w której narracja O’Connora przeplata się z autentycznymi materiałami
źródłowymi pochodzącymi z okresu, kiedy rozgrywa się akcja powieści.
Która
z adaptacji filmowych dzieła literackiego Cię zawiodła i dlaczego?
Jeśli
chodzi o adaptacje dzieł klasycznych, to raczej nie przypominam sobie, żebym
była nimi rozczarowana w jakikolwiek sposób. Natomiast pamiętam, że zawiodła
mnie i to bardzo Szkoła uczuć, która powstała w oparciu o Jesienną
miłość autorstwa Nicholasa Sparksa. Dlatego nie rozumiem zachwytów tą
ekranizacją. Możliwe, że wynika to z tego, iż ci, którzy oglądali film, nie
czytali nigdy książki. Film sam w sobie nie jest zły, ale w porównaniu z
powieścią jest totalną porażką. Ta adaptacja zawiodła mnie z jednego prostego powodu. Otóż, oprócz wątku głównego, czyli nieuleczalnej choroby głównej bohaterki, nie znalazłam w tym filmie żadnych innych elementów, które pokrywałyby się z tym, co wyczytałam w książce.
***********
Pytania Magdaleny Jastrzębskiej – autorki książek
biograficznych.
Autorka prowadzi również bloga – O biografiach i innych drobiazgach
Czy
planując świąteczne prezenty, wiesz już, ile kupisz książek (jako podarunki dla
rodziny czy przyjaciół)?
Nigdy
nie kupuję książek swoim bliskim, którzy zachłannie czytają. Robię to tylko
wtedy, gdy mam dokładne wytyczne jeśli chodzi o prezent. Dlaczego? Bo
paradoksalnie wydaje mi się, że najgorszym prezentem dla mola książkowego jest
właśnie… książka. Po pierwsze, obdarowywany może już ją mieć. Po drugie, może
nie być w jego guście. Po trzecie, mógł już ją czytać. Dlatego molowi
książkowemu zazwyczaj kupuję coś innego.
Czy
przeczytałaś „Pana Tadeusza” od przysłowiowej "od deski do deski"?
Nigdy
nie przeczytałam całej epopei. Nauczyłam się jedynie na pamięć Inwokacji i
jakiegoś innego dowolnego fragmentu, bo tak kazał polonista. Zapewne Adam w tym
momencie w grobie się przewraca, ale cóż poradzić? Nie zawsze człowiek jest w
stanie przeczytać jakiś utwór, i mam nadzieję, że Adaś to rozumie.
Jak
reagujesz na książkę, którą określono mianem „bestseller”? Raczej ostrożnie czy
poszukujesz, by natychmiast przeczytać?
Jak
to mówią: reklama dźwignią handlu. Tak więc rozumiem wydawców i handlowców,
którzy krzyczą, że na rynku ukazał się kolejny bestseller. A jeszcze, gdy
książka wyszła spod pióra znanego pisarza, to już w ogóle musi być hit. Ja w
takie rzeczy po prostu nie wierzę. Dlatego wolę odczekać jakiś czas i dopiero
wtedy sięgnąć po ten rzekomy „bestseller”. I wtedy zazwyczaj moja opinia wcale
nie pokrywa się z tym, co wmawiała nam reklama.
Czy
książki historyczne powinny być ilustrowane?
Uważam,
że w przypadku powieści historycznych wystarczą mapki czy jakieś drzewa
genealogiczne dotyczące dynastii, o której mowa w książce. Ale biografie
powinny zawierać w sobie ilustracje/fotografie. Taka książka jest wtedy
przyjemniejsza dla oka, dostarcza jeszcze więcej informacji o bohaterach, bo
czytelnik może ich zobaczyć, i generalnie lepiej się ją czyta.
Czy
okładka ma wpływ na to, że będąc w księgarni wybierasz właśnie tę, a nie inną
książkę do przejrzenia, ewentualnie zakupienia?
Okładka
przy wyborze książki nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Ona po prostu jest, bo
być musi. Przy wyborze książki zwracam uwagę na tematykę i nazwisko autora.
Okładka nie jest odzwierciedleniem jakości książki. Przypomnijmy sobie powieści
wydane w PRL-u. Wtedy nie było żadnej grafiki. Okładki były szaro-bure, ale
wartość tych publikacji była naprawdę wyjątkowa.
