Wydawnictwo:
KSIĄŻNICA/
GRUPA WYDAWNICZA PUBLICAT S.A.
Katowice
2014
Tytuł
oryginału: Turms, kuolematon
Przekład:
Zygmunt Łanowski
Starożytność
to epoka, która obejmuje ponad cztery tysiące lat, zarówno przed, jak i po
narodzeniu Chrystusa. To okres nie tylko najstarszych cywilizacji, ale także
lata tak zwanej starożytności chrześcijańskiej, trwającej od I do V wieku
naszej ery. Epoka starożytności to przede wszystkim czas rozkwitu wielkich
cywilizacji, które zaznaczyły swój wpływ na późniejszą historię i literaturę nie
tylko Europy, ale i całego świata. Rozwijały się, a potem upadały takie
cywilizacje, jak sumeryjska, egipska, asyryjska, grecka, izraelska, babilońska,
rzymska i perska. Jest to również czas niezwykle bogaty w rozmaite wydarzenia
polityczne, podboje czy przełomy.
Tym,
co nas w tej chwili najbardziej interesuje jest starożytne miasto Sardes, a w
nim świątynia Kybele, bo tak naprawdę to właśnie od Sardes i frygijskiej bogini
płodności wszystko się zaczęło. Gdyby nie spalenie świątyni przez naszego
głównego bohatera, kto wie, jak dalej potoczyłyby się jego losy? Czy musiałby
uciekać, aby uniknąć ukamienowania? Czy dowiedziałaby się w końcu, kim tak
naprawdę jest i jakie przeznaczenie jest mu pisane? Może nadal żyłby w
nieświadomości, nie wiedząc, że posiada niezwykłe moce, które z jednej strony
przysporzą mu trosk, a z drugiej sprawią, iż zyska nieprzeciętną sławę?
Zacznijmy jednak od początku.
Około
sześćdziesięciu kilometrów na południowy wschód od Akhisar i siedem kilometrów
na zachód od współczesnego tureckiego miasta Salihli na obszarze niewielkiej
wioski o nazwie Sart, znajdują się ruiny antycznej metropolii Sardes. Miejsce
to jest równie interesujące jak Efez czy Pergamon, a ponieważ występuje na
trasie mało uczęszczanej przez turystów, praktycznie świeci pustkami. Przypuszczalnie
już od VIII wieku p.n.e. Sardes był stolicą państwa Lidyjczyków. Niemniej, w
mitologii greckiej możemy znaleźć całkiem sporo istotnych wydarzeń i anegdot
dotyczących tegoż miasta. Niektóre przekazy mówią, że mieli nim władać
potomkowie samego Heraklesa. Z kolei jeden z nich o imieniu Tmolos został
rozszarpany przez byka za to, iż na ołtarzu w świątyni Artemidy dopuścił się
gwałtu na jednej z towarzyszek orszaku zawistnej bogini. Ponieważ góra, która
wznosi się nad miastem posiada podwójny szczyt przypominający rogi byka,
została ona nazwana imieniem winowajcy.
Krezus (?-546 p.n.e.) |
W
547 roku p.n.e. Sardes dostał się pod panowanie Persów, którzy bynajmniej nie
zamienili go w prowincjonalną mieścinę. Pierwszym władcą miasta został Tabalos,
który z pochodzenia był Persem. Niemniej, największy rozkwit miasta przypada na
czasy, kiedy zarządzał nim król Krezus. Wtedy jakiś genialny rzemieślnik
wynalazł sposób na wytapianie niemalże czystej próby złota i srebra. Ta
nowatorska technologia pozwoliła Krezusowi na bardzo szybkie wzbogacenie się.
To właśnie on ufundował ogromną świątynię Artemidy w Efezie. Siła, jaką poczuł
bogaty Krezus sprawiła, że zaczął wszczynać wojny celem rozszerzenia granic
własnego królestwa. I wtedy na własnej skórze odczuł, jak bardzo niebezpieczni
mogą okazać się Persowie, którzy nie tylko go pokonali, ale też zdobyli Sardes.
Po tych wydarzeniach miasto jeszcze raz uległo zniszczeniu, a było to w 499
roku p.n.e.. Podczas powstania miast jońskich przeciwko Persom, rozpoczął się
nieoczekiwany atak na Sardes przypuszczony przez zbrojne oddziały ateńskie,
które zostały przysłane na pomoc powstańcom. Z kolei buntujący się Grecy
zdobyli i spalili świątynię bogini Kybele. W tymże podpaleniu czynny udział
brał główny bohater powieści Miki Waltariego – Lars Turms.
Czytelnik
poznaje Turmsa, kiedy ten świadomy swojej natury, sięga do glinianej czarki, a
wysypawszy na dłoń jej zawartość, zaczyna przypominać sobie chwile, które upamiętniają
małe kamienie. Razem z Larsem cofamy się zatem do chwili jego pobytu w Delfach,
gdzie wyrocznia oczyszcza go ze wszystkich grzechów, jakie do tej pory
popełnił. Jest więc niewinny i może spokojnie odejść. Gdyby było inaczej,
wówczas groziłaby mu śmierć. Pytia informuje Turmsa, że przybywa on z Zachodu,
co wydaje mu się niesamowicie dziwne, ponieważ oznacza to, że do Delf
przywędrował z innego kierunku, niż można dostać się tam z Sardes. Przecież
Lars wie, że brał udział w podpaleniu świątyni Kybele. Dlaczego więc do Delf
trafił z innej strony świata?
Akcja
powieści rozgrywa się w okresie wojen perskiego króla Dariusza I Wielkiego (ok.
550-485 p.n.e.), a także w czasach podbojów greckich i morskiego panowania
Kartaginy. Z kolei Turms jest w tym wszystkim, jak gdyby nieco rozdarty,
ponieważ gdybyśmy go zapytali po której stronie się opowiada, sądzę, że nie
byłby w stanie udzielić nam konkretnej odpowiedzi, pomimo że spoufala się z
Grekami. Przecież jak na razie nie zna swojej przeszłości, a to może niekorzystnie
wpływać na jego postrzeganie otaczającej go rzeczywistości. Najbardziej wyraźne
wspomnienie Larsa wiąże się z rozłupanym dębem, w którego uderzył piorun oraz z
martwymi owcami leżącymi wokół niego. Chociaż przy pomocy pewnego mądrego i
interesującego nauczyciela Turmsowi udaje się dowiedzieć niektórych rzeczy na
temat najbliższej przeszłości, to jednak ta wiedza zamiast odpowiedzi na
pytania, przynosi mu jedynie kolejne niewiadome.
Lars
Turms przebywając w Delfach poznaje dumnego Spartanina – Dorieusa – którego
przodkiem był sam Herkules. Pomimo że każdym z nich kierują różne cele, to
jednak ich losy już wkrótce będą się ze sobą nierozerwalnie łączyć. Po
otrzymaniu licznych znaków, obydwaj mężczyźni decydują się wyruszyć w podróż,
nie bacząc na to, jakie przeznaczenie przygotowali dla nich bogowie. To oni są
panami własnego losu i to oni będą nim kierować. A zatem ruszają na południe…
I
tak oto jesteśmy świadkami długotrwałej podróży nieśmiertelnego Larsa Turmsa
przez rozliczne śródziemnomorskie kraje. Młody mężczyzna opowiada czytelnikowi
o swoich przygodach, których doświadczył podczas tychże podróży. Wciąż nie wie,
kim tak naprawdę jest, lecz czuje, że bogowie prowadzą go do kraju jego
przodków, aby objawić mu prawdziwe przeznaczenie. Turms i jego towarzysze będą
spotykać na swojej drodze liczne niebezpieczeństwa. Będą też trafiać do obcych
krain i poznawać ludy, które je zamieszkują. Podczas tej podróży czytelnik
będzie mógł zaobserwować, w jaki sposób Lars Turms zmienia się, stając się wreszcie
dorosłym, dojrzałym i rozumnym mężczyzną. Czy zatem kraj, do którego w końcu
dotrze sprawi, że będzie tam szczęśliwy? Czy miłość, której doświadczy okaże
się tym, czego naprawdę pragnie? Jak wreszcie Turms poradzi sobie ze zdradą?
Czy kiedy już dowie się prawdy o sobie, będzie w stanie ją zaakceptować?
Mapa przedstawiająca śródziemnomorskie podróże Larsa Turmsa. Mapa pochodzi z amerykańskiego wydania książki. Wyd. G.P. Putnam's Sons Nowy Jork 1956 |
Moje
serce Mika Waltari podbił swoją fenomenalną Trylogią rzymską, którą
czytałam jakiś czas temu, nie mogąc się od niej oderwać. Wtedy postanowiłam
sobie, że w przyszłości przeczytam wszystkie książki tego fińskiego Autora. I
tak oto poznałam Turmsa posiadającego nieśmiertelną naturę. Moim zdaniem Lars
to na pewno postać o bardzo skomplikowanej osobowości. Zresztą, nie ma się
czemu dziwić, że Mika Waltari tworzył właśnie takich złożonych pod względem emocjonalnym
bohaterów. Sam od pewnego momentu swojego życia cierpiał na zaburzenia
psychiczne, które doprowadzały wręcz do tego, że musiał być hospitalizowany.
Być może choroba w pewnym sensie pomagała mu w twórczości, gdyż dzięki niej był
w stanie pisać z jednej strony dość melancholijnie i pesymistycznie, co dla
niektórych krytyków stanowiło ogromny walor, a z drugiej jego dorobek literacki
jest niezwykle oryginalny.
Odnoszę
wrażenie, że twórczość Miki Waltariego posiada w sobie cechy, które skłaniają
czytelnika do refleksji. W tym kontekście należałoby też zastanowić się nad sobą, nad własnym
postępowaniem i życiem. Bohaterowie kreowani przez Fina wyposażeni są bowiem w cechy charakteru nas samych. Oni stanowią, jak gdyby lustrzane odbicie współczesnego
człowieka. Przecież tak wielu z nas boryka się z rozmaitymi codziennymi
problemami i nie potrafi znaleźć na nie lekarstwa; nie umie ich rozwiązać. Potrzeba
bowiem czasu, aby móc zrozumieć pewne trudne sprawy i odnaleźć drogę, która
zaprowadzi prosto do domu, tak jak dzieje się to w przypadku Turmsa.
Turms,
nieśmiertelny to proza niezwykle ambitna i trudna w zrozumieniu. Aby pojąć
te wszystkie podróże głównego bohatera, trzeba dość dobrze orientować się w
geografii, szczególnie tej starożytnej. Generalnie powieści historyczne
uzupełniane są o mapy, które w pewien sposób ułatwiają czytelnikowi podążanie w
ślad za bohaterami. W najnowszym wydaniu Turmsa, nieśmiertelnego
niestety takiej mapy nie znajdziemy, dlatego trzeba wspomóc się wyobraźnią.
O Larsie
Turmsie już opowiedziałam co nieco. A jacy w takim razie są inni bohaterowie?
Na pewno na swój sposób wyjątkowi. Każda z postaci poruszająca się na kartach
książki ma swoje zadanie do spełnienia. Mężczyźni przede wszystkim są tutaj po
to, aby walczyć. Ponieważ V wiek p.n.e. obfitował w szereg wojen, Mika Waltari
wprowadził do fabuły swojej powieści sporo scen batalistycznych. Jest nawet
wątek korsarski. Z kolei jeśli wziąć pod uwagę postacie kobiece, to na czoło
wysuwa się była kapłanka Arsinoe, a potem nie małą rolę odgrywa także jej córka
Misme.
Pomimo
że akcja powieści rozgrywa się w świecie, w którym rządzą starożytni bogowie,
to jednak nie potrafiłam oprzeć się wrażeniu, że Mika Waltari nie odmówił sobie
wprowadzenia niektórych elementów charakteryzujących wiarę chrześcijańską. Lars
Turms w pewnym momencie swojego życia zaczyna wykazywać cechy, które stawiają
go ponad człowiekiem. Wychodzi z niego odbierająca mu siły moc. Czy moje
skojarzenie jest trafne? Nie wiem. Wiem natomiast z biografii Miki Waltariego,
że Autor bardzo bał się śmierci. Możliwe zatem, iż ta nieśmiertelność w jego
twórczości miała stanowić swego rodzaju antidotum na lęk, który wciąż mu
towarzyszył.
Powieść
na pewno przeznaczona jest dla tych czytelników, których fascynuje świat
starożytności, oraz dla tych, którzy lubią historię. Podsumowując, mogę
stwierdzić, że książka niewątpliwie stanowi arcydzieło literatury światowej i
klasycznej, pomimo iż czasami trudno jest odgadnąć gdzie akurat znajduje się
nasz główny bohater i z jakimi dziwnymi ludami ma do czynienia.
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu
Od dłuższego już czasu zabieram się za poznanie twórczości Mika Waltari, lubię tematykę, o której autor pisze, ale jakoś nigdy nie jest mi po drodze. Czuję, że w tej książce się odnajdę i na pewno będę ją miała na uwadze przy najbliższych zakupach.
OdpowiedzUsuńTaką książką życia Miki Waltariego jest "Egipcjanin Sinuhe". Na pewno też ją przeczytam. Natomiast historia Turmsa jest trudna w odbiorze. Przynajmniej tak mi się wydaje. Trzeba się nad nią dobrze skupić. Mnie zachwyciła "Trylogia rzymska" i to właśnie dzięki niej odkryłam Waltariego. :-)
UsuńO! Pierwszy raz jestem na Twoim blogu i od razu trafiłam na recenzję książki, która może okazać się lekturą dla mnie idealną. Cóż za zbieg okoliczności. Będę zaglądać częściej.
OdpowiedzUsuńTo witam Cię bardzo serdecznie! :-) Dla mnie Mika Waltari to po prostu geniusz literatury. Zachwyciłam się jego "Trylogią rzymską" jakiś czas temu, i teraz już nie mogę przejść obojętnie obok jego książek. :-)
Usuń