piątek, 4 kwietnia 2014

Elżbieta Cherezińska – „Odrodzone królestwo. Korona śniegu i krwi” # 1













Wydawnictwo: ZYSK I S-KA WYDAWNICTWO
Poznań 2012




Nie daj Boże zjazd Piastowski!




Korona śniegu i krwi – książka, która przez długi czas istniała jedynie w sferze moich marzeń. A ponieważ marzenia czasami się spełniają (szczególnie te czytelnicze), tak więc powieść w końcu i do mnie dotarła. Niemniej, nie rzuciłam się na nią niczym wygłodniały lew na swoją ofiarę, ale pozwoliłam jej czekać na swoją kolej. Przez kilka tygodni moja ukochana dynastia Piastów dojrzewała (a może to ja dojrzewałam?) do tego, aby wreszcie po nią sięgnąć i przenieść się w czasy, kiedy to Polska pozbawiona jednego silnego władcy, usiłowała radzić sobie nie tylko we własnych granicach, ale także na arenie europejskiej. Jak zatem doszło do tego, że po sukcesach pierwszych Piastów, Polska zaczęła podupadać, aż ostatecznie została rozbita na dzielnice, którymi władali poszczególni książęta? Otóż, źle zaczęło dziać się tuż po śmierci Bolesława I Chrobrego w 1025 roku, jednak mimo to korona nadal pozostawała na Piastowskiej głowie. O rozbiciu dzielnicowym przesądziła tak naprawdę polityka Bolesława III Krzywoustego i jego ustawa sukcesyjna z 1138 roku. Niemniej, koronę polską Piastowie utracili już znacznie wcześniej, a uczynił to Bolesław II Szczodry, zwany również Śmiałym. To on wszedł w poważny konflikt z krakowskim biskupem – Stanisławem, który głośno krytykował politykę króla. W odwecie Bolesław II Szczodry skazał niepokornego biskupa na karę odcięcia członków. Tego rodzaju kara była przeznaczona dla zdrajców, jednak nie wolno było jej wykonywać na osobach duchownych. Oczywiście nie była to kara śmierci, lecz zazwyczaj nieszczęśnik i tak umierał w wyniku utraty krwi bądź zakażenia organizmu. Legenda głosi, że haniebny czyn króla wobec duchownego wywołał kolejny konflikt – tym razem pomiędzy monarchą a możnowładcami. Niestety Bolesław Śmiały okazał się stroną przegraną w tym sporze, w związku z czym w roku 1079 musiał uciekać na Węgry. Wokół osoby króla krążyły rozmaite plotki. Jedni uważali, że został otruty, zaś inni twierdzili, że resztę życia spędził jako milczący mnich. Niemniej jednak, pomimo swojego wykroczenia wobec krakowskiego biskupa i tym samym również Kościoła, Bolesław II Szczodry uważany jest przez historyków za jednego z najbardziej utalentowanych władców dynastii Piastów.