Jakich
informacji, przemyśleń nigdy nie napisałabyś na swoim blogu?
Ani
na blogu, ani na swoim profilu na Facebooku nigdy nie napisałabym o swoim życiu
osobistym, rodzinie i przyjaciołach. Są takie tematy, których po prostu nie
wrzuca się do sieci. One są tylko i wyłącznie dla tych, z którymi dzielę życie,
natomiast nie są przeznaczone dla osób, których najprawdopodobniej nigdy nie
spotkam w realnej rzeczywistości. Dlatego też nie udostępniam w Internecie
swoich prawdziwych danych, ani też wizerunku. Dla mnie to nie jest miejsce na
takie informacje. Wciąż nie ufam Internetowi i mam do niego ogromny dystans.
Bardzo łatwo jest coś wrzucić do sieci, ale już znacznie trudniej to „coś”
stamtąd usunąć. Dlatego zalecam przemyślenie dwa, a może nawet trzy i więcej razy,
decyzji o wrzuceniu do Internetu czegoś naprawdę osobistego. Gdybym natomiast
była kimś znanym, to wtedy oczywiście sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej. Na
chwilę obecną nie pretenduję do miana celebrytki.
Pożyczasz
książkę, po czasie zostaje Ci oddana w nie najlepszym stanie fizycznym. Jak
reagujesz?
Ze
łzami spływającymi po policzkach staram się doprowadzić ją do jak najlepszego
stanu i jednocześnie próbuję wyjaśnić z tą osobą, co wyprawiała z moją książką,
że wygląda jak wygląda. Na pewno byłabym też wściekła. Na szczęście nigdy nie
miałam takiej sytuacji, żeby ktoś mi książkę zniszczył. Natomiast kiedyś sama
sobie książkę zniszczyłam, wylewając na nią kawę, więc wiem, co to znaczy i
jaki ból człowiek wtedy czuje.
Czy
marzysz o swojej prywatnej biblioteczce z prawdziwego zdarzenia. Jedno
pomieszczenie w domu/mieszkaniu przeznaczone tylko na książki?
No
jasne, że marzę, i to jeszcze jak! Chciałabym kiedyś mieć na tyle duży dom,
żebym mogła sobie w nim wygospodarować jedno pomieszczenie tylko na książki.
Jak u Carringtonów z Dynastii! Pamiętam, że kiedy jako nastolatka
oglądałam ten serial, to najbardziej podobała mi się w rezydencji Carringtonów
właśnie biblioteka. Odbywały się tam narady rodzinne, a przewodził im
legendarny Blake Carrington.
Twoje
najciekawsze spotkanie czytelnicze w tym roku (wydarzenie, w którym brałaś
udział, „spotkanie” z bohaterem, odkrycie nowego autora).
Na
spotkaniu autorskim nie byłam, więc fizycznie żadnego nowego pisarza nie
poznałam. Natomiast jeśli chodzi o odkrycie czytelnicze, to były to powieści
Ewy Stachniak. W mijającym roku przeczytałam cztery książki pani Ewy, czyli
prawie wszystkie do tej pory wydane. Zaznaczę jednak, że tych pierwszych
czytelniczych spotkań z autorami, których wcześniej nie znałam, było dużo
więcej.
Przed
Tobą osiem godzin lotu samolotem. Jaka książka będzie Ci towarzyszyć?
Jak
w podróży, to tylko lekka obyczajówka, ponieważ powieści historyczne potrzebują
skupienia uwagi. Pewnie zabrałabym ze sobą którąś z książek Nory Roberts albo
Barbary Taylor Bradford. Z drugiej strony jednak, nie wiem czy w ogóle miałabym
siłę czytać w samolocie. Czuję, że strach przed lataniem zrobiłby swoje.
Czy
korzystasz z bibliotek cyfrowych?
I to
bardzo często! Biblioteki cyfrowe są mi pomocne szczególnie, kiedy zbieram
materiały do artykułów albo innych tekstów literackich. Pochwalę się, że dzięki
bibliotece cyfrowej udało mi się dostać oryginalny tekst powieści pochodzącej z
1609 roku!
Dziękuję
za pytania. Bardzo przyjemnie mi się na nie odpowiadało. Nikogo nie nominuję,
ale jeśli ktoś z Was ma ochotę pobawić się w ten łańcuszek, to oczywiście może
skorzystać z powyższych pytań.
