Wydawnictwo:
WAM
Kraków
2016
Na
przestrzeni lat zarówno w polskiej, jak i obcej literaturze wojennej
wielokrotnie pojawiał się już motyw miłości pomiędzy katem a ofiarą. Mam
oczywiście na myśli drugą wojnę światową i uczucie łączące bohaterów stojących
po dwóch jakże różnych stronach konfliktu. Odnoszę wrażenie, że ostatnio coraz
częściej na polski rynek wydawniczy trafiają powieści, gdzie – jeśli nie
głównym, to przynajmniej pobocznym wątkiem – jest właśnie miłość rodząca się
pomiędzy esesmanem a przedstawicielką okupowanego kraju. Za takimi historiami
stoją przeważnie młode pisarki tworzące literaturę przeznaczoną dla kobiet. Z
kolei czytelniczki coraz częściej przyznają, że tego rodzaju powieści są dla
nich niezwykle poruszające i uwielbiają je czytać. Przyznam, że sama jestem
jedną z takich czytelniczek. Tematyka drugiej wojny światowej jest mi bliska od
bardzo dawna. Pamiętam, że już jako dziecko zaczytywałam się w literaturze
wojennej. Natomiast w historiach, w których głównym motywem jest miłość
pomiędzy katem a ofiarą zawsze dopatruję się człowieczeństwa, bo wiem, że mimo
tego całego okrucieństwa drugiej wojny światowej, ono istniało, lecz nie miało
prawa wydobyć się na zewnątrz. Oczywiście nie oznacza to, że mam zamiar
wybielać nazistów. Ich wina jest jednoznaczna i jest to kwestia bezdyskusyjna.
Wiem jednak, że wśród tamtych Niemców byli też i tacy, którym polityka Adolfa
Hitlera (1889-1945) nie tylko się nie podobała, ale wręcz byli skłonni z nią
walczyć.
Trzeba
też pamiętać – bez względu na to, co mówią niektórzy – że podczas drugiej wojny
światowej wiele kobiet wiązało się z esesmanami, choć każda z nich mogła
kierować się innymi powodami. Na przykład prostytutki, które wiedziały, że
noszą w sobie jakąś chorobę weneryczną, specjalnie uwodziły Niemców, aby tylko
móc ich zarazić. Była to ich własna forma walki z okupantem. Były też takie
kobiety, które sypiały z esesmanami, aby w ten sposób uratować kogoś bliskiego
lub po prostu wyciągnąć jakieś ważne informacje i przekazać je członkom
polskiego ruchu oporu. Były jednak i takie kobiety, które naprawdę kochały
niemieckich oficerów, a ich miłość była odwzajemniona, i prędzej czy później
przynosiła owoc w postaci dziecka. Dla takich zakochanych kobiet nie było ważne
czy poniosą karę w imię swojej miłości. Często przez sąsiadów czy znajomych, a
nawet przez zupełnie obcych ludzi, nazywane były „faszystowskimi dziwkami”.
Wiedziały, że któregoś dnia może zostać wydany na nich wyrok śmierci. W
najlepszym wypadku mogły stracić urodę lub zostać ogolone. Z esesmanami było
podobnie. Ci utrzymujący bliższe relacje z nie-Aryjkami liczyli się z tym, że
ten związek któregoś dnia może ujrzeć światło dzienne i trzeba będzie srogo
zapłacić za chwile słabości. Nie dziwi więc fakt, że pisarze tak często sięgają
po ten temat i piszą książki, które chwytają czytelników za serce.
Mirosława
Kareta jest kolejną pisarką, która sięgnęła po trudny temat miłości pomiędzy
katem a ofiarą. Dla przypomnienia dodam, że ostatnio zrobiła to także Justyna
Wydra, pisząc poruszającą powieść Esesman i Żydówka. Pokochałam wroga
to pierwsza część rodzinnej sagi, której akcja rozgrywa się na dwóch
płaszczyznach czasowych. Z jednej strony mamy początek lat 90. XX wieku, czyli
Polskę tuż po upadku komunizmu, zaś z drugiej strony przenosimy się do Krakowa czasów
drugiej wojny światowej. Pomimo iż wydawać by się mogło, że główną bohaterką
książki jest kobieta, która podczas wojny dopuściła się zdrady kraju, wiążąc
się z okupantem, to jednak tak naprawdę na pierwszy plan wysuwa się jej
czterdziestokilkuletni syn. W powieści generalnie dominuje rzeczywistość końca
XX wieku, zaś nie ta sprzed wielu, wielu lat. Maksymilian Petrycy to znany
krakowski endokrynolog, który ma za sobą niebezpieczną działalność w opozycji
podczas niespokojnych lat 80. XX wieku. Był nawet internowany. Odzyskanie
wolności w Polsce jest dość świeżym tematem, więc nikogo nie dziwi fakt, że
praktycznie wszyscy żyją pierwszymi częściowo wolnymi wyborami i obaleniem
znienawidzonego komunizmu.