Wróćmy jednak do księcia Bolesława III Krzywoustego i jego ustawy sukcesyjnej. Przypuszczalnie władca nie sądził, że jego ostatnia wola będzie miała swoje konsekwencje przez kolejne dziesięciolecia i że przysporzy ona nowych konfliktów jego synom i ich następcom. Tak więc na mocy testamentu Bolesława III Krzywoustego Polska została podzielona pomiędzy Władysława II Wygnańca, Bolesława IV Kędzierzawego, Mieszka III Starego oraz Henryka Sandomierskiego. Rozbicie dzielnicowe w ówczesnej Europie nie należało bynajmniej do zjawisk wyjątkowych, natomiast fakt, iż dotyczyło ono właśnie Polski mógł oznaczać, że nasze państwo podlegało procesom zgodnym z historycznymi prawidłowościami. Kronikarz Wincenty Kadłubek na temat ostatniej woli Bolesława III Krzywoustego pisze tak:
Gdy poczuł, że[los] żąda już od niego śmiertelnej powinności, poleca spisać dokumenty testamentowe. Przekazuje w nich w spadku czterem synom i to co osiągnięte zasługami przodków i następstwo w królestwie, wyznaczając stałe granice czterech dzielnic w ten sposób, że w ręku najstarszego miała pozostać i księstwo dzielnicy krakowskiej, i władza zwierzchnika. A jeśliby spotkało go to, co ludzkie, zawsze starszeństwo i wzgląd pierworództwa miały rozstrzygać spór o następstwo. Przypominają mu piątego syna, to jest Kazia, który był jeszcze małym dzieckiem, dlaczego nie pamiętał o nim, dlaczego nie zapisał mu żadnej cząstki testamentowej. A on im na to rzekł: „Owszem, od dawna pamiętałem i zapisałem”. Gdy oni zdziwili się, jaka to mogła być piąta część wśród czterech, ktoś, nie wiem, żartobliwie czy poważnie, wtrącił: „Czyż nie widzicie, że dla czterech tetrarchów zrobiona jest kwadryga [stosowana] dla tetrarchii? Tak oto temu pacholęciu zapisuje się w spadku piąte koło u wozu czterokonnego (kwadrygi)”. A gdy obwiniano ojca o sporządzenie nielitościwego testamentu, rzekł: „W źrenicy oka widzę cztery strumienie z tej łzy wypływające i nawzajem na siebie uderzające falami; niektóre z tych [strumieni] w najgwałtowniejszym wylewie nagle wysychają. Ze złotego dzbana wytryska wodne źródło i koryta tych strumieni napełnia aż po wierzch wspaniałymi klejnotami. Niech więc ustaną żale na nielitościwy testament, słuszną bowiem jest rzeczą, aby dzielnice małoletnich powierzano opiekunom, nie małoletnim. Teraz jednak muszę już udać się tam, dokąd nikt nie wybiera się bez zbawiennego wiatyku”. Przyjąwszy więc zbawienne lekarstwo zakończył szczęśliwy dzień życia najszczęśliwszy książę [a] jeszcze szczęśliwy ojciec. 
A teraz zostawmy Bolesława III Krzywoustego, niech spoczywa w pokoju, i przenieśmy się do roku 1253, a potem maszerujmy dalej, mając przed oczami Piastowskich potomków, którzy za wszelką cenę usiłują przywrócić Polsce koronę i zjednoczyć jej ziemie pod panowaniem jednego władcy. Oczywiście nie jest to takie proste, ponieważ pretendentów do królewskich insygniów jest kilku. W roku 1257, jako pogrobowiec (urodzony po śmierci ojca) na świat przychodzi książę Przemysł II – syn Przemysła I, księcia Wielkopolski. Pieczę nad nim przejmuje stryj – Bolesław Pobożny ożeniony z przedstawicielką węgierskiej dynastii Arpadów – Jolentą Heleną, która po śmierci została ogłoszona błogosławioną. Jolenta była siostrą Kingi (Kunegundy) – węgierskiej klaryski i żony Bolesława V zwanego Wstydliwym. W 1999 roku w Starym Sączu Jan Paweł II wpisał Kingę w poczet świętych. 

Przemysł II Wielkopolski (1257-1296)
Autor grafiki: Aleksander Lesser (1814-1884)
W czasach, w których toczy się akcja Korony śniegu i krwi Bolesław V Wstydliwy włada Małopolską i jednocześnie jest on ostatnim przedstawicielem małopolskiej dynastii Piastów. Ale to jeszcze nie wszystko. Mamy też księcia wrocławskiego Henryka IV Probusa zwanego też Prawym, który najpierw zbratał się z Przemysłem II, a potem zwyczajnie przeciw niemu wystąpił i go zdradził. Na czoło wysuwa się także książę Pomorza Wschodniego – Mściwój II. Nie bez znaczenia jest tutaj również osoba Władysława zwanego – z powodu niskiego wzrostu – po prostu „Karłem”. To syn Kazimierza Kujawskiego i Eufrozyny, księżniczki opolskiej. To on – niepozorny i wyśmiewany książę – zapisze się w dziejach Polski, jako Władysław I Łokietek.