***********
Moi Drodzy!
W nadchodzącym roku 2015 życzę Wam dużo
zdrowia, radości, miłości, spełnienia marzeń i wszystkiego, czego sami sobie
życzycie. Molom książkowym dodatkowo życzę samych dobrych książek. Natomiast
blogosferze książkowej życzę roku bez afer!
Just
a new bloom spreads fragrance and freshness around…
May
the new year add a new beauty and freshness into your life.
Happy New Year!
Agnes A. Rose
Wywiązałaś się z zabawy blogowej w samej końcówce roku:) Miło było poczytać odpowiedzi. Pozdrawiam i życzę: do siego roku!
OdpowiedzUsuńMoim koleżankom odmówić nie mogłam. Wiem, powinnam była wcześniej odpowiedzieć, bo dziewczyny nominowały mnie gdzieś tak na początku grudnia, ale zawsze mi coś wyskakiwało. Pytania były naprawdę ciekawe. :-) A zatem, Olu, do siego roku! :-)
UsuńDziękuję za odpowiedzi na moje pytania, miło było lepiej poznać Twoje upodobania.
OdpowiedzUsuńNiech nadchodzący Nowy Rok będzie twórczy, optymistyczny i przyniesie same dobre wieści. Spełnienia marzeń i planów! :)
Madziu, jak ja już coś obiecam, to nie mam zmiłuj. Słowa dotrzymuję. A przecież obiecałam, że odpowiem. :-) Przygotowałaś naprawdę fajne pytania. Dziękuję za życzenia. Dla Ciebie niech ten przyszły rok również będzie bardzo udany. :-) Uściski!
UsuńAgnieszko, to był dla Ciebie wspaniały rok! Z całego serca Ci życzę, aby ten nowy, 2015 był jeszcze wspanialszy! Pozdrawiam gorąco, Jarek :-)
OdpowiedzUsuńJarku, dziękuję! I Tobie również wszystkiego, co najlepsze w przyszłym roku. :-) Serdeczności!
UsuńWspaniałego roku Ci życzę i wielu inspiracji czytelniczych. Wyzwania na Nowy Rok masz bardzo ciekawe :)
OdpowiedzUsuńserdeczności
Dziękuję! Staram się nie próżnować na blogu. Nie chcę zamykać się jedynie w omawianiu książek, więc kombinuję co tu jeszcze dołożyć. Pomaga mi w tym moje wykształcenie i praca zawodowa. Ciekawa jestem tylko, czy moim czytelnikom spodoba się to, co planuję. :-) Uściski!
UsuńJa się ogromnie cieszę, że dalej będzie u Ciebie dużo historii, bo gdy sama szukam czegoś z tej dziedziny, to wiem, że na Twoim blogu znajdę rzetelne opinie:) Sama planów blogowych nie robię, poza jednym, zbliżonym do Twojego: też bym chciała czytać jeszcze więcej publikacji historycznych:)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci samych szczęśliwych chwil w Nowym Roku:)
Jak to dobrze wiedzieć, że jest ktoś, kto zagląda do mnie z powodu historii. Dziękuję serdecznie! Moje plany blogowe wyszły zupełnie przypadkiem. Po prostu siedziałam sobie kiedyś nad pewnym tekstem, który robiłam dla pracodawcy i pomyślałam: A może by coś takiego pisać też na blogu? No i zasięgnęłam opinii kogo trzeba i tak oto zrodził się nieregularny cykl o amerykańskiej i brytyjskiej klasyce. A co do wywiadów, to one zostają tak, jak były, z tym że już nie w formie regularnego cyklu. A zatem wszystkiego dobrego w 2015 roku! Serdeczności! :-)
UsuńPiękne statystyki. Liczba książek, które przeczytałaś jest naprawdę spora :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że w 2013 roku przeczytałam o 6 książek więcej. :-) Może tamte były cieńsze. ;-)
UsuńOdpowiadałam na te same pytania Nagrody Liebstera i ciekawi mnie, jak inne osoby uporały się z pytaniami :)
OdpowiedzUsuńAch, zazdroszczę Ci swobodnej znajomości języka angielskiego. Czytanie książek w oryginale, a tłumaczonych, to chyba niekiedy czytanie dwóch, różnych dzieł.
