Wydawnictwo:
ŚWIAT KSIĄŻKI
Warszawa
2012
Tytuł
oryginału: The Summer House
Przekład:
Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik
Pierwsza
połowa XX wieku to czas, kiedy pobrzmiewały jeszcze echa surowej epoki
wiktoriańskiej. Obowiązujące wówczas konwenanse i zasady moralne wykluczały
wiele kobiet z towarzystwa. Fakt ten szczególnie dotyczył tych pań, które
dawały się ponieść chwili słabości i w konsekwencji zachodziły w ciążę z
mężczyznami, z którymi nie miały ślubu. Generalnie musiały wtedy radzić sobie
same, ponieważ nawet rodzina nie wahała się ich wyrzec. Taki stan rzeczy
uzależniony był również od tego, z jakiej warstwy społecznej pochodziła dana
kobieta. Chyba najgorzej sytuacja przedstawiała się w przypadku arystokratek,
za które odpowiedzialni byli przede wszystkim ojcowie albo bracia, pomimo że
niewiasta miała już swoje lata i mogła o sobie decydować. Niemniej brak własnych
środków finansowych potrzebnych na utrzymanie sprawiał, że nie miały wyjścia i
musiały bez słowa sprzeciwu wykonywać wolę swojego rodziciela, bo to przecież
on łożył na ich utrzymanie. A wola ojca niejednokrotnie była okrutna.
Decyzja
głowy rodziny bardzo często rzutowała na całe dalsze życie „zhańbionej” córki
czy siostry, a czasami nawet żony. Ważniejsza od stanu emocjonalnego kobiety
była chęć uniknięcia skandalu obyczajowego. Strach przed tym, co ludzie
powiedzą był znacznie większy niż na przykład dobro córki, bo przecież damie za
nic w świecie nie wypadało urodzić nieślubnego dziecka albo spłodzić potomstwo
z mężczyzną, który nie był jej mężem. Ta druga kwestia dotyczyła w głównej
mierze mężatek, bo przecież zdarzało się, że również kobiety zamężne wikłały
się w związki pozamałżeńskie. Generalnie seks przedmałżeński czy pozamałżeński
nie był niczym złym. Złe były tylko konsekwencje, które temu towarzyszyły, a które prędzej czy później były widoczne również dla innych.
Jest
rok 1918. Pierwsza wojna światowa zmierza już ku końcowi. W pewnej angielskiej
posiadłości o nazwie Beckbridge niedaleko Attlesham wraz z rodzicami mieszka
lady Helen Barstairs. Z uwagi na arystokratyczne pochodzenie ojca, kobieta nosi
tytuł hrabiny. Jej mąż bierze udział w działaniach wojennych, natomiast brat
już jakiś czas temu poległ na froncie. Jedynym mężczyzną – oprócz służących –
przebywającym w domu jest jej ojciec, który z powodu wieku nie został przez
władze wysłany na wojnę. Hrabia słynie z tego, że udostępnia swoją rezydencję
żołnierzom, którym jakoś niespecjalnie śpieszy się do domu albo mieszkają zbyt
daleko, żeby odwiedzić rodzinę podczas urlopu. Z drugiej strony jednak tych
wolnych dni jest tak niewiele, że praktycznie nikomu nie opłaca się wyjeżdżać. Posiadłość hrabiego to nie tylko „hotel” dla żołnierzy. Do rezydencji
bardzo często trafiają też ranni mężczyźni, którzy właśnie tutaj pragną wrócić
do zdrowia, a potem znów udać się na front, oczywiście jeśli przełożeni na to
pozwolą. Wśród tych młodych mężczyzn są głównie piloci RAF-u.
Pewnego
dnia do rezydencji trafia niejaki Oliver Donovan. Z pochodzenia jest
Kanadyjczykiem, który został ranny w czasie bitwy nad Sommą we Francji.
