piątek, 17 czerwca 2016

Marcin Brzostowski – „Podpalę wasze serca!”








RECENZJA PREMIEROWA

PATRONAT MEDIALNY




Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Autora. Dziękuję!


Wydawnictwo: E-BOOKOWO
Będzin 2016
E-BOOK/WYDANIE PAPIEROWE
Wydanie II



W dzisiejszych czasach chyba nikomu nie trzeba specjalnie tłumaczyć czym jest korporacja. W skrócie jest to taka prężnie rozwijająca się firma posiadająca status osoby prawnej, której negatywną domeną bardzo często jest wyzysk zatrudnionych w niej osób. Pracownicy muszą zatem dwoić się i troić, czasami nawet czworzyć, a najlepiej żeby się sklonowali i bezustannie tyrali na rzecz danej korporacji i ku zadowoleniu szefa. Osobie zatrudnionej w korporacji trudno jest wziąć urlop, wyjechać z rodziną na wakacje albo zwyczajnie odpocząć od roboty i zająć się na przykład realizowaniem swoich pasji i zainteresowań. Nie jest też mile widziane, aby pracownik korporacji chorował. On stale musi być dyspozycyjny, ponieważ w innym razie bardzo prawdopodobne jest, że pewnego dnia znajdzie na swoim biurku wypowiedzenie. Z jednej strony będzie to dla niego wybawienie, bo wreszcie złapie trochę oddechu i przestanie żyć pod bezustanną presją, lecz z drugiej strony tak z dnia na dzień zostać bez środków do życia też nie jest za fajnie, prawda? A zatem i tak źle, i tak niedobrze. Myślę jednak, że prędzej czy później pracownik-wyrobnik krzyknie: DOŚĆ!

A teraz przejdźmy już do samej książki, której myślą przewodnią jest oczywiście praca w korporacji i jej dość nietypowe konsekwencje. Głównym bohaterem powieści Marcina Brzostowskiego jest czterdziestoletni Karol Szrama. Facet pracuje w korporacji, gdzie szef bez przerwy zmusza go do pracy, od której na dłuższą metę można dostać mdłości i stracić rozum. Ponadto Szrama stale musi wymyślać nowe metody przekonywania klientów do zainteresowania się rozmaitymi ofertami firmy, a to naprawdę potrafi być bardzo męczące. I skąd brać coraz to nowe pomysły na wciskanie ludziom tekstów, dzięki którym zyski firmy poszłyby w górę?

Jak gdyby tego było mało, w domu też nie dzieje się najlepiej. Małżonka Karola jest niesamowicie wymagająca, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę kwestie finansowe, natomiast dziesięcioletni syn to istne wcielenie zła. Kiedy żyje się w takim otoczeniu, wówczas jedynie kwestią czasu jest utrata podstawowych zdolności logicznego myślenia. W dodatku jest jeszcze do spłacenia kredyt. Przemęczenie, życie w ciągłym stresie czy brak czasu na spełnianie swoich pasji, pewnego dnia mogą sprawić, że pojawią się pierwsze symptomy szaleństwa, które pielęgnowane w odpowiedni sposób w końcu doprowadzą do naprawdę zadziwiających następstw.

Karol Szrama nie ma też przyjaciół. Jedynym kumplem do pogadania jest pewna specyficzna maszyna, której zadaniem jest rejestrowanie wydajności jego pracy. Przychodzi jednak w końcu taki dzień, gdy życie Karola, które zdążyło już legnąć w gruzach, zaczyna się zmieniać. Otóż pewnego dnia na jego drodze staje tajemniczy osobnik podpisujący się inicjałami R.V. Kim jest ten człowiek i czego chce od Szramy? Czy Karol zgodzi się z nim współpracować? A jeśli tak, to jakie będzie to mieć konsekwencje w jego życiu? Czy jeszcze kiedyś życie Karola Szramy będzie wyglądać tak, jak przed spotkaniem enigmatycznego R.V.?

