Wydawnictwo:
ŚWIAT KSIĄŻKI
Warszawa
2015
Tytuł oryginału: Der Duft der Muskatblüte
Przekład: Barbara
Janowska-Michnowska
Od
niepamiętnych czasów Indie były związane z Europą. Ten kontakt wpłynął na jedną
i drugą stronę zarówno pod względem kulturowym, jak i materialnym. Niemniej
pojawienie się europejskich mocarstw w Indiach w połowie XV wieku, dzięki
odkryciu drogi morskiej, miało dalece idące konsekwencje dla kształtu i zmian w
indyjskim społeczeństwie i historii. Jako pierwsi w roli kupców pojawili się w
Indiach Portugalczycy, których śladem przybyli Holendrzy, Brytyjczycy i
Francuzi. To właśnie te potęgi konsekwentnie opracowywały plany, które w
przyszłości miały sprawić, iż będą odgrywać znaczącą rolę polityczną w Indiach.
Spośród wszystkich europejskich mocarstw to Brytyjczycy potrafili stać się
politycznymi panami Indii. Z kolei w wiekach XVIII i XIX, a także do połowy
XX, Hindusi kontynuowali walkę z europejskimi potęgami, aby w ten sposób stać
się niezależnym krajem po podziale subkontynentu.
W
czasie tych czterystu lat musiało upłynąć dużo wody, aby Indie przeszły
wreszcie transformację z feudalnego, konserwatywnego i ograniczonego systemu
społecznego do systemu kapitalistycznego, postępowego i integracyjnego pod
względem społecznym, stając się państwem, które może samo o sobie decydować w
oparciu o bodźce zewnętrzne, ideę równości, wolności, braterstwa i rządów
kompetentnej grupy ludzi, zamiast jednego człowieka, czyli innymi słowy Indie
przeszły od monarchii do demokracji. Co ważne, w tym procesie transformacji
obecna była tendencja ciągłości i zmian we wszystkich sferach mających wpływ na
działalność człowieka na indyjskiej ziemi, pomimo obcej dominacji ze strony
Brytyjczyków w latach 1757-1947, i ich wysiłków mających na celu doprowadzenie
do całkowitej zmiany podstawowych postaw i perspektyw Hindusów. Analizując tę
kwestię można dowiedzieć się, jak zareagowały Indie na zachodnią dominację i
ukazały swą odporność w obliczu wyzwania, jakim było unicestwienie indyjskiej
mozaiki kulturowej opartej na pluralistycznych wartościach kulturowych
odziedziczonych w ich długiej historii trwającej od ponad pięciu tysięcy lat.
Afonso de Albuquerque – drugi wicekról Indii |
Czynniki
powstania państw narodowych, renesansu i reformacji, a także rewolucja rolna i
przemysłowa, nowa doktryna ekonomiczna merkantylizmu, konkurencja pomiędzy
państwami narodowymi skupiająca się na złamaniu gospodarczego monopolu
dotyczącego kupców z Wenecji i Genewy przewożących swoje towary drogą morską,
oraz wielki postęp w technologiach nawigacyjnych, jak wynalezienie kompasu,
dały silny impuls do odkryć geograficznych, które doprowadziły do odkrycia
nowych światów i nowych szlaków morskich. W wyniku powyższych czynników została
odnaleziona nowa trasa na Wschód biegnąca przez Przylądek Dobrej Nadziei. Fakt
ten doprowadził do wystąpienia europejskiego monopolu na morzach i pojawienia
się Europejczyków zmierzających do Indii w poszukiwaniu dróg handlu i
rzemiosła. Handel skupiał się głównie na przyprawach, które stały się
zasadniczymi składnikami nawyków żywieniowych. Dzięki rywalizacji europejskich
mocarstw, w połowie XVIII wieku Indie stały się prawdziwym teatrem konfliktów.
Indie
utrzymujące zbyt długi dystans odnośnie do handlu z Azją Południowo-Wschodnią i
zachodnimi państwami azjatyckimi, nigdy nie miały bezpośredniego kontaktu z
handlem morskim z państwami europejskimi położonymi nad Oceanem Atlantyckim.
Władca Portugalii książę Henryk Żeglarz (ok. 1398-1460) objął dowodzenie pośród
narodów europejskich i zaczął promować aktywność marynistyczną. Podczas reżimu
króla Jana II Doskonałego (1455-1495), Bartolomeu Dias (ok. 1450-1500)
przekroczył Przylądek Dobrej Nadziei. Kiedy w Portugalii panował król Manuel I
Szczęśliwy (1469-1521), wówczas Vasco da Gama (ok. 1469-1524) rozpoczął swoją
wyprawę, która odbyła się w 1497 roku. W maju 1498 roku podróżnik wylądował na
ziemi indyjskiej (Kalikat). Ciche przybycie Vasco da Gamy na ziemię indyjską
doprowadziło do daleko idących konsekwencji. Został on serdecznie przyjęty
przez Zamorina z Kalikatu i zapewne ten fakt poniekąd sprawił, że Vasco da Gama
przybył do Indii ponownie w 1501 roku, a do Portugalii powrócił dwa lata
później. Od tego czasu zakładano centra handlowe w Kalikacie, Koczinie oraz w
mieście Kannur, skutecznie tłumiąc arabski opór. Dom Francisco de Almeida (ok.
1450-1510) został wyznaczony wówczas na pierwszego wicekróla Indii, a było to w
roku 1505. Zainicjował on tak zwaną politykę Blue Water, czyli panowanie
nad morzem przez mocne siły marynarki. W 1509 roku Francesco de Almeida został
zastąpiony przez Afonso de Albuquerque’a (1453-1515), tym samym stając się drugim
wicekrólem Indii. Swoją funkcję sprawował do dnia śmierci.
Afonso
de Albuquerque położył podwaliny portugalskiej władzy w Indiach poprzez podbój
stanu Goa w 1510 roku, który stopniowo zasiedlali Portugalczycy przybywający do
Indii. W 1515 roku Afonso de Albuquerque zdobył Ormuz – wyspę w Zatoce
Perskiej. Zbudował również fort w Koczinie za zgodą jego władcy. W 1534 Portugalczycy
otrzymali Diu i Bassein, natomiast w 1538 roku podbili Daman. Tak więc siła
Portugalii w Indiach wzrosła, natomiast spadek ich potęgi i wpływów zanotowano
dopiero z początkiem XVII wieku. Ta klęska spowodowana była różnymi czynnikami,
takimi jak chęcią nawracania Hindusów na chrześcijaństwo, czy też wyparciem Portugalii przez Hiszpanów. Niemniej po raz pierwszy w historii Portugalczycy
mogli w spokoju zawierać międzynarodowe traktaty handlowe z indyjskimi
władcami. Tamte umowy do dziś wpływają na charakter handlu pomiędzy Europą a
Indiami. Odnosi się to także do postrzegania tej kwestii przez indyjskie
społeczeństwo. Chodzi głównie o produkcję przypraw, która znacznie wzrosła z
myślą o handlu międzynarodowym, natomiast produkcja rolna stała się w znacznej
mierze zorientowana na orientalny rynek.
Plac targowy w indyjskim stanie Goa w 1583 roku Rysunek powstał około 1893 roku. autor: James Douglas (1858-1911) |
Do
takich właśnie szesnastowiecznych Indii płynie statek handlowy prosto z
Portugalii. Oczywiście nie jest to jedyny statek płynący w tym samym czasie z
Lizbony po wodach Oceanu Atlantyckiego, lecz na pewno najważniejszy. Wszystkie
należą do niezwykle wpływowej portugalskiej rodziny zajmującej się handlem.
Mowa oczywiście o rodzinie da Silveira. Tym najważniejszym statkiem dowodzi
młody Dom Alessando, który jest niesamowicie srogi wobec swoich podwładnych i
za każde nieposłuszeństwo z ich strony wymierza winowajcy okrutną karę
cielesną. Nie ma wówczas różnicy, kim jest osoba, która dopuściła się
przewinienia, i czy było ono popełnione w dobrej lub złej wierze. Najważniejsze
w tym wszystkim jest to, że podwładny żołnierz złamał obowiązujący na służbie
regulamin, zaś w wymierzeniu odpowiedniej kary nie pomoże nawet fakt, iż
winowajca jest przyjacielem Alessandra da Silveiry. Trzeba bowiem było myśleć o
konsekwencjach zanim popełniło się błąd i wypowiedziało się posłuszeństwo
kapitanowi. Oczywiście wszyscy żołnierze i pozostali, niżsi rangą, członkowie
załogi przebywający na statku płynącym do Indii pod dowództwem Alessandra da
Silveiry doskonale zdają sobie sprawę z tego, czym tak naprawdę skończy się
ewentualne złamanie zasad regulaminu. Oni wszyscy wiedzą, że okrutnej kary mogą
wręcz nie przeżyć. Niemniej czy nawet w obliczu śmierci są w stanie odmówić
pomocy tym, którzy są dla nich ważni? Czy strach przed gniewem kapitana statku
wystarczy, aby zawrócili z raz obranej drogi i zawiedli zaufanie tych, którzy
pokładają całą swoją nadzieję w ich pomocy? Czy żołnierz, który w swoim życiu
kieruje się przede wszystkim honorem może złamać regulamin tylko dlatego, żeby
ochronić młodą kobietę przed życiem z potworem, na jakie skazała ją własna
rodzina?
Alessandro
da Silveira nie wie jednak, że tuż pod jego nosem – jeszcze w Lizbonie –
zawiązał się spisek. Stronami rzeczonego spisku są jego młodsza siostra Ana
oraz zaufany żołnierz kapitana. Pomimo że morska podróż do Indii trwa w
najlepsze już od jakiegoś czasu, Alessandro nie ma pojęcia, że na statku
przebywa również Ana, której w żadnym razie nie powinno tutaj być. Z kolei
dziewczyna nie wyobraża sobie, że mogłaby pozostać w Lizbonie i podporządkować
się woli rodziny, która chciała wydać ją za mąż za potwora. Trzeba pamiętać, że
jest rok 1545, czyli czasy, kiedy małżeństw nie zawierano bynajmniej z miłości,
zaś młodzi nie mieli w tej sprawie praktycznie nic do powiedzenia. Całej tej
małżeńskiej transakcji dokonywały zainteresowane rodziny, natomiast jej
przedmiotem był przede wszystkim majątek, który miał zasilić jedną czy drugą
familię. Czasami do głosu dopuszczano przyszłego małżonka, zaś kobiety w ogóle
nie słuchano. Mogła błagać, grozić i protestować na wszelkie możliwe sposoby, a
i tak jej zdanie nikogo nie obchodziło. Co zatem w takiej sytuacji pozostało
zrozpaczonej Anie? Tylko ucieczka, której w dodatku sprzyjały okoliczności.
I tak oto nasi bohaterowie płyną sobie po Oceanie Atlantyckim, nie mając pojęcia, że już niedługo rozegrają się najważniejsze wydarzenia ich życia. Jak to często bywa podczas tego rodzaju podróży, tak i tym razem natura postanawia pokazać na co ją stać. Otóż, pewnej nocy na oceanie zaczyna szaleć sztorm, a na pokład statków wdziera się woda. Z jednej strony trzeba ratować towar, zaś z drugiej ludzi, którzy w każdej chwili mogą się potopić. Szaleńczy wicher dmie w żagle i łamie maszty. Alessandro da Silveira wydaje jeden rozkaz za drugim. Nie wie jednak, że gdzieś pod pokładem wraz z bliżej nieznanym więźniem ukryta jest jego młodsza siostra, która teraz czuje śmiertelny strach i jest niemalże pewna, iż ta ucieczka była najgłupszą rzeczą, jaką w życiu zrobiła. Zapewne już niedługo umrze w męczarniach. Woda wedrze jej się do płuc i pozbawi ostatniego oddechu. Przerażona patrzy jak poziom wody coraz bardziej się podnosi i jeszcze chwila, a całkowicie ją pochłonie. I wtedy staje się cud. Ktoś ją ratuje. Ana jest niemalże nieprzytomna, więc trudno jej rozeznać, kim jest wybawiciel. Najważniejsze, że ktoś jednak przyszedł jej z pomocą i tym samym uratował życie. Niestety, już niedługo okaże się, że jej srogi brat nie będzie miał litości nawet dla niej. W dodatku okrutnie ukaże również tego, kto ułatwił jej ucieczkę z Lizbony. Na nic zdadzą się tłumaczenia i prośby. Czy młody żołnierz, który zlitował się nad Aną i jako jedyny uwierzył w wersję jej wydarzeń dotyczącą postępowania okrutnego Luísa de Brissaca teraz będzie musiał zapłacić za to życiem? Czy Alessandro naprawdę nie ma litości nawet dla najbliższych?
Portugalski karak Santa Catarina do Monte Sinai |
I tak oto nasi bohaterowie płyną sobie po Oceanie Atlantyckim, nie mając pojęcia, że już niedługo rozegrają się najważniejsze wydarzenia ich życia. Jak to często bywa podczas tego rodzaju podróży, tak i tym razem natura postanawia pokazać na co ją stać. Otóż, pewnej nocy na oceanie zaczyna szaleć sztorm, a na pokład statków wdziera się woda. Z jednej strony trzeba ratować towar, zaś z drugiej ludzi, którzy w każdej chwili mogą się potopić. Szaleńczy wicher dmie w żagle i łamie maszty. Alessandro da Silveira wydaje jeden rozkaz za drugim. Nie wie jednak, że gdzieś pod pokładem wraz z bliżej nieznanym więźniem ukryta jest jego młodsza siostra, która teraz czuje śmiertelny strach i jest niemalże pewna, iż ta ucieczka była najgłupszą rzeczą, jaką w życiu zrobiła. Zapewne już niedługo umrze w męczarniach. Woda wedrze jej się do płuc i pozbawi ostatniego oddechu. Przerażona patrzy jak poziom wody coraz bardziej się podnosi i jeszcze chwila, a całkowicie ją pochłonie. I wtedy staje się cud. Ktoś ją ratuje. Ana jest niemalże nieprzytomna, więc trudno jej rozeznać, kim jest wybawiciel. Najważniejsze, że ktoś jednak przyszedł jej z pomocą i tym samym uratował życie. Niestety, już niedługo okaże się, że jej srogi brat nie będzie miał litości nawet dla niej. W dodatku okrutnie ukaże również tego, kto ułatwił jej ucieczkę z Lizbony. Na nic zdadzą się tłumaczenia i prośby. Czy młody żołnierz, który zlitował się nad Aną i jako jedyny uwierzył w wersję jej wydarzeń dotyczącą postępowania okrutnego Luísa de Brissaca teraz będzie musiał zapłacić za to życiem? Czy Alessandro naprawdę nie ma litości nawet dla najbliższych?
Dom Francisco de Almeida – pierwszy wicekról Indii |
Zapach
kwiatu muszkatołowego to kolejna książka Laili El Omari, która przenosi
czytelnika w egzotyczne klimaty, gdzie można wręcz poczuć zapach specyficznych
przypraw i poznać życie ludzi, którzy są nam dalecy kulturowo. Akcja powieści
rozgrywa się w czasach, kiedy w Indiach prym wiedli Portugalczycy, którzy czuli
się w tym kraju niczym we własnym domu. Prowadzili intratne interesy z
miejscowymi kupcami, jak również posiadali tam przepiękne posiadłości, w
których mieszkali jeśli nie na stałe, to przynajmniej przez większą część roku.
Zdarzało się także, że łączyli się w małżeństwa z tubylcami i próbowali wpisać
się w krajobraz Indii niczym rodowici Hindusi. Jak można się łatwo domyślić, do
takich rodzin zalicza się również familia da Silveira. Ich indyjską posiadłością
zarządza Geoffrey Glanville, który jako dziecko został przygarnięty przez ojca
Alessandra da Silveiry i stał się dla młodego kapitana, jak gdyby przyrodnim
bratem. Niestety, nawet wychowywanie się pod jednym dachem nie sprawiło, aby
Alessandro wykazywał braterskie uczucia wobec Anglika. Geoffrey znacznie
bardziej zżył się z innym członkiem rodziny i ta przyjaźń trwa do chwili
obecnej.
Wydanie niemieckie z 2014 roku |
Jak
widać z powyższego, mężczyźnie wolno wszystko, zaś kobiecie nic. Nie dziwi więc
fakt, że młodziutka Ana w pewnym momencie zbuntowała się przeciwko woli ojca i
zwyczajnie uciekła. Czy jednak ten bunt pozwoli jej uniknąć przeznaczenia? Czy mimo
wszystko nie zostanie przymuszona do małżeństwa, którego obsesyjnie się obawia?
Jaką rolę w tym wszystkim odegra Geoffrey Glanville? Czy Alessandro da Silveira
w końcu zrozumie, że popełnia błąd i zmieni swoje postępowanie? A może to samo
życie uświadomi mu co tak naprawdę jest ważne? Może kiedy sam zazna prawdziwej
miłości pojmie, że nie zawsze należy żyć według z góry przyjętych zasad? Ile
jeszcze będzie musiał się nauczyć, aby wreszcie zrozumieć swoje błędy?
Muszę
przyznać, że zawsze z ogromną niecierpliwością wyczekuję każdej kolejnej
książki Laili El Omari. Tak też było i tym razem, lecz niestety nie mogę
powiedzieć, że Zapach kwiatu muszkatołowego mnie porwał. W moim odczuciu
nie jest to powieść na miarę Monsunowych dni, czy nawet Zapachu drzewa sandałowego. Dwie poprzednie książki przeczytałam jednym tchem i
praktycznie tuż po zakończeniu lektury mogłabym natychmiast zacząć czytać każdą
z tych powieści od początku. Tym razem czegoś mi zabrakło. Nie ma w tej
historii tego swoistego piękna, do którego przyzwyczaiła mnie Autorka w przypadku
poprzednich książek. Generalnie powieść nie jest zła. Tak jak wyżej wspomniałam
jest to opowieść wielowątkowa z całą masą rozmaitych postaci, z których każda
wnosi do tej historii coś wyjątkowego. Poza tym tło historyczne też jest
niezwykle bogate, a poszczególne wydarzenia następują po sobie dość szybko,
więc tak naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Niemniej czegoś i tak mi
zabrakło.
Zapowiada się cudowna książka.
OdpowiedzUsuńIdealna lektura dla mnie. Interesuję się ostatnio wszystkim, co dotyczy szesnastego wieku, ciekawią mnie wątki powiązane z Portugalią, ale najbardziej - tło obyczajowe. Szczegółowość jest zatem ważną zaletą tej powieści. Na pewno jej poszukam. :-)
OdpowiedzUsuńPani Agnieszko, książka jest bardzo dobra, tylko że ja czytałam wcześniej dwie inne powieści tej autorki i tamte bardziej mi się podobały, szczególnie "Monsunowe dni" są piękne. Jestem skłonna stwierdzić, że to najpiękniejszy romans historyczny, jaki kiedykolwiek czytałam. Jestem pewna, że w "Zapachu kawiatu muszkatołowego" znajdzie Pani mnóstwo ciekawych informacji o Potrugalii z XVI wieku. Bohaterowie są bardzo wyraziści i każdy jest inny. Generalnie Lailia El Omari pisze świetne książki i szkoda, że w Polsce tak mało się ich wydaje. Ona tworzy też dla młodzieży. A zatem życzę miłej lektury! :-)
OdpowiedzUsuńW takim razie sięgnę też po "Monsunowe dni". :-)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że się Pani spodoba. "Zapach drzewa sandałowego" też jest piękną historią. :-)
OdpowiedzUsuń