Wydawnictwo:
MIRA
Warszawa
2013
Tytuł
oryginału: All Fall Down
Przekład:
Klaryssa Słowiczanka
Los
samotnej matki nigdy nie jest łatwy, szczególnie wtedy, gdy niemalże każdego
dnia zmuszona jest stoczyć zaciętą walkę z byłym mężem, który za wszelką cenę
chce odebrać jej prawa do opieki nad dzieckiem. Wydaje się, że do ex-małżonka
nie docierają żadne rozsądne argumenty. Widocznie facet założył sobie, że
skutecznie będzie utrudniał życie kobiecie, którą kiedyś rzekomo kochał. Tylko
po co, skoro w międzyczasie zdążył już założyć nową rodzinę?
Życie
samotnej matki przedstawia się jeszcze gorzej, kiedy oprócz wrednego ex-męża ma
też na głowie pracę, która z jednej strony daje jej satysfakcję, ale z drugiej
zabiera mnóstwo cennego czasu, który mogłaby poświęcić na przykład dziecku. I
tym oto sposobem daje swojemu „byłemu” do ręki argument, który ten zapewne już
niedługo wykorzysta w sądzie. Dobrze, aby w takiej sytuacji kobieta miała obok
siebie ludzi, którzy będą chętni wesprzeć i w miarę możliwości pomóc. Na
szczęście wszystko wskazuje na to, że porucznik Melanie May może liczyć na
wsparcie innych. Są przecież dwie siostry, które na pewno pomogą w potrzebie. Razem
tworzą naprawdę niezłą drużynę. Ważne, aby wspomnieć też, że Melanie, Mia i
Ashley to trojaczki, więc są identyczne. Wyobrażacie siebie, co też musiały
wyprawiać, kiedy były jeszcze dziećmi? Na pewno stroiły sobie niezłe żarty z
innych, podając się za siebie nawzajem.
Skupmy
się jednak na Melanie May. Kobieta jest tuż po trzydziestce i pracuje w policji
w Whistlestop, niedaleko Charlotte – miasta położonego we wschodniej części
Stanów Zjednoczonych, które zarazem jest największym miastem stanu Karolina
Północna. Prawdę powiedziawszy Melanie czuje się nieco rozczarowana swoją
robotą. Wszak nie tego się spodziewała, zasilając szeregi policji. Sądziła, że
będzie pracować nad naprawdę poważnymi sprawami i szukać morderców, a trafiła
do miejsca, gdzie w zasadzie nic się nie dzieje. Jeśli już zostaje gdzieś
wezwana, to tylko po to, aby pomóc zejść z drzewa jakiemuś niefrasobliwemu
kotu, który się na nie wdrapał. Z drugiej strony, może to i lepiej, bo
przynajmniej nie naraża życia, które poświęciła swojemu prawie czteroletniemu
synkowi. Niemniej, Melanie i tak czuje pewien niedosyt. Chce, żeby coś się
działo.
W
końcu nadchodzi ten upragniony dzień. Porucznik Melanie May zostaje wezwana do
Charlotte, gdzie w jednym z moteli zamordowano młodą kobietę – Joli Andersen.
Sprawa jest poważna nie tyle ze względu na charakter zbrodni, ale przede wszystkim
dlatego, że ofiara to córka bardzo wpływowego człowieka, przed którym nawet FBI
strzęsie portkami. Niestety, okazuje się, że policjanci z Whistlestop są zbyt
mało ważni i chyba nawet brakuje im wystarczających kompetencji, aby to oni
mogli zająć się rozwikłaniem zbrodni. Ku ogromnej irytacji i niezadowoleniu
porucznik May, sprawę przejmuje FBI. Kto zatem kryje się za zabójstwem pięknej
Joli Andersen? Dlaczego musiała postradać życie w tak okrutny sposób? Czy to
miała być zemsta na wpływowym ojcu dziewczyny?
Tymczasem
Melanie May nie próżnuje. Zupełnie nieoczekiwanie wpada na ślad innych zbrodni,
które – w jej mniemaniu – nie są przypadkowe. Otóż, w niewyjaśnionych
okolicznościach mordowani są mężczyźni znęcający się fizycznie i psychicznie na
swoimi żonami lub partnerkami. W rozwikłaniu tejże zagadki pomaga jej
przystojny profiler z FBI – Connor Parks. Czy zatem te dwie sprawy mają ze sobą
jakiś związek? Kto morduje „damskich bokserów” i jaki cel temu przyświeca? Czy
przypadkiem piękna i dociekliwa pani porucznik sama nie znajdzie się w
niebezpieczeństwie? Czy uda jej się odnaleźć prawdziwych morderców? Czy kobieta
może ufać nawet najbliższemu otoczeniu? A może tuż obok jest ktoś, kto za
wszelką cenę pragnie ją skrzywdzić?