Mężczyzna jest niezwykle przystojny, więc nie dziwi fakt, że szybko zwraca
uwagę samotnej lady Helen. Ich potajemne spotkania odbywają się w altanie
znajdującej się na terenie posiadłości. Uczucie, które zaczyna ich łączyć jest
wyjątkowe i niezwykle silne. Zarówno Oliver, jak i Helen nie wyobrażają sobie
dnia, w którym będą musieli się rozstać, choć doskonale wiedzą, że to kiedyś
nastąpi. W momencie, gdy Oliver opuszcza rezydencję hrabiego, obiecuje Helen, że
jak tylko będzie mógł, to do niej wróci i wtedy poprosi o jej rękę. Oczywiście
najpierw lady Barstairs będzie musiała rozwieść się z mężem. Nie będzie to
łatwe, bo przecież Richard został jej z góry przeznaczony. Wszak to ojciec go
dla niej wybrał, a słowo rodziciela to świętość.
W
końcu Oliver wyjeżdża, a Helen żyje jedynie chwilą, w której znów będą mogli
się zobaczyć. Życie lady Barstairs diametralnie zmienia się, kiedy kobieta
dowiaduje się, że spodziewa się dziecka Olivera. Helen wie, że prędzej czy
później będzie musiała powiedzieć o tym rodzicom. I oczywiście Richardowi. Jak
na tę wieść zareaguje despotyczny hrabia? Czy Helen będzie mogła w spokoju
urodzić dziecko, które stopniowo staje się dla niej wszystkim? Czy ojciec
pozwoli na to, aby w jego rodzinie pojawił się mały człowiek będący owocem
niemoralnego prowadzenia się jego córki? Czy w końcu Oliver wróci i ożeni się z
Helen tak, jak planował przed wyjazdem? Jaki los czeka bohaterów tej historii?
Wyd. Allison & Busby Londyn 2011 |
Mija
dwadzieścia dwa lata. Jest rok 1940. Na świecie znów szaleje wojna. Adolf
Hitler morduje niewinnych ludzi. Bohaterowie historii, która rozgrywała się w
1918 roku są już starsi, wiele przeżyli, a niektórzy z nich stracili życie w
tych czy innych okolicznościach. W jednym z londyńskich szpitali z oddaniem
pracuje młoda i piękna pielęgniarka – Laura Drummond. Kobieta robi wszystko,
aby ranni na wojnie żołnierze jak najmniej odczuwali skutki swoich obrażeń.
Śmierć każdego młodzieńca Laura bardzo mocno przeżywa. Kiedy ją poznajemy,
kobieta ma właśnie wyjść za mąż za dzielnego pilota myśliwca – Roberta Rawtona.
Pomimo ostrego sprzeciwu jej przyszłych teściów, ślub i tak ma się odbyć. Dla
Roberta liczy się tylko Laura. Zdanie snobistycznych rodziców to sprawa
drugorzędna. Niestety, dzień poprzedzający ceremonię ślubną staje się
najtragiczniejszym dniem w życiu Laury. Robert ginie zestrzelony przez jakiegoś
niemieckiego pilota. Czy Laura będzie w stanie poradzić sobie z tak ogromną
tragedią? Czy oprócz ukochanej matki znajdą się ludzie, którzy zechcą jej pomóc?
Czy sytuacja, w jakiej znalazła się kobieta nie sprawi przypadkiem, że zostanie
wykluczona ze środowiska?
Gdybym
musiała jednym słowem opisać Altanę, to z pewnością byłoby to słowo
„piękna”. Tak, to po prostu piękna historia, która chwyta za serce, szczególnie
osoby posiadające romantyczną duszę. Czasy, w których toczy się akcja powieści
nie należą do najłatwiejszych. Najpierw jedna, a potem druga wojna. Obydwa
konflikty bardzo mocno odbijają się na życiu głównych bohaterów. Tak naprawdę
przez cały czas czują oni strach przed tym, co może się wydarzyć. Żołnierz,
który opuszcza dom, może już nigdy do niego nie wrócić. W dodatku w każdej
chwili można zginąć podczas nocnych nalotów. Praktycznie każdej nocy trzeba
uciekać do schronów, aby przeżyć.