Trochę to skomplikowane, jednak to jeszcze nie wszystko, ponieważ na kartach powieści spotykamy też innych książąt, którzy w mniejszym lub większym stopniu tworzyli historię Polski, a wywodzili się z dynastii Piastów, jak na przykład Leszek Czarny (po śmierci Bolesława V Wstydliwego – książę małopolski) czy Henryk zwany Brzuchatym (książę legnicki). 

Ród Piastów na pewno nie był dynastią pokorną. Jej przedstawiciele występowali przeciwko sobie z ogromną łatwością, ale też równie łatwo spieszyli na pomoc tym, z którymi łączyły ich więzy krwi. Nie obywa się też bez konfrontacji z wrogami. I tak mamy niemiecką dynastię z Brandenburgii, zaś na ziemiach Pomorza Zachodniego panuje ród o legendarnym pochodzeniu, którego przedstawicieli jeszcze Bolesław III Krzywousty uczynił swoimi namiestnikami. Wśród nich na czoło wysuwa się bezwzględna kobieta o niezwykle mocnym charakterze – Mechtylda Askańska, która jednocześnie łączy ze sobą dynastię z Brandenburgii (Askańczycy) i Pomorza Zachodniego (Gryfici). Z kolei z Czech zaczyna zagrażać Wacław II z dynastii Przemyślidów, który praktycznie został wychowany na piersi wspomnianej zaborczej Mechtyldy Askańskiej. Natomiast w otoczeniu samego Przemysła II kręci się ród Zarembów, z którymi również nie jest łatwo. Trzeba też zwrócić uwagę na postać skromnego kantora, a później arcybiskupa gnieźnieńskiego – Jakuba Świnkę. Był on bardzo bliskim współpracownikiem Przemysła II, a potem Władysława I Łokietka. Opowiadał się za zjednoczeniem ziem polskich i uchodził za jednego z najwybitniejszych polityków średniowiecznej Polski.


Ziemie polskie za czasów Przemysła II w roku 1295


I tak oto ci wszyscy bohaterowie, w których tle pojawiają się także inne postacie, kotłują się po tej trzynastowiecznej Polsce i usiłują doprowadzić do jej zjednoczenia. Każdy robi to na swój własny sposób. W tych rozgrywkach jedni liczą się bardziej, a drudzy mniej. Staczają przeciwko sobie krwawe bitwy, które pochłaniają liczne ofiary w ludziach. Gdzieś nad tym wszystkim unoszą się duchy Piastowskich przodków, jak Bolesława I Chrobrego czy Bolesława II Śmiałego. Zagląda tam nawet sam święty Wojciech, choć nieżyjący już od wieków. Świat realny przeplata się ze światem fantastycznym. Z jednej strony mamy do czynienia z historią, zaś z drugiej pojawia się rzeczywistość wymyślona przez Autorkę, która to rzeczywistość bogata jest w stwory zagrażające autentycznym postaciom. Obcują ze sobą nie tylko ludzie, ale także ich herby. To one ożywają i szykują się do ataku lub słabną w zależności od tego, w jakim stanie znajdują się ich przedstawiciele. Natomiast przyszli święci już za życia charakteryzują się ponadprzeciętnymi zdolnościami.

Wacław II z czeskiej dynastii Przemyślidów
(1271-1305)
Najpoważniejszy rywal Przemysła II do korony polskiej
Autor grafiki: Aleksander Lesser (1814-1884)
Opowieść Elżbiety Cherezińskiej nie jest także wolna od seksu i magii. Książęta z kart powieści to typowi średniowieczni mężczyźni, którzy niekiedy wręcz gwałtem biorą niewiasty, które akurat im się podobają. A i kobiety wcale nie są takie cnotliwe, oczywiście pomijając te, które przeznaczone są na ołtarz Boży. Choć z drugiej strony nawet pobożne damy mają swoje za uszami. Fakt, że żyją w czystości wcale nie oznacza, że nie posiadają stricte ziemskich pragnień. Przecież chodzi o władzę, a tutaj nie ma kompromisów. Każdy rozejm czy ugoda ma swoje podłoże w chęci zdobycia władzy. Szczęściu trzeba pomóc, więc logiczne, że szuka się takich sprzymierzeńców, którzy poprą kiedy będzie trzeba.

Jak wspomniałam wyżej, Piastowie to moja ulubiona dynastia, choć dzięki książkom Renaty Czarneckiej poczułam sympatię również do Jagiellonów. Niemniej, wydaje mi się, że w Polsce o Piastach pisze się zbyt mało, dlatego jakakolwiek powieść osadzona w ich realiach jest dla mnie bezcenna. Ostatnio z doskoku czytam poszczególne tomy cyklu Piastowskiego autorstwa Karola Bunscha, więc – jak to mówią – jestem w swoim żywiole. I może właśnie dlatego ta fantastyka w przypadku Korony śniegu i krwi nieco mnie zdumiała? zaskoczyła? rozczarowała? Sama nie wiem. Opowieści Piastowskie Karola Bunscha pozbawione są elementów fantasy. No ale przecież mamy do czynienia z dwoma różnymi Autorami, a każdy z nich to wszak indywidualność.

Kiedy czytamy słowo od Elżbiety Cherezińskiej, które zamieszczone jest na końcu książki, to faktycznie można dojść do przekonania, że zastosowanie elementów literatury fantasy ma sens, zważywszy na to, jakiego okresu historycznego powieść dotyczy. Dlatego ostatecznie przymknęłam oko na „efekty specjalne” i skupiłam się na linii historycznej, a na tej płaszczyźnie jest po prostu fenomenalnie. Przyznam, że moja wiedza odnośnie rozbicia dzielnicowego zakończyła się na testamencie Bolesława III Krzywoustego, a potem był już tylko ogromny przeskok do czasów Władysława I Łokietka. Taką wiedzę wyniosłam ze szkoły, a potem jakoś nie składało się, aby sięgnąć po szersze opracowania dotyczące tego okresu. Dlatego też Korona śniegu i krwi pokazała mi historię nieznaną, może nawet zapomnianą, ale na pewną godną uwagi.

Pomimo że w powieści tak naprawdę występuje kilku głównych bohaterów, to jednak dla mnie tym najbardziej wysuwającym się na czoło jest Przemysł II Wielkopolski. Tego księcia, a potem też króla nie sposób nie lubić. To typowy romantyk, który pragnie kochać i być kochanym. To mężczyzna, który płacze po starcie ukochanej żony, choć małżeństwo zawarte było bardziej na zasadzie korzyści politycznych. Pozytywne uczucia wzbudziła we mnie również królewna szwedzka – Rikissa Valdemarsdotter.

Trzeba przyznać, że powieść napisana jest z ogromnym rozmachem. Mamy sceny batalistyczne, uczty, turnieje rycerskie, porwania, zaglądamy dość często do książęcej alkowy. Książka jest też doskonała pod względem warsztatowym. Autorka nie szczędzi również na poczuciu humoru. Jedyne, co mogę zarzucić tej powieści oprócz wprowadzenia elementów fantastyki, to fakt, iż bohaterowie momentami wydawali mi się zbyt współcześni, czego przykładem są zastosowane dialogi. Dlatego znacznie bardziej w tym kontekście przemawiają do mnie kreacje Piastów według Karola Bunscha. Dodam jeszcze, że początkowo miałam poważne problemy z połapaniem się w toczącej się akcji. Tych postaci jest dość dużo, a każda z nich spełnia tutaj swoją rolę. Niemniej jednak, kiedy stopniowo wchodziłam w głąb fabuły, wszystko zaczynało mi się rozjaśniać, a potem przyszło już tylko wzruszenie, ponieważ zakończenie niby oczywiste, a jednak chciałoby się krzyczeć „NIE!!!”.