W Nowym Roku życzę Ci spełnienia marzeń i planów!
Ja wychodzę z założenia, że na naukę nigdy nie jest za późno i każdy może zacząć, bez względu na wiek. Owszem, angielskiego zaczęłam uczyć się stosunkowo szybko, bo już w wieku 14 lat, a na tamte czasy, czyli czasy mojego dorastania, kiedy królował język rosyjski i ewentualnie niemiecki, to było naprawdę dość szybko. Nie to, co teraz, kiedy uczy się dzieciaki już w przedszkolach, a nawet w żłobkach. Po prostu pokochałam ten język i teraz traktuję go jak drugi język ojczysty. :-) Dziękuję za życzenia i również życzę wszystkiego, co najlepsze! :-)
UsuńBardzo dziękuję za udzielenie odpowiedzi na moje pytania. Mam nadzieję, że była to dobra zabawa. :)
OdpowiedzUsuńHistoria jest mi również bliska i cieszę się, że poświęcasz jej tak wiele miejsca na swoim blogu.
Życzę wspaniałego i pełnego pozytywnych wydarzeń Nowego Roku!!!
Dałam słowo, że odpowiem. Bardzo ciekawe pytania i mam nadzieję, że moje odpowiedzi Ci się spodobały. :-) A co do historii, to na Bloxie uciekałam przed nią, bo wydawało mi się, że mało osób będzie to czytać. Historia to jednak dziedzina nauki, która trafia do nielicznych. Ludzie boją się tych wszystkich dat, wydarzeń, itp. Tutaj, na Bloggerze, zmieniłam zdanie, bo chcę pisać o swoich pasjach, a jedną z nich jest właśnie historia. :-) Dziękuję za życzenia! Uściski! :-)
UsuńHistoria i czytanie=idealne połączenie, szczególnie dla studentki historii:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę wspaniałego roku :)
Dziękuję! :-) Mam nadzieję, że znajdziesz u mnie to, co Cię szczególnie interesuje w historii. Ja nie mam jakiegoś swojego ulubionego okresu historycznego. Piszę o wszystkim. :-)
UsuńJak dla mnie Twoje plany czytelniczo-blogowe brzmią bajecznie i przyniosą mi, jako Twojej czytelniczce, wiele przyjemności :) Ja jestem z tych osób, które unikają podsumowań, robienia wielkich planów na nowy rok i ogłaszania tego wszem i wobec. Coś tam sobie podsumowuje i planuję, ale to ja o tym wiem i stopniowo dążę do realizacji owych planów :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie odkryłam, czytając Twoje odpowiedzi z Liebster Award, że podobnie, jak Ty i ja prowadzę bloga dla przyjemności, że i owszem miło mieć setki obserwatorów i komentatorów, ale tak naprawdę to nic na siłę. I ogromnie cieszą mnie te osoby, które do mnie zaglądają :) Każda jedna! Nie zmienię siebie tylko po ty, by ściągnąć na bloga więcej ludzi. A odnoszę wrażenie, że niektórzy to chyba rywalizują na ilość: przeczytanych książek, obserwatorów, komentarzy etc. Po moim blogu widać, że wiele moich lektur jest mało popularna ;) Rzadko określam swoje książkowe wpisy jako recenzje, czasami pozwalam sobie tak o tych postach napisać dla uproszczenia. Ja chcę przybliżyć ludziom książki, z którymi się zetknęłam, napisać o swoich wrażeniach z lektury, jeśli potrafię to przybliżyć im tło. I nie rozumiem, czemu tak wiele osób wrzuca wszystkie blogi traktujące o książkach do jednego worka blogów recenzenckich.
Hahaha :) Ty się rozpisałaś i ja też :D
I życzę Ci udanego 2015 r. :)
Wiesz, może to nie są takie plany w pełnym tego słowa znaczeniu, bo zawsze może wyskoczyć coś nieprzewidzianego, ale to, o czym napisałam wyżej, chciałabym zrobić na blogu. Zgadzam sie z Tobą w każdym zdaniu. Blog to przyjemność, a nie jakaś rywalizacja. Dlatego też nie biorę udziału z konkursach. Nie potrzebuję tego. Natomiast satysfakcję dają mi moi wierni Czytelnicy. Dziękuję, Edytko, za Twoją obecność! Wszystkiego dobrego! :-)
Usuń