Altana
to przede wszystkim opowieść o miłości, ale nie tylko o tej pomiędzy mężczyzną
a kobietą. Jestem skłonna stwierdzić, że tutaj na pierwszy plan wcale nie
wysuwa się romans, ale uczucie, które towarzyszy matce i jej dziecku. Czytelnik
jest w stanie dostrzec jak ważna jest miłość macierzyńska, bez względu na to
jakiego rodzaju więzi łączą matkę z dzieckiem. Niekoniecznie trzeba urodzić,
żeby móc bezgranicznie kochać i chronić za wszelką cenę. W tej historii jest
także tajemnica, która wyjdzie na jaw w najmniej oczekiwanym momencie. Są
bowiem ludzie, którzy wiedzą zbyt dużo, lecz dla dobra sprawy milczą latami,
aby nie zakłócać ustalonego porządku i nie doprowadzić do łez tych, którzy tak
naprawdę nie są niczemu winni. Ktoś kiedyś w ogromnym gniewie podjął jedną
okrutną decyzję, której skutki ciągną się przez długie lata.
Jeśli
chodzi o samych bohaterów, to są to postacie doskonale skonstruowane pod
względem psychologicznym. Pamiętajmy, że czasy, w których przyszło im żyć, były
niezwykle okrutne, więc musieli sobie radzić z nimi w taki sposób, aby móc w
miarę normalnie żyć. Każdy z bohaterów jest inny. Mężczyźni walczą, natomiast
kobiety głównie pielęgnują ich rany. Bardzo często zdarza się też, że sprawy
osobiste zaprzątają im myśli tam, gdzie ich głowy powinny być chłodne, a myśli
skierowane na walkę z wrogiem. Mary Nichols doskonale nakreśla rzeczywistość
wojenną. Dba o szczegóły przez co opowiadana przez nią historia staje się
wiarygodna. Przypuszczam, że w moim przypadku na Altanie się nie
skończy, zważywszy że Autorka specjalizuje się w moich ulubionych powieściach
historycznych.
Komu
zatem polecam tę książkę? Na pewno kobietom o romantycznej duszy, które lubią,
kiedy powieść charakteryzuje się niebanalną fabułą, pomimo że dotyczy
romantycznych relacji damsko-męskich. Oczywiście nie bez znaczenia jest także
umiejscowienie akcji. Bardzo bym chciała, aby w moje ręce trafiało więcej
takich lektur. Przyznam jednak, że kiedy zaczęłam czytać, wówczas odniosłam
wrażenie, jak gdybym już kiedyś tę książkę czytała. Przez chwilę przeżyłam swego
rodzaju déjà vu. Początek jest bardzo podobny do powieści napisanej
przez Maureen Lee zatytułowanej Dom przy Parku Książąt. Niemniej moje
mylne wrażenie już wkrótce zostało rozwiane i szybko okazało się, że są to dwie
różne historie.
Romantyczna dusza, mówisz? :D
OdpowiedzUsuńTo chyba ja!
To koniecznie przeczytaj. Nie pożałujesz. :-)
UsuńPamiętam, że w okolicach premiery baaaaardzo na nią chorowałam. Spodobała mi się, może nie zapiera dechu z zachwytu, ale czyta się dobrze
OdpowiedzUsuńCzytałam Twoją recenzję. :-) A jeśli chodzi o "zapieranie dechu", to mnie zaparła i to bardzo. Może dlatego, że ja generalnie lubię takie wojenne historie. Choć z drugiej strony większe wrażenie wywarły na mnie na przykład "Monsunowe dni". :-)
UsuńMiałam trochę większe oczekiwania co do tej książki, jednak i tak mile ją wspominam ;)
OdpowiedzUsuńMnie się książka bardzo podobała, ale może dlatego, że nie mam żadnych oczekiwań ani wobec książek, ani też względem ich autorów. Staram się jak tylko mogę odchodzić od wystawiania recenzji. Wolę o literaturze po prostu opowiadać niż ją oceniać. ;-)
UsuńŚwietna książka, która wywarła na mnie spore wrażenie i zapadła w pamięć.
OdpowiedzUsuńJa też czytałam ją jednym tchem. :-)
Usuń