Matka
Maksymiliana – Jadwiga – wciąż żyje przeszłością. Z ogromnym wzruszeniem
obserwuje, jak upada Mur Berliński. Obecnie jest schorowaną kobietą o słabym
sercu i nawet najmniejsze wzruszenie może sprawić, że jej stan zdrowia znacznie
się pogorszy. Może wręcz umrzeć, dlatego syn robi wszystko, co tylko jest w
jego mocy, aby oszczędzić matce wrażeń. Niestety, nie zawsze mu się to udaje.
Któregoś dnia bowiem Jadwiga zupełnie przypadkowo odkrywa, że jest ktoś z jej
przeszłości, kto pragnie ją odnaleźć, aby raz na zawsze zamknąć jej wojenną
historię. Emocje, które towarzyszą temu odkryciu są tak silne, że Jadwiga dostaje
ataku serca i zostaje odwieziona do szpitala. Jej stan jest krytyczny.
Maksymilian nie opuszcza matki na krok. Siedzi przy jej łóżku dzień i noc, a
jako lekarz zdaje sobie sprawę z tego, że już niedługo będzie musiał się z nią
pożegnać na zawsze. Wtedy też mężczyzna dowiaduje się co tak naprawdę było
powodem nagłego pogorszenia się stanu zdrowia matki. Jeszcze na łożu śmierci
Jadwiga powiadamia syna o tym, że niegdyś napisała pamiętnik, którego adresatem
jest on, Maksymilian Petrycy. Poza tym lekarz otrzymuje od matki pierścionek,
którego ta nie zdejmowała z palca przez całe życie. W końcu dochodzi do
najgorszego. Jadwiga umiera, natomiast Maksymilian próbuje odnaleźć rzeczony
pamiętnik. Niestety, nie jest to takie proste. Matka nie zdążyła powiedzieć,
gdzie go ukryła.
Jak
to często w życiu bywa, mieszkanie po dziadkach dziedziczą ukochane wnuki. Tak
więc już niedługo po śmierci Jadwigi do jej mieszkania wprowadza się córka
Maksymiliana – Ania. Podczas robienia porządków dziewczyna odnajduje zapomniany
dziennik babci. Niestety, czas zrobił swoje i praktycznie nie da się z niego
wiele odczytać. Są jednak pewne możliwości techniczne, które mogą to ułatwić. I
tak oto zaczyna się prawdziwa historia Jadwigi i pewnego Niemca, który podczas
wojny wynajmował pokój w mieszkaniu rodziny Jadwigi. Nie był on oficerem SS,
lecz cywilnym pracownikiem, co jednak nie zmieniało faktu, że nadal pozostawał
wrogiem Polski. Ponieważ samo czytanie pamiętnika nie wystarcza, Maksymilian
decyduje się na wyjazd do Monachium, gdzie pragnie dogłębnie poznać historię
swojej matki. Chce też, aby ta sprawa została wreszcie doprowadzona do końca,
lecz na miejscu okazuje się, że jest ktoś, komu wcale nie jest na rękę, aby
Petrycy poznał całą prawdę. Kim jest ta osoba i dlaczego zaczyna prześladować
Maksymiliana? Czego mężczyzna dowie się z dziennika swojej matki? Czy będzie
mógł wybaczyć jej miłość do wroga? Czy będzie mógł żyć z prawdą, która znajduje
się na kartach pamiętnika Jadwigi? Czy poznana prawda nie zniszczy przypadkiem kariery
zawodowej i politycznej Maksymiliana?