Kiedy w styczniu tego roku rozmawiałam z Elżbietą Cherezińską i pytałam Autorkę o jej plany na przyszłość odnośnie twórczości, wówczas powiedziała mi, że pracuje nad kontynuacją Korony śniegu i krwi. No cóż, bądźmy zatem cierpliwi i czekajmy na kolejną dawkę równie niesamowitych wrażeń historycznych.




Cały wywiad z Elżbietą Cherezińską możesz przeczytać tutaj






14 komentarzy:

  1. Agnieszko, z wielkim zaciekawieniem wypatrywałem Twojej recenzji tej książki :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam na Twoją recenzję tej książki wiedząc, że zrobisz to bardzo rzeczowo i jak zwykle się nie zawiodłam. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo. :-))) Wiesz, ja zawsze, kiedy piszę o jakiejś powieści historycznej, to mam obawy, że za dużo zdradzę. Po prostu nie umiem wyhamować, kiedy wchodzę w ten inny świat naszych przodków. To jest niesamowite zdać sobie nagle sprawę, że przecież ci ludzie kiedyś żyli, chodzili po tej samej ziemi, co my, wykonywali niemalże te same czynności. Ale ja to uwielbiam! :-)

      Usuń
  3. Ale się dzisiaj wstrzeliłyśmy :) Ja również napisałam notkę o "Koronie..." Świetna książka, bardzo wciągająca i ewidentnie po jej lekturze ma się ochotę na więcej. Cieszę się, że mamy podobną opinię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam Twoją opinię. Faktycznie mamy podobne wrażenia. Pomimo tej fantastyki, za którą nie przepadam, książka jest niesamowita. Czekam na kontynuację niecierpliwie. Chciałabym przeczytać "Grę w kości", ale jak na razie mam możliwość sięgnięcia po "Legion". :-)))

      Usuń
  4. Mam na półce, ale trochę odstraszała mnie objętość. Teraz widzę, że nie się czego bac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie ma czego się bać. :-) Pomimo tych ponad siedmiuset stron, bardzo szybko się czyta. Miłej lektury! :-)

      Usuń
  5. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem i urokiem twórczości Elżbiety Cherezińskiej, a że pióra ma niebywale sprawne, nie przeszkadzają mi elementy fantastyki. Sądzę, że takie połączenie może sprawić, że wiedza historyczna trafi do większego ogółu odbiorców :)
    Podobnie jak Ty, w miarę zagłębiania się w książkę, wiedziałam już jaki będzie jej finał i podobnie jak Ty miałam chęć krzyczeć: Nie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację co do tej fantastyki. Dzięki temu wielu młodszych czytelników może sięgnąć po tę książkę. Z jednej strony fantastyka, którą teraz czytają, a z drugiej doskonała dawka historii, o której chyba trochę już zapomniano. Szkoda mi tego Przemka, powiem Ci. Ciekawa jestem jakim byłby królem, gdyby nie został zamordowany tak szybko.

      Usuń
  6. Bardzo ciekawy wpis, napisze więcej: zachęcił mnie do kupna książki :) Teraz pojawiła się w sprzedaży druga część trylogii "Niewidzialna korona" i z niecierpliwością czekam na Twoją recenzję. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie mam jeszcze "Niewidzialnej korony", ale mam nadzieję, że już niedługo do mnie trafi. Cieszę się, że zachęciłam Cię do kupna tej książki. Na pewno się nie zawiedziesz. Również pozdrawiam! :-)

      Usuń