Z
prozą Eriki Spindler spotkałam się już przy okazji lektury Koszmarów
przeszłości. Pamiętam, że tamta książka wywarła na mnie bardzo pozytywne
wrażenie. Podobnie jest i w tym przypadku, choć obydwie pozycje napisane są w
zupełnie różnym klimacie. Tym, co może je łączyć, to przede wszystkim wątek
kryminalny i oczywiście kwestie rodzinne. To właśnie rodzinie Erica Spindler
poświęca bardzo dużo miejsca w Ukarać zbrodnię. Wyżej wspomniałam już,
że czytelnik ma do czynienia z problemem samotnej matki. Do tego dochodzą
jeszcze relacje pomiędzy siostrami, które nie zawsze można nazwać pozytywnymi. Poza
tym stopniowo na jaw zaczynają wychodzić tajemnice, o których wcześniej nikt
nie miał pojęcia. To wszystko sprawia, że siostry zaczynają patrzeć na siebie
nawzajem podejrzliwie i można odnieść wrażenie, że ta wielka siostrzana miłość
gdzieś nagle się rozpłynęła. W dodatku mamy też tą czwartą, która w doskonały
sposób dopuszcza się manipulacji i sprawia, że nic już nie będzie wyglądać tak
samo.
W
powieści nie brak również wątku romantycznego. Niemniej, jest jakby jedynie dodatkiem
do całości, ponieważ na pierwszy plan w dalszym ciągu wysuwają się sprawy
kryminalne i dążenie przez bohaterów do odnalezienia morderców. Fabuła
poprowadzona jest tak sprawnie, że czytelnik praktycznie nie wie, kiedy książka
dobiegła końca. Czyta się nie tylko bardzo szybko, ale także z ogromnym
zainteresowaniem. Widać bardzo rzetelny research Autorki, jeśli chodzi o pracę
FBI i generalnie amerykańskiej policji. Erica Spindler nie szczędzi w tej
kwestii na szczegółach, więc oprócz całkiem dobrej linii fabularnej, możemy
dodatkowo poznać elementy funkcjonowania amerykańskiego organu ścigania.
W
powieści dominuje również psychologia. Na tym polu każdy bohater ma coś ważnego
do powiedzenia. Z kolei sama Melanie May to z jednej strony silna policjantka,
która każdego dnia musi stawiać czoło niebezpieczeństwu, zaś z drugiej jest
wrażliwą kobietą i przede wszystkim matką, dla której najważniejsze jest
dziecko. To mały Casey stanowi dla niej centrum życia i praktycznie wszystko,
czego się podejmuje w życiu osobistym ma związek z synkiem. Nawet swoje relacje
z mężczyznami, którzy mogliby ewentualnie zastąpić mu ojca, uzależnia od
chłopca. Ale czy dziecku naprawdę potrzebny jest „nowy tatuś”, skoro Casey ma
już ojca, który bardzo go kocha? A przynajmniej tak to wygląda, patrząc na
problem z boku.
Oprócz
powyższego, Erika Spindler sporo miejsca poświęca także przemocy w rodzinie, a
szczególnie przemocy wobec kobiet. Dlatego też patrząc na całokształt powieści
można dojść do przekonania, że jej fabuła jest wielowątkowa, a każdy z tych
wątków, jak gdyby nakładał się na siebie nawzajem i uzupełniał. Dzięki temu
czytelnik nie może nudzić się przy lekturze, ponieważ wciąż coś się dzieje. Autorka
swobodnie przeskakuje z tematu na temat, przy czym nie pozwala zapomnieć o tym,
co było wcześniej. Zakończenie książki jest dość zaskakujące. Praktycznie od
samego początku czytelnik zastanawia się kim jest morderca i czy zabójstwo Joli
Andersen ma coś wspólnego z tajemniczą śmiercią mężczyzn. Zabójcę można typować
w nieskończoność. Przypuszczam, że niewielu czytelnikom udaje się jeszcze przed
przeczytaniem ostatniej strony trafnie rozwiązać zagadkę.
W
moim odczuciu książka przeznaczona jest dla kobiet, które lubią, kiedy autor
łączy w powieści wątek miłosny z kryminalnym. Myślę, że czytelniczki, które
zachwycają się prozą na przykład Nory Roberts, mogą z powodzeniem zainteresować
się również niniejszym thrillerem. Dla mnie osobiście proza Eriki Spindler to
takie trochę odkrycie minionego roku. Pomimo że od czasu do czasu lubię przeczytać
jakiś „babski thriller”, to jednak do chwili, gdy sięgnęłam po Koszmary przeszłości,
nie miałam styczności z książkami Eriki Spindler. Ponieważ nie zawiodłam się na
poprzedniej powieści, przeczytałam kolejną. Wygląda więc na to, że na Ukarać
zbrodnię się nie skończy.
Dawno nie czytałam nic tej autorki, kiedyś się w niej zaczytywałam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto po nią sięgać od czasu do czasu. :-)
UsuńZapowiada się ciekawa książka, po którą z chęcią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz takie klimaty, to ta książka powinna Ci się spodobać. :-)
UsuńDziękuję za nominację. :-) W Sylwestra odpowiadałam dwóm koleżankom, które pytały mnie o moje doświadczenia czytelnicze i o blogosferę. Widzę, że Twoje pytania dotyczą bardziej osobistych kwestii, a ja mam taką zasadę, że o swoim życiu prywatnym nie piszę w Internecie. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, jeśli nie odpowiem na Twoje pytania.
OdpowiedzUsuń