Przyznam,
że kiedy sięgałam po Pokochałam wroga liczyłam na to, iż na kartach
powieści będzie znacznie mniej współczesności. Wydawało mi się, że Autorka
położyła większy nacisk na czasy drugiej wojny światowej. Na kartach powieści
chciałam przenieść się do okupowanego Krakowa i oczami wyobraźni zobaczyć jak
ludzie wtedy żyli. Niestety, jest tego zbyt mało, aby móc powiedzieć na ten
temat coś więcej. W mojej opinii lata drugiej wojny światowej opisane są zbyt
ubogo. Mirosława Kareta skupiła się w głównej mierze na okresie
postkomunistycznym w Polsce. W dodatku bezustannie – przy pomocy Maksymiliana
Petrycego – porównuje Polskę z Niemcami. Wygląda to mniej więcej tak, jakbyśmy
w tamtym okresie nie mieli u siebie nawet wody w kranie, nie mówiąc już o jakichś
wyższych standardach życia. O ile sobie przypominam sprowadzano już wtedy z
Zachodu towary naprawdę dobrej jakości. W dodatku nigdy nie zapomnę smaku
czekolady, którą zajadałam się jeszcze w czasach komunizmu. Jestem skłonna
stwierdzić, że teraz żadna czekolada tak mi nie smakuje, jak tamta. Wydaje mi
się, że na tym polu Autorka trochę przesadziła, stawiając Polskę na tak niskim
poziomie gospodarczym. Owszem nie żyliśmy w raju (teraz też nie żyjemy w
porównaniu z innymi krajami), ale aż tak źle to nie było!
Fabuła
powieści skupiona jest przede wszystkim na rodzinie Maksymiliana Petrycego,
czyli na jego żonie i dzieciach. W moim odczuciu jest to klasyczna polska
rodzina z całą galerią rozmaitych problemów. Są dorastające dzieci, które wciąż
przysparzają kłopotów, szczególnie córka Ania. Jest syn, który myśli zupełnie
innymi kategoriami, niż ojciec. I są oczywiście młodsze dzieci, które na chwilę
obecną wiedzą o życiu jeszcze zbyt mało, aby mogły mieć własne zdanie na niektóre
tematy. Z kolei sam Maksymilian to typowy facet, który z jednej strony jest
wierny żonie i bardzo ją kocha, zaś z drugiej nie miałby nic przeciwko temu,
aby z dala od domu zabawić się z młodą, ładną dziewczyną, która w dodatku przez
cały czas go prowokuje i usiłuje uwieść.
Trudno
jest oceniać książkę, która stanowi dopiero pierwszą część danej historii.
Należałoby więc poczekać aż akcja rozwinie się dalej. Jak już wspomniałam, na
chwilę obecną mogę jednak stwierdzić, że zbyt mało w tej powieści drugiej wojny
światowej, zważywszy że zapiski Jadwigi i konsekwencje jej postępowania podczas
okupacji odbiły się bardzo poważnie nie tylko na jej życiu, ale też na życiu
jej syna i męża. Odnoszę też wrażenie, że pamiętnik Jadwigi nie jest
autentyczny. Niby jest miłość, ale wygląda to tak, jakby jej w ogóle nie było. Autorka
poskąpiła czytelnikowi scen, w których Jadwiga i Max tę miłość okazują sobie wzajemnie.
Przecież zwykłe okazywanie sobie uczuć przez bohaterów nie musi od razu wskazywać
na powieść erotyczną. Wydaje mi się, że właśnie tego chciano uniknąć, co
niekoniecznie wyszło książce na dobre. Z kolei niektóre wydarzenia pojawiają
się, jak gdyby znikąd.
Kiedy
ukaże się drugi tom sagi, wówczas na pewno po niego sięgnę, zważywszy że
zakończenie pierwszej części jest dość ciekawe i odkrywa kolejne tajemnice
związane z wojną i okupowanym Krakowem. Okazuje się bowiem, że bohaterowie w
imię miłości – nawet tej niespełnionej – są w stanie posunąć się do najbardziej
podłych czynów, aby tylko wyeliminować konkurencję. Poza tym Pokochałam
wroga to przede wszystkim historia o przebaczeniu. Nie chodzi tutaj jedynie
o przebaczenie, jakiego może oczekiwać Jadwiga od swojego syna, lecz przede
wszystkim o przebaczenie winy, której piętno może ciążyć człowiekowi przez
wiele lat i tak naprawdę nigdy nie zostać zdjęte. Czasami człowiek do dnia
śmierci może walczyć z wyrzutami sumienia, których nie jest w stanie się
pozbyć, gdyż na świecie nie ma już ludzi, którzy mogliby wybaczyć.
Miałam na nią ochotę, ale później przeczytałam kilka recenzji i nie jestem pewna... Większość osób pisze własnie, że tej miłości jest trochę mało i te tło nie jest wyjątkowo pociągające. Na razie dam sobie spokój, ale może kiedyś mi się znowu zachce ;)
OdpowiedzUsuńInsane z http://przy-goracej-herbacie.blogspot.com/