Minipowieść Podpalę wasze serca! po raz pierwszy ukazała się w 2011 roku. Choć z pozoru może wydawać się, że jest to świetnie napisana komedia z ogromną dawką absurdu, to jednak kryje się w niej drugie dno. Możliwe, że odebrałam tę książkę nieco inaczej, niż wiele osób, które czytały ją wcześniej. W dodatku Marcin Brzostowski przyzwyczaił mnie już do tego, że gdzieś pod warstwą humoru znajduje się coś znacznie ważniejszego, aniżeli tylko dobra zabawa. W moim odczuciu jest to historia człowieka, który tak naprawdę nie widzi już innej drogi ucieczki przed wszechogarniającą go presją, jak tylko popaść w szaleństwo i w ten sposób mieć wreszcie święty spokój. W życiu Karola Szramy nie ma praktycznie niczego, co mogłoby mu przynieść szczęście. Z każdej strony pojawia się jakiś problem i nie ma widoków, aby coś mogło się zmienić. Żona to jędza, dzieciak wygląda na wcielonego diabła, a szef to sadysta, którego podnieca poniżanie swoich podwładnych. Jak zatem żyć w takich warunkach i nie zwariować? No, nie da się…

Podpalę wasze serca! to powieść napisana bardzo prostym językiem, którego używa główny bohater. To on jest narratorem swojej historii. Karol Szrama niczego nie ukrywa. Opowiada o wszystkim co mu leży na sercu wprost bez owijania w bawełnę. Czasami jego język może razić, ale z drugiej strony trzeba przyznać, że akurat taka a nie inna forma sprawia, że cała ta historia jest autentyczna. Główny bohater opowiada o tym, w jaki sposób szef korporacji postępuje ze swoimi pracownikami. Wspomina również o relacjach, jakie panują pomiędzy osobami zatrudnionymi w firmie. Nie oszczędza także swojej rodziny. Pomimo że w powieści występuje szereg scen, które są naprawdę wyjątkowo absurdalne i śmieszne, to jednak każda z nich staje się symbolem poważnego problemu.

Niniejsza powieść nie jest pierwszą, w której Autor porusza problem zatrudnienia w korporacji. Już w swoim debiucie Pozytywnie nieobliczani Marcin Brzostowski nakreślił portret pracownika-wyrobnika, lecz zrobił to w sposób zgoła odmienny, aniżeli w Podpalę wasze serca!. Widać zatem, że ta tematyka nie jest Autorowi obca i doskonale się w niej czuje. Zastanawiam się, czy nie jest to przypadkiem swego rodzaju protest przeciwko wyzyskowi ludzi i traktowaniu ich jak przedmioty w imię osiągania coraz to większych zysków. Na przykładzie obydwu książek doskonale bowiem widać, że w dzisiejszym korporacyjnym świecie liczy się jedynie pieniądz, zaś człowieka w tym wszystkim praktycznie nie ma. Tak naprawdę nikt nie przejmuje się samopoczuciem pracowników, wychodząc z założenia, że jeśli nie ten, to będzie inny. Zawsze przecież trafi się ktoś, kto będzie pracował ponad siły kosztem rodziny i życia towarzyskiego, aby tylko móc zarobić na swoje utrzymanie. Będzie pracował do upadłego, aż w końcu stanie się psychicznym wrakiem człowieka.

Myślę, że najnowsze, drugie wydanie, Podpalę wasze serca! spodoba się wszystkim tym, którym nie jest obca praca w korporacji. Z kolei czytelnicy, którzy lubią się pośmiać przy lekturze znajdą w niej sporą dawkę humoru, natomiast bardziej dociekliwi (jak ja!) doszukają się w tej historii drugiego dna i przeanalizują fabułę książki pod kątem psychologicznym. Historia zaproponowana czytelnikom przez Marcina Brzostowskiego przypomina mi w pewnym sensie film Marka Koterskiego – Dzień świra – w którym główną rolę zagrał Marek Kondrat. Film tylko pozornie śmieszy, zaś tak naprawdę opowiada o osobistej tragedii człowieka i każe zatrzymać się na chwilę, aby zastanowić się nad otaczającym nas światem. Podobnie dzieje się w powieści Marcina Brzostowskiego. Karol Szrama może i jest śmieszny, lecz pod tą śmiesznością wyraźnie widać, że bohater przeżywa osobisty dramat i za wszelką cenę chce się z niego wyrwać. Czy mu się to uda? O tym musicie przekonać się sami, sięgając po minipowieść Marcina Brzostowskiego.



Książka do nabycia na stronie wydawnictwa E-BOOKOWO [klik]







1 komentarz:

  1. To prawda, fabuła niesie drugie, bardziej psychologiczne dno, nad którym warto pochylić się na dłużej. Autor bardzo ekspresyjnie i ironicznie podszedł do tematu, ale to jest tylko dodatkowy plus